Temat: Dlaczego Polacy radzą sobie za granicą, a w Polsce mają...
Mariusz G.:
Nudzą mnie niekończące się dialogi, które nie prowadzą do konsensusu. Dla mnie taka dyskusja, w której pomija się warunki ekonomiczne, a także realia, a całość winy zrzuca się na polskie przywary, cechy charakteru nie ma zwyczajnie sensu.
Ale gdzie zrzucam całość winy? Wyjaśniam skąd się biorą różnice między Polakami na emigracji a w Polsce.
Napisałeś tu dwa tomy swoich przemyśleń, ale nie ma w nich odrobiny refleksji dotyczącej naszego rynku pracy, sytuacji gospodarczej. W zasadzie z tych przydługich wywodów można wywnioskować, że Polacy to leniuchy, intelektualne kaleki, szpanerzy itp. Nie ładnie robić kupę w sam środek własnego społeczeństwa.
Rozumiem, że należy się okłamywać?
Powiedz mi jedno: czy większość Polaków na emigracji pracuje w zawodach o wysokim poziomie wynagrodzenia czy może w zawodach bliskich minimalnej krajowej? Bo z moich obserwacji i mojej wiedzy wynika, że to drugie.
I teraz policzmy:
minimalne wynagrodzenie w Wielkiej Brytanii: 6,19 GBP/h brutto co daje 1073 funty brutto miesięcznie czyli £940.64 netto (
http://www.worksmart.org.uk/tools/tax_calc.php)
minimalne wynagrodzenie w Polsce to 1600zł brutto miesięcznie czyli 1181,38zł netto (
http://www.infor.pl/kalkulatory/wynagrodzenia.html)
W obu przypadkach zajmijmy się środowiskiem stolicy obu krajów:
- najem kawalerki w Londynie to koszt od 900 funtów + rachunki na miesiąc. Osoby z minimalną krajową na to nie stać.
- najem kawalerki w Warszawie 750zł + rachunki na miesiąc. Osobę z minimalnym wynagrodzeniem teoretycznie stać o ile umie wegetować, bo rachunki w kawalerce mogą wyjść w okolicach 100-150zł (jeśli w cenie kawalerki jest już czynsz, jeśli nie - to niestety nie).
- zakup samochodu w Polsce to koszt od 2 tys zł za auto 10-letnie = koszt powyżej pensji minimalnej
- zakup samochodu w UK to koszt od 200-300 funtów za auto 10-letnie = koszt dużo poniżej pensji minimalnej
- zakup litra paliwa w UK: 1,5 funta czyli 626 litrów można kupić z pensji minimalnej
- zakup litra paliwa w PL: 5,5 zł czyli 214 litrów można kupić z pensji minimalnej
Jedyne co jest tańsze w PL w związku z samochodami to ubezpieczenie. w Polsce OC dla małego auta dla młodego kierowcy nie przekroczy pensji minimalnej netto, natomiast w UK ten sam kierowca może zostać poproszony o 1500 funtów...
Mimo tak rażącej dysproporcji w Polsce znacznie więcej osób z pensją minimalną posiada samochody niż posiada samochód w UK. W Anglii nie widziałem na stacji zjawiska "tankowanie za 10 funtów", natomiast w Polsce szokiem jest gdy mówię do gościa na stacji "do pełna". Rozumiem, że u nas jest relatywnie droższe paliwo, ale do choinki jak się kupuje samochód to należy się liczyć z tym, że są też koszty jego utrzymania. W Polsce wg NIK jeździ około 200 tysięcy niesprawnych technicznie aut. z kupionym przeglądem. W Anglii ten proceder jest praktycznie marginalny i jak można wyczytać w ich prasie jest stosowany w zasadzie przez imigrantów. Brytyjskie przeglądy są bardzo restrykcyjne jak i praktycznie nie do uniknięcia.
Do innych różnic kosztowych dochodzą różnice w kwestii wydatków jedzeniowych (ponoć są osoby w Anglii jedzące zaledwie 40 funtów tygodniowo), co przemawia na korzyść emigracji, jeśli jednak mieszkamy w kawalerce to na jedzenie niewiele zostaje ;)
W pewnych kwestiach gospodarczych Anglia jest w przewadze, natomiast w innych nie. Przez to nie można tak do końca stwierdzić, że tam jest lepiej niż tutaj pod tym względem. Każdy kraj ma swoje plusy i minusy. A jeśli jest tak jak pisze Anna to niestety w Anglii różowo już nie będzie i to mimo nieco lepszych warunków gospodarczych.
W Polsce przy zatrudnieniu największym problemem jest wspomniane już nieposzanowanie prawa: bezpłatne nadgodziny, zmuszanie do pracy ciągłej. etc... I to jest największy problem polskiej gospodarki, który również hamuje nasze pensje...
Nie każdy też chce żyć jak Ty, do końca życia robić kursy,
kto napisał do końca życia?
kształcić się i robić po 60 godzin w tygodniu. Nie każdy ma chęć jadać suche kanapki licząc każdy grosz. Masz inne priorytety, do których masz oczywiście prawo.
Ale ja nie jadam suchych kanapek? Jadam wręcz bardzo dobrze.
Wolno Ci mieszkać nawet w namiocie, bo to wychodzi jeszcze taniej niż waletowanie z innymi w jednej chałupie. Możesz obywać się zapachem kebaba i omijać puby szerokim łukiem, możesz ciągnąć 5 etatów, ale to jesteś Ty i tylko Ty.
Nie chcę mi się pisać z jeszcze jednego powodu. Ludzie zazwyczaj pisząc cokolwiek nie chcą dyskutować, oni po prostu chcą autorytarnie wygłosić swoje opinie. Nieważne ile będę się tu spinał, nieważne ile argumentów znajdę. Ty nie chcesz konsensusu, nie wiem nawet czy dokładnie czytasz, to co piszę, bo w zasadzie wyciągasz nie takie wnioski jakie były moją intencją. Jesteś skupiony na sprzedaniu swojego punktu widzenia i tyle. A mnie to nie przekonuje, nie przekonują mnie Twoje argumenty, bo po sobie wiem, wiem też po swoich znajomych dlaczego są na emigracji. To tęsknota wynikająca z rozłąki, to często problemy komunikacyjne w pracy i stresy z tego wynikające, to często samotność, to często brak sensownej alternatywy we własnym kraju i rozwalone rodziny. Piszesz, że szkoda Ci czasem 20 zł, żeby sobie coś kupić, potem, że nie jesteś oszczędny.
Myślisz że jak ja się czułem spędzając Boże Narodzenie poza domem, bez rodziny? Też wyjeżdżając uważałem że w Polsce nie ma alternatywy. Ale też wróciłem. Dostałem pracę w call center. Praca marzeń to nie jest? Ale pół roku później zacząłem pracować gdzieś indziej i za więcej niż minimalna krajowa. Tylko że cały ten wątek jest właśnie o tym dlaczego naszym idzie lepiej. I to nie tylko w lepiej rozwiniętych krajach jak Anglia czy Niemcy ale również w krajach jak Czechy, Węgry czy Rumunia. To właśnie motywacja nas napędza za granicą. Ta motywacja, która tam nas pcha do przodu, w Polsce jej nie ma niestety. Zaczynamy w Polsce działać jak Anglicy: do nisko płatnej pracy nie pójdziemy, bo mało płacą. Do tej pracy pójdą Ukraińcy czy Białorusini. A my będziemy narzekać że rośnie bezrobocie wśród Polaków.
Jak masz argumenty to je przedstaw, ale tak konkretnie. Na konkretnych przykładach pojedynczych ludzi, bo to oni tworzą masę. Tylko żeby to byli przedstawiciele większości. A większość w UK pracuje za minimalną pensję, a nie pensję menadżerską w wysokości 150 tys funtów rocznie...
Dlatego pojechałem ironią, bo w pewnym momencie czuję, że dyskusja jest popisem erudycji a może bardziej eksponowaniem swojego ego, niż dążeniem do jakiejś obiektywnej opinii. Tak się dzieje na forach, tak się dzieje na Wiejskiej.....
Szkoda, że tak uważasz....