Temat: Sekret - prawda czy kolosalna bzdura?
Anita W.:
Widzę tutaj kolejne próby znalezienia argumentu "koronnego", udowadniającego ostatecznie, że sekret działa albo nie ;) I... i jesteśmy w tym samym miejscu, co na początku.
Ale halo halo... czy samo pytanie Artura jest zasadne?
Statystyka, na którą się Artur powołuje i która tu tak często powraca, to jedynie "język" opisu rzeczywistości, a nie rzeczywistość sama w sobie. To, że w języku statystyki coś jest prawdopodobne lub nie - to mówi nam dużo, ale o języku opisu, a nie o rzeczywistości.
Zgadzam się z Tobą, że statystyka to jedynie język, a nie sama rzeczywistość, i raz ją lepiej - to znaczy trafniej - opisuje, raz gorzej. Gdyby język nie mówił nam czegoś o rzeczywistości, byłby kompletnie bezużyteczny.
I wracając do sekretu - jedna osoba mówi, że działa, a druga, że nie. W moim przekonaniu nie istnieje żaden dowód, który by obalał lub "obiektywnie" potwierdzał tylko jedną z tych odpowiedzi.
OK, jak to napisał jeden z przedmówców, jeśli rak ustępuje, to ma to gdzieś, czy to się dzieje za sprawą chemioterapii, czy Sekretu. Rzecz w tym, że jeśli znajdziemy jakieś korelacje (czyli współwystępowanie) między tymi dwiema rzeczami, a będzie ona występować często, może się okazać pomocna przy leczeniu innych chorych.
Przyznaję, że jestem sceptyczny wobec Sekretu z kilku powodów:
- promuje fałszywe wg mnie przekonanie, że na wszystko mam ja, jako jednostka, wpływ
- przekręca cytaty
- zawiera mnóstwo ogólnych treści (coś jak horoskopy)
- podaje jako success stories indywidualne historie ludzi, którzy - jak kilka osób na tym forum - uważają, że osiągnęli coś tylko dzięki Sekretowi
- z reakcji ludzi na lekturę lub obejrzenie Sekretu, mam wrażenie, że stanowi coś na kształt emocjonalnego batonika: wywołuje słodki przyjemny stan, a przez to
- pozostawia ludzi w strefie ich komfortu
- promuje wyłącznie "pozytywne myślenie", bez choćby zająknięcia się o zachowaniach czy wysiłku, który trzeba podjąć, żeby zmienić nawyki czy myślowe, czy behawioralne
I widziałem sytuację, w których ludzie onanizowali się mentalnie tą książką i błogostanem przez nią wywołanym, zamiast wziąć się do pracy nad zmianą albo na udać się na leczenie nowotworu.
Mam więc pytanie do Artura - co Cię sprowokowało do założenia tego tematu?