konto usunięte

Temat: Narkotyki i narkomani

Witold Wirpsza*

(Pierwsze przetworzenie narkotyczne)


Inhalacja; a któż nakazuje inhalować;
Co nakazują inhalować. Wdech światła; wydech oślepienia.
Czas przemieszcza się w smaku i węchu, i w klatce piersiowej.
Widoczne stają się pożary złota na kopułach: nieruchome.
Oczy usztywniają się i twardnieją.
Osłona balustradowa wokół planet wiotczeje.
Inhalacja planet.
Pożar pór, obroty planet i balastu planet.
Czas jako pion niewidzialny. Inhalacja pożaru.
Pion jak pręt z planetami.
Skąd światło; gdzie słońce.
Smak i zapach własnych usztywnionych oczu.
Inhalacja trudów, rytmów, wieży i wierzeń.
Inhalacja skrzydeł (łopotu skrzydeł).
Rozpętanie; balast; ruch w unieruchomionym czasie.

(Drugie przetworzenie narkotyczne)

Osłona szumu morskiego pulsuje w kręgach.
Kręgi pulsują w załamaniach tęczy.
Tęcze tętnią balustradami planet
szum rozwiewa oba skrzydła.
Dwudzielność świata: przenikanie wzajemne dwóch stron świata.
Tętno szumu i tętno tęczy zjednoczone w balaście.
Powietrze bez smaku i zapachu.
Skamielina języka w daremnym trudzie.
Osłona słońca odzyskuje trwałość.
Obroty pór uzyskują nieśmiertelność.
Napęd: ku czemu; napęd: od kogo; napęd: czym.
Nemo nemini nemo est.
Rozpostarta wieża zastygłych ciśnień.
Pęciny roślinne.
Smukłość; chłód.

(Pierwsza wskazówka dla zażywającego)

Pamiętaj, że to obojętne, jakiego preparatu zażywasz.
Każdy preparat ma jednakie działanie,
Ponieważ działanie preparatu zależne jest
Raczej od ciebie, niż od preparatu.
Stan spreparowany nie jest stanem sennym, lecz jawą:
Jawą pustki, jawą preparatu i jawą ciebie samego,
Oraz jawą wirowania tych trzech składników.
Śledzić więc należy skrupulatnie jawę
I zważać, by nie zamknęła w sen,
Lecz aby wzmogła się w swoje własne wirowanie.
Z wirowania tego możesz wywieść obroty świata.
Obroty świata oddzielone są od wszelkiego innego wirowania;
Preparatu, pustki, ciebie samego, oraz od wirowania jawy.
Z kolei postaraj się sprząc wirowanie dziejące się w tobie
(Za przyczyną preparatu)
Z wywiedzionymi (ale odrębnymi) z tego wirowania chorobami świata.
Utożsamienie zaś świata z sobą samym
(Za przyczyną ruchu kołowego na wewnątrz i na zewnątrz)
Stanie się jawą korzystną: sensem zażywania preparatu.

(Druga wskazówka dla zażywającego)

Możesz wywołać stan spreparowany (po zażyciu związku chemicznego)
Ustanowiony poza snem i jawą:
Poniekąd jako stan bezładny i otwarty.
Otwarcie i bezład to osobna sfera stanów;
W niej mieści się wizjonerstwo: nie jako czynność, lecz jako stan.
Zadbaj w tym przypadku o to,
Aby każda drobina twego ciała, w która wniknął preparat,
Pozostawała osobno i osobno wydzielała moc:
Swoją moc, nie preparatu.
Zadbaj ponadto, aby każda taka drobina nie zetknęła się z drugą
I nie stykała się z pustką między drobinami;
Wydzielana moc niech będzie zarazem i warstwą izolacyjną.
I zadbaj jeszcze, aby ciało twe było w rozsypce.
Każda drobina niech wiruje wedle swej chętki
I wedle swej chętki zmienia położenie.
Wtedy będzie napełniona mocą wszelka pustka w tobie i poza tobą;
Pustka (duch, dusza) zawiruje osobno w tobie i poza tobą.
Rozsypiesz się przerażająco w świecie;
Staniesz się wewnętrzną ścianą stożka,
Którego wierzchołek. Co, którego wierzchołek.
Pytanie: co to jest. Być może wierzchołek niewysłowionego wizjonerstwa.

(Trzecia wskazówka dla zażywającego)

Jeśli się poddasz manipulacji związku chemicznego
Tak, jak zwierzę poddaje się upływowi czasu,
To związek chemiczny wprowadzi w wirowanie
Pustkę między drobinami twego ciała.
Wirować będzie twój duch albo dusza;
Doznasz tego wirowania jako wirowania czasu,
Doznasz sekund, minut i godzin
Jako tworów kulistych z promieniem i osią:
Będą obracały się w tobie, nie zmieniając położenia.
Jeśli zdołasz zdać sobie sprawę z własnego położenia,
Zdołasz być może stwierdzić,
że na zewnątrz ciebie czas goni w prętach linearnego pędu,
W tobie zaś jest w ruchu nie poruszając się z miejsca.
Ta schizofrenia czasu
(W tobie schizofrenia czasu, nie w czasie schizofrenia czasu),
To schizofrenia twej zwierzęcej natury.
Doznawać tego będziesz w wielkim natężeniu,
Nic nie będziesz z tego rozumiał:
To sprawi ci wielką rozkosz przez uczucie rozrywania.
Kiedy manipulacja związku chemicznego minie,
Ockniesz się w wielkiej umysłowej świeżości.
Zarazem poczujesz żal, iż nie udało się
Przez pogłębienie ujawniającej się w nieskończoność natury zwierzęcej
Dotrzeć do natury boskiej, która jakoby już prześwitywała.

z tomu „Nowy podręcznik wydajnego zażywania narkotyków”, 1995

*notka o autorze i linki do innych jego utworów w temacie
Lekcja geografii: mapy, atlasy, globusy w poezji
Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 21.10.11 o godzinie 14:31

konto usunięte

Temat: Narkotyki i narkomani

Piotr Sobiech

Życie Narkomana


Byłem dawniej normalnym człowiekiem
Miałem wszystko dom rodzinę
Nade wszystko utraciłem
Utraciłem ojca matkę
Dom rodzinę
Życie moje stało się rannym koszmarem
Czułem ból w sercu
Pojawił się ktoś kto
Mawia że mi pomoże
Zaufałem mu i wziąłem
Biorąc niepewnie do ust
Czułem strach przed tym co robię
Jednak biorę to już drugi raz
To nie bywałe to pomaga
Trzeci czwarty
Piąty i dziesiąty
Brać przestać już nie mogłem
Żyć bez narkotyków nie potrafiłem
Brać przestać już nie przestanę
Żyć bez narkotyków nie przestanę
Tak bior±c masę narkotyków
Napotkałem sekty i nieświadom podpisałem
Podpisałem wstąpienie choć tego nie chciałem
Przez to wszystko miałem widzenie
Syna człowieczego umiłowanego
Dał mi widzenie siebie samego
Dał mi doskonałe zrozumienie
Wtedy kochanym być zapragnąłem
Wydostać z stamtąd się nie mogłem
Wydostać się i być wolnym zapragnąłem
Postanowiłem żyć
Bez narkotyków i sekt
Żyć z Bogiem i przyjaciółmi
W przyjaźni i miłości
Przez całe życie swoje

konto usunięte

Temat: Narkotyki i narkomani

Langston Hughes

Młodociany narkoman


Mały chłopiec,
Który nakłuwa igłą swoje ramię
I szuka wyjścia w inne doczesne marzenia
Który szuka wyjścia w oczach, które opadają
I uszach, które zamykają się na krzyki z Harlemu
Nie może wiedzieć, oczywiście
( I nie ma sposobu na to, aby zrozumiał)
Wschód słońca, którego nie widzi
Rozpoczynającego się w jakimś innym kraju,
Przeznaczonemu z pewnością powodzi - i wkrótce
Właśnie ten pokój w którym zostawia
Swoją igłę i łyżkę
Ten właśnie pokój w którym dzisiaj powietrze
Jest ciężkie od narkotyku
Jego rozpaczy.

(Jednakże mało może dać
promień jutrzejszego słońca
temu kto nie będzie żył)

Szybko, wschodzie słońca, przyjdź -
Zanim grzyb bomby
Zatruje jego śmierdzące powietrze
Lepszą śmiercią.
Niż ta, którą tutaj przeżywa
Z ohydnymi narkotykami
Które przyniosą dzisiejszą ulgę
W truciźnie z rozpadu
Naszego spokoju.

- Łatwiej jest dostać narkotyk
niż pracę.

Tak, łatwiej jest dostać narkotyk
niż pracę -

nocną czy dzienną pracę,
dla młodzieży, przedpoborowych,
tymczasową pracę na całe życie,
Szybko, wschodzie słońca przyjdź,
Wschodzie słońca z Afryki,
Szybko przyjdź!
Wschodzie słońca, proszę przyjdź!
Przyjdź, przyjdź!

przełożył Adam Lizakowski
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Narkotyki i narkomani

Gottfried Benn

Kokaina


Rozpad Ja, tak słodki, wytęskniony,
ty mi go dajesz, krtań chropawa już,
i słyszę obcy dźwięk niewysłowionych
tworów z mej jaźni głębokich złóż.

Nie miecz to też, co z pochwy, z matki łona,
wyskoczył, by powinność czynić swą,
i stalą tnie: - wchłonęła go zielona
łąka wśród wzgórz odkrytych ledwie form!

Oślizgła gładkość, małe Coś, co wzbiera -
na tchnienie wznosi się, na jeden wdech
owo Pra, zwarte, Nie-jego teraz
drży mózg, wszystkiego czując bliski zmierzch.

Ja rozsadzone – O! Wyssany wrzodzie! -
febro miniona – klęsko słodka, znam cię! -;
siej, porozsiewaj wszędzie – i urodźże
płód krwawych trzewi, deformację.

tłum. Zdzisław Jaskuła

wersja oryginalna pt. „Cocain ”
w temacie A może w języku Goethego?


O nocy -:

O nocy! Wziąłem kokainę
i krew rozmieszcza ją na razie,
siwieją włosy, lata płyną,
ja muszę, muszę raz w ekstazie
rozkwitnąć jeszcze, nim przeminę.

O nocy! Czegóż chcę od ciebie?
Drobiny tylko zespolenia,
wieczornej mgły i uniesienia
wyparciem ścian, poczuciem siebie.

Zmysłowe ciałka, krwinek cieśnie,
to w przód, to w tył i z zapachami,
szarpany słów nawałnicami -:
głęboko w mózgu, płytko we śnie.

Kamienie nalatują ziemię,
na drobne cienie ryba skacze,
przebiegle przez to w -rzecz-dążenie
wiecheć czerepu się kołacze.

O nocy! Ja chcę ot, kruszynę!
Drobinę, szczyptę choć w tej fazie
poczucia siebie – by w ekstazie
rozkwitnąć jeszcze, nim przeminę.

Użycz mi, nocy, włosów, skroni,
rozpłyń się wokół dni przekwitu;
bądź, co mnie zrodzi z nerwów mitu
znów kielichowi i koronie.

Pst, cicho! Czuję drobny łomot:
Wygwieżdża mnie – nikt się nie śmieje -
Zwid, siebie: to, jak ogromnieję,
ja, Bóg samotny, wokół gromu.

tłum. Jacek St. Buras

wersja oryginalna pt. „O, Nacht -:”
w temacie A może w języku Goethego?

Z tomu „Fleisch. Gesammelte Gedichte", 1917
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 29.09.11 o godzinie 08:19

konto usunięte

Temat: Narkotyki i narkomani

Allen Ginsberg*

Zapis po marihuanie


Jakże niedobrze się czuję!
ta myśl
zawsze mnie
poraża
Czy innym jest
tak samo dziwnie?
Ale uczucia tak ulotne
zawsze były
moim métier.

Baudelaire – ten miewał jednak
wielkie chwile radości
wpatrując się w przestrzeń,
patrząc na
bliższy plan,
wśród Wieczności
kontemplując własny obraz.
To były jego chwile
tożsamości.
To samotność
sprowadza takie myśli.

Już prawie
grudzień, i o przecznicę dalej
przed wejściem
do domów towarowych przy
Czternastej Ulicy
śpiewają kolędy.

Nowy Jork, listopad 1951

przełożył Piotr Sommer

*notka o autorze, inne jego wiersze i linki
w temacie Poezja anglojęzyczna
Marek F. edytował(a) ten post dnia 07.10.11 o godzinie 11:16

konto usunięte

Temat: Narkotyki i narkomani

Zbigniew Zalewski*

Narkomani


Ty masz ochotę na grzanie a ja na kochanie
Zdejm sweterek malinowy zawracanie głowy

Jestem jak z Buchenwaldu Kościotrup
bez seksu
Znam malutka wiersz Baudelaire’a: Dziewczęta
chude są źródłem niewysłowionej rozkoszy
Nie masz już seksu ale masz wielkie piękne oczy

Tak mój Karolu jestem eksponatem dla Poety
i Anatoma
Nie drwij możemy razem tej nocy skonać Zanim
wejdzie do pokoju Matka podniesie w oczach
zasłony
Patrz jak psa na sznurku prowadzę swą duszę
przez strych i lochy piwniczne a z ciałem się
kryję Mario! Chude jest ale usta masz
piękne
Nie wierzę w duszę wierzę w twe ciało smagłe
niemiłosiernie chude
Karolu ja Ciebie dłużej już kochać nie...
...mogę... Samotna już po ciemnych schodach
schodzę Podaj mi Mario rękę!
Dni bez ciebie są bardziej niż Noce Ciemne

z tomu „Tancerz ulic”, 1989

*notka o poecie w temacie Świecie nasz

konto usunięte

Temat: Narkotyki i narkomani

Marzanna Fiałkowska-Pyzowska*

Narkomani


porządek ścieżek zakłócony
ten ogród zapomniał prawideł

ona –
biała lilia wodna
zatapiana ciężarem
skołtunionej głowy

rzęsą jeziora do kolan
szuwary niepranej odzieży
przesłoniły liście

jej spokojne oczy
patrzyły daleko
przez stos strzykawek

jedyny dom
ogrodowa ławka

z tomiku „Karetą nocy”, 1996

*notka o autorce w temacie W zamieci słowa...
Anna B. edytował(a) ten post dnia 30.09.11 o godzinie 15:38

konto usunięte

Temat: Narkotyki i narkomani

Witold Wirpsza*

Przerywnik, czyli kilka uwag o kontroli


Jakichkolwiek środków użyjesz do narkotyzowania się,
Wiedz, że grozi ci śmierć duchowa, jeśli nad nimi nie zapanujesz.
Panowania nad środkami narkotycznymi
Nie osiąga się drogą przemyślnych rozumowań.
Rozumowanie jest tu bezradne.
Inaczej: rozumowanie nie chroni przed śmiercią duchową
(W stanie narkotycznym;
W stanie przyrodzonym rozumowanie chroni przed śmiercią).
Należy samego siebie utożsamić ze środkiem narkotycznym.
Jest to podobne do aktu wiary;
Aktem wiary jeszcze nie jest.
Jest to podobne do stanu łaski;
Stanem łaski jeszcze nie jest.
Jest to wchłonięcie środka narkotycznego
(I wybór środka narkotycznego, ale nie wyrozumowany,
Raczej wedle reguł zachcianki;
W pewnym sensie wedle reguł zachcianki działa i wiara, i łaska).
Wchłonięcie środka narkotycznego we własną osobowość
Czyni ze środka narkotycznego
Rzecz podobną do powietrza w płucach.
Pobyt powietrza w płucach nie może być opanowany rozumowo.

Drugi przerywnik; zamiary i możliwości

Zamiarem poczynań narkotycznych jest zmiana świata.
Jakim świat się wydaje, takim nie powinien pozostać.
(Pamiętać trzeba, że świat jakimś się tylko wydaje;
Czy jakimś jest, nie wiemy).
Każdy ład zastany da się przemienić w bezład,
Każdy wytworzony nowy bezład daje się przekształcić w nowy ład.
Bywa, że nie zastajemy żadnego ładu:
Bezład jest od początku i zostaje nam tylko pól roboty (narkotycznej).
Jeśli zastajemy świat nieruchomy, należy go uruchomić.
Jeśli zastajemy go ruchomym, należy wstrzymać ruch.
Z uruchamiania i unieruchamiania
Wynika odpowiednio (przy zmiennej odpowiedniości)
Ład i bezład (w odpowiednio zmiennym następstwie).
Jeśli czas wydaje się wstrzymany (w ładzie lub bezładzie),
Trzeba go ruszyć z miejsca (dla ładu lub bezładu):
Bywa, że błyśnie wówczas szczelina skończoności lub nieskończoności.
Jeżeli przestrzeń wydaje się zamknięta (w ładzie lub bezładzie),
Trzeba ją rozewrzeć (dla ładu lub bezładu),
Jeśli jest rozwarta, trzeba ją ścieśnić:
Również i wówczas może się zdarzyć,
Że błyśnie (z wewnątrz albo z zewnątrz)
Szczelina skończoności lub nieskończoności:
Nigdy obie nie będą zupełne, zupełność jest tylko zamiarem;
Szczeliny wszakże są możliwe,
Światło przez nie błyska się lub sączy.
Szczeliny da się nałożyć na siebie, albo je skrzyżować:
Narkotyczne pulsowanie albo narkotyczna katastrofa
Zdarza się tylko w świecie dla mnie; innego nie ma.

z tomu „Nowy podręcznik wydajnego zażywania narkotyków”, 1995

*notka o autorze i linki do innych jego utworów w temacie
Lekcja geografii: mapy, atlasy, globusy w poezji

konto usunięte

Temat: Narkotyki i narkomani

Allen Ginsberg*

LSD


To wieloraki milionooki potwór
ukryty we wszystkich swych słoniach i jaźniach
brzęczy w elektrycznej maszynie do pisania,
elektryczność do samej siebie podłączona, o ile ma druty
to ogromna Pajęczyna
zaś ja jestem na ostatniej milionowej macce pajęczej, żałobnik
przegrany, oddzielony, robak, myśl, jaźń
jeden z milionów chińskich szkieletów
jeden z poszczególnych błędów
ja allen Ginsberg świadomość oddzielona
ja który chcę być Bogiem
ja który chcę słyszeć nieskończoną najdrobniejszą wibrację wiecznej
harmonii
ja który oczekuję drżąc swego zniszczenia przez ową eteryczną muzykę w
ogniu
ja który nienawidzę Boga i nadaję mu imię
ja który robię błędy na wiekuistej maszynie do pisania
ja Potępiony

Ale na drugim końcu wszechświata milionooki Pająk bez imienia
wysnuwa się z siebie nieskończenie
potwór nie-potwór nadchodzi wśród jabłek, perfum, torów kolejowych, tele-
wizji, czaszek
wszechświat który zjada i wypija siebie
krew z czaszki mojej
monstrum tybetańskie z owłosioną piersią i zodiak na moim żołądku
ta poświęcona ofiara niezdolna do radości
Moja twarz w lustrze, rzadkie włosy, przekrwione worki pod oczami, pedał,
rozkład, gadatliwa chuć
trr, wrr, tik świadomości w bezkresie
łajdak w oczach wszelkich Wszechświatów
co usiłuje uciec od swego Istnienia, niezdolny zbliżyć się do Oka
Rzygam, jestem w transie, ciało w konwulsjach, żołądek się buntuje, woda
z ust, jestem tu w Piekle
na pajęczynie suche kości mrowia martwych nagich mumii, Duchy, ja sam
jestem Duchem
Muzyką wykrzykuję swą obecność pokojowi, każdemu w pobliżu, a ty, Czy
ty jesteś Bogiem?
Nie, czy chcesz bym był Bogiem?
Czy nie ma Odpowiedzi ?
Czy zawsze musi być odpowiedź? odpowiadasz;
czyż to ja sam mam wedle swego uznania rzec Tak lub Nie --
Dzięki Bogu Bogiem nie jestem! Dzięki Bogu Bogiem nie jestem!
Lecz tęsknię za Tak Harmonii chcę by dotarło
do każdego zakątka wszechświata, w każdych warunkach
Tak, Istnieje..., Tak, Jestem... Tak, Jesteś... My

My
i musi istnieć To, i Oni, i Rzecz Bez Odpowiedzi
to pełza, to czeka, to jest ciche, to sil zaczęło, to są Rogi Bojowe, to jest
Wieloraka Skleroza
to nie moja nadzieja
to nie moja śmierć w Wieczności
to nie moje słowo, nie poezja
strzeże mego Słowa
To Pułapka Duchów, upleciona przez kapłana w Sikkim lub Tybecie
rama na której rozpięto tysiące barwnych żyłek,
duchowa rakieta do tenisa w której widzę eteryczne fale świetlne
co promieniują ze strun świetlistą energią jak przed bilionami lat
magiczne zmiany barw na wstęgach które
przechodzą jedna w drugą jak gdyby
Pułapka Duchów
była, miniaturowym odbiciem Wszechświata
świadoma czująca część złożonej machiny
wysyłająca fale w Czas do Obserwatora
przedstawiając w miniaturze swój własny obraz raz na zawsze
powtarzany co chwilę w nieskończonych odmianach
będąc we wszystkich swych częściach jednakowa

Ten obraz lub energia samoodtwarzająca siebie w głębinach przestrzeni
od samego Początku
w tym co mogłoby być omegą lub Zaśpiewem Om
idąc śladem odmian tego samego Słowa krążącego wokół siebie wedle
tego samego wzoru co jego pierwotny Przejaw
tworząc szerszy Obraz siebie w głębiach Czasu
wirując przez wstęgi dalekich Mgławic i wielkich Astrologii
zawartych, w imię prawdy, w Mandali wymalowanej na Słoniowej skórze
albo we fotografii malunku na boku zmyślonego Słonia, który się
uśmiecha chociaż wygląd Słonia jest tu nieistotnym żartem --
mógł to być Znak który trzymał Demon Płonący lub Potwór Przemijania
albo we fotografii mojego brzucha w próżni
albo w moim oku
albo w oku zakonnika który uczynił Znak
albo w Oku samego tego czegoś, co spogląda na Siebie po raz ostatni i
umiera

i chociaż oko może umrzeć
i choć me oko może umrzeć
bilionooki potwór, Bezimienność, Brak Odpowiedzi, Ukrytość-przede-mną,
Byt bezkresny
stwór który rodzi sam siebie
drży w najdrobniejszej swej cząstce, postrzega równocześnie każdym
okiem inaczej
Jeden i nie-Jeden chodzi własnymi drogami
nie mogę iść za nim

I uczyniłem tu wizerunek monstrum
i chciałbym zrobić inny
ono odczuwa jak Kryptozoidy
ono pełza i faluje pod morzami
nadchodzi by zająć miasto
wdziera się pod każdą Świadomość
jest delikatne jak Wszechświat
sprawia że rzygam
bo boję się że umkną mi jego przejawy
zjawia się w każdym razie
zjawia się w każdym razie w lustrze
wyrywa się z lustra jak morze
jest miriadą falowań
wyrywa się z lustra i topi obserwatora
zatapia świat gdy zatapia świat
tonie w samym sobie
wypływa jak zwłoki wypełnione muzyką
zgiełk wojny w jego głowie
śmiech dziecka w jego brzuchu
jęk agonii w ciemnym morzu
uśmiech na ustach ślepej statuy
ono tam było
ono nie było moje
chciałem go użyć do swych celów
by stać się heroicznym
lecz ono nie jest na sprzedaż dla tej świadomości
ono zawsze kroczy własną drogą
ono dopełni wszystkie twory
ono będzie radiem przyszłości
ono usłyszy siebie w czasie
ono chce wypocząć
jest zmęczone słuchaniem i oglądaniem siebie
pragnie innej formy innej ofiary
pragnie mnie
daje mi powody
daje mi rację istnienia
daje mi niezliczone odpowiedzi
świadomość bycia oddzielonym świadomość oglądania
Mam możność bycia Jednym albo drugim, stwierdzenia, że jestem tym i
tym a zarazem niczym
ono i beze mnie zadba o siebie
ono jest podwójnym Brakiem Odpowiedzi (nie na to imię odpowiada)
brzęczy w elektrycznej maszynie do pisania
pisze fragmentaryczne słowo które jest
fragmentarycznym słowem,

Mandala

Bogowie tańczą na swych własnych ciałach
Nowe kwiaty rozkwitają w zapomnieniu Śmierci
Niebiańskie oczy poza bólem złudzeń
Widzę wesołego Stwórcę
Wstęgi powstają w hymnie dla światów
Flagi i sztandary falują w transcendencji
Jeden ostatecznie obraz pozostaje, miriadooki w Wieczności
Oto jest Dzieło! Oto jest Wiedza! Oto Przeznaczenie człowieka!

Koniec

Oto ja, Ojciec Rybooki, który zrodził ocean, robaka w swym uchu, węża
owiniętego wokół drzewa,
Tkwię w duszy dębu i ukrywam się w róży, wiem kiedy kto się budzi, nikt
prócz mej śmierci,
do mnie ciała, do mnie proroctwa, wszelkie przeczucia, duchy i wizje,
Przyjmuję wszystko, umrę na raka, wchodzę w trumnę na zawsze, zamykam
swe oko, znikam,
Opadam na siebie w zimowym śniegu, w wielkim kole toczę się przez deszcz,
oglądam konwulsje jebaków,
pisk aut, basowe jęki megier, pamięć gasnącą w mózgu, ludzi udających psy,
Zachwycam się kobiecym brzuchem, podlotkiem co nadstawia miłości swe
piersi i uda, wpuszczaniem chuja, który składa
nasienie na ustach Yin, zwierzęta tańczą w Syjamie, śpiewają w operze
w Moskwie,
moi chłopcy tęsknią w mroku na werandach, odwiedzam Nowy Jork, gram
swój jazz na klawesynie w Chicago,
Tę Miłość, która mnie zrodziła, odsyłam nienaruszoną do mego Początku,
płynę nad rzygami
przerażony własną nieśmiertelnością, przerażony tą nieskończonością, o którą
gram w kości i którą puszczam w niepamięć,
przyjdź Poeto zamilknij zjedz moje słowo a moje usta wypróbuj w swoim uchu.

NY 1960

przełożył Bogdan Baran

*notka o autorze, inne jego wiersze i linki w temacie Poezja anglojęzyczna
Marek F. edytował(a) ten post dnia 07.10.11 o godzinie 11:14

konto usunięte

Temat: Narkotyki i narkomani

Witold Wirpsza*

Preparat i wirowanie


Czy związek chemiczny wdziera się tylko w ciało.
Jeśli ciało jest nieścisłe, to czy związek chemiczny wdziera się
Między drobiny ciała (wdzierając się także i w drobiny ciała).
Czy wdzierając się w przestrzeń między drobinami ciała,
Coś z tej przestrzeni wypiera.
Co tam jest (bywa zazwyczaj):
Duch, dusza, czy materia nieożywiona,
Pozostająca w styczności z materią ożywioną (drobinami ciała).
Ile jest pustej przestrzeni w człowieku.
Cząstki zaś związku chemicznego, wdzierając się w drobiny człowieka,
Czy zachowują styczność z cząstkami związku chemicznego,
Wdzierającymi się w pustą przestrzeń człowieka;
Czy też może związek chemiczny, zrazu jednolity,
Ulega rozprzężeniu; czy też pozostaje jednorodny.
Czy wypierając pustkę człowieka łączy się z tą pustką
(Duszą, duchem); czy wtedy nowy ten związek chemiczny
Pozostaje bierny; czy staje się może aktywny w niespodziany sposób.
Załóżmy, że łącząc się z pustką w człowieku
(Z jego uduchowieniem albo dematerializacją,
Albo lepiej: z uduchowieniem i dematerializacją zarazem),
Preparat popada, sprzeniewierzywszy się po chwili
Ruchowi chemicznemu, w ruch fizykalny: w wirowanie.
Ponieważ sprzągł się z pustką człowieka,
Wiruje i preparat, i sprzężona z nim pustka człowieka.
Człowiek zażywający preparat
Powinien znać się na wirowaniu pustki, preparatu i siebie samego.

z tomu „Nowy podręcznik wydajnego zażywania narkotyków”, 1995

*notka o autorze i linki do innych jego utworów w temacie
Lekcja geografii: mapy, atlasy, globusy w poezji
Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 22.10.11 o godzinie 03:52

konto usunięte

Temat: Narkotyki i narkomani

Jonasz Kofta

Opium


Śpimy pod mostem
Życie jest proste
Na wino zawsze starcza nam
Żyjemy obok
Jesteśmy sobą
Czy wiecie kto to jest kloszard?
Kloszard, to człowiek
Co rzekł raz sobie
Że chce być wolny, wolny jak ptak
Przestał się śpieszyć
Życie go cieszy
Na grzbiet wystarczy kilka szmat

Byłem bankierem
Ja, profesorem
Lecz chore wokół wszystko jest
Na co nam fikcja
Ważna pozycja
W śmietnikach znajdziesz
Co tylko chcesz
Wschodnie trucizny
To wszystko kpina
Jakby we Francji zabrakło wina
Co ich popycha?
Jaka przyczyna?
Jakby we Francji zabrakło wina
Jaka przyczyna?
Jaka cholera?
Powiem Ci. Pycha, albo kariera
Za życia kłamstwo
Zawsze się płaci
Biedni oszuści, degeneraci
Żyją nerwowo
Czy też za łatwo
Jakby we Francji wina zabrakło
Palę te różne wschodnie koszmary
Nam to nie grozi
Nie grozi, stary
Śpimy pod mostem
Życie jest proste
Niczego nie potrzeba nam
Kawałek chleba
Kawałek nieba
Kloszard to jest największy pan

Kloszard, to człowiek
Co rzekł raz sobie
Że chce być wolny
Wolny jak ptak
Przestał się śpieszyć
Życie go cieszy
To nic trudnego, spróbuj tak

wiersz jest także w temacie Czym jest wolność?
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Narkotyki i narkomani

David Trinidad
       
      
Wycięta scena


Wypity, wybieram się z Dannym
do kina nocnego w Sharman
Oaks.
Rocky Horror. Przeznaczenie:

ten wczesny ósmy wyniszczający odlot
między wypadkiem a
wstrzemięźliwością.

Podaje mi pigułkę. Połykam
ją.
Czy to do mnie wyją z ekranu?

Pracownicy kina znajdują mnie na podłodze
za przepierzeniem w łazience.

Koniec filmu. Danny poszedł sobie.

Próbują mnie dobudzić,
wyłowić z mojego portfela numer
telefonu do Johna.

Na szczęście dzwonią do niego, nie
na policję.

Czekam w korytarzu na Johna
aby odwiózł mnie z Hollywood,
ze mną siedzi bileter.

Skupienie na jego twarzy.

„Jesteście cute", mówię i
łzy mi płyną, pytam, jaki mamy dziś
dzień.

z tomu „Dear Prudence. New and Selected Poems”, 2011

tłum. Ryszard Mierzejewski

wersja oryginalna pt. „Deleted Scene” w temacie
Poezja anglojęzyczna
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 16.04.12 o godzinie 12:24

konto usunięte

Temat: Narkotyki i narkomani

Serhij Żadan*

* * *


Czarna gwiazda aresztu uwiesiła się na pułapie,
źdźbła trawy rozpiera nocą mgła szczelna i wilgotna,
młody ćpun, który trzecią dobę odbębnia narkoterapię,
wygląda przez okno na dwór i widzi latarnie z okna.

Podczas gdy na materacach śpią narkole jak bracia rodzeni,
podczas gdy stare sprężyny rozstrzeliwują ciszę,
podczas gdy sny się snują jak złote żyły w przestrzeni,
on, nie dbając o rygor, w takt więziennej się pieśni kołysze.

I złodziejskim sposobem księżyc się chowa za chmury,
i łzę ociera z oka łapiduch arcyponury,
co zalewając robaka żółtą herbatką ziołową,
dla dawnej służby zdrowia zawsze ma dobre słowo.

A on śpiewa:
ci, co się boją, wznoszą wysokie mury,
to nie Jah mi zalecił tę pracę jako terapię,
mądrości człowiekowi nie dodadzą żadne mikstury,
i tak zawsze będę robił tylko to, co potrafię.
I nikt za mnie na ziemi moich słów nie wypowie,
mojej roboty za mnie nikt nie odwali w życiu.
Niedługo żniwa, czas pryskać, nogi za pas i na zdrowie,
nie ma większego sensu, szczerze mówiąc, gnić tutaj w kiciu.
Kiedy wyjdę na wolność, strącając poranne rosy,
będę szedł pól przestworem, wonnym i nieobjętym,
w domu matka staruszka odda mi papierosy,
przyjaciele z dzieciństwa poczęstują mnie skrętem.
I rozproszy się noc, i ból się rozproszy,
runą mury Jerycha i mur więzienny runie,
do pracy świeżym ścierniskiem pełen radosnej rozkoszy
ramię w ramię z psalmem na ustach iść będzie ćpun przy ćpunie.

Za mosty, za ciemne wzgórza noc na odchodnern uniesie
cały swój kram, przy okazji z kocem - majątkiem publicznym -
i rośnie radość w sercu jak grzybki po deszczu w lesie
nad ćpunem i nad rozrzewnionym personelem medycznym.

I słowo prawdy skrzydło swe rozpostarło,
i rozpostarło swe skrzydło miłości słowo.
A przez zielone niebo słońce na zachód parło,
przyciągając do siebie ziemię zbożową i motylkową.

z tomu „Etiopia”, 2011

z ukraińskiego przełożyli Ola Hnatiuk i Adam Pomorski

*notka o autorze i linki do innych jego wierszy
w temacie Świecie nasz
Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 15.01.13 o godzinie 18:35
Brygida B.

Brygida B. Nigdy nie trać
cierpliwości - to
jest ostatni klucz,
któr...

Temat: Narkotyki i narkomani

„Hera koka hasz LSD
Ta zabawa po nocy mi się śni...”


Zakręcony świat
wyzwolony z praw
tęczowy szał
dobrze jest w raju
fałszywego świata
upadek boli
choć skrzydeł
nie wyrwał nikt
pomiędzy ciemnością
a tęczowym rajem
rozczepiam się na dwoje
splatam wspomnienia
i szukam ucieczki
od siebie...

b.b.
26.04.2014 Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 26.04.2014 o godzinie 23:10 z tematu "W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)"



Wyślij zaproszenie do