konto usunięte

Temat: Zdrada

Opowiem Wam moją historię.. Od 3 lat mój związek polegał głównie na kłótniach, wyzwiskach, braku szacunku... Jednak trwał nadal... zdarzały się i te dobre chwile, ale wiem, że było ich mało... Mimo wszystko kochałam.., kocham nadal.. i jestem pewna tych uczuć... Wiem, że sama w partnerze wypalałam w Nim uczucia do mnie..., i odwrotnie.. Pojawiło się dziecko.. Tak naprawdę zostałam sama.. Chodziłam do pracy, i wracałam do pracy... On twierdził, że nie robię nic... Przychodziłam, musiałam posprzątać.., zajmować się dzieckiem, wychodzić na spacery w 80% zawsze sama.. :(( Mimo to nadal Go kochałam... Czy to nie jest chore...? Wiem, że to nie jest tylko Jego wina.. Bo ja sama nie byłam święta.. Partner był osobą, której ciężko było okazywać uczucia, nawet jeśli je miał.. Wiedziałam o tym od samego początku... Jak mi je pokazał, zwierzył mi się z czegoś, to nie wiem, jak to się stało, ale wtedy ja przy najbliższej kłótni wyżywałam się nad Nim pod kątem Jego uczuć, zwierzeń.. Nie wiem dlaczego tak się działo.. Czy dlatego, że ciągle siedział przed kompem i grał? Że o wszystko musiałam się prosić, starać ja? O każdy razem spędzony czas...? :(( sama nie wiem.. zanikły rozmowy, sex stał się zimny, taki o.., żeby tylko był.. Ja zaczęłam się izolować w pewnym sensie, On też.. Każdy miał poniekąd swoje życie... Ja imprezy, przyjaciółkę, dziecko.., "dom" - On - komputer... Na imprezy mnie ciągnęło - powiem szczerze teraz, głównie dlatego, że TAM czułam się atrakcyjna.. Widziałam spojrzenia innych mężczyzn.. , zaczełam też zauważać, że nawet idąc ulicą z dzieckiem na spacer, widze spojrzenia innych... I pojawiały się myśli... "to dlaczego osoba, którą kocham i rzekomo mnie kocha.., nic takiego nigdy mi nie mówi?" Kobieta potrzebuje moim zdaniem pokazania Jej od czasu do czasu, że jest ważna, ładna.. A On nic.. że "ubrałam się jak pajac" potrafił powiedzieć nieraz, ale "że ładnie wyglądam", to już nie.. :(( Przykro mi było naprawdę... Pewnej imprezy stało się... Pojawił się ktoś, przy Kim wywiązała się między nami chemia.. nie tańczyliśmy razem, widziałam, że na pewno starszy, spojrzenia wystarczały... czułam się je wręcz do tego stopnia, że robiło mi się gorąco.. Nadszedł koniec imprezy, zebrałyśmy się z przyjaciółką do domu.. Miałyśmy iść na taxówkę, On wcześniej zniknął mi z oczu, i nagle się pojawił, znikąd.. z kolega.. I zapytali Nas, czy jedziemy do Nich.. Powiedziałam tak .. Nie piłam już nic u NIch, byłam pod wpływem alkoholu.. i stało się.. Kumulacja nerwów, wyzwisk w moim kierunku, poniżania, tego, że jestem ciągle sama... :(( nie wróciłam na noc... Wracając do domu było mi niedobrze, czułam wstręt dla siebie.. ale... potrafiłam do Niego pójść i powiedzieć w oczy, że zostałam u przyjaciółki.. Uwierzył... :(( Na imprezy nadal pozwalał mi wychodzić.. , nasz związek nie uległ poprawie, był nadal taki, że był, bo był... W ostatni poniedziałek doszło do poważnej rozmowy... Którą ja zaczęłam .. , że mamy się zastanowic nad swoim życiem.., czy nie warto odejść, kiedy jeszcze jesteśmy młodzi i nie marnować sobie życia dalej..? Serce mi się krajało, w głębi duszy MIMO WSZYSTKO tego nie chciałam.. czekałam na słowa otuchy, pocieszenia, powiedzenia, że mnie kocha.. :(( Pojawiło się tylko przytulenie i sex.. :( Ale ja mimo to, znów narobiłam sobie trochę nadziei..., że może jednak uda mi się w Nim rozpalić uczucia na nowo? nie dowierzałam i nie dowierzam nadal, że po 5 latach nic do mnie nie czuje? :( I stało się to samo z Jego strony w środę, gdy wracał od kolegi.. Spotkał znajomą z pracy, i poszedł do NIej dalej pić.. I również się stało.. z Tym, że On mi o tym powiedział.. :( ja nie ... Czułam w środku, że coś we mnie pękło, że zrozumiałam swoje błędy.. wszystko, rozumiałam, co się z Nim działo tego wieczoru.. bo sama zrobiłam, to wcześniej.. Tylko ja potrafię to wyciąć ze swojej głowy.., wiedziałam, że dla mnie wtedy to było nic ważnego.. stało się i czasu nie odwrócę.. On powiedział, że dla Niego to nie było również nic ważnego.. , że stało się i również czasu nie cofnie.. z tym, że najgorsze jest to, że ja poczułam w sobie pewną siłę naprawy, zmienienia się.. nie wiem, jak to ująć, podwójnie poczułam chyba, że mimo to nadal kocham tego człowieka... :(( Mimo tego, jak źle było między nami i tego, co w sumie oboje zrobiliśmy.. :( Rozmawialiśmy dłuuuugo, wiecie, jak zabolały mnie słowa, gdy po 5 latach związku, On powiedział, że nie wie czy mnie kocha? :( To dużo bardziej zabolało od tego, co zrobił.. :( rozmawialismy nadal, temat się zmienił na trochę luźniejszy.. zaczął mnie głaskać po głowie, przytulił sam od siebie, nie wierzę, że się zmusił.. nie wierzę.. Możliwe, że zrobił to tylko dlatego, że jest do mnie przyzwyczajony? Mi się wydaje, że takie gesty pojawiają się z troszkę silniejszego uczucia.., ale może się mylę? :( Kochaliśmy się.. Najlepsze jest to, ze nie miałam tamtej przed oczami.. możliwe, ze dlatego, że sama zrobiłam, co zrobiłam czy dlatego, że jest jednak coś ze mna nie tak? Wiem, ze to nie jest tak, ze "zdradził raz, zdradzi i drugi" wiem to po sobie! Wiem, że ja sama nie popełniłabym 2 raz tego samego błędu..! :( bo to był błąd, kumulacja wszystkiego złego w tym związku, i tak odbieram to, co On zrobił.. Jak sie kochalismy, to poczułam to coś.. miałam wrażenie, że On też.. naprawdę! nie wiem czy sobie to uroiłam.., ale nie wydaje mi się.. On mówi, że na pewno było inaczej, miło, przyjemnie.. ja po tym wszystkim stałam się yy otwarta? wiedziałam i wiem! że jestem w stanie zakończyć tą rutynę i to wszystko, co było złe między nami.. On po stosunku mnie przytulił, jak heh nigdy.. Nie pamiętam kiedy to zrobił ostatni raz.. Było mi ciepło, znów zapaliła się lampka nadziei, ze może być dobrze? Podjęliśmy decyzję, ze dajemy sobie czas.. bez zoobowiązań.. Chcielismy zobaczyć jak to bd.. Mamy duże mieszkanie, postanowiliśmy nie sypiać razem, każdy ma swoje obowiązki, wydatki.. itd.. musimy tak zrobić do czasu, kiedy nie ogarnę zmiany godzin w pracy i przedszkola dla dziecka.. Zdecydowaliśmy, że do tego czasu mieszkamy ze sobą, bo inaczej nie mamy jak podzielić opieki nad dzieckiem,, ale mieszkamy jako znajomi.. Powiedziałam Mu wprost, że rozmawiać możemy normalnie, że jesli będzie chciał przyjsć, pogadać, sam będzie chciał się przytulić, to niech przyjdzie.. ja jestem.. Minął 2 dzień, póki co tego nie zrobił.. We mnie znów coś pękło, i zaczęłam rozmawiać, po raz kolejny mi powiedział, ze coś czuje, ale nie wie, czy to jest to, że mnie kocha.. :(( czyli co..? mam się tak naprawdę odseparować, tak? pozałatwiać wszystkie sprawy i pozwolić się Mu po prostu wyprowadzić? :( bo wiem, że tego chce... Wiecie, jaki to jest cios, kiedy ja sama wiem, ze Go kocham, że mam siłę zacząć to na nowo zupełnie inaczej.., a On nie jest pewien.. :( to, co przdeżywam, to jest po prostu koszmar.. z jednej strony nie dowierzam do końca, że czuje tylko przyzwyczajenie.., bo skąd by się brały chociaż te drobne gesty? z przyzwyczajenia? z przyzwyczajenia można ciągnać związek z KImś dalej moim zdaniem.., ale nie dając takie coś.. Czy jednak się mylę..? :( Proszę, doradźcie mi, co mam robić.. Odizolować się tak naprawdę, przebywać z Nim tyle, co muszę (mamy możliwość mimo mieszkania razem) bycia w zupełnie innych pokojach, na pewno będę częściej wychodzić do koleżanek, żeby czuł, ze jak wraca, to mnie nie ma i tak już może być.. wiem, że to zrobie.. Dać święty spokój czy jednak jakoś spróbować zawalczyć o to uczucie, zobaczyć czy jestem w stanie w Nim na nowo coś rozpalić? i naprawdę podkreślam, że NAPRAWDĘ mimo tego, co się stało, i jak było między Nami, jestem w stanie to naprawić.. i na pewno nie wiąże się to ze względu na dziecko.. NA PEWNO.. podkreślam :(( ale jeśli On nie wie, co czuje, to w ogóle jest taka możliwość.. ? :(( Prosze o naprawdę szczere odpowiedzi, patrząc na to wszystko z boku i z dystansem... Bo popadam już powoli w depresję.. naprawdę.. :(

Temat: Zdrada

Zastanawiam się jak daleko jeszcze jest w stanie posunąć się człowiek w nazywaniu coraz to bardziej podłych emocji, których doświadcza, a które prowadzą go do coraz to bardziej podłych zachowań, miłością?

Nie wiem jaka emocja każe ci odbudować to, co było między wami?
Nie wiem co w waszym związku było wartościowego, co warto odbudować?
Ale jeżeli tak wyobrażasz sobie miłość i o takim codziennym życiu z drugim człowiekiem marzysz, to walcz. Podobno każdy ma męża/żonę na jakiego/jaką zasługuje. Może ty zasługujesz na niego, a on na ciebie?

Ale jeżeli inaczej wyobrażasz sobie szczęśliwy związek. Jeżeli inaczej wyobrażasz sobie miłość, to szukaj osoby, która da ci to, czego potrzebujesz i czego oczekujesz. Wiesz co by to miało być?

Szczepan J.

Wypowiedzi autora zostały ukryte. Pokaż autora

Następna dyskusja:

Zdrada, rozstanie - jak sob...




Wyślij zaproszenie do