Temat: MAKE LOVE NOT WAR czyli idylla staruszków
Beata M.:
"...ale może podniecać wizja tego co ze sobą niesie i jak się przepoczwarzy w brylant humanizmu."
Teraz mnie przekonałeś, że jestes bardz zakochany. Ja też tak gadam, jak mi narkotyk miłości mózg zalewa :-))
Tylko, że ja tak mam zawsze. A przecież przez ostatnie 9 lat byłem sam. Dla mnie obcowanie z młodością i oglądanie/doświadczanie tego co ze sobą niesie jest doświadczeniem zbliżonym do katharsis. Nie daje mi tego tylko Mateusz. Dają mi to wszyscy moi przyjaciele i moi uczniowie.
I może dlatego, że dwa razy nie żyłem i dwa razy udawałem się TAM i dwa razy mnie tam nie chciano i wracano mnie tutaj wierzę, że mam jeszcze coś do zrobienia.
Myślę, że tak właśnie jest bowiem 15 lat temu lekarze dawali mi najwyżej 16 miesięcy życia i nic...
Żyję.
Dlatego nie znoszę rozwodzić się nad tym, że mam tyle lat ile mam, że coś powinienem, a czegoś nie powinienem ze względu na moje siwe włosy.
Nie znoszę konwenansów i nie cierpię regułek oraz tzw.odpowiednich form.
Zakochany jestem w życiu, a szczególnie w możliwościach, które ze sobą niesie moje doświadczenie plus moje obcowanie z młodością.
Wciąż jestem buntownikiem, który stracił wszystko, bo zaryzykował "niewłaściwą miłość" trwającą 20 lat, a zakończoną nagłym odejściem mego Partnera, który nie zdążył spisać testamentu, a więc jego rodzina bezpardonowo zabrała mi wszystko co wspólnie materialnie osiągnęliśmy przez 20 lat wspólnego życia.
Praktycznie zostałem z niczym.
Wróciłem do Kraju tak jak z niego wyjechałem. Z niczym.
Ale jestem i cieszę się, że jestem tutaj w MOIM MIEJSCU. W domu.
I nie wybieram się już nigdzie na dłużej.
Wciąż buduję. Wciąż mam marzenia. Wciąż mam plany, a co ważne wciąż mam propozycje i wciąż MŁODZI LUDZIE chcą mnie słuchać i oglądać.
To jest najlepszy krytyk, który wystawił mi wysoką notę.
A więc może "jeszcze nie wieczór"?
Janusz S. edytował(a) ten post dnia 24.08.09 o godzinie 00:22