konto usunięte

Temat: Kolorowe jarmarki

Ryszard Ulicki

Kolorowe jarmarki


Kiedy patrzę hen za siebie,
W tamte lata co minęły
Czasem myślę, co przegrałem,
Ile diabli wzięli?
Co straciłem z własnej woli,
Ile przeciw sobie?
Co wyliczę, to wyliczę,
Ale zawsze wtedy powiem...,
Że najbardziej mi żal...

Kolorowych jarmarków,
Blaszanych zegarków,
Pierzastych kogucików,
Baloników na druciku.
Motyli drewnianych,
Koników bujanych,
Cukrowej waty
I z piernika chaty.


Gdy w dzieciństwa wracam strony,
Dobre chwile przypominam,
Mego miasta słyszę dzwony,
Czy ktoś czas zatrzymał?
I gdy pytam cicho siebie;
Czego żal dziś Tobie?
Co wyliczę, to wyliczę,
Ale zawsze wtedy powiem...,
Że najbardziej mi żal...

Kolorowych jarmarków...

1977


Kolorowe jarmarki - słowa Ryszard Ulicki, muzyka Janusz Laskowski,
śpiewa Maryla Rodowicz, z albumu „Niebieska Maryla”, 2000



Obrazek
Anna B. edytował(a) ten post dnia 11.08.10 o godzinie 12:52
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Kolorowe jarmarki

Philip Larkin*

Sobotnie targi


Szary dzień, jak na jarmark; ale wąskie uliczki już zatarasowane.
W środku, na polu, zaczęły się zawody,
Wystawa psów (łapy rozstawione, ogon prosto) i kuców (grzywy głaskane
Nieustannie, by uspokoić łby); a dalej widać
Owce (szewioty i czarnogłówki); pod żywopłotem jazgoczące kłody
(Konkurs pił łańcuchowych). Wszędzie osobny tłumek chętnych.
Na głównym polu kilku sędziów się wita
Przy jeepie: zaraz skoki. Wstrętny

Harmider ogłoszeń stapia się z pokrzykiwaniem faceta
Z banknotami za wstążką kapelusza, z podświetloną tablicą.
Nie tylko zwierzęta: kiosk z piwem, za nim ukryta przenośna toaleta;
Baloniarze, stragany z koralami, bank, przykryte sporym
Namiotem stoisko z tweedem, obok drugie, z marynarkami. Ludzie siedzą

Na brykietach jak na wielkich słomianych kostkach do gry. Bowiem
Między scenami rozciąga się przestrzeń dana po nic, gdzie tłuką się bachory
Wolne, gdy ich właściciele gapią się tu i tam znudzonym wzrokiem.

Zapasy zaczynają się późno: szeroki krąg ludzi, dalej samochody,
Dalej drzewa, a jeszcze dalej blade niebo. Dwa chłopaki
W cyrkowych trykotach i haftowanych spodenkach. Przytuleni do siebie w dwuosobowym
Splocie, na sztywnych nogach, kołyszą się ponad trawą. Jeden pada: uścisk dłoni.
Jeszcze dwaj, jeden siwy. Mimo to wygrywa. Niewiele w tym walki, raczej nieruchome napięcie, które się kończy zachwianiem
Równowagi; jeden, na plecach, cały i zdrowy, a drugi stoi,
Przygładzając włosy. Lecz są inne cuda – na nie

Przeznaczono długi, wysoki namiot hodowli i wytwórstwa, za sznurem drewniane stoły,
Wzdłuż których kłębią się tłumy, zerkając na wydarte ziemi
Oskrobane eksponaty: zbielałe pory
Jak kościelne świece, sześć strąków bobu (jeden rozwarty), ciemno lśniące
Kapusty – rzędy pojedynczych wyjątkowych okazów, za którymi nabiał i wypieki
(Na papierowych serwetkach): cztery jajka brązowe, cztery jajka białe,
Cztery chałki z kruszonką, cztery bez kruszonki, czyste doskonałości, przechowujące
Dawne kunszty. Za nimi pasterskie kostury, wełniane

Czapki, chodniki, hafty, koszyki, wszystko zacne, zrobione
Jak trzeba (choć nie aż tak jak plastry miodu). Na zewnątrz już po skokach.
Młodzi okrzykami poganiają ścigające się kuce, dwa okrążenia dookoła placu; potem
Biegi w workach, gra w krzesła w wersji polo,
Zjeżdżalnie, jazda na oklep, kucyki ciągnięte to tu, to tam dla coraz
Dzikszych rozrywek, obojętne. Ale już, gdzieś w głębi,
Jak ruchome tło w teatrze, ruszają ciężarówki z końmi i się gramolą
Ku wyjazdowi dla bydła. Podskakując, kolebiąc się, ku dalekim

Gospodarstwom. Facet od banknotów zwija manatki.
Parking się przerzedził. Ładują przeszkody
Na ciężarówkę. Teraz z powrotem ku adresom prywatnym,
Bramom, lampom, wysokim kamiennym domkom ulicówek pustoszejących o zmroku.
Ku bocznym zaułkom miasteczek (ulotki „Zawód”
Na wycieraczkach, przydworcowe działki),
Z powrotem ku jesieni, zostawiając za sobą wylinkę lata, pory roku,
Która ich sprowadziła na sobotnie targi.

Mężczyźni z ogarami, obrysowane wełną kobiety karmiące psy, dzieciaki
Rozsiadłe w siodłach żony w wieku średnim, o twarzach-kopyściach,
Wpatrzone w galaretki, mężowie na przepustce z ogrodu, baczni
Jak łasice, ostrzyżeni synowie za kierownicami –
Wszyscy wrócili do swojego miejscowego życia:
Do nazwisk na przyczepach, do firmowych kalendarzy,
Wiszących w kuchniach, ku hałaśliwym spotkaniom w sali
Giełdy Zbożowej, ku handlowym dniom w barze.

Ku nadchodzącej Zimie, kiedy to zamknięte Targi
Obumierają w teren robót. Niech to tak zostanie, ukryte
Jak siła, pod fakturami, rachunkami,
Szwindlami; coś, co ludzie
Robią, nie wiedząc, że czas kłębiącym się dymem
Z kuźni przysłania gesty inne, znacznie
Większe; coś, co dzielą ze sobą – to, co każdy rok, jak przed laty, przełamuje
W odnawiającą jedność. Niech tak będzie zawsze.

tłum. Jacek Dehnel

*notka o autorze, inne jego wiersze i linki w temacie Poezja anglojęzyczna
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 11.08.10 o godzinie 14:10

konto usunięte

Temat: Kolorowe jarmarki

Lilianna Wiśniowska, Andrzej Nowicki

Serce


Za smutek mój, a pani wdzięk,
ofiarowałem pani pęk czerwonych melancholii
i lekkomyślnie dałem słowo, że kwiat ich kwitnie
księżycowo,
a liście mrą srebrzyście.
Pani zdziwiona mówi mi cóż to przecież bukiet
zwykłych róż,
ach rzeczywiście, więc cóż ci dam?

Dam ci serce szczerozłote, dam konika cukrowego,
weź to serce wyjdź na drogę i nie pytaj się
dlaczego.
Weź to serce wyjdź na drogę i nie pytaj się
dlaczego.

Stara baba za straganem, wyrzuciła wielki koszyk,
popatrz jak na złotą drogę twój cukrowy konik
skoczył.
Popatrz jak na złotą drogę twój cukrowy konik
skoczył.

Za smutek mój, a pani wdzięk,
ofiarowałem pani pęk czerwonych melancholii,
a pani cóż nie chce tych róż,
że takie brzydkie, że czerwone i że z kolcami.
Więc cóż ci dam?

Dam pierścionek z koralikiem ten niebieski jak
twe oczy,
popatrz jak na złota drogę twój cukrowy konik
skoczył.
Popatrz jak na złotą drogę twój cukrowy konik
skoczył.

Dam ci serce szczerozłote, dam konika cukrowego,
weź to serce wyjdź na drogę i nie pytaj się
dlaczego.
Weź to serce wyjdź na drogę i nie pytaj się
dlaczego.

Serce – słowa Lilianna Wiśniowska i Andrzej Nowicki,
muzyka Jan Kanty Pawluśkiewicz, śpiewa Marek Grechuta,
z albumu „Marek Grechuta & Anawa”, 1970


utwór ten jest też w temacie Miej serce i patrzaj w serceKrzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 20.11.10 o godzinie 14:31

konto usunięte

Temat: Kolorowe jarmarki

Eugeniusz Jewtuszenko

Obrazek z dzieciństwa


Śpieszyliśmy się na złamanie karku
Popatrzeć, kogo biją tam, na targu.
Okazji takiej minąć wprost nie sposób!
Łokciami forsowaliśmy przeszkody,
W walonki nabierając z kałuż wody
I w biegu zapomniawszy utrzeć nosów.

Stanęliśmy. I mróz w serduszkach stężał.
Ujrzeliśmy w tej chwili, jak się zwężał
Krąg futer, palt, kożuchów i dęciaków,
A tamten przy straganach z jarzynami
Ukrywał głowę między ramionami
Pod gradem pchnięć, policzków i kopniaków.

Wtem z prawej ktoś go pięścią ogrzał tęgo,
Ktoś z prawej w czoło lodem go dosięgnął.
Krew poszła. I to już nie były żarty.
Tłum wspiął się, zafalował, runął z krzykiem,
Ten z drągiem, ten z lejcami, ten z orczykiem,
Podkulek w garść od wozu chwycił czwarty.

Daremnie chrypiał: „Bracia, co robicie...”
Ogłuchli i oślepli przez to bicie,
I szło im o zapłatę, tylko o to.
Tłum szydził z tych, co bili bez zapału,
Wdeptywał coś, podobne jeszcze ciału,
W wiosenny śnieg, zmieniony w rude błoto.

Z lubością bili. Chwacko i soczyście.
Widziałem, z jaką wprawą, zamaszyście
W sam dołek leżącemu mierząc z bliska
Zapamiętale dokładały swoje
Czyjeś zbłocone, ubabrane gnojem
Z zatłuszczonymi uszami buciska.

Właściciel ich – rzetelny, gęba szczera –
I z racji swojej dumny jak cholera,
Wciąż bił i przygadywał: „Bracie, ament!...”
Ze świętym przekonaniem, w pocie czoła,
A kiedy zmęczył się radośnie mnie zawołał:
„I ty, szczeniaku, dołóż mu traktament!”

Stu było ich czy więcej – nie pamiętam,
ilu się rozprawiało z delikwentem,
za wstydu miałem oczy zapłakane.
I jeśli w rozjuszeniu setka wyje
I – nawet zasłużenie – kogoś bije,
Ja nigdy tym sto pierwszym nie zostanę!

1963

przełożył Jerzy Litwiniuk

w oryginalnej wersji językowej pt. "Картинка детства"
w temacie Стихи – czyli w języku Puszkina

wiersz jest też w temacie Patologia wokół nas
Anna B. edytował(a) ten post dnia 11.08.10 o godzinie 20:40
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Kolorowe jarmarki

Włodzimierz Patuszyński

Pyzy z bazaru


Ktoś może lubić befsztyki,
Ktoś inny de volaj
Kaczki, kurczaki, indyki
Drób dla jednych to raj,
Jak kto mi fondnie to proszę
Nie płacę, ale owszem zjem.
Choć ja tych łakoci, no nie znoszę
Co lubię odpowiem, bo wiem!
Dla mnie nie ma jak pyzy z bazaru
Pyzy ala Różycki to cud
A, że zna się na kuchni nasz naród
Wszyscy mówią te pyzy sam miód
Dla mnie bomba te pyzy z bazaru
Na stojaka je wtrajać nie wstyd
Do nich piwko z warszawskiego browaru
I już w dechę i dobra i git!
Ileż par butów i spodni!
Różności tysiąc sto!
Łapciuch stąd wyjdzie jak modniś,
Ale nie bawi mnie to.
Nie patrzę w te kramy jak gapa
I nikt nie mówi mi nic
Aż w pobliżu nagle ten zapach
Co nawet po nocach się śni!
I już czuję te pyzy z bazaru
Więc kupuję a w gębie sam miód
Już kolejka i młodzik i staruch
Bo na kuchni to zna się nasz lud
Na te pyzy nie szkoda gotówki
Jak cudownie parują no spójrz
Do nich dodaj dwa łyki z piersiówki
I cała Praga jest twoja i już!
Więc spróbujcie te pyzy z bazaru
Niech handlarka w słoiku wam da
A na deser walczyka z gitarą
I jest gites, jest wszystko jak trza!

Pyzy z bazaru – słowa Włodzimierz Patuszyński, muzyka Stanisław Wielanek,
śpiewa Jarema Stępowski z Kapelą Warszawską, z albumu "Dryndą po Warszawie", 1989


utwór jest też w temacie Potrawy i napoje...Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 13.08.10 o godzinie 18:53

konto usunięte

Temat: Kolorowe jarmarki

Petre Stoica

Dawny jarmark w Banacie


O, konie ogniste, konie pogodzone z losem, konie od pługa!
Kupcy klepią je po zadach, zaglądają im w zęby,
przeganiają je w koło, szacując ich chód.
Ogier staje dęba na dwóch śmigłych nogach,
błyska białym brzuchem z miedzianą smugą.
Wiejski głupek, wpatrzony w dal, głaszcze niewidzialny przedmiot,
dziecko płacze przestraszone, póki go nie ukołysze melodia katarynki,
monotonna jak długie letnie dni, co odchodzą bezpowrotnie w przeszłość.
Horoskopy papugi nie wróżą nic dobrego
nędzarzom, którzy klęczą cierpliwie w pyle,
podsuwając proszalne kapelusze po miedziaki
wysupływane z węzełków przez czyjeś spracowane ręce.
Na odzieniu połyskują zbłąkane źdźbła słomy,
Błyszczy lukier piernikowej lali ściskanej w dłoniach,
mieni się jak żywe srebro pot na ogorzałych twarzach.
Wysmukłe tekturowe trąbki wieszczą upadek aniołów
ze snów dzieciństwa, smutne drewniane koniki
wabią do zawrotnego zaprzęgu karuzeli.
Wiejski głupek zagapił się na zakochaną parę
pozującą do fotografii na tle aeroplanu i liliowych palm,
ślepy grajek głosi na skrzypkach chwałę bożą
i chwałę rodzinnej rzeki, która go przyzywa nad swój brzeg.
Starzec z brodą patriarchy, zasłuchany we własne rojenia,
Sprzedaje pijawki i zioła dobre na wszelkie choroby,
głupek wyłuskuje z piachu rozdeptane ziarnka kukurydzy,
by je zasiać na nieistniejącym polu.
Nagle poraża wszystkich ryk byka, który się urwał z łańcucha,
zastygają w pół gestu ci, co śpiesznie jedli w karczmie
czy popijali mlaskając i popatrując bacznie na chmury,
i ci, co pykając z fajki rozprawiali o plonach i wioskowych amorach,
przycicha na chwile jazgot śmiechów, przekleństw i płaczu
i brzęk monet rzucanych na blachę szynkwasu
mokrą od wina i śliwowicy...

z rumuńskiego przełożył Krzysztof Zarzecki

konto usunięte

Temat: Kolorowe jarmarki

Miodrag Pavlović*

Hale targowe


Ustalono
że w podziemiach
ogromnych domów towarowych
istnieją jamy
w nich są głazy
szare światło
i plakat
który prowadzi
piętro głębiej
tam jest
wielka hala targowa
gdzie zaopatruje się
bogate mrowie
i wszystkie towary się mieszczą
w jednej ludzkiej głowie

przełożyła Joanna Salamon

*notka o autorze i linki do innych jego wierszy
w temacie Metamorfozy
Marta K. edytował(a) ten post dnia 19.01.11 o godzinie 07:05
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Kolorowe jarmarki

Józef Ratajczak*

U Różyckiego


Buty po nieboszczyku mężu
oczekują targu,
Panna Maria na sprzedaż
w pozłacanej ramie
stoi na rogu,
poduchy białe, czerwone,
ze sztandarowych płócien –
brać, wybrać,
darmocha psze państwa.

Nawet glina przystanął tu z daszkiem
i pałką w stylonowej oprawie,
a pośrodku młody facet
nosi dwie ręce w klatce,
rasowe,
pełnokrwiste,
na rzeź i do rozpłodu.
Kto bierze,
za bezcen,
parka jak się patrzy!
Darmocha psze państwa!
Samnatymtracę.

z tomu „Ballada dziadowska”, 1973

*notka o autorze i linki do innych
jego wierszy w temacie Być poetą...
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 06.12.11 o godzinie 14:23

konto usunięte

Temat: Kolorowe jarmarki

Jerzy Harasymowicz

Koński targ


Miałem trzy konie
jedna szkapa olchowa
jeden brzozowy siwek
jeden koń cygański
znaleziony w lesie

Miałem trzy konie
szumiące liśćmi po drodze

Prowadziłem je górską rzeczką
dwa przy pysku
źróbek biegł kamieńcem

Był koński targ
zaglądaliśmy koniom w zęby
pod liściasty ogon

Ej Jezus Jezus
staliśmy zatroskani
podkowy starte

Tak tak
na lubońską górę
nie wyciągnie
za nic!

Biegaliśmy po placu
trzymając gałęzie za uzdę
była próba sił
trzech ciągnęło za ogon
i koń musiał uciągnąć

Niech będzie
niech

Za garść śliwek
sprzedałem siwego
nakryty Frankową koszulą
poszedł za nim
ze spuszczonym łbem

Święty szczyżycki
szepnął mi do ucha
ocyganił cię

Jezus!
dogoniłem Franka
nakopałem mu
uciekłem w góry
puściłem konie w las
nad wierzchołki

Ani ty
ani ja
Dziadu!

z tomu „Bar Na Stawach”, 1972

wiersz jest też w temacie Jak wysłowić konia czerń.../

konto usunięte

Temat: Kolorowe jarmarki

Anna Świrszczyńska

Na jarmark


Na całą noc wyruszają te wozy,
co o brzasku
przez most turkoczą do miasta.
Z młodą babą, kopiastym chłopem w kożuchu,
z srogimi workami
sennych ziemniaków i ciepłym prosięciem.

Jadą noga za nogą,
latarnia trzeszczy
między przednimi kołami, parskają konie.

Turkot
leci na łąki,
gdzie nic się jeszcze nie rusza.
Na małe zagajniki brzozowe,
których
prawie nie widać.

Ale zaranne
bajorka już wschodzą.
I raptem w ciszę, co dzwoni w uszach,
bije niesłychany
krzyk ptaka.

z tomu „Wiersze i proza”, 1936

konto usunięte

Temat: Kolorowe jarmarki

Michał Kajka*

Skutki jarmarku


Moi mili czytelnicy,
To się działo w okolicy
Powiatu jańsborskiego,
Gdy z jarmarku bielskiego
Jechał gburek podchmielony,
By się dostać do swej żony.
Śpiewali tam piosnki różne,
Gdyż wiózł z sobą i podróżne,
A za furmankę w nagrodę
Pili gorzałkę jak wodę.
Gdy do domu przyjechali
I z kolasy pozsiadali,
Cóż potkało gbura w drodze?
Nie ma skórzni na swej nodze.
A gdy wystąpił z kolasy,
Chodził na jedną nogę bosy.
„Ach, mój mężu, o mój drogi,
Możeś już odmroził nogi!
Idźcie szukać skórzni, chłopcy,
By snadź nie znalazł kto obcy”.
Wnet się pół drogi zaleźli,
Ale skórzni nie znaleźli.
Nazajutrz gbur sam to w drogę,
Bo bez skórzni zimno w nogę.
Obszedł świat, nic nie znalazł
I wyrzeka: „Ach, mój Boże,
Jak się z nogi zsunąć może,
A choćby się i zsunęła,
Toć z kolasy nie zginęła.

”Mazur Wschodnio-Pruski” 1885, nr 1;
za: Michał Kajka: Zebrałem snop plonu... LSW, Warszawa 1958.

*Michał Kajka (1858-1940) – poeta ludowy, którego życie i twórczość związane były
z rodzinnymi Mazurami. Urodził się w rodzinie chłopskiej. Po ukończeniu szkoły powszechnej pracował jako parobek wiejski, cieśla oraz murarz. Wiersze pisał od 17 roku życia, publikował
je w polskiej prasie ludowej. Za życia wydał tylko jeden tomik: „Pieśni mazurskie” (1927). Pośmiertnie ukazały się: „Wybór wierszy” (1954), „Wiersze wybrane” (1958), „Zebrałem snop plonu...” (1958), „Z duchowej mej niwy...” (1982).
Elwira Styczyńska edytował(a) ten post dnia 09.05.11 o godzinie 18:09

konto usunięte

Temat: Kolorowe jarmarki

Aleksander Błok*

Buda jarmarczna


Oto budę otwarto jarmarczną
Dla wesołej i miłej dziatwy,
Dziewczynka i chłopiec patrzą
Na królów, damy i diabły.

Piekielna muzyka bucha,
Zawodzi smutek skrzypkowy.
Straszny diabeł pochwycił malucha,
Płynie gęsto sok żurawinowy.

Chłopiec
Czarna otchłań nie pochłonie go, gniewna –
Biała dłonią odepchnie się od niej.
Ale spójrz: zapalają się ognie.
Widzisz pochód, słyszysz warkot bębna?
Płoną głownie, płoną pochodnie!
To królewna idzie, królewna...

Dziewczynka
Ty mnie drażnisz, a ja nie chcę się złościć...
To piekielny orszak z zaświatów...
Bo królewna chodzi cała w jasności,
Cała w różach, w białej sukni z kwiatów...
Pazie niosą tren, tłum drogę mości,
Dzwonią miecze rycerzy – nie katów.

Naraz pajac się przechylił przez rampę.
- Puśćcie! – drze się jak opętany.
- Uchodzi ze mnie żurawinowy sok,
Gałganami opatrzono mi rany!
A na głowie mej – tekturowy hełm,
A w ręku moim – drewniany miecz!

No i masz: dziewczynka i chłopiec płaczą...
Zamykają budę jarmarczną.

lipiec 1905

przełożył Andrzej Mandalian

*notka o poecie i linki do jego wierszy w temacie
Стихи – czyli w języku Puszkina
Marta K. edytował(a) ten post dnia 16.11.10 o godzinie 03:41
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Kolorowe jarmarki

Rainer Maria Rilke*

Zaklinanie węży


Gdy tykwa jarmarcznego zaklinacza
drażni, usypia monotonnym piskiem,
czasem słuchacza zwabi, który wkracza
w jej krąg ze zgiełku, co nad targowiskiem

trwa;
grajek kiwa się nad swą piszczałką,
co żąda, żąda, żąda wciąż i sprawia,
że gad wypręży sztywno swoje ciało,
a ona znów sztywnemu się przymawia,

by zwiotczał, wciąż zawrotniej się odmienia
przez to, co straszy, stroszy, to, co bryźnie – ;
dosyć, że Hindus spojrzy od niechcenia,
a rozpływając się w obczyźnie

umierasz. Falą żaru cię dopada
płonące niebo. Pęka twarz pod biczem
skoku: i wzrok. Korzenna się nakłada
woń na nordycką pamięć, która w niczym

pomóc nie zdoła. Moc cię nie ogrodzi,
wre słońce, febra spada i poraża;
dla złej uciechy stromo drzewce godzi
i wąż za wężem jadem się rozjarza.

tłum. Adam Pomorski

*notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki
do polskich przekładów w temacie A może w języku Goethego?



Obrazek


wiersz jest też w temacie W poetyckim terrariumRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 20.10.11 o godzinie 07:39
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Kolorowe jarmarki

Manuel Bandeira

Baloniki


Na podmiejskim targu
Krzykliwy jegomość zachwala kolorowe baloniki:
„Najlepsza zabawa dla dzieci!”

Wokół niego zbiera się tłum biednych dzieciaków,
wpatrzonych swymi bardzo okrągłymi oczami w bardzo okrągłe wielkie balony.

Targ tymczasem jest pełen zgiełku,
Przychodzą biedne mieszczki
I służące mieszczek bogatych,
I kobiety z ludu, i okoliczne praczki.

Na straganach z rybami,
W sklepach ze zbożem
Każdy grosz jest ceremonialnie odliczany.

Biedne dzieciaki nie widzą świeżych ziół,
Czerwonych pomidorów
Ani owoców,
Niczego.

To jasne, że dla nich tutaj na targu kolorowe baloniki są jedynym
towarem potrzebnym i naprawdę nieodzownym.

Niezmordowany handlarz zachwala
„Najlepsza zabawa dla dzieci!”
A wokół krzykliwego jegomościa biedne maluchy tworzą
nieporuszony krąg pragnienia i zachwytu.

tłum. Joanna Karasek

wersja oryginalna pt. „Balõezinhos” w temacie
Poezja iberyjska i iberoamerykańska
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 13.12.10 o godzinie 19:26

konto usunięte

Temat: Kolorowe jarmarki

Joanna Lewandowska

targ nocny


chuda płotka całymi koszami
skrzy się i migoce łuską
obok karp dorodnie
bo jeden martwo się panoszy

z naturą za pan brat
zwija się węgorz w zapasach
pod stołem
kruche jasne dłonie śliskim nożem
dotykają ciał

ze swoich przewinień sumy
wąsate oplątywane są w szary papier
i sznurek pakowy

okonie jeżą płetwy
choć bunt
już im niewiele pomoże
a w palcach pośród strun
przesuwa się ostrze

nacinając brzuchy
likwidując treść

"Odra" nr 1/2011

konto usunięte

Temat: Kolorowe jarmarki

Jaroslav Seifert*

Wiosenny jarmark


Huśtawki, karuzele, strzelnice -
ilu już zbudziły, nie policzę.
Fajka w zębach, kapelusz na bakier,
pójdę kupić sobie fiołki jakieś.

Na strzelnicy jest lew, jest żyrafa,
w pięć minut gotowa fotografia.
Od warg dziewcząt spuchnięte mam usta.
Co tu mówić? Gadanina pusta!

Huśtawki mają różne imiona:
Marta, Maria, Helena, Iwona;
lecz w kochaniu był inny porządek:
na łóżku, w paproci, pośród grządek.

Los inaczej stawiał mi kartę:
Helenę, Iwonę, Marię, Martę;
jak na imię tej piątej – nie powiem.
Właśnie głaska mnie czule po głowie.

Każda przyjdzie z wieczora lub z rana
przez kochanków trochę rozczochrana.
Od ich warg opuchnięte ma usta.
Co mi powie? Gadanina pusta!

przełożył Andrzej Czcibor-Piotrowski

*notka o autorze i linki do innych jego wierszy
w temacie Nobliści
Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 17.02.11 o godzinie 17:43

konto usunięte

Temat: Kolorowe jarmarki

Małgorzata Hillar

Jarmark


Konie rude
konie białe
konie popielate
wychylają aksamitne szyje
z kolorowych dug
jak z luków triumfalnych

Palą się na wozach
wielkie ogniska pomidorów

Różowy prosiak
i różowe dziecko
na snopku słomy
kwiczą

Baby sękate
jak uschnięte drzewa
baby kopiaste
z biustami
jak dobrze wyrośnięty chleb

na złote szalki
kładą jabłka
kładą gruszki
kładą kładą

Kudłata owca
szarpie nogami
słomiany warkocz

W koszu z pałąkiem
czerwone koguty
trzęsą się ze strachu

Siwy dziad
gliniane garnki
na ziemi rozstawił

Astry w te garnki
możesz włożyć
ogórki z koprem
zsiadłe mleko

Po brodzie dziada
skacze słońce

Ponad wozami
krążą osy
z brzuchami
w żółte prążki

Od tysiąca lat
te same osy
Od tysiąca lat
te same wozy

Od tysiąca lat
te same garnki
ten sam dziad

z tomu „Gliniany dzbanek”, 1957

konto usunięte

Temat: Kolorowe jarmarki

Laco Novomeský

Jarmark


Barwy się zbuntowały
i stada baloników uleciały nad akacje;
o pani nieszczęśliwa, litości najgłębsza,
jak sobie radę dam z myślami,
jak teraz odmaluję,
jak teraz odmaluję to pstrokate tam i tu,
jeszcze ta Zuzka, co chce mieć, i musi mieć, i już, pierścionek pozłacany.

Widzi mi się, że przyszły wszystkie grzyby z lasu,
zaczynam tak, jak leci:
ciotki pootwierały parasolki szacowne,
siąpi.

Nie wolno nam przegapić, że jest karuzela,
to koło, co w kółko się toczy,
konika gonią oczy,
przybiega i znika,
już jest znów,
tak mu podoba się ten nudny krajobraz tutejszy,
ii haha,
to jest największy, ten grzyb postrzelony,
i jak każde szaleństwo
jest piękny, najpiękniejszy.

Przez niego panny mają kiecki w rosie,
dam głowę, że przez niego,
i kiedy stoją w kieckach dookoła,
jesteśmy w lesie,
w lesie muchomorów.

A jeszcze nam zostały budy,
z pagórka na nie patrzę,
z oddalenia,
naprawdę przyszły wszystkie grzyby z lasu.

Więc tu masz te olśniewające kramy
pełne różności nieprzebranych,
korale, wstążki, huzar malowany
dla Mani, Kasi, Andzi, Anny,
i te miodowe serca,
i te sercowe asy,
te serca pełne zakochania,
jarmarki mają przebogate kramy.

Dzisiaj są tutaj, jutro ich nie będzie,
jak wizje są ruchliwe, zmienne,
wieczorem szukaj wiatru...

Właśnie na placu wiatr też myszkuje,
przetrząsa słomę rozsypaną,
tłuste papiery
i czyta kartki rozrzuconych gazet.

ze słowackiego przełożył Józef Waczków

konto usunięte

Temat: Kolorowe jarmarki

Dariusz Sokołowski

targ w Milanówku


przepiórka i kukułka kolczyk i jarmułka
i lampa i kaganek święcony baranek
i kajet bez okładki co się w złote kółka
zaplątał bez pamięci jak w tęczach skakanek

książę Józio co kantem z okładki wygląda
i zegarek co w słońcu swe pręży sprężyny
i drewniana kopystka co z lustra spogląda
gdzie śpi zegar co z życia nie stracił godziny

i arabski przewodnik i gałganek igła
co wypruła z tkaniny rzewne kwiaty - skargę
wszystko wkoło się zmienia i kwitnie i miga
i tak trwa w Milanówku jakimś dziwnym targiem

”Odra” nr 4/2011

konto usunięte

Temat: Kolorowe jarmarki

Piotr Szewc

Bazar na Broniewskiego


Tylko trzy przystanki każdy tramwaj pasuje od strony ulicy reklama na reklamie
praktyczne życie rodzaj jego esencji słowa na wolności ich kolejność bez znaczenia
– Żadnej chemii smakuje tradycyjnie – to o kurczaku faszerowanym – ile deka zważyć
próbuję plasterka rzeczywiście smaczny w cukierni proszę o drożdżowe ze śliwkami
w budzie obok kupiłem kiedyś samoprzylepne cyfry na nowe drzwi do mieszkania
ostatnią przykleiłem nierówno wygląda jakby chciała tańczyć to nawet ma swój urok
prawda jestem nie tylko leniuch ale i mam dwie lewe ręce nie wchodźmy w inne detale
kurczak faszerowany i ostatnia cyfra numeru mojego mieszkania nawiasem mówiąc piątka
jaki to ma ze sobą związek ktoś powie że żadnego zgoda może to megalomania
bo gdyby jednak głębiej się nad tym zastanowić

2005

"Dekada Literacka" 2005, nr 1 (209)

Następna dyskusja:

ekspozytor szafka na kosmet...




Wyślij zaproszenie do