Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Rzeki, potoki, strumienie...

Rose Ausländer*

Autobiografia w rzekach


Wieloma rzekami
płynęły moje lata

W Prucie kamyki
z macicy perłowej
pomarszczone lustro zdradliwej wody

Nieudane utonięcie
wyłowiono mnie
ojczyzna zatonęła
pod walącym się mostem

Przez chwilę Wiedeń -
Dunaj śpiewał rzewnie
„Ach, braciszku miły”
gdy ojciec wyruszył
zdobyć kartofle
w Grinzingu
a ćwiartka chleba z Ankera
pachniała
bochnem słońca

Z powrotem nad Prut
wierzby płaczące
nad szumiącymi latami

Tańczącym Świętym
kantaty śpiewała Mississippi
w zielonej Minnesocie

Mnie śniły się zwrotki
do Dunaju Prutu
i Jordanu

Na Main Street
ścigana sloganami
uciekłam
do drewnianego domu
z elektrycznych hymnów

Czerwone cienie
brązowe cienie
cienie chorągwi
w krainie cieni

Przeżyłam
zjazd do Hadesu

W Renie
pod kamieniami
szukałam topielicy Lorelei
„baśni z pradawnych czasów”

Swe posiwiałe lata
kładę na wodnym sercu
Hudsonowi
który dzielę z Manhattanem

Obojętny towarzysz
zbiera w szarym zwierciadle
moje monologi
i przenosi
je na ruchomej taśmie
do Atlantyku

z tomu „Głośne milczenie/
Schallendes Schweigen”, 2008

tłum. Ryszard Wojnakowski

*notka o autorce, inne jej wiersze w wersji oryginalnej i linki
do polskich przekładów w temacie A może w języku Goethego?
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Rzeki, potoki, strumienie...

Eeva-Liisa Manner*
        
        
Bach**


To potok
i kamienie, które układają się w mosty,
pod wodą śpią złociste, rzeźbione smoki,
schody wznoszą się ku białym domom,
godne prochów Brunona i polifonicznej myśli Pascala,
oto odpoczynek i wolność w głębiach błękitnych jak u Giotta.

Zatrzymany czas
buduje miasto,
w którego wnętrzu jest drugie miasto,
mosty, które w środku mają mniejsze mosty
dla śnieżnobiałych koni i świętych osłów;
schody, echa do przemierzania kosmosu, wszystko doskonałe,

osły w aureolach; obolałe podkute kopyta
odpadają, by zakwitnąć lilią o siedmiu płatkach,
którą stworzyłeś,
by całowały ja anioły -

osły w aureolach, złoty talerz,
na każdym złotym talerzu dziesięć kluczy
niczym boskie palce,
co utkały muzykę ze światła i wody

A bramy rozchylają się, rozchylają -
Rozchylają się purpurowe dzioby, stają się wariacją i fletem,
Rozchylają się skrzydła, łopoczą, wznoszą się, stają się fugą,

falują wieże, zamknięte miasta pełne gołębi
tworzą intymną mozaikę, i właśnie tutaj

z tomu „Tämä matka”, 1956

tłum. z fińskiego Łukasz Sommer



Obrazek


*notka o autorce, inne jej wiersze w wersji oryginalnej i linki
do polskich przekładów w temacie Poezja skandynawska

**Bach – niem. „potok” - przyp. tłumacza

Wiersz jest też w temacie Poezja i muzyka
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 30.11.11 o godzinie 17:49
Janusz Kliś

Janusz Kliś Poeta,plastyk,
nauczyciel...

Temat: Rzeki, potoki, strumienie...

Green River

wpleciona w pnie karłowatych drzew
w szelest grzyw rozczochranych traw
jak indiański myśliwy – tropiciel
pełznie po kryjomu

ubrana w świerszcze i błękitny kapelusz nieba
cała w dzikim szepcie prerii
aż do dna

niesie ostrożnie na powierzchni
zielone słońce – natchnienie

i wszędzie zielono

zapada się w jarzącą przestrzeń
szmaragdowy wiersz
w ścieżkę która prowadzi pod mój dom
najczulsze krajobrazy

w barwach ochronnych zasypia
jaszczurka
na progu dnia – Zielona Rzeka

Green River State Wildlife Area - Illinois
Sierpień 2011r.


Autor:Janusz Kliś
(ze zbioru wierszy pt."Zapiski z wakacyjnych podróży")Janusz Kliś edytował(a) ten post dnia 02.07.12 o godzinie 02:45
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Rzeki, potoki, strumienie...

Kazim Ali

Droga rzeki


Gdzieś na drodze, która przecina pannę rzekę zbliża się
          pielgrzym, modląc się
za rzekę, za słońce, za swoją wędrówkę, niepłodność
          lub pragnienie.

O zmierzchu odnajduje księżyc w nowiu, obserwując
          krążącą nieobecność gwiazd,
a rzeka niesie dzieci przez całą noc.

z tomu „Fortieth Day”, 2008

tłum. Ryszard Mierzejewski

wersja oryginalna pt. „River Road” w temacie
Poezja anglojęzyczna
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 11.07.12 o godzinie 06:05
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Rzeki, potoki, strumienie...

William S. Merwin*

Zapomniane strumienie


Nazwy błahych strumieni utonęły
    w niepamięci rozmyły się ich sylaby
lecz strumienie które nigdy nie płynęły pod nazwą nie pytały
    czy to co było powiedziane i zapomniane zajmuje
inną część niepamięci niż to czego nigdy nie pamiętano
    już nikt nie zna nazw Vaurs i Divat
ani Siou Sojou Suzou i dla każdego
    kto używał tych nazw stały się one
strumieniem Lherm nie mówimy tym samym językiem
    pokolenie po pokoleniu i niewiele możemy
powiedzieć o miejscach gdzie sami mieszkaliśmy
    przez całe życie a jeszcze mniej o okolicach
gdzie nasi rodzice spędzili młodość i rodzice naszych przyjaciół
    skąd możemy wiedzieć jak brzmiały ich głosy lub jaki
dotyk miała ich skóra czy usta co robiły usta
    języki spojrzenia zwierzęca sierść
błahy oddech niedaleko stąd nieznany
    kamieniarz wykopał miecz który miał pięćset lat
można o tym powiedzieć tylko tyle
    że rdza pochłania teraźniejszość
coś rwie do przodu nie oglądając się za siebie

z tomu „Migration: New and Selected Poems”, 2005

tłum. Paweł Marcinkiewicz

*notka o autorze, inne jego wiersze w wersji oryginalnej i linki
do polskich przekładów w temacie Poezja anglojęzyczna
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 02.09.12 o godzinie 14:17
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Rzeki, potoki, strumienie...

Ján Zambor

Rzeka


nic tylko siedzieć na wyschniętych grudach
modelowanych racicami krów
i patrzeć w płynącą wodę
śledzić nieustanny film czasu,
bezmierne stado ze stad, które tędy przeszły,
milczącą grę fal, a nad nią falę ptaka,
jak się fale kształtują i nikną,
jak zbliża się i oddala listek,
jak się rozpala i gaśnie wiatr
w koronach drzew, w krzakach wzdłuż nurtu,
jak się rozdyma i cichnie historia
jednostek i rodów, zapomnianych
generacji, społeczeństw i osiedli,
płynące krzywe narzędzi i naczyń
już od tysiącleci wygasłych kultur,
odblaski mieczy, które dawno się rozpadły,
(kopie wojowników przypomną ich
kopie - ciernie z rzecznych brzegów),
płynięcie włosów kobiet, grzyw, ogonów koni,
ciał w tańcu, które odeszły niepowrotnie,
dzisiejsze rojenie się motyli i ważek,
błyszczących ryb, ich rzucanie się,
śledzić jak płynie sam czas, szukać
w tym pogodzenia, czując jak płynie
twoje własne życie.

Tušická Nová Ves, lato 2006

tłum. ze słowackiego Franciszek Nastulczyk

wersja oryginalna pt. „Rieka” w temacie
Poezja czeska i słowacka
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 11.10.12 o godzinie 06:07
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Rzeki, potoki, strumienie...

Arthur Rimbaud
       
      
Rzeka Porzeczkowa


Rzeka Porzeczkowa toczy się nieznana
W obcych rydwanach:
Akompaniuje jej głos stu kruków, prawdziwy
I piękny głos aniołów:
I porusza się zamaszyście zagajnik jedliny,
W którym zanurza się wiele wiatrów.

Wszystko toczy się tajemniczo w takt
Szokujących kampanii z dawnych lat;
Okazałych ogrodów, zwiedzanej wieży:
To są te znane tereny
Martwych namiętności błędnych rycerzy:
Ale jakiż wiatr jest ożywczy!

Jeśli piechur swym bystrym wzrokiem ogarnie:
Pójdzie najbardziej odważnie.
Żołnierze leśni, przez Pana przysłani,
Wypłoszcie stąd przebiegłego wieśniaka,
Drogie kruki, jakże uwielbiani!
Przepędźcie opoja, co pije ze starego pniaka.

Maj 1872

z tomu „Derniers vers”, 1872

tłum. z francuskiego Ryszard Mierzejewski

Wersja oryginalna pt. „La Rivière de Cassis”
w temacie W języku Baudelaire'a
Ten post został edytowany przez Autora dnia 03.05.14 o godzinie 18:31
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Rzeki, potoki, strumienie...

Charles Cros

Rzeka


                                Dla Pana Ernesta Legouvé

Ravi - jasnemu wspomnieniu wody, która gasi pragnienie
Ziemi, poświęcam tę pieśń o Rzece.

Niekończący się horyzont, dalej ledwie widoczny
I góry, których szczytów żaden świadek naoczny
Nie widział, woda skroplona, przesłana przez wiatry,
Gdzie lodowiec wciąż narasta, ale też się kruszy.
Przez podstawę i dno przegryza się twarda skała.
Dalej w dole, blisko zielonych sosen, źródła
Dźwięcznie roześmiane wśród mchów lśniących
I na piasku naniesionym ze skał zwietrzałych.
W wąwozie na dole inny czystej wody natłok
I podobnych tysiące. Tak rodzi się potok,
Który spływa na równiny i zaczyna bieg Rzeki.

Ale woda będzie zbyt brutalna i zapał zbyt szybki
Do nawadniania gleby. Brzegi postrzępione,
Na nich głóg, lawenda i tymianek, złote janowce
Znajdujące samotne schronienie w szczelinach skały.
Oto jak potok uderza na dole w przeszkody
Piasek i kamienie przyciąga do siebie.
To jest proste. On gubi się w zaułkach, swoje
Wzburzenie uspokaja. I kilka drzew małych
Na żwirze i marmurze z wodą szumiących.
Te wzgórza, najwyższe spiętrzenia gór gigantów,
Skamieniałe fale granitu płynące do oceanów,
Te stoki, teraz zielone, przechodzą w jaspisowy
Kolor, w białe i czerwone plamki i są jak krowy,
Lub raczej, mała trzoda chlewna. Jak głosy bijące
Dzwonów i zmieszane z nimi pomruki usypiające
wody.

                Wierzchołki topól kochają płaskie brzegi.
Właśnie teraz, kiedy ich pasywne szeregi
Eskortują tu i tam wody Rzeki spokojne i silne.

Pola są własnością możnych tego świata. Rzeczne
Brzegi są dla tych, którzy nie mają nadziei na obfite żniwa
Oczekując, co też nieoczekiwanie przyniesie im woda:
Złote cekiny, szafiry, diamenty czy rubiny,
Za które skały, po tak wielu burzach, cierpiały,
Porzucone na dnie Rzeki, wypływały licznie,
Uparte, głaskane przez zimną wodę pieszczotliwie.
Kiedy były z piasku wypłukiwane, obiecując marzenia,
W okruchu złota, ostatecznie, pozostałym na dnie sita.
Weź swój kij, poszukiwaczu! Miasto jest dość oddalone
I zerkaj z ukosa, kiedy będą ważyć twoją torbę.

Inne, rozrzucone są przez rybaków w ich ciężkiej pracy
Przy ciężarkach wielkich sieci; srebrne trzepocące się ryby
Wypełniają szarą siatkę, roznosząc dokoła świeży zapach
I mdły, który czuć zawsze przy połowowych narzędziach.
Ale zysk jest niepewny, bardziej niż w wodach spienionych
Wątpliwy, pozostaje spuchnięta padlina w falach uśpionych.

Rzeka niesie wszystkie krzaki. Ponieważ jest jak drwala,
Topór, ten, co góry strzyże niczym owce, jodły wyrywa
Na wysokościach, które niesie dalej bieżąca woda
A jeszcze niżej, leśny tartak zabiera te drzewa
I Rzeka nadal jest współwinna w tym drzew rozcinaniu,
Mimo donośnego krzyku ich buntu.

Potem równina ze swoimi plonami, potem niejedna osada,
Gdzie przychodzą gasić pragnienie nad brzegiem, zwierzęta:
Woły, konie; podczas gdy wyżej nad wodą praczki
Klepią w wodzie swymi bijakami pościel wśród kamieni.
Albo zanurzają swe perłowe ramiona w rwących nurtach
I pokazują nagie nogi, skrywane w podwiniętych halkach.
Śpiewają razem piosenkę o małżonce króla. Piosenka,
Nagie stopy, białe ramiona zanurzone, kiedy mężczyzna
Roztargniony puszcza luzem swego konia zmęczonego,
Dyszącego, z piersią w wodzie, na płyciźnie pochylonego.

Te liście, w pełnym nurcie, czymkolwiek oblepione,
Co wypełniają nasze senne marzenia uspokojone.

Potem różne wybrzuszenia, kawałki rozmaite,
Małe drewienka, bliżej wody topole
I wierzby, rzeka się rozszerza, wolniej płynie
Wypełniona w sitowiach liliami, jak w złocie
Z wieczora, chmary muszek blisko siebie tańczą,
Teraz wzgórza się podnoszą. Skały przerywają
Często na stokach rolne uprawy, gdzie
Cała ziemia kamienista, Rzeka się wije
Karmiąc biednego i omszałego, jeżynę i rozbójnika.
Nurt stłumiony w wąwozach, pod skałami przenika,
Albo śpi sobie smacznie w zakamarkach lasu.

Ale woda nie przerywa pełnego przygód biegu,
Pomimo, zarówno wytężonej pracy, jak i snu. Taki
Otwarty wyłom na ciemnym horyzoncie. Obłoki
Wodne, płaskie kamienne posłanie. Przyspiesza
W końcu wielką falą, ciężkim strumieniem, opada
W niekończącym się huku. A poniżej, w dole,
Skały porozrzucane wokół jak po jakiejś walce
Tytanów, rozbijających wodę na jej ostrych krawędziach.
W oddali, cali przemoknięci. Śmiałość w zieleniach
Bujnie oprawiona i uwolniona często wybucha
Spienionym spadkiem wody.

                                               Tutaj płaska kraina
Rozpościera swe łąki i swe plony. Rzeki płynące
Nie wiadomo skąd, kapryśne i wyniosłe, pędzące
Przez pola, w wierze, że będą żyć zawsze
Jako ozdoba kwiatu w jego młodzieńczej karierze.
Ale Rzeka zwyciężczyni wstrzymuje bieg i tłumi
Śmiech swej fascynującej i światłej wędrówki.

Potem przy brzegu osad zachowuje się podobnie,

Kiedy budzi się z rytmem przemysłu niezgodnie.
Słowiki, nie znosząc sadzy z kominów fabryk i hałasów,
Przenoszą się gremialnie do świeżych czystych lasów,
Gdzie pachną konwalie oraz deszcz poranny
I zawsze świeci słońce, ale człowiek jest czujny
Tutaj zbudował swe nadbrzeża i śluzy rzeczne,
A wierzby płowe, tym wybiegom nieufne,
Oraz dumne topole, aż tak daleko nie wyrosły.
Te zhańbione wzgórza, z których wilki uciekły,
Ozdobione są białymi domami i fabrykami,
I wznoszącymi się dumnie ceglanymi kominami.

Na uspokojonej Rzece, obrazy zabawne,
Młodzi mężczyźni, silni i piękni, poskramiają wodę,
Zapominając w wiosłowaniu o problemach niewolnika,
Płyńcie sobie wesołki ze swymi kobietami.

                                                                   To są miasta,
Miasta niezmierzone z krzykiem swych szpitali,
Woda płynie równo poprzez rzeczne śluzy. Schodami
Prowadzi w morskich głębiach do samobójstwa.
Na omszałym murze duży pierścień, który się utlenia.
Dla tego, co tonie, nieosiągalna już nadzieja.

Zielonkawym wieczorem kapryśna i czarna linia,
Domy i piętrowe pałace stroją się w gwiazdy.
W porcie kończą pracę sprzedawcy i maklerzy.
Dzień ma się ku schyłkowi, ciężko wzlatują
Nietoperze i lecąc, ciche okrzyki wydają.
Te stare nadbrzeża z sypiącymi się kamieniami,
Podtrzymują szare domy ze strzelistymi dachami.
Tam, suszy się pranie, które swymi chudymi rękami
Płuczą w Rzece ubogie kobiety. Na dole, ze szczurami.
Głęboki nurt wody, ściśnięty przez masywne filary
Mostu, krótki i bardziej szalony, i bezwolne skały
Rozpadające się w wodzie, bezgłośnie.
Widać, że mniej gwiazd zapala się na niebie,
Niż świateł na nadbrzeżach i ulicach, na których
Pełno hałasu, wesołych zabaw i pędzących
Samochodów.
                       Sama Rzeka nie śmieje się
Pod brzuchatymi i ciężkimi barkami. A na dnie
Kanał ściekowy wypluwa brudną wodę z paskudną
Pianą. Wyrzucone stare buty, resztki warzyw, wirują
W wartkim nurcie. Podobnie jak zgniłe szczątki
Psów i kotów. Nie brudzą jednak tak wielkiej Rzeki,
Nad której taflą błyszczy srebrne oko księżyca
Ale cóż znaczy ludzkie życie w wodzie, co przepływa,
Śmieci, wielkie tłumy, wesołe zabawy?
Woda tam się nie zatrzymuje.
                                                 Brody
Przełamywane są teraz poniżej miasta.
Ludzie łowią ryby w korycie Rzeki, która
Tak szeroka i głęboka bardziej jest uległa.
                                                                    Morze
Pozostawia w smołowanych łodziach przykre
Zapachy. Kto mówi o dalekich krajach, gdzie rządzi
Wiatr. Rzeka, lekceważąc przemysł ludzi
Kontynuuje swój spływ przez wieś. Noc kroczy
Tryumfalnie i gwiaździście, w liści szelesty,
Które świeże powietrze poranną rosą nakrapia.
Potem, wcześnie rano, miasto jeszcze odsypia.
Na równinie, jak na zielonym aksamicie perły,
Gdzie wzgórza naśladują jego ciężkie fałdy;
Z dużych dachów gospodarstw, niskich i omszałych,
Skulonych na skraju łąk, przez sroki zamieszkałych,
Do zamyślonego wieśniaka szepczą jego bogactwa,
Wyceniają, smagając biczem, starego dyszącego muła.

Rzeka wciąż tak bardzo się rozlewa, że jej brzegi
Znikają na horyzoncie umykających linii.
Wzgórza są coraz mniejsze, niebo niespokojne,
Powietrze pomrukujące i słone, obwieszcza, że morze
Jest tam, gdzie na nieuniknionym końcu szalona
Kompania wody ucieka w stronę gorącego nieba.
Morze pragnie zachłannie wszystkiego, niekiedy
Odmawia daniny Rzece, mułu, drewna, padliny,
Odłamków skał z gór odległych,
Z żyznych ziemi, osad i równin rozległych,
Skradzionych, aby zaspokoić morza pragnienie.
A wszystko układa się jak zapory rzeczne.
Dumny człowiek każdego roku różne szczątki tu nachodził,
Z mrocznych czasów, gdy jego gatunek jeszcze się nie urodził.

Cały kraj jest radosny. W oddali śpiew koguci
Rozdziera mgłę. Tutaj portowe baseny i doki,
Odgłosy wciągarek, przycumowane łodzie,
Gdzie tysiące tragarzy dźwiga różne bagaże,
Paczki, beczki, stosy zboża, sztaby metalowe.
W zadymionych tawernach siedzą marynarze,
Grożą sobie nawzajem w egzotycznych przekleństwach.
Wszystkie owoce z dalekich krajów są tutaj w sklepach.

Woda Rzeki zatrzymuje się, jest nieco zmartwiona,
Zagubiona, bezimienna, w swym ruchu nieskończona.

To jest jak walka na regularnej linii frontu:
Galopującej eskadry, która unosi tumany kurzu,
Fale morskie nadchodzą z wielkim hałasem,
Biała piana jak zwycięskie powietrze, a czasem
Zmuszona powraca, bo Rzeka łapie oddech nowy
W małych zuchwałych strumykach słodkiej wody.
Morze uciekło, ale wciąż pełne unoszących porywów,
Rząd za rzędem, wszystkich tych fal, dalekich szczytów.

*

Muzo wyniosła, Muzo o jasnych oczach, bądź błogosławiona!
Pomimo twego lekceważenia, pieśń moja jest już skończona.
Jesteś podporą między wszystkimi wyśmianymi odgłosami
I moim zegarem między najmilszymi wspomnieniami,
Promykami światła, które barwią czystą wodę i szepczą
Z niej wieczorem do jaskółek, które się w niej kąpią.
A ja podążam za falami aż do wielkiego morza.

Czytajcie przyjaciele tę pieśń, która jest tak cicha i dumna.
W swych ciężkich dniach i chłodnej chwili,
Niech usypia wasze serca ten słodki plusk Rzeki.

z tomu „Le Fleuve”, 1874

tłum. z francuskiego Ryszard Mierzejewski

Wersja oryginalna pt. „Le Fleuve” w temacie W języku Baudelaire'a
Ten post został edytowany przez Autora dnia 01.08.15 o godzinie 12:10
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Rzeki, potoki, strumienie...

Charles Cros

Wizja wielkiego kanału królewskiego dwóch mórz


O, wzlatuj pieśni, powie Król Francji,
Mój śnie świetlisty, moja ostojo nadziei!

Śpiewam, moja Ojczyzno, wersy słodkie i powolne,
Jak błękitne przepaski u twego boku wiązane,

Jak droga wodna z Bordeaux do Narbonne,
Która nawadnia na przemian i Aude, i Garonne.

*

Jutrzenka rozciąga różowe ramiona na sklepieniu
Nieba. Czuć zapach róży, tymianku oraz miodu.

Ciepły letni wiatr, fale wilgotne i pachnące,
Podmuch morza błękitnego i fale spienione.

A błękitne morze ze środka wzgórz nadchodzi;
Jego przypływ prowadzi tutaj tysiące łodzi:

Statki Wschodu, przeciążone różnymi zapachami,
Barki wypełnione zbożem, cytrusami, pomidorami,

Feluki1 dostarczające bele sukna z Kaszmiru,
Tartany2 wypływające z lewantyńskiego3 snu.

Błyszczące skarby, pochodzące z Indii i Chin,
Przechodzą osłonięte parą z okrętowych maszyn:

To jest perła, kość słoniowa, jedwab oraz herbata,
Dziki herbaciany nektar, rozkosz smaku niewinna.

Perła i kość słoniowa z lasów księżyca wydobyte,
Wierzby, kwiaty brzoskwiń na błękitno-brązowej tkaninie.

Tytoń, haszysz, opium, te urocze trucizny,
Oszukują celników i wszystkie ich przepisy.

W głębokim kanale, uwolniony od przestronnych wiatrów,
To okręt się przesuwa, zadowolony ze swoich ładunków.

To jest Rosjanin, który pochodzi z kraju tonącego w zbożach,
To nasz przyjaciel! Będziemy mieć chleb w trudnych czasach.

Pod tym pięknym niebem, jak złotem rozświetlone,
Spieszą statki, niczym roje pszczół ubogacone.

*

Śpiewam, moja Ojczyzno, wersy słodkie i powolne,
Jak błękitne przepaski u twego boku wiązane,

Jak droga wodna z Bordeaux do Narbonne,
Która nawadnia na przemian i Aude, i Garonne.

*

Oto białe wybrzeża, wytyczające miejsca domów,
Szczęśliwe, niezależnie od złych sezonów.

Bo udział świata, postępy wiedzy znaczące,
Ożywiły tutaj drzewa oliwne oraz winnice.

Drzewa oliwne, to jest pokój; szczęście jest winem.
Wszystko tutaj jest tym nadprzyrodzonym krajem.

Dziewczęta są w swoich włosach, na spacery
Chabry, jaśminy i granatu kwiaty.

One przechodzą, podczas gdy tam w dole chłopcy
W prostych piosenkach wybijają rytmicznie dialekty.

Tuluza! Starożytne miasto, które poetów wciąż wabi
Clémence Isaure swoimi złotymi kwiatami4.

Tuluza z dumnymi przed całym światem gościnami
W swych ceglanych pałacach, pod zielonymi topolami.

A flet cicho wzdycha i harfa mu odpowiada pomału
Przy drodze z Bordeaux do Narbonne, nad brzegiem kanału.

*

Śpiewam, moja Ojczyzno, wersy słodkie i powolne,
Jak błękitne przepaski u twego boku wiązane.

*

Tutaj fale oceanu z przeciwnej strony nadciągają,
Na nadbrzeżach czarne statki zboże wyrzucają.

I złoto, srebro, miedź, zbytkowe przedmioty, co sycą
Wciąż przestępczość i nad czym moje wiersze płaczą.

Woły z dużymi łagodnymi oczami, przed którymi morze drży
I zestawienie okrutnych słów: to dla naszych ust zapasy.

To jest Ameryka, która mięsa i chleba potrzebuje.
Podczas, gdy na Wschodzie aż tylu biedaków głoduje!

W odniesieniu do ludzi z Anglii będzie to:
Węgiel, bawełna, płacić, handlować, siedzieć cicho.

Dla Anglików to koniec, kiedyś były strachy na wróble,
Błękitne morze, gdzie lśniły perły i rumieńce koralowe!

Pod oczami nocy Morze Śródziemne śpi
I uśmiecha się rano, kiedy Wenus się rodzi.

I mysz z Afryki, gdzie nieposkromiona pycha
Królów zakwitła niczym wolność święta!

Błękitna fala i wyniosły gronostaj5, obmywane skały,
Francja broniła niewolników zakuwanych w łańcuchy!

*

Śpiewam, moja Ojczyzno, wersy słodkie i powolne,
Jak błękitne przepaski u twego boku wiązane.

*

Normanowie, Bretończycy, Gaskończycy, ludy Langwedocji
I Prowansji wznoszą razem toast za zdrowie króla Francji.

Chodźcie tutaj, śpiewać i ściskać sobie dłonie
Daleko od sztormów i dróg, co przynoszą nieszczęście.

Zatoka Biskajska, Morze Sargassowe i Gibraltar bez profitów
Dla nastawionych na czerpanie korzyści chciwych Anglików.

Skandynawski w swym upodobaniu, marynarzu wszechstronny,
Przynieś nam swe obfite połowy, zabierz naszej soli pokłady,

Kiedy naszym winem szczodrze się upijasz w Islandii
I kiedy płyniesz w mgłach Nowej Ziemi.

*

Śpiewam, moja Ojczyzno, wersy słodkie i powolne,
Jak błękitne przepaski u twego boku wiązane.

Droga, wyśniona przez nauki urojone,
Kanał wydrążony przez Siły Królewskie.

*
Tutaj spokój, w sercu kraju, zbiorniki wodne
Usypiają stalowe statki, jak owadów roje.
Które śpią, przygarnięte na wszystkich drogach.
Francuzi są na pokładzie, Śmierć w ładowniach.

I Wschód rachityczny, i Zachód przekupny
Nie wiedzą, z którego kanału wychodzimy.

*

O, wzlatuj pieśni, powie Król Francji,
Mój śnie świetlisty, moja ostojo nadziei!

*

Teraz kanały budowane są jak labirynty,
Jak pokrywające kraj wzorzyste dywany.

I Francja, kraj czerwonego wina, jasnych plonów,
Ma w swoim sercu drogę do dwóch światów.

Droga wodna, błękitna, zielone drzewa, co ją obszywają,
I o której śnią ryzykanci, którzy moje pieśni śpiewają.

*

Dobre potwory z żelaza, koparki i pogłębiarki, drążą
Tę rzekę, gdzie fale dwóch mórz się spotykają.

A ziemia na dnie dostarcza monet koguta galijskiego6
W swoich zakamarkach i w liliach zakotwiczonego.

Monety galijskie, które można znaleźć w Alzacji i Lotaryngii,
To mury obronne, co pokazują na Wschodzie suwerenność Francji.

Francja ze swoim Renem i jej wysokimi topolami
Od pamiętnych czasów graniczy z dumnymi świadkami.

Bowiem Ren jest galijski jak galijskie są wody Rodanu,
Taka też jest Sekwana, która obmywa stopy Tronu,

Taka też Loara, gdzie Joanna ze swoimi wielkimi wojami
Ścigała oblegających Anglików pod Orleanu murami.

Taka też błękitna droga, która zadziwia nieboskłon,
Wielki kanał królewski z Bordeaux do Narbonne.

*

Król Francji jest w Paryżu, zaprasza do swych pałaców,
Przyjmuje u siebie cały świat, w tym także Anglików.

Nie ma też nic piękniejszego niż Paryż i jego ziemie,
Gdzie nienawiści i zazdrości właściwe jest milczenie.

Wszędzie panuje honor, wszędzie panuje prawo,
Widać jak bardzo są silne, Francja i Królestwo.

Dumny Król na zewnątrz, dla nas taki łaskawy!
Wiadomo, że przebacza, gdy dotknie tylko sprawy.

A złych, dręczących spraw oraz waśni
Nie ma w sercach wielkich ludzi Francji.

Naród, niegdyś tak złupiony i poraniony,
Daje Królowi pokój i krew dla Ojczyzny.

*

Ale chwała Króla Francji wciąż wyżej idzie
Niż ziemia. Teraz to niebo jej potrzebuje.

Albowiem niebo pełne jest sfer miłosnych,
Tak jak my, pełni światła i lasów cienistych.

Ponieważ nie widziano światłych ludzi od ponad wieku,
Na próżno wysyłane były sygnały. Nie ma więcej czasu!

Mars, surowa planeta, na której rządzą prawa nauki,
Pozdrawiamy. Zobaczyły błękitną linię we Francji.

Lśniąca kropka, tajemniczym życzeniem pulsująca
W tym odległym świecie, to pojawia się, to znika.

Przepowiada matematyk, astronom i odpowiada,
Aby wiedziano, że Słowo stało się Ciałem człowieka.

Jego genialna natura w tak wielu kanałach jest wypisana!
Mówi się: Ziemia także przez Ducha jest opanowana.

Widziano sygnał nadany przez potężne teleskopy,
Ich światła są apelem do ziemi oraz do Europy.

I Francja, gdzie odwieczne zło uśmierzone być musi,
Otrzymała w darze pocałunek globalny i braterski.

Francji też pierwszeństwo na ziemi przypisano,
Ponieważ odpowiadała światłem na światło.

*

Śpiewałem, moja Ojczyzno, wersy słodkie i powolne,
Jak błękitne przepaski u twego boku wiązane.

*

O, wzlatuj pieśni, powie Król Francji,
Mój śnie świetlisty, moja ostojo nadziei.

1 feluka – rodzaj tradycyjnej łodzi żaglowej używanej często
na Nilu i w Egipcie
2 tartan – tu: kraciasta tkanina z owczej wełny
3 lewantyński – dotyczący handlu morskiego na szlaku łączącym
Europę, Morze Śródziemne z Lewantem (krajami wschodniego wybrzeża
Morza Śródziemnego) i Dalekim Wschodem
4 złote kwiaty Clémence Isaure – według legendy księżniczka Tuluzy
Clémence Isaure nagradzała co rok najlepszych poetów na dworze złotymi
i srebrnymi kwiatami
5 gronostaj - uważany jest za symbol majestatu, czystości moralnej
i mądrości, stąd na przykład rektorzy wyższych uczelni przyozdabiają swoje
togi kołnierzami z futra gronostaja
6 kogut galijski – symbol Francji – przypisy R. M.

z tomu „La Vision du grand canal royal des deux mers”, 1888

tłum. z francuskiego Ryszard Mierzejewski

Wersja oryginalna pt. „„La Vision du grand canal royal des deux mers”
w temacie W języku Baudelaire'a
Ten post został edytowany przez Autora dnia 09.08.15 o godzinie 12:24
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Rzeki, potoki, strumienie...

Vilhelm Ekelund

Nieobecny


Potok w kwiatach płynie;
gdzie rozjaśnia łąkę.

Drzewo, które pieści się
z twoim miękkim konarem
białym czystym policzkiem,

potok, który obmywa
doskonałe chłopięce nogi:
bardzo wam zazdroszczę,

przy waszym zacienionym spokoju
moje sny
były smutne wieczorem.

z tomu „In Candidum”, 1905

tłum. ze szwedzkiego Ryszard Mierzejewski

Wersja oryginalna pt. „Den frånvarande”
w temacie Poezja skandynawska
Ten post został edytowany przez Autora dnia 22.11.15 o godzinie 11:26

Następna dyskusja:

Potoki nazwane - komunikacj...




Wyślij zaproszenie do