konto usunięte

Temat: Uśpiłam psa. Jak żyć?

Dzisiaj mija rok i nadal cholernie za nim tęsknię:(.

Temat: Uśpiłam psa. Jak żyć?

Wiem. Jestem z Tobą!
Od uśpienia mojego psa (i założenia tego wątku) minęło już prawie 2,5 roku, a też tęsknię za moim Kubą i myślę o nim codziennie. I tak już pewnie będzie zawsze, zaakceptowałam to. Od ponad dwóch lat mam zaadoptowaną Mię (obecnie lat 7) i kocham ją miłością wielką, jest moją córeczką. Nie zmienia to moich uczuć do Kuby, Mia nie jest żadnym "zamiennikiem", erzacem, ale na pewno dzięki niej ból stał się trochę mniejszy, po prostu znośny.
Trzymaj się Jola!

konto usunięte

Temat: Uśpiłam psa. Jak żyć?


Obrazek
Marzena Konecka

Marzena Konecka Specjalista w
procesie
dostarczania usług w
technologii FTTH

Temat: Uśpiłam psa. Jak żyć?

Witam,
Miałam starszą sunie mieszańca, średniego wzrostu(wzrost spaniela) 13 lat i 9 miesięcy. To była nadzwyczaj żywotna psina. Mieszkamy koło lasu i kiedyś na spacerze jak miała może 5, 6 lat, ukąsiła ją żmija zygzakowata(mala żmija, ukąszenie jednym zębem w nos), suczka bardzo spuchła w przeciągu godziny. Zaraz zadzwoniłam do weta ale okazało się, że w naszym mieście nie ma na tyle surowicy, żeby podać psu, trzymano na wypadek ratowania ludzi. Szybko z mężem zabraliśmy psa do najbliższej lecznicy(nie mamy samochodu) i podano jej zastrzyki przeciwwstrząsowe. Najbliższa noc miała zadecydować czy pies przeżyje. Żeby ratować naszą psinkę daliśmy ostatnie pieniądze jakie mieliśmy na życie. Rano pies czuł się dużo lepiej, pojechaliśmy do lecznicy i okazało się, że warto było wydać ostatnią kasę na ratunek. Przez wiele lat suczka miała się świetnie. Ze względu na ciąże urojone musieliśmy wysterylizować sunię, żeby nie doszło do raka sutka. Po sterylizacji znów szybko doszła do siebie. Po dwóch latach zauważyliśmy małego guza na brzuchu psa, pojechaliśmy do weterynarza i diagnoza niestety- rak sutka, potem ustalenie terminu operacji. Po operacji wyszła z gabinetu jak po drobnym zabiegu, wręcz wybiegła zadowolona. Jakiś czas było ok. Po dwóch latach zauważyliśmy kolejnego guza, ale inny wet powiedział, żeby nie ruszać. Guz szybko zaczął się powiększać no to kolejna operacja, znów udana ale psina nie była już tak silna po zabiegu jak poprzednio, mimo to jak zwykle szybko doszła do siebie. Po miesiącu nagle zaczęła wymiotować i załatwiać się krwią. Okropny widok i zapach. Pomyśleliśmy, że tym razem to już koniec. Była to akurat sobota wieczór, mąż zadzwonił jeszcze do weta i ten powiedział, że jeśli mamy jakikolwiek antybiotyk w domu to żeby jej podać. Szczęście, że akurat mąż był chory i mieliśmy antybiotyk. Po konsultacji z wetem podaliśmy jej zaleconą dawkę, rano pies był zdrowy.
Minęło parę lat, nasza sunia zaczęła pić dużo więcej wody niż zwykle, myśleliśmy, że to przez upały, ale upały minęły a pragnienie pozostało. Niedługo potem pazerna sunia weszła po taborecie na stół w kuchni i zjadła, odłożonego do obrania, korpusa z kurczaka. W nocy zaczęła dławiąco kasłać, potem ciągle wymiotowała i nie chciała jeść. Zaczął powiększać się brzuch. Znów jazda do lecznicy. Okazało się, że ma wodobrzusze i coś z sercem. Po badaniu krwi dostała leki nasercowe i moczopędne. Woda zeszła w całości i serce cudownie ozdrowiało ale psina mimo apetytu zrobiła się bardzo chuda. Nadal dożo piła. Mówiłam weterynarzowi o tym dużym pragnieniu więc zbadał cukier, badanie wykluczyło cukrzycę i problem picia pozostał. Nie zrobiono badania co do nerek, wet uparł się leczyć serce, które ozdrowiało. Mijały kolejne miesiące a pies nie przybierał na wadze, wciąż dużo piła i coraz więcej sikała. Zaczęła się odwadniać, nos miała ciągle suchy. W końcu co wypiła to wysikała. Zaczęło się sikanie w domu bez żadnego sygnału(nigdy nie załatwiała się w domu), potem jak się budziła to sikała na posłanie i kładła się na tym. Zdjęliśmy dywany w mieszkaniu, cały czas zmywaliśmy po niej, praliśmy posłanie, żeby miała czysto i sucho, trwało to parę miesięcy. Zaczęły jej puchnąć wszystkie stawy w łapach, z oczu wydobywała się galaretowata wydzielina, nos ciągle był suchy i zatykał się, kiedy coś gryzła oczy jakby jej się zapadały do środka, widok był żałosny. Raz chodziła żywsza, raz ze zwieszonym łebkiem i tak na zmianę. Mieliśmy nadzieję, że sama odejdzie, jednak tak się nie stało:( taka wychudzona i te łapy spuchnięte. Zawieźliśmy ją do lecznicy, wet powiedział że może wykonać jeszcze badania ale w takim stanie nie daje dużych szans, mówiłam mu, że pies je i pije normalnie. Weterynarz pospieszał nas z decyzją wyboru, robimy badanie czy usypiamy. Z powodu trudnej sytuacji finansowej w jakiej się obecnie znajdujemy, baliśmy się, że nie podołamy. Trudno było, bardzo trudno, jednak pod presją pośpiechu lekarza podjęliśmy decyzję o uśpieniu. Odeszła w nadzwyczaj spokojny sposób, nie bała się, nie wyrywała, działo się to szybko. Pewnie myślała, że znów jej pomożemy. Ze względu na siłę jaką zawsze miał nasz pies w sobie weterynarz podał dodatkową dawkę środka usypiającego, żebyśmy mieli pewność, że na pewno odeszła. W gabinecie nie czuliśmy się się tak źle ale kiedy wróciliśmy do domu to zaczął się koszmar i wyrzuty sumienia. Myślałam, że kiedy ją pochowamy ból minie. Na chwilę może tak, ale kiedy wróciliśmy do domu wszystko powróciło. żałujemy, że nie zadecydowaliśmy się na te badania, nawet jeśli wyszły by złe tego się już nie dowiemy, mielibyśmy poczucie, że zrobiliśmy już wszystko co było można jeszcze zrobić, a tak wcale nie czujemy, że jej ulżyliśmy, choć każdy tak mówi kto ją ostatnio widział, czujemy jakbyśmy się jej pozbyli.
Nie wiem czy każdy kto uśpił psa odczuwa to samo, czy to my sobie wkręcamy, że trzeba było dać jej jeszcze jedną szansę, może nawet zmienić weta, który jakby nie słuchał, czy nie wyciągał wniosków z mojego wywiadu o dolegliwościach psa, może zamiast serca powinno się leczyć nerki. Teraz nie ma już odwrotu.
Taka była historia z życia naszej suczki, miała 13 lat i 9 miesięcy.
Moja rada dla właścicieli czworonogów, którzy będą musieli dokonać wyboru, jeśli wasz zwierzak nie wykazuje jeszcze oznak cierpienia, dajcie mu jeszcze szanse i otoczcie miłością, jeśli jednak wiecie, że zacznie cierpieć to wtedy mu tego oszczędźcie.
To już czwarty dzień a ból i wyrzuty wciąż taki same.
PozdrawiamTen post został edytowany przez Autora dnia 02.08.14 o godzinie 15:11
Marzena Konecka

Marzena Konecka Specjalista w
procesie
dostarczania usług w
technologii FTTH

Temat: Uśpiłam psa. Jak żyć?

Witam ponownie,
wczoraj minął tydzień od odejścia naszej suni. Ból nadal jest, najgorsza ta pustka po powrocie w domu.
Opiszę jeszcze historię podczas pochówku mojej suni.
Kiedy mąż kończył kopać dół, oboje usłyszeliśmy wyraźnie blisko nas biegnącego psa, a raczej dzwoniący łańcuszek czy coś przy psiej obroży, znieruchomieliśmy, ponieważ ktoś mógł doczepić się do zakopywania psa lub Bóg wie co jeszcze pomysleć. Kiedy się rozglądaliśmy żadnego człowieka ani psa nie zobaczyliśmy. Dodam, że za życia nasza psinka nosiła kolczatkę bo była wyrywna. Co by wam na myśl przyszło w takiej chwili?
Pozdrawiam.
Agnieszka K.

Agnieszka K. Być może dla świata
jesteś tylko
człowiekiem ale dla
niek...

Temat: Uśpiłam psa. Jak żyć?

Marzena K.:
Witam ponownie,
wczoraj minął tydzień od odejścia naszej suni. Ból nadal jest, najgorsza ta pustka po powrocie w domu.
Opiszę jeszcze historię podczas pochówku mojej suni.
Kiedy mąż kończył kopać dół, oboje usłyszeliśmy wyraźnie blisko nas biegnącego psa, a raczej dzwoniący łańcuszek czy coś przy psiej obroży, znieruchomieliśmy, ponieważ ktoś mógł doczepić się do zakopywania psa lub Bóg wie co jeszcze pomysleć. Kiedy się rozglądaliśmy żadnego człowieka ani psa nie zobaczyliśmy. Dodam, że za życia nasza psinka nosiła kolczatkę bo była wyrywna. Co by wam na myśl przyszło w takiej chwili?
Pozdrawiam.
Droga Marzeno przeżywałam śmierć każdego mojego Psa ,bo każdy z nich był obecny w innym momencie mojego życia.
I zawsze myślę że gdy ukochany pies odchodzi to robi miejsce dla jakiegoś bezdomniaka jakby chciał powiedzieć spędziłem z Tobą dobre chwilę,byłem kochany ,nie bity,zabierany na długie spacery,uczyłem się tego czego zechciałaś mnie nauczyć,kochałem cię tak jak pies potrafi kochać swojego człowieka a teraz odchodzę abyś mogła podzielić się tym samym z kimś kto nigdy tego nie zaznał..
I wiesz tak sobie myślę że pies wie kiedy odejść i tylko od nas zależy co z tym zrobimy i jak wykorzystamy to czego On nas nauczył.
W schroniskach,w fundacjach jest tyle bezdomnych psów po przejściach i takich które całe swe życie spędziły za kratami bo nikt nie dał im szansy..
I tylko moja rada nie porównuj nigdy psów do tego którego straciłaś.
Każdy jest inny i każdy niepowtarzalny i każdy może podarować Ci coś bezcennego,pytanie tylko na ile jesteś na to gotowa.
I wiesz szkoda czasu na smutek twój pies na pewno by tego nie chciał tylko zamerdałby ogonem że jego dobra Pani nie smuci się tylko działa i daje radość innemu czworonogowi...pomyśl o tym :)

konto usunięte

Temat: Uśpiłam psa. Jak żyć?

Marzena K.:
Witam ponownie,
wczoraj minął tydzień od odejścia naszej suni. Ból nadal jest, najgorsza ta pustka po powrocie w domu.
Opiszę jeszcze historię podczas pochówku mojej suni.
Kiedy mąż kończył kopać dół, oboje usłyszeliśmy wyraźnie blisko nas biegnącego psa, a raczej dzwoniący łańcuszek czy coś przy psiej obroży, znieruchomieliśmy, ponieważ ktoś mógł doczepić się do zakopywania psa lub Bóg wie co jeszcze pomysleć. Kiedy się rozglądaliśmy żadnego człowieka ani psa nie zobaczyliśmy. Dodam, że za życia nasza psinka nosiła kolczatkę bo była wyrywna. Co by wam na myśl przyszło w takiej chwili?
Nic. Dźwięk się niesie, mógł płynąć z dalszej odległości.
Pozdrawiam.
Marzena Konecka

Marzena Konecka Specjalista w
procesie
dostarczania usług w
technologii FTTH

Temat: Uśpiłam psa. Jak żyć?

Jest troszkę lżej.
Dziękuję za wypowiedzi.
PozdrawiamTen post został edytowany przez Autora dnia 08.08.14 o godzinie 16:25
Marzena Konecka

Marzena Konecka Specjalista w
procesie
dostarczania usług w
technologii FTTH

Temat: Uśpiłam psa. Jak żyć?

Karolina Ł.:
Marzena K.:
Witam ponownie,
wczoraj minął tydzień od odejścia naszej suni. Ból nadal jest, najgorsza ta pustka po powrocie w domu.
Opiszę jeszcze historię podczas pochówku mojej suni.
Kiedy mąż kończył kopać dół, oboje usłyszeliśmy wyraźnie blisko nas biegnącego psa, a raczej dzwoniący łańcuszek czy coś przy psiej obroży, znieruchomieliśmy, ponieważ ktoś mógł doczepić się do zakopywania psa lub Bóg wie co jeszcze pomysleć. Kiedy się rozglądaliśmy żadnego człowieka ani psa nie zobaczyliśmy. Dodam, że za życia nasza psinka nosiła kolczatkę bo była wyrywna. Co by wam na myśl przyszło w takiej chwili?
Nic. Dźwięk się niesie, mógł płynąć z dalszej odległości.
Pozdrawiam.
Witam,
Co do dźwięku to słyszeliśmy go na ścieżce tuż obok nas i pewnie jest na to jakieś racjonale wytłumaczenie, tylko tak fajnie wierzyć, że to może nasza sunia biegała jak zawsze kiedy jeszcze była zdrowa. To nie było głęboko w lesie więc echo tak nie niesie.
Jest już lepiej na tyle, że od trzech dni nie płakałam.
Pozdrawiam
Marzena Konecka

Marzena Konecka Specjalista w
procesie
dostarczania usług w
technologii FTTH

Temat: Uśpiłam psa. Jak żyć?

Agnieszka K.:
Marzena K.:
Witam ponownie,
wczoraj minął tydzień od odejścia naszej suni. Ból nadal jest, najgorsza ta pustka po powrocie w domu.
Opiszę jeszcze historię podczas pochówku mojej suni.
Kiedy mąż kończył kopać dół, oboje usłyszeliśmy wyraźnie blisko nas biegnącego psa, a raczej dzwoniący łańcuszek czy coś przy psiej obroży, znieruchomieliśmy, ponieważ ktoś mógł doczepić się do zakopywania psa lub Bóg wie co jeszcze pomysleć. Kiedy się rozglądaliśmy żadnego człowieka ani psa nie zobaczyliśmy. Dodam, że za życia nasza psinka nosiła kolczatkę bo była wyrywna. Co by wam na myśl przyszło w takiej chwili?
Pozdrawiam.
Droga Marzeno przeżywałam śmierć każdego mojego Psa ,bo każdy z nich był obecny w innym momencie mojego życia.
I zawsze myślę że gdy ukochany pies odchodzi to robi miejsce dla jakiegoś bezdomniaka jakby chciał powiedzieć spędziłem z Tobą dobre chwilę,byłem kochany ,nie bity,zabierany na długie spacery,uczyłem się tego czego zechciałaś mnie nauczyć,kochałem cię tak jak pies potrafi kochać swojego człowieka a teraz odchodzę abyś mogła podzielić się tym samym z kimś kto nigdy tego nie zaznał..
I wiesz tak sobie myślę że pies wie kiedy odejść i tylko od nas zależy co z tym zrobimy i jak wykorzystamy to czego On nas nauczył.
W schroniskach,w fundacjach jest tyle bezdomnych psów po przejściach i takich które całe swe życie spędziły za kratami bo nikt nie dał im szansy..
I tylko moja rada nie porównuj nigdy psów do tego którego straciłaś.
Każdy jest inny i każdy niepowtarzalny i każdy może podarować Ci coś bezcennego,pytanie tylko na ile jesteś na to gotowa.
I wiesz szkoda czasu na smutek twój pies na pewno by tego nie chciał tylko zamerdałby ogonem że jego dobra Pani nie smuci się tylko działa i daje radość innemu czworonogowi...pomyśl o tym :)

Witam,
Ta sunia była moim już nawet nie wiem, którym psem z kolei, każdy z nich był mieszańcem. Całe moje dzieciństwo było związane z psami i bardzo je kocham. Doskonale wiem, że nie każdy psiak ma inny charakter i dlatego o porównywaniu jednego do drugiego nie ma mowy.
Zanim przygarnęłam suczkę(nikt jej nie chciał mimo, że była szczeniakiem, miała być uśpiona), o której tu pisałam byliśmy z mężem i córką w schronisku w celu adopcji pieska, ale wyszłam z płaczem, ponieważ chciałabym zabrać je wszystkie. Nie potrafiłam zabrać jednego i zostawić pozostałe. Sprawiały wrażenie jakby każdy z nich prosił weź mnie, mnie też weź.Taka dziwna jestem...
Zobaczymy co dalej, czas pokaże.
Dziękuję i pozdrawiamTen post został edytowany przez Autora dnia 08.08.14 o godzinie 16:30
Angelika Nowak

Angelika Nowak Asystentka Zarządcy,
Zarządzanie i
Administrowanie
Nieruc...

Temat: Uśpiłam psa. Jak żyć?

Kochani, ja od dwóch dni przeżywam jedno wielkie rozdarcie. W sobotę podjęłam decyzję o uśpieniu prawie 10 letniego psa. Dalej nie wiem, czy postąpiłam dobrze, ale patrzenie w jego oczy z błagalnym pomóż mi było nie do zniesienia. Przepraszam za szczegóły w opisie choroby, ale pisząc powoli układam sobie wszystko w głowie.

Kilka miesięcy temu coś zaczęło z psem się dziać. Zaczął bardzo dużo pić i przez to dość intensywnie oddawał mocz. Nie jak zwykłe psy podnosząc nogę, tylko jak suka, przysiadał i sikał i sikał...pił bardzo dużo, w dzień i w nocy, zaczął prosić się o wyjście na siusiu po dwa razy w nocy, wracał i dalej pił. Kiedyś "kupkę" robił w ogrodzie, a ostatnio gdzie popadnie. Wizyta u weterynarza skończyła się na podawaniu mu tabletek "na to" i podobno miał problem z wątrobą, na co także otrzymał tabletki (wyszło z badania krwi). Niestety nie dało to żadnego rezultatu. Zmieniliśmy weterynarza. Powtórne badania krwi i moczu nie wykazały żadnych nieprawidłowości. Weterynarz powiedział, że pies może pić z bólu. Po podaniu odpowiednich tabletek pies dalej dużo pił, ale ograniczył nocne spacery. Zaczęliśmy podawać psu Opokan. 7 dni podawania, kilka dni przerwy...gdy Opokan odstawiałam, pies wracał do picia wody a czasami pił jej więcej nawet podczas jego podawania. Po jakimś czasie zauważyłam, że ma bardzo spuchniętą prawą łapę w okolicy uda. Wielka bania. Pojechaliśmy do weterynarza, który zrobił usg, jednak żadnych zmian nie wykazało, prócz przeźroczystego płynu. Opuchnięta noga nie sprawiała mu bólu, więc pies dostał tabletki na zredukowanie opuchlizny. Jednak ta nie zeszła. Nie bolała go, więc nie chcieliśmy jej ruszać. Jakiś miesiąc temu zawieźliśmy psa nocą do weterynarza z 40 stopniową gorączką i "gulą" na brzuchu, z której sączyła się krew z ropą. Miejsce to było tak gorące, że lekarza parzyło w rękę. Otrzymał pies zastrzyki i antybiotyki. Gorączka ustąpiła, tydzień później z rany weterynarz "wycisnął" wielką ilość ropy z krwią. Dalej pies otrzymywał antybiotyki. W miejscu guli na brzuchu pojawiła się martwica, która potem dość ładnie zaczęła się goić. Jednak pies nie był już tym samym psem. Przyjmował co prawda pokarmy, a nawet miał apetyt (podobno był spowodowany antybiotykami), ale jego życie sprowadzało się do picia, sikania i leżenia. Nie reagował już na swoją ulubioną kolczatkę, która kojarzyła mu się ze spacerami, nie spał na swojej ulubionej kanapie, wolał leżeć na podłodze, dziwnie dyszał, był osowiały, jego wzrok był straszny, czerwone, smutne przekrwione oczy, które tylko omiatały osoby, które przechodzą bez cienia reakcji. Dwa ostatnie dni był na sterydach, jednak nie było poprawy. Jak wracałam w piątek z pracy, widziałam że się cieszy, ale w domu znalazł zaraz miejsce do leżenia i zasnął. Mam wrażenie, że uciekał w sen od choroby, że musiało go bardzo boleć, najprawdopodobniej stawy, bo cały czas lizał łapy. Kiedyś chętnie wskakiwał do samochodu, a potem już nie miał siły. Gdy przyjechał weterynarz w sobotę zbadać go, by dać mu jeszcze szanse i może spróbować leczyć, pies podszedł, położył się przed nim, jakby chciał zakomunikować by wreszcie przynieść mu ulgę.
Podjęłam tę trudną decyzje. Byłam z nim do końca, głaskałam po głowie, gdy zasypiał, potem pocałowałam w mordkę gdy już odszedł. Zapakowaliśmy go w pled, na którym zawsze spał i zakopałam w ogrodzie. Włożyłam mu misia, grzebyk, którym go czesałam, czekoladkę i karmę...spoczął główką do góry, tak jak zawsze uwielbiał spać....opuścił swoje ziemskie niedoskonałe ciało i teraz biega gdzieś w swoim psim raju...

Dalej gryzę się z faktem, czy decyzja nie była za wcześnie, jednak weterynarz i rodzina widzieli, jak pies się zachowuje, jak najprawdopodobniej cierpi, widziałam w tych jego oczach ten brak chęci do życia...nie chciałam by dłużej cierpiał....mogę teraz gdybać, ale pocieszam się tym, że dałam mu 10 lat fajnego życia biorąc go ze schroniska, był kochany i rozpieszczany...
Potraktowałam ten post jak swego rodzaju oczyszczenie, nie potrafiłam dać sobie rady z emocjami, tego wszystkiego jakoś poukładać....biorę tabletki na uspokojenie, bo dzięki nim jakoś funkcjonuje... wiadomo, nikt nie powie mi, że zrobiłam dobrze poddając go eutanazji, bo czasami nie wiadomo kiedy jest ten moment, ale wiem, że odszedł spokojnie, po prostu zasnął i już nie czuje bólu ani pragnienia....teraz zostałam tylko ja i muszę sobie to jakoś poukładać...

Temat: Uśpiłam psa. Jak żyć?

Jestem z Tobą!
Na pewno postąpiłaś słusznie, ale rozumiem Twój smutek i żal. Trzymaj się!

Temat: Uśpiłam psa. Jak żyć?

Współczuje :(
Uroniłem łezkę Ten post został edytowany przez Autora dnia 01.12.14 o godzinie 12:07
Angelika Nowak

Angelika Nowak Asystentka Zarządcy,
Zarządzanie i
Administrowanie
Nieruc...

Temat: Uśpiłam psa. Jak żyć?

Dziękuję....minął ponad tydzień od uśpienia, codziennie sobie popłakuję, gdy tylko mi się przypomni. Staram się coś robić, aby nie myśleć...ale tęsknota jest ogromna i to poczucie winy....
Hanna Wójcik

Hanna Wójcik Ekspert ds
windykacji

Temat: Uśpiłam psa. Jak żyć?

Angelika N.:
Dziękuję....minął ponad tydzień od uśpienia, codziennie sobie popłakuję, gdy tylko mi się przypomni. Staram się coś robić, aby nie myśleć...ale tęsknota jest ogromna i to poczucie winy....
Angelika...bardzo mi przykro :( jesli czytałas poprzednie wpisy, to z pewnością widziałaś ze już 3krotnie przechodziłam przez to co Ty i za kazdym razem było równie ciezko decydować o śmierci psa :( byłam zla na los, że żadne z moich zwierzaków nie odeszło naturalnie...
Podczas któregos uspienia wet powiedział mi dość istotną rzecz...że zwierzak ma o tyle dobrze, ze jego cierpienia można skrócić - w przeciwieństwie do człowieka... sama zaczełam sobie tłumaczyć, ze podjełam dobra decyzję...ze próby leczenia (nieuleczalnego) powodowałyby przedłużanie agonii i cierpienia...
lekarstwem na pustkę po moim ostatnim psie była adopcja psa ze schroniska, na którego przelałam całą swoją miłość do psów... a moja "święta trójca" (pieski, które odeszły), uśmiechają się do mnie ze zdjęcia, które wisi w pokoju i za kazdym razem gdy na nie patrze , to odwzajemniam ich usmiech...czasami przez łzy... a potem wołam mojego obecnego pieska i przytulam się do niego :)
Angelika Nowak

Angelika Nowak Asystentka Zarządcy,
Zarządzanie i
Administrowanie
Nieruc...

Temat: Uśpiłam psa. Jak żyć?

Hanna W.:
Angelika N.:
Dziękuję....minął ponad tydzień od uśpienia, codziennie sobie popłakuję, gdy tylko mi się przypomni. Staram się coś robić, aby nie myśleć...ale tęsknota jest ogromna i to poczucie winy....
Angelika...bardzo mi przykro :( jesli czytałas poprzednie wpisy, to z pewnością widziałaś ze już 3krotnie przechodziłam przez to co Ty i za kazdym razem było równie ciezko decydować o śmierci psa :( byłam zla na los, że żadne z moich zwierzaków nie odeszło naturalnie...
Podczas któregos uspienia wet powiedział mi dość istotną rzecz...że zwierzak ma o tyle dobrze, ze jego cierpienia można skrócić - w przeciwieństwie do człowieka... sama zaczełam sobie tłumaczyć, ze podjełam dobra decyzję...ze próby leczenia (nieuleczalnego) powodowałyby przedłużanie agonii i cierpienia...
lekarstwem na pustkę po moim ostatnim psie była adopcja psa ze schroniska, na którego przelałam całą swoją miłość do psów... a moja "święta trójca" (pieski, które odeszły), uśmiechają się do mnie ze zdjęcia, które wisi w pokoju i za kazdym razem gdy na nie patrze , to odwzajemniam ich usmiech...czasami przez łzy... a potem wołam mojego obecnego pieska i przytulam się do niego :)

Tak, czytałam wszystkie historie i łzy ciekły mi po policzkach, są to bardzo smutne ale i szczęśliwe historie, bo psy trafiły na na prawdę godnych właścicieli, którzy stworzyli im niesamowicie ciepłe i szczęśliwe domy...faktycznie, mamy możliwość skrócić psu cierpienie, ale wyrzuty pozostają, bo to decyzja nieodwracalna...pocieszam się, że pies nie cierpi, biega sobie gdzieś za Tęczowym Mostem i czeka na mnie...byłam w niedzielę w miejscu gdzie jest pochowany, stałam i miałam łzy w oczach, gdyby nie mąż wyłabym tam nieziemsko...kocham Cię Fuksie
Hanna Wójcik

Hanna Wójcik Ekspert ds
windykacji

Temat: Uśpiłam psa. Jak żyć?

niestety, po 3latach i 5dniach od uśpienia mojego przedostatniego psa, przyszedł czas, zeby podjąc po raz kolejny tą ciezką decyzję i uśpić sunię, którą wziełam ze schroniska niemal zaraz po smierci poprzedniego psa :(
zdawać by się mogło, ze z każdym nastepnym razem będzie łatwiej przez to przejsc...gowno prawda! :((
wiem ze nie mogłam jej uratować, wiem ze cierpiała i wiem, ze uspienie, to była jedyna ulga, jaką mogłam dać mojej suni :((
żegnaj maleńka :(

Obrazek

Temat: Uśpiłam psa. Jak żyć?

W ciągu roku straciłem dwa koty /zostały przez kogoś zabite
11 lat temu zmarł mój owczarek niemiecki /Miała 14 miesięcy/
Nie wyobrażam sobie co się stanie kiedy stracę moją Korę
Ma 11 lat i nie jest w zbyt dobrej formie.
Współczuje kochającym zwierzęta kiedy muszą się z nimi na zawsze pożegnać
To długo i bardzo boli i świat staje się zupełnie inny ,
https://youtu.be/gWm_xFuM5ZE

Współczuje Haniu :(Ten post został edytowany przez Autora dnia 08.04.15 o godzinie 09:32
Maciej W.

Maciej W. Menedżer

Temat: Uśpiłam psa. Jak żyć?

Niestety psy odchodzą za tęczowy most. Mojego nie ma już prawie rok a bardzo mi go brakuje!

https://www.facebook.com/maciej.wojcik.1610/photos_albumsTen post został edytowany przez Autora dnia 08.04.15 o godzinie 09:45

Temat: Uśpiłam psa. Jak żyć?

Maciej W.:
Niestety psy odchodzą za tęczowy most. Mojego nie ma już prawie rok a bardzo mi go brakuje!

https://www.facebook.com/maciej.wojcik.1610/photos_albums
Był bardzo piękny :(Ten post został edytowany przez Autora dnia 08.04.15 o godzinie 09:47

Następna dyskusja:

Jak bezpiecznie przewozić psa




Wyślij zaproszenie do