Temat: SAMOTNOŚĆ A SZCZĘŚCIE
Jolanta Chrostowska-Sufa:
Jestem tego samego zdania; dodam jeszcze, że tylko człowiek "wolny", dojrzały emocjonalnie, spełniony, szczęśliwy może być autentycznie szczęśliwy i w związku, i poza nim. Związek, bycie z ukochaną osobą jest dopełnieniem, a nie warunkiem szczęścia.
A co do wpływu środowiska i bycia w związku pod wpływem presji społecznej... nie wyobrażam sobie, aby można być szczęśliwym, będąc pod jakąkolwiek presją.
Pozdrawiam o poranku.
Poruszasz wiele ciekawych aspektów o poranku.
Ta presja społeczna to tak od razu w ujęciu negatywnym jak rozumiem? Popatrzmy na presję społeczną w pozytywnym sensie.
Przez miliony lat eksperymentowanie z tym co dobre czy złe spowodowało wytworzenie różnych norm i tabu,
polecam w tym względzie naszego wieszcza w dziedzinie antropologii kulturowej, wielkiego Bronisława Malinowskiego, Seks i stłumienie w społeczności dzikich oraz inne studia o płci, rodzinie i stosunkach pokrewieństwa"
Presja społeczna ma też działanie bardzo dynamiczne stanowi też sprzężenie zwrotne. Oto facet goli się, i nie czuje sprzężenia zwrotnego, wiecie jak niesamowicie idiotycznie się zachowuje. Gdyby mu wstawić kamerę, to dopiero kupa śmiechu by była. Nagle drzwi się otwierają, idiotyczne pajacowanie przed lustrem się kończy. No jesteśmy trochę jak instrumenty automatyki przemysłowej, input output...
Wells napisał niewidzialnego człowieka, żeby pokazać, co się dzieje gdy presja społeczna znika - stawia hipotezę, że bez presji społecznej (no bo na co wywierać presję skoro człowiek jest niewidzialny) uwolniłyby się z nas straszne ciemne instynkty, nasz system wartości uległby szybko rozregulowaniu. Niewidzialny człowiek mógłby szybko stać się z oświeconego naukowca psychopatycznym mordercą.
Wreszcie: "Jądro ciemności" Józefa Konrada Korzeniowskiego, inteligentny człowiek zachodu pisze jak rozwiązać problem biedy a na marginesie notatnika wyrywa mu się "drop the bombs"... siedzi to w nim. Gdy zdejmiesz
presję społeczną, staje się, z całą swoją zachodnią inteligencją, ideałami etc... krwiożerczym bogiem, panem życia i śmierci w dżungli. Horror.
A ta samotność, czy nie wynika aby z nieumiejętności określenia siebie w tym społeczeństwie, utracenia zdolności komunikacji, negocjowania, wspólnego rozwiązywania problemów. Czy nie stąd te niesprawdzone małżeństwa, nieudane związki?
Czy szukając pracy piszecie w swoim CV umiejętność pracy w grupie, dzielenia się wiedzą, empatia etc?
czyli de fakto podejmowania interakcji z presją społeczną, uczestniczeniu w tworzeniu norm i samemu wywierania tej presji (w ramach norm ogólnych i wewnątrz organizacji) Czy tak naprawdę oszukujecie lubiąc swoją samotność i aby było biurko i komputer i nikt się nie wtrącał, bo sobie mogę ustawić kwiatki jak zechcę...
Ja bym tego nie nazwał wolnością, wolnym jest człowiek wśród ludzi.
Jest to wygodne? Do czasu.
Kochali się a potem on bije ją (ona jego?), samotność w związku?
Samotność nie jest więc wyborem ale skutkiem choroby społecznej, nieumiejętności życia, empatii, wspólnego działania. Ale na raka lekarstwem nie jest opiat.
Jacek Kotowski edytował(a) ten post dnia 09.12.09 o godzinie 10:34