Temat: Kolizja - uderzenie z tyłu - czyja wina?
Witam,
odświeżę temat z podobnym pytaniem.
Miałem dzisiaj taką sytuację - jadę drogą dwujezdniową z dwoma pasami ruchu w każdą stronę, jezdnie oddzielone pasem zieleni i barierami energochłonnymi. Obowiązuje ograniczenie wynikające z przepisów - 100 km/h.
Przejeżdżam przez węzeł z drogą przechodzącą wiaduktem nad drogą którą jadę. W związku z tym, że na prawym pasie widzę pojazdy zjeżdżające z mojej drogi, a z prawej strony na pasie rozbiegowym także pojazdy włączające się do ruchu na mojej jezdni - zmieniłem pas na lewy.
Jakieś 100 do 200m za tym węzłem znajduje się stacja paliw. Droga nadal jest dwujezdniowa z dwoma pasami ruchu w każdą stronę. Rzecz jasna stacja paliw znajduje się z prawej strony drogi. Brak pasa do wyhamowania przy zjeździe na stację, zjeżdża się bezpośrednio z prawego pasa.
Oto co następuje (opis długi, a całą sytuacja trwała może 2 do 3 sekund): widzę, że w niedalekiej odległości przede mną (a jadę zgodnie z obowiązującym ograniczeniem) jakiś kretyn z lewego pasa przecina (to nie było zjechanie na prawy pas, tylko przecięcie prawego pasa jadąc po łuku) na dość dużej prędkości prawy pas i zjeżdża na stację, wymuszając pierwszeństwo (przejeżdżając niemalże przed pyskiem) na pojeździe jadącym prawym pasem. Co gorsza widzę, że gość jadący za tym palantem (który zjechał na stację z lewego pasa), też hamuje - w tym momencie wnioskuję, że gość musiał przyhamować z powodu tego przed nim, który zjeżdżał (nie wiem czy ten przede mną miał włączony prawy kierunkowskaz - wydaje mi się, że nie miał), ale jednocześnie wyraźnie pcha się na prawy pas, przed jadący tam prawidłowo samochód. Gość na prawym pasie (ten na którym pierwszy kierownik z lewego pasa wymusił pierwszeństwo zjeżdżając na stację) też gwałtownie hamuje.
W tym samym momencie zorientowałem się, że debil przede mną na lewym pasie praktycznie STOI i usilnie próbuje przejechać w prawo (na stację?), wymuszając pierwszeństwo na prawidłowo jadącym tam samochodzie. Całe szczęście mam dobre opony i hamulce - pedał w podłogę i szczęśliwie wyhamowałem. Ucierpiały jedynie rozsypujące się w bagażniku zakupy i chleb w reklamówce spadł z fotela pasażera na podłogę. Ostatecznie ten w którego o mało bym wjechał, zjechał na prawy pas (wymuszając pierwszeństwo na tym, który tym pasem jechał) i pojechał dalej prosto - zjazd na stację został już minięty.
Teraz pytanie - gdybym w niego wjechał, czyja byłaby wina? Jego zatrzymanie nie było wymuszone warunkami ruchu (nie było korka czy innych utrudnień), była przed nim pusta, szeroka droga - trudno było się spodziewać, że jakiś kretyn z powodu własnego widzimisię zatrzyma samochód na lewym pasie jezdni o dopuszczalnej prędkości 100 km/h - wyglądało na to, że palant chciał z tego lewego pasa skręcić na stację, tak jak zrobił to jadący przed nim.
Miejsce akcji można zobaczyć tutaj:
http://goo.gl/maps/YVrj4
W każdym razie kupuję rejestrator ;-)