Temat: Antyczne korzenie cywilizacji
Raymond Carver*
Wino
Czytając żywot Aleksandra Wielkiego, Aleksandra,
którego nauczycielem był Arystoteles, bo Filip,
nieokrzesany jego ojciec, wynajął filozofa,
chcąc, żeby młody syn, wojownik,
nabrał trochę ogłady. I później Aleksander
wędrując przez Persję w swojej kampanii
miał ze sobą
Iliadę w pudle wykładanym aksamitem,
tak lubił tę książkę. Lubił też wojować i pić.
Doszedłem do tego miejsca, gdzie Aleksander, po długiej
całonocnej hulance, pijany winem (najgorszy
rodzaj przepicia, pamięta się potem) rzucił pierwszą głownię,
żeby wzniecić pożar, który spalił Persepolis,
stolicę perskiego Imperium (starożytną nawet wtedy).
Obrócił w popiół. Później, następnego ranka,
może jeszcze kiedy ogień buzował, oczywiście czuł żal.
Nic w porównaniu z żalem, kiedy następnego wieczora,
podczas sporu, który zmienił się w kłótnię
i jego krzyki, Aleksander, z twarzą pałającą
od zbyt wielu czasz wina, zerwał się,
schwycił włócznię i przebił pierś
przyjaciela, Cletusa, który ocalił mu życie pod Graicus.
Przez trzy dni Aleksander jęczał. Płakał. Odmawiał pokarmu,
„odmawiał żądaniom swego ciała”. Obiecywał nawet,
że wyrzeknie się wina na zawsze
(znam takie obietnice i z ich powodu lamenty).
Życie armii, rzecz jasna, stanęło w miejscu,
jak długo Aleksander pogrążał się w żałobie.
Ale po trzech dniach, kiedy bezustanny upał
zaczął naruszać ciało martwego przyjaciela,
Aleksander był zmuszony działać. Przemógł się,
opuścił namiot, wyjął zwój Homera, rozwiązał,
i zaczął przewracać stronice. Wreszcie nakazał
żałobny obrzęd dokładnie jak można najwspanialej.
A kiedy stos płonął i podczas ceremonii
puchar z winem krążył i przyszła jego kolej? Naturalnie,
co myślicie? Aleksander upił się i stracił przytomność,
musiano go zanieść do namiotu. Musiano podnieść go,
żeby złożyć na posłaniu.
tłum. Czesław Miłosz
*notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki
do polskich przekładów w temacie Poezja anglojęzycznaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 20.10.11 o godzinie 08:43