Temat: problem
Odpoiem tak...
Magdaleno radzisz mi żebym odpuściła. Że "można ułożyć życie tak, żeby nikt nikogo nie przymuszał do spotkań"
Czyli co?
Mam wyjeżdżać z domu w którym teraz mieszkam gdy tylko jego dzieci zechcą tu się zjawić?Inaczej się nie da.Przecież ojciec nie powie żeby syn do niego nie przyjeżdżał .Ja ze swoimi nie muszę się tutaj widywać,ale on?
Z czym się mogę zgodzić to z tym że powinnam odpuścić.Nabrać do całej tej sytuacji dystansu i robić swoje.
Ty Gosiu rozumiesz chłopaka,bo jak piszesz jesteś w podobnej sytuacji.Powiedz mi jednak czy nie szkoda Ci życia na takie kwasy,na ciągnącą się za Tobą złe emocje.Czy jesteś pewna że znałaś wszystkie szczegóły pożycia,relacji między Twoimi rodzicami?Życie nie jest tylko czarne albo białe.Są barwy pośrednie.Nie ma ludzi którzy są tylko wspaniali.
Ja też pochodzę z rozbitej rodziny,też za rozpad związku moich rodziców winiłam tylko ojca.Zresztą byłam sprytnie manipulowana we wrogości do niego przez moją mamę.Z biegiem lat poznając rózne barwy życia inaczej spojrzałam na moją mamę na ojca.Na powody ich rozejścia się.Tylko zbyt późno do tego doszłam,bo mój ojciec zmarł.Szkoda!Pewnie sporo trwając w swoim zacietrzewieniu sraciłam.
Wiem że wzięłam faceta z bagażem i właśnie dlatego że akceptuję ten bagaż chciałabym poprawić z chłopakiem relacje.I nie chodzi tu o wtrącanie się w jego wychowanie.Daleka jestem od tego.Tylko o zwykłą ,względnie
przynajmniej, zdrową atmosferę .
Agato dziękuję że zrozumiałaś to na czym mi zależy,że nie szukasz drugiego dna.Ewo,myślimy podobnie.Razi mnie brak tego dzeń dobry do widzenia to że siada w samochodzie z przodu a ja z tyłu na doczepkę.Razi mnie brak potulna uległość jego ojca na takie zachowanie,który w obawie że chłopak znowu odetnie się od niego pozwala na takie zachowanie.
Nie miałam zbyt wielu możliwości by nawiązać z chłopakiem kontakt.Wizyty jego są raczej krótkie.Trwają tak około dwóch godzin.Może nawet wymuszone w pewnym stopniu przez rodziców.Chłopak ma powierzoną przez matkę "misję' by pod nadzorem ojca odnowił kuchenne drzwiczki.Gdy przyjeżdżamy do domu oni ida do garażu a ja zazwyczaj szykuję coś do jedzenia,tyle że jemy tylko my.Mały zasiadł z nami do obiadu tylko raz,potem konsekwentnie już odmawiał.Dla wyjaśnienia z ojcem rozmawia.Właściwie już zaczęłam postępować tak jak mi radzisz.Nie zagaduję gdy przychodzi do domu.Nie nakłaniam by jadł itd,ale nie wiedziałam czy tak właśnie powinnam.Biłam się z myślami że może trzeba inaczej.w koncu to tylko dzieciak.
Jutro przyjeżdża na parę dni z całą bandą na tzw"strzelanki.Trzymaj za mnie kciuki,żeby nic złego się nie wydarzyło.
Pozdrawiam