konto usunięte

Temat: Trudny związek- pomocy

Krótko przedstawie 2 osoby:
Ja: Z dobrego, normalnego domu-21 lat, studiuję bardzo dobry kierunek na politechnice. Złota dziewczyna jak to mówią. Bez jakis większych problemów. Bardzo uczuciowa, intuicyjna, bystra, nic przede mna nie da sie ukryć, po prostu. Widze wnetrzne czlowieka.
On: Mój chłopak z przeszłoscią- 25 lat, bez ojca, który był alkoholikiem. Brał narkotyki, pił dużo, imprezował, ciał się. Bardzo delikatny, uczuciowy, inteligentny, daje mi wolnosc, ktora ja czasem mu zabieram ( tak mi sie wydaje).

Nasz związek trwa 2 lata. Oboje uwazamy, że jest on dość specyficzny ale także wyjątkowy. Tak raz w zyciu jest, ze spotyka sie takie czlowieka, przy ktorym wszystkie problemy znikaja, ktory jest lekiem na cale zlo. Z racji tego, że mamy takie same znaki zodiaku, dośc temperamentne- skorpion, wynika z tego dużo zawiłości jakie miedzy nami powstają.

Ja z racji tego, że mial taką przeszlosc, chcialam zeby mial lepsza przyszlosc ze mna, Pomagalam mu stanac na nogi, dzieki mnie przestal pic codziennie, bo zdarzalo sie tak, ze potrafil co 2 dni 0,5l wodki wypic sam i to byl dla niego normalny tydzien. Do tego używki. Na poczatku zwiazku brał jedna rzecz- nazwijmy ją X. Nie ukrywał tego, jednak nie mowil mi tego , ze to robi. Dopiero tak pytalam to odpowiadał. Nie podobało mi sie to, wiec przestawał brać, albo mnie w tym okłamywał. Ogólnie teraz jest tak, ze powiedział mi, że nie chce tego robić (nie bierze tego codziennie, ani co 2 tyg, moze co 2 miesiace, z tego co wiem- ale jednak jest). Powiedział, że gdy zawsze to bierze ma obawy, jednak cos sprawia, ze do tego wraca, nawet co te 2 miesiace. Nie jest to uzależnienie, bo brał by codziennie albo pare razy w tygodniu. Ja tego nie toleruje i on o tym wie. Jest tak, że wiem ze mnei klamie, ze cos jest nie tak. Potrafi mnie klamac w zywe oczy gdy pytam go czy brał to, gdy wiem, ze to zrobil, bo np znajduje slady po tym. Oczywiscie uchodze, za SS-mana i detektywa, jednak wole sie upewniac co on robi, a wiem ze lubi mnie oklamywac.

Teraz napisze co zdarzylo sie wczoraj.
Od czasu Swiąt bylismy razem non stop 2 tygodnie, było dobrze, nie klocilismy sie. W poniedzialek pojechalam do domu. Miał we wtorek dostac wypłate ( a jest tak ze potrafi cala przewalic w 2 tygodnie, a potem siedzi bez kasy, albo bierze od matki). Rano we wtorek napisal mi, ze szef poweidzial ze nie ma pracy i moze przyjsc na 12 albo do neigo zadzownia zeby nie przychodzil. Ja na to okej bo zdarzaly sie takie sytuacje ostatnio, ze nie bylo pracy , a ma umowe o zlecenie, i wysylali go do domu albo pisali ze nie ma dzis i to bylo przy mnei wiec wiedzialam ze to prawda. Jednak wtedy napisal mi sms, ze tak jest. Wczoraj czyli we czwartek przyjechalam do niego po tym jak skonczyl prace i odrazu wiedzialam, ze cos jest nie tak. Zauwazylam otwarta gre mini monopol, ktora zwykle nie byla otwarta. Gdy spytalam o to i kazalam mu ja zamknac to tak dziwnie nam nie spojrzał i po prsotu to zrobił. Pomyslalam, ze sprawdze co tam ma lub miał. Zauwazylam slady po subtancji X. Zła juz, spojrzalam w telefon, gdy on przygotowywał cos do jedzenia. Zauwazylam sms do szefa, w ktorym napisal ( we wtorek, przed praca : nie bedzie mnie dzis w pracy, bo musze ogarnac na szybko stomatologa). Czyli juz w glowie skojarzylam fakty, ze uznal ze nie idzie do pracy, bo moze juz w poniedzialek wieczorem zarzył X, albo postanowil we wtorek sobie zrobnic labe, kupic i siedziec i grac w gry.

Przy wspolnie spozywanym posilku spytal mnie czemu taka jestem zla. Spytalam, czemu nie byl w pracy we wtorek. Dziwnie sie spojrzał i spytał, czemu przegladam jego telefon ( jest uczulony na takei rzeczy, bo kiedys sprawdzalam go notorycznie). Powiedzialam, ze wiem ze mnie oklamał. Zły i zbuntowany juz powiedzial, ze to nie moja sprawa co on robi. Wspomnial o tym, ze wzial to przeze mnie i matke.
Cisza, po ktorej powiedizal, ze mam sie pakowac i jechac do domu. Po czym poszedl do pokoju, powywalal moje rzeczy i zaczal cos tam pakowac do torby, jednak zostawil to tak rozwalone i wsciekly kazal mi jechac do domu, bo on mnie nie chce tutaj. Pomyslalam, ze chce uciec od tego co robił. Bo nie raz bylo tak, ze jak przyjedzialam i sie dowiedzialam, ze mnie oklamal, w czyms powaznym, to wkurzal sie i kazal mi wypierdalac.

Po tym zaczely dziac sie rozne rzeczy, Chcial wyjsc z domu, jednak kiedys powiedizalam mu , ze jak sie klocimy i jestesmy na siebie zli to nigdzie nie wychodzimy. Jednak on zawsze przy klotni chce wychodzic, a keidsy konczylo sie to tak, ze wychodzil i wracal pijany, albo musialam go zbierac po osiedlu. Dlatego nie chcialam, zeby to sie powtarzalo, zreszta jego mama tak samo uwazała. Stalam mu na drodze, on mnie chwytal za rece, czy szyje i rzucal mnie na lozko. Bolalo mnie to i plakalam, jednak on wsciekly sobie nie zdawal z tego sprawy i uwazal, ze mnei nie bije. Tak, nie uderzyl mnie ale jset to przemoc.

Boli mnie to, ze za kazdym razem, gdy dowiem sie o jego klamstwie, to on obraca to kota ogonem i mowi ze przegladam jego telefon i mam sie wynosic. Nagle to ja jestem ta zla, mam wypierdalac, chociaz nic nie mowie. Probowal wyjsc pare razy, bieglam za nim na klatke a on sie wracal i mowil ze robie mu syf i siare na klatce. Po czasie sie uspokoil, ciagle pytal czy wychodze. Uznalam, ze nie dam mu tej safysfakcji a poza tym zawsze boje sie, ze on cos sobie zrobi, albo wyjdzie i wroci najebany, nie bedzei sie odzywal przez weekend. Najgorzej go zostawiac na weekend, bo mzoe wyjsc ze znajomymi, moze mi nie powiedziec, ze znow cso wzial. Dlatego czesto weekedny spedzam z nim. Spotyka sie znajomymi, jednak wielu ich nie ma, czesto nawet nie chce z nikim wyjsc i siedzi po prostu w domu, ale pamietam jak to bylo keidys. Ze klocilismy sie, na weekend wracalam do domu, a on wychodzil, nie odzywal sie, dopiero w poniedzialek czy wtorek pisal.
Uwazam, ze to dla jego dobra. Bo jak jestemy razem to jest okej. Mozna powiedziec, ze go kontroluje, jednak wtedy gdy nie jest sam jest dobry, kochany. Ostatnio coraz gorzej czul sie po alkoholu. Po sylwestrze mial zatrucie alkoholowe.
Ogolnie widac duza poprawe w tym co robi teraz a co robil 2 lata temu, jestem z niego dumna. Mowi mi, ze chce sie ustatkowac, razem ze mna zamieszkac, jednak nie mowi to tak wprost, tylko np spytal mnie ostatnio "a gdybysmy mieli razem zamieszkac to gdzie?". Czesto mowi duzo rzeczy, a malo z tego robi, Tez mnie to denerwuje i to jest przyczyna klotni. Bo wydaje mi sie czasem, ze mowi cso w danym momencie zeby mnie uspokoic, zebym nie myslala o czyms czy go nie meczyla, ale jak przychodzi co do czego to i tak robi po swojemu. I wtedy mowie mu, ze przeciez mialo byc inaczej a on " no tak.. oj tam dobra.. " i milczy. bo nei ma co powiedziec. Jest wiele takich rzeczy i bardzo sie o to wkurzam, i jak to on mowi " narzekam" na niego i go to meczy. I chyba czasem jest tak, jakby chcial odreagowac to, ze ze mna dlugo przebywał, ten weekend, ze mu cos gderalam pod nosem, ze mial nie palic tak duzo. , Albo ostatnio, odreagowal te 2 tyg w postaci "nie ide do bracy i wezme sobie X " . Nie wiem czy do niego wracaja zachowania z przeszlosci, ze byl sam, robil co chcial, siedzial, bral naroktyk, co kolwiek i tyle. I byl sam, nikt mu sie nie wtracal w nic. Nie wiem czemu tak robi czasem. Ale wynikaja z tego wlasnie takie rzeczy, ze jest zly, buntuje sie, wsciekly, krzyczy, czy nawet rzuca mna o lozko, popycha, bo chce wyjsc z domu, gdzie ja mu nei pozwalam. I siedzi i gada, ze nie moze z wlasnego domu wyjsc.
Ale ja to robie dla niego, bo wiem jakby to sie skonczylo.

Takie rzeczy zdarzaja sie rzadko, jednak sie zdarzaja. Nie wiem co zrobić. Nasz zwiazek, wiele przetrwał, uwazam, ze go kocham i widze jaki on potrafi być. Nie zalezy do dresiarzy, potrafi byc kulturalny, przy mojej rodzinie, potrafi sie zachowac, jest okej, jest dla mnie dobry, potrafi dla mnie gwiazdke z nieba przyniesc, kocha mnie i widze to.
Jednak jak pisze, zdarzaja sie takie sytuacje, tak jakby demony przeszlosci krazyly nad nim i kazaly mu zrobic cos zlego. Kazaly mu uwolnic sie przez chwile od tego kontrolowania, od tego, ze ja czy jego mama mamy do niego pretensje ze cos robi albo czegos nie robi. Potrafi, wiem, jednak czasem buntuje sie i mowi ze wszyscy sa przeciwko niemu.
To , ze bierze X, czasem, jest kwestia odreagowania? Czy ja cos robie źle? Probowalam nie raz, nie nie mowic, nie narzekac na niego. Bo np mowil ze pali papierosy przeze mnie. Bull shit, bo nawet jak jest super miedzy nami to pali tak samo. ale musial na cos zwalic w klotni, ze tyle pali. Że ja go doprowadzam do takich stanow, ze jest wsciekly, ze pali co chwile.

Wiem ze bardzo ceni sobie prywatnosc. Nie raz gadalismy o tym, zeby byl, ze mna szczery, ze jak to bierze to zeby mi powiedział. Bo robi to rzadko, wiec dalczego mi teog nie powie, ze cos jest nie tak, ze zle sie czuje, dlaczego to wzial. Jednak woli sklamac, nawet ze niby nie idzie do pracy bo nie kazali mu, ale robi cos sam, swiadomie, pisze do mnie. A jak przyjedzam i siee dowiaduje ( a zawsze sie dowiem, bo go juz znam), to rodzi sie afera, i to ja jestem ta zla.

Wspomne jeszcze, ze raz bylo tak, ze po prostu zostawil mnie, bo mial dosc mojej osoby, mojego gadania, "pierdolenia" jak to on mowi, ze ciagle czegos od niego wymagalam. Wtedy sie przez jakies 2 miesiace klocilismy, powiedizal, ze potrzebuje przerwy i na 2 miesiace mnie zostawil, po czym powiedizal, ze jednak mu brakuje mnie i mnie kocha. Rozumialam czemu tak zrobił, jednak bolalo mnie, ze zrobil to w taki drastyczny sposob, bo bardzo probowal mnie usunac ze swojego zycia. Dopiero jak mu sie to udalo, jak zaczal znowu brac i przeginac z X, uznal, z placzem, ze nie chce tego robic. Dlaczego w czlowieku odzywa sie diabel, kaze mu rzucic co dobre, meczy czlowieka, a pozniej swiadomosc odzywa się i blaga o powrot tego co bylo, jak bylo przedtem. Plakal mi w ramionach po tym czasie, ze byl zly, ze nie chce juz tego, ze chce do mnie wrocic. I tak jestesmy do teraz, duzo bylo rozmow na temat tego, ja mialam sie zmienic tez, zrobilam to, jednak to ze on taki ciagle jest, taki sam, te same zachowanai wracaja, irytuje mnie to i wtedy moje zachowania (kontrolowanie, narzekanie) wracają tez.

Prosze o pomoc, jakies komentarze, co moge zrobic? Nie wiem o co chodzi, jak mu pomoc. Czy moge pomoc tez sobie?Ten post został edytowany przez Autora dnia 13.01.17 o godzinie 12:34

konto usunięte

Temat: Trudny związek- pomocy

Aneta B.:
Prosze o pomoc, jakies komentarze, co moge zrobic? Nie wiem o co chodzi, jak mu pomoc. Czy moge pomoc tez sobie?
Rzuć go. Zaniszczysz sobie życie, zobaczysz. To człowiek uzależniony, a taki sam musi chcieć się wyleczyć. Z tego, co widzę on nie chce. Droga do wyleczenia z uzależnienie to nie dieta, tu nie jest tak, że ćpa się coraz mniej i mniej aż w końcu osiągnie się stan 0. On będzie pił i ćpał, bo się nie leczy.

Ty sama jesteś współuzależniona - te Twoje kontrole, czuwanie nad nim, tłumaczenie go, sprawdzanie itd to właśnie współuzależnienie. To się leczy u psychoterapeuty specjalisty od uzależnień. Już teraz Cię ten związek uwiera, a jeśli go nie zostawisz, to za kolejne dwa lata będziesz miała koszmarne życie. Nie skończysz studiów, nie będziesz mieć dobrej pracy, i będziesz nieszczęśliwa. Odejdź, dopóki możesz.

konto usunięte

Temat: Trudny związek- pomocy

Dlaczego najlatwiej powiedziec, zeby odejsc. Nie zostawia sie kogos kogo sie kocha.
Uzaleznienie jest wtedy kiedy ktos nie wyobraza sobie bez czegos zycia, bierze chocby nie wiadomo co i przez to psuje sobie zycie i innych. A u niego tak nie jest, bo ma prace, jego zycie nie jest passa porażek.
Uwazam, ze to jest problem w czym innym. A raczej bycia szczerym.
Ja wiem, ze ten czlowiek chce byc dobry, ulozyc sobie zycie i nie wiele mu brakuje. Tylko czasem odreaguje paroma minutami przyjemnosci.
Nie mysle, zeby na mnie wplynal tak, ze mam nie skonczyc studiow. Moze mam sie jescze zabic? Nie jestem tym typem czlowieka, ktory potrafi lezec na lozku i patrzec na sufit i zawalic swoje zycie ze wzgledu na takie cos. Jestem asertywna i silna, moze silniejsza od niego.
Mysle, ze ludzie sa czasem gorzej zakotwiczeni w uzywki niż on i tacy niszcza sobie zycie i psychike. On potrafil ze mna stworzyc więź i związek, ktory jest rozny jak kazdny inny, bo nikt nie powie ze ma idealny zwiazek, zycie to sinsoida, raz sie jest na gorze raz na dole.
Dziekuje za rade, jednak wolalabym, zeby tez wypowiedzial sie ktos , kto przezyl cos podobnego.

konto usunięte

Temat: Trudny związek- pomocy

Aneta B.:
Dlaczego najlatwiej powiedziec, zeby odejsc. Nie zostawia sie kogos kogo sie kocha.
Uzaleznienie jest wtedy kiedy ktos nie wyobraza sobie bez czegos zycia, bierze chocby nie wiadomo co i przez to psuje sobie zycie i innych. A u niego tak nie jest, bo ma prace, jego zycie nie jest passa porażek.
Uwazam, ze to jest problem w czym innym. A raczej bycia szczerym.
Ja wiem, ze ten czlowiek chce byc dobry, ulozyc sobie zycie i nie wiele mu brakuje. Tylko czasem odreaguje paroma minutami przyjemnosci.
Nie mysle, zeby na mnie wplynal tak, ze mam nie skonczyc studiow. Moze mam sie jescze zabic? Nie jestem tym typem czlowieka, ktory potrafi lezec na lozku i patrzec na sufit i zawalic swoje zycie ze wzgledu na takie cos. Jestem asertywna i silna, moze silniejsza od niego.
Mysle, ze ludzie sa czasem gorzej zakotwiczeni w uzywki niż on i tacy niszcza sobie zycie i psychike. On potrafil ze mna stworzyc więź i związek, ktory jest rozny jak kazdny inny, bo nikt nie powie ze ma idealny zwiazek, zycie to sinsoida, raz sie jest na gorze raz na dole.
Dziekuje za rade, jednak wolalabym, zeby tez wypowiedzial sie ktos , kto przezyl cos podobnego.
A myślisz, że na jakiej podstawie to mówię? :)
Joanna K.

Joanna K. Category Manager

Temat: Trudny związek- pomocy

Dziekuje za rade, jednak wolalabym, zeby tez wypowiedzial sie ktos , kto przezyl cos podobnego.

Nie chciałaś rady, chciałaś potwierdzenia, że dobrze robisz. Każdą prawdziwie dobrą radę odrzucisz.

To co teraz nazywasz miłością - nią nie jest. Ty kochasz jego, on kocha używki, bo dla niego, one są na pierwszym miejscu, a nie Twoje dobro. Pomimo, iż on jest uzależniony, to śmiało można powiedzieć, że to Ty masz problem, nie on... i będzie tak, dopóki będziesz poszukiwać rozwiązania dla niego, zamiast dla siebie. Pomyśl czego Tobie brakuje, skoro szukasz uznania w oczach kogoś, kto na to uznanie kompletnie nie zasługuje?

Karolina dobrze Ci napisała -jesteś współuzależniona i tego nie widzisz. Nie jesteś ani silna, ani asertywna, jesteś uwikłana w chorą relację i masz niskie poczucie własnej wartości (choć podejrzewam, że się z tym nie zgodzisz). W taki sam chory schemat/ relację są wplątują się kobiety z mężami, które je biją, a one przy nich trwają latami w imię dziwnie pojętej definicji miłości.

Chcesz wiedzieć jak pomóc swojemu mężczyźnie? Idź chociażby na spotkanie AA i porozmawiaj z osobami, które wyszły z nałogu... zapytaj co spowodowało, że w końcu zdecydowali się na zmianę swojego życia i wyjście z nałogu. To zazwyczaj odejście i utrata ważnej osoby, a nie trwanie przy kimś tak jak Ty w tej chwili.
Obsesyjna kontrola partnera nic Tobie nie pomoże, jedynie podtrzyma jego chore rytuały i szkodliwe nawyki. Będzie się lepiej krył przed Tobą, a Twoje zachowanie jedynie spowoduje, że zwróci się przeciwko Tobie.

Jesteś bardzo młoda. Jeśli chcesz kogoś pokochać prawdziwie, musisz kochać przede wszystkim siebie, jak zaczniesz sama siebie szanować, przestaniesz przyciągać takich typów jak Twój aktualny chłopak. Jak będziesz siebie dobrze traktować, to będziesz zdolna do pomocy komuś, kto tej pomocy wymaga. Na razie tylko szkodzisz, zarówno jemu jak i sobie, tą swoją "miłością".
Kinga K.

Kinga K. są tacy, którzy
oddają się
marzeniom, i
tacy..którzy te m...

Temat: Trudny związek- pomocy

Aneta B.:
Aneta..przerobiłam TAKI temat. Zostaw.

Następna dyskusja:

Trudny związek




Wyślij zaproszenie do