Temat: Naprawdę dobry copywriter... to zjawisko dość rzadkie :)
To, że człowiek pierwotny bazgrał postać zwierzaka na ścianie jaskini, nie oznacza, że w kulturze rządził obraz, bo po prostu nie było kultury w sensie, o którym rozmawiamy
To oczywiste, że kultura zawsze była i będzie związane z językiem. Ale ograniczanie kultury do słowa pisanego czy nawet przyznawanie mu kluczowej roli w tworzeniu kultury jest jakimś nieporozumieniem. Żaden semiotyk ani semiolog by sie z tym nie zgodził. Słowo i znak, tekst i symbol, język mówiony i język pisany oraz język obrazu (a także dźwięku, gestu itd.) idą w kulturze łeb w łeb. Przyzwyczailiśmy się rezerwować dla słowa i tekstu specjalne miejsce w kulturze, ponieważ słowo i tekst są ze wszystkich języków kultury najmniej materialne, najbardziej abstrakcyjne. Co nie znaczy, że najlepsze do wyrażania abstrakcji albo opisywania tego, co niematerialne, czyli np. emocjonalne czy duchowe. Szczególnie w odniesieniu do emocji i ducha słowo i tekst zawsze ustępowały i zawsze będą ustępować pola innym językom kultury. Słowo i tekst są ważne dla przekazywania tego, co dana grupa uważa za obiektywną wiedzę, ale język słowa i tekstu nie jest dla kultury ważniejszy od innych języków - tak jak myśli werbalne nie są ważniejsze dla procesu myślenia. Gdyby tak było, to pisarz byłby człowiekiem bardziej myślącym od kompozytora, rzeźbiarza, malarza, a obecnie także fotografa i filmowca. Pisarze lubią tak o sobie myśleć, ale nie jest to prawda w świetle tego, co wiemy o psychologii i generalnie działaniu naszego mózgu. Zresztą, erudytą nie jest ktoś, kto się tylko naczytał, ale kto się także tyle samo nasłuchał i naoglądał. To, że język słowa i tekstu wydaje się "przegrywać" z innymi językami jedynie wydaje się tym z nas, którzy są być może bardziej przywiązani do tej formy języka lub z innymi językami kultury gorzej sobie radzą. Rozwój nowoczesnych mediów, które coraz większej liczbie ludzi dają coraz większe możliwości ekspresji językami innymi niż słowo i tekst oraz pozwalają doświadczać kultury w tych innych językach, to nie powód do narzekań, że słowo ginie, a tym samym kultura i komunikacja schodzą na psy.
Moje być może ogólne stwierdzenie, że zapotrzebowanie na dobry tekst jest wysokie wśród ludzi, którzy potrzebują czytać dobre teksty, jest reakcją na wpisaną w twoją myśl sugestię, że zapotrzebowanie na dobry tekst spada, bo generalnie spada zapotrzebowanie na słowo z racji tego, że kultura i komunikacja upraszczają się na rzecz "obrazka, rozrywki, pierdoły". I z tą sugestią zupełnie nie mogę się zgodzić. Dzięki swoistej emancypacji wyzwalamy się spod władzy dogmatu, że tylko język słowa i tekstu może zaspokoić intelektualne, emocjonalne i duchowe potrzeby człowieka (także wykształconego). Przekonania, że wszystkie inne języki kultury to tylko języki towarzyszące, jakieś przyprawy i przystawki. Bardzo przyjemne i nawet zachwycające, ale przecież drugorzędne. To jest przekonanie, które rozpowszechniło się oczywiście dzięki drukowi na skalę masową, gdy książka i gazeta stały się najważniejszymi masowymi mediami. Wcześniej zaś było bardzo popularne wśród tych, którzy umieli czytać i pisać - wśród tych, którzy posiadali wiedzę i władzę. I oni to przekonanie wpajali wszystkim innym, jednocześnie nie dzieląc się z nimi umiejętnością czytania i pisania. Przekonanie to jest fałszywe. Można się tu posłużyć pewną analogią. Był czas, gdy tylko literatura pisana po łacinie miała prawdziwą wartość - wszystko, co nie było po łacinie, miało mniejszą wartość. Był czas, gdy prawdziwym malarstwem było tylko malarstwo sakralne - malarstwo niesakralne miało mniejszą wartość. Był czas, gdy jedyną wartościową muzykę tworzyli wykształceni kompozytorzy, komponujący na potrzeby dworu - muzyka ludowa miała niewielką wartość. Itede itepe. Tak jak był czas, gdy w Polsce wydawało się książki w setkach tysięcy, a pisarz, który nie irytował władzy, miał zagwarantowane utrzymanie. I to też służyło wspieraniu dogmatu, że słowo i tekst zasługują na większe uznanie od innych języków kultury. Mimo złotej, leninowskiej myśli, że najważniejszą sztuką jest kino. Fakt, że słowo i tekst wydają się tracić swoją pozycję - że nie liczą się tak bardzo jak 50 lat temu - nie wynika z tego, że wszystko idzie w stronę "pierdoły". Po prostu inne języki kultury nabierają wiatru w żagle i zajmują pozycję, na którą zasługują. O tym, że na taką pozycję zasługują, pisali już starożytni greccy filozofowie, którzy sami operowali słowem i tekstem, co nie przeszkadzało im przyznawać równej wagi innym językom. Dlatego nie jest prawdą, że zaotrzebowanie na dobry tekst spada. To zapotrzebowanie rośnie, bo rośnie liczba ludzi, którzy w ogóle uczestniczą w kulturze. Ale w związku z tym, że większa liczba ludzi zaspokaja swoje potrzeby intelektualne, emocjonalne i duchowe innymi językami niż język słowa i tekstu, może rodzić się wrażenie, że słowa i tekstu jest mniej niż kiedyś. A wynika to wyłącznie z tego, że dostępne media są bogatsze niż dawniej bywało. Znów - powód raczej do zadowolenia niż do narzekania.
Ten post został edytowany przez Autora dnia 25.05.14 o godzinie 17:47