Marek Gorzycki

Marek Gorzycki przedsiębiorca

Temat: Udostepnie auta pracownikowi lub innnym osobom

Jarosław Ziółkowski:
A wracając do cytowanej przeze mnie interpretacji, czy brak prawa do odliczenia w ogóle przy samochodach wynajmowanych oznacza obowiązek naliczenia VAT od prywatnego użytku?

IMO - Zakładając, że mamy do czynienia z usługą (że zachodzi art.8.2.2.) - wykorzystanie takiego auta do celów prywatnych należy opodatkować. Auto wykorzystywane do czynności zwolnionych (tudzież opodatkowane podatkiem od konsumpcji na wcześniejszym etapie obrotu, zakupione od osoby prywatnej lub na fakturę vat marża) jest autem z innej bajki, niż auto z ograniczonym (decyzją prawodawcy) prawem do odliczenia podatku naliczonego.

Nie gwarantuję jednak, że przyjęte założenie (że zachodzi tu art.8.2.2) jest słuszne. Nie miałem do tej pory okazji przyjrzeć się art.8.2 uważnie. Może warto - na początek - zajrzeć do dyrektywy 2006/112/WE i porównać przepisy wspólnotowe z ustawą krajową? :-)Marek G. edytował(a) ten post dnia 03.11.11 o godzinie 18:46
Dawid Milczarek

Dawid Milczarek AkademiaVAT.pl

Temat: Udostepnie auta pracownikowi lub innnym osobom

Marek G.:
Jarosław Ziółkowski:
A wracając do cytowanej przeze mnie interpretacji, czy brak prawa do odliczenia w ogóle przy samochodach wynajmowanych oznacza obowiązek naliczenia VAT od prywatnego użytku?

IMO - Zakładając, że mamy do czynienia z usługą (że zachodzi art.8.2.2.) - wykorzystanie takiego auta do celów prywatnych należy opodatkować. Auto wykorzystywane do czynności zwolnionych (tudzież opodatkowane podatkiem od konsumpcji na wcześniejszym etapie obrotu, zakupione od osoby prywatnej lub na fakturę vat marża) jest autem z innej bajki, niż auto z ograniczonym (decyzją prawodawcy) prawem do odliczenia podatku naliczonego.

Nie gwarantuję jednak, że przyjęte założenie (że zachodzi tu art.8.2.2) jest słuszne. Nie miałem do tej pory okazji przyjrzeć się art.8.2 uważnie. Może warto - na początek - zajrzeć do dyrektywy 2006/112/WE i porównać przepisy wspólnotowe z ustawą krajową? :-)

Dyrektywa zasadniczo mówi to samo - art. 26 ust. 1 lit. b, przy czym w ust. 2 przewidziana jest możliwość odstąpienia od opodatkowania świadczeń niezwiązanych z działalnością gospodarczą, polski prawodawca jednak z tej możliwości nie skorzystał.

Między autami wynajmowanymi bez VAT a wynajmowanymi z VAT-em jest pewna różnica - podatek należny u wynajmującego, którego najemca nie może w pełni odliczyć, chociaż powinien móc. Gdyby najemca musiał opodatkować prywatny użytek wynajmowanego z VAT-em samochodu, to doszłoby do podwójnego opodatkowania (to kolejny argument na rzecz uznania, że art. 5 ustawy z 16 grudnia 2010 r. dotyczy również aut leasingowanych).
Marek Gorzycki

Marek Gorzycki przedsiębiorca

Temat: Udostepnie auta pracownikowi lub innnym osobom

Dawid Milczarek:
Między autami wynajmowanymi bez VAT a wynajmowanymi z VAT-em jest pewna różnica - podatek należny u wynajmującego, którego najemca nie może w pełni odliczyć, chociaż powinien móc. Gdyby najemca musiał opodatkować prywatny użytek wynajmowanego z VAT-em samochodu, to doszłoby do podwójnego opodatkowania (to kolejny argument na rzecz uznania, że art. 5 ustawy z 16 grudnia 2010 r. dotyczy również aut leasingowanych).

To ja jeszcze trochę tej "piany" ubiję (studząc aspiracje do układania wisienek)... ;-))
Przekładając to, co napisałeś wyżej, na problem Jarka:
Wynajmuje auto (z vat-em) do czynności zwolnionych - podatku nie odlicza więc.
Użycie takiego auta do potrzeb prywatnych jest sytuacją opisaną w art.8.2.1 czy też w art.8.2.2?
IMHO - językowo bliżej jest do art.8.2.2.
Ale w takim wypadku - aby zapobiec podwójnemu opodatkowaniu - podatnik powinien mieć prawo do korekty z art.91 (zadeklarowania podatku naliczonego z faktur za wynajem, być może też niektórych kosztów ogólnozakładowych - jako służących czynnościom mieszanym).

konto usunięte

Temat: Udostepnie auta pracownikowi lub innnym osobom

To jeszcze jeden problem. Jeśli kupię samochód na VAT marżę i po 6 miesiącach oddam w darowiźnie pracownikowi, to czy mam prawo do zastosowania zwolnienia (towar używany)? Moim zdaniem, na podstawie polskich przepisów, ale bez wnikania w orzecznictwo ETS, stosuję zwolnienie, a nie stawkę podstawową.
Grzegorz Pelc

Grzegorz Pelc radca prawny

Temat: Udostepnie auta pracownikowi lub innnym osobom

Jarosław Ziółkowski:
To jeszcze jeden problem. Jeśli kupię samochód na VAT marżę i po 6 miesiącach oddam w darowiźnie pracownikowi, to czy mam prawo do zastosowania zwolnienia (towar używany)? Moim zdaniem, na podstawie polskich przepisów, ale bez wnikania w orzecznictwo ETS, stosuję zwolnienie, a nie stawkę podstawową.

Podatek od marży jest nieodliczalny więc jak najbardziej zwolnienie.

Temat: Udostepnie auta pracownikowi lub innnym osobom

Dawid Milczarek:
Jan Leuenberger:
Nie, to kontrargument, żeby pokazać, że fakt, iż istnieje odesłanie nie jest argumentem :)

Wykorzystanie końcowego wniosku jako argumentu na poparcie tego wniosku nie jest żadnym kontrargumentem tylko chwytem erystycznym, którego ja nie kupuję :).

Nie o to chodziło - stwierdziłeś, że rzeczony fragment art. 6 uprawnia Cię do pominięcia wyników wykładni literalnej art. 5, które to twierdzenie byłoby bezwzględnie prawdą wyłącznie, gdyby ustawodawca nigdy nie zostawiał "martwych przepisów". Skoro, chociaż potencjalnie, na co wskazuje fakt, że "martwe przepisy" niewątpliwie istnieją, art. 6 w rzeczonej części może być przepisem "martwym", to jego brzmienie samo w sobie nie jest argumentem przemawiającym za Twoją argumentacją, bo równie dobrze brzmienie art. 6 może być przypadkiem "martwego przepisu", jak przypadkiem elementu normy zawartej w innym przepisie.
Przecież słowo nabyć występuje w wielu miejscach w ustawie, a tam gdzie ustawodawca miał na myśli nabycie usługi, wyraźnie to wskazał.

Z kolei tam, gdzie ustawodawca mówi o nabyciu towaru (np. art. 9 dotyczący WNT) wyraźnie wskazuje, że chodzi o nabycie prawa do rozporządzania towarem jak właściciel i nie wprowadza zamieszania w innych przepisach.

Jeśli już być precyzyjnym to ustawodawca mówi tam o nabyciu prawa do rozporządzania towaramia jak właściciel, a nie o nabyciu towarów, co wynika z faktu, że rzeczony przepis definiuje, że nabycie towarów to nabycie prawa do rozporządzania towarami jak właściciel. Ustawodawca więc wyraźnie stawia sprawę: nabycie towaru=nabycie prawa do rozporządzania towarem jak właściciel.

Dodatkowo, na co już wskazywałem (ale Marek Gorzycki ujął to znacznie jaśniej) brzmienie art. 3 również wskazuje, że nabycie nie oznacza wzięcia w leasing operacyjny.

Nie widzę więc podstaw do odwoływania się do potocznego znaczenia słowa, skoro mamy znaczenie w języku prawnym.
Zresztą sam art. 5 właściwie nie pozostawia pola do wątpliwości co należy rozumieć przez nabycie:

Do dnia 31 grudnia 2012 r. w przypadku wykorzystywania przez podatnika, na cele niezwiązane z prowadzeniem przedsiębiorstwa, samochodów osobowych oraz innych pojazdów samochodowych, przy nabyciu których kwotę podatku naliczonego stanowiło 50% lub 60% kwoty podatku:

* określonej w fakturze lub
W przypadku leasingu operacyjnego nie masz jednej faktury, podatek nie może wynikać z dokumentu celnego, ani z wewnątrzwspólnotowego nabycia towarów ani z dostawy dla której podatnikiem jest nabywca.

Nie wiem czy to jest dobry argument, powoływanie się na to, że przy leasingu jest więcej niż jedna faktura. Przy zwykłej sprzedaży też może być więcej niż jedna faktura (np. 2 faktury zaliczkowe, z każdej tylko 60% podatku do odliczenia) i nie oznacza to, że w takich przypadkach trzeba opodatkować prywatny użytek samochodu.

Fakt, ale jednak bardziej chodziło mi o to, że cała lista dokumentów oraz stanów faktycznych z których ma wynikać podatek wskazuje na nabycie towarów.

Również fakt, że ustawodawca odrębnie wskazywał i wskazuje, że ograniczenia prawa do odliczenia stosuje się również w przypadku leasingu wskazuje, że leasing to nie jest nabycie.

Ale nie spieramy się o to, czy użytkowanie samochodu na podstawie umowy leasingu operacyjnego stanowi nabycie prawa do rozporządzania towarem jak właściciel. Co do tego między nami jest zgoda, że nie. Spieramy się natomiast o to, czy ustawodawca użył w art. 5 pojęcia "nabycie" w znaczeniu "nabycie prawa do rozporządzania rzeczą jak właściciel", czy też w znaczeniu szerszym.

J.W.
Owszem, ale nie przypominam sobie jednak tezy, że można zupełnie pominąć jasne literalne brzmienie przepisów, a przecież nawet ETS pisał, że wykładnia prowspólnotowa musi się odbywać w ramach metod wykładni i możliwego znaczenia słów.

Przecież ja warstwy językowej w ogóle nie pomijam, tylko w ramach potocznego znaczenia pojęcia "nabycie", a także przy wykładni literalnej art. 6, dokonuję wykładni celowościowej i systemowej (uwzględniającej szerszy kontekst).

W świetle powyższego moim zdaniem jednak pomijasz, bo pomijasz znaczenie słowa nabycie w języku prawnym, który ma pierwszeństwo przed językiem potocznym (w odniesieniu do którego też nie mam przekonania, że potwierdza Twoje wnioski).

Wykładnia celowościowa nie jest tu moim zdaniem dobrym argumentem, bo nie wiesz jakie cele miał ustawodawca, a brak jest argumentów, dla których ustawodawca miałby nie chcieć wyłączyć z zakresu spornej regulacji samochód wziętych w leasing operacyjny.

Systemowa również mnie nie przekonuje, skoro obecne brzmienie art. 6 może być zarówno wynikiem niedopatrzenia ustawodawcy, jak również elementem normy. Skoro nie wiadomo, która opcja jest prawidłowa, to nie można w oparciu o to konstruować argumentu.
Do pełnego, bo jednak w większym stopniu korzystają z odliczenia, ale to moim zdaniem nie jest kluczowe - to tylko wskazówka, dlaczego ustawodawca mógł chcieć potraktować leasing operacyjny inaczej niż nabycie.

OK, zatem różnimy się w ocenie. Ja uważam, że autom użytkowanym na podstawie umowy leasingu operacyjnego mimo wszystko bliżej jest do samochodów, w przypadku których prawo do odliczenia jest ograniczone, aniżeli do tych, w przypadku których prawo do odliczenia VAT jest pełne.
Z mojego punktu widzenia wykładnia, którą proponuję nie jest "wychodzeniem poza jasne brzmienie przepisu", tylko jest rozstrzygnięciem problemu wynikającego z tego, że dwa przepisy są ze sobą - przy rozumieniu czysto literalnym - niezgodne. Nie uciekam się do wykładni systemowej czy celowościowej "pomimo tego, że przepisy są jasne językowo". Uciekam się do wykładni celowościowej i systemowej dlatego, że wykładnia stricte językowa prowadzi do niezgodności dwóch przepisów. Taka niezgodność, w mojej ocenie, jest wystarczająca do tego, aby nie poprzestawać na wykładni literalnej. Nawiązując do Twojego wcześniejszego przykładu, jeżeli ktoś wypowiada dwa zdania:

1. Lubię czekoladę
2. Nie lubię czekolady z marcepanem

- można postąpić na jeden z dwóch sposobów:

1. Można uznać, że tylko jedno z tych zdań jest prawdziwe (Twoja propozycja),
2. Można spróbować te dwie wypowiedzi ze sobą uzgodnić i dojść do wniosku, że autor lubi czekoladę, za wyjątkiem czekolady z marcepanem (moja propozycja).

To nie tak, bo tutaj mamy inną sytuację:

1. Mamy normę składającą się z dwóch przepisów: art. 5 i art. 6. Nie mamy sporu w zakresie uznania, że w "starym" brzmieniu te przepisy się uzupełniały.

2. Następnie norma składająca się z art. 5 i art. 6 zostaje zastąpiona nową normą - a w nowej normie ustawodawca wypowiada inną normę, w której kwestii opisanej w art. 6 nie uwzględnia.

Dla uproszczenia przyjmijmy, że interesująca nas norma jest zdaniem złożonym. Ustawodawca wypowiedział więc normę będącą zdaniem złożonym. Następnie wypowiedział nową normę/nowe zdanie dotyczące tego samego przedmiotu w której wyraźnie odniósł się jedynie do pierwszej części zdania, a drugą część zdania pominął milczeniem.

Twoja propozycja jest taka, żeby w związku z tym uznać, że druga część zdania normy wypowiedzianej uprzednio, nadal obowiązuje i próbujesz je do siebie "dopasować", a moja jest taka, że skoro ustawodawca wypowiedział nową normę to w braku przeciwnych wskazówek ta nowa norma zastępuje całość "starej" normy, a nie tylko jej część.

Fakt, że derogacja nie musi wynikać z wyraźnego przepisu, lecz może być również dorozumiana wskutek stworzenia nowej normy, znajduje również potwierdzenie w doktrynie:

"Pojęcie ”derogacji” rozumiane jest w doktrynie jako pozbawienie normy prawnej jej mocy obowiązującej przez inną normę bądź w sposób wyraźny za pomocą tzw. klauzuli derogacyjnej stwierdzającej uchylenie określonych przepisów, bądź w sposób dorozumiany przez wejście w życie nowych przepisów, odmienne regulujących dane stosunki społeczne (I. Bogucka, S. Bogucki, O derogacji i pojęciach pokrewnych, PiP 1992, z. 6, s. 80). Warunkiem jest jedynie, by normy nie były stanowione jednocześnie i norma późniejsza nie była hierarchicznie niższa od normy wcześniejszej (K. Działocha, Wewnętrzna hierarchia norm konstytucji w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego w: Państwo, ustrój, konstytucja, Studia, Wyd. UMCS, Lublin 1991, s. 46; nadto: J. Nowak, Z. Tabor, Wstęp do prawoznawstwa, PWN, Warszawa 1993, s. 154). Z. Ziembiński nawet odnosi tę regułę do założeń o racjonalności prakseologicznej ”prawodawcy”, a mianowicie np. jeśli później ustanowił on normę (przepis) niezgodną z normą ustanowioną poprzednio, to widocznie ”chciał” zmienić poprzedni akt stanowienia (w pracy: A. Redelbach, S. Wronkowska, Z. Ziembiński, Zarys teorii państwa i prawa, PWN, Warszawa 1994, s. 216). Autor ten dowodzi w innym miejscu: ”ogólnikowe zastrzeżenie, że uchyla się wszelkie normy (przepisy) niezgodne z zawartymi w danej ustawie, jest w istocie zbędne, bo każdy prawnik taką regułę kolizyjną przyjmuje jako oczywistą, jeżeli nie powstają kwestie związane z hierarchiczną pozycją rozważanych norm” (j. w., s. 215)."

wyrok TK P 1/94.

Wyrok zresztą dotyczy do pewnego stopnia podobnej sytuacji: zmiany części normy i braku wyraźnej derogacji pozostałej części normy. TK uznał, że wyraźna derogacja była w tym przypadku zbędna.

Argument, że prawodawcy zdarza się pozostawiać w przepisach jakieś "martwe" fragmenty czy odesłania nie jest dla mnie argumentem rozstrzygającym, gdyż prawodawcy zdarza się również wypowiadać nieprecyzyjnie lub wręcz błędnie językowo. Jeżeli już się tak trzymasz wykładni literalnej, to dlaczego stosujesz ją do art. 5, a pomijasz przy art. 6? I jeden i drugi przepis należy odczytywać w pierwszej kolejności literalnie. A ponieważ takie literalne odczytywanie nie prowadzi do jasnych konkluzji (wręcz prowadzi do niezgodności), to wspomagam się wykładnią celowościową, systemową itd., a Ty dość arbitralnie jeden przepis ignorujesz, a drugi interpretujesz stricte językowo.

Pomijam art. 6 z racji chronologii - art. 6 był cześcią normy składającej się z art. 5 i 6, ale ta norma już nie obowiązuje, bo została wydana norma. Nie można traktować na równi przepisu, który stanowił fragment zmienionej normy i przepisu, który najwyraźniej stanowi nową normę.
Inaczej w takim razie rozumiemy prawotwórczość. Przy Twoim rozumieniu, każde odstąpienie od wykładni językowej lub zastosowanie wykładni celowościowej/systemowej jest prawotwórczością.
>

Absolutnie nie - dostrzegam tu prawotwórczość, bo za ustawodawcę decydujesz, że jeśli nie wypowiedział się na temat części normy, którą zmienił, to znaczy, to że owa część "starej" normy dalej obowiązuje, mimo, że jak wskazywałem domniemana derogacja nie jest zabiegiem kwestionowanym w doktrynie.

Już mówiłem, że gdyby nie chronologia, byłbym skłonny zgodzić się, że art. 6 jest częścią normy razem z art. 5, ale norma tworzona przez te przepisy już była.

Niczego nie chcę nakazywać ani organom, ani sądom. Nie wykluczam nawet, że organy i sądy raczej będą podzielały Twoje oceny i argumenty niż moje :).

Pozostaje więc moje twierdzenie, że wykładnia jaką proponujesz pociąga za sobą istotne ryzyko powoływania się na nią przez organy, wtedy kiedy będzie to dla podatników niekorzystne.
A mimo tego wyroku sądy krajowe uznawały, że nieodpłatne wydania związane z działalnością nie są opodatkowane. ETS nieraz podkreślał, że na gruncie Dyrektywy pierwszeństwo ma jej cel, a nie jej litera, więc tego nie można przenosić na krajowy grunt.

Chodziło mi o pozakrajowy przykład rozumowania, które proponuję. Sądy krajowe nie dlatego tego nie zastosowały u nas, że nie zgadzały się ze sposobem wykładni, ale dlatego, że na Dyrektywę nie można powoływać się przeciwko podatnikom.

Gdyby uznawały takie rozumowanie za słuszne na gruncie polskich przepisów to przecież mogły iść za wykładnią proponowaną przez organy podatkowe - starczałoby odwołać się do art. 7 ust. 3. Nie trzeba było powoływać wykładni prowspólnotowej na niekorzyść podatników.
Podasz jakieś przykłady takich rozumowań, które masz na myśli? Zaznaczam, że nie mam nic przeciwko rozpatrywaniu łącznie przepisów (co bywa rzeczywiście konieczne). Proszę o przykład analogiczny do tego będącego przedmiotem badania.

To są przykłady, że można odstąpić od literalnego znaczenia przepisu - tego nigdy nie kwestionowałem, a wręcz zaznaczałem, że takie sytuacje istnieją. Nie są to sytuacje, gdy norma późniejsza pozostaje w sprzeczności z częścią normy wcześniejszej dotyczącej tej samej kwestii, a o tym właśnie piszemy. Wyżej powołałem wyrok w podobnej sytuacji, gdzie TK zgodził się, że wyraźna derogacja nie była konieczna.

Podwójne opodatkowanie nie jest tutaj moim zdaniem trafnym argumentem, skoro ustawodawca unijny je w tym przypadku akceptuje. Widocznie więc ten przypadek nie jest sprzeczny z systemem unijnego VAT. Wydaje mi się, że to jest przypadek ekonomicznego, a nie prawnego podwójnego opodatkowania, a to bywa akceptowane.
Dawid Milczarek

Dawid Milczarek AkademiaVAT.pl

Temat: Udostepnie auta pracownikowi lub innnym osobom

Jan Leuenberger:

Pominę już czekoladę i inne kwestie, nie będę słowo po słowie odnosił się do Twoich dalszych wywodów, po prostu spiszę protokół rozbieżności. Jak chcesz, to go uzupełnij, a ewentualnie czytelnicy sami wyciągną takie wnioski, jakie uznają za stosowne.

Po pierwsze i najważniejsze, nawet jeśli trzymalibyśmy się wyłącznie wykładni literalnej, to powinniśmy ją stosować nie tylko do art. 5, ale i art. 6. To nie jest tak, że porównanie wykładni językowej tych dwóch przepisów prowadzi do oczywistego wniosku, że art. 5 jest OK, a art. 6 jest martwy. Mamy tutaj do czynienia z pewnym zderzeniem znaczeń i wykładnia literalna nie faworyzuje żadnego z nich. Nie można arbitralnie (bez uzasadnienia) pomijać art. 6 i uznawać zarazem obowiązywanie art. 5 - no bo dlaczego nie postąpić na odwrót?). Jeżeli zarzucasz mi, że moja interpretacja art. 5 i 6 ma charakter prawotwórczy (bo "kreuje" nowe znaczenie słowa "nabycie"), to ja zarzucam Ci, że Twoja ma charakter "prawousuwawczy" (bo zgodnie z nią art. 6 jest martwy). Tak więc argumentu z wykładni literalnej nie kupuję w tym sensie, że moim zdaniem wykładnia ograniczona do warstwy językowej nie prowadzi do jednoznacznego rezultatu. I właśnie dlatego pozwalam sobie na tej wykładni nie poprzestawać.

Fakt, że art. 5 został zmieniony, a art. 6 nie, również niczego nie przesądza, bo to, że jeden przepis się zmienił nie oznacza automatycznie, że inny - który się do niego odwoływał - został derogowany. Założenie racjonalnego prawodawcy raczej sugeruje, iż odwołanie nadal ma sens. Trzeba naprawdę silnych argumentów, aby to domniemanie sensowności przepisu obalić.

Nie widzę też powodów, dla których przed zmianą sporna norma miałaby być budowana w oparciu o art. 5 i 6, natomiast po nowelizacji - w oparciu o sam art. 5. Przepisy należy porównywać ze sobą zarówno przed nowelizacją, jak i po zmianie któregokolwiek z nich. To nie jest tak, że pojawił się nowy przepis, który ma taką samą hipotezę (adresata i okoliczności), a różni się jedynie dyspozycją. Te dwa przepisy zarówno przed zmianą, jak i po zmianie odnoszą się do nieco innych kwestii, dlatego nadal należy odczytywać je łącznie. Należy starać się tak je pogodzić, aby ich istnienie miało sens.

Nie można domniemywać, że dany przepis jest martwy. Owszem, zdarzają się takie wyjątkowe sytuacje, że jakiś przepis (albo jego fragment) jest pozbawiony sensu, ale albo nie budzą one wówczas niczyjej wątpliwości, albo są odpowiednio wykazane. Fakt, że prawodawca w art. 5 posłużył się wyrażeniem "nabycie", w mojej ocenie nie jest wystarczającym powodem, aby uznać, że art. 6 jest martwy. Argument odnoszący się do tego, że o nabyciu jest mowa nie tylko w art. 5, ale i w art. 3 (przy czym w art. 3 raczej nie chodzi o leasing operacyjny) jest całkiem sensowny i przechyla lekko szalę na rzecz Twojego stanowiska, ale dla mnie nie jest jeszcze rozstrzygający. Wyżej już wskazałem, dlaczego w tym przypadku przestałem ufać wykładni językowej.

Moje rozumowanie jest zatem takie:
1. Wykładnia literalna nie daje jednoznacznego rezultatu (jak widzisz - nie upieram się, że powinniśmy się posługiwać znaczeniem potocznym wyrażenia "nabycie")
2. Z ogólnego założenia racjonalnego prawodawcy można wyprowadzić pewne założenia szczegółowe:
- że przepisy mają sens,
- że odesłania w przepisach nie są martwe,
- że normy nie są ze sobą niezgodne,
- że prawodawca podobne stany faktyczne traktuje w podobny sposób,
- że prawodawca wprowadza przepisy zgodne z prawem wspólnotowym,
- że prawodawca jest konsekwentny językowo.

W mojej ocenie jedynie ostatnie z wymienionych szczegółowych założeń (przeanalizowane pod kątem tej konkretnej sprawy) przemawia za tym, że Twoja interpretacja jest uzasadniona. Wszystkie pozostałe raczej przemawiają na rzecz koncepcji, że art. 5 odnosi się również do samochodów użytkowanych na podstawie leasingu operacyjnego.

Ty trzymasz się wyłącznie argumentów językowych, które - tak uważam - absolutnie nie są bezsporne. Ja w celu rozwiania wątpliwości odwołuję się również do wykładni systemowej (art. 5 i 6 rozpatruję łącznie, a ponadto uwzględniam treść decyzji Rady UE), a także celowościowej (są istotne powody, aby samochody nabyte na własność, oraz wyleasingowane, traktować tak samo w zakresie skutków podatkowych ich prywatnego użytku; gdyby tych powodów nie było, to Rada UE nie wrzucałaby wszystkich samochodów (nabywanych na własność i leasingowanych) do jednego worka).Dawid Milczarek edytował(a) ten post dnia 09.11.11 o godzinie 22:26

Temat: Udostepnie auta pracownikowi lub innnym osobom

Do Twojego protokołu rozbieżności jako uzupełnienie mógłbym dodać tylko to co napisałem w poście poprzedzającym, więc już nie będę powtarzał.



Wyślij zaproszenie do