Tadeusz Świderski

Tadeusz Świderski Dyrektor Sprzedaży
Specjalizowanej M2M

Temat: system kar i nagród dla dwulatka

Witam, czy ktoś może mi doradzić na temat kar (nagród) dla niespełna dwulatka??
Mam 20miesiecznego syna - i od około miesioąca zaczyna mnie i żonę "testować"(np. wyrzuci talerz z jedzeniem, nie chce się ubrać, coś specjalnie zepsuje). Jestem przeciwnikiem kar celesnych i krzyku nad maluchem..., ale...
W dodatku próba jakikolwiek "karnych jeżyków" itp. odbierana jest przez Mikiego ( Mikołaj jako mega dobra zabawa...Tadeusz Świderski edytował(a) ten post dnia 06.03.08 o godzinie 15:00

Temat: system kar i nagród dla dwulatka

Moim zdaniem dwulatek, nawet niespełna, nie rozumie , co to jest "karny jeżyk".
Jeśli chodzi o testowanie, to ja juz to przerabiam z 1,5 rocznym cwaniaczkiem. Nie jest łatwo, bo to niezły gagatek jest :)
Jeśli chodzi o nagrody, to chyba jest zdecydowanie prościej, każde wzmocnienie pozytywne jest mile widziane. U nas najczęściej jest to klaskanie i mówienie brawo, super, fanastycznie, dziękuję, głaskanie.
Natomiast kary - na wybuchy złości i płaczu bez powodu nie reagujemy. jeśli coś źle zrobi, to musi to naprawic, a więc np, pozbierać to, co porozrzucał. Często tez kiwamy mu palcem i mowimy "nu, nu, nu" czyli nie ładnie, i o dziwo, szybko załapał i na niektóre czynności sam juz pokazuje i mówi "nu", że tego nie wolno. Generalnie bardzo inteligentne mam dziecko ;), ktore w związku z tym perfidnie to wykorzystuje :)))

konto usunięte

Temat: system kar i nagród dla dwulatka

Ja mam dwa testujace nas szkraby: prawie 3,5 latka i 15 miesiecznego misia-urwisia. :)
Rzeczywiscie pochwaly wzmacniaja dobre zachowanie! Jesli chodzi o kary, takie dziecko rzeczywiscie nie rozumie co to sa usmiechniete buzki, czy smutne buzki, czy inne naklejki, zetony, etc. Jak zrobi cos zle musimy to zakomunkowac jakos, prawda? Nie musi to byc krzyk, ani klaps, ale nasz jezyk ciala i mowa musza wyrazac sprzeciw. Zatem ton glosu musi miec w sobie stanowczosc, nie mozemy sie usmiechac, bo to moze wprowadzic zamieszanie w glowie dziecka.... Moj mlodszy synek to wlasnie taki cwaniaczek.... zrobi cos zle, wie o tym i sie slodko usmiecha czlowiekowi w twarz i trudno w tedy byc srogim. Jednak jak sie konsekwentnie mowi 'nie', 'przestan', etc, patrzac mu powaznie w te oczka z iskierkami, to za ktoryms razem dziecko zrozumie, ze musi ustapic, a jak ustapi to WIELKA POCHWALA! :)
Ze starszym juz mamy argumenty w postaci nie ogladania ulubionego programu, czy zero deserku po obiadku, albo bye-bye dla ulubionej zabawki.... za zazwyczaj dziala!:)
Dorota G.

Dorota G. coaching, AC/DC,
szkolenia

Temat: system kar i nagród dla dwulatka

W przypadku Szymka (18 m-cy), sprawdza się (czasami) stanowczy ton i wzmacnianie pożądanych zachowań. Szkrabik sam doskonale wie, co się rodzicom podoba, a co nie: sam sobie bije brawo lub kręci głową. A testeowanie trzeba chyba po prostu przetrwać. Wskazane: konsekwencja i dużo cierpliwości.
Marta Borowy

Marta Borowy Pozyskiwanie dotacji
unijnych

Temat: system kar i nagród dla dwulatka

Moja kuzynka poleciła mi metodę, która super się sprawdza w przypadku mojej dwulatki.

Nakleiłam na lodówce dużą tabelkę z dziesięcioma polami. Za każdy czyn godny pochwały Mała dostaje zwierzątko (magnesy z Danonków) do tabelki (oczywiście można używać dowolnych magnesików). Jak jest niegrzeczna, jedno zwierzątko jest zabierane. Pól w tabelce jest aż dziesięć, żebym mogła częściej ją nagradzać, dawać nagrody za drobniejsze rzeczy - to działa motywująco na dziecko.

Kiedy cała tabelka zapełni się zwierzątkami, moja córeczka dostaje prezent. Nie musi to być nic wielkiego. Ostatnio np. od dłuższego czasu mamy fazę na książeczki z naklejkami. Radości nie ma wówczas końca!

Na początku Mała nie bardzo czaiła, o co chodzi, ale konsekwentnie po każdym dobrym i złym zachowaniu zaprowadzałam ją przed lodówkę i tłumaczyłam, co się będzie działo. Po jakimś czasie załapała i sama dopominała się zwierzątek, kiedy wydawało jej się, że zasłużyła. :)

W ten sposób nauczyła się np. siusiać na nocnik oraz ładnie przyjmowała leki, kiedy była chora.

Polecam!

konto usunięte

Temat: system kar i nagród dla dwulatka

Bardzo dobry pomysł Marto. Na pewno skorzystam. Jednocześnie witam wszystkich w grupie jako żółtodziób. Mam dwóch synów, 2,5 letniego Edka i 2 miesięcznego Adama :-). Pozdrawiam.
Monika S.

Monika S. PM, Firma
Farmaceutyczna

Temat: system kar i nagród dla dwulatka

Cześć.Jestem mamą 3 i pół.letniego Stasia.Musze przyznać,ze system kar i nagród jest skuteczny pod warunkiem,ze dziecko wcześniej jest poinformowane co jest dobre,dopuszczalne lub absolutnie zabronione.No i najważniejsze-konsekwencja....Niestety sama wychowuję Stasia i moje trudy w konsekwentnym reagowaniu na zachowanie mojego dziecka,,biorą w łeb,,kiedy Staś jest u swojego taty i babci.Chęć taty i babci do zrekompensowania swojej codziennej nieobecności w życiu Stasia powodują totalne rozprężenie i moje dziecko po powrocie z takich odwiedzin po prostu wchodzi mi na głowę!!Chęć dojścia z mężem do porozumienia w tej kwestii jest zdana na całkowita porażkę -ponieważ mój były mąż potrafi skrytykować moje metody w obecności dziecka co Staś z dużym sprytem wykorzystuje.Nawet dzisiaj przy próbie wyjasnienia Stasiowi dlaczego mu na pewną zabawę nie pozwalam skrytykowana przez tatusia dowiedziałam się od mojego małego syna ,że mnie nie lubi po czym rzucił sie tacie na szyję.Nie ukrywam,że są to dla mnie sytuacje trudne i bardzo przykre...Nie chcę tracić miłości i autorytetu w oczach synka ale boję się,że kiedyś tak może się stać.Z drugiej strony absolutnie nie chcę ograniczać kontaktów dziecka z ojcem...Może Ktoś z Was miał-ma-taki problem?Jak sobie radzić ,jak wytłumaczyć ojcu,że jego postawa powinna się zmienić
Renata Łęcka

Renata Łęcka trener rozwoju
osobistego, trener
zdrowia

Temat: system kar i nagród dla dwulatka

Zacytuję artykuł mojej koleżanki- Agnieszki Stein w nadziei ,że w innym świetle zobaczycie swoje maluchy i ich zachowanie, odetchniecie z ulgą ( ja przynajmniej takową ulgę czułam czytając ten tekst). Pozdrawiam

"O pożytkach płynących z niekonsekwencji"

W wielu artykułach, książkach i poradnikach skierowanych do rodziców można przeczytać, że w wychowaniu dzieci najważniejsza jest konsekwencja. Dojrzałam chyba więc do tego, żeby temu mitowi stanowczo zaprzeczyć.

Konsekwencja dobra jest w tresowaniu dzikich zwierząt.

W bliskich miłości relacjach z własnymi dziećmi często dużo zdrowsza i bardziej pedagogiczna okazuje się być niekonsekwencja.

Dlaczego więc tak dużo się o tej nieszczęsnej konsekwencji mówi i pisze? Bo to bardzo proste. Poglądy żywcem wzięte z teorii warunkowania i odruchów królują po dziś dzień w popularnej psychologii, choć już od dawna nie są w tej formie aktualne.

A także chyba dlatego, że ze wszystkich porad wychowawczych stosowanie się do zalecenia konsekwencji okazuje się dla rodziców najtrudniejsze. Łatwo więc wpędzać ich w rodzicielskie poczucie winy mówiąc im po prostu: widać nie byliście konsekwentni.

Założę się, o co chcecie, że każdego rodzica da się tym chwytem pokonać.

A dlaczego rodzice nigdy nie są do końca konsekwentni?

Pewnie dlatego, że konsekwencja jest bardzo nienaturalna. A także dlatego, że ma ona bardzo niewiele wspólnego z szanowaniem dziecka jako odrębnej istoty ludzkiej.

Tymczasem wyznawcy konsekwencji twierdzą, że z jej pomocą można osiągnąć każdy zamierzony efekt. A jeśli się nie daje? Widać dziecko się buntuje, sprawdza, testuje. Jednym słowem trzeba być konsekwentnym dalej. A jeśli to dziecko jest za małe? Jeśli nie rozumie czego od niego oczekujemy? Jeśli poddając się naszemu wychowaniu jednocześnie musi rezygnować z jakiejś ważnej dla niego potrzeby? Dla wyznawców konsekwencji i tresury nie ma to najmniejszego znaczenia.

Ale dla nas, jako kochających rodziców, powinno. Ponieważ nasza niekonsekwencja bardzo rzadko jest objawem naszej niewydolności wychowawczej. Dużo częściej związana jest z naszą bardzo trafną intuicją, że droga, którą idziemy prowadzi nas na manowce. Że nie jest ona dobra dla dziecka, że mu nie służy. Oraz, że we wspólnym życiu warto uwzględniać nie tylko własne plany, cele i potrzeby ale także plany, cele i potrzeby dziecka.

Tak naprawdę rodzicielstwo jest w dużym stopniu sztuką popełniania błędów i wyciągania z tych błędów wniosków. Oczywiście jest też sztuką przyznawania się do tych błędów. Mówienia: przepraszam, nie zrozumiałem, o co ci chodziło, za szybko zareagowałam, to było niepotrzebne.

A jak zrobić coś takiego będąc zawsze konsekwentnym?

Wiara w dobro i mądrość dziecka wymaga od nas tego, abyśmy (kiedy już damy znać dziecku, co nam się podoba a co nie) robili krok do tyłu i umożliwiali mu dokonanie wyboru.

Zaufanie do dziecka to wiara w to, że nie tylko my pragniemy dla niego jak najlepiej. Także dziecko chce tak jak potrafi współdziałać z nami, pomagać nam i spełniać nasze prośby. Dajmy mu szansę na to. I dajmy mu szansę podjęcia dobrej decyzji.

Nawet jeśli dziecko czasem powie nie. Nawet jeśli zrobi po swojemu. Będziemy mieli świadomość, że kiedy już współpracuje z nami robi to z własnej nieprzymuszonej woli. Rozumie co robi. I że zrobiłoby to samo kiedy nikt nie patrzy i nie pilnuje. Że nasze zasady stały się jego zasadami.

Czy nie o to właśnie nam wszystkim chodzi?

Własna niekonsekwencja jest dla rodzica ważnym sygnałem, żeby zastanowić się: Czy ja naprawdę wierzę w to, jak wychowuję moje dzieci? Czy widzę w tym sens? Czy dobrze się z tym czuję? Czy mi to pasuje?

Jeśli odpowiedź na te wszystkie pytania brzmi NIE , warto, zamiast starać się za wszelką cenę być konsekwentnym, szukać dalej.

Gdzie jeszcze przydaje się niekonsekwencja?

Wtedy, kiedy nasze dziecko styka się z różnorodnym światem. Z różnymi ludźmi, poglądami, zasadami. Wtedy ma wspaniałą szansę budowania swojego świata i swojej tożsamości w oparciu o wiele modeli i wzorów .

Nie ma żadnej potrzeby, żeby wszyscy mający kontakt z dzieckiem dorośli mieli identyczny sposób bycia, identyczne poglądy i upodobania. Naszemu dziecku nic się nie stanie, jeśli u babci będzie mogło siedzieć na krześle, które samo sobie wybierze, a u nas nie. To część realnego świata. Bardzo ważna lekcja – ludzie są różni. Nie okradajmy z tego bogactwa naszego dziecka w imię kultu konsekwencji.

Nawet, jeśli mama i tata mają różne sposoby opieki, na różne rzeczy pozwalają, mają różne przekonania to także, najczęściej jest wzbogacające dla dziecka. Jeśli bardziej oczekujemy współpracy niż posłuszeństwa dajemy dziecku wspaniały kapitał na przyszłość. Szansę bycia dojrzałym, samodzielnym, szanującym innych człowiekiem. Szansę na bycie naprawdę sobą.

Jak to możliwe? Powiedzą na pewno niektórzy. Tak mieszać dziecku w głowie!

A jeśli mama i tata mają na jakąś sprawę inne zdanie to co mają zrobić? Najczęściej w rodzinach, które stawiają na konsekwencję jedno z rodziców musi ustąpić. I najczęściej niestety jest to tata.

Dziecko, które doskonale widzi, co się święci otrzymuje bardzo niefajny komunikat, że na świecie nie możliwe jest pełne szacunku współdziałanie z osobami o innych poglądach. Że nie można się dogadać. Że zawsze ktoś wygrywa a drugi musi ustąpić. I że faceci nie powinni zajmować się dziećmi.

A tymczasem naprawdę nic się nie stanie jeśli w relacjach z tatą i mamą obowiązują trochę inne zasady. Nie stanie się nic, o ile także rodzice potrafią te swoje odmienne zwyczaje nawzajem szanować i nie krytykować się nieustannie w obecności dzieci. O ile częściej niż polecenia i rozkazy wykorzystują w swoich relacjach z dziećmi prośby i propozycje.

Niekonsekwencja ważna jest z jeszcze innego powodu.

Dzieci są różne, to każdy wie. Ale także to samo dziecko co dzień jest w innej sytuacji. Jednego dnia jest wesołe, innego smutne. Czasem jest silne i wypoczęte a czasem zmęczone. Także rodzic nie jest codziennie taki sam. Czasem jest w lepszej formie czasem czuje się źle.

Realizując zalecenie konsekwencji dochodzimy do absurdu. Oto bowiem nie dostosowujemy naszych zachowań do codziennie zmieniającej się sytuacji i do naszych potrzeb, a tylko do… no właśnie czego? Regulaminu?

Bardzo jestem wdzięczna pewnej mamie, która opowiedziała mi piękną historię ku przestrodze konsekwentnym rodzicom.

Otóż kiedyś wracała z tatą z przedszkola i bardzo prosiła go, żeby poniósł ją na rękach. Tata odpowiedział oczywiście, że to wykluczone, bo dziewczynka jest już duża i może iść sama. No i doszli do domu, przodem szedł tata a za nim snuła się bardzo zmęczona córka.

Następnego dnia dziewczynka trafiła do szpitala, bo okazało się, że jej zmęczenie było pierwszym objawem poważnej choroby.

Po wielu latach, kiedy ta dorosła już dziewczynka opowiadała mi tą historię ta pani doskonale pamiętała, jak przykro było jej, że tata nie potraktował jej poważnie, gdy była taka słaba, bo cenniejsza była dla niego konsekwencja.

Nie bójmy się więc dostosowywać zasad obowiązujących w naszych relacjach do zmieniającej się co dzień sytuacji. Jednego dnia można sobie pozwolić na więcej, dać sobie prawo do luzu a innego dnia po prostu nie ma takiej możliwości.

Wbrew pozorom dzieci zamiast wykorzystywać naszą niekonsekwencję przeciwko nam będą doceniać to, że staramy się dbać o ich potrzeby i jakość wzajemnych relacji.

Na koniec trochę w obronie konsekwencji.

Bardzo się przydaje wtedy, kiedy dbamy o bezpieczeństwo naszych dzieci.

Dobrze też, jeśli dajemy naszym dzieciom szansę poznawać konsekwencje ich własnych zachowań i wyborów.

A z pewnością jest też obowiązkowa kiedy obiecujemy coś dzieciom. Ale wtedy jest na nią kilka dużo milszych określeń takich jak: mówienie prawdy i dotrzymywanie słowa.
Agnieszka Stein
Monika J.

Monika J. Technik masażysta

Temat: system kar i nagród dla dwulatka

Ja również mam dwiletniego łobuziaka, tak łobuziaka ma bardzo zadziorny charakter w przeciwieństwie do do swojego brata. Niestety nie jestem ideałem i nie raz zdarzy mi się krzyknąć na malucha, który od jakiegoś czasu reaguje na to i stara się naprawić to co zbroił czy też posłuchać tego co do niego mówię.
Gdy nabroi dość mocno czyli zbije brata czy też inne dziecko (co ostatnio mu się spodobało) stawiam go do kąta, na początku tej metody Mały śmiał się mi w twarz i tańczył próbując mnie rozśmieszyć i zazwyczaj mu się to udawało jednak nie ustępowałam i musiał w tym kącie stać te dwie czasem trzy minuty. Tezaz gdy zagroże że pójdzie do kąta to już zastanawia się czy opłaca mu się coś zbroić. Oczywiście nie jest tak że zawsze go karze są oczywiście nagrody pochwały i inne fajne rzeczy. Myślę że każde dziecko jest inne i inna metoda się sprawdza. Na mojego starszego syna który teraz ma 8 lat działało zawsze liczenie do trzech i nigdy nie chciał wiedzieć co będzie jak doliczę więc stawał się grzeczny, tylko że on z natury jest bardzo spokojny.

pozdrawiam
Katarzyna S.

Katarzyna S. psycholog, interwent
kryzysowy

Temat: system kar i nagród dla dwulatka

A dlaczego by nie zaakceptować tego "testowania" jak to niektórzy nazywają jako zjawiska zupełnie naturalnego w rozwoju dziecka?
Czy to taka tragedia, że talerz wylądował na podłodze albo ze dziecko nie chce by wciskać je w rajstopki?
Może warto po prostu wytłumaczyć dziecku czego robić nie powinno (jeśli rzeczywiście nie powinno) albo co jest w danym momencie niezbędne i dlaczego?
Czemu zaraz musztra? Lubicie musztrę?
Ja nie i czuję wobec niej naturalny sprzeciw.

Pozdrawiam,
Mama półtorarocznej Wiktorii

konto usunięte

Temat: system kar i nagród dla dwulatka

W temacie kar i nagród (i dlaczego to nie jest najlepsza metoda wychowawcza) polecam artykuł Agnieszki Stein: http://dziecisawazne.pl/warunkowe-rodzicielstwo-nagrod...

konto usunięte

Temat: system kar i nagród dla dwulatka

Artykuł ciekawy. Uważam, ze w przypadku 2,3,4 latków system kar i nagród sprawdza się najlepiej ponieważ maluchy nie myśla jeszcze w sposób tak abstrakcyjny jak starsze dzieciaki

Następna dyskusja:

Szukam miejsca na urodziny ...




Wyślij zaproszenie do