Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Nasze wiersze

Tej nocy

W nocy
z dwunastego na trzynastego grudnia
zamilkły telefony
w mroźnej ciszy wywlekano z domów
bezbronnych i niewinnych
aby zamknąć ich
z dala od świata i rodzin
winą ich było że uwierzyli
w wolność
i normalne życie
i zbyt głośno o tym mówili.

W nocy z dwunastego na trzynastego
grudnia aktywni politycznie
jak co roku
zebrali się pod domem generała
aby wykrzyczeć swoje poglądy i opinie
niezmienne od lat
zademonstrować swój patriotyzm
różnie rozumiany.

W nocy z dwunastego na trzynastego grudnia
większość rodaków
pochłonięta była swoją prywatnością
obok mojego domu
ktoś włamał się do sklepu monopolowego
a panowie w błękitnych mundurach
znów zapukali do drzwi
aby zapytać czy czegoś szczególnego
nie zauważyłem tej nocy.

13. 12. 2008

Przerwany film
(odtworzone z pamięci)

Byłem u przyjaciela
zbliżała się
północ oglądaliśmy film
na jednym z dwóch wówczas
programach telewizji
nagle film
zniknął z ekranu spojrzeliśmy
na siebie zdziwieni
równie niepewne i zmieszane
były twarze redaktorów w studio
dziękujemy państwu
za wspólnie spędzony wieczór
życzymy spokojnej nocy


Po takim pożegnaniu nie pozostało
nic innego jak pójść spać
ze snu wyrwał mnie
krzyk przyjaciela wstawaj
budź się wojna
Wałęsa internowany Kuroń
Michnik cała Komisja Krajowa
Gierek też


Przecierałem oczy ze snu
i zdumienia
z trudem zbierałem słowa
rzucane przez podekscytowanego
przyjaciela próbowałem
ułożyć je w jakąś sensowną
całość
telefony odcięte
w telewizji i radiu na okrągło
generał Jaruzelski Obywatelki i obywatele...
dzisiaj w nocy... na terenie całego kraju...
na podstawie dekretu...


Nie kursowały autobusy
tramwaje postoje taksówek były
puste wielkie miasto
wymarłe pojedynczy przechodnie
szybkim krokiem zmierzali
w nieznane
wracałem piechotą
kilka kilometrów po ośnieżonych ulicach
kiedy byłem już blisko domu
nadjechali
długi sznur samochodów
na przodzie radiowóz z migającym
kogutem na dachu
za nim wielkie szaro-niebieskie budy
stanęli przed zajezdnią tramwajową
wybiegli uzbrojeni
po zęby w hełmach z wielkimi tarczami
długimi białymi pałami
wyglądali jak średniowieczni rycerze
ruszający do boju
wbiegli do zaciemnionego budynku
błyskały zapalane światła
w oknach
biegali szukali nie wyprowadzili nikogo
wróg klasowy był szybszy
ukrył się przed władzą ludową

13. 12. 2009

Obrazek
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 13.12.09 o godzinie 13:55

konto usunięte

Temat: Nasze wiersze

Szedłem ulicą Michigan

Szedłem ulicą Michigan jak dumny uczeń
na ten spacer osobiście przez nią,
panią profesor - życia zaproszony
na ucztę oglądania i podziwiania miasta
profesor - ulica mówi: patrz, słuchaj, ucz się:
słyszałem w wielkim, bogatym hotelu ze złotymi klamkami
na trzydziestym piętrze brzęk zastawy stołowej,
nalewanie herbaty do filiżanek z chińskiej porcelany,
metaliczny dźwięk klucza kas pancernych,
blask deponowanych diamentowych kolii
głosy przedstawianych gości
tak ważnych i sławnych, że wiele gazet
bez pisania o nich żyć by nie mogło,
słyszałem rozpinanie sukien jedwabnych,
usychanie kwiatów w kryształowych wazach,
widziałem twarze ludzi dumnych tak bardzo ważnych
zajętych swoimi sprawami, że śmierć szukała sposobu
jak ich uśmiercić, słów jak ich pożegnać,
dziwiłem się sobie, że wolno mi o tym myśleć
idąc wzdłuż jeziora, większego niż niejedno morze
słyszałem, że Ameryka jest bardzo groźna
nie dlatego, że jest bogata, wspaniała, piękna,
nie dlatego, że ma najlepszą armię na świecie
ale dlatego, że rodzi marzenia i pragnienia,
dlatego, że rodzi nadzieje, dlatego, że jest Ameryką,
i gdyby jej nie było trzeba by było ją wymyślić
albo poszukać jak Atlantydę wypływając na zachód
i dziwiłem się jak mało to wszystko mnie obchodzi.

Chicagowska kołysanka

Najczulszą spowiedzią miasta jest noc
wtedy ono w sen zapada
po wierzchołki drzew przy Logan Square
po czubki wieżowców w Down Town
po same uszy ludzie naciągają kołdry
po sam nosek zakopał się w pościeli
kotek - tygrysek.

Wody jeziora Michigan kołysankę nucą
ćwicząc głos na brzegu z kamieniami w ustach
z takim tryumfem w głosie
jakby nikt inny śpiewać nie umiał.

Stara murzynka na przystanku śpi
chrapaniem mało co dziury
w granatowej chmurze nie zrobi
o czym śni kto zgadnie?

Noc przechadza się ulicą Fullerton
jak czarna dama we włosy wpięła księżyc zloty
kolia diamentów gwiazdami błyszczy
biedak co liczył swe zyski nad biedą westchnął
bądź przeklęta godzino,
w której otrzymałem paszport.

z tomu „Chicago miasto nadziei”, 2000
Karolina Żochowska

Karolina Żochowska sugestywna
autokreacja,
dwuznaczne pytania i
dusza rogata...

Temat: Nasze wiersze

A dzisiaj wieczorem…
sny kolorowe pod poduszkę Ci włożę,
Poczęstuję Cię spokojem…
Ukołyszę dobrym słowem…
A dzisiaj wieczorem …
gdy zamknę powieki obie,
Leżąc przy Tobie…
„tak bardzo tęskniłam”… powiem…
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Nasze wiersze

Ostatni owoc

Butwieją na ziemi liście
z każdym dniem
coraz więcej ich pod nogami
rozściela wiatr
miękki dywan w odcieniach
złoto-brunatnej jesieni

A wśród konarów nagich
coraz bardziej
samotne jabłko piękne i dumne
trzyma się mocno
nie zdmuchnął je wiatr
na nic zdało się też potrząsanie
gałęziami
niezgrabne podskoki
i próby zgarnięcia je grabiami
rzuty w jego kierunku
innymi owocami niczym
lotką do tarczy

Ostatni owoc
tętniąca życiem pieczęć
na kartach
płonących jesienią dni

27. 10. 2009

Gruszki w zimie

Grudniowy poranek
nie ma mrozu śniegu ani
smagającego
twarze lodowatego wiatru
przyroda wyciszona
wokół
tylko unoszące się obłoki
z ludzkich oddechów
przypominają jaka jest dzisiaj
pora roku

W tej łagodności
i ciszy zimowego poranka
handlowcy wystawiają
przed drewniane stragany
skrzynie z owocami
duże kule
zielone żółte brunatne
pomarańczowe
błyszczą jak kolorowe
bomby choinkowe
kuszą
złaknionych złotej jesieni
i lata przechodniów

Szczególną uwagę przyciągają
gruszki
krągłe dorodne w kolorze aury
w której dojrzewały
pełen naturalnej urody
łącznik
między następującymi po sobie
sekwencjami czasu

10. 12. 2009

konto usunięte

Temat: Nasze wiersze

Ostatnia Wigilia

To ostatnia już Wigilia
ostatnie Święta Bożego Narodzenia
nigdy więcej samotnych Sylwestrów,
smutku rozstań, bólu nie wysłanych listów
to ostatni już rok emigranta – człowieka sukcesu
któremu się powiodło, nie poddał się
choć nie nauczył się nowego języka
ani nie poznał obyczajów tych, u których był na służbie.

Jak on doszedł do takiego bogactwa
że myśli o powrocie do swojej ojczyzny?
Z jakim bijącym sercem szedł do pracy u obcych
skąd wziął tyle samozaparcia?

Komu musi podziękować
za chleb i dach nad głową
za to, że mu się powiodło?

Ostatni już rok będzie słuchać słów
odbijających się o jego uszy
grać kogoś, co wszystko rozumie.

Boże Narodzenie w Chicago

Boże Narodzenie w Chicago wśród emigrantów
jest radością i tajemnicą narodzin Syna Boga
którego wychowywał ubogi cieśla z Betlejem
przed którym nie otworzono żadnych
pieczęci tajemnic, tylko nakazano wierzyć
on uwierzył i żył w wierze, że tak właśnie jest
ale Chrystus zamknął się w naszych sercach.

Emigranci najlepiej o tym wiedzą, rodzą się w krajach,
z których później uciekają za wolnością, chlebem,
życiem lepszym i wygodniejszym, wszystkie tajemnice
i tajne ścieżki ucieczek w tym dniu na pasterce wyznają
zbiorowa terapia narodu przed ołtarzami Boga
który też zapewne jest Polakiem trzymającym orła
w koronie na poręczy swojego niebieskiego tronu.

Wielu z nas chciało powiedzieć prawdę o sobie
ale zamilkli, dopiero Boże Narodzenie i spowiedź
ich otworzyła, powiedzieli co w nich siedzi, lub drzemie
przywołując w pamięci pomoc tych co rękę podali
tych co płynęli po ziemi i tych co chodzili po wodzie
tych co im się zmysły pomieszały, zachorowali na polskość
na obczyźnie, przysięgając że to była ich ostatnia podróż.

Bóg się rodzi noc truchleje, Panie Boże czy poznajesz mnie
ileż to razy chciałem doświadczyć twojej obecności
w kościele na Jackowie, ileż to razy w Boże Narodzenie
śpiewałem ci pieśń emigranta, co w sercu nadzieję hoduje
wychowany na samotności, napasiony złotymi myślami
czekałem aż mnie natkniesz śpiewem harfy, blaskiem świecy.

Dzisiaj w Betlejem wesoła nowina, tak wesoła i radosna
bo wyrywa nas z zadumy nad sobą i życiem, i każe nam
śpiewać kolędy o tym co za nas cierpi i codziennie umiera
abyśmy mogli wraz z nim w Boże Narodzenie narodzić się
stojąc po same uszy w kolędzie, zanurzając się w rzece
świątecznego nastroju jak karp po żydowsku w galarecie.

My emigranci jesteśmy podglądaczami świata
wędrujemy, ale zawsze wracamy na Boże Narodzenie
do naszych polskich domów i kościołów, śpiewając
Pójdźmy wszyscy do stajenki do Jezusa i Panienki...
jest to czas otwarcia serc i oczu, portfela i skarbonki
czas na kupno biletu do zwykłej rzeczywistości,
czas na złapanie drugiego oddechu, który jest pierwszym.

z tomu „Chicago miasto nadziei”, 2000
Agnieszka Skołyszewska

Agnieszka Skołyszewska Specjalistyczna
Poradnia
Profilaktyczo-Terape
utyczna: psy...

Temat: Nasze wiersze

Stary, stareńki wierszyk sprzed 20 lat(zaznaczam, co by nie mieć bardzo zmytej głowy, że naiwny, już tak miałam)- darzę stare wiersze sporym sentymentem.....

Poczekaj na moje ciało
Jeszcze trochę poczekaj
Dojrzeje aromatyczne, jędrne, soczyste
prześcignie smakiem wszystkie ciała świata

Spijasz rosę zakłopotania z moich ust
Na rzęsach mgłą
Zapada zmierzch
Ot tak, po prostu
Obejmujesz falująca dłonią mnie.....

(1989)

I jeszcze jeden:

Satis Verborum

Pamiętasz, pisałam: gdzie Ty,
A gdzie ja, nie wiem...

Siedzę w starym fotelu na strychu
Podpalę wspomnienia- wylecą przez okno
z dymem papierosów
Wiatr, współbrat jesiennej szarugi
Rozegna je na cztery świata strony.
Nie pozostanie nic prócz garstki pamiątek
I wiecznie smutnych oczu

O chwilo pozornej wesołości!
Jak łatwo uśmiechać się wśród wielu,
By za chwilę wtulić głowę w poduszkę
Oddać szlochowi choć część żalu
Co rozbija wszystko pachnące
Nadzieją szczęściem niespełnionym

Wbrew, wbrew rozsądkowi, mądrości starców
Chciałam być szczęśliwą
Jednak nie, nie wolno...
Teraz próbuję wbrew sobie
I cierpię po stokroć bardziej...
Wrota raju wciąż są dla mnie zamknięte.
Za mało cierpiałam.
Moje łzy nie użyźniły dostatecznie ziemi.

Boże! Zdejmij z mego serca choć część ciężaru!
Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina!
Ze kochać pragnęłam bez granic
Zatracić się pragnęłam nie zważając na nic
I tylko Twego błogosławieństwa
Nie chciałam....

Przeklęty niech będzie czas,
W którym na nowo, jak w objawienie uwierzyłam w MIŁOŚĆ.

Nie ma miłości.
To ludzie ją wymyślili, bo wszyscy chcą być zbawieni.

Dość słów.

30.10.1989Agnieszka Skołyszewska edytował(a) ten post dnia 20.12.09 o godzinie 00:56

konto usunięte

Temat: Nasze wiersze

Agnieszka Skołyszewska:
Stary, stareńki wierszyk sprzed 20 lat(zaznaczam, co by nie mieć bardzo zmytej głowy, że naiwny, już tak miałam)- darzę stare wiersze sporym sentymentem.....

"Spijasz rosę zakłopotania z moich ust", "Obejmujesz falująca dłonią mnie..." Czy to było pisane, aby 20 lat temu? Stylistyka bardziej przypomina poezyję (nie najwyższych lotów) sprzed lat co najmniej 120!
I jeszcze ten patos i rymy częstochowskie:

"Boże! Zdejmij z mego serca choć część ciężaru!
Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina!
Ze kochać pragnęłam bez granic
Zatracić się pragnęłam nie zważając na nic".

Nie zważając na nic, z zupełnym brakiem samokrytycyzmu, P. T. Autorka podrzuca kolejne jajeczko cokolwiek nieświeże, tylko dlatego, że darzy stare (swoje) wiersze "sporym sentymentem". Pozdrawiam, też ze sporym sentymentem - ElwiraElwira Styczyńska edytował(a) ten post dnia 20.12.09 o godzinie 09:07
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Nasze wiersze

Idą święta

Idę w tłumie przed-
świątecznym popychany przez
natrętne reklamy
strzępy rozmów życzeń u-
śmiechy szczere i jedynie
kurtuazyjne
dźwięki dzwonków muzyki
pop i ludowych kolęd
wszystko
wymieszane ze sobą dokładnie
zmiksowane
w sam raz na świąteczną
papkę jako
jedno więcej danie wigilijne
Tegoroczna zima
pochłonęła trzy kolejne ofiary
mrozu...
to nie była informacja
z pierwszych stron gazet
żaden news telewizyjny czy radiowy
podobnie jak ta że
W Afganistanie zginął w czasie
wymiany ognia z Talibami polski żołnierz...
starszy szeregowy miał 22 lata... to
szesnasta ofiara śmiertelna z Polski
w ramach zobowiązań sojuszniczych

i ta informacja utonęła szybko
w powodzi innych
widać ważniejszych teraz wiadomości

Idę w tłumie znieczulonym
zapatrzonym na własne bardziej
i mniej suto zastawione
stoły z gębami
pełnymi pierogów frazesów
o religii i obyczajach
czerwonego barszczu smażonego karpia
wytartych formułek życzeń
i fałszowanych cynizmem i pruderią
nuconych kolęd

Idę w tłumie a obok
nie oglądając się na nic i na nikogo
idą święta

20. 12. 2009

Temat: Nasze wiersze

smocze drzewo

to banalne jak szybko
wsiąkam w wulkaniczne skały
ostre jak żyletki stosy pumeksu
pod Teide

miejscowi śpiewają:
jesteśmy potomkami Atlantów
nacinamy pnie smoczych drzew
by leczyć się ich krwią

na spacerze zdejmuję z kamieni
szum oceanu nasiona piasek
ślady spojrzeń brązowych oczu
i śmiech

konto usunięte

Temat: Nasze wiersze

Papierowy ludzik w rękach Boga,
Targany przez wiatry życia,
Rzucony na ziemię, by cierpieć,
By na chwilę grać w teatrze.

Marnym uśmiechem przykrywam łzy,
Tak by myśleli, że jestem szczęsliwy,
Rola życia - drwię z rzeczywistości,
Aby nie oszaleć z bólu.

Z rozdartym sercem stoję na scenie,
Akt po akcie odgrywam rolę,
W ciszy czterech ścian płaczę,
Jestem sobą; zaciskam pięści z bezsilności.
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Nasze wiersze

Zimowy spacer

Brunatne pola
pokryte białą nieruchomą
ciszą rozsypane
kryształki lodu świecą
jak gwiazdy
na śnieżnym firmamencie
mrugają światłem
odbitym od rozpalonego dysku
słońca i naszych oczu
które chłoną łapczywie każdy
refleks chwili
ułamek strzępek obrazu
otaczającego nas
piękna.

Znad drzewa unosi się
czarny obłok maleńkich ptaków
jak rój owadów leci
nisko nad ziemią i opada miękko
ptaki siadają
na białym dywanie pola
świergocą
wesoło pieśń zimową
chrzęst śniegu
pod butami przerywa
głośny świst
chłopiec pędzi z góry
na sankach.

Idziemy powoli przez las
znaną drogą
a tak zdumiewająco inną
nową odkrywając
nieznane dotąd tajemnice
drzemiące w naturze.

03. 01. 2010

Twarze zimy

I przyszła wreszcie długo
wyczekiwana przez dzieci i miłośników
sportów zimowych
chuchnęła mrozem sypnęła ochoczo
zimnym pierzem pomalowała z fantazją
pola i drzewa
i szyby okienne w kwiaty
najprzemyślniejsze
o Boże jak pięknie jak pięknie
dookoła codziennie
z wyziębienia i głodu umiera
kilkanaście osób to
wynik imponujący dla kraju który
szczyci się nieustającym
wzrostem gospodarczym ku zazdrości
cywilizowanej Europy
dzieciaki jak pracowite mrówki
na swym kopcu
okupują górkę przed domem
wspinają się na nią ciągnąc za sobą
sanki zjeżdżają radośnie
sąsiad zaczepia narty na samochodzie
skupiony jak w kościele
myślami szusuje już pewnie z jakiegoś
górskiego stoku w nocy
samochód cysterna wpadł w poślizg
zderzył się z autobusem pełnym
ludzi dwoje
zginęło na miejscu w płomieniach
szesnaście walczy
o życie ze skutkami zimy
znów był wybuch gazu i petard
w rękach lekkomyślnych
idę białym korytarzem
wśród hałd
śniegu lodu ciszy tak pięknie
tak pięknie dookoła
widzę białe twarze wyrzeźbione
w lodzie nieruchome
zastygłe
w grymasie żalu i cierpienia
wśród radości
z tak pięknej i szczodrej
w tym roku zimy

12. 01. 2010Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 13.01.10 o godzinie 08:34

konto usunięte

Temat: Nasze wiersze

Tak z uśmiechem... ;-)

Czym jest poezja?

Poezja jest szumem wiatru, jest falą, co kołysze statkiem
jest ćwierkaniem wróbla o poranku, bocianem
co swe gniazdo polskie, swojskie buduje
i słupem, co kable napięcia wysokiego hen niesie.

Poezja jest zającem w lesie i podróżnym w pociągu
spóźnionym, czasem w biegu, czasem siedzi spokojna
i tuli się we mnie jak kochanka, zanim wróci żona.

Poezja jest życiem, które jest w nas i koło nas.

konto usunięte

Temat: Nasze wiersze

Chicago

“Hot Butcher for the World
Tool Maker, Stacker of Wheat
Player with Railroads and the Nation's Freight Handler;
Stormy, husky, brawling,
City of the Big Shoulders”.


(Fragment wiersza z tomiku pt.
"Chicago Poems" Carla Sandburga, wyd. w 1914)

W ilu snach i marzeniach pojawiasz się
miasto obiecane tym co pragną zamienić
życie gorsze na lepsze, ilu łudzisz i czarujesz
naiwnych i w gorącej wodzie kąpanych:
ilu obiecujesz rzeczy przezroczyste,
które oni widzą jako materialne:
ilu chorych uczynisz zdrowymi,
ilu zdrowych uczynisz chorymi,
ilu w twoich płomieniach spłonęło,
a ilu ogień czyścił na wieczność,
ilu w rytm twojej muzyki przeszło przez życie
tanecznym krokiem,
a ilu od tańca zakręciło się w głowie.

Chicago - Jerozolima XX wieku Żydów z całego świata
sławniejsze od Krakowa, Warszawy, Gniezna, Pragi,
Bratysławy, Dublina, Zagrzebia, Wilna, Kijowa.
Miasto - usta sławiące bogactwo i przepych tym co urodzili się
w jednopokojowych mieszkaniach, których trapi bieda.
Miasto - sen przy ujściu rzeki Chicago
nad jeziorem Michigan, namacalne świadectwo raju
dla wielu, kraina wiecznej szczęśliwości,
w której rzesze emigrantów chciałyby zobaczyć
nową Jerozolimę, w tłumie wielojęzycznego molocha,
stolarzy, kucharzy, programistów komputerowych,
marynarzy, inżynierów, lekarzy, adwokatów, azylantów
Chrystusa na osiołku wśród proletariatu tych co chcą,
ale jeszcze nie otrzymali szansy, którzy potrafią,
ale nikt poza nimi jeszcze o tym nie wie.

Ilu z nich listy, pocztówki z twoją podobizną
przechowuje jak coś najdroższego co w tym dziwnego, że:
miasto - stolica Litwinów, Polaków, Meksykanów
miasto - matka murzyńskiego bluesa
miasto - rzeźnia milionów zwierząt
miasto - spichlerz środkowego zachodu Ameryki
miasto, do którego biegnie się po chleb i pieniądze,
łatwiejsze życie, budować szczęście, realizować plany
miasto z uśmiechniętą twarzą skierowaną w stronę jeziora
którego fale są nieprzetłumaczalne
jak modlitwa małego dziecka do św. Mikołaja
z sercem większym niż Atlantyk
otulone w dziurawy płaszcz mgły,
ale za to w książęcej koronie księstwa marzeń
przywiezionych z dzikich stron, wciąż pachną
liściem, korzeniem, potem, jagodą, wiatrem:
Miasto miliona emigrantów z białej Europy,
żółtej Azji, czarnej Afryki,
brązowych mieszkańców Ameryki Południowej
bez względu na to skąd pochodzą
wierzą w nie, nie tylko w snach:
ile świetnych zamiarów w nim się zrealizuje
ile dramatów się rozegra.

Chicago - miasto sens życia dla wielu
których nazwisk nikt dzisiaj nie pamięta
kiedyś takich rzeczywistych, żywych
z kuflem piwa w ręce, z dziewczyną pod pachą,
krzyczy ustami jeziora Michigan:
chodźcie do mnie wszyscy z marzeniami
bosonodzy nędzarze, głodujący we własnych krajach
bezrobotni w swych ojczyznach,
którym los ciężką rękę na sercu kładzie,
wy, którzy chcecie być jeszcze bogatsi niż jesteście
wy, których banki pracują przez sześć dni w tygodniu
wy słodcy marzyciele, naiwniacy, frajerzy
wszyscy na brzegu jeziora śpiewajcie w jednym chórze
pieśń miasta - matki:
sweet home Chicago.

z tomu „Chicago miasto nadziei”, 2000

Czekanie na duszę

Mieszka w Chicago już siedemnaście lat
nie lęka się uderzyć w pierś i powiedzieć:
jest mi tutaj dobrze,
grunt, po którym stąpa, jest twardy,
wiele razy przyłapywał się na tym,
że mówi to. czego wcale nie myśli,
wypluwa jałowe frazesy o Ameryce, wie że
są sprawy, których się nie da wypowiedzieć,
realizm amerykański, magia Ameryki
- pozawerbalna jest cudowność.
Mieszka w Chicago już siedemnaście lat
ciałem, z wielką niecierpliwością oczekuje
na moment, w którym jego dusza wyląduje na O’Hare.

z tomu „Chicago miasto wiary”, 2008
Maciej A.

Maciej A. gł. specjalista ds.
ogrodniczych/redakto
r

Temat: Nasze wiersze

Czy to Pani nie przeszkadza,

że z tym wszystkim się nie zgadzam?

Gdy donikąd wciąż biegniemy,

do szaleństwa doprowadza

nieskończony obrót spraw

Widzę w Pani oczach siebie

utkanego z wszystkich lat,

zapomnianych twarzy cienie

nie wprawiają w osłupienie

tylko ciągle czegoś brak



Jeśli wierzyć astrologom,

wróżkom i tajemnym bogom

nie zostało wiele szans

- koniec czasów czeka nas

Wszystko mija,

ja tu czekam,

że popłynę dobrą rzeką

na spotkanie wielkich zmian

Może na coś warto czekać

choćby gdzieś pod twą powieką...
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Nasze wiersze

Sen

Mój zmarły ojciec
przyszedł dzisiaj w nocy
w zakamarkach snu pojawił się
mojej matce
kwiat zasuszony od wielu lat
w wazonie
na rodzinnym stole
ożył
wyprostował rachityczne płatki
wyblakłe nasycił kolorami
ojciec uśmiechał się
kiwnął zapraszająco ręką
oczy jego mówiły
chodź do mnie
już czas.

W oczach staruszki
błysnęły maleńkie płomyki
samotną kroplą
spłynęły
po
drgającym policzku.

15. 11. 2008

Muzyka nocą

Całą noc grało radio
w moim pokoju muzyka pachniała
letnim deszczem i rosą
na kwiatach w budzących się
ogrodach
ale ja spałem mocno niczego
nie słyszałem
aż przyszedł mój zmarły ojciec
stanął nade mną
i łagodnym uśmiechem powiedział
jaka piękna muzyka
nie wiedziałem że w nocy tak
ładnie tu
grają i nie trzeba wcale
iść do nieba prosić
anioły aby coś zaśpiewały
och gdybym wcześniej
wiedział
synku zostałbym
dłużej
na ziemi nie szukał szczęścia
tak daleko
w czasie i przestrzeni że nawet
nie potrafię tego ogarnąć
moimi
zmarłymi zmysłami

Budziłem się wolno i niechętnie
zostań jeszcze chwilę
Ojcze
w radiu grają tak pięknie

20. 06. 2009Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 07.05.10 o godzinie 16:16
Maciej A.

Maciej A. gł. specjalista ds.
ogrodniczych/redakto
r

Temat: Nasze wiersze

Kamil W.:
Tak z uśmiechem... ;-)

Czym jest poezja?

Poezja jest szumem wiatru, jest falą, co kołysze statkiem
jest ćwierkaniem wróbla o poranku, bocianem
co swe gniazdo polskie, swojskie buduje
i słupem, co kable napięcia wysokiego hen niesie.

Poezja jest zającem w lesie i podróżnym w pociągu
spóźnionym, czasem w biegu, czasem siedzi spokojna
i tuli się we mnie jak kochanka, zanim wróci żona.

Poezja jest życiem, które jest w nas i koło nas.Maciej A. edytował(a) ten post dnia 17.01.10 o godzinie 11:51
Maciej A.

Maciej A. gł. specjalista ds.
ogrodniczych/redakto
r

Temat: Nasze wiersze

moja nowa ulica

osierocona po słonecznej stronie

wystraszona gruzowiskiem

i szkieletami lamp

unoszona gdzieś

w bezpieczne ramiona kościelnej wieży



szare słońce

podkreślone skąpą czupryną drzew

kilometry drutów kołyszące punkciki ptaków

powietrze

łapie oddech

w kłótni silników aut

a niewidzialny

zmęczony pociąg za murem

przywozi w wagonach

krótki stukot raz po raz





moja nowa ulica

jeszcze nie pachnie krzewem bzu

moja nowa ulica

to rzut oka zaledwie,

falstart spaceru,

kreska,

z łuku strzał



moja nowa ulica

nie może uciec

uwięziona

w bezlitośnie prostopadłych

bramach ulic - starszych sióstr

mozolnie składa ramiona rozerwane

potokiem dwóch kierunków

i tysięcy kółMaciej A. edytował(a) ten post dnia 18.01.10 o godzinie 12:03

konto usunięte

Temat: Nasze wiersze

Piekło

Barman z baru Czarny Kot rozlewa wódkę
a wieczór postrzelony w samo serce – kona
noc wypełnia ciemnością wszystko – nawet kieliszki.

Niektórzy obywatele cesarstwa
układają się do snu w parkach
w piwnicach na strychach
w bramach szacownych instytucji.
Dziewczyny - anioły – nie stać je na skrzydła
prawie nagie stoją na rogach ulic
sprzedawcy narkotyków najdłużej są w swych norach
za chwilę i oni będą na ulicach.

Dwie stare kobiety prują stare wełniane swetry
cicho rozmawiają o wnukach –
szybko wyrastają.
W dusznych norach emigrantów
ze wszystkich stron świata
dzieci idą spać, a za chwilę rodzice
uczyć się będą wymowy i czytania dziwnych słów
stawką było kiedyś życie lub wolność
dzisiaj przetrwanie –
stare problemy bledną z czasem śmieszą –
nowe o ostrych krawędziach ranią do szpiku łez.
Mężczyzna modnie i czysto ubrany
łagodnie się uśmiecha z ekranu telewizyjnego
mówi do mikrofonu lub zebranych na sali
(tak samo modnie i czysto ubranych)
a może do telewidzów
ekranu oko puszcza obrazy
ulic, miast, jezior, rzek, twarzy ludzkich.

Mężczyzna mówi o złu
obiecuje naprawić zło
powołał nawet w tym celu
specjalną komisję – on i specjalna komisja mają
ochronić cesarstwo przed złem
a może nawet 10 lub 120 państw, kosmos.

Inni obywatele cesarstwa znudzeni telewizją
spoglądają na złote zegarki
odmierzające dla nich postęp cywilizacji –
przeklinają głupotę cesarza –
w głębi serc martwią się o pozłacane ramy obrazów,
rzeźby, drogocenne szkatułki –
odpryskuje złoto
przeklinają piękne wschody i zachody słońca –
nie można od opodatkować biednych
- ale można drożej wynająć im mieszkanie z widokiem.

Na miarę swych potrzeb –
potrzeb swej cywilizacji
stwarzają bohaterów i zbrodniarzy, kłamstwo i zbrodnię
zaprzysięgają się
piekła i diabłów nie ma
- głupie przesądy minionych cywilizacji
wypierają się raju i Boga
który jest nieobecny, ale usprawiedliwiony.

z tomu „Złodzieje czereśni”, 2000
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Nasze wiersze

Dom budzi się

Dom budzi się głosem
nieruchomą
czarną ciszę przecina suchy
kaszel starca
zwiastuje kończące się
życie wypluwa
w ciemność splątane obrazy
okruchy pamięci
odbite w pękniętym lustrze
pierwszą miłość czystą i dalsze
mniej szczęśliwe
przekleństwa żale nadzieje i
długą długą samotność

Oczy zamknięte
jeszcze próbuje przysnąć
ułożyć się w bezpieczną pozycję
embrionu drzwi
jakieś głucho stuknęły ktoś stąpa
powoli i ciężko
nad głową skrzypi sufit
podłoga
kaszel starca nasila się
spazmatycznie
wzmaga krztusi i oddala
rury kanalizacyjne donoszą że
zabrały właśnie czyjeś
eksrementy podnoszą się inne
dźwięki
dom budzi się głosem
w ciemności
potem przychodzi światło

20. 01. 2010

Wiersz jako posłaniec śmierci

Myśl o tym że nieuchronnie
umrze spadła jak
grom z jasnego nieba tak
właśnie to trafne
porównanie jak grom
niespodziewanie i porażająco
w ułamku sekundy
zagotowała krew w żyłach i
uderzyła do głowy
nie miała żadnego uzasadnienia
w tamtej chwili
miał szesnaście lat i wraz ze swoimi
rówieśnikami oglądał
telewizję w bursie szkoły do której
uczęszczał
film też nie mówił o śmierci
więc dlaczego właśnie
wtedy tak namacalnie poruszyła
świadomość

Tak już zostało nawiedzała go
zawsze jak gość
nieproszony i natrętny
i bardzo bardzo niemiły dla
gospodarza
miotał się w jej objęciach
bezradnie jak zwierzę w klatce
czuł jak mu sufit
spadał na głowę przygniatał
a on leżąc
twarzą do ziemi z przetrąconym
kręgosłupem nie mógł
wykonać najmniejszego ruchu
ręką nogą głową nawet
małym palcem
z ustami pełnymi ostrego gruzu
dusił się dławił
ciało pomału pokrywała
twarda łuska
a rybie usta daremnie szukały
życiodajnego tlenu

Ta czarna myśl
wyskakująca niespodziewanie
z podświadomości obok
lęku i żalu że
życie tak kruche i krótkie
rodzi także wiersz ten
najprawdziwszy najszczerszy
bez wymyślonych tropów
nadętego przesłania
czysty prosty niewinny
i bezbronny
jak mały nagi człowiek który
wychodzi na świat
z łona wijącej się z bólu ale
szczęśliwej matki

Pisz tak jakbyś przeżywał właśnie
własną śmierć

27. 01. 2010
Maciej G.

Maciej G. Inżynier Sprzedaży

Temat: Nasze wiersze

Kawałek poezji niczyjej, pośród moich myśli

Dzień wypłukał już dawno realny świat z moich oczu, nie chce budzić się nie znając drogi. Chcę wyjść, chcę uciec z tego chaosu. Brzegiem płynie strumień który w moim sercu zostawia krople rosy. Czy kiedykolwiek spokój będzie cichszy od krzyku? Czy kiedykolwiek strach będzie odchodził o zmierzchu? Nie umiem, nigdy nie umiałem związać dłoni by na zawsze zostały razem połączone. Pytania zabijają mnie, jakbym uklęknął pośród ciemnych drzew, modląc się i wyrywając z wnętrza gniew. Boże daj mi odpowiedzi, które w zimną noc otulą światłem mnie, Boże daj zrozumienie które nie zabije mnie. Oczy opadły w ciemną stronę, dziś nie mogę, nie wezmę już więcej na barkach zbyt wiele położone jest. Czekam rozmów które dadzą mi rozwiązanie moich przyszłych dni, nie umiem już normalnie myśleć, oddychać. Nie umiem żyć.

«

Błyski

|

Miniatury

»


Wyślij zaproszenie do