Ryszard Mierzejewski

poeta, tłumacz, krytyk literacki i wydawca; wolny ptak

Wypowiedzi

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Najpiękniejsze łąki
    4.10.2011, 13:03

    Ernst Jandl

    Trójlistna koniczyna


    Zrywam cię na słonecznej łące
    i wkładam do notesu
    byś przyniosła mi szczęście, trójlistna koniczyno.

    A może szczęście jest wyjątkiem
    czterolistnym dziwolągiem
    na słonecznej łące pełnej trójlistnych koniczyn?

    z tomu „Andere Augen”, 1956

    tłum. Krzysztof Jachimczak

    wersja oryginalna pt. „Dreiblättriger Klee ”
    w temacie A może w języku Goethego?

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Miłość
    4.10.2011, 12:58

    Ernst Jandl

    Cztery próby zdefiniowania


    Moja miłość
    to ból chwilowej nieobecności przy tobie.

    Moja miłość
    to śmiech przy chwilowym widzeniu się z tobą.

    Moja miłość
    to recytowanie błahych słów przed tobą.

    Moja miłość
    to chwilowy niewierny Tomasz we mnie.

    z tomu „Andere Augen”, 1956

    tłum. Krzysztof Jachimczak

    wersja oryginalna pt. „Vier Versuche zu definieren”
    w temacie A może w języku Goethego?


    leżący przy tobie

    leżę przy tobie, twoje ramiona
    obejmują mnie. twoje ramiona
    obejmują więcej niż to czym jestem,
    twoje ramiona obejmują to
    czym jestem kiedy leżę przy tobie
    i obejmują mnie twoje ramiona.

    z tomu „dingfest”, 1973

    tłum. Robert Stiller

    wersja oryginalna pt. „liegen, bei dir”
    w temacie A może w języku Goethego?

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Pożądanie, fantazje erotyczne
    4.10.2011, 12:54

    Ernst Jandl

    Między innymi


    Mężczyzna szuka
    kobiety
    oczami i
    rękami
    idąc przez ulice
    (Łatwo znaleźć
    mówią inni)

    Mężczyzna szuka
    kobiety
    dla swoich oczu i
    dla swoich rąk
    dla swoich oczu i
    dla swoich ust

    które chciałyby mówić słowa
    trudne do znalezienia
    między innymi.

    z tomu „Andere Augen”, 1956

    tłum. Krzysztof Jachimczak

    wersja oryginalna pt. „Unter anderen”
    w temacie A może w języku Goethego?

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie A może w języku Goethego?
    4.10.2011, 12:17


    Obrazek
    Ernst Jandl (1925-2000) – jeden z najbardziej znanych i cenionych poetów austriackich
    XX wieku. Urodził się w Wiedniu. Podczas II wojny światowej, wcielony do armii austriackiej, walczył po stronie koalicji hitlerowskiej. Wzięty do niewoli brytyjskiej, ostatnie dni wojny spędził w obozie jenieckim. Po zwolnieniu z obozu studiował germanistykę i anglistykę na Uniwersytecie Wiedeńskim. Studia ukończył w 1949 roku, a rok później doktoryzował się
    i podjął pracę jako nauczyciel w gimnazjum. Debiutował jako poeta w 1952 roku na łamach pisma „Neue Wege” (Nowe Drogi). Cztery lata później wydał swój pierwszy tom wierszy pt. „Andere Augen” (Inne oczy). Inne, ważniejsze tomy jego poezji to: „dingfest” (rzeczomocne, 1973), „der gelbe hund” (żółty pies, 1980), „selbstporträt des schachspielersdes trinkende uhr” (autoportret szachisty jako pijącego zegara, 1983), „peter und die kuh” (piotruś
    i krowa, 1996), „letzte gedichte” (ostatnie wiersze, 2001). Poza własną twórczością poetycką tłumaczył też poezję anglojęzyczną oraz pisał słuchowiska radiowe. Był wielkim miłośnikiem i znawcą jazzu. Jego partnerką życiową była znana poetka austriacka Friederike Mayröcker. Za swą twórczość otrzymał wiele nagród i wyróżnień literackich, m.in.: Nagrodę Georga Trakla (1974), Nagrodę Antona Wildgansa (1982), Nagrodę Georga Büchnera (1984), Wielką Austriacką Nagrodę Państwową w Dziedzinie Literatury(1984), „Niemiecką Nagrodę Małej Sztuki” (1988), Nagrodę Kleista (1993), Nagrodę Friedricha Hölderlina (1995).
    W Polsce wydano wybór jego wierszy w dwujęzycznym, niemiecko-polskim, tomie: idyllen und andere gedichte/sielanki i inne wiersze. Wybór i przekład Krzysztof Jachimczak, słowo wstępne Bernhard Fetz. Oficyna Wydawnicza ATUT, Wrocław 2010.

    Z tomu „Andere Augen”, 1956


    Obrazek


    Unter anderen

    Der Mann sucht
    die Frau
    mit seinen Augen und
    seinen Händen
    und geht durch Straßen
    (Leicht zu finden
    sagen andere)

    Der Mann sucht
    die Frau
    für seine Augen und
    für seine Hände
    für seine Augen und
    für seinen Mund

    der Worte sprechen möchte
    die schwer zu finden sind
    unter anderen.

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „Między innymi”
    w temacie Pożądanie, fantazje erotyczne


    Vier Versuche zu definieren

    Meine Liebe
    ist der Schmerz meiner zeitweisen Abwesenheit von dir.

    Meine Liebe
    ist das Lachen beim zeitweisen Wiedersehen mit dir.

    Meine Liebe
    ist das Aufsagen unbedeutender Worte vor dir.

    Meine Liebe
    ist der zeitweise ungläubige Thomas in mir.

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „Cztery próby
    zdefiniowania” w temacie Miłość


    Dreiblättriger Klee

    Ich pflücke dich auf der sonnigen Wiese
    und lege dich in mein Notizbuch
    damit du mir Glück bringst, dreiblättriger Klee

    Oder ist Glück eine Ausnahme
    ein vierblättriger Sonderling
    auf einer sonnigen Wiese voll dreiblättrigem Klee?

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „Trójlistna
    koniczyna” w temacie Najpiękniejsze łąki


    Oktobernacht

    Sessel, bring mir einen Gast.
    Tisch, bring mir ein fröhliches Mahl.
    Lampe, zeig mir ein freundliches Gesicht,
    nicht mich im Spiegel. Spiegel, dreh dich zur Wand.

    Sessel, bring mir einen Gast.
    Tisch, bring mir ein fröhliches Mahl.
    Fenster, geh auf in ein wärmeres Land.
    Koffer, nimm mich bei der Hand und flieg mich nach Ägypten.

    Sessel, bring mir einen Gast.
    Tisch, bring mir ein fröhliches Mahl.
    Telefonvogel, sing für mich.
    Oder bring mir einen kellertiefen Winterschlaf, Bett.

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „Październikowa noc”
    w temacie Kalendarz poetycki na cały rok


    Z tomu „dingfest”, 1973


    Obrazek


    vom leben der bäume

    auch die harten schwarzen
    knospen, auch die säumigen
    knospen öffnet das licht.

    auch die schönen weißen
    blüten, auch die duftenden
    blüten zerstreut der wind.

    auch die schönen grünen
    blätter, auch die sonnigen
    blätter zerreibt der wind.

    auch die alten großen
    bäume, auch die beständig
    enbäume bricht die zeit.

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „o życiu drzew”
    w temacie Cóż jest piękniejszego niż (wysokie) drzewa...


    haus

    in einer gasse von chelsea
    im herzen londons
    sehr nahe der themse
    in nördlicher bauweise
    im herzen londons
    sehr nahe der themse
    in einer gasse von chelsea
    plötzlich im nebel

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „dom” w temacie
    Popatrz na mgłę, ileż cudów ukrywa...


    posen, juni 56

    niedergeschlagen
    wurde
    und wieder erhoben
    hat sich oft der mensch.

    seine stunde
    errechnet
    keine uhr.
    seinen tod
    errechnet
    kein henker.

    niedergeschlagen
    wurde
    und wieder erhoben
    hat sich
    oft der mensch.

    urteile
    löschen die forderung nicht.
    tränen löschen die forderung nicht.

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „poznań,
    czerwiec 56” w temacie Totalitaryzm


    liegen, bei dir

    ich liege bei dir. deine arme
    halten mich. deine arme
    halten mehr als ich bin.
    deine arme halten, was ich bin
    wenn ich bei dir liege und
    deine arme mich halten.

    przekład Roberta Stillera pt. „leżący
    przy tobie” w temacie Miłość


    urteil

    die gedichte dieses mannes sind unbrauchbar.
    zunächst
    rieb ich eines in meine glatze.
    vergeblich, es förderte nicht meinen haarwuchs.

    daraufhin
    betupfte ich mit einem meine pickel. diese
    erreichten binnen zwei tagen die größe mittlerer kartoffel
    die ärzte staunten.

    daraufhin
    schlug ich zwei in die pfanne.
    etwas mißtrauisch, aß ich nicht selber.
    daran starb mein hund.

    Daraufhin
    benützte ich eines als schutzmittel.
    dafür zahlte ich die abtreibung.

    Daraufhin
    klemmte ich eines ins auge
    und betrat einen besseren klub.
    der portier
    stellte mir ein bein, daß ich hinschlug.

    daraufhin
    fällte ich obiges urteil.

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „werdykt”
    w temacie Czym jest wiersz?


    nachtautobus

    die frau aus der gasthausküche
    besteigt mit ihrer einkaufstasche den nachtautobus
    setzt sich schwerfällig hin
    und sagt zu ihrer nachbarin:
    ich bin tot.

    morgen bis nach mitternacht
    wird sie wieder durchs geschrei der köche laufen
    dann die einkaufstasche füllen mit speiseresten
    dann zu ihrer nachbarin im nachtautobus sagen:
    ich bin tot.

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „nocny autobus”
    w temacie Kobiecy portret


    dingfest

    auf einem stuhl
    liegt ein hut.
    beide
    wissen voneinander
    nichts.
    beide
    sind
    so dingfest.

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „rzeczomocne”
    w temacie Poetyckie studium przedmiotu


    Z tomu „der gelbe hund”, 1980


    Obrazek


    inhalt

    um ein gedicht zu machen
    habe ich nichts

    eine ganze sprache
    ein ganzes leben
    ein ganzes denken
    ein ganzes erinnern

    um ein gedicht zu machen
    habe ich nichts

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „treść”
    w temacie Być poetą...


    beschreibung eines gedichtes

    bei geschlossenen lippen
    ohne bewegung in mund und kehle
    jedes einatmen und ausatmen
    mit dem satz begleiten
    langsam und ohne stimme gedacht
    ich liebe dich
    so daß jedes einziehen der luft durch die nase
    sich deckt mit diesem satz
    jedes ausstoßen der luft durch die nase
    und das ruhige sich heben
    und senken der brust

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „opis pewnego
    wiersza” w temacie Być poetą...


    Z tomu „selbstporträt des schachspielersdes
    trinkende uhr”, 1983



    Obrazek


    das wappen

    wenn się mich fragen – ich
    brauche längst
    keine gedichte mehr

    ein nichttrauchender trafikant
    ein abstinenter schnapsbrenner

    nein gewiß
    mein wappen
    enhält flasche

    kein buch
    keine feder
    kein blatt

    przekład Krzysztofa Achimczaka pt. „herb” w temacie
    Nihilizm (papierosy i wódka, zło i brzydota)


    das schöne bild

    spar aus dem schönen bild den menschen aus
    damit die tränen du, die jeder mensch verlangt,
    aussparen kannst; spar jede spur von menschen aus:
    kein weg erinnere an festen gang, kein feld an brot
    kein wald an haus und schrank, kein stein an wand
    kein quell an trank, kein teich kein see kein meer
    an schwimmer, boote, ruder, segel, seefahrt
    kein fels an kletternde, kein wölkchen
    an gegen wetter kämpfende, kein himmelsstück
    an aufblick, flugzeug, raumschiff - nichts
    erinnere an etwas; außer weiß an weiß
    schwarz an schwarz, rot an rot, gerade an gerade
    rund an rund;
    so wird meine seele gesund.

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „piękny obraz”
    w temacie Trochę o duszy


    Z tomu „idyllen”, 1989


    Obrazek


    minor poet

    bei zusammengebrochener produktion
    sich aufrichten, die jacke nehmen
    nach draußen gehen
    zu den sich bewegenden
    leuten, als wäre man selbst
    zur arbeitsstätte unterwegs
    oder nach daheim
    nicht einfach unterwegs weil das sitzen
    wieder einmal nichts erbracht hat.

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „minor poet”
    w temacie Być poetą...


    alternder dichter

    nicht immer werden sie mir
    alles geschriebene aus den händen reißen
    um es zu drucken
    sondern sie werden über mich hinwegsehen
    er meinen kopf weg nach anderen spähen
    und ich werde sie verstehen

    ach wie klein ich geworden bin
    werde ich mir sagen
    keinem verstellt meine stirn mehr den blick
    ich bin sehr in mich zusammengesunken
    mir ist so bang

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „starzejący się
    poeta” w temacie Być poetą...


    toast

    und wenn sie ihn küßt
    dann wird sie eben
    auch whiskey küssen

    und wenn sie ihn nicht küßt
    dann wird er eben
    ohne kuß trinken

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „toast”
    w temacie Pocałunki


    der mann weint

    ein junge weint nicht!
    erst der mann soll weinen
    wenn er um sich blickt
    und die immer noch ihn liebende
    gefährtin, ihm mut zu machen
    spricht: das ist dein werk!
    der mann weint.

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „mężczyzna
    płacze” w temacie Łzy, płacz, rozpacz...


    die freude an mir

    die freude an mir
    läßt nach, bei wem?
    denen ich die hand nicht küsse?
    denen ich in den arsch nicht krieche?
    denen ich die fut nicht lecke?
    die ich nicht vögle?
    deren gruß ich nicht erwidere?
    deren brief ich nicht beantworte?
    deren einladung ich ausschlage?
    denen ich als lach-dichter nicht diene?
    mit denen ich nicht auf demonstration gehe?
    mit denen ich nicht auf opposition mache?
    denen ich keine texte gebe?
    denen ich nicht meinen namen gebe?
    die ich nicht aufs dichter-roß hebe?
    denen ich nicht als protagonist diene?
    denen ich sage: eure texte sind dreck?
    denen ich sage: hände weg von der literatur?
    denen ich sage: ihr kotzt mich an?
    denen ich sage: geht scheißen?
    ie freude an mir
    mag an allen verschwinden,
    mir muß sie bleiben.

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „radość ze mnie”
    w temacie smutek czy radość... miłość, czy nienawiść...


    anatomisches selbstbildnis

    zwei brustwarzen stehen mir zur verfügung
    verdammt noch mal ich brauch sie nicht
    zwei brustwarzen stehen mir zur verfügung
    das hat ein anderer getan nicht ich
    überhaupt was ich so alles an mir habe
    und überhaupt erst das zeug in mir drin
    as muß ein affe vergessen haben
    ein sehr vergeßlicher affe

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „autoportret anatomiczny”
    w temacie Autoportret w lustrze wiersza


    Z tomu „peter und die kuh”, 1996


    Obrazek


    der schrei

    ich habe meine mutter durchlocht
    als ich herauskam, oh welcher schrei
    ich habe ihn nicht gehört, ich habe ihn sicher nicht gehört
    und ich kann auch nicht sagen, er hätte mich zerstört
    aber gewiß hat er mich verwundet
    davon bin ich nie gesundet

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „krzyk”
    w temacie Głosy i dźwięki, szepty i krzyki


    fütterung des gefangenen

    das da ist deine suppe
    ich darf dir hineinspucken

    das da ist dein braten
    ich darf dir daraufscheißen

    das da ist dein salat
    ich darf ihn dir mit einer strähne rotz überziehen

    das da ist dein reis
    ich darf ihn dir feuchtpissen

    das da ist zum nachtisch dein kompott
    ich darf dich um eine atempause bitten bis ich menstruiere

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „karmienie więźnia”
    w temacie Turpizm


    dank

    ich danke ihnen herzlich für ihre glückwünsche zu
    meinem 70. geburtstag

    ich danke ihnen herzlich für ihren herzlichen dank für meine
    glückwünsche zu ihrem 70. geburtstag

    ich danke ihnen herzlich für ihren herzlichen dank für meinen
    herzlichen dank für ihre glückwünsche zu meinem 70.
    geburtstag

    ich danke ihnen herzlich für ihren herzlichen dank für meinen
    herzlichen dank für ihren herzlichen dank
    für meine glückwünsche zu ihrem 70. geburtstag

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „podziękowanie” w temacie Urodziny,
    imieniny i inne ważne dni, na okoliczność których piszemy wiersze


    korrespondenz

    so schreibe ich nur noch karten
    auf denen ein ja oder ein nein a
    nzukreuzen ist
    briefe schreibe ich nicht mehr.
    wenn ich dadurch einen freund verliere
    bestand diese freundschaft nur aus papier
    von dem ich ohnedies genug besitze.

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „korespondencja”
    w temacie Listy poetyckie


    der einsame freund

    der einsame freund, das ist jeder
    für sich selbst, die gesellschaft der freunde
    die stets nur aus einem einzigen besteht, ist ein wahres
    lückszeichen. ich habe keinen
    neben mir, vor mir, hinter mir
    aber ich bestehe aus freunden, ich bestehe
    aus der freundschaft zwischen mir und mir
    dem selbstmörder, der dem selbstmörder den
    selbstmord vereitelt, indem er ihm das messer
    an den strick setzt, der ihn doch halten sollte,
    ochhalten, wogegen er zu boden fällt, gerettet
    von freundeshand

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „samotny przyjaciel”
    w temacie O przyjaźni w poetyckich strofach


    jeder freund

    jeder freund sei dir ein dorn im auge
    er mache dich grün, wenn er erfolg hat, grün
    vor eifersucht, er mache dich gelb
    vor neid. mühsam sich fortpflanzend
    von frau zu frau, sei er dir dennoch
    dir, dem unbekinderten, überlegen
    durch seinen zugriff auf zukunft.
    hasse deine freunde, oder liebe sie
    wie man seine feinde liebt, liebe sie
    wie dich selbst, dem du am liebsten
    die buntheit der weit aus den augen
    reißen wolltest, das gehör eindrücken
    gegen die musik der weit

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „każdy przyjaciel”
    w temacie O przyjaźni w poetyckich strofach


    jazz ist

    jazz is jazz is jazz is jazz
    und nennst du es jazz und es hat keinen drive
    ohne drive ist es nicht jazz
    und nennst du es jazz und es hat keinen swing
    ohne swing ist es nicht jazz
    jazz is swing
    jazz is drive
    jazz is jazz is jazz is jazz

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „jazz to”
    w temacie Poezja i muzyka


    peter und die kuh

    oder war es die ziege
    oder war es der löwe
    oder war es der frosch
    oder war es die zerstreutheit
    des großen sergej prokofiew
    oder war es die vergeßlichkeit
    eines seiner glühenden verehrer

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „piotruś i krowa”
    w temacie Fantomy wyobraźni


    Z tomu „letzte gedichte”, 2001


    Obrazek


    frühling

    ich habe es gespürt aber jetzt spüre ich es nicht
    ich kann es erinnern daß ich es gespürt habe
    ich registriere daß ich es nicht spüre

    ich weiß daß ich es nie wieder spüren werde
    ich weiß daß ich es nicht erinnern werde
    ich weiß daß ich nichts registrieren werde

    dies zu sagen ist scheiße, ich weiß
    es zu erinnern ist scheiße, ich weiß
    es zu registrieren ist scheiße, ich weiß

    der frühling ist weiß
    rosa
    lila der frühling ist alle
    farben der blüten

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „wiosna”
    w temacie Nim przyjdzie wiosna...


    zertretenes gedicht

    es hieß käfer
    und krabbelte
    konnte richtig laufen
    ehe der dichter des weges kam
    es ins auge faßte
    und sich entschloß
    ihm den titel zu geben

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „wiersz
    rozdeptany” w temacie Czym jest wiersz?


    leben und schreiben

    was ich schreibe
    ist nicht mein schicksal
    was ich schreibe liegt außerhalb
    meiner kreatürlichen existenz

    mein schicksal kann davon zehren
    was ich schreibe
    und es kann ebenso
    daran zerren

    aber keine zeile wird am humbug
    meines lebens verrotten
    kein werk mein leben krönen

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „żyć i pisać”
    w temacie Los i przeznaczenie


    letzte worte

    und was wirst du dann sagen?
    lebt wohl ihr weiterlebenden...
    das heißt, wenn jemand bei mir ist
    werde ich das vielleicht sagen

    przekład Krzysztofa Jachimczaka pt. „Ostatnie słowa”
    w temacie Pożegnania, ostatnie słowa...


    Inne wiersze Ernsta Jandla w tematach:
    Pamiątki i ślady przeszłości, W labiryncie życia i poezji, O przemijaniu...,
    Trudne pytania, Schyłek miłości..., Niepokój
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 23.08.12 o godzinie 08:42

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Pocztówki poetyckie
    4.10.2011, 08:12

    Michał Maczubski:
    Z uroczego Kazimierza Dln. nad Wisłą pozdrawiam wszystkich członków grupy "Ludzie wiersze piszą". Michał

    Michale, dziękujemy za pozdrowienia i życzymy miłego pobytu
    w tym przepięknym, pełnym poezji, miasteczku. Ryszard

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie O głupkach, durniach, kretynach i im podobnych
    1.10.2011, 07:55

    Charles Bukowski*

    Śmierć idioty


    rozmawiał z myszami i wróblami
    w wieku 16 lat miał białe włosy
    ojciec bił go codziennie
    a matka zapalała za niego świeczki w kościele
    babka przychodziła kiedy chłopiec spał
    i modliła się żeby diabeł uwolnił go
    ze swojej mocy
    matka słuchała tego
    płakała pochylona nad biblią
    nie zwracał uwagi na dziewczyny
    nie zwracał uwagi na
    zabawy chłopaków
    nie zwracał uwagi chyba na nic
    po prostu nic go nie interesowało
    miał bardzo duże brzydkie usta
    z wystającymi zębami
    oczy miał małe i matowe
    szyję wciśniętą w ramiona
    a plecy pochylone jak u staruszka
    mieszkał w sąsiedztwie
    kiedy się nudziliśmy rozmawialiśmy o nim
    a potem przechodziliśmy do ciekawszych rzeczy
    rzadko wychodził z domu
    mieliśmy wielką ochotę go męczyć
    ale jego ojciec
    który był potężnym i strasznym człowiekiem
    męczył go za
    nas
    pewnego dnia chłopiec umarł
    w wieku 17 lat był ciągle
    chłopcem
    w małym sąsiedztwie śmierć
    odnotowuje się z wielkim ożywieniem
    by po 3 albo 4 dniach ją zapomnieć
    ale śmierć tego chłopca nie opuszczała
    żadnego z nas
    nasze chłopięco - męskie głosy
    mówiły o niej
    o 6 po południu
    o zmroku
    przed samym obiadem
    i za każdym razem kiedy przejeżdżam przez tamtą okolicę nawet teraz
    kilkadziesiąt lat później
    dalej pamiętam tę śmierć
    choć zapomniałem wszystkie inne
    jak i całą resztę która przyszła potem

    tłum. Piotr Madej

    Wiersz jest też w temacie Śmierć

    *notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i i linki
    do polskich przekładów w temacie Poezja anglojęzyczna
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 01.10.11 o godzinie 08:26

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Kalendarz poetycki na cały rok
    1.10.2011, 06:34


    Obrazek


    James Schuyler

    Październik


    Łóżko zaśmiecone książkami,
    trawnik liśćmi. Trochę
    siąpi. Nadeszła
    jesień: zrzucone liście
    nie układają się w desenie.

    Klony dojrzewają. Chrupkie jabłka
    przychodzą w torbach do domu.
    Smaczna ta gruszka.
    Siąpi trochę na
    przypadkowe desenie z liści.

    Nimbus rozciąga się
    nad naszą wyspą. Deszcz
    lekko siąpi na nie-
    zrzucone liście. Jesienne
    książki zaśmiecają łóżko.

    z tomu „Hymn to Life”, 1974

    tłum. z angielskiego Piotr Sommer

    wersja oryginalna pt. "October"
    w temacie Poezja anglojęzyczna
    Ten post został edytowany przez Autora dnia 27.10.13 o godzinie 17:43

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Pożądanie, fantazje erotyczne
    29.09.2011, 12:34

    Randall Jarrell

    Mężczyzna spotyka na ulicy kobietę


    Pod postrzępionymi liśćmi cienia
    Starego złotowłosu,
    Co żyje z natury niezmienny
    Dłużej niż wszystkie inne drzewa,
    Podążam za kobietą. Szorstkie złoto jej włosów
    Wysnute z blasku, w którym żegluje.
    Płacono dobrze tym, co ze słodkiego szampana
    Tkały jej drugą skórę; spowija i odsłania
    Jej długie nogi, jej rozkoszne biodra,
    Gdy idzie lekko w szpalerze patrzących.
    Cień drzewa zwanego włoskim złotowłosem,
    O którym nikt nie wie z pewnością,
    Czy i w dzikim stanie rośnie, skrapia jej jasne
    Lub prawie jasne włosy,
    Upięte z tyłu; wysoka, lub prawie wysoka,
    Idzie przez deszczem obmyte powietrze.
    Jasna, zgrabna, na wysokich obcasach,
    Jest dla nas, mężczyzn, zjawiskiem... Mogę ją nazwać,
    Tak jak nie mógłby Swann, kobietą w moim guście,
    I czując ciepło, swojskość, zaskoczenie,
    Idę za nowym dowodem mojego wyboru,
    Pamiętając, jak u Lorenza świeżo wyklute
    Gąsięta strząsnęły resztki skorupek
    I zerkając na niego wiedziały, ze jest ich matką.
    Gęgając, ta mała gromadka szła za nim wszędzie,
    Gdy napotkały gęś, ich matkę,
    Strwożone przybiegły do niego.

    Jest we mnie odciśnięta
    Ta postać, do której biegnę, dziwna,
    Zapierająca dech sylwetka, i ona szepcze:
    „Jestem twoja, bądź mój!”
    Idę za tym nowym istnieniem,
    Jednak jakoś znanym, za tą młodą, dojrzałą jakoś postacią,
    I jestem przez chwilę młodszy, i młodsze jest stulecie.
    Dziarski Strauss, któremu wąs siwieć zaczyna,
    Krzyczy do muzyków: „Głośniej,
    Głośniej! Wciąż słyszę madame Schumann-Heink.”
    Potem już zmizerniały, łysiejący, stary,
    Nakazuje ze starczą radością, aby dyrygowali
    Elektrą jak Snem Nocy Letniej - jak muzyką czarodziejską;
    Proust, umierając, przełyka mrożone piwo
    I zmienia w korekcie śmierć Bergotte'a
    Zgodnie ze swym doświadczeniem. Greta Garbo,
    Komisarz w Paryżu, słucha uważnie opowieści o tym,
    Jak się spotkali McGillicuddy i McGillivray.
    Co powiedział McGillicuddy do tamtego czy odwrotnie,
    Garbo stwierdza z powagą: „Oby to spotkanie
    Nie miało nigdy miejsca.”

    Idę za tą kobietą i wspominam:
    Zanim przybyłem tutaj, zbudziła mnie w lesie
    O brzasku piosenka Ptaki głoszą dzień,
    Zawsze nią ptaki dzień rozpoczynają.
    Jak każdy, i ja chciałem: „Niech dzień innym będzie”,
    Ptaki chciały jak ptaki, coraz głośniej,
    Donośnie, mocno i z uporem:
    „Oby ten dzień był taki sam!”
    Odwróć się do mnie,
    Popatrz mi w oczy, powiedz: „Jestem twoja,
    Bądź mój”
    Ta myśl się spełni. Jednak
    Gdy twój wzrok spotka się z moim wzrokiem,
    Zyskają moje nieważkie marzenia
    Ciężar istoty ludzkiej - skrzywdzę ją lub obronię.
    Będziemy dobrzy dla siebie wzajemnie
    Albo zapłacze, kiedy się rozeźlę,
    Ze nie lubi Elektry, lub zacznę od Prousta.
    Życzenie spełnione jest życiem. Oto moje życie.
    Gdy się odwrócisz, muśnij oczyma moje oczy
    I wyjaw spojrzeniem, co przemknie
    Tak świetliście jak cień liścia, jak ptasie skrzydło,
    Że nie ma na świecie takiego drugiego jak ja,
    Ze gdyby tylko... Gdyby tylko... To wystarczy.

    Lecz dość już udawałem: ruszam szybciej,
    Podchodzę blisko i czubkiem palca dotykam
    Jej szyi, tam gdzie granica jasnych włosów,
    I sukni w kolorze szampana.
    Muskam ją w chwili, gdy cień złotowłosu
    Też ją muska... Bo przecież w końcu
    To jest moja żona
    Idąca do parku w nowej sukni od Bergdorfa.
    Krzyknęła, całujemy się i ruszamy pod rękę
    W słoneczne światło, dla Nowego Jorku zbyt piękne,
    Światło naszego własnego domu w lesie.
    Jednak potrzebne ono tym biedakom. Nie musimy
    Staczać bojów o Prousta, rozważać o Straussie.
    Od pierwszej krzywdy i pomocy minęło już tyle lat.
    I po tylu odmianach, po tylu radościach
    Nasze pierwsze szalone wspólne objawienie
    Jest ciepłą zgodą. Już nie odróżniamy
    Naszego życia od pragnień naszych.
    Ten dzień rozpocząłem naprawdę
    Nie z pragnieniem ludzkim: „Oby był inny”
    Lecz z ptasią nadzieją: „Oby ten dzień
    Był dniem tym samym, dniem mojego życia.”

    tłum. Michał Sprusiński

    wersja oryginalna pt. „A Man Meets a Woman
    in the Street” w temacie Poezja anglojęzyczna
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 29.09.11 o godzinie 12:36

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Metamorfozy
    29.09.2011, 11:21

    Randall Jarrell

    Czarny łabędź


    Gdy łabędzie zmieniły siostrę w łabędzia,
    Pobiegłam od udoju nocą nad jezioro:
    Słońce patrzyło przez trzciny jak łabędź,
    Czerwony dziób łabędzia był otwarty
    A w nim i ciemność, i księżyc, i gwiazdy.

    A na jeziorze śmiała się dziewczyna.
    „Siostro, tutaj jest twój kleik, siostro”,
    To ja wołałam i szepty trzciny,
    „Zaśnij, zaśnij już, łabedziątko.”
    Nogi miałam ciężkie i płetwiaste,

    A jedwabne włosy mych skrzydeł spadały
    Jak gwiazdy w fale, które z trzcin niosło,
    Przez chlupot i syk wody słyszałam
    Czyjś głos: „Siostro... siostro”, daleko na brzegu,
    A gdy rozwarłam dziób do odpowiedzi,

    Słyszałam, jak mój ostry śmiech gaśnie na brzegu,
    I ujrzałam, płynące z niskiej zieleni
    Fali jeziora, białe kamienne łabędzie:
    Białe, zwane łabędziami... „To wszystko sen”,
    Szepnęłam, sięgając z niskiego posłania

    Chlupoczącego, syczącego dna.
    „Śpij siostrzyczko”, łabędzie śpiewały
    Z księżyca i z gwiazd, a żaby z dna.
    Łabędź ma siostrę wołał: „Zaśnij siostro”,
    Całą noc czarnym skrzydłem głaskał moje skrzydła.

    tłum. Michał Sprusiński

    wersja oryginalna pt. „The Black Swan” w temacie
    Poezja anglojęzyczna


    Obrazek


    Wiersz jest też w temacie Pierzaści bracia mniejsi
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 29.09.11 o godzinie 11:26

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Pierzaści bracia mniejsi
    29.09.2011, 11:05

    Randall Jarrell

    Czarny łabędź


    Gdy łabędzie zmieniły siostrę w łabędzia,
    Pobiegłam od udoju nocą nad jezioro:
    Słońce patrzyło przez trzciny jak łabędź,
    Czerwony dziób łabędzia był otwarty
    A w nim i ciemność, i księżyc, i gwiazdy.

    A na jeziorze śmiała się dziewczyna.
    „Siostro, tutaj jest twój kleik, siostro”,
    To ja wołałam i szepty trzciny,
    „Zaśnij, zaśnij już, łabedziątko.”
    Nogi miałam ciężkie i płetwiaste,

    A jedwabne włosy mych skrzydeł spadały
    Jak gwiazdy w fale, które z trzcin niosło,
    Przez chlupot i syk wody słyszałam
    Czyjś głos: „Siostro... siostro”, daleko na brzegu,
    A gdy rozwarłam dziób do odpowiedzi,

    Słyszałam, jak mój ostry śmiech gaśnie na brzegu,
    I ujrzałam, płynące z niskiej zieleni
    Fali jeziora, białe kamienne łabędzie:
    Białe, zwane łabędziami... „To wszystko sen”,
    Szepnęłam, sięgając z niskiego posłania

    Chlupoczącego, syczącego dna.
    „Śpij siostrzyczko”, łabędzie śpiewały
    Z księżyca i z gwiazd, a żaby z dna.
    Łabędź ma siostrę wołał: „Zaśnij siostro”,
    Całą noc czarnym skrzydłem głaskał moje skrzydła.

    tłum. Michał Sprusiński

    wersja oryginalna pt. „The Black Swan” w temacie
    Poezja anglojęzyczna


    Obrazek


    Wiersz jest też w temacie Metamorfozy
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 29.09.11 o godzinie 11:08

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie A mnie jest szkoda słomianych strzech
    29.09.2011, 10:03

    Randall Jarrell

    Na wsi


    Ptak, którego nie znam,
    Jak strach na wróble skulony na żerdzi
    W pszenicę zerka,
    Wiatr pod falami upału faluje.
    Pole jest żółte jak ciasto jajeczne,
    Tylko świętojańskie drzewo zostawiono
    Żywym dla urody, tam szarańczy kłęby
    W zieleni liści i w fioletu cieniach,
    Pomnik miłosierdzia.

    Ptak dwa razy krzyczy: „Rudy piach, rudy piach",
    Co znaczy też: „Zaraz tak, zaraz tak”.
    Mogę spytać, kiedy ktoś nadejdzie,
    Wszyscy rozumieć tutaj muszą przecież -
    Czemu żyją tak właśnie i tak umierają -
    Czemu spóźniona czapla
    Znad wyschłego strumyka wzlata
    Nad szorstkotrawą, pożłobioną łąkę,
    Prosto w czarne rzędy bluszczu.

    Wiedzą to i nie wiedzą tego.
    Spytać może tylko obcy -
    Niebezpieczne pytanie, odpowiedź niebezpieczniejsza,
    Zagadnięty, kto nie pożałuje
    Wszystkich czynów, których nie chciał,
    Nie wspomni życia i jego udręki,
    Przypadków, chwil szczęścia kurczowo chwytanych,
    Okoliczności przegranej.

    Farmer na najdalszym polu,
    Wątła roślina, którą farmerzy na siew zasadzili.
    Czuł tęsknotę i dawną dworność
    Więził w piersi, tak jak ja,
    Zrzędząc w odwiecznej rozterce,
    Wyrzutu pomnik.

    Od smoły płomiennego pola
    Odwracają się oczy w milkliwym,
    Skrytym i daremnym żalu.
    Lecz brzmienie imienia wyznaje
    Tajemnice, co nigdy jawne być nie miały;
    Jakie słowa mogą nie omroczyć
    Głów pochylonych, nad drelichem wypłowiałym
    Lub nad fartuchem tak doszczętnie spranym?

    Barwę swego żywiołu mają.
    Pewnego dnia
    Czerwona, gliniasta twarz
    Będzie opuszczona w nagą glinę;
    Ciało, po kilku słowach, zapomniane.
    Wydłużają się cienie i wymarzona nadzieja
    Oddycha z nikłej mogiłki. Życie;
    Z lasku pod wieżą
    Błyszczą gwiazdy i wędruje światło
    Zapalone człowiekowi, żałobnikowi.
    Anioł klęczący z wieńcem
    Widzi, w świetle księżyca, groby.

    tłum. Michał Sprusiński

    wersja oryginalna pt. „A Country Life” w temacie
    Poezja anglojęzyczna
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 29.09.11 o godzinie 10:08

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Narkotyki i narkomani
    29.09.2011, 08:08

    Gottfried Benn

    Kokaina


    Rozpad Ja, tak słodki, wytęskniony,
    ty mi go dajesz, krtań chropawa już,
    i słyszę obcy dźwięk niewysłowionych
    tworów z mej jaźni głębokich złóż.

    Nie miecz to też, co z pochwy, z matki łona,
    wyskoczył, by powinność czynić swą,
    i stalą tnie: - wchłonęła go zielona
    łąka wśród wzgórz odkrytych ledwie form!

    Oślizgła gładkość, małe Coś, co wzbiera -
    na tchnienie wznosi się, na jeden wdech
    owo Pra, zwarte, Nie-jego teraz
    drży mózg, wszystkiego czując bliski zmierzch.

    Ja rozsadzone – O! Wyssany wrzodzie! -
    febro miniona – klęsko słodka, znam cię! -;
    siej, porozsiewaj wszędzie – i urodźże
    płód krwawych trzewi, deformację.

    tłum. Zdzisław Jaskuła

    wersja oryginalna pt. „Cocain ”
    w temacie A może w języku Goethego?


    O nocy -:

    O nocy! Wziąłem kokainę
    i krew rozmieszcza ją na razie,
    siwieją włosy, lata płyną,
    ja muszę, muszę raz w ekstazie
    rozkwitnąć jeszcze, nim przeminę.

    O nocy! Czegóż chcę od ciebie?
    Drobiny tylko zespolenia,
    wieczornej mgły i uniesienia
    wyparciem ścian, poczuciem siebie.

    Zmysłowe ciałka, krwinek cieśnie,
    to w przód, to w tył i z zapachami,
    szarpany słów nawałnicami -:
    głęboko w mózgu, płytko we śnie.

    Kamienie nalatują ziemię,
    na drobne cienie ryba skacze,
    przebiegle przez to w -rzecz-dążenie
    wiecheć czerepu się kołacze.

    O nocy! Ja chcę ot, kruszynę!
    Drobinę, szczyptę choć w tej fazie
    poczucia siebie – by w ekstazie
    rozkwitnąć jeszcze, nim przeminę.

    Użycz mi, nocy, włosów, skroni,
    rozpłyń się wokół dni przekwitu;
    bądź, co mnie zrodzi z nerwów mitu
    znów kielichowi i koronie.

    Pst, cicho! Czuję drobny łomot:
    Wygwieżdża mnie – nikt się nie śmieje -
    Zwid, siebie: to, jak ogromnieję,
    ja, Bóg samotny, wokół gromu.

    tłum. Jacek St. Buras

    wersja oryginalna pt. „O, Nacht -:”
    w temacie A może w języku Goethego?

    Z tomu „Fleisch. Gesammelte Gedichte", 1917
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 29.09.11 o godzinie 08:19

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Treny, epitafia i inne wiersze o tematyce żałobnej
    27.09.2011, 07:24

    Maraton

                            Pamięci Jana Adamczyka -
                            - maratończyka i przyjaciela


    Biegliśmy blisko siebie w tym
    osobliwym wielobarwnym tłumie
    każdy z nas z innych lat
    innych środowisk i zawodów
    każdy ze swoim bagażem doświadczeń
    i celów każdy z nas inny
    choć tak samo
    samotny

    Byłeś starszy szybszy bardziej
    doświadczony
    minąłeś mnie mimo przyjaźni
    o co nie mam żalu bo
    rozumiem że
    każdy maratończyk jest zawsze
    i do końca samotny

    Każdy biegnie swoją
    wytyczoną
    trasą
    ma swoje tempo
    swój oddech swój puls i

    swój rekord życiowy


    Obrazek
    Przed startem do III Maratonu po Ziemi Gorzowskiej
    Gorzów Wielkopolski, 30 sierpnia 1987 r.

    Wiersz jest też w temacie
    Sport w poezji – poezja w sporcie
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 14.04.13 o godzinie 04:54

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Sport w poezji - poezja w sporcie
    27.09.2011, 07:18

    Maraton

                            Pamięci Jana Adamczyka -
                            - maratończyka i przyjaciela


    Biegliśmy blisko siebie w tym
    osobliwym wielobarwnym tłumie
    każdy z nas z innych lat
    innych środowisk i zawodów
    każdy ze swoim bagażem doświadczeń
    i celów każdy z nas inny
    choć tak samo
    samotny

    Byłeś starszy szybszy bardziej
    doświadczony
    minąłeś mnie mimo przyjaźni
    o co nie mam żalu bo
    rozumiem że
    każdy maratończyk jest zawsze
    i do końca samotny

    Każdy biegnie swoją
    wytyczoną
    trasą
    ma swoje tempo
    swój oddech swój puls i

    swój rekord życiowy


    Obrazek
    Przed startem do III Maratonu po Ziemi Gorzowskiej
    Gorzów Wielkopolski, 30 sierpnia 1987 r.

    Wiersz jest też w temacie
    Treny, epitafia i inne wiersze o tematyce żałobnej
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 14.04.13 o godzinie 04:54

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Kalendarz poetycki na cały rok
    25.09.2011, 08:04

    Robert Bly*

    Wrześniowa noc ze starym koniem

    I.


    Tej nocy jechałem na koniu przez pole w świetle księżyca.
    Więdnąca trawa czeka w ciszy na zbliżającą się zimę.
    I czekają ciemne rośliny, jakby były pod wodą.

    II.

    W Arabii konie trzymane są w namiotach,
    W pobliżu ciemnego złota i wody, i grobów.

    III.

    Jak wspaniale jest wyjść o północy na powietrze,
    Kiedy świeci księżyc, i myśleć o zwierzętach.

    z tomu „Silence in the Snowy Fields”, 1962

    tłum. z angielskiego Julia Hartwig

    wiersz jest też w temacie Jak wysłowić konia czerń...?

    *notka o autorze, inne jego wiersze w wersji oryginalnej i linki
    do polskich przekładów w temacie Poezja anglojęzyczna
    Ten post został edytowany przez Autora dnia 07.04.14 o godzinie 04:18

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Wybory
    24.09.2011, 13:49

    Paprykarz wyborczy uniwersalny

    W odróżnieniu od znanego poprzednika,
    „Paprykarza szczecińskiego”, który
    w nagłych przypadkach bywał nawet
    jadalny, ten jest niesmaczny i niestrawny.
    Nie jest też przeznaczony do zaspokajania
    głodu, ale do przeczyszczania organizmu
    poprzez wymioty, tudzież inne procesy
    wypróżniające.

    Głównym jego składnikiem jest populizm –
    - owoc hodowany w niedojrzałych
    demokracjach, na różnych szerokościach
    geograficznych, szczególnie intensywnie
    w okresie kampanii wyborczych.
    Jest on bardzo słodki (aż mdlący) i
    soczysty. Wywołuje po spożyciu stany
    halucynogenne: od euforii i radosnego szału,
    poprzez rozczarowanie i żal, aż po nie-
    kontrolowaną agresję, otępienie i poczucie
    wyalienowania, artykułowanego niekiedy
    w krótkich i dobitnych słowach, na przykład:
    „mam to w dupie” albo „zwisa mi to”.

    Rozdrobniony i zmiksowany populizm
    przyprawiony jest do smaku
    różnymi tzw. obiecankami-cacankami.
    Mogą to być na przykład obiecanki
    szybkiego wybudowania miliona mieszkań
    dla bezdomnych i rodzin wielodzietnych,
    albo 10-krotnego podniesienia płacy
    minimalnej i zasiłków dla bezrobotnych,
    czy ustanowienia dodatkowych 150 dni
    wolnych od pracy, ale w 100% płatnych
    jako ogólnonarodowych świąt kościelno-
    -państwowych.
    Dla bardziej wytrawnych smakoszy mogą
    to też być obiecanki dożywotniego
    zwolnienia z pracy wszystkich obecnych
    sędziów, prokuratorów, nauczycieli,
    dziennikarzy, kelnerów i taksówkarzy oraz
    zatrudnienia na ich miejsce ochotników
    z Parafialnych Kół Odnowy Moralnej Narodu
    albo zapewnienia skierowania wszystkich
    członków partii obecnie rządzących
    na przymusowe, ciężkie roboty do łagrów
    wydzierżawionych od Rosji do końca
    bieżącego stulecia.

    Paprykarz wyborczy uniwersalny nie jest
    puszkowany, dla uniknięcia niemiłych skojarzeń
    z przeszłości, ale dystrybuowany w specjalnej
    folii (artykule dzisiaj deficytowym),
    dostarczanej uroczyście i osobiście przez
    jedynego prawdziwego Męża Stanu w asyście
    Jego Dworu, przy fleszach kamer i mikrofonach
    mediów krajowych i zagranicznych.

    Paprykarz wyborczy uniwersalny ma zastrzeżony
    znak handlowy pn. „Tu jest Polska”. Rozdawany
    jest on bezpłatnie na wiecach i spotkaniach przed-
    wyborczych jedynego słusznego komitetu
    chrześcijańsko-patriotyczno-narodowego oraz
    w szpitalach, domach pogodnej starości, szkołach,
    przedszkolach, zakładach (pracy chronionej,
    strajkujących i karnych), na znanym placu hyde-
    -parkowym na Krakowskim Przedmieściu
    w Warszawie, w trakcie comiesięcznych spotkań
    patriotyczno-religijnych, a także w kościołach
    jako potwierdzenie dobrowolnej nieopodatkowanej
    wpłaty „co łaska”.

    Trzeba też jasno powiedzieć, że
    państwo polskie po raz kolejny nie sprawdziło się,
    mówiąc krótko: nie zdało egzaminu, ale
    Polacy zasługują na więcej!
    Jest tylko jedna droga: trzeba jak najszybciej
    dokonać zmiany obecnej nieudolnej władzy.
    Czas na odważne decyzje!
    To jest oczywiste...

    i obiecuję:

    Jeśli na nas zagłosujecie,
    to paprykarz wyborczy uniwersalny
    codziennie jeść będziecie!!!
    Ten post został edytowany przez Autora dnia 19.02.14 o godzinie 05:01

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Sobowtóry w życiu i fikcji literackiej
    22.09.2011, 18:12

    Sylvia Plath

    Ta inna


    Przychodzisz późno wycierając usta.
    Co pozostawiłam nietknięte na swoim progu-

    Biała Nike,
    Płynąca wśród moich ścian?

    Z uśmiechem błękitna błyskawica
    Przyjmuję, jak hak na mięso, ciężar jego części.

    Policja lubi cię, gdyż wszystko wyznajesz,
    Lśniące włosy, czarnidło do butów, stary plastyk,

    Czyż moje życie jest tak ciekawe?
    Czy to dla niego powiększasz cienie pod oczami,

    Czy dla niego pyłki powietrzne wzlatują?
    To nie pyłki, to ciałka krwi.

    Otwórz swoją torebkę. Cóż to za odór?
    To twoja robótka, pracowicie

    Zaczepia oczko o oczko,
    I twoje kleiste cukierki.

    Twoja głowa na mojej ścianie.
    Pępowina sinoczerwona i lśniące,

    Krzyk z mojego brzucha, jak strzały, które ujeżdżam.
    O, chorobliwy blasku księżyca,

    Skradzione konie, cudzołóstwa
    Okrążają łono z marmuru.

    Dokąd idziesz,
    Połykając oddech jak mile?

    Siarczane cudzołóstwa nękają we śnie.
    Zimne szkło, jak wciskasz się

    Pomiędzy mnie a mnie.
    Drapię jak kot.

    Płynąca krew przypomina ciemny owoc-
    Efekt, kosmetyk.

    Uśmiechasz się.
    Nie, to nie jest śmiertelne.

    z tomu „Winter Trees”, 1972

    tłum. Teresa Truszkowska

    wersja oryginalna pt. „The Other”
    w temacie Poezja anglojęzyczna
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 22.09.11 o godzinie 18:13

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)
    22.09.2011, 17:48

    Sylvia Plath

    Mistyczka


    Powietrze, to wytwórnia haczyków-
    Pytań bez odpowiedzi,
    Lśniących i pijanych jak muchy,
    Których pocałunek kłuje nieznośnie
    W cuchnących łonach ciemności, latem pod sosnami.

    Pamiętam,
    Śmiertelną woń słońca w drewnianych szałasach,
    Sztywność żagli i długie słone całuny.
    Jeśli ujrzało się raz Boga, jak to uleczyć?
    Jeśli zostało się zawładniętym,

    Bez pominięcia czegokolwiek,
    Nawet palca u ręki lub nogi i zużytym,
    Zużytym do szczętu w pożarze słońca, w barwach
    Rzucanych przez dawne katedry,
    Jak to uleczyć?

    Pastylką opłatka komunii,
    Przechadzką nad stojącą wodą? Wspomnieniem?
    Lub zbieraniem błyszczących części
    Chrystusa na oczach gryzoni,
    Nieśmiałych zjadaczy chleba, tych

    Których nadzieje są tak nikłe, że zapewniają im spokój-
    Jak grubasce w małym, czystym domku
    Pod pnącym się powojem.
    Czyż wielka miłość nie istnieje, tylko tkliwość?
    Czyż morze

    Wspomina tego, co po nim chodził?
    Znaczenie wycieka z molekuł.
    Kominy miasta oddychają, okno poci się.
    Dzieci rzucają się w łóżeczkach.
    Słońce rozkwita jak pelargonia.

    Serce jeszcze nie ustało.

    z tomu „Winter Trees”, 1972

    tłum. z angielskiego Teresa Truszkowska

    wersja oryginalna pt. „Mystic”
    w temacie Poezja anglojęzyczna
    Ten post został edytowany przez Autora dnia 06.02.14 o godzinie 02:41

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Dla nas śpiewa pustynia...
    22.09.2011, 15:33

    Sylvia Plath

    Sen na pustyni Mohawe


    Brak tu płaskich kamieni na palenisko.
    Są tylko gorące ziarnka. Jest sucho, sucho.
    Powietrze niebezpieczne. Południe działa dziwnie
    Na oko duszy, wznosząc niespodzianie
    Szpaler topoli w bliskiej odległości, jedyny
    Obiekt poza zwariowaną równą drogą,
    Co przypomina o ludziach i domach.
    Chłodny wiatr winien mieszkać wśród tych liści,
    A rosa na nie opadać cenniejsza od monet
    O błękitnej godzinie przed wschodem słońca.
    Lecz topole cofają się, niedostępne jak jutro
    Lub lśniąca złuda rozlanej wody
    Ukazująca się bardzo spragnionym.

    Myślę o jaszczurkach wachlujących się językami
    W szczelinie niezwykle małego cienia,
    O ropusze strzegącej kropli swego serca
    Pustynia jest biała jak oko ślepca
    I drażniąca jak sól. Wąż i ptak
    Drzemią w dawnych maskach gniewu.
    Omdlewamy z gorąca jak kozły u kominka.
    Słońce gasi popiół, a tam gdzie leżymy
    Spękane od żaru świerszcze gromadzą się
    W czarnych pancerzach i krzyczą.
    Księżyc za dnia świeci jak smutna matka
    Świerszcze wpełzają nam we włosy,
    By grać na skrzypcach przez krótką noc.

    z tomu „Crossing the Water”, 1971

    tłum. Teresa Truszkowska

    wersja oryginalna pt. „Sleep in the Mojave Desert”
    w temacie Poezja anglojęzyczna
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 22.09.11 o godzinie 17:32

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Listy poetyckie
    22.09.2011, 15:12

    Sylvia Plath

    List miłosny


    Trudno opisać zmianę, jaką wniosłeś w me życie.
    Jeśli teraz żyję, przedtem byłam jak martwa,
    Choć jak kamień nic sobie z tego nie robiłam
    Trwając w miejscu zgodnie ze zwyczajem.
    Nie przesunąłeś mnie o cal, wcale nie —
    Ani nie zostawiłeś mnie, bym ku niebu wzniosła znów
    Małe ślepe oko, oczywiście bez nadziei,
    Że ujrzę tam błękit lub gwiazdy.

    To nie było tak. Powiedzmy, spałam. Jakiś wąż
    Skrył się wśród czarnych skał niczym czarny głaz
    W białej szczelinie zimy — —
    Podobnie jak mych bliźnich nie cieszył mnie
    Widok miliona doskonale wyrzeźbionych
    Twarzyczek spadających wciąż, by stopić
    Moje lico z bazaltu. One rozpłynęły się w łzach
    Jak aniołowie opłakujący tępotę ludzkiej natury,
    Lecz to nie przekonało mnie, a łzy zamarzły.
    Każda martwa głowa wdziała przyłbicę z lodu.

    A ja spałam jak zgięty palec.
    Wpierw zobaczyłam przejrzyste powietrze
    I krople zamknięte unoszące się w rosie
    Przezroczyste jak duchy. Stos obojętnych
    Kamieni leżał dokoła mnie.
    Nie wiedziałam co z nimi począć.
    Lśniłam łuskami miki i odwijałam się,
    By niczym jakaś ciecz wypłynąć
    Spomiędzy ptasich nóg i roślinnych łodyg.

    Nie dałam się oszukać. Poznałam cię od razu.
    Drzewo i kamień błyszczały bez cienia.
    Moje długie palce stały się przejrzyste jak szkło,
    Zaczęłam pączkować jak marcowa gałąź
    Ręką i nogą, ręką i nogą.
    Od kamienia ku chmurze, tak właśnie wstępowałam.
    Teraz przypominam jakiegoś boga,
    Gdy tak wzlatuję w powietrze w mym duchowym przebraniu
    Czysta jak szyba z lodu. To prawdziwy dar.

    z tomu „Crossing the Water”, 1971

    tłum. z angielskiego Teresa Truszkowska

    wersja oryginalna pt. „Love Letter” w temacie
    Poezja anglojęzyczna
    Ten post został edytowany przez Autora dnia 29.01.14 o godzinie 02:58

Dołącz do GoldenLine

Oferty pracy

Sprawdź aktualne oferty pracy

Aplikuj w łatwy sposób

Aplikuj jednym kliknięciem

Wyślij zaproszenie do