konto usunięte

Temat: doktorat i co dalej?

Agnieszka Wiącek:
powinny wyginąć, jak socjologia, psychologia społeczna, językoznawstwo, antropologia - są solidne metody naukowe.
Dam takie dwa przykłady (przypadek tylko, że to socjologia).
W TV (rzadko oglądam, czasami mi się zdarza) często obok siebie siedzą tzw. "profesorowie": Staniszkis i Rychard. Oboje są "uznanymi naukowcami" zajmującymi się tą samą "nauką". I co? każde z nich mówi coś zupełnie innego, wzajemnie się wykluczającego i dalej są "szanowanymi" badaczami? Możesz mi to wyjaśnić?

Drugi przykład: Socjologia w badaniach wykorzystuje narzędzia statystyki matematycznej stworzone przez matematyków, statystyków (w tym pracujących dla biologii i medycyny) oraz ekonometryków (narzędzia estymacji). Czasami przychodzą do mnie ludzie z socjologii z pytaniem czy dobrze coś liczą/wykorzystują narzędzia. Kiedy im mówię, że nie (bo np. nie są spełnione założenia stosowalności) to się obrażają, po czym publikują wyniki uzyskane za pomocą źle wykorzystanych metod co oczywiście prowadzi - jak wiemy (choć niektórzy chyba jednak nie) do błędu poznawczego. Pytam się: gdzie tutaj naukowość?
humanistycznych, w tym też sztuki, oraz czysta sztuka uprawiana w sposób zazwyczaj intuicyjny. mogą iść w parze, ale nie muszą.
Są ludzie, którzy szli na politologię, bo myśleli, że się dostaną do polityki.
Są ludzie, którzy szli na europeistykę, bo myśleli, że się dostaną do instytucji europejskich.

Jeszcze raz powiem: to, że ktoś studiował historię literatury nie oznacza że jest/będzie literatem, to, że ktoś studiował historię sztuki nie znaczy, że jest/będzie malarzem czy rzeźbiarzem itd...
sądzę jednak, że świat bez nauk i działań humanistycznych byłby uboższy i niezbyt przyjemny.
Samo opisywanie ludzkiej działalności nie czyni go jeszcze bardziej przyjemnym. Niestety to jest coś, co mnie u humanistów zdumiewa: na siłę próbują udowodnić przydatność i zasadność swojej działalności. A ja powiem tak: nie było humanistyki, a człowiek był człowiekowi wilkiem (na wielu płaszczyznach życia). Jest humanistyka, a człowiek człowiekowi...
nie twierdzę, że świat powinien składać się wyłącznie z samych humanistów. humanistyka i nauki ścisłe mocno się
Nie przenikają się, jedynie część humanistów stosuje (czasami nawet skutecznie) narzędzia wypracowane w naukach ścisłych. No chyba że będziemy rozważać korektę językową tekstu ścisłego...

MB

konto usunięte

Temat: doktorat i co dalej?

Dr Marcin Jan Błażejowski:
Dam takie dwa przykłady (przypadek tylko, że to socjologia).
W TV (rzadko oglądam, czasami mi się zdarza) często obok siebie siedzą tzw. "profesorowie": Staniszkis i Rychard. Oboje są "uznanymi naukowcami" zajmującymi się tą samą "nauką". I co? każde z nich mówi coś zupełnie innego, wzajemnie się wykluczającego i dalej są "szanowanymi" badaczami? Możesz mi to wyjaśnić?

:-))))

a Nobel dla Sargenta i Simsa? Co z tego, że zbudowali wyrafinowane modele ekonomiczno-ekonometryczne, których poprawność miała być gwarantowana przez zastosowanie metod ilościowych? Zapobiegły kryzysowi na rynkach finansowych do których doprowadziła ludzka chciwość i głupota?

Myślę, że tak głęboko siedzisz w postpozytywizmie (do czego masz absolutne prawo), że trudno Ci zrozumieć, że tak złożonego świata w jakim żyjemy nauka nie opisze tylko liczbami.

PS. ABSOLUTNIE popieram metody ilościowe, ale śmieszą mnie takie próby pokazywania, że "moje jest mojsze" :-)

edit: literówka ;-)Beata J. edytował(a) ten post dnia 06.01.12 o godzinie 14:15

konto usunięte

Temat: doktorat i co dalej?

Agnieszka i Marcin,

Z całym pozostałym szacunkiem (a im dłużej czytam ten off topic tym mam go mniej dla obu stron) załóżcie sobie proszę nową dyskusję. Ten wątek dotyczy innego tematu. Im dłuższy off topic tym trudniej śledzić pierwotną dyskusję.

Wracając do podstawowego tematu - miał ktoś w rękach może pozycję Successful Research Careers: A Practical Guide (Delamont & Atkinson, 2004)? Wnosi cokolwiek ciekawego?

--
Adam Sobolewski
VBAdventure Blog

Temat: doktorat i co dalej?

Dr Marcin Jan Błażejowski:
Agnieszka Wiącek:
powinny wyginąć, jak socjologia, psychologia społeczna, językoznawstwo, antropologia - są solidne metody naukowe.
Dam takie dwa przykłady (przypadek tylko, że to socjologia).
W TV (rzadko oglądam, czasami mi się zdarza) często obok siebie siedzą tzw. "profesorowie": Staniszkis i Rychard. Oboje są "uznanymi naukowcami" zajmującymi się tą samą "nauką". I co? każde z nich mówi coś zupełnie innego, wzajemnie się wykluczającego i dalej są "szanowanymi" badaczami? Możesz mi to wyjaśnić?

Drugi przykład: Socjologia w badaniach wykorzystuje narzędzia statystyki matematycznej stworzone przez matematyków, statystyków (w tym pracujących dla biologii i medycyny) oraz ekonometryków (narzędzia estymacji). Czasami przychodzą do mnie ludzie z socjologii z pytaniem czy dobrze coś liczą/wykorzystują narzędzia. Kiedy im mówię, że nie (bo np. nie są spełnione założenia stosowalności) to się obrażają, po czym publikują wyniki uzyskane za pomocą źle wykorzystanych metod co oczywiście prowadzi - jak wiemy (choć niektórzy chyba jednak nie) do błędu poznawczego. Pytam się: gdzie tutaj naukowość?
jeśli mówisz o samych badaniach ilościowych, to świadczy to być może o błędzie w narzędziach czy metodyce, które być może trzeba dopracować i ujednolicić. trudno się odnieść bo nie znam konkretnego przykładu. jeśli chodzi o nauki ścisłe, to też zdarzały się przeformułowania teorii i zestawu narzędzi, np. w fizyce.
humanistycznych, w tym też sztuki, oraz czysta sztuka uprawiana w sposób zazwyczaj intuicyjny. mogą iść w parze, ale nie muszą.
Są ludzie, którzy szli na politologię, bo myśleli, że się dostaną do polityki.
Są ludzie, którzy szli na europeistykę, bo myśleli, że się dostaną do instytucji europejskich.

Jeszcze raz powiem: to, że ktoś studiował historię literatury nie oznacza że jest/będzie literatem, to, że ktoś studiował historię sztuki nie znaczy, że jest/będzie malarzem czy rzeźbiarzem itd...
ależ ja wcale temu nie przeczę, ile razy mam powtarzać :)) ale podam własny przykład. tworząc tekst na jakikolwiek temat, często muszę skorzystać z zasobów kultury. i tych, które mam w głowie, i tych które znajdę w źródłach.
sądzę jednak, że świat bez nauk i działań humanistycznych byłby uboższy i niezbyt przyjemny.
Samo opisywanie ludzkiej działalności nie czyni go jeszcze bardziej przyjemnym. Niestety to jest coś, co mnie u humanistów zdumiewa: na siłę próbują udowodnić przydatność i zasadność swojej działalności. A ja powiem tak: nie było humanistyki, a człowiek był człowiekowi wilkiem (na wielu płaszczyznach życia). Jest humanistyka, a człowiek człowiekowi...
byłby uboższy pod względem kulturalnym, a nie pod względem moralności. o moralności w ogóle nic nie mówiłam, to w dużej mierze kwestia biologiczna, czyli raczej z obszaru nauk doświadczalnych/ścisłych.
nie twierdzę, że świat powinien składać się wyłącznie z samych humanistów. humanistyka i nauki ścisłe mocno się
Nie przenikają się, jedynie część humanistów stosuje (czasami nawet skutecznie) narzędzia wypracowane w naukach ścisłych. No chyba że będziemy rozważać korektę językową tekstu ścisłego...
bardzo mocno się przenikają - pod względem narzędziowym i pod względem ontologicznym, ale to temat na zupełnie oddzielną, długą dyskusję

MB
wracając do początku, dyskutowaliśmy o kierunkach studiów, które rzekomo są nieprzydatne na rynku pracy. mam wrażenie, że to w dużej mierze wina pauperyzacji humanistyki i w ogóle pauperyzacji wyższego wykształcenia, ale to nie znaczy, że nauki te powinny wyginąć.

ostatnie słowo, wyłączam się :) dziękiAgnieszka Wiącek edytował(a) ten post dnia 06.01.12 o godzinie 14:28

konto usunięte

Temat: doktorat i co dalej?

Beata J.:
a Nobel dla Sargenta i Simsa? Co z tego, że zbudowali
Sims - na gruncie krytyki metodologi komisji Cowlesa - stworzył METODOLOGIĘ modelowania a nie model. Paradoksalnie nie jest to metodologia wyrafinowana (zwykły model autoregresyjny tyle, że wielowymiarowy), ateoretyczny i służący JEDYNIE do prognozowania a nie wyjaśniania.
ilościowych? Zapobiegły kryzysowi na rynkach finansowych do których doprowadziła ludzka chciwość i głupota?
Głupota polityków amerykańskich zmieniająca prawo hipoteczne, które w istocie dało zdolność kredytową tym, którzy jej nie mieli. Reszta to czyste, racjonalne pokłosie tej politycznej decyzji (lewarowanie, rollowanie i wielki klops).
Przypadek grecko-portugalsko-włoski to także efekt stawiania polityki ponad ekonomię i zdrowy rozsądek. Najgorsze, że wiele tych absurdalnych decyzji "motywowana" była/jest ludzkim podejściem (czyli humanizmem), a de facto była zwykłym, egalitarnym rozdawnictwem.
złożonego świata w jakim żyjemy nauka nie opisze tylko liczbami.
"W nauce jest tyle prawdy, ile jest w niej matematyki" (I. Kant). Nauka NIGDY nie opisze świata, warto się z tym pogodzić. Skoro zatem nie posiądziemy możliwości zrozumienia jego mechanizmów, to jedynie falsyfikowalność teorii jest słusznym podejściem. A co robią humaniści kiedy fakty przeczą ich teoryjkom? Mówią, że to tym gorzej dla faktów...

PS. ABSOLUTNIE popieram metody ilościowe, ale śmieszą mnie takie próby pokazywania, że "moje jest mojsze" :-)
Wbrew pozorom w nauce nie ma demokracji, co wykazał już Newton. Nie był lubiany, bo mówił ludziom, że są osłami, ignorantami itd. Miał jednak coś, czego nie mieli inni - RACJĘ.

MB

Temat: doktorat i co dalej?

W takim razie należałoby przeprowadzić reformę i ustanowić podział doktoratu na:
- zwyczajny
- nadzwyczajny

Ten pierwszy by był zarezerwowany dla prawdziwej, użytecznej nauki.
Ten drugi - dla humanistyki itp. wypełniaczy przestrzeni między konkretem fundamentów ścisłych.

Rzecz jasna doktorzy zwyczajni cieszyliby się przywilejem zasiadania w fotelach podczas zjazdów i konferencji, a nadzwyczajni - korzystali ze stojących miejscówek. Ci pierwsi otrzymywaliby kawę prawdziwą, drudzy - wyrób kawopodobny itd..

Właściwie określona hierarchia to podstawa :)

konto usunięte

Temat: doktorat i co dalej?

Dr Marcin Jan Błażejowski:

"W nauce jest tyle prawdy, ile jest w niej matematyki" (I. Kant).
A co robią humaniści kiedy fakty przeczą ich teoryjkom? Mówią,
że to tym gorzej dla faktów...

MB

AMEN. Zgadzam się z Tobą w 100%. Masz absolutną rację. Dziękuję że wpadłeś na to forum i nam to wszystko wyjaśniłeś doktorze Marcinie Janie :-)))))

A tak na serio - nie zamierzam Cię przekonywać do zmiany poglądów, masz do nich prawo, nawet jeżeli żyjesz w błędzie.

No i żeby mnie mod nie zbanował za offtop - jak to co po doktoracie? wiadomo: jakościowcy na zlewozmywak, ilościowcy zbawiać świat ;-))))))

konto usunięte

Temat: doktorat i co dalej?

Beata J.:
poglądów, masz do nich prawo, nawet jeżeli żyjesz w błędzie.
Eee tam.
doktoracie? wiadomo: jakościowcy na zlewozmywak, ilościowcy zbawiać świat ;-))))))
Ważniejsze jest kiedy pytanie pierwotne jest postawione: przed czy po ROZPOCZĘCIEM tej drogi (doktoryzowania się).

Jeśli po - tak czy inaczej zmywak (na uczelniach przerost zatrudnienia, nieefektywna struktura, niż demograficzny itd; w komercji - jak pisałem wcześniej - oczekuje się czegoś innego, przy czym powszechny jest brak znajomości oczekiwań co do kandydata i jego pracy [poza powielaniem rutynowych procedur często skrystalizowanych w ISO]).

Jeśli przed - pytanie nie na miejscu, ponieważ albo się chce zrobić doktorat albo nie.

Niemniej jednak.
Jeśli się wiąże przyszłość z nauką, to trzeba mieć świadomość (szczególnie po reformie, nowej ocenie parametrycznej itd), że życia się mieć nie będzie (podobnie jak w krajach anglo-saskich): publikuj, publikuj, publikuj, a w krótkich przerwach między publikacjami najlepiej coś opublikuj. Oczywiście nie w tzw. "periodykach" z listy MNiSW, ale z list JCR/ERIH. Do tego trzeba mieć świadomość dużej konkurencji, bycia pod ciągłą oceną (nie tylko recenzentów) i niskich zarobków.
Jeśli się wiąże przyszłość z komercją to tylko w branży usług doradczych. W "zwykłych" firmach człowiek z dużą wiedzą nie jest dobrze widziany: bo wie więcej, bo stanowi zagrożenie, bo wskaże słabe punkty itd... a przecież dotąd wszystko się tak pięknie kręci. A kiedy przyjdzie czas na zmiany? Wiatr wymiecie kierownictwo, na miejsce którego przyjdą następni (ignoranci) z perspektywą nie szerszą niż mniejszy z wymiarów złotej karty kredytowej i nie dalszą niż najbliższe wakacje. Zarząd przegłosuje plan oszczędnościowy zaproponowany przez... firmę doradczą (która skasuje kilkaset razy więcej niż pensja dra), ale za to będzie miał zarząd spokój: bo to przecież "firma konsultingowa", bo są z zewnątrz itd... A że ta firma (w osobie konsultanta) przyjdzie do macierzystego wydziału (w osobie kolegi ze studiów) po rozwiązanie...
Ignorancja to błogosławieństwo.

MB

Temat: doktorat i co dalej?

Dr Marcin Jan Błażejowski:
Ignorancja to błogosławieństwo.

Zaiste!


Obrazek


Jednakże ci, którzy pragną zabłysnąć, mimo wszystko gustują w roli kaganka... ;)

konto usunięte

Temat: doktorat i co dalej?

Dr Marcin Jan Błażejowski:
Ważniejsze jest kiedy pytanie pierwotne jest postawione: przed czy po ROZPOCZĘCIEM tej drogi (doktoryzowania się).

Jest to bardzo dobre stwierdzenie. Zgadzam się w zupełności, że każdy kto myśli o studiach doktorankich powinien zadać sobie to pytanie. W trakcie, nawet po pierwszym, czy drugim roku jest już trochę późno na tego typu rozważania.

Jak sobie pomyślę co bym zrobił inaczej w trakcie studiów magisterkich jakbym wiedział dokładniej czego chcę to wychodzi na to, że przeorganizowałbym dwa lata... Pod tym względem z doktoratem wcale nie jest inaczej. Choć trzeba też zaznaczyć, że wcale nie jest odpowiedź na pytanie ;)
Dr Marcin Jan Błażejowski:
Jeśli się wiąże przyszłość z komercją to tylko w branży usług doradczych. W "zwykłych" firmach człowiek z dużą wiedzą nie jest dobrze widziany: bo wie więcej, bo stanowi zagrożenie, bo wskaże słabe punkty itd... a przecież dotąd wszystko się tak pięknie kręci.

Osobiście sam planuję pójść właśnie w tym kierunku. Oczywiście czas zweryfikuje wszyskie plany i być może trzeba je ułożyć od nowa. Niemniej na ten moment sądzę, że konsulting jest najbardziej obiecującą z możliwości.

Przy czym chciałbym zaznaczyć, że choć w tym co mówisz jest dużo prawdy i podzielam sporą część twoich doświadczeń to nie określałbym jednak stawiania rozwiązań firm konsultingowych ponad pracę pojedyńczego eksperta jako "ignoranctwa".

Prawdą jest, że osoba, która ma możliwości intelektualne i ambicję aby robić to co robi najlepiej jak to możliwe nie raz nie dwa spotka się z oporem wewnątrz firmy. Z różnych względów. Niektórzy poczują się dosłownie zagrożeni (pojawia się taki czy owaki, ma 2-3 lata doświadczenia, jest w trakcie doktoratu albo zaraz po i mówi, że dany dział mógłby robić daną rzecz lepiej, jak osoba kierująca taką jednostką, praktyk z nastoletnim doświadczeniem ma przyznać, że rzeczywiście od lat nie robi czegoś najlepiej jak można? całkowicie naturalną psychologiczną reakcją obronną będzie zaprzeczenie i negacja proponowanego rozwiązania jak i osoby proponującej zmianę). Niektórzy natomiast poprostu chcą pracować od 9 do 17 i powielać istniejące schematy zamiast wdrażać jakiekolwiek zmiany (nie oszukujmy się nauczenie się czegokolwiek, lub jakakolwiek zmiana zachowania wiąże się z wysiłkiem, a nie wszyscy mają do motywacje aby taki wysiłek w miejscu pracy podejmować).

Pomijając już jednak powyższe patologie to za zlecaniem jakichkolwiek analiz, prognoz, czy opracowywania metodologii, systemów i tak dalej firmom konsultingowym zamiast pojedyńczym ekspertom chociażby z tytułem doktora czy profesora stoi jeden poważny powód - minimalizacja ryzyka. Ubezpieczona i posiadająca spore aktywa firma, może zagwarantować, że w razie jeśli coś pójdzie nie tak to weźmie za to odpowiedzialność. Nawet jeśli w ostatecznym rozrachunku w celu wykonania części metyrotycznej i tak musi odwołać się do "kolegi z macierzystego wydziału".

Rozumowanie takie jest tym bardziej adekwatne im o większych zmianach mówimy.

Mamy więc jedną możliwą odpowiedź - poszukać zajęcia we współpracy z firmami konsultingowymi. Mogą one stanowić pomost między światem nauki a resztą biznesu.

--
Adam Sobolewski
VBAdventure Blog

Temat: doktorat i co dalej?

Magdalena T.:
To jasne, że współcześni humaniści są całkowicie zbyteczni. Co najwyżej mogą pełnić funkcję dekoracyjną :) Jako element redundantny w nauce.

Tym niemniej, skoro reaktywować niegdysiejszą koncepcję humanizmu - a zatem nauki, której przedmiotem jest człowiek i wszelkie sprawy jego - to zyskujemy narzędzie, kontrolujące świat.

Bo kto wie, jak postępować z człowiekiem, ten sprawuje władzę nad nim samym i całokształtem jego wytworów ^^

Dla mnie humanistyka może ponownie ożyć wówczas i nabrać społecznego znaczenia, kiedy wróci do tworzenia idei, kiedy zacznie krytycznie komentować rzeczywistość, bo komentarz to jej domena, tym samym po części pełni rolę ozdobnika, aczkolwiek ważne jest, by był to znaczący ozdobnik, a nie przysłowiowy "kwiatek do kożucha".

Temat: doktorat i co dalej?

Dr Marcin Jan Błażejowski:
Agnieszka Wiącek:
twórcy korzystają z dostępnej już kultury, tworząc na jej bazie. nie zaczynają z poziomu jaskini czy podłogi. nawet jeśli sami nie są humanistami, to repozytorium kulturowych memów jest porządkowane przez humanistów.
No właśnie nie porządkują, ponieważ brak obiektywnej metody naukowej powoduje równoległe istnienie wzajemnie się wykluczających teorii, które humaniści na równi traktują jako prawdziwe. I to jest właśnie powodem, dla którego humanistyka NIE JEST nauką. Zamiast porządkować tworzą wydumane problemy, którymi później przez 40 lat się zajmują.
ponadto, artyści ci byli właściwie humanistami w praktyce,
Wyjątkowo trafne stwierdzenie. Problem polega na tym, że tzw. "humaniści" (czyli absolwenci kierunków humanistycznych) stawiają się na równi z tymi których działalnością się zajmują.
wydalaniem, dzięki nim poznajemy subtelności psychologii czy antropologii, które pozwalają rozwijać się miękkim dziedzinom
Większej bzdury nie słyszałem.
argument poniżej pasa, bez żadnego rozwinięcia, więc będzie bez komentarza
Tak samo jak komentowana wypowiedź. Bo twierdzenie, że humaniści dają podstawę wszystkiemu jest nie tyle absurdalne, co pokazuje nierozumienie zagadnienia przez piszącego. Maszyna bowiem NIGDY duszy mieć i będzie, a działać może jedynie na podstawie bezdusznego ALGORYTMU. Każdy naukowiec (czyli przedstawiciel nauk ścisłych i przyrodniczych) to wie, humaniści natomiast na siłę próbują w to dodać swoje 3 grosze.
przepraszam za offtop ale musiałam to napisać :)
Przepraszam za OT, ale to jedynie reakcja.
jeśli się reaguje, to trzeba mieć argumenty, najlepiej i trafne logicznie, i porywające retorycznie. tekst typu "bzdura" jest nie do przyjęcia.
Tak jak twierdzenie, że świat bez humanistów byłby ponury. Bo z mojego punktu widzenia byłby mądrzejszy, ale zapewne to dla Ciebie jest nie do przyjęcia.

MB

Jedno "ale" - dla mnie fundamentalne - to fakt, że nauka w swoich mniej czy bardziej "ścisłych" odsłonach zaistniała dzięki filozofii. A ta po jest jednak domeną humanistyki. Co do metod, to w humanistyce panuje ich znaczący pluralizm, wśród którego jest miejsce dla podejścia pozytywistycznego, tak bliskiego naukom przyrodniczym czy inżynieryjnym. Inną "inszością" jest fakt, z którym się jak najbardziej zgodzę, to istnienie niekiedy "wydumanych" problemów w humanistyce, aczkolwiek co począć z badaniami, w których na różne sposoby "maltretuje" się żywe organizmy w laboratoriach stawiając sobie pytanie, co z tego wyniknie, jak zareagują one na tę bądź inną substancję? Dla mnie to nie mniejsze pole spekulacji jak to, które przypisuje się właśnie humanistyce.

Temat: doktorat i co dalej?

Beata J.:
Dr Marcin Jan Błażejowski:
Dam takie dwa przykłady (przypadek tylko, że to socjologia).
W TV (rzadko oglądam, czasami mi się zdarza) często obok siebie siedzą tzw. "profesorowie": Staniszkis i Rychard. Oboje są "uznanymi naukowcami" zajmującymi się tą samą "nauką". I co? każde z nich mówi coś zupełnie innego, wzajemnie się wykluczającego i dalej są "szanowanymi" badaczami? Możesz mi to wyjaśnić?

:-))))

a Nobel dla Sargenta i Simsa? Co z tego, że zbudowali wyrafinowane modele ekonomiczno-ekonometryczne, których poprawność miała być gwarantowana przez zastosowanie metod ilościowych? Zapobiegły kryzysowi na rynkach finansowych do których doprowadziła ludzka chciwość i głupota?

Myślę, że tak głęboko siedzisz w postpozytywizmie (do czego masz absolutne prawo), że trudno Ci zrozumieć, że tak złożonego świata w jakim żyjemy nauka nie opisze tylko liczbami.

PS. ABSOLUTNIE popieram metody ilościowe, ale śmieszą mnie takie próby pokazywania, że "moje jest mojsze" :-)

edit: literówka ;-)

Zgadzam się z argumentacją. Problemem marksizmu (jakby nie spojrzeć jednak to humanistyka) było ujęcie ekonomii i polityki (stworzono także tzw. ekonomię polityczną) w sztywne reguły dialektyki o silnej binarnej algorytmizacji. Skutki takiego podejścia znane są dziś wyraźnie, w karby owej doktryny (jednoznacznie pozytywistycznej) ujęto także człowieka, ale ten stale jej się wymykał i to dlatego, że planując wszystko wokół, tj. całokształt bytu społecznego, chciano także zaplanować człowieka, który jednak w swojej jednostkowości "odklejał się" od tak zdefiniowanej doktryny. Wniosek: człowiek jest nieprzewidywalny, trudno "planowalny", choć stale chce się go "zalgorytmizować". A że to poniekąd syzyfowa praca, tego uczy mnie właśnie optyka humanistyki.

Temat: doktorat i co dalej?

Adam Sobolewski:
Agnieszka i Marcin,

Z całym pozostałym szacunkiem (a im dłużej czytam ten off topic tym mam go mniej dla obu stron) załóżcie sobie proszę nową dyskusję. Ten wątek dotyczy innego tematu. Im dłuższy off topic tym trudniej śledzić pierwotną dyskusję.

Wracając do podstawowego tematu - miał ktoś w rękach może pozycję Successful Research Careers: A Practical Guide (Delamont & Atkinson, 2004)? Wnosi cokolwiek ciekawego?

--
Adam Sobolewski
VBAdventure Blog

To może powróćmy do wyjściowego pytania: co po doktoracie? I to zwłaszcza wówczas, kiedy na uczelni nie proponują etatu czy kontraktu? Raczej trudności z pracą na tzw. wolnym rynku, bo jeśli firma zatrudni doktora, a ten zacznie ją "naprawiać" i generować "twórcze" dywagacje, to może okazać się, że jej fundament zacznie powoli pękać. A tego zapewne nie chce żaden szef?

konto usunięte

Temat: doktorat i co dalej?

Sebastian Mrożek:

To może powróćmy do wyjściowego pytania: co po doktoracie? I to zwłaszcza wówczas, kiedy na uczelni nie proponują etatu czy kontraktu? Raczej trudności z pracą na tzw. wolnym rynku, bo jeśli firma zatrudni doktora, a ten zacznie ją "naprawiać" i generować "twórcze" dywagacje, to może okazać się, że jej fundament zacznie powoli pękać. A tego zapewne nie chce żaden szef?

W miarę możliwości (w zależności od specjalności) wykonywanie "wolnego zawodu"/własna firma?
To daje pewną niezależność, ale nie dla każdego z różnych powodów ta droga jest możliwa (bez odchodzenia od tego, co się robiło w trakcie doktoratu).
Łukasz Felkowski

Łukasz Felkowski Student,
Politechnika
Krakowska im.
Tadeusza Kościuszki

Temat: doktorat i co dalej?

Sebastian Mrożek:
To może powróćmy do wyjściowego pytania: co po doktoracie? I to zwłaszcza wówczas, kiedy na uczelni nie proponują etatu czy kontraktu? Raczej trudności z pracą na tzw. wolnym rynku, bo jeśli firma zatrudni doktora, a ten zacznie ją "naprawiać" i generować "twórcze" dywagacje, to może okazać się, że jej fundament zacznie powoli pękać. A tego zapewne nie chce żaden szef?

Szef chce pieniędzy i jeśli zmiany w firmie będą je przynosić to pewnie będą one akceptowane. Problemem chyba jest czego chcą doktorzy w przemyśle (zwłaszcza Ci bez doświadczenia). Nie wiem jak jest w przypadku humanistów, ale w technice niecodziennie projektuje się promy kosmiczne, więc typowa rutyna i typizacja może w końcu ich zniechęcić do wykonywanego zawodu. Polska na tym etapie rozwoju jak na razie jest dobrym wyrobnikiem. Pomysły płyną z zachodu, a my mamy dobrze to wykonać. Coraz więcej firm zaczyna budować własne know-how, powstają działy R&D i tam pracę znajdują doktorzy. Ale liczba tych miejsc pracy również jest ograniczona.
Tomasz S.:
Codzienna praktyka inżyniera, z którymi często rozmawiam, też ma się nijak do mojego doktoratu z mechaniki. W zasadzie to nawet mają problem z określeniem jakimi układami i zjawiskami się zajmuję, musieliby sporo doczytać (tylko po co?). W drugą stronę tak samo - miałbym duży problem z zaprojektowaniem powiedzmy zbiornika ciśnieniowego. Musiałbym doczytać odpowiedni rozdział, poćwiczyć w MES i zużyć o wieeele więcej czasu niż przeciętny inżynier. Znów: po co?

Wydaje mi się, że te słowa trafnie oceniają problem doktora w przemyśle i inżyniera w nauce.
Doktor (bez doświadczenia) ma takie same szanse dostania pracy w przemyśle jak magister z doświadczeniem na pracę na uczelni.

konto usunięte

Temat: doktorat i co dalej?

Jeszcze o dychotomii. Naukowiec wymyśla co robić, siada do tego, a każdy rozwiązany problem to nowe pytania. Generuje więcej problemów niż rozwiązuje, takie pączkowanie. Trochę kłóci to się z pracą w czyjeś firmie, gdzie człowiek ma rozwiązywać problemy (i to narzucone przez kogoś, a nie samemu postawione), a nie je wyszukiwać ;).

konto usunięte

Temat: doktorat i co dalej?

Sebastian Mrożek:
niekiedy "wydumanych" problemów w humanistyce, aczkolwiek co począć z badaniami, w których na różne sposoby "maltretuje" się żywe organizmy w laboratoriach stawiając sobie pytanie, co z tego wyniknie, jak zareagują one na tę bądź inną substancję? Dla mnie to nie mniejsze pole spekulacji jak to, które przypisuje się właśnie humanistyce.
Mam nadzieję że to jedynie (nieudany) żart, bo jeśli nie to świadczy jak bardzo humaniści oderwali się od rzeczywistości.

MB

Temat: doktorat i co dalej?

Dr Marcin Jan Błażejowski:
Sebastian Mrożek:
niekiedy "wydumanych" problemów w humanistyce, aczkolwiek co począć z badaniami, w których na różne sposoby "maltretuje" się żywe organizmy w laboratoriach stawiając sobie pytanie, co z tego wyniknie, jak zareagują one na tę bądź inną substancję? Dla mnie to nie mniejsze pole spekulacji jak to, które przypisuje się właśnie humanistyce.
Mam nadzieję że to jedynie (nieudany) żart, bo jeśli nie to świadczy jak bardzo humaniści oderwali się od rzeczywistości.

MB

To perspektywa techniczna/inżynieryjna na humanistykę: świat realny to domena - jak rozumiem z powyższych wpisów - tych pierwszych, a ów nie-realny to właśnie tych drugich, które mają nie mieć własnej jednoznacznej metodologii, bo gdybyż było inaczej, to wspomniane wcześniej tuzy polskiej socjologii potrafiłyby mówić tak samo o tym samym. Choć osobiście te różnice wcale mnie nie dziwią, gdyż są wyrazem immanentnej polifoniczności współczesnej (poststrukturalistycznej) humanistyki.

konto usunięte

Temat: doktorat i co dalej?

Dr Marcin Jan Błażejowski:
Dam takie dwa przykłady (przypadek tylko, że to socjologia).
W TV (rzadko oglądam, czasami mi się zdarza) często obok siebie siedzą tzw. "profesorowie": Staniszkis i Rychard. Oboje są "uznanymi naukowcami" zajmującymi się tą samą "nauką". I co? każde z nich mówi coś zupełnie innego, wzajemnie się wykluczającego i dalej są "szanowanymi" badaczami? Możesz mi to wyjaśnić?


No ale Ty mówisz o polityce. Nauka nie jest normatywna, nie istnieje przejście logiczne z opisu rzeczywistości - a nauki społeczne dążą przecież właśnie do wiernego opisu - do zdań typu "powinno się". Jeśli ktoś używa "powinno się", to nie występuje jako naukowiec tylko przedstawia swoją opinię.

Nikt dwóm wmienionym nie zabroni przecież mieć poglądów politycznych.

Ale twój zarzut miałby równie dużo sensu, gdybyś wspomniał tę słynną dyskusję podczas kryzysu w Fukushimie, kiedy dwóch fizyków (naukowców w dziedzinie ścisłej w każdym razie) zaczęło się wyzywać na wizji od kretynów, bo nie zgadzali się co do oceny bezpieczeństwa energetyki jądrowej. Niby fizycy a mówią zupełnie coś innego? Olaboga, jak to możliwe?Agnieszka M. edytował(a) ten post dnia 09.01.12 o godzinie 00:51

Następna dyskusja:

Doktorat i co dalej :(




Wyślij zaproszenie do