Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W języku Baudelaire'a

Jeśli Bóg stworzył człowieka i nauczył go pisać wiersze, to dał mu też do tego jedno
z najbardziej adekwatnych narzędzi: język francuski. Nikogo, kto choć trochę zna ten język,
nie trzeba chyba przekonywać jak piękna i niepowtarzalna zarazem jest poezja w tym języku. Zacznijmy od jej klasyka, którego nazwiska użyłem w tytule tego tematu jako reprezentacyjnej wizytówki poezji francuskiej i innej, pisanej w języku francuskim.



Obrazek
Charles Baudelaire (1821–1867) – jeden z najwybitniejszych poetów w literaturze światowej drugiej połowy XIX wieku, prekursor współczesnej poezji, zaliczany do ścisłego grona (obok Francoisa Villona, Arthura Rimbauda i Paula Verlaine'a) do tzw. "poetów przeklętych" z powodu swego hulaszczego trybu życia, nadmiernego zamiłowania do kobiet, alkoholu i narkotyków, co znalazło wyraz w Jego twórczości. Najbardziej znanym tomem Jego poezji są wydane po raz pierwszy w 1857 roku „Les fleurs du mal” (Kwiaty zła), które uzupełniał i przeredagowywał do końca życia. Ukazanie się „Kwiatów zła” wywołało poruszenie połączone ze skandalem. Pod wpływem zgorszonej opinii publicznej i w obawie o procesy sądowe o obrazę moralności, poeta zmienił pierwotny tytuł „Kwiaty zła – lesbijki” i usunął kilka wierszy, które budziły największe zgorszenie.

À une passante

La rue assourdissante autour de moi hurlait.
Longue, mince, en grand deuil, douleur majestueuse,
Une femme passa, d'une main fastueuse
Soulevant, balançant le feston et l'ourlet;

Agile et noble, avec sa jambe de statue.
Moi, je buvais, crispé comme un extravagant,
Dans son oeil, ciel livide où germe l'ouragan,
La douceur qui fascine et le plaisir qui tue.

Un éclair... puis la nuit! — Fugitive beauté
Dont le regard m'a fait soudainement renaître,
Ne te verrai-je plus que dans l'éternité?

Ailleurs, bien loin d'ici! trop tard! jamais peut-être!
Car j'ignore où tu fuis, tu ne sais où je vais,
Ô toi que j'eusse aimée, ô toi qui le savais!

À une passante – recytuje: Pierre Viala


Do przechodzącej

W piekielnym zgiełku miasta roiły się tłumy.
Smukła, szczupła, w żałobie, jak posąg cierpienia,
Minęła mnie kobieta, ręką od niechcenia
Unosząc tren i welon ruchem pełnym dumy.

Gdy zręcznie i poważnie przechodniów wymija,
Patrząc na nią skulony, niby obłąkany,
Piłem z błękitu ócz jej, gdzie śpią huragany,
Tę słodycz, co czaruje, rozkosz, co zabija.

Błyskawica... noc potem! Zniknęłaś piękności,
W której spojrzeniu nowe mi zabłysły zorze!
Czyliż ujrzę cię znowu dopiero w wieczności?

Gdzie indziej, stąd daleko! Późno! Nigdy może!
Ja nie znam twojej dróg, tyś mojej nie znała,
Ty, którą byłbym kochał, ty, coś to wiedziała!

tłum. Jan Opęchowski

Do przechodzącej

Miasto wokół mnie tętniąc huczało wezbrane.
Smukła, w żałobie, w bólu swym majestatyczna
Kobieta przechodziła, a jej ręka śliczna
Lekko uniosła wyhaftowaną falbanę.

Zwinna, szlachetna, z posągowymi nogami.
A je piłem, skurczony, dziwaczny przechodzień,
W jej oku, niebie modrym, gdzie huragan wschodzi,
Rozkosz zabijającą i słodycz, co mami.

Błyskawica... i noc! Pierzchająca piękności,
Co błyskiem oka odrodziłaś moje serce,
Czyliż mam cię zobaczyć już tylko w wieczności?

Gdzieś daleko! Za późno! Może nigdy więcej!
Bo nie wiesz, dokąd idę, nie wiem, gdzieś przepadła,
Ty, którą mógłbym kochać, ty, coś to odgadła!

tłum. Mieczysław JastrunTen post został edytowany przez Autora dnia 09.10.14 o godzinie 08:55
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W języku Baudelaire'a

Trzy przepiękne erotyki Baudelaire’a , które z powodów obyczajowych na wiele lat zniknęły
z kolejnych wydań „Les fleurs du mal” (1857). Prawdziwe „kwiaty zła” śmiałej erotyki
w literaturze.



Obrazek


Charles Baudelaire

Le Beau Navire


Je veux te raconter, ô molle enchanteresse!
Les diverses beautés qui parent ta jeunesse;
Je veux te peindre ta beauté,
Où l'enfance s'allie à la maturité.

Quand tu vas balayant l'air de ta jupe large,
Tu fais l'effet d'un beau vaisseau qui prend le large,
Chargé de toile, et va roulant
Suivant un rhythme doux, et paresseux, et lent.

Sur ton cou large et rond, sur tes épaules grasses,
Ta tête se pavane avec d'étranges grâces;
D'un air placide et triomphant
Tu passes ton chemin, majestueuse enfant.

Je veux te raconter, ô molle enchanteresse!
Les diverses beautés qui parent ta jeunesse;
Je veux te peindre ta beauté,
Où l'enfance s'allie à la maturité.

Ta gorge qui s'avance et qui pousse la moire,
Ta gorge triomphante est une belle armoire
Dont les panneaux bombés et clairs
Comme les boucliers accrochent des éclairs;

Boucliers provoquants, armés de pointes roses!
Armoire à doux secrets, pleine de bonnes choses,
De vins, de parfums, de liqueurs
Qui feraient délirer les cerveaux et les coeurs!

Quand tu vas balayant l'air de ta jupe large
Tu fais l'effet d'un beau vaisseau qui prend le large,
Chargé de toile, et va roulant
Suivant un rhythme doux, et paresseux, et lent.

Tes nobles jambes, sous les volants qu'elles chassent,
Tourmentent les désirs obscurs et les agacent,
Comme deux sorcières qui font
Tourner un philtre noir dans un vase profond.

Tes bras, qui se joueraient des précoces hercules,
Sont des boas luisants les solides émules,
Faits pour serrer obstinément,
Comme pour l'imprimer dans ton coeur, ton amant.

Sur ton cou large et rond, sur tes épaules grasses,
Ta tête se pavane avec d'étranges grâces;
D'un air placide et triomphant
Tu passes ton chemin, majestueuse enfant.

Piękny statek

Nie mogę się napatrzeć, tkliwa czarodziejko,
Zdobiącym twoją młodość rozmaitym wdziękom;
Chcę odmalować twą urodę,
Gdzie z dojrzałością lata złączyły się młode.

Gdy idziesz roztrącając sukniami powietrze,
Jesteś jak piękny statek, co zgarnia przestrzeń,
Pod pełnym żaglem płynący
W rytm powolny, leniwy i zachwycający.

Na krągłych barkach, szyi toczonej, szerokiej
Twa głowa niesłychanym pyszni się urokiem;
Masz spokojne i władcze oczy,
Gdy, o dziecię wspaniałe, tak przed siebie kroczysz.

Nie mogę się napatrzeć, tkliwa czarodziejko,
Zdobiącym twoją młodość rozmaitym wdziękom;
Chcę odmalować twą urodę,
Gdzie z dojrzałością lata złączyły się młode.

Pierś twa, płynąca naprzód, gdy morę napina,
Pierś twa triumfująca szafę przypomina,
Której jasne, wypukłe dyski
Są jak gdyby puklerze rzucające błyski.

Tarcze drażniące, w grot różowy uzbrojone,
Szafo słodkich tajemnic, pełna różnych ponęt,
Gdzie likiery, wina, perfumy
Przyprawiają o obłęd serca i rozumy!

Gdy idziesz roztrącając sukniami powietrze,
Jesteś jak piękny statek, co zagarnia przestrzeń,
Pod pełnym żaglem płynący
W rytm powolny, leniwy i zachwycający.

Twoje szlachetne uda, wśród falban sunące,
Budzą i podsycają moje ciemne żądze
Jak dwie czarownice, co warzą
Czarny napój, schylone nad głęboką wazą.

Dla twych ramion igraszką byłby siłacz młody,
Ze lśniącymi wężami mogą iść w zawody,
Dla uścisków mocnych ci dane,
Jakby się miał odcisnąć w twym sercu kochanek.

Na krągłych barkach, szyi toczonej, szerokiej
Twa głowa niesłychanym pyszni się urokiem,
Masz spokojne i władcze oczy,
Gdy, o dziecię wspaniałe, tak przed siebie kroczysz.

tłum. Seweryn Pollak

Le Léthé

Viens sur mon coeur, âme cruelle et sourde,
Tigre adoré, monstre aux airs indolents;
Je veux longtemps plonger mes doigts tremblants
Dans l'épaisseur de ta crinière lourde;

Dans tes jupons remplis de ton parfum
Ensevelir ma tête endolorie,
Et respirer, comme une fleur flétrie,
Le doux relent de mon amour défunt.

Je veux dormir! dormir plutôt que vivre!
Dans un sommeil aussi doux que la mort,
J'étalerai mes baisers sans remords
Sur ton beau corps poli comme le cuivre.

Pour engloutir mes sanglots apaisés
Rien ne me vaut l'abîme de ta couche;
L'oubli puissant habite sur ta bouche,
Et le Léthé coule dans tes baisers.

À mon destin, désormais mon délice,
J'obéirai comme un prédestiné;
Martyr docile, innocent condamné,
Dont la ferveur attise le supplice,

Je sucerai, pour noyer ma rancoeur,
Le népenthès et la bonne ciguë
Aux bouts charmants de cette gorge aiguë
Qui n'a jamais emprisonné de coeur.

Le Léthé – recytuje: Louis Jourdan

Leta

Przyjdź do mnie, duszo głucha w okrucieństwie,
Boski tygrysie, potworze wspaniały,
Chcę, by się drżące me palce nurzały
W twych ciężkich, wonnych włosów grzywie gęstej.

Zbolałą głowę swą zagrzebać pragnę
W sukniach twych, co są pełne twojej woni,
Ażeby wdychać, niby kwiat w agonii,
Słodką stęchliznę miłości umarłej.

Chcę spać! Sen raczej milszy mi niż życie.
W śnie, co jest śmiercią słodką zapowiedzią,
Będę twe piękne ciało lśniące miedzią
Pocałunki okrywał w zachwycie.

Otchłanie łóżka twojego jedynie
Mogą pochłonąć mój lęk i westchnienia,
W twych ustach jest potęga zapomnienia,
Przez pocałunki twoje Leta płynie.

Odtąd zmieniwszy w rozkosz przeznaczenie,
Swojemu fatum uległy bez granic,
Męczennik korny, niewinny skazaniec,
Którego płomień podnieca cierpienie,

Ssać będę, by utopić swoje krzywdy,
Sok łagniewnicy i dobrą cykutę
Z twych ostrych, oszałamiających sutek,
Z piersi, co serca nie więziła nigdy.

tłum. Mieczysław Jastrun

Parfum exotique

Quand, les deux yeux fermés, en un soir chaud d'automne,
Je respire l'odeur de ton sein chaleureux,
Je vois se dérouler des rivages heureux
Qu'éblouissent les feux d'un soleil monotone;

Une île paresseuse où la nature donne
Des arbres singuliers et des fruits savoureux;
Des hommes dont le corps est mince et vigoureux,
Et des femmes dont l'oeil par sa franchise étonne.

Guidé par ton odeur vers de charmants climats,
Je vois un port rempli de voiles et de mâts
Encor tout fatigués par la vague marine,

Pendant que le parfum des verts tamariniers,
Qui circule dans l'air et m'enfle la narine,
Se mêle dans mon âme au chant des mariniers.

Parfum exotique – recytuje: Louis Jourdan

Zapach egzotyczny

Kiedy w ciepły, jesienny wieczór przymknę oczy
I wdycham zapach twego gorącego łona,
Zjawia mi się kraina ta błogosławiona,
Gdzie się słońce ogniste jednostajnie toczy.

Natura na tej wyspie gnuśnej a uroczej
Rodzi szczególne drzewa i owoców grona.
Postawa mężczyzn siłą i wdziękiem znaczona,
Wzrok kobiet cię niezwykłą szczerością zaskoczy.

Woń twoja w błogie kraje wiedzie moje kroki,
Oto las masztów, żagli w wycięciu zatoki
Wypoczywa po drodze z dalekiego świata,

A zapach, który szerzą tamaryszków drzewa,
Unosząc się w powietrzu, wciąż do mnie dolata
I z śpiewem marynarzy w mej duszy się zlewa.

tłum. Jan Opęchowski

Inne tłumaczenie tego wiersza, Seweryna Pollaka, w temacie
Zapach w poezjiTen post został edytowany przez Autora dnia 09.10.14 o godzinie 08:56
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W języku Baudelaire'a


Obrazek
Guillaume Apollinaire (1880 – 1918) - poeta francuski, ze strony matki polskiego pochodzenia. Nazywał się Wilhelm Apolinary Kostrowicki. Jego matka - Angelika Kostrowicka - była polską szlachcianką. W sprawie ojca do dzisiaj trwają dyskusje wśród krytyków i historyków literatury. Najbardziej prawdopodobną hipotezą jest ta, która wskazuje na Francesco Flugi d'Aspermonta - oficera armii watykańskiej, z którym młodsza od niego o 20 lat Angelika Kostrowicka miała romans we Włoszech, gdzie schroniła się wraz ze swoimi rodzicami przed carskimi prześladowaniami po upadku powstania styczniowego. Inne hipotezy - mniej prawdopodobne o posmaku skandalu - mówią, że mógł być nieślubnym dzieckiem kardynała,
a może nawet księcia Monako. To niejasne pochodzenie wywarło na późniejszego poetę piętno zarówno w jego twórczości, jak i w życiu, na przykład kiedy po wybuchu I wojny światowej zgłosił się na ochotnika do wojska, musiał czekać aż kilka miesięcy na werbunek, bo tak tajemnicze wydało się dla wojskowych urzędników jego pochodzenie. Urodził się w Rzymie. Dzieciństwo i młodość spędził we Włoszech i Monako, skąd przeniósł się potem wraz z matką i swoim młodszym bratem do Paryża. Swój pierwszy wiersz opublikował w 1901 r., rok później ukazały się jego pierwsze utwory prozatorskie. Utwory te podpisał pseudonimem: "Guillaume Apollinaire" i pod tym pseudonimem zapisał się na trwałe w historii literatury. Pisał również eseje i rozprawy krytyczne na temat sztuki współczesnej, głównie literatury i malarstwa. Był wielkim propagatorem awangardy artystycznej: fowizmu, dadaizmu, surrealizmu, kubizmu. Należał do ścisłej czołówki paryskiej bohemy, przyjaźnił się m. in. z poetą Maxem Jacobem i malarzem Pablo Picassem. Jako jeden z pierwszych w literaturze światowej pisał kaligramy - wiersze o strofach w kształcie przedmiotów i osób, które były tematem utworu. Był bez wątpienia jednym z najbardziej oryginalnych poetów XX wieku, chociaż za życia nie w pełni docenianym. Bardzo burzliwe było jego życie osobiste, zwłaszcza erotyczne, co znalazło zresztą ciekawe odzwierciedlenie w jego twórczości (patrz wiersze Apollinaire'a w temacie Kobiety ich życia i twórczości.
Zmarł w 1918 roku w Paryżu, w wieku 38 lat, w wyniku zarażenia grypą hiszpanką, która panowała wówczas w Europie. Jako rannemu na froncie weteranowi I wojny światowej
i wybitnemu poecie francuski oddział wojskowy oddał w dniu pogrzebu nad jego grobem salwy honorowe.
Najważniejsze dzieła Apollinaire'a to: Rhénanes (Wiersze nadreńskie, 1901), Alcools (Alkohole, 1913), Le poéte assassiné (Poeta zamordowany, 1916), Vitam Impendere Amori (1917), „Calligrammes. Poèmes de la paix et de la guerre 1913-1916” (Kaligramy. Wiersze o pokoju i wojnie 1913-1916, 1918); pośmiertnie wydano: Il y a (Jest, 1925), Poèmes à Lou (Wiersze dla Lou, 1955), Ombre de mon amour (Cień mojej miłości, 1947), Lettre à sa marraine 1915-1918 (Listy do mojej matki 1915-1918, 1948), Tendre comme le souvenir (Czuły jak wspomnienie, 1952) oraz Le guetteur mélancholique (Melancholijny tropiciel , 1952).
Pierwszy przekład wiersza Apollineire'a na język polski ukazał się w roku jego śmierci, tj. 1918, na łamach pisma „Zdrój” (tom V, zeszyt 1). Był to wiersz „Przez Europę” w tłumaczeniu Adama Bederskiego. Wkrótce na łamach pism: „Formiści”, „Nowa Sztuka” i „Skamander” ukazały się tłumaczenia jego wierszy autorstwa Tytusa Czyżewskiego, Jarosława Iwaszkiewicza (anonimowo) i Anny-Ludwiki Czerny. W 1925 roku nakładem Wydawnictwa Zakładu Narodowego im. Ossolińskich wydano Antologię nowej liryki francuskiej pod redakcją Anny-Ludwiki Czerny, a w niej siedem przełożonych przez redaktorkę tomu wierszy Apollinaire'a. Był to najobszerniejszy przed II wojną światową wybór jego wierszy. Dzisiaj lista nazwisk tłumaczy jego utworów przekracza już liczę 30. Do najbardziej znanych i cenionych zalicza się Adama Ważyka, Julię Hartwig i Artura Międzyrzeckiego. Z publikacji na uwagę zasługują: Nowe przekłady. Przełożyli Julia Hartwig i Artur Międzyrzecki. Wyd. Literackie, Kraków 1973, Wybór poezji. Opracował Jerzy Kwiatkowski. Ossolineum, Wrocław 1975, Wybór pism. Wybrał, wstępem i notami opatrzył Adam Ważyk. PIW, Warszawa 1980 oraz Piosenka niekochanego i inne wiersze. Przełożyli, opracowali i poprzedzili przedmową Julia Hartwig i Artur Międzyrzecki. Wyd. Literackie, Kraków 1994.
Moje przekłady publikowane są po raz pierwszy.

Z tomu „Alcools” („Alkohole”, 1913)


Obrazek


Le Pont Mirabeau

Sous le pont Mirabeau coule la Seine
Et nos amours
Faut-il qu'il m'en souvienne
La joie venait toujours après la peine

Vienne la nuit sonne l'heure
Les jours s'en vont je demeure

Les mains dans les mains restons face à face
Tandis que sous
Le pont de nos bras passe
Des éternels regards l'onde si lasse

Vienne la nuit sonne l'heure
Les jours s'en vont je demeure

L'amour s'en va comme cette eau courante
L'amour s'en va
Comme la vie est lente
Et comme l'Espérance est violente

Vienne la nuit sonne l'heure
Les jours s'en vont je demeure

Passent les jours et passent les semaines
Ni temps passé
Ni les amours reviennent
Sous le pont Mirabeau coule la Seine

Vienne la nuit sonne l'heure
Les jours s'en vont je demeure

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. "Most Mirabeau"
w temacie Mosty w poezji


Aubade chantée à laetar un an passé

C'est le printemps viens-t'en Pâquette
Te promener au bois joli
Les poules dans la cour caquètent
L'aube au ciel fait de roses plis
L'amour chemine à ta conquête

Mars et Vénus sont revenus
Ils s'embrassent à bouches folles
Devant des sites ingénus
Où sous les roses qui feuillolent
De beaux dieux roses dansent nus

Viens ma tendresse est la régente
De la floraison qui paraît
La nature est belle et touchante
Pan sifflote dans la forêt
Les grenouilles humides chantent

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Pieśń poranna śpiewana kiedyś
w czwartą niedzielę wielkopostną” w temacie Zaśpiewam ci pieśń


Annie

Sur la côte du Texas
Entre Mobile et Galveston il y a
Un grand jardin tout plein de roses
Il contient aussi une villa
Qui est une grande rose

Une femme se promène souvent
Dans le jardin toute seule
Et quand je passe sur la route bordée de tilleuls
Nous nous regardons

Comme cette femme est mennonite
Ses rosiers et ses vêtements n'ont pas de boutons
Il en manque deux à mon veston
La dame et moi suivons presque le même rite

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Annie”
w temacie Samotność


Clotilde

L'anémone et l'ancolie
Ont poussé dans le jardin
Où dort la mélancolie
Entre l'amour et le dédain

Il y vient aussi nos ombres
Que la nuit dissipera
Le soleil qui les rend sombres
Avec elles disparaîtra

Les déités des eaux vives
Laissent couler leurs cheveux
Passe il faut que tu poursuives
Cette belle ombre que tu veux

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Klotylda”
w temacie Miłość


Marizibill

Dans la Haute-Rue à Cologne
Elle allait et venait le soir
Offerte à tous en tout mignonne
Puis buvait lasse des trottoirs
Très tard dans les brasseries borgnes

Elle se mettait sur la paille
Pour un maquereau roux et rose
C'était un juif il sentait l'ail
Et l'avait venant de Formose
Tirée d'un bordel de Changaï

Je connais gens de toutes sortes
Ils n'égalent pas leurs destins
Indécis comme feuilles mortes
Leurs yeux sont des feux mal éteints
Leurs coeurs bougent comme leurs portes

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. "Marizibill"
w temacie Nierząd i prostytucja


L'adieu

J'ai cueilli ce brin de bruyère
L'automne est morte souviens-t'en
Nous ne nous verrons plus sur terre
Odeur du temps brin de bruyère
Et souviens-toi que je t'attends

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Pożegnanie”
w temacie Pożegnania, ostatnie slowa...


Rosemonde

                        A André Derain

Longtemps au pied du perron de
La maison où entra la dame
Que j'avais suivie pendant deux
Bonnes heures à Amsterdam
Mes doigts jetèrent des baisers

Mais le canal était désert
Le quai aussi et nul ne vit
Comment mes baisers retrouvèrent
Celle à qui j'ai donné ma vie
Un jour pendant plus de deux heures

Je la surnommai Rosemonde
Voulant pouvoir me rappeler
Sa bouche fleurie en Hollande
Puis lentement je m'en allai
Pour quêter la Rose du Monde

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Rozamunda”
w temacie Zauroczenie, przygoda... i co dalej?


Nuit rhénane

Mon verre est plein d'un vin trembleur comme une flamme
Écoutez la chanson lente d'un batelier
Qui raconte avoir vu sous la lune sept femmes
Tordre leurs cheveux verts et longs jusqu'à leurs pieds

Debout chantez plus haut en dansant une ronde
Que je n'entende plus le chant du batelier
Et mettez près de moi toutes les filles blondes
Au regard immobile aux nattes repliées

Le Rhin le Rhin est ivre où les vignes se mirent
Tout l'or des nuits tombe en tremblant s'y refléter
La voix chante toujours à en râle-mourir
Ces fées aux cheveux verts qui incantent l'été

Mon verre s'est brisé comme un éclat de rire

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Noc reńska”
w temacie Wiersze na różne pory dnia


Mai

Le mai le joli mai en barque sur le Rhin
Des dames regardaient du haut de la montagne
Vous êtes si jolies mais la barque s'éloigne
Qui donc a fait pleurer les saules riverains?

Or des vergers fleuris se figeaient en arrière
Les pétales tombés des cerisiers de mai
Sont les ongles de celle que j'ai tant aimée
Les pétales fleuris sont comme ses paupières

Sur le chemin du bord du fleuve lentement
Un ours un singe un chien menés par des tziganes
Suivaient une roulotte traînée par un âne
Tandis que s'éloignait dans les vignes rhénanes

Sur un fifre lointain un air de régiment
Le mai le joli mai a paré les ruines
De lierre de vigne vierge et de rosiers
Le vent du Rhin secoue sur le bord les osiers
Et les roseaux jaseurs et les fleurs nues des vignes

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Maj”
w temacie Kalendarz poetycki na caly rok


Les cloches

Mon beau tzigane mon amant
Écoute les cloches qui sonnent
Nous nous aimions éperdument
Croyant n'être vus de personne

Mais nous étions bien mal cachés
Toutes les cloches à la ronde
Nous ont vus du haut des clochers
Et le disent à tout le monde

Demain Cyprien et Henri
Marie Ursule et Catherine
La boulangère et son mari
Et puis Gertrude ma cousine

Souriront quand je passerai
Je ne saurai plus où me mettre
Tu seras loin Je pleurerai
J'en mourrai peut-être

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Dzwony” w tematach:
Motyw dzwonu w poezji i W kręgu plotek i pomówień


La tzigane

La tzigane savait d’avance
Nos deux vies barrées par les nuits
Nous lui dîmes adieu et puis
De ce puits sortit l’Espérance

L’amour lourd comme un ours privé
Dansa debout quand nous voulûmes
Et l’oiseau bleu perdit ses plumes
Et les mendiants leurs Ave

On sait très bien que l’on se damne
Mais l’espoir d’aimer en chemin
Nous fait penser main dans la main
A ce qu’a prédit la tzigane

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. "Cyganka"
w temacie Cyganie i ich kultura


La dame

Toc toc Il a fermé sa porte
Les lys du jardin sont flétris
Quel est donc ce mort qu'on emporte

Tu viens de toquer à sa porte
Et trotte trotte
Trotte la petite souris

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Dama”
w temacie Zwierzęta w ZOO i nie tylko tam


Les fiançailles

                                            A Picasso

Le printemps laisse errer les fiancés parjures
Et laisse feuilloler longtemps les plumes bleues
Que secoue le cyprès où niche l'oiseau bleu

Une Madone à l'aube a pris les églantines
Elle viendra demain cueillir les giroflées
Pour mettre aux nids des colombes qu'elle destine
Au pigeon qui ce soir semblait le Paraclet

Au petit bois de citronniers s'énamourèrent
D'amour que nous aimons les dernières venues
Les villages lointains sont comme les paupières
Et parmi les citrons leurs coeurs sont suspendus

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Zaręczyny”
w temacie Miłość


Aquarelliste

                        À Mademoiselle Yvonne M…

Yvonne sérieuse au visage pâlot
A pris du papier blanc et des couleurs à l’eau
Puis rempli ses godets d’eau claire à la cuisine.
Yvonnette aujourd’hui veut peindre. Elle imagine
De quoi serait capable un peintre de sept ans.
Ferait-elle un portrait? Il faudrait trop de temps
Et puis la ressemblance est un point difficile
À saisir, il vaut mieux peindre de l’immobile
Et parmi l’immobile inclus dans sa raison
Yvonnette a fait choix d’une belle maison
Et la peint toute une heure en enfant douce et sage.
Derrière la maison s’étend un paysage
Paisible comme un front pensif d’enfant heureux,
Un paysage vert avec des monts ocreux.
Or plus haut que le toit d’un rouge de blessure
Monte un ciel de cinabre où nul jour ne s’azure.
Quand j’étais tout petit aux cheveux longs rêvant,
Quand je stellais le ciel de mes ballons d’enfant,
Je peignais comme toi, ma mignonne Yvonnette,
Des paysages verts avec la maisonnette,
Mais au lieu d’un ciel triste et jamais azuré
J’ai peint toujours le ciel très bleu comme le vrai.

przekład Ryszard Mierzejewskiego pt. „Akwarelistka”
w temacie Poezja i malarstwo


Automne malade

Automne malade et adoré
Tu mourras quand l’ouragan soufflera dans les roseraies
Quand il aura neigé
Dans les vergers

Pauvre automne
Meurs en blancheur et en richesse
De neige et de fruits mûrs
Au fond du ciel
Des éperviers planent
Sur les nixes nicettes aux cheveux verts et naines
Qui n’ont jamais aimé

Aux lisières lointaines
Les cerfs ont bramé

Et que j’aime ô saison que j’aime tes rumeurs
Les fruits tombant sans qu’on les cueille
Le vent et la forêt qui pleurent
Toutes leurs larmes en automne feuille à feuille
Les feuilles
Qu’on foule
Un train
Qui roule
La vie
S’écoule

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. "Chora jesień"
w temacie Jesień przychodzi za wcześnie...

         
            
Z arkusza poetyckiego „Vitam impendere amori” (1917)


Obrazek


* * *

L'amour est mort entre tes bras
Te souviens-tu de sa rencontre
Il est mort tu la referas
Il s'en revient à ta rencontre

Encore un printemps de passé
Je songe à ce qu'il eut de tendre
Adieu saison qui finissez
Vous nous reviendrez aussi tendre

przekład Ryszard Mierzejewskiego pt. „***[Miłość umarła
w twych ramionach kochana...]” w temacie Schyłek miłości...


* * *

Dans le crépuscule fané
Où plusieurs amours se bousculent
Ton souvenir gît enchaîné
Loin de nos ombres qui reculent

Ô mains qu'enchaîne la mémoire
Et brûlantes comme un bûcher
Où le dernier des phénix noire
Perfection vient se jucher

La chaîne s'use maille à maille
Ton souvenir riant de nous
S'enfuir l'entends-tu qui nous raille
Et je retombe à tes genoux

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. "***
[W blednących ciemnościach...]" w temacie Pamięć


* * *

Tu n'as pas surpris mon secret
Déjà le cortège s'avance
Mais il nous reste le regret
De n'être pas de connivence

La rose flotte au fil de l'eau
Les masques ont passé par bandes
Il tremble en moi comme un grelot
Ce lourd secret que tu quémandes

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „***[Nie jesteś moim
sekretem zdziwiona...]” w temacie Los i przeznaczenie


* * *

Le soir tombe et dans le jardin
Elles racontent des histoires
À la nuit qui non sans dédain
Répand leurs chevelures noires

Petits enfants petits enfants
Vos ailes se sont envolées
Mais rose toi qui te défends
Perds tes odeurs inégalées

Car voici l’heure du larcin
De plumes de fleurs et de tresses
Cueillez le jet d’eau du bassin
Dont les roses sont les maîtresses

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „***[Wieczór
zapada w ogrodzie...]” w temacie Ogród przedziwny


* * *

Tu descendais dans l'eau si claire
Je me noyais dans ton regard
Le soldat passe elle se penche
Se détourne et casse une branche

Tu flottes sur l'onde nocturne
La flamme est mon cœur renversé
Couleur de l'écaille du peigne
Que reflète l'eau qui te baigne

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „***[Zeszłaś do wody
tak czystej...]” w temacie Zauroczenie, przygoda... i co dalej?


* * *

Ô ma jeunesse abandonnée
Comme une guirlande fanée
Voici que s’en vient la saison
Et des dédains et du soupçon

Le paysage est fait de toiles
Il coule un faux fleuve de sang
Et sous l’arbre fleuri d’étoiles
Un clown est l’unique passant

Un froid rayon poudroie et joue
Sur les décors et sur ta joue
Un coup de revolver un cri
Dans l’ombre un portrait a souri

La vitre du cadre est brisée
Un air qu’on ne peut définir
Hésite entre son et pensée
Entre avenir et souvenir

Ô ma jeunesse abandonnée
Comme une guirlande fanée
Voici que s’en vient la saison
Des regrets et de la raison

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. "***[Młodości
moja opuszczona...]" w temacie Ta nasza młodość

       
      
Z tomu „Calligrammes. Poèmes de la paix et de la guerre (1913-1916)”
[„Kaligramy. Wiersze o pokoju i wojnie (1913-1916)”, 1918]



Obrazek



Obrazek



Obrazek



Obrazek


Photographie

Ton sourire m'attire comme
Pourrait m'attirer une fleur
Photographie tu es le champignon brun
De la forêt
Qu'est sa beauté
Les blancs y sont
Un clair de lune
Dans un jardin pacifique
Plein d'eaux vives et de jardiniers endiablés
Photographie tu es la fumée de l'ardeur
Qu'est sa beauté
Et il y a en toi
Photographie
Des tons alanguis
On y entend
Une mélopée
Photographie tu es l'ombre
Du Soleil
Qu'est sa beauté

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. "Fotografia"
w temacie Poezja i fotografia


Le départ

Et leurs visages étaient pâles
Et leurs sanglots s’étaient brisés
Comme la neige aux purs pétales
Ou bien tes mains sur mes baisers
Tombaient les feuilles automnales

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Wymarsz”
w temacie Pożegnania, ostatnie słowa...


Tristesse d'une étoile

Une belle Minerve est l'enfant de ma tête
Une étoile de sang me couronne à jamais
La raison est au fond et le ciel est au faîte
Du chef où dès longtemps Déesse tu t'armais

C'est pourquoi de mes maux ce n'était pas le pire
Ce trou presque mortel et qui s'est étoilé
Mais le secret malheur qui nourrit mon délire
Est bien plus grand qu'aucune âme ait jamais celé

Et je porte avec moi cette ardente souffrance
Comme le ver luisant tient son corps enflammé
Comme au cœur du soldat il palpite la France
Et comme au cœur du lys le pollen parfumé

przekład Ryszard Mierzejewskiego pt. "Smutek gwiazdy"
w temacie Smutek, melancholia, nostalgia


La Jolie Rousse

Me voici devant tous un homme plein de sens
Connaissant la vie et de la mort ce qu'un vivant peut connaître
Ayant éprouvé les douleurs et les joies de l'amour
Ayant su quelquefois imposer ses idées
Connaissant plusieurs langages
Ayant pas mal voyagé
Ayant vu la guerre dans l'Artillerie et l'Infanterie
Blessé à la tête trépané sous le chloroforme
Ayant perdu ses meilleurs amis dans l'effroyable lutte
Je sais d'ancien et de nouveau autant qu'un homme seul pourrait des deux savoir
Et sans m'inquiéter aujourd'hui de cette guerre
Entre nous et pour nous mes amis
Je juge cette longue querelle de la tradition et de l'invention
De l'Ordre de l'Aventure

Vous dont la bouche est faite à l'image de celle de Dieu
Bouche qui est l'ordre même
Soyez indulgents quand vous nous comparez
A ceux qui furent la perfection de l'ordre
Nous qui quêtons partout l'aventure

Nous ne sommes pas vos ennemis
Nous voulons nous donner de vastes et d'étranges domaines
Où le mystère en fleurs s'offre à qui veut le cueillir
Il y a là des feux nouveaux des couleurs jamais vues
Mille phantasmes impondérables
Auxquels il faut donner de la réalité

Nous voulons explorer la bonté contrée énorme où tout se tait
Il y a aussi le temps qu'on peut chasser ou faire revenir
Pitié pour nous qui combattons toujours aux frontières
De l'illimité et de l'avenir
Pitié pour nos erreurs pitié pour nos péchés

Voici que vient l'été la saison violente
Et ma jeunesse est morte ainsi que le printemps
O Soleil c'est le temps de la raison ardente
Et j'attends
Pour la suivre toujours la forme noble et douce
Qu'elle prend afin que je l'aime seulement
elle vient et m'attire ainsi qu'un fer l'aimant
Elle a l'aspect charmant
D'une adorable rousse

Ses cheveux sont d'or on dirait
Un bel éclair qui durerait
Ou ces flammes qui se pavanent
Dans les roses-thé qui se fanent

Mais riez de moi
Hommes de partout surtout gens d'ici
Car il y a tant de choses que je n'ose vous dire
Tant de choses que vous ne me laisseriez pas dire

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Czarująca rudowłosa”
w temacie Miłość


      
Z tomu „Il y a” („Jest”, 1925)


Obrazek


Avant le Cinéma

Et puis ce soir on s'en ira
Au cinéma

Les Artistes que sont-ce donc
Ce ne sont plus ceux qui cultivent les Beaux-arts
Ce ne sont pas ceux qui s'occupent de l'Art
Art poétique ou bien musique
Les Artistes ce sont les acteurs et les actrices
Si nous étions des Artistes
Nous ne dirions pas le cinéma
Nous dirions le ciné

Mais si nous étions de vieux professeurs de province
Nous ne dirions ni ciné ni cinéma
Mais cinématographe

Aussi mon Dieu faut-il avoir du goût.

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Przed kinem”
w temacie Magia kina


Z tomu "Tendre comme le souvenir" ("Czuły jak wspomnienie", 1952)


Obrazek


A Madeleine

Je serre votre souvenir comme un corps véritable
Et ce que mes mains pourraient prendre de votre beauté
Ce que mes mains pourraient en prendre un jour
Aura-t-il plus de réalité
Car qui peut prendre la magie du printemps
Et ce qu’on en peut avoir n’est-il pas moins réel encore
Et plus fugace que le souvenir
Et l’âme cependant prend l’âme même de loin
Plus profondément plus complètement encore
Qu’un corps ne peut étreindre au corps.
Mon souvenir vous présente à moi comme un tableau de la création
Se présentait à Dieu le septième jour
Madeleine mon cher ouvrage
Que j’ai fait naître brusquement
Votre deuxième naissance
Nice les Arcs Toulon Marseille Prunay Wez Thuizy Courmelois Beaumont-sur-Vesle
Mourmelon-le-Grand Cuperly Laval St-Jean-sur-Tourbe Le Mesnil Hurlus
Perthes-lès-Hurlus Oran Alger
Et j’admire mon ouvrage
Nous sommes l’un à l’autre comme des étoiles très lointaines
Qui s’envoient leur lumière…
Vous en souvenez-vous
Mon cœur
Allait de porte en porte comme un mendiant
Et vous m’avez fait l’aumône qui m’enrichit à jamais
Quand noircirai-je mes houseaux
Pour la grande cavalcade
Qui me ramènera près de vous
Vous m’attendez ayant aux doigts
Des pauvres bagues en aluminium pâle comme l’absence
Et tendre comme le souvenir
Métal de notre amour métal semblable à l’aube
Ô Lettres chères lettres
Vous attendez les miennes
Et c’est ma plus chère joie
D’épier dans la grande plaine où s’ouvrent comme le désir les tranchées
Blanches les tranchées pâles
D’épier l’arrivée du vaguemestre
Les tourbillons de mouches s’élèvent sur son passage
Celles des ennemis qui voudraient l’empêcher d’arriver
Et vous lisant aussitôt
Je m’embarque avec vous pour un pèlerinage infini
Nous sommes seuls
Et je chante pour vous librement joyeusement
Tandis que seule votre voix pure me répond
Qu’il serait temps que s’élevât cette harmonie
Sur l’océan sanglant de ces pauvres années
Où le jour est atroce où le soleil est la blessure
Par où s’écoule en vain la vie de l’univers
Qu’il serait temps, ma Madeleine, de lever l’ancre

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. "Do Magdaleny"
w temacie Listy poetyckie
  
     

Pour Madeleine seule

Lune candide vous brillez moins que les hanches
De mon amour
Aubes que j'admire vous êtes moins blanches
Aubes que chaque jour
J'admire ô hanches si blanches

Il y a le reflet de votre blancheur

Au fond de cet aluminium

Dont on fait des bagues

Dans cette zone où règne la blancheur
O hanches si blanches

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Dla Magdaleny
jedynej” w temacie Ciało mojego ciała


Le neuvième poème secret

J'adore ta toison qui est le parfait triangle
De la Divinité
Je suis le bûcheron de l'unique forêt vierge
O mon Eldorado
Je suis le seul poisson de ton océan voluptueux
Toi ma belle sirène
Je suis l'alpiniste de tes montagnes neigeuses
O mon alpe très blanche
Je suis l'archer divin de ta bouche si belle
O mon très cher carquois
Et je suis le haleur de tes cheveux nocturnes
O beau navire sur le canal de mes baisers
Et les lys de tes bras m'appellent par des signes
O mon jardin d'été
Les fruits de ta poitrine mûrissent pour moi leur douceur
O mon verger parfumé
Et je te dresse ô Madeleine ô ma beauté sur le monde
Comme la torche de toute lumière

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Dziewiąty sekretny
poemat” w temacie Erotyka

         
           
Z tomu „Poèmes à Lou” („Wiersze dla Lou”, 1955)


Obrazek


* * *

C’est dans cette fleur qui sent si bon
et d’où monte un beau ciel de nuées
que bat mon cœur
Aromatiques enfants de cet œillet plus vivant
que vos mains jointes ma bien AIMÉE
et plus pieux encore que vos ongles
La mielleuse figue octobrine
seule a la douceur de vos lèvres
qui ressemble à sa blessure
lorsque trop mûr le noble fruit
que je voudrais tant cueillir
paraît sur le point de choir
ô figue ô figue désirée
bouche que je veux cueillir
blessure dont je veux mourir
Et puis voici l’engin avec quoi pêcheur
JE
Capture l’immense monstre de ton œil
Qu’un art étrange abîme au sein des nuits profond

Nice, le 8 octobre 1914

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. "***[To jest kwiat
który pachnie tak pięknie...]" w temacie Miłość


* * *

Je pense à toi mon Lou ton cœur est ma caserne
Mes sens sont tes chevaux ton souvenir est ma luzerne
Le ciel est plein ce soir de sabres d'éperons
Les canonniers s'en vont dans l'ombre lourds et prompts
Mais près de moi je vois sans cesse ton image
Ta bouche est la blessure ardente du courage
Nos fanfares éclatent dans la nuit comme ta voix
Quand je suis à cheval tu trottes près de moi
Nos 75 sont gracieux comme ton corps
Et tes cheveux sont fauves comme le feu d'un obus
              qui éclate au nord

*

Je t'aime tes mains et mes souvenirs
Font sonner à toute heure une heureuse fanfare
Des soleils tour à tour se prennent à hennir
Nous sommes les bat-flanc sur qui ruent les étoil

Nîmes, le 17 décembre 1914

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. "***[Myślę o tobie moja Lou
twoje serce to są moje koszary...]" w temacie Tęsknota


Il y a

Il y a des petits ponts épatants
Il y a mon cœur qui bat pour toi
Il y a une femme triste sur la route
Il y a un beau petit cottage dans un jardin
Il y a six soldats qui s'amusent comme des fous
Il y a mes yeux qui cherchent ton image
Il y a un petit bois charmant sur la colline
Et un vieux territorial pisse quand nous passons
Il y a un poète qui rêve au ptit Lou
Il y a une batterie dans une forêt
Il y a un berger qui paît ses moutons
Il y a ma vie qui t'appartient
Il y a mon porte-plume réservoir qui court qui court
Il y a un rideau de peupliers délicat délicat
Il y a toute ma vie passée qui est bien passée
Il y a des rues étroites à Menton où nous nous sommes aimés
Il y a une petite fille de Sospel qui fouette ses camarades
Il y a mon fouet de conducteur dans mon sac à avoine
Il y a des wagons belges sur la voie
Il y a mon amour
Il y a toute la vie
Je t'adore

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Jest”
w temacie Poezja codzienności


Adieu!

L’amour est libre il n’est jamais soumis au sort
O Lou le mien est plus fort encor que la mort
Un cœur le mien te suit dans ton voyage au Nord

Lettres Envoie aussi des lettres ma chérie
On aime en recevoir dans notre artillerie
Une par jour au moins une au moins je t’en prie

Lentement la nuit noire est tombée à présent
On va rentrer après avoir acquis du zan
Une deux trois A toi ma vie A toi mon sang

La nuit mon coeur la nuit est très douce et très blonde
O Lou le ciel est pur aujourd’hui comme une onde
Un cœur le mien te suit jusques au bout du monde

L’heure est venue Adieu l’heure de ton départ
On va rentrer Il est neuf heures moins le quart
Une deux trois Adieu de Nîmes dans le Gard

4 fév. 1915

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Żegnaj!”
w temacie Pożegnaia, ostatnie słowa...

       
      

Z tomu „Œuvres poétiques” („Dzieła poetyckie”, 1965)


Obrazek


Z cyklu: „Poèmes retrouvés”
         
               
Méditation

Cette nuit est si belle où la balle roucoule
Tout un fleuve d’obus sur nos têtes s’écoule
Parfois une fusée illumine la nuit
C’est une fleur qui s’ouvre et puis s’évanouit
La terre se lamente et comme une marée
Monte le flot chantant dans mon abri de craie

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Medytacja”
w temacie Wiersze na różne pory dnia


4 h

C'est 4 h. du matin
Je me lève tout habillé
Je tiens une savonnette à la main
Que m'a envoyée quelqu'un que j'aime
Je vais me laver
Je sors du trou où nous dormons je suis dispos
Et content de pouvoir me laver ce qui n'est pas arrivé depuis trois jours
Puis lavé je vais me faire raser
Ensuite bleu de ciel je me confonds avec l'horizon jusqu'à la nuit et c'est un plaisir très doux
De ne rien dire de plus tout ce que je fais c'est un être invisible qui le fait
Puisqu'une fois boutonné tout bleu confondu dans le ciel je deviens invisible

1916
  
przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „4.00” w temacie Wiersze na różne pory dnia


Je suis la Vie

Je suis la Vie... Je suis le Son et la Lumière...
Je suis la Chair des Hommes... Je suis la substance sacro-sainte qui sert
La Pensée d'où jaillit l'Art, l'Amour qui console...

Je suis la Grandeur de la Vie,
Je suis la Chair des Hommes...
qu'on me vende ou qu'on me prostitue,
je ne sers que les grandes choses...

Tout jaillit de mon marbre,
et aussi naturellement
que la fleur jaillit de l'arbre,
au printemps...

qu'à l'ombre de la nuit succède la Lumière
des jours...
que l'enfant naît de sa mère
toujours...

Tout le monde a couché sur l'orgueil de mon corps,
et j'ai versé la jouissance à tout le monde
aux faibles comme aux forts,
j'ai donné leur part de la Chair des Hommes...

Mais dans la maison où je prolongeais la Vie,
et qui avait l'air d'un hôpital -
il y avait des filles et des filles pâles,
jalouses de me- voir vautrée avec leurs mâles.

- Et l'on m'a dit qu'Elles s'appelaient „Les Patries!”

Les jalouses Patries m'ont déchirée un jour,
Moi! la Pensée, Moi, l'Art, et Moi, l'Amour!
Mais malgré leurs flèches sûres,
mon corps est splendide toujours.

Car elles ont fleuri, mes blessures,
et les mâles, brûlant toujours d'anciennes fièvres,
heureux que tout mon corps ne soit que lèvres,
Déjà, aux creux du lit moite, encore, se recouchent...

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Jestem Życiem”
w temacie Nierząd i prostytucja


     
      
http://pl.youtube.com/watch?v=gJTTOBz7W6EGuillaume Apollinaire na filmie ze swoim przyjacielem André Rouveyre, 1914

Inne wiersze G. Apollinaire'a w tematach:
Wachlarz smaków, Motyw zwierciadła, lustra i odbicia, Wojna, Poezja i malarstwo, Światło, Ciało mojego ciała, Nierząd i prostytucja, Ból, Motyw cudu w poezji, Poezja kolei żelaznych, Ogród przedziwny, Cóż jest piękniejszego niż (wysokie) drzewa..., Świat chwiejnych cieni, Szukanie lataTen post został edytowany przez Autora dnia 02.01.15 o godzinie 18:43
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W języku Baudelaire'a


Obrazek
Arthur Rimbaud (1854 – 1891) – jeden z czołowych przedstawicieli tzw. poetów wyklętych. W młodości karany za włóczęgostwo, prowadzący awanturniczy i hulaszczy tryb życia, epatujący i gorszący otoczenie swoim zachowaniem, m. in. związkiem homoseksualnym z innym znanym poetą francuskim Paulem Verlaine’m. Swój pierwszy wiersz opublikował w paryskiej prasie literackiej w wieku 15 lat, a w wieku 21 przestał zajmować się literaturą. To, co wniósł przez te sześć lat do światowej poezji uważane jest do dzisiaj za genialne, wizjonerskie i prekursorskie. Jego wczesne wiersze utrzymane są w obowiązującej za jego życia poetyce parnasizmu i symbolizmu. Jednak dość szybko zaczął obalać w twórczości poetyckiej wszelkie kanony świętości, podobnie jak w swym burzliwym życiu. Wprowadził do poezji francuskiej i szerzej światowej wiersz biały, a jego ascetyczny styl przyjęło się nazywać „poetyką czystego zapisu” lub „poetyką wstydu uczuć”. Uważany jest za jednego z najważniejszych protoplastów takich kierunków w literaturze współczesnej, jak: modernizm, surrealizm i egzystencjalizm. Do najważniejszych jego dzieł zalicza się: „Le bateau ivre" (Statek pijany, 1871), "Une Saison en Enfer" (Sezon w piekle, 1873) i "Les illuminations" (Iluminacje, 1874).
W Polsce tłumaczony był przez najwybitniejszych poetów, m. in. Zenona Przesmyckiego, Jana Kasprowicza, Juliana Tuwima, Jarosława Iwaszkiewicza, Julię Hartwig, Artura Międzyrzeckiego. Jego biografia posłużyła za kanwę znanego filmu „Całkowite zaćmienie” (1995), w reżyserii Agnieszki Holland, z Leonardo di Caprio w roli głównej, patrz w temacie Magia kina.

Z tomu "Le cahier de Douai", 1870


Obrazek


Sensation

Par les soirs bleus d'été, j'irai dans les sentiers,
Picoté par les blés, fouler l'herbe menue;
Rêveur, j'en sentirai la fraîcheur à mes pieds.
Je laisserai le vent baigner ma tête nue.

Je ne parlerai pas, je ne penserai rien;
Mais l'amour infini me montera dans l'âme,
Et j'irai loin, bien loin, comme un bohémien,
Par la Nature, - heureux comme avec une femme.

Mars 1870

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. "Doznanie"
w temacie Szczęście


Rêvé pour l'hiver

                                     À*** Elle,

L'hiver, nous irons dans un petit wagon rose
Avec des coussins bleus.
Nous serons bien. Un nid de baisers fous repose
Dans chaque coin moelleux.

Tu fermeras l'oeil, pour ne point voir, par la glace,
Grimacer les ombres des soirs,
Ces monstruosités hargneuses, populace
De démons noirs et de loups noirs.

Puis tu te sentiras la joue égratignée...
Un petit baiser, comme une folle araignée,
Te courra par le cou...

Et tu me diras: „Cherche!” en inclinant la tête,
- Et nous prendrons du temps à trouver cette bête
- Qui voyage beaucoup...

En wagon, le 7 octobre 70.

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Wymarzony
na zimę” w temacie Marzenia



Le dormeur du val

C'est un trou de verdure où chante une rivière
Accrochant follement aux herbes des haillons
D'argent; où le soleil, de la montagne fière,
Luit: c'est un petit val qui mousse de rayons.

Un soldat jeune, bouche ouverte, tête nue,
Et la nuque baignant dans le frais cresson bleu,
Dort; il est étendu dans l'herbe, sous la nue,
Pâle dans son lit vert ou la lumière pleut.

Les pieds dans les glaïeuls, il dort. Souriant comme
Sourirait un enfant malade, il fait un somme:
Nature, berce-le chaudement: il a froid.

Les parfums ne font pas frissonner sa narine;
Il dort dans le soleil, la main sur sa poitrine
Tranquille. Il a deux trous rouge au côté droit.

Octobre 1870.

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. "Śpiący
w dolinie" w temacie Cmentarze


Au Cabaret Vert

                                   cinq heures du soir

Depuis huit jours, j'avais déchiré mes bottines
Aux cailloux des chemins. J'entrais à Charleroi.
- Au Cabaret-Vert: je demandai des tartines
De beurre et du jambon qui fût à moitié froid.

Bienheureux, j'allongeai les jambes sous la table
Verte: je contemplai les sujets très naïfs
De la tapisserie. - Et ce fut adorable,
Quand la fille aux tétons énormes, aux yeux vifs,

- Celle-là, ce n'est pas un baiser qui l'épeure! -
Rieuse, m'apporta des tartines de beurre,
Du jambon tiède, dans un plat colorié,

Du jambon rose et blanc parfumé d'une gousse
D'ail, - et m'emplit la chope immense, avec sa mousse
Que dorait un rayon de soleil arriéré.

Octobre 70.

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „W Zielonej Oberży”
w temacie Poezja kawiarń i pubów


La maline

Dans la salle à manger brune, que parfumait
Une odeur de vernis et de fruits, à mon aise
Je ramassais un plat de je ne sais quel met
Belge, et je m'épatais dans mon immense chaise.

En mangeant, j'écoutais l'horloge, - heureux et coi.
La cuisine s'ouvrit avec une bouffée,
- Et la servante vint, je ne sais pas pourquoi,
Fichu moitié défait, malinement coiffée

Et, tout en promenant son petit doigt tremblant
Sur sa joue, un velours de pêche rose et blanc,
En faisant, de sa lèvre enfantine, une moue,

Elle arrangeait les plats, près de moi, pour m'aiser;
- Puis, comme ça, - bien sûr, pour avoir un baiser, -
Tout bas: "Sens donc, j'ai pris une froid sur la joue..."

Charleroi, octobre 70.

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. "Kokietka"
w temacie Zauroczenie, przygoda... i co dalej?


Ma Bohème

Je m’en allais, les poings dans mes poches crevées;
Mon paletot aussi devenait idéal;
J’allais sous le ciel, Muse ! et j’étais ton féal;
Oh! là! là! que d’amours splendides j’ai rêvées!

Mon unique culotte avait un large trou.
- Petit-Poucet rêveur, j’égrenais dans ma course
Des rimes. Mon auberge était à la Grande-Ourse.
- Mes étoiles au ciel avaient un doux frou-frou

Et je les écoutais, assis au bord des routes,
Ces bons soirs de septembre où je sentais des gouttes
De rosée à mon front, comme un vin de vigueur;

Où, rimant au milieu des ombres fantastiques,
Comme des lyres, je tirais les élastiques
De mes souliers blessés, un pied près de mon coeur!

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. "Moja bohema"
w temacie Bohema, cyganeria artystyczna


Z cyklu „Poèmes 1870-1871”, w: „Poèsies", 1963


Obrazek


Le coeur du pitre

Mon triste coeur bave à la poupe,
Mon coeur couvert de caporal:
Ils y lancent des jets de soupe,
Mon triste coeur bave à la poupe:
Sous les quolibets de la troupe
Qui pousse un rire général,
Mon triste coeur bave à la poupe,
Mon coeur couvert de caporal!

Ithyphalliques et pioupiesques
Leurs quolibets l'ont dépravé!
Au gouvernail on voit des fresques
Ithyphalliques et pioupiesques.
Ô flots abracadabrantesques,
Prenez mon coeur, qu'il soit lavé!
Ithyphalliques et pioupiesques
Leurs quolibets l'ont dépravé!

Quand ils auront tari leurs chiques,
Comment agir, ô coeur volé?
Ce seront des hoquets bachiques
Quand ils auront tari leurs chiques:
J'aurai des sursauts stomachiques,
Moi, si mon coeur est ravalé:
Quand ils auront tari leurs chiques
Comment agir, ô coeur volé?

Mai 1871.

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. "Serce błazna"
w temacie Miej serce i patrzaj w serce


Z tomu "Derniers vers", 1872


Obrazek


Larme

Loin des oiseaux, des troupeaux, des villageoises,
Je buvais, accroupi dans quelque bruyère
Entourée de tendres bois de noisetiers,
Par un brouillard d'après-midi tiède et vert.

Que pouvais-je boire dans cette jeune Oise,
Ormeaux sans voix, gazon sans fleurs, ciel couvert.
Que tirais-je à la gourde de colocase?
Quelque liqueur d'or, fade et qui fait suer.

Tel, j'eusse été mauvaise enseigne d'auberge.
Puis l'orage changea le ciel, jusqu'au soir.
Ce furent des pays noirs, des lacs, des perches,
Des colonnades sous la nuit bleue, des gares.

L'eau des bois se perdait sur des sables vierges,
Le vent, du ciel, jetait des glaçons aux mares...
Or! tel qu'un pêcheur d'or ou de coquillages,
Dire que je n'ai pas eu souci de boire!

Mai 1872

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. "Łza" w temacie
Nihilizm (papierosy i wódka, zło i brzydota)


Bannières de mai

Aux branches claires des tilleuls
Meurt un maladif hallali.
Mais des chansons spirituelles
Voltigent parmi les groseilles.
Que notre sang rie en nos veines,
Voici s'enchevêtrer les vignes.
Le ciel est joli comme un ange,
L'azur et l'onde communient.
Je sors. Si un rayon me blesse
Je succomberai sur la mousse.

Qu'on patiente et qu'on s'ennuie
C'est trop simple. Fi de mes peines.
Je veux que l'été dramatique
Me lie à son char de fortune.
Que par toi beaucoup, ô Nature,
- Ah! moins seul et moins nul! - je meure.
Au lieu que les Bergers, c'est drôle,
Meurent à peu près par le monde.

Je veux bien que les saisons m'usent.
À toi, Nature, je me rends;
Et ma faim et toute ma soif.
Et, s'il te plaît, nourris, abreuve.
Rien de rien ne m'illusionne;
C'est rire aux parents, qu'au soleil,
Mais moi je ne veux rire à rien;
Et libre soit cette infortune

Mai 1872

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. "Sztandary
maja" w temacie Kalendarz poetycki na cały rok


La Rivière de Cassis

La Rivière de Cassis roule ignorée
En des vaux étranges:
La voix de cent corbeaux l'accompagne, vraie
Et bonne voix d'anges:
Avec les grands mouvements des sapinaies
Quand plusieurs vents plongent.

Tout roule avec des mystères révoltants
De campagnes d'anciens temps;
De donjons visités, de parcs importants :
C'est en ces bords qu'on entend
Les passions mortes des chevaliers errants :
Mais que salubre est le vent!

Que le piéton regarde à ces claires-voies :
Il ira plus courageux.
Soldats des forêts que le Seigneur envoie,
Chers corbeaux délicieux!
Faites fuir d'ici le paysan matois
Qui trinqué d'un moignon vieux.

Mai 1872

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Rzeka
Porzeczkowa” w temacie Rzeki, potoki, strumienie...


Fêtes de la faim

Ma faim, Anne, Anne,
Fuis sur ton âne.

Si j'ai du goût, ce n'est guères
Que pour la terre et les pierres
Dinn! dinn! dinn! dinn! je pais l'air,
Le roc, les Terres, le fer.

Tournez, les faims! paissez, faims,
Le pré des sons!
L'aimable et vibrant venin
Des liserons;

Les cailloux qu'un pauvre brise,
Les vieilles pierres d'églises,
Les galets, fils des déluges,
Pains couchés aux vallées grises!

Mes faims, c'est les bouts d'air noir;
L'azur sonneur;
- C'est l'estomac qui me tire.
C'est le malheur.

Sur terre ont paru les feuilles:
Je vais aux chairs de fruits blettes,
Au sein du sillon je cueille
La doucette et la violette.

Ma faim, Anne, Anne!
Fuis sur ton âne.

Août 1872.

przekład Ryszarda Mierzejewskiego
pt. "Święta głodu" w temacie Głód


* * *

Entends comme brâme
près des acacias
en avril la rame
viride du pois!

Dans sa vapeur nette,
vers Phoebé! tu vois
s'agiter la tête
de saints d'autrefois...

Loin des claires meules
des caps, des beaux toits,
ces chers Anciens veulent
ce philtre sournois...

Or, ni fériale
ni astrale! n'est
la brume qu'exhale
ce nocturne effet.

Néanmoins ils restent,
- Sicile, Allemagne,
dans ce brouillard triste
et blêmi, justement!

przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „* * *[Posłuchaj
jak radosna...]” w temacie Zaśpiewam ci pieśń


Inne wiersze Arthura Rimbauda w tematach: Chleb nasz powszedni, Między bogactwem a ubóstwem, s. 1, s. 3, Między dobrem a złem, Modlitwa, Dziecko jest chodzącym cudem..., Motyw dłoni i rąk, W świecie wróżb, zaklęć i sił tajemnych, Antyczne korzenie cywilizacji, Inspiracje, nawiązania i parafrazy poetyckie, Erotyka, s. 6, s. 7, Pocałunki, Pierzaści bracia mniejsi, Ta nasza młodość, Być poetą, Poezjomalowanie..., Z wyspy Lesbos i nie tylko..., Poezja i malarstwo, Imiona w poezji, Wiersze "zaangażowane" i w dalszej części tego tematu.Ten post został edytowany przez Autora dnia 29.05.16 o godzinie 01:35
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W języku Baudelaire'a


Obrazek


Paul Éluard (1895–1952) - właść. Eugène Grindel - francuski poeta zaliczany
do twórców dadaizmu i surrealizmu. Przed II wojną światową pisał głównie lirykę,
w tym bardzo piękne erotyki, po wstąpieniu w 1942 r. do Komunistycznej Partii
Francji i zaangażowaniu w ruch oporu przeciwko III Rzeszy, zaczął uprawiać poezję
o charakterze ideologicznym i społeczno-politycznym, gloryfikującą m. in. ideologię komunistyczną i politykę Józefa Stalina w ZSRR. Inspiracje do swojej poezji czerpał często ze współczesnego malarstwa i fotografii artystycznej, a wiele utworów dedykował najwybitniejszym twórcom awangardy artystycznej XX w. takim, jak:
André Breton, Pablo Picasso, Max Ernst, Georges Braque, Salwador Dali czy Man Ray.

Je te l'ai dit…

Je te l'ai dit pour les nuages
Je te l'ai dit pour l'arbre de la mer
Pour chaque vague pour les oiseaux dans les feuilles
Pour les cailloux du bruit
Pour les mains familières
Pour l'oeil qui devient visage ou paysage
Et le sommeil lui rend le ciel de sa couleur
Pour toute la nuit bue
Pour la grille des routes
Pour la fenêtre ouverte pour un front découvert
Je te l'ai dit pour tes pensées pour tes paroles
Toute caresse toute confiance se survivent.

Powiedziałem ci to…

Powiedziałem ci to dla obłoków
Powiedziałem ci dla morskiego drzewa
Dla każdej fali dla ptaków w liściach
Dla kamyków szmeru
Dla bliskich rąk
Dla oka co staje się twarzą lub pejzażem
I sen mu przywraca niebo jego własnej barwy
Dla całej wypitej nocy
Dla parkanu przy drogach
Dla otwartego okna odsłoniętego czoła
Powiedziałem ci to dla twoich myśli twoich słów
Wszelka pieszczota wszelka ufność przetrwają siebie.

tłum. Jan Kott

L'amoureuse

Elle est debout sur mes paupières
Et ses cheveux sont dans les miens,
Elle a la forme de mes mains,
Elle a la couleur de mes yeux,
Elle s'engloutit dans mon ombre
Comme une pierre sur le ciel.

Elle a toujours les yeux ouverts
Et ne me laisse pas dormir.
Ses rêves en pleine lumière
Font s'évaporer les soleils,
Me font rire, pleurer et rire,
Parler sans avoir rien à dire.

Zakochana

Ona stanęła w mych źrenicach
Włosy jej splotły się z moimi
Ona ma kształt moich dłoni
Ona ma kolor moich oczu
Ona zatraca się w mym cieniu
Jak kamień pochłonięty niebem

Ona źrenice ma otwarte
I nigdy nie daje mi zasnąć
Od snów jej w pełnym dziennym świetle
Wyparowują całe słońca
I muszę śmiać się płakać mówić
Nie mając nic do powiedzenia

tłum. Jan Kott

On ne peut me connaître…

On ne peut me connaître
Mieux que tu me connais

Tes yeux dans lesquels nous dormons
Tous les deux
On fait à mes lumières d'homme
Un sort meilleur qu'aux nuits du monde.

Tes yeux dans lesquels je voyage
Ont donné aux gestes des routes
Un sens détaché de la terre

Dans tes yeux ceux qui nous révèlent
Notre solitude infinie
Ne sont plus ce qu'ils croyaient être

On ne peut te connaître
Mieux que je te connais.

przekład Adama Ważyka pt. "Nie można mnie znać..."
w temacie Gdy otworzysz oczy wydaje ci się już, że widzisz


Inne wiersze Paula Éluarda w w/w temacie, a także: Poezja i fotografia, Zaśpiewam ci pieśń, Samotność, Cisza w poezji, Między dobrem a złem, Miłość, s. 7, s. 16, Motyw zwierciadła, lustra i odbicia, s. 5, s. 6,Gdy otworzysz oczy... , Łzy, płacz, rozpacz..., Nagość, Motyw twarzy, Prawda i kłamstwo, "Okrutną zagadką jest życie"... - R. M.Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 12.04.10 o godzinie 16:44
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W języku Baudelaire'a

Arthur Rimbaud

Les pauvres à l'église


Parqués entre des bancs de chêne, aux coins d'église
Qu'attiédit puamment leur souffle, tous leurs yeux
Vers le choeur ruisselant d'orrie et la maîtrise
Aux vingt gueules gueulant les cantiques pieux;

Comme un parfum de pain humant l'odeur de cire,
Heureux, humiliés comme des chiens battus,
Les Pauvres au bon Dieu, le patron et le sire,
Tendent leurs oremus risibles et têtus.

Aux femmes, c'est bien bon de faire des bancs lisses,
Après les six jours noirs ou Dieu les fait souffrir!
Elles bercent, tordus dans d'étranges pelisses,
Des espèces d'enfants qui pleurent à mourir.

Leurs seins crasseux dehors, ces mangeuses de soupe,
Une prière aux yeux et ne priant jamais,
Regardent parader mauvaisement un groupe
De gamines avec leurs chapeaux déformés.

Dehors, le froid, la faim, l'homme en ribote:
C'est bon. Encore une heure; après, les maux sans noms!
- Cependant, alentour, geint, nasille, chuchote
Une collection de vieilles à fanons:

Ces effarés y sont et ces épileptiques
Dont on se détournait hier aux carrefours;
Et, fringalant du nez dans des missels antiques,
Ces aveugles qu'un chien introduit dans les cours.

Et tous, bavant la foi mendiante et stupide,
Récitent la complainte infinie à Jésus,
Qui rêve en haut, jauni par le vitrail livide,
Loin des maigres mauvais et des méchants pansus,

Loin des senteurs de viande et d'étoffes moisies,
Farce prostrée et sombre aux gestes repoussants;
- Et l'oraison fleurit d'expressions choisies,
Et les mysticités prennent des tons pressants,

Quand, des nefs où périt le soleil, plis de soie
Banals, sourires verts, les Dames des quartiers
Distingués, - ô Jésus! - les malades du foie
Font baiser leurs longs doigts jaunes aux bénitiers.

Biedni ludzie w kościele

Wtłoczeni w kąty wilgotne kościoła,
Co dech ich studzi, w ław dębowych cieśni,
K'pozłocie chóru obróciwszy czoła,
Z dwudziestu gardeł zbożne ryczą pieśni.

Zapachy wosku chłonąc jak woń chleba,
Szczęśliwi, korni jak psy pod batogiem,
Ubodzy w Panu, ci wybrańcy nieba
Śmieszne Oremus składają przed Bogiem.

Po sześciu znojnych dniach spocząć na gładkiej
Ławie - dla kobiet jakaż to ponęta,
Tam w dziwny kożuch zakutane matki
Muszą płaczące tulić niemowlęta.

Tam pierś ich brudna! Zup zjadaczki blade
Patrzą tam z prośbą, której nie wypowie
Oko, na chłystków złośliwą gromadę
Z kapeluszami zmiętymi na głowie.

W domu chłód, zimno i mąż pijanica...
To nic... Chwileczkę!... Potem niech je zdepce
Trud... Teraz wokół charkot, poszept, lica
Starych babinek postrojonych w czepce;

Epileptycy, tłum szaleńców wraży,
Których się człowiek w drodze nierad czepi;
Nosem łypiący zaduch brewiarzy,
Przez psy w podwórza wprowadzani ślepi;

Wszyscy, żebraczą ośliniając wiarę,
Ślą nieustanne skargi Jezusowi,
Którego okien malowidła stare
Wskroś pożółciły. Próśb ich nie ułowi:

Śni od wychudłych i opasłych z dala,
Precz od łachmanów i od mięsa woni.
A zaś wybrańsza płynie modłów fala,
Mistyczność w ton się szczególny rozdzwoni,

Gdy silny uśmiech i jedwabne szaty
Z naw się wychylą, w których gaśnie słońce,
Gdy u kropielnic szereg dam bogaty
Całują chorzy w długich palców końce.

tłum. Jan KasprowiczRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 09.03.09 o godzinie 16:35
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W języku Baudelaire'a

Charles Baudelaire

Je te donne ces vers


Je te donne ces vers afin que si mon nom
Aborde heureusement aux époques lointaines,
Et fait rêver un soir les cervelles humaines,
Vaisseau favorisé par un grand aquilon,

Ta mémoire, pareille aux fables incertaines,
Fatigue le lecteur ainsi qu'un tympanon,
Et par un fraternel et mystique chaînon
Reste comme pendue à mes rimes hautaines;

Être maudit à qui, de l'abîme profond
Jusqu'au plus haut du ciel, rien, hors moi, ne répond!
— Ô toi qui, comme une ombre à la trace éphémère,

Foules d'un pied léger et d'un regard serein
Les stupides mortels qui t'ont jugée amère,
Statue aux yeux de jais, grand ange au front d'airain!

Je te donne ces vers – recytuje: Louis Jourdan

Poświęcam ci te wiersze

Poświęcam ci te wiersze... Jeśli moje imię
Dożegluje bez szwanku w kraje przyszłych ludzi
(Ni to łódź gnana wiatrem przemyślnym) i zbudzi
W ich sercach jakieś dziwne tęsknoty olbrzymie:

Niech wspomnienie o tobie, co w mych słowach drzemie,
Powtarzaniem się ciągłym czytelnika strudzi;
Skutą bratnią wiernością, której czas nie studzi,
Niech na moim wyniosłym kołysze się rymie.

O przeklęta istoto, której (biada! biada!)
Prócz mnie w całym wszechświecie nic nie odpowiada!
Ty, która jak mścicielka w pawęży ze stali,

Depcesz pogodnym wzrokiem i lekkim kolanem
Tych śmiertelników tępych, co się ciebie bali...
Posągu czarnooki o czole miedzianem!

tłum. Czesław Jastrzębiec-Kozłowski

Harmonie du soir

Voici venir les temps où vibrant sur sa tige
Chaque fleur s'évapore ainsi qu'un encensoir;
Les sons et les parfums tournent dans l'air du soir;
Valse mélancolique et langoureux vertige!

Chaque fleur s'évapore ainsi qu'un encensoir;
Le violon frémit comme un coeur qu'on afflige;
Valse mélancolique et langoureux vertige!
Le ciel est triste et beau comme un grand reposoir.

Le violon frémit comme un coeur qu'on afflige,
Un coeur tendre, qui hait le néant vaste et noir!
Le ciel est triste et beau comme un grand reposoir;
Le soleil s'est noyé dans son sang qui se fige.

Un coeur tendre, qui hait le néant vaste et noir,
Du passé lumineux recueille tout vestige!
Le soleil s'est noyé dans son sang qui se fige...
Ton souvenir en moi luit comme un ostensoir!

Harmonie du soir – recytuje: Eva Le Gallienne

Harmonia wieczorna

Oto czas, gdy kwiat każdy, drżąc na swej krzewinie,
Wyziewa aromaty jak kadzielnic łona;
W mgle wieczornej wir dźwięków, krąży woń pieszczona,
Walc rzewliwy, szał jakiś pełen tęsknot płynie!

Każdy kwiat zieje wonie jak kadzielnic łona,
Skrzypce zwą niby serce w ucisku godzinie;
Walc rzewliwy, szał jakiś pełen tęsknot płynie!
W górze - Nieb pięknych, smutnych, świąteczna opona.

Skrzypce zwą niby serce w ucisku godzinie,
Serce, któremu wstrętna nicość niezmierzona,
Niebo smutne i piękne jak wielka opona;
Słońce w krwi swej stygnącej zgasło na wyżynie...

Serce, któremu wstrętna nicość niezmierzona,
Żadnego śladu świetlnej przeszłości nie minie!
Słońce w krwi swej stygnącej zgasło na wyżynie...
Pamięć twa jak monstracja lśni mi w głębi łona!

tłum. Adam M-ski

Une charogne

Rappelez-vous l'objet que nous vîmes, mon âme,
Ce beau matin d'été si doux:
Au détour d'un sentier une charogne infâme
Sur un lit semé de cailloux,

Les jambes en l'air, comme une femme lubrique,
Brûlante et suant les poisons,
Ouvrait d'une façon nonchalante et cynique
Son ventre plein d'exhalaisons.

Le soleil rayonnait sur cette pourriture,
Comme afin de la cuire à point,
Et de rendre au centuple à la grande Nature
Tout ce qu'ensemble elle avait joint;

Et le ciel regardait la carcasse superbe
Comme une fleur s'épanouir.
La puanteur était si forte, que sur l'herbe
Vous crûtes vous évanouir.

Les mouches bourdonnaient sur ce ventre putride,
D'où sortaient de noirs bataillons
De larves, qui coulaient comme un épais liquide
Le long de ces vivants haillons.

Tout cela descendait, montait comme une vague
Ou s'élançait en pétillant;
On eût dit que le corps, enflé d'un souffle vague,
Vivait en se multipliant.

Et ce monde rendait une étrange musique,
Comme l'eau courante et le vent,
Ou le grain qu'un vanneur d'un mouvement rythmique
Agite et tourne dans son van.

Les formes s'effaçaient et n'étaient plus qu'un rêve,
Une ébauche lente à venir
Sur la toile oubliée, et que l'artiste achève
Seulement par le souvenir.

Derrière les rochers une chienne inquiète
Nous regardait d'un oeil fâché,
Epiant le moment de reprendre au squelette
Le morceau qu'elle avait lâché.

— Et pourtant vous serez semblable à cette ordure,
À cette horrible infection,
Etoile de mes yeux, soleil de ma nature,
Vous, mon ange et ma passion!

Oui! telle vous serez, ô la reine des grâces,
Apres les derniers sacrements,
Quand vous irez, sous l'herbe et les floraisons grasses,
Moisir parmi les ossements.

Alors, ô ma beauté! dites à la vermine
Qui vous mangera de baisers,
Que j'ai gardé la forme et l'essence divine
De mes amours décomposés!

Une charogne – recytuje: Pierre Viala

Zwłoki

Czy pomnisz, moja luba, cośmy to widzieli
W ów letni ranek tak strojny w promienie?
Na zakręcie drożyny trup się ścieli;
A łożem jemu żwir i kamienie.

Nogi wznosząc do góry, jak w rozpusty szale,
Ziejące jadem to ścierwo gorące
Otwierało cynicznie i niby niedbale
Brzuch swój, skąd biły wyziewy trujące.

Słońce ciskało żarem na ową zgniliznę,
Jakby w płomieniach zgotować ją chciało
I naturze dać stokroć zwiększoną spuściznę
Materii niegdyś włożonej w to ciało.

Niebo patrzało w szkielet, co z ciała wyzierał,
Jak na rozkwitły kwiat w słońca promieniu;
Smród zasię tak cuchnący stamtąd się wydzierał,
Żeś się zachwiała jakoby w zemdleniu.

Roje much nad tym brzuchem brzęczały zmurszałym,
Skąd wylegały wciąż czarne gromady
Robactwa płynącego potokiem zgęstniałym
Wzdłuż tych żyjących łachmanów szkarady.

Wszystko to się jak fala pięło, zstępowało
Lub się miotało iskrzące od słońca,
Rzekłbyś, że tchnieniem wiatru nadęte to ciało
Ożyło znowu mnożąc się bez końca.

I muzyka płynęła jakaś stamtąd gwarna,
Jak wiatr szumiący pośród liści drzewa
Lub jak ruchem rytmicznym kołysane ziarna,
Które rolnik w przetaku swym przesiewa.

Formy się rozpływały, były jak sen mglisty,
Jak na sztaludze w pracowni malarza
Szkic jeszcze nie skończony, by pamięć artysty
Niepewna z trudem tylko go odtwarza.

Za skałami ukrytej, niespokojnej suki
Wzrok w nas utkwiony spoglądał straszliwie,
Bo czekała tej chwili, kiedy cielska sztuki,
Rzucone teraz, znów pochwyci chciwie.

- A jednak będziesz do tej ohydy ponurej
I ty podobna i pełna zarazy,
O gwiazdo oczu moich, słońce mej natury,
Kochanie moje, Aniele bez zmazy!

Zaprawdę będziesz taką, o wdzięków królowo,
Gdy już ostatnie wziąwszy sakramenta,
Pod bujnym legniesz kwieciem i trawą grobową,
By gnić, gdzie kości kryje ziemia święta.

Mów natenczas robactwu, moja piękna, blada,
Gdy pocałunki będzie wyżerać ci w grobie,
Że ja miłości mojej, która się rozkłada,
Treść i kształt boski wiernie chowam w sobie!

tłum. Stanisław Korab-Brzozowski

Tłumaczenie to zostało odnalezione przez Jacka Trznadla w 1958 r.
Inny przekład tego wiersza, Mieczysława Jastruna pt. „Padlina”,
w temacie: Turpizm – R. M.Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 26.02.09 o godzinie 10:39
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W języku Baudelaire'a


Obrazek

Paul Verlaine (1844 – 1896) – jeden z najwybitniejszych poetów II poł. XIX wieku, również jeden z najbardziej znanych na świecie tzw. poetów wyklętych, epatujących do dzisiaj swoją biografią pełną skandali obyczajowych, również o charakterze kryminalnym, burzliwym homoseksualnym związkiem z Arturem Rimbaud i hulaszczym stylem życia. W poezji był mistrzem budowania nastroju i melodii słowa, położył podwaliny pod takie kierunki, jak: parnasizm, impresjonizm i symbolizm. Wiersze Verlaine’a - bardzo popularne zarówno za jego życia, jak i po śmierci - były często wykorzystywane jako teksty piosenek, a jeden z nich „Chanson d’automne” w czasie II wojny światowej służył aliantom do przekazywania kodowanych komunikatów francuskiemu ruchowi oporu.

Spleen

Les roses étaient toutes rouges,
Et les lierres étaient tout noirs.

Chère, pour peu que tu te bouges,
Renaissent tous mes désespoirs.

Le ciel était trop bleu, trop tendre,
La mer trop verte et l'air trop doux.

Je crains toujours, - ce qu'est d'attendre !
Quelque fuite atroce de vous.

Du houx à la feuille vernie
Et du luisant buis je suis las,

Et de la campagne infinie
Et de tout, fors de vous, hélas !

Spleen

Żarem się pali czerwień róży,
Bluszcz czarnym liściem wzwyż się pnie.

Miła gdy tylko się poruszysz,
Rozpacze me znów budzą się.

Niebo zbyt modre jest, zbyt tanie
Zielenie mórz i dali mdłej.

Wciąż boję się - ach to czekanie! -
Jakiejś ucieczki strasznej twej.

zbrzydł mi bukszpanu liść zielony
I już do reszty zbrzydł mi wrzos

I ten krajobraz nieskończony,
Wszystko prócz ciebie - masz ci los!

tłum. Feliks Konopka

Après trois ans

Ayant poussé la porte étroite qui chancelle,
Je me suis promené dans le petit jardin
Qu'éclairait doucement le soleil du matin,
Pailletant chaque fleur d'une humide étincelle.

Rien n'a changé. J'ai tout revu : l'humble tonnelle
De vigne folle avec les chaises de rotin...
Le jet d'eau fait toujours son murmure argentin
Et le vieux tremble sa plainte sempiternelle.

Les roses comme avant palpitent ; comme avant,
Les grands lys orgueilleux se balancent au vent,
Chaque alouette qui va et vient m'est connue.

Même j'ai retrouvé debout la Velléda,
Dont le plâtre s'écaille au bout de l'avenue,
- Grêle, parmi l'odeur fade du réséda.

przekład Heleny Stattfer pt. "Po trzech latach"
w temacie Sonet


A la promenade

Le ciel si pâle et les arbres si grêles
Semblent sourire à nos costumes clairs
Qui vont flottant légers avec des airs
De nonchalance et des mouvements d'ailes.

Et le vent doux ride l'humble bassin,
Et la lueur du soleil qu'atténue
L'ombre des bas tilleuls de l'avenue
Nous parvient bleue et mourante à dessein.

Trompeurs exquis et coquettes charmantes,
Coeurs tendres mais affranchis du serment,
Nous devisons délicieusement,
Et les amants lutinent les amantes

De qui la main imperceptible sait
Parfois donner un souffle qu'on échange
Contre un baiser sur l'extrême phalange
Du petit doigt, et comme la chose est

Immensément excessive et farouche,
On est puni par un regard très sec,
Lequel contraste, au demeurant, avec
La moue assez clémente de la bouche.

przekład Bohdana Wydźgi pt. "Na przechadzce"
w temacie Spacery poetów


Inne wiersze Paula Verlaine'a w tematach: Elegia, Dawni mistrzowie,
Marzenia, Żniwo, plon - zwieńczenie, szczyt..., Z wyspy Lesbos i nie tylko...,
Jesień przychodzi za wcześnie..., Nadzieja - R. M.
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 12.10.09 o godzinie 15:38
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: W języku Baudelaire'a

Michel Emer

L'accordeoniste


La fille de joie est belle
Au coin de la rue là-bas
Elle a une clientèle
Qui lui remplit son bas
Quand son boulot s’achève
Elle s’en va à son tour
Chercher un peu de rêve
Dans un bal du faubourg
Son homme est un artiste
C’est un drôle de petit gars
Un accordéoniste
Qui sait jouer la java

Elle écoute la java
Mais elle ne la danse pas
Elle ne regarde même pas la piste
Et ses yeux amoureux
Suivent le jeu nerveux
Et les doigts secs et longs de l’artiste
Ca lui rentre dans la peau
Par le bas, par le haut
Elle a envie de chanter
C’est physique
Tout son être est tendu
Son souffle est suspendu
C’est une vraie tordue de la musique

La fille de joie est triste
Au coin de la rue là-bas
Son accordéoniste
Il est parti soldat
Quand y reviendra de la guerre
Ils prendront une maison
Elle sera la caissière
Et lui, sera le patron
Que la vie sera belle
Ils seront de vrais pachas
Et tous les soirs pour elle
Il jouera la java

Elle écoute la java
Qu’elle fredonne tout bas
Elle revoit son accordéoniste
Et ses yeux amoureux
Suivent le jeu nerveux
Et les doigts secs et longs de l’artiste
Ca lui rentre dans la peau
Par le bas, par le haut
Elle a envie de chanter
C’est physique
Tout son être est tendu
Son souffle est suspendu
C’est une vraie tordue de la musique

La fille de joie est seule
Au coin de la rue là-bas
Les filles qui font la gueule
Les hommes n’en veulent pas
Et tant pis si elle crève
Son homme ne reviendra plus
Adieux tous les beaux rêves
Sa vie, elle est foutue
Pourtant ses jambes tristes
L’emmènent au boui-boui
Où y’a un autre artiste
Qui joue toute la nuit

Elle écoute la java...
... elle entend la java
... elle a fermé les yeux
... et les doigts secs et nerveux...
Ca lui rentre dans la peau
Par le bas, par le haut
Elle a envie de gueuler
C’est physique
Alors pour oublier
Elle s’est mise à danser, à tourner
Au son de la musique...

...
ARRÊTEZ!
Arrêtez la musique!...

L'accordeoniste – słowa i muzyka Michel Emer, śpiewa Edith Piaf

Akordeonista

Sprzedajna śliczna panna
ulicy szlifuje bruk
Niejeden gość od rana
przestąpił przez jej próg
Lecz gdy czas pracy minie
Gdy zbierze dolę swą
to biegnie tam skąd płynie
harmonii czysty ton
Tam jest jej port, jej przystań
i lek, co leczy z ran
Jej akordeonista
co gra do tańca tam.

Znowu brzmi piosnka ta
Akordeon ją gra
Melodyjka już płynie w świat czysta
Biedne serce już drży
bo spełniają się sny
bo jej facet to przecież artysta
Ona patrzy jak on
czuły wygrywa ton
delikatnie klawiszy dotyka
Ona wsłucha się w grę
i zatańczy bo wie
miłość jest zawsze tam gdzie muzyka.

Dziewczyna dziś się smuci,
bo dziś chłopca jej na front
wysłali, lecz on wróci.
Tak, ona czuje to.
Więc będzie na interes
odkładać grosz, by tam
jej facet był kasjerem,
a ona zaś "Madamme".
A kiedy już nad ranem
klienci pójdą spać,
on wtedy — tylko dla niej —
jak dawniej będzie grać.
Znowu brzmi piosnka ta.
Akordeon ją gra,
Melodyjka znów płynie w świat czysta.
Biedne serce znów drży,
wraca smak dawnych dni,
bo jej facet to przecież artysta.
Ona patrzy, jak on
czuły wygrywa ton,
delikatnie klawiszy dotyka.
Ona wsłucha się w grę
i zatańczy, bo wie
miłość jest zawsze tam gdzie muzyka.

Sprzedajna panna śliczna
ma dzisiaj w oczach łzy.
Jej akordeonista
nie zagra więcej nic.
Bo kiedy w jej alkowie
był klient ten, czy ów,
on z wielką dziurą w głowie
w okopu zapadł rów.
Lecz akordeon przecież
nie będzie w kącie stać.
Artystów nie brak w świecie,
co też potrafią grać.

Znowu brzmi piosnka ta
Akordeon znów gra...

Biedne serce znów drży
Wraca smak tamtych dni...

lecz to miłość, nie on
czuły wygrywa ton
niewidzialnie klawiszy dotyka.
Ona wsłucha się w grę
i zatańczy, bo wie:
Śmierć jest tam, gdzie się kończy
muzyka.

przekład Andrzej Ozga

Akordeonista — słowa i muzyka M. Emer, przekład A. Ozga, śpiewa Justyna SzafranJolanta Chrostowska-Sufa edytował(a) ten post dnia 03.12.08 o godzinie 20:53
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W języku Baudelaire'a


Obrazek
Michel Houellebecq (właśc. Michel Thomas, ur. 1958) - francuski poeta, pisarz, autor piosenek i eseista, na stałe mieszka w Irlandii.
Polskie przekłady (eseje i powieści): "Platforma" (2004), "Poszerzenie pola walki" (2006), "Cząstki elementarne" (2006), "Możliwość wyspy" (2006), "Przeciw światu, przeciw życiu" (2007);
strona internetowa Michela Houellebecqa.

J’aime les hôpitaux, asiles de souffrance...

J’aime les hôpitaux, asiles de souffrance
Où les vieux oubliés transforment en organes
Sous les regards moqueurs et pleins d’indifférence
Des internes qui se grattent en mangeant des bananes.

Dans leurs chambres hygiéniques et cependant sordides
On distingue très bien le néant qui les guette
Surtout quand le matin ils se dressent, livides,
Et réclament en geignant leur première cigarette.

Les vieux savent pleurer avec un bruit minime,
Ils oublient les pensées et ils oublient les gestes
Ils ne rient plus beaucoup, et tout ce qui leur reste
Au bout de quelques mois, avant la phase ultime,

Ce sont quelques paroles, presque toujours les mêmes ;
Merci je n’ai pas faim mon fils viendra dimanche.
Je sens mes intestins, mon fils viendra quand même.
Et le fils n’est pas là, et leurs mains presque blanches.

przekład Macieja Frońskiego pt. "Lubię przytułki bólu, szpitale,
gdzie starzy..." w temacie Szpital


Non réconcilié

Mon père était un con solitaire et barbare ;
Ivre de déception, seul devant sa télé,
Il ruminait des plans fragiles et très bizarres,
Sa grande joie étant de les voir capoter.

Il m’a toujours traité comme un rat qu’on pourchasse ;
La simple idée d’un fils, je crois, le révulsait.
Il ne supportait pas qu’un jour je le dépasse,
Juste en restant vivant alors qu’il crèverait.

Il mourut en avril, gémissant et perplexe ;
Son regard trahissait une infinie colère.
Toutes les trois minutes il insultait ma mère,
Critiquait le printemps, ricanait sur le sexe.

À la fin, juste avant l’agonie terminale,
Un bref apaisement parcourut sa poitrine.
Il sourit en disant : « Je baigne dans mon urine »,
Et puis il s’eteignit avec un léger râle.

przekład Macieja Frońskiego pt. "Niepogodzony"
w temacie Motyw ojca


Nature

Je ne jalouse pas ces pompeux imbéciles
Qui s’extasient devant le terrier d’un lapin
Car la nature est laide, ennuyeuse et hostile ;
Elle n’a aucun message à transmettre aux humains.

Il est doux, au volant d’une puissante Mercedes,
De traverser des lieux solitaires et grandioses ;
Manoeuvrant subtilement le levier de vitesses
On domine les monts, les rivières et les choses.

Les forêts toutes proches glissent sous le soleil
Et semblant refletér d’anciennes connaissances ;
Au fond de leurs vallées on pressent des merveilles,
Au bout de quelques heures on est mis en confiance ;

On descend de voiture et les ennuis commencement.
On trébuche au milieu d’un foulis répugnant,
D’un univers abject et dépourvu de sens
Fait de pierres et de ronces, de mouches et de serpents.

On regrette les parkings et les vapeurs d’essence,
L’éclat serein et doux des comptoirs de nickel ;
Il est trop tard. Il fait trop froid. La nuit commence.
La forêt vous étreint dans son rêve cruel.

przekład Macieja Frońskiego pt. "Przyroda" w temacie
Chodzę lasem, zostawiam nie ślady, lecz tropy...


J’étais seul au volant de ma peugeot 104...

1


J’étais seul au volant de ma peugeot 104 ;
Avec la 205 j’aurais eu l’air plus frime.
Il pleuvait sans arrêt et je déteste me battre ;
Il me restait trois francs et cinquante-cinq centimes.

J’ai hésité devant l’embrachement de Colmar :
Était-il bien prudent de quitter l’autoroute ?
Sa dernière lettre disait : « J’en ai carrément marre
De toi et tes problemes. Ta connerie me dégoûte. »

Nos relations en bref avaient connu un froid ;
La vie bien trop souvent éloigne ceux qui s’aiment.
Sans me décourager et en claquant des doigts,
J’entonnai un refrain de la « Vie de bohème ».

2

Les Allemands sont des porcs, mais ils savent faire des routes
Comme disait mon grand-père, esprit fin et critique.
J’étais un peu tendu ; la fatigue, sans doute,
J’accueillis avec joie le bitume germanique
Ce voyage peu à peu tournait à la déroute,
Je me sentais au bord de la crise hystérique.

J’avais assez d’essence pour atteindre Francofort ;
La tres certainement je me ferais des amis
Et entre deux saucisses nous braverions la mort,
Nous parlerions de l’homme et du sens de la vie.

Dépassant deux camions qui transportaient des viandes,
Ravi par ce projet je chantonnais des hymnes ;
Non rien n’était fini, la vie et ses offrandes
S’étendaient devant moi, incertaines et sublimes.

przekład Macieja Frońskiego pt. "Prawie zarżnąłem swego
peugeota sto czwórkę..." w temacie Homo automobilus,
czyli jadę samochodem...


Monde extérieur

Il y a quelque chose de mort au fond de moi,
Une vague nécrose une absence de joie
Je trasporte avec moi une parcelle d’hiver,
Au milieu de Paris je vis comme au désert.

Dans la journée je sors acheter de la bière,
Dans le supermarché il y a quelques vieillards
J’évite facilement leur absence de regard
Et je n’ai guère envie de parler aux caissières.

Je n’en veux pas à ceux qui m’ont trouvé morbide,
J’ai toujours eu le don de casser les ambiances
Je n’ai à partager que de vagues souffrances
Des regrets, des échecs, une expérience du vide.

Rien n’interrompt jamais le rêve solitaire
Qui me tient lieu de vie et de destin probable,
D’après les médecins je suis le seul coupable.

C’est vrai j’ai un peu honte, et je devrais me taire ;
J’observe tristement l’écoulement des heures ;
Les saisons se succèdent dans le monde extérieur.

przekład Macieja Frońskiego pt. "Świat zewnętrzny"
w temacie Mój świat
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 23.02.13 o godzinie 04:22
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W języku Baudelaire'a


Obrazek
Pierre Reverdy (1889 – 1960) – poeta francuski, jeden z najwybitniejszych przedstawicieli surrealizmu i kubizmu w poezji, przyjaźnił się ze wszystkimi najbardziej znaczącymi postaciami świata artystycznego pierwszej połowy XX wieku, takimi jak: Guillaume Apolliaire, Max Jacob, Louis Aragon, André Breton, Tristan Tzara, Pablo Picasso, Georges Braque czy Henri Matisse. A. Breton w pierwszym „Manifeście surrealistycznym” nazwał go „największym poetą wszech czasów”. W latach 1917-1918 redagował wspólnie
z M. Jacobem i G. Apollinairem pismo „Nord-Sud”, które propagowało dadaizm
i surrealizm w sztuce. W Polsce ukazał się wybór jego wierszy w tomie: Poezje wybrane. Wybór, wstęp i przekład Julii Hartwig. PIW, Warszawa 1986.

Cœur à cœur

Enfin me voilà debout
Je suis passé par là
Quelqu’un passe aussi par là maintenant
Comme moi
Sans savoir où il va

Je tremblais
Au fond de la chambre le mur était noir
Et il tremblait aussi
Comment avais-je pu franchir le seuil de cette porte

On pourrait crier
Personne n’entend
On pourrait pleurer
Personne ne comprend

J’ai trouvé ton ombre dans l’obscurité
Elle était plus douce que toi-même
Autrefois
Elle était triste dans un coin
La mort t’a apporté cette tranquillité
Mais tu parles tu parles encore
Je voudrais te laisser

S’il venait seulement un peu d’air
Si le dehors nous permettait encore d’y voir clair
On étouffe
Le plafond pèse sur ma tête et me repousse
Où vais-je me mettre où partir
Je n’ai pas assez de place pour mourir
Où vont les pas qui s’éloignent de moi et que j’entends
Là-bas très loin
Nous sommes seuls mon ombre et moi
La nuit descend

dwa przekłady: Kazimierza Brakonieckiego pt. "Serce przy sercu" w temacie
W głąb siebie...("Szaleństwo i geniusz") i Julii Hartwig pt. "Serce do serca"
w temacie Miej serce i patrzaj w serce


La repasseuse

Autrefois ses mains faisaient des taches roses sur le linge éclatant qu’elle repassait. Mais dans la boutique où le poêle est trop rouge son sang s’est peu à peu évaporé. Elle devient de plus en plus blanche et dans la vapeur qui monte on la distingue à peine au milieu des vagues luisantes des dentelles.
Ses cheveux blonds forment dans l’air des boucles de rayons et le fer continue sa route en soulevant du linge des nuages – et autour de la table son âme qui résiste encore, son âme de repasseuse court et plie le linge en fredonnant une chanson – sans que personne y prenne garde.

przekład Julii Hartwig pt. "Prasowaczka" w temacie Zawody i profesje widziane okiem poety

Un homme fini

Le soir, il promène, à travers la pluie et le danger nocturne, son ombre informe et tout ce qui l’a fait amer.
À la première rencontre, il tremble — où se réfugier contre le désespoir?
Une foule rôde dans le vent qui torture les branches, et le Maître du ciel le suit d’un œil terrible.
Une enseigne grince — la peur. Une porte bouge et le volet d’en haut claque contre le mur; il court et les ailes qui emportaient l’ange noir l’abandonnent.
Et puis, dans les couloirs sans fin, dans les champs désolés de la nuit, dans les limites sombres où se heurte l’esprit, les voix imprévues traversent les cloisons, les idées mal bâties chancellent, les cloches de la mort équivoque résonnent.

przekład Julii Hartwig pt. "Skończony człowiek" w temacie "Okrutną zagadką jest życie"...

Lumière

Une petite tache brille entre les paupières qui battent. La chambre est vide et les volets s’ouvrent dans la poussière. C’est le jour qui entre ou quelque souvenir qui fait pleurer tes yeux. Le paysage du mur — l’horizon de derrière — ta mémoire en désordre et le ciel plus près d’eux. Il y a des arbres et des nuages, des têtes qui dépassent et des mains blessées par la lumière. Et puis c’est un rideau qui tombe et qui enveloppe toutes ces formes dans la nuit.

przekład Julii Hartwig pt. „Światło” w temacie Światło

Inne wiersze Pierre’a Reverdy’ego w tematach Miniatury poetyckie, Czas, zegary...,
Samotność, s. 4, s. 7/Poezja kolei żelaznych, Co się poetom śni...?, Światło, Motyw dzwonu w poezji, Poezja i muzyka, Motyw wiatru w poezji/Śmierć, Cztery żywioły, Tęsknota, Ruiny - dosłownie i w przenośni, Pożegnania, Blaski i cienie małżeństwa,
Nadzieja, Krew/Los i przeznaczenie, Świat chwiejnych cieni


Patrz też w temacie Złote myśli (aforyzmy)Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 21.09.11 o godzinie 08:48

konto usunięte

Temat: W języku Baudelaire'a

Charles Baudelaire

Lesbos


Mère des jeux latins et des voluptés grecques,
Lesbos, où les baisers, languissants ou joyeux,
Chauds comme les soleils, frais comme les pastèques,
Font l'ornement des nuits et des jours glorieux,
Mère des jeux latins et des voluptés grecques,

Lesbos, où les baisers sont comme les cascades
Qui se jettent sans peur dans les gouffres sans fonds,
Et courent, sanglotant et gloussant par saccades,
Orageux et secrets, fourmillants et profonds;
Lesbos, où les baisers sont comme les cascades!

Lesbos, où les Phrynés l'une l'autre s'attirent,
Où jamais un soupir ne resta sans écho,
À l'égal de Paphos les étoiles t'admirent,
Et Vénus à bon droit peut jalouser Sapho!
Lesbos où les Phrynés l'une l'autre s'attirent,

Lesbos, terre des nuits chaudes et langoureuses,
Qui font qu'à leurs miroirs, stérile volupté!
Les filles aux yeux creux, de leur corps amoureuses,
Caressent les fruits mûrs de leur nubilité;
Lesbos, terre des nuits chaudes et langoureuses,

Laisse du vieux Platon se froncer l'oeil austère;
Tu tires ton pardon de l'excès des baisers,
Reine du doux empire, aimable et noble terre,
Et des raffinements toujours inépuisés.
Laisse du vieux Platon se froncer l'oeil austère.

Tu tires ton pardon de l'éternel martyre,
Infligé sans relâche aux coeurs ambitieux,
Qu'attire loin de nous le radieux sourire
Entrevu vaguement au bord des autres cieux!
Tu tires ton pardon de l'éternel martyre!

Qui des Dieux osera, Lesbos, être ton juge
Et condamner ton front pâli dans les travaux,
Si ses balances d'or n'ont pesé le déluge
De larmes qu'à la mer ont versé tes ruisseaux?
Qui des Dieux osera, Lesbos, être ton juge?

Que nous veulent les lois du juste et de l'injuste?
Vierges au coeur sublime, honneur de l'archipel,
Votre religion comme une autre est auguste,
Et l'amour se rira de l'Enfer et du Ciel!
Que nous veulent les lois du juste et de l'injuste?

Car Lesbos entre tous m'a choisi sur la terre
Pour chanter le secret de ses vierges en fleurs,
Et je fus dès l'enfance admis au noir mystère
Des rires effrénés mêlés aux sombres pleurs;
Car Lesbos entre tous m'a choisi sur la terre.

Et depuis lors je veille au sommet de Leucate,
Comme une sentinelle à l'oeil perçant et sûr,
Qui guette nuit et jour brick, tartane ou frégate,
Dont les formes au loin frissonnent dans l'azur;
Et depuis lors je veille au sommet de Leucate,

Pour savoir si la mer est indulgente et bonne,
Et parmi les sanglots dont le roc retentit
Un soir ramènera vers Lesbos, qui pardonne,
Le cadavre adoré de Sapho, qui partit
Pour savoir si la mer est indulgente et bonne!

De la mâle Sapho, l'amante et le poète,
Plus belle que Vénus par ses mornes pâleurs!
— L'oeil d'azur est vaincu par l'oeil noir que tachète
Le cercle ténébreux tracé par les douleurs
De la mâle Sapho, l'amante et le poète!

— Plus belle que Vénus se dressant sur le monde
Et versant les trésors de sa sérénité
Et le rayonnement de sa jeunesse blonde
Sur le vieil Océan de sa fille enchanté;
Plus belle que Vénus se dressant sur le monde!

— De Sapho qui mourut le jour de son blasphème,
Quand, insultant le rite et le culte inventé,
Elle fit son beau corps la pâture suprême
D'un brutal dont l'orgueil punit l'impiété
De celle qui mourut le jour de son blasphème.

Et c'est depuis ce temps que Lesbos se lamente,
Et, malgré les honneurs que lui rend l'univers,
S'enivre chaque nuit du cri de la tourmente
Que poussent vers les cieux ses rivages déserts.
Et c'est depuis ce temps que Lesbos se lamente!

przekład Marii Leśniewskiej dwóch pierwszych zwrotek tego utworu
w temacie Z wyspy Lesbos i nie tylko... - A. B.
Anna B. edytował(a) ten post dnia 13.02.09 o godzinie 11:47
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W języku Baudelaire'a


Obrazek
Blaise Cendrars (właśc. Frédéric-Louis Sauser, 1887-1961) – francuski poeta
i prozaik, urodzony w Szwajcarii, jeden z najwybitniejszych przedstawicieli awangardy artystycznej XX wieku. Jego twórczość ściśle związana była z burzliwym życiem osobistym. Kiedy miał 15 lat uciekł z domu i zaczął włóczyć się po świecie, podróżował m. in. po Rosji, Chinach, Indiach i Persji. Kiedy wrócił do Europy, poznał w 1910 roku w Paryżu Guillaume’a Apollinaire’a, znajomość ta wywarła duży wpływ na dalsze jego życie i skłoniła do starań
o wydanie własnych utworów poetyckich. W 1912 roku zadebiutował tomem „Les Paques
à New York” („Wielkanoc w Nowym Jorku”). Rok później opublikował „La Prose du Transsibérien et la petite Jehanne de France" („Proza transsyberyjskiej kolei i małej Żanny
z Francji”). Po wybuchu I wojny światowej wstąpił do Legii Cudzoziemskiej i walczył na froncie, gdzie w 1915 roku w Szampanii został poważnie ranny, w wyniku czego stracił prawą rękę. Po wojnie nadal prowadził burzliwe życie, dużo podróżował i utrwalał swój wizerunek artysty buntownika. Imał się różnych zajęć: handlował, kręcił filmy, pracował jako kierowca i żongler w cyrku. W 1919 roku opublikował tom pt. „Dix-neuf Poèmes élastiques” (“Dziewiętnaście wierszy elastycznych”) ważny w jego rozwoju poetyckim. W latach 20-tych zarzucił pisanie poezji i skoncentrował się na prozie. Jego powieści są ciekawym pomieszaniem kronikarsko-reportażowych opisów z własnych doświadczeń życiowych
z fikcją literacką.
Wiersze Cendrarsa tłumaczyli na język polski m. in. Marian Ośniałowski, Adam Ważyk, Julia Hartwig i – ostatnio – Kazimierz Brakoniecki. Przekłady wszystkich wymienionych tłumaczy są na naszym forum, poniżej oraz w innych tematach (patrz linki do wierszy Cendrarsa).

Journal

Christ
Voici plus d’un an que je n’ai plus pensé à Vous
Depuis que j’ai écrit mon avant-dernier poème Pâques
Ma vie a bien changé depuis
Mais je suis toujours le même
J’ai même voulu devenir peintre
Voici les tableaux que j’ai faits et qui ce soir pendent aux murs
Ils m’ouvrent d’étranges vues sur moi-même qui me font penser à Vous.

Christ
La vie
Voilà ce que j’ai fouillé

Mes peintures me font mal
Je suis trop passionné
Tout est orangé.

J’ai passé une triste journée à penser à mes amis
Et à lire le journal
Christ
Vie crucifiée dans le journal grand ouvert
que je tiens les bras tendus
Envergures
Fusées
Ébullition
Cris.
On dirait un aéroplane qui tombe.
C’est moi.

Passion
Feu
Roman-feuilleton
Journal
On a beau ne pas vouloir parler de soi-même
Il faut parfois crier

Je suis l’autre
Trop sensible

Août 1913

Gazeta

Chrystusie
Życie
Oto w czym grzebałem

Moje obrazy mnie bolą
Mam za dużo pasji
Wszystko jest oranżowe

Spędziłem smutny dzień na rozmyślaniu o przyjaciołach
Na czytaniu gazety
Chrystusie
Życie ukrzyżowane w szeroko otwartej gazecie
którą trzymam w rozpostartych rękach
Rozpiętość skrzydeł
Porywy
Wrzenia
Wrzaski
Pomyślałby kto że samolot spada
To ja

Pasja
Ogień
Powieść w odcinkach
Gazeta
Nic to że nie chce się mówić o sobie
Czasami trzeba krzyczeć

Jestem inny
Zbyt wrażliwy

sierpień 1913

tłum. Adam Ważyk

inny przekład, Kazimierza Brakonieckiego pt. „Gazeta”
w temacie Modlitwa


Bombay-Express

La vie que j'ai menée
M'empêche de me suicider

Tout bondit
Les femmes roulent sous les roues
Avec de grands cris
Les tape-culs en éventail sont à la porte des gares.
J'ai de la musique sous les ongles.

Je n'ai jamais aimé Mascagni
Ni l'art ni les Artistes
Ni les barrières ni les ponts
Ni les trombones ni les pistons
Je ne sais plus rien
Je ne comprends plus…
Cette caresse
Que la carte géographique en frissonne.

Cette année ou l'année prochaine
La critique d'art est aussi imbécile que l'espéranto
Brindisi
Au revoir au revoir.

Je suis né dans cette ville
Et mon fils également
Lui dont le front est comme le vagin de sa mère
Il y a des pensées qui font sursauter les autobus
Je ne lis plus que les livres qui ne se trouvent que dans les bibliothèques
Bel A B C du monde
Bon voyage!

Que je t'emporte
Toi qui ris du vermillon.

avril 1914

przekład, Kazimierza Brakonieckiego pt. „Bombay-Express”,
w temacie Poezja kolei żelaznych


Fantômas

Tu as étudié le grand-siècle dans l'Histoire de Marine française
par Eugène
Sue
" Paris, au Dépôt de la Librairie ", 1835,
" 4 vol, in-16 jésus "

Fine fleur des pois du catholicisme pur
Moraliste
Plutarque
Le simultanéisme est passéiste

Tu m'as mené au Cap chez le père Moche au Mexique
Et tu m'as ramené à Saint-Pétersbourg où j'avais déjà été
C'est bien par là
On tourne à droite pour aller prendre le tramway
Ton argot est vivant ainsi que la niaiserie sentimentale de ton cœur qui beugle
Alma mater Humanité Vache
Mais tout ce qui est machinerie mise en scène changement de décors, etc., etc.
Est directement plagié de Homère, ce châtelet

Il y a aussi une jolie page
" ... Vous vous imaginiez, monsieur Barzum, que j'allais tranquillement vous permettre de ruiner mes
projets, de livrer ma fille à la justice, vous aviez pensé cela? ... allons ! sous votre apparence d'homme
intelligent, vous n'étiez qu'un imbécile... "

Et ce n'est pas mon moindre mérite que de citer le roi des voleurs
" Vol. 21, Le Train perdu, p. 367. "
Nous avons encore beaucoup de traits communs
J'ai été en prison
J'ai dépensé des fortunes mal acquises
Je connais plus de 120 000 timbres-poste tous différents et plus joyeux que les N° N° du Louvre
Et
comme toi
Héraldiste industriel
J'ai étudié les marques de fabrique enregistrées à l'Office international des Patentes internationales.

Il y a encore de jolis coups à faire
Tous les matins de 9 à 11.
Mars 1914

przekład, Kazimierza Brakonieckiego pt. „Fantomas”,
w temacie Moja biblioteka


Lettre

Tu m'as dit si tu m'écris
Ne tape pas tout à la machine
Ajoute une ligne de ta main
Un mot un rien oh pas grand chose
Oui oui oui oui oui oui oui oui

Ma Remington est belle pourtant
Je l'aime beaucoup et travaille bien
Mon écriture est nette est claire
On voit très bien que c'est moi
qui l'ai tapée

Il y a des blancs que je suis seul à savoir faire

Vois donc l'oeil qu'à ma page
Pourtant, pour te faire plaisir j'ajoute à l'encre

Deux trois mots
Et une grosse tache d'encre
Pour que tu ne puisses pas les lire.

przekład Julii Hartwig pt. „List” w temacie
Pocałunki


Tu es plus belle que le ciel et la mer

Quand tu aimes il faut partir
Quitte ta femme quitte ton enfant
Quitte ton ami quitte ton amie
Quitte ton amante quitte ton amant
Quand tu aimes il faut partir

Le monde est plein de nègres et de négresses
Des femmes des hommes des hommes des femmes
Regarde les beaux magasins
Ce fiacre cet homme cette femme ce fiacre
Et toutes les belles marchandises

II y a l'air il y a le vent
Les montagnes l'eau le ciel la terre
Les enfants les animaux
Les plantes et le charbon de terre

Apprends à vendre à acheter à revendre
Donne prends donne prends

Quand tu aimes il faut savoir
Chanter courir manger boire
Siffler
Et apprendre à travailler

Quand tu aimes il faut partir
Ne larmoie pas en souriant
Ne te niche pas entre deux seins
Respire marche pars va-t'en

Je prends mon bain et je regarde
Je vois la bouche que je connais
La main la jambe l'œil
Je prends mon bain et je regarde

Le monde entier est toujours là
La vie pleine de choses surprenantes
Je sors de la pharmacie
Je descends juste de la bascule
Je pèse mes 80 kilos
Je t'aime

1924

przekład Julii Hartwig pt. „Jesteś piękniejsza niż niebo i morze”, w temacie Miłość,
inny przekład, Kazimierza Brakonieckiego pt. "Kartki z podróży", w temacie Wiersze
z podróży.


Inne wiersze Blaise'a Cendrarsa w tematach: Wiersze na różne pory dnia, Kobiecy portret, Portret (super) męski, Poezjomalowanie..., Być poetą..., Poezja i malarstwo, Pierzaści bracia mniejsi, Marzenia, Marynistyka, Czynności i zajęcia, poza pisaniem wierszy, Wiersze z podróży, Poezja kolei żelaznych, Wojna, Ruiny - dosłownie i w przenośni, Motyw wieży, Gwiazdy, planety, kosmos w poezji..., Dlaczego zabijamy? Ogród przedziwny/Świat dachówRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 23.02.13 o godzinie 04:23
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W języku Baudelaire'a


Obrazek
Max Jacob (1876 – 1944) – francuski poeta, pisarz, malarz i krytyk sztuki. Urodził się
i wychował w Quimper w Bretanii, w pochodzącej z Prus rodzinie żydowskiej. W 1897 roku wyjechał do Paryża i rozpoczął naukę w Szkole Kolonialnej, którą jednak szybko porzucił dla twórczości artystycznej. W 1910 roku poznał Pabla Piccassa, stając się wkrótce jego najwierniejszym przyjacielem. Przyjaźnił się też z innym wybitnymi paryskiej bohemy artystycznej: G. Apollinaire'a, P. Reverdy, A. Salmona, J. Grisa, F, Carco. Imał się różnych zajęć zarobkowych, aby malować i pisać wiersze. Był prekursorem dadaizmu i surrealizmu, a w poezji również kubizmu, , automatyzmu zapisu literackiego i poetyki sennego marzenia. Inspirację dla swoich utworów czerpał m. in. z okultyzmu i nauk ezoterycznych. Wydał tomy poezji:
"Les Œuvres burlesques et mystiques de Frère Matorel" (1912), "Le Cornet à dés" (1917),
"Le Laboratoire central" (1921), "Art poétique" (1922). W czasie wojny i okupacji hitlerowskiej, podobnie jak inni Żydzi, był prześladowany. W lutym 1944 roku został aresztowany przez gestapo i wywieziony do obozu przejściowego w Drancy pod Paryżem. Po ośmiu dniach zmarł tam z wycieńczenia i w wyniku nieleczonego zapalenia płuc. Rok po jego śmierci wydano drukiem tom "Derniers poèmes en vers et en prose" (1945). Max Jacob uważany jest dzisiaj za jednego z najwybitniejszych twórców awangardy XX wieku.
Jego wiersze tłumaczyli na polski Adam Ważyk, Julia Hartwig i Marian Miszalski. Ukazały się one w tomach: Adam Ważyk: Wybór przekładów. Czytelnik, Warszawa 1979; Max Jacob: Wiersze. Wybór i przekład Adam Ważyk. PIW, Warszawa 1980; Max Jacob: Poematy prozą. Przekład Julia Hartwig i Adam Ważyk. Wydawnictwo Literackie, Kraków 1983 oraz Max Jacob: Laboratorium centralne. Przekład z francuskiego Marian Miszalski. Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1987.

Z tomu „Les Œuvres burlesques
et mystiques de Frère Matorel” 1912



Obrazek


Avenue du Maine

Les manèges déménagent.
Manège, ménageries, où?...
et pour quels voyages?
Moi qui suis en ménage
Depuis…ah! il y a bel âge!
De vous goûter, manèges,
Je n’ai plus…que n’ai-je?...
L’âge.
Les manèges déménagent.
Ménager manager
De l’avenue du Maine
Qui ton manège mène
Pour mener ton ménage!
Ménage ton ménage
Manège ton manège.
Ménage ton manège.
Manège ton ménage.
Mets des ménagements
Au déménagement.
Les manèges déménagent,
Ah! vers quels mirages?
         Ditem pour quels voyages
         Les manèges déménagent.

Z tomu „Le Laboratoire central”, 1921


Obrazek


Le départ

Adieu l’étang et toutes mes colombes
Dans leur tour et qui mirent gentiment
Leur soyeux plumage au col blanc qui bombe
Adieu l’étang.
Adieu maison et ses toitures bleues
Où tant d’amis, dans toutes les saisons,
Pour nous revoir avaient fait quelques lieues
Adieu maison.

Adieu le linge à la haie en piquants
Près du clocher! oh! que de fois le peins-je –
Que tu connais comme t’appartenant
Adieu le linge!

Adieu lambris! maintes portes vitrées.
Sur le parquet miroir si bien verni
Des barreaux blancs et des couleurs diaprées
Adieu lambris!

Adieu vergers, les caveaux et les planches
Et sur l’étang notre bateau voilier
Notre servante avec sa coiffe blanche
Adieu vergers.

Adieu aussi mon fleuve clair ovale,
Adieu montagne! adieu arbres chéris!
C’est vous qui tous êtes ma capitale
Et mon Paris.

przekład Mariana Miszalskiego pt. „Odjazd”
w temacie Rozstania


Établissement d’une communauté au Brésil

On fut reçu par la fougère et l’ananas
L’antilope craintif sous l’ipécacuanha.
Le moine enlumineur quitta son aquarelle
Et le vaisseau n’avait pas replié son aile
Que cent abris légers fleurissaient la forêt.
Les nonnes labouraient. L’une d’elles pleurait
Trouvant dans une lettre un sujet de chagrin.
Un moine intempérant s’enivrait de raisin
Et l’on priait pour le pardon de ce péché.
On cueillait des poisons à la cime des branches
Et les moines vanniers tressaient des urnes blanches.
Un forçat évadé qui vivait de la chasse
Fut guéri de ses plaies et touché de la grâce:
Devenu saint, de tous les autres adoré,
Il obligeait les fauves à leur lécher les pieds.
Et les oiseaux du ciel, les bêtes de la terre
Leur apportaient à tous les objets nécessaires.
Un jour on eut un orgue au creux des murs crépis
Des troupeaux de moutons qui mordaient les épis.
Un moine est bourrelier, l’autre est distillateur;
Le dimanche après vêpre on herborise en chœur.

Saluez le manguier et bénissez la mangue
La flûte du crapaud vous parle dans sa langue
Les autels sont parés de fleurs vraiment étranges
Leurs parfums attiraient le sourire des anges,
Des Sylphes, des esprits blottis dans la forêt
Autour des murs carrés de la communauté.
Or voici qu’un matin quand l’Aurore saignante
Fit la nuée plus pure et plus fraîche la plante
La forêt où la vigne au cèdre s’unissait,
Parut avoir la teigne. Un nègre paraissait
Puis deux, puis cent, puis mille et l’herbe en était teinte
Et le Saint qui pouvait dompter les animaux
Ne put rien sur ces gens qui furent ses bourreaux.
La tête du couvent roula dans l’herbe verte
Et des moines détruits la place fut déserte
Sans que rien dans l’azur ne frémît de la mort.

C’est ainsi que vêtu d’innocence et d’amour
J’avançais en traçant mon travail chaque jour
Priant Dieu et croyant à la beauté des choses
Mais le rire cruel, les soucis qu’on m’impose
L’argent et l’opinion, la bêtise d’autrui
On fait de moi le dur bourgeois qui signe ici.

przekład Mariana Miszalskiego pt. „Założenie wspólnoty
w Brazylii” w temacie Wiersze "zaangażowane"


La Rue Ravignan

Importuner mon fils
A l'heure où tout repose
Pour contempler un mal dont toi-même souris
L'incendie est comme une rose
Ouverte sur la queue d'un paon gris
Je vous dois tout
Mes douleurs et mes joies
J'ai tant pleuré pour être pardonné
Cassez le tourniquet où je suis mis en cage
Adieu barreaux
Nous partons vers le Nil
Nous profitons d'un sultan en voyage
Et des villas bâties avec du fil
L'orange et le citron tapisseraient la trame
Et les galériens ont des turbans au front
Je suis mourant
Mon souffle est sur les cimes
Des émigrants j'écoute les chansons
Port de Marseille
Ohé la jolie ville
Les jolies filles et les beaux amoureux
Chacun ici est chaussé d'espadrilles
La Tour de Pise et le marchand d'oignon
Je te regrette O ma rue Ravignan
De tes hauteurs qu'on appelle antipodes
Sur des pipeaux m'ont enseigné l'amour
Douces bergères et leurs riches atours
Venues ici pour nous montrer les modes
L'une était folle
Elle avait une bique
avec des fleurs sur ses cornes de paon
L'autre pour les refrains de nos fêtes bachiques
La vague et pure voix qu'eût rêvée Malibran
L'impasse de Guelma a ses corregidors
Et la rue Caulaincourt ses marchands de tableaux
Mais la rue Ravignan est celle que j'adore
Pour les coeurs enlacés de ses porte-drapeaux
Là taillant des dessins dans les perles que j'aime
Mes défauts les plus grands furent ceux de mes poèmes

dwa przekłady pt. „Ulica Ravignan”: Mariana Miszalskiego w temacie
Na miejskich ulicach i Adama Ważyka w temacie Wina i kara


* * *

Lorsque l’empereur qui devait renoncer à la souveraineté
Reçut le message, il prenait le thé
Dans la chambre des femmes, près de son marcassin.
Il porta la main gauche au-dessus de son sein
Et prononça tout bas, avec beaucoup de zèle,
Des paroles embarrassées et immortelles:
„J’ai mal écrit les lois, il faut les arranger,
Voici qu’il est trop tard pour les changer!”
Les flammes du foyer étaient comme des griffes,
Le papier dans le feu tordait des logogriphes,
Et le vieux roi prit le chemin du monastère.
Cette retraire stupéfia l’univers.

przekład Mariana Miszalskiego pt. „***[Gdy cesarz,
który musiał zrzec się władzy ponad światem...]”
w temacie Przypowieść


* * *

Les trente-six ports! quels coteaux en couteaux
Les trente-six ports ou trente-six portes
Et cent bateaux.

Les trente-six fraises sur le buis du buisson
Les trente-six fraises, c'est trente-six braises
Et leur charbon.

Trente-six veilleurs au congrès des veilleurs
Des chapeaux rouges en peau de chat
Pour les meilleurs.

Les trente-six cors aux bois de l'Hellespont
Les trente-six cordes aux trente-six cors.
Et leurs façon.

Et tout le mal et les dures leçons
Qui de mon coeur ont fait un entrepont.

przekład Mariana Miszalskiego pt. „***[Trzydzieści
sześć portów!...]” w temacie Poezja liczb


* * *

Madame la Dauphine
Fine, fine, fine, fine, fine, fine,
Fine, fine, fine, fine,
Ne verra pas, ne verra pas le beau film
Qu'on y a fait tirer
Les vers du nez -
En terre et à Nanterre
Où elle est enterrée.

Quand un paysan de la Chine,
Shin, Shin, Shin, Shin, Shin, Shin,
veut avoir des primeurs
Fruits mûrs -
Il va chez l'imprimeur
Ou bien chez sa voisine
Shin, Shin, Shin, Shin, Shin, Shin,
Tous les paysans de la Chine
Les ayant épiés
Pour leur mettre des bottines
Tine ! tine !
Ils leur coupent les pieds.

M. le comte d'Artois
Est monté sur le toit
Faire un compte d'ardoise
Toi, toi, toi, toi,
Et voir par la lunette
Nette ! nette ! pour voir si la lune est
Plus grosse que le doigt.
Un vapeur et sa cargaison
Son, son, son, son, son, son,
Ont échoué contre la maison
Son, son, son, son.
Chipons de la graisse d'oie
Doye, doye, doye,
Pour en faire des canons.

przekład Mariana Miszalskiego pt. „***[Pani
Delfinowa...]” w temacie Na wesoło (?)


Villonelle

Dis-moi quelle fut la chanson
Que chantaient les belles sirènes
Pour faire pencher des trirèmes
Les Grecs qui lâchaient l’aviron.

Achille qui prit Troie, dit-on,
Dans un cheval bourré de son
Achille fut grand capitaine
Or, il fut pris par des chansons
Que chantaient des vierges hellènes
Dis-moi, Vénus, je t’en supplie
Ce qu’était cette mélodie.

Un prisonnier dans sa prison
En fit une en Tripolitaine
Et si belle que sans rançon
On le rendit à sa marraine
Qui pleurait contre la cloison

Nausicaa à la fontaine
Pénélope en tissant la laine
Zeuxis peignant sur les maisons
Ont chanté la faridondaine!...
Et les chansons des échansons?

Échos d’échos des longues plaines
Et les chansons des émigrants!
Où sont les refrains d’autres temps
Que l’on a chanté tant et tant?
Où sont les filles aux belles dents
Qui l’amour par les chants retiennent?
Et mes chansons? qu’il m’en souvienne!

przekład Mariana Miszalskiego pt. „Villonella”
w temacie Zaśpiewam ci pieśń


Musique acidulee

Boum! Dame! Amsterdam.
Barège n'est pas Baume-les-Dames!
Papa n'est pas là!
L'ipéca du rat n'est pas du chocolat.
Gros lot du Congo? oh! le beau Limpopo!
Port du mort, il sort de l'or.
Clair de mer de verre de terre
Rage, mage, déménage
Du fromage où tu nages
Papa n'est pas là.
L'ipéca du Maradjah de Nepala.
Pipi, j'ai envie
Hi! faut y l'dire ici.
Vrai?Vrai?

przekład Mariana Miszalskiego pt. „Skwaśniała muzyka” w temacie
Palindromy, anagramy i inne zabawy słowem w poezji


Petite Ville anglaise le dimanche

                                              À Georges Gabory

Sur l’antique fronton d’un antique bazar
On s’avise d’un nom Company Balthasar.
Sur la glace des rues glissent des messieurs veufs,
Les trottoirs rasés de la veille sont neufs.
On regrette que les enfants ne soient pas blonds le dimanche
On les trempe dans la farine par la jambe ou par la manche,
On en blesse certains dans la chevelure
On y mêle des doigts de pied
Jusque dans la figure
Les mères sont pareilles à des tulipiers
Et leurs demoiselles pareilles à des tulipes.
Les vaisseaux pavoisés battent de l’aile au port
Je n’ai plus de passion si ce n’est pour la pipe
(Ce n’est pas vrai!)
Auberge de ce jour où l’eau même s’endort
Ton spleen hyperbolique
Me rendrait alcoolique.
Nul marin sur les mâts dont les croix sont des tiges
Aux dames escogriffes ne donne le vertige.
Moi d’abord: triste échalas
Qui fais étalage de cet état-là,
Le ciel en cône, bocal, prison des anges!
Ô mes rêves! glissez au sommet des fleurettes.
Châteaux décrits, écrits, arcs en ciel d’insectes,
De ma tête dans l’herbe le regard oblique vous guette!
Lambris, nombrils, verdure
Où la terre met le nez dans sa fourrure
Teints du sang du soleil c’est celui de mon cœur.
Le frêle florentin de la carte postale
Porte au cœur un tambour qui bat la générale
Mais moi le receveur des impôts indirects
J’ai la tête un dimanche au niveau des insectes
Le soleil incendie ma nappe de chemise
Ce matin j’ai prié trois heures à l’église
Est-ce que je dors ou si je veille
Il y a un violon quelque part
Trois arbres qui voudraient danser, la mer approche son oreille
Moi j’ai le ciel bleu pour miroir.
C’est la cour de Marie qui le tient à deux mains
Des prophètes, des rois, des saints clairs et des anges
La méridienne, Greenwich et sous ton méridien
Donnez-nous aujourd’hui notre pain quotidien.

przekład Mariana Miszalskiego pt. „Petite Ville anglaise
le dimanche” w temacie Miasto


Z tomu „Derniers poèmes en vers et en prose”, 1945


Obrazek


Confession de l’auteur. Son portrait en crabre

Comme une cathédrale il est cravaté d’ombre
mille pattes à lui, quatre à moi.
Chacun nos boucliers, le mien ne se voit pas.
Le crabe et moi! je ne suis guère plus qu’un concombre.
J’aurais été danseur avec des crocs plus minces,
pianiste volubile si je n’avais des pinces.
Lui ne se gêne pas de ses armes; il les porte à la tête
et ce sont des mains jointes
tandis que de ses tire-lignes, il fait des pointes.
Vous avez, maître cancre, jambe et pieds ogivaux
je me voudrais gothique et ne suis qu’en sabots.
Ma carapace aussi parsemée, olivâtre
devient rouge bouillie aux colères de l’âtre
c’est contre lui en somme ou plutôt c’est pourquoi
ce bouclier que j’ai gris et noir comme un toit?
( après tout! peut-être n’est-ce que du théâtre?)
Ah! c’est que tous les deux on n’est pas débonnaires
le crabe et moi! plus cruels que méchants
aveugles sourds, prenant du champ,
blessants, blessés, vieux solitaires, pierre.
Obliquité! légèreté! mais moi je suis un cancre aimable
trop aimable, dit-on, badin.
Volontiers je m’assieds à table.
Le cancre étant bigle est malin
vise crevette et prend goujon
moi j’ai l’œil empêtré dans les marais bretons.
Un jour le cancre a dit: „Ah! je quitte la terre
pour devenir rocher près du sel de la mer.”
J’ai répondu: „Tu la quittes à reculons
prêt à contréchanger tous les poissons.”

Inne wiersze Maxa Jacoba w tematach:
Poezja i malarstwo , Ogród przedziwny, W głąb siebie... ("Szaleństwo i geniusz"), Smutek czy radość... miłość czy nienawiść..., Angelologia i dal.../Motyw zwierciadła, lustra i odbicia, Skąd Tęczy okrąg..., Kobiecy portret, Być poetą..., Krew, Noce bezsenne..., Niech żyje bal, Zwierzęta w ZOO i nie tylko tam/Testament w poezji, Metamorfozy, Latarnie - symbolika i poetyckie konteksty, Modlitwa, Wiersze z podróży.Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 02.02.12 o godzinie 08:24

konto usunięte

Temat: W języku Baudelaire'a


Obrazek

Louis Aragon (1897-1982) – poeta i prozaik francuski, jeden z czołowych
twórców awangardy literackiej XX wieku, początkowo identyfikujący się z dadaizmem
i surrealizmem, współredagował programowe dla tych kierunków pisma "Littérature"
i "La Révolution Surréaliste". W latach trzydziestych odszedł od awangardy i został przedstawicielem realizmu krytycznego. Jak wielu artystów francuskich był członkiem Francuskiej Partii Komunistycznej, pomimo swojego krytycznego stosunku do komunizmu w wydaniu radzieckim. Oprócz poezji, pisał też powieści i eseje krytyczno-literackie. Najważniejsze dzieła: „Les Aventures de Télémaque” (1922,
wyd. polskie: “Przygody Telemacha”, 1970); „Le paysan de Paris” (1924, wyd. polskie: „Wieśniak paryski”, 1971); „Les cloches de Bâle” (1934, wyd. polskie: “Dzwony Bazylei, 1947); „Les beaux quartiers” (1936, wyd. polskie: „Piękne dzielnice”, 1950); „La Semaine Sainte” (1958, wyd. polskie: „Wielki Tydzień”, 1960); „Elsa” (1959,
wyd. polskie: „Elza: poemat”, 1963); „La Mise à mort” (1965, wyd. polskie: „Wyrok śmierci”, 1969).

Pour Demain

Appartient à M. Paul Valéry

Vous que le printemps opéra
Miracles ponctuez ma stance
Mon esprit épris du départ
Dans un rayon soudain se perd
Perpétué par la cadence
La Seine au soleil d'Avril danse
Comme Cécile au premier bal
Ou plutôt roule des pépites
Vers les ponts de pierre ou les cribles
Charme sûr La ville est le val
Les quais gais comme un carnaval
Vont au devant de la lumière
Elle visite les palais
Surgis selon ses jeux ou lois
Moi je l'honore à ma manière
La seule école buissonnière
Et mon Silène m'enseigna
Cette ivresse couleur de lèvres
Et les roses du jour aux vitres
Comme des filles d'Opéra.

przekład Adama Ważyka pt. „Na jutro”
w temacie Bohema, cyganeria artystyczna


Les lilas et les roses

Ô mois des floraisons mois des métamorphoses
Mai qui fut sans nuage et Juin poignardé
Je n'oublierai jamais les lilas ni les roses
Ni ceux que le printemps dans ses plis a gardés

Je n'oublierai jamais l'illusion tragique
Le cortège les cris la foule et le soleil
Les chars chargés d'amour les dons de la Belgique
L'air qui tremble et la route à ce bourdon d'abeilles
Le triomphe imprudent qui prime la querelle
Le sang que préfigure en carmin le baiser
Et ceux qui vont mourir debout dans les tourelles
Entourés de lilas par un peuple grisé

Je n'oublierai jamais les jardins de la France
Semblables aux missels des siècles disparus
Ni le trouble des soirs l'énigme du silence
Les roses tout le long du chemin parcouru
Le démenti des fleurs au vent de la panique
Aux soldats qui passaient sur l'aile de la peur
Aux vélos délirants aux canons ironiques
Au pitoyable accoutrement des faux campeurs

Mais je ne sais pourquoi ce tourbillon d'images
Me ramène toujours au même point d'arrêt
A Sainte-Marthe Un général De noirs ramages
Une ville normande au bord de la forêt
Tout se tait L'ennemi dans l'ombre se repose
On nous a dit ce soir que Paris s'est rendu
Je n'oublierai jamais les lilas ni les roses
Et ni les deux amours que nous avons perdus

Bouquets du premier jour lilas lilas des Flandres
Douceur de l'ombre dont la mort farde les joues
Et vous bouquets de la retraite roses tendres
Couleur de l'incendie au loin roses d'Anjou

Juillet 1940

przekład Adama Ważyka pt. „Bzy i róże” w temacie Kwiaty


Inne wiersze Louisa Aragona w tematach: Miłość, s. 8, s. 11, Modlitwa,
Czym jest wolność?, Dlaczego zabijamy?, Kobiety ich życia i twórczości, Między sacrum a profanum... – M. K.
Marta K. edytował(a) ten post dnia 30.11.09 o godzinie 07:55
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W języku Baudelaire'a


Obrazek

Georges Moustaki (właśc. Yussef Mustacchi, ur. 1934) - francuski poeta, autor
tekstów piosenek, kompozytor i piosenkarz, greckiego pochodzenia. Uważany jest
za jednego z najwybitniejszych współczesnych artystów muzyki rozrywkowej.
Oprócz własnej twórczości autorskiej, znany jest ze współpracy z wieloma wybitnymi wykonawcami, pisał teksty piosenek m. in. dla Édith Piaf ("Milord") i Delidy („Gigi l'amoroso”).

Le métèque

Avec ma gueule de métèque
De Juif errant, de pâtre grec
Et mes cheveux aux quatre vents
Avec mes yeux tout délavés
Qui me donnent l'air de rêver
Moi qui ne rêve plus souvent
Avec mes mains de maraudeur
De musicien et de rôdeur
Qui ont pillé tant de jardins
Avec ma bouche qui a bu
Qui a embrassé et mordu
Sans jamais assouvir sa faim

Avec ma gueule de métèque
De Juif errant, de pâtre grec
De voleur et de vagabond
Avec ma peau qui s'est frottée
Au soleil de tous les étés
Et tout ce qui portait jupon
Avec mon cœur qui a su faire
Souffrir autant qu'il a souffert
Sans pour cela faire d'histoires
Avec mon âme qui n'a plus
La moindre chance de salut
Pour éviter le purgatoire

Avec ma gueule de métèque
De Juif errant, de pâtre grec
Et mes cheveux aux quatre vents
Je viendrai, ma douce captive
Mon âme sœur, ma source vive
Je viendrai boire tes vingt ans
Et je serai prince de sang

Rêveur ou bien adolescent
Comme il te plaira de choisir
Et nous ferons de chaque jour
Toute une éternité d'amour
Que nous vivrons à en mourir

Et nous ferons de chaque jour
Toute une éternité d'amour
Que nous vivrons à en mourir

http://www.youtube.com/watch?v=841TUAhwJ7s
Le métèque – słowa, muzyka i wykonanie Georges Moustaki

Le temps de vivre

Nous prendrons le temps de vivre
D'être libres, mon amour
Sans projets et sans habitudes
Nous pourrons rêver notre vie

Viens, je suis là, je n'attends que toi
Tout est possible, tout est permis

Viens, écoute ces mots qui vibrent
Sur les murs du mois de mai
Ils nous disent la certitude
Que tout peut changer un jour

Viens, je suis là, je n'attends que toi
Tout est possible, tout est permis

Nous prendrons le temps de vivre
D'être libres, mon amour
Sans projets et sans habitudes
Nous pourrons rêver notre vie

http://www.youtube.com/watch?v=SKr57h39LOs
Le temps de vivre – słowa, muzyka i wykonanie Georges Moustaki

La ligne droite

Je ne t'attends pas au bout d'une ligne droite
Je ne t'attends pas au bout d'une ligne droite
Je sais qu'il faudra faire encore des détours
Et voir passer encore des jours et des jours
Mais sans que rien ne vienne éteindre notre hâte

Il pleut chez moi chez toi le soleil est de plomb
Quand pourrons nous enfin marier nos saisons
Quand pourrons nous rentrer ensemble à la maison
Nous avons le temps mais pourquoi est-ce si long

Mes habits ont parfois des traces de poussière
Et le parfum fané des amours passagères
Qui m'ont rendu la solitude plus légère
A l'aube de mes nuits blanches et solitaires

Et toi mon bel amour dis moi s'il y a des hommes
Qui t'ont rendu la vie un peu moins monotone
Qui t'aident à supporter l'hiver après l'automne
Et les silences obstinés du téléphone

Nous nous raconterons nos triomphes nos fêtes
Mais comment s'avouer toutes nos défaites
L'angoisse qui nous tient l'angoisse qui nous guette
Et s'accroche à chaque pensée à chaque geste

Je sais que tu seras au bout de mes voyages
Je sais que tu viendras malgré tous les détours
Nous dormirons ensemble et nous ferons l'amour
Dans un monde réinventé à notre image
Je sais qu'il faudra faire encore des détours
Et voir passer encore des jours et des jours
Mais sans que rien ne vienne éteindre notre hâte

Il pleut chez moi chez toi le soleil est de plomb
Quand pourrons nous enfin marier nos saisons
Quand pourrons nous rentrer ensemble à la maison
Nous avons le temps mais pourquoi est-ce si long

Mes habits ont parfois des traces de poussière
Et le parfum fané des amours passagères
Qui m'ont rendu la solitude plus légère
A l'aube de mes nuits blanches et solitaires

Et toi mon bel amour dis moi s'il y a des hommes
Qui t'ont rendu la vie un peu moins monotone
Qui t'aident à supporter l'hiver après l'automne
Et les silences obstinés du téléphone

Nous nous raconterons nos triomphes nos fêtes
Mais comment s'avouer toutes nos défaites
L'angoisse qui nous tient l'angoisse qui nous guette
Et s'accroche à chaque pensée à chaque geste

Je sais que tu seras au bout de mes voyages
Je sais que tu viendras malgré tous les détours
Nous dormirons ensemble et nous ferons l'amour
Dans un monde réinventé à notre image

http://www.youtube.com/watch?v=5XM7tg9Il2w
La ligne droite – słowa i muzyka Gerges Moustaki,
śpiewają Georges Moustaki i Barbara (Monique Andrée Serf)


Nous sommes deux

Nous sommes deux nous sommes deux
Huit heures vont bientôt sonner
Éteins la lampe le gardien frappe
Ce soir ils reviendront nous voir

L'un va devant l'un va devant
Et les autres suivent derrière
Puis le silence et puis voici
La même chanson qui revient

L'un va devant l'un va devant
Et les autres suivent derrière
Puis le silence et puis voici
La même chanson qui revient

Ils frappent deux ils frappent trois
Ils frappent mille vingt et trois
Tu as mal toi et j'ai mal moi
Qui de nous deux a le plus mal
C'est l'avenir qui le dira

Nous sommes deux nous sommes trois
Nous sommes mille vingt et trois
Avec le temps avec la pluie
Avec le sang qui a séché
Et la douleur qui vit en nous
Qui nous transperce et qui nous cloue

Nous sommes deux nous sommes trois
Nous sommes mille vingt et trois
Avec le temps avec la pluie
Avec le sang qui a séché
Et la douleur qui vit en nous
Qui nous transperce et qui nous cloue

Notre douleur nous guidera
Nous sommes deux nous sommes trois
Nous sommes mille vingt et trois

http://www.youtube.com/watch?v=J9azQjExaGo
Nous sommes deux – słowa, muzyka i wykonanie Georges Moustaki

Inne piosenki Georgesa Moustaki’ego w tematach: Wolność, Ogród przedziwny, Samotność, Starość Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 08.04.13 o godzinie 19:10

konto usunięte

Temat: W języku Baudelaire'a

Arthur Rimbaud

Les soeurs de charité


Le jeune homme dont l'oeil est brillant, la peau brune,
Le beau corps de vingt ans qui devrait aller nu,
Et qu'eût, le front cerclé de cuivre, sous la lune
Adoré, dans la Perse, un Génie inconnu,

Impétueux avec des douceurs virginales
Et noires, fier de ses premiers entêtements,
Pareil aux jeunes mers, pleurs de nuits estivales,
Qui se retournent sur des lits de diamants ;

Le jeune homme, devant les laideurs de ce monde,
Tressaille dans son coeur largement irrité,
Et plein de la blessure éternelle et profonde,
Se prend à désirer sa soeur de charité.

Mais, ô Femme, monceau d'entrailles, pitié douce,
Tu n'es jamais la Soeur de charité, jamais,
Ni regard noir, ni ventre où dort une ombre rousse,
Ni doigts légers, ni seins splendidement formés.

Aveugle irréveillée aux immenses prunelles,
Tout notre embrassement n'est qu'une question :
C'est toi qui pends à nous, porteuse de mamelles,
Nous te berçons, charmante et grave Passion.

Tes haines, tes torpeurs fixes, tes défaillances,
Et les brutalités souffertes autrefois,
Tu nous rends tout, ô Nuit pourtant sans malveillances,
Comme un excès de sang épanché tous les mois.

- Quand la femme, portée un instant, l'épouvante,
Amour, appel de vie et chanson d'action,
Viennent la Muse verte et la Justice ardente
Le déchirer de leur auguste obsession.

Ah ! sans cesse altéré des splendeurs et des calmes,
Délaissé des deux Soeurs implacables, geignant
Avec tendresse après la science aux bras almes,
Il porte à la nature en fleur son front saignant.

Mais la noire alchimie et les saintes études
Répugnent au blessé, sombre savant d'orgueil ;
Il sent marcher sur lui d'atroces solitudes.
Alors, et toujours beau, sans dégoût du cercueil,

Qu'il croie aux vastes fins, Rêves ou Promenades
Immenses, à travers les nuits de Vérité,
Et t'appelle en son âme et ses membres malades,
Ô Mort mystérieuse, ô soeur de charité.

Juin 1871

Siostry miłosierdzia

Z błyszczącymi oczyma, z zagorzałym licem,
Z ciałem pięknym, co nagie winno iść przez ziemię
I które by uwielbił, w Persji, pod księżycem,
Nieznany geniusz w złotym na czole diademie;

Głodny wdzięków dziewiczych, gwałtowny w żądz mocy,
Dumny z uporu swego w szaleństwie zmysłowym,
Jako młody ocean, łkanie letnich nocy,
Miotający się żądnie w łożu diamentowym;

On, któremu się serce wzdryga zagniewane,
Gdy sobie wstręt obmierzły świata przypomina,
Kryjący w wnętrzu wieczną i głęboką ranę
— Swej Siostry Miłosierdza pożądać zaczyna.

Lecz ty, kupo wnętrzności, słodkie ukojenie,
Kobieto! tyś nam nigdy nie jest siostrą w męce:
Ni brzuch twój, gdzie cień drzemie, ni czarne spojrzenie,
Ni piersi, osadzone wspaniale, ni ręce.

O ślepa Niezbudzona ze źrenicą wielką,
Torturą jest oddanie i uścisk miłości!
Ciężysz wiecznie nad nami, wymion nosicielko,
Hołubimy cię, cudna, straszna namiętności!

Wstręty twe, osłupienia, omdlenia w niemocy,
Brutalność twą, co męczy jak dzikie cierpienie,
Wszystko nam bez złej woli przynosisz, o Nocy,
Jak tajne krwi kobiecej miesięczne płynienie.

A gdy go lękiem przejmie kobieta brzemienna,
Ta pieśń czynu, zew życia i miłość wcielona,
Przychodzą, by go wydrzeć z jej wzniosłego lenna,
Płomienna Sprawiedliwość i Muza zielona!

Ach, ciszy i przepychu niezmiennie spragniony,
Gdy porzucą go obie siostrzyce surowe,
Wzdycha tkliwe za wiedzą z cudnymi ramiony
I niesie w świat kwitnący swą skrwawioną głowę.

Lecz dla czarnej alchemii i dla studiów świętych
Ma wstręt — on, znawca pychy, ponury i dumny,
Czuje idącą zgrozę pustyń nieobjętych...
Niech tedy, zawsze piękny, nie brzydząc się trumny,

Wierzy, iż Sny w niej znajdzie, dale, Promenady,
Które przez Noce Prawdy w bezkres się rozpostrą.
I niech duszą i ciałem przyzywa cię blady,
O śmierci tajemnicza, miłosierna siostro!

Czerwiec 1871

przełożył Julian Tuwim


La Rivière de Cassis

La Rivière de Cassis roule ignorée
En des vaux étranges :
La voix de cent corbeaux l'accompagne, vraie
Et bonne voix d'anges :
Avec les grands mouvements des sapinaies
Quand plusieurs vents plongent.
Tout roule avec des mystères révoltants
De campagnes d'anciens temps;
De donjons visités, de parcs importants :
C'est en ces bords qu'on entend
Les passions mortes des chevaliers errants :
Mais que salubre est le vent.
Que le piéton regarde à ces claires-voies :
Il ira plus courageux.
Soldats des forêts que le Seigneur envoie,
Chers corbeaux délicieux!
Faites fuir d'ici le paysan matois
Qui trinque d'un moignon vieux.

Mai 1872

Rzeka Porzeczkowa

W nietutejszych jarach nieznana płynie
Rzeka Porzeczkowa;
Krakanie stu kruków toczy się przy niej
I anielska mowa:
Poruszenia wielkie czyni w jedlinie,
Nim wiatry pochowa.

I drażniące toczą się wzdłuż wybrzeży
Tajemnice dawnych lat,
Wspaniałych ogrodów, zwiedzanej wieży:
Pozostawiły tu ślad
Zgasłe namiętności błędnych rycerzy;
Ale jak trzeźwy jest wiatr!

Przechodniu, w te luki spojrzyj przez liście:
Droga przed tobą pewna.
Kruki moje miłe! Bóg cię tu przyśle,
Kompanio puszczy gniewna!
Wypłosz opoja, co ciągnie przemyślnie
Z wyprószonego drewna.

Maj 1872

przełożył Adam Ważyk

Arthur Rimbaud: Wiersze, Sezon w piekle, Iluminacje, Listy. Wybrał, opracował
i posłowiem opatrzył Artur Międzyrzecki. Wydawnictwo Literackie, Kraków 1993
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W języku Baudelaire'a

Stéphane Mallarmé

L'APRE-MIDI D'UN FAUNE

Eglogue


Le faune:

Ces nymphes, je les veux perpétuer. -Si clair,
Leur incarnat léger, qu'il voltige dans l'air
Assoupi de sommeils touffus. -Aimai-je un rêve ?
Mon doute, amas de nuit ancienne, s'achève
En maint rameau subtil, qui, demeuré les vrais
Bois même, prouve, hélas! que bien seul je m'offrais
Pour triomphe la faute idéale de roses --
Réfléchissons...

--ou si les femmes dont tu gloses
Figurent un souhait de tes sens fabuleux!
Faune, l'illusion s'échappe des yeux bleus
Et froids, comme une source en pleurs, de la plus chaste:
Mais, l'autre tout soupirs, dis-tu qu'elle contraste
Comme brise du jour chaude dans ta toison?
Que non! par l'immobile et lasse pâmoison
Suffoquant de chaleurs le matin frais s'il lutte,
Ne murmure point d'eau que ne verse ma flûte
Au bosquet arrosé d'accords; et le seul vent
Hors des deux tuyaux prompt à s'exhaler avant
Qu'il disperse le son dans une pluie aride,
C'est, à l'horizon pas remué d'une ride
Le visible et serein souffle artificiel
De l'inspiration, qui regagne le ciel.

O bords siciliens d'un calme marécage
Qu'à l'envi de soleils ma vanité saccage
Tacite sous les fleurs d'étincelles,

Contez

Que je coupais ici les creux roseaux domptés
Par le talent; quand, sur l'or glauque de lointaines
Verdures dédiant leur vigne à des fontaines,
Ondoie une blancheur animale au repos :
Et qu'au prélude lent où naissent les pipeaux
Ce vol de cygnes, non! de naïades se sauve
Ou plonge...


--Inerte, tout brûle dans l'heure fauve
Sans marquer par quel art ensemble détala
Trop d'hymen souhaité de qui cherche le la:
Alors m'éveillerai-je à la ferveur première,
Droit et seul, sous un flot antique de lumière,
Lys! et l'un de vous tous pour l'ingénuité.

Autre que ce doux rien par leur lèvre ébruité,
Le baiser, qui tout bas des perfides assure,
Mon sein, vierge de preuve, atteste une morsure
Mystérieuse, due à quelque auguste dent;
Mais, bast! arcane tel élut pour confident
Le jonc vaste et jumeau dont sous l'azur on joue:
Qui, détournant à soi le trouble de la joue,
Rêve, dans un solo long, que nous amusions
La beauté d'alentour par des confusions
Fausses entre elle-même et notre chant crédule;
Et de faire aussi haut que l'amour se module
Évanouir du songe ordinaire de dos
Ou de flanc pur suivis avec mes regards clos,
Une sonore, vaine et monotone ligne.

Tâche donc, instrument des fuites, ô maligne
Syrinx, de refleurir aux lacs où tu m'attends!
Moi, de ma rumeur fier, je vais parler longtemps
Des déesses; et par d'idolâtres peintures
À leur ombre enlever encore des ceintures:
Ainsi, quand des raisins j'ai sucé la clarté,
Pour bannir un regret par ma feinte écarté,
Rieur, j'élève au ciel d'été la grappe vide
Et, soufflant dans ses peaux lumineuses, avide
D'ivresse, jusqu'au soir je regarde au travers.

O nymphes, regonflons des SOUVENIRS divers.
Mon oeil, trouant les joncs, dardait chaque encolure
Immortelle, qui noie en l'onde sa brûlure
Avec un cri de rage au ciel de la forêt;
Et le splendide bain de cheveux disparaît
Dans les clartés et les frissons, ô pierreries!
J'accours; quand, à mes pieds, s'entrejoignent (meurtries
De la langueur goûtée à ce mal d'être deux)
Des dormeuses parmi leurs seuls bras hasardeux;
Je les ravis, sans les désenlacer, et vole
À ce massif, haï par l'ombrage frivole,
De roses tarissant tout parfum au soleil,
Où notre ébat au jour consumé soit pareil.


Je t'adore, courroux des vierges, ô délice
Farouche du sacré fardeau nu qui se glisse
Pour fuir ma lèvre en feu buvant, comme un éclair
Tressaille ! la frayeur secrète de la chair:
Des pieds de l'inhumaine au coeur de la timide
Qui délaisse à la fois une innocence, humide
De larmes folles ou de moins tristes vapeurs.

Mon crime, c'est d'avoir, gai de vaincre ces peurs
Traîtresses, divisé la touffe échevelée
De baisers que les dieux gardaient si bien mêlée:
Car, à peine j'allais cacher un rire ardent
Sous les replis heureux d'une seule (gardant
Par un doigt simple, afin que sa candeur de plume
Se teignît à l'émoi de sa soeur qui s'allume,
La petite, naïve et ne rougissant pas:)
Que de mes bras, défaits par de vagues trépas,
Cette proie, à jamais ingrate se délivre
Sans pitié du sanglot dont j'étais encore ivre.


Tant pis! vers le bonheur d'autres m'entraîneront
Par leur tresse nouée aux cornes de mon front:
Tu sais, ma passion, que, pourpre et déjà mûre,
Chaque grenade éclate et d'abeilles murmure;
Et notre sang, épris de qui le va saisir,
Coule pour tout l'essaim éternel du désir.
À l'heure où ce bois d'or et de cendres se teinte
Une fête s'exalte en la feuillée éteinte:
Etna ! c'est parmi toi visité de Vénus
Sur ta lave posant tes talons ingénus,
Quand tonne une somme triste ou s'épuise la flamme.
Je tiens la reine!

--O sûr châtiment...--Non, mais l'âme
De paroles vacante et ce corps alourdi
Tard succombent au fier silence de midi:
Sans plus il faut dormir en l'oubli du blasphème,
Sur le sable altéré gisant et comme j'aime
Ouvrir ma bouche à l'astre efficace des vins!

Couple, adieu; je vais voir l'ombre que tu devins.

przekład Ryszarda Matuszewskiego pt. "Popołudnie Fauna"
w temacie Antyczne korzenie cywilizacji



Obrazek


Obrazek


Eduard Manet: ilustracje do pierwszego wydania książki "L'après-midi d'un faune" (1866)Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 17.03.09 o godzinie 14:58
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W języku Baudelaire'a

Paul Verlaine

Ariettes Oubliées (III)


Il pleut doucement sur la ville.*

Arthur Rimbaud

Il pleure dans mon coeur
Comme il pleut sur la ville;
Quelle est cette langueur
Qui pénčtre mon coeur?

O bruit doux de la pluie
Par terre et sur les toits!
Pour un coeur qui s’ennuie
O le chant de la pluie!

Il pleure sans raison
Dans ce coeur qui s’écoeure.
Quoi! nulle trahison?...
Ce deuil est sans raison.

C’est bien la pire peine
De ne savoir pourquoi
Sans amour et sans haine
Mon coeur a tant de peine!

Romances sans paroles, 1874
*”Deszcz pada łagodnie na miasto”. Zdania tego nie odnaleziono w żadnym ze znanych utworów Arthura Rimbauda, możliwe że Verlaine cytuje tu jakieś ulubione powiedzenie
swojego przyjaciela – R. M.


Zapomniane melodyjki (III)

1


Łzy mżą na dnie serca,
Jak deszcz mży ponad miastem.
Cóż za ból się wwierca
Aż do głębi serca?

O, słodki szelest deszczu
Na ziemi, na dachach!
Dla serca w męki dreszczu –
O, ten miękki śpiew deszczu!

Łzy mżą bez przyczyny
W sercu, które się dręczy.
Co? Żadnej zdrady, winy?
Ten żal – bez przyczyny.

Najgorsza to z żałości,
Gdy się nie wie, dlaczego...
Bez litości, bez miłości,
Serce w takiej żałości!

tłum. Miriam

2

Coś w moim sercu płacze,
Jak płacze deszcz nad miastem...
Czymże to wytłumaczę,
Że moje serce płacze?

Cichy śpiewie ulewny
Na dachach i na ziemi...
Gdy w sercu smutek rzewny,
O szeleście ulewny!

Coś płacze bez przyczyny
W tym sercu, co omdlewa...
Jak to, z niczyjej winy?
Ten płacz jest bez przyczyny.

W tym najwięcej żałości,
Że ja sam nie wiem czemu,
Bez gniewu, bez miłości
Tyle w sercu żałości!

tłum. Janina Kramsztyk

3

Łzy padają w serce moje,
Jak deszcz pada ponad miastem,
Jakież dziwne niepokoje
Przenikają serce moje?

O łagodny szmerze słoty,
Na ulicach i na szybach!
Dla tych serc, co mrą z tęsknoty,
O harmonio śpiewnej słoty.

Łzy padają bez przyczyny
W serce, które stygnie w męce.
Jak to! nie ma żadnej winy,
Smutek przyszedł bez przyczyny.

I w tym ból największy gości,
Że już nie wie się, dlaczego
Bez niechęci, bez miłości
Tyle smutku w sercu gości.

tłum. Bronisława Ostrowska


Obrazek


Gustave Caillebotte “Rue de Paris sous la pluie”, 1877Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 25.03.09 o godzinie 11:33
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W języku Baudelaire'a


Obrazek

Victor Segalen (1878 – 1919) – francuski poeta i prozaik, z wykształcenia lekarz, wiele podróżował, m. in na Wyspy Polinezji, do Chin i Tybetu, gdzie praktykował jako lekarz, amatorsko zaś zajmował się też archeologią i etnologią. Jego pierwsze prace naukowe,
w tym doktorat napisany w 1902 roku, traktowały o związkach poezji i psychoanalizy.
W 1903 roku odbył podróż na Tahiti, gdzie duże wrażenie wywarły na nim tahitańskie obrazy Paula Gauguina. Wrócił do Francji po wybuchu I wojny światowej. Zmarł w lesie
w Bretanii, w niejasnych okolicznościach, prawdopodobnie śmiercią samobójczą, w wieku
41 lat. Za jego życia wydano tom utworów poetyckich pt. „Stèles. Prose poetry, prose poems” (1912), pośmiertnie: „Équipée. De Pékin aux marches thibétaines” (1929) i “Odes” (1926), a także powieści i rozprawy archeologiczno-etnologiczne. Po polsku ukazała się jego powieść „Renè Leys” (1921, wyd. polskie 1975).

Sur un hôte douteux

Ses disciples chantent: Il revient le Sauveur des hommes: Il vêt un autre habit de chair. L'étoile, tombée du plus haut ciel a fécondé la Vierge choisie. Et il va renaître parmi nous.

Temps bénis où la douleur recule! Temps de gloire où la Roue de la Loi courant sur l'Empire conquis va traîner tous les êtres hors du monde illusoire.

o

L'Empereur dit: Qu'il revienne, et je le recevrai, et je l'accueillerai comme un hôte.

Comme un hôte petit, qu'on gratifie d'une petite audience, - pour la coutume, - et d'un repas et d'un habit et d'une perruque afin d'orner sa tête rase.

Comme un hôte douteux que l'on surveille ; que l'on reconduit bien vite là d'où il vient, pour qu'il ne soudoie personne.

o

Car l'Empire, qui est le monde sous le Ciel, n'est pas fait d'illusoire: le bonheur est le prix, seul, du bon gouvernement.

Que fut-il, celui qu'on annonce, le Bouddha, le Seigneur Fô? Pas même un lettré poli,

Mais un barbare qui connut mal ses devoirs de sujet et devint le plus mauvais des fils.

Z cyklu “Stèles face au Midi”, w: Stèles, 1912

przekład Tomasza Różyckiego pt. „O wątpliwym gościu” w temacie Poezja religijna


Éloge d'une vierge occidentale

La raison ne s'offense pas: certainement une vierge occidentale a conçu, voici deux mille années, puisque deux mille ans avant elle, Kiang-yuan, fille sans défaut, devint mère parmi nous: ayant marché sur l'empreinte du Souverain Roi du Ciel.

Et enfanta aussi légèrement que la brebis son agneau, sans rupture ni grands efforts. Même le nouveau-né se trouva recueilli par un oiseau qui d'une aile faisait sa couche et de l'autre l'éventait.

Ceci est croyable. Le philosophe dit: Tout être extraordinaire naît d'une sorte extraordinaire: la Licorne autrement que chien et boue; le Dragon non pas comme lézard. — M'étonnerai-je si la naissance des hommes extraordinaires n'est pas celle des autres hommes?

La raison ne s'offense pas. Certainement une vierge occidentale a conçu.

Z cyklu “Stèles face au Midi”, w: Stèles, 1912

przekład Tomasza Różyckiego pt. „Pochwała dziewicy z zachodu”
w temacie Poezja religijna


Visage dans les yeux

Puisant je ne sais quoi; au fond de ses yeux jetant le panier tressé de mon désir, je n'ai pas obtenu le jappement de l'eau pure et profonde.

Main sur main, pesant la corde écailleuse, me déchirant les paumes, je n'ai levé pas même une goutte de l'eau pure et profonde:

Ou que le panier fut lâchement tressé, ou la corde brève; ou s'il n'y avait rien au fond.

o

Inabreuvé, toujours penché, j'ai vu, oh! soudain, un visage: monstrueux comme chien de Fô au mufle rond aux yeux de boules.

Inabreuvé, je m'en suis allé; sans colère ni rancune, mais anxieux de savoir d'où vient la fausse image et le mensonge:

De ses yeux? - Des miens?

Z cyklu „Stèles orientées”, w: Stèles, 1912

przekład Tomasza Różyckiego pt. „Twarz w oczach” w temacie Motyw twarzy


Écrit avec du sang

Nous sommes à bout. Nous avons mangé nos chevaux, nos oiseaux, des rats et des femmes. Et nous avons faim encore.

Les assaillants bouchent les créneaux. Ils sont plus de quatre myriades; nous, moins de quatre cents.

Nous ne pouvons plus bander l'arc ni crier des injures sur eux; seulement grincer des mâchoires par envie de les mordre.

o

Nous sommes vraiment à bout. Que l'Empereur, s'il daigne lire ceci de notre sang, n'ait point de reproches pour nos cadavres,

Mais qu’Il n'évoque point nos esprits : nous voulons devenir démons, et de la pire espèce:

Par envie de toujours mordre et de dévorer ces gens-là.

Z cyklu „Stèles occidentées”, w: Stèles, 1912

przekład Tomasza Różyckiego pt. „Pisane krwią” w temacie Wojna


Au Démon secret

Le peuple, sans perplexité, vénère. Il encense, invoque ou répudie. Il donne trois, ou six ou neuf prosternements. Il mesure son respect à la compétence, aux attributs, aux grâces qu'il escompte juste.

Car il sait précisément les goûts du génie de l'âtre; les dix-huit noms du singe qui donne la pluie; la cuisson de l'or comestible et du bonheur.

o

De quelles cérémonies l'honorer ce démon que je loge en moi, qui m'entoure et me pénètre? De quelles cérémonies bienfaisantes ou maléfiques?

Vais-je agiter mes manches en respect ou brûler des odeurs infectes pour qu'il fuie?

De quels mots d'injures ou glorieux le traiter dans ma vénération quotidienne : est-il le Conseiller, le Devin, le Persécuteur, le Mauvais?

Ou bien Père et grand Ami fidèle?

o

J'ai tenté tout cela et il demeure, le même en sa diversité,Puisqu’il le faut, ô Sans-figure, ne t'en va point de moi que tu habites: Puisque je n'ai pu te chasser ni te haïr, reçois mes honneurs secrets.

Z cyklu „Stèles du Milieu”, w: Stèles, 1912

przekład Tomasza Różyckiego pt. „Sekretnemu Demonowi”
w temacie W świecie wróżb, zaklęć i sił tajemnych


Cité violette interdite

Elle est bâtie à l'image de Pei-king, capitale du Nord, sous un climat chaud à l'extrême ou plus froid que l'extrême froid.

À l'entour, les maisons des marchands, l'hôtellerie ouverte à tout le monde avec ses lits de passage ses mangeoires et ses fumiers.

En retrait, l'enceinte hautaine, la Conquérante aux âpres remparts, aux redans, aux châteaux d'angles pour mes bons défenseurs.

Au milieu, cette muraille rouge, réservant au petit nombre son carré d'amitié parfaite.

Mais, centrale, souterraine et supérieure, pleine de palais, de lotus, mes eaux mortes, d'eunuques et de porcelaines, -- est ma Cité Violette interdite.

o

Je ne la décris pas; je ne la livre pas; j'y accède par des voies inconnues. Unique, unique et solitaire, mâle étrange dans ce troupeau servant, je n'enseigne pas ma retraite : mes amis, si l'un d'eux songeait à l’Empire!

Or, j'ouvrirai la porte et Elle entrera, l'attendue, la toute-puissante et la tout inoffensive,

Pour régner, rire et chanter parmi mes palais, mes lotus, mes eaux mortes, mes eunuques et mes vases,

Pour, - la nuit où elle comprendra, - être doucement poussée dans un puits.

Z cyklu „Stèles du Milieu”, w: Stèles, 1912

przekład Tomasza Różyckiego pt. „Miasto fioletowe, miasto zakazane”
w temacie Miasto
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 19.01.11 o godzinie 16:42



Wyślij zaproszenie do