Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

I jeszcze w kwestii empirycznego poznawania świata i gorących piecyków.

Czy to się mamom podoba, czy nie - dzieci poznają świat empirycznie, bo przychodząc na świat, nie mają żadnej wiedzy ani doświadczeń. I MUSZĄ je zdobyć. Samodzielnie. Inaczej się nie da.

No bo co to znaczy "gorący"? Dziecko, które nigdy się nie oparzyło - nie wie. Zatem ostrzeżenia typu "uważaj gorące" nie są wiele warte.
Jestem zwolenniczką kontrolowanych oparzeń, kontrolowanych upadków i doświadczania przez dziecko innych niebezpieczeństw, które nie robią mu wielkiej krzywdy, a uczą znaczenia pojęć, rozumienia ostrzeżeń i unikania zagrożeń.

Czy nam się to podoba czy nie - nasze dzieci muszą przeżyć życie samodzielnie, i na nic tu się zda nasze opowiadanie, jak to jest.

konto usunięte

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

świetnie to wytłumaczyłaś ! miło czytać takie wypowiedzi i to takich młodych ludzi jak ty, oby wszystkie młode matki i ojcowie tak myśleli jak ty!
Jolanta G.

Jolanta G. twórca i redaktor
serwisu SuperKid.pl,
autorka
publikacji...

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

Czytałam tak sobie tu wszystkie wypowiedzi i zgadzam się z tobą Sabino w 100%.

Zbyt szybko i łatwo zrzucamy winę za nasze niewłaściwe zachowania na zmęczenie, stres itd. Moje zmęczenie to jest MÓJ problem. Gdy wracam wściekła z pracy, bo ktoś mnie wkurzył, to jest MÓJ problem. I absolutnie nie daje mi to żadnego prawa do wyładowywania swoich frustracji - czy to na dzieciach, czy na kimkolwiek innym.

Nikt z nas nie jest ideałem. Ja też - wychowując dwójkę dzieci, najperw w warunkach patologicznych, a potem już samotnie - miałam chwile, gdy byłam zmęczona, smutna, wściekła. I zdarzyło się nie raz, że podniosłam głos, bo puszczały mi nerwy. Ale nie szukałam usprawiedliwienia, a raczej zastanawiałam się, co zrobić, żeby takie sytuacje się nie powtarzały. To do nas należy wybór - jak się zachowamy, jak zareagujemy. To, że pracujemy po 10 czy 12 godzin (znam ten ból) to nie jest usprawiedliwienie. Nie róbmy z siebie męczennic. Decydując się czy to na małżeństwo, czy to na dziecko, podejmujemy ŚWIADOMY wybór, że bierzemy na siebie nowe obowiązki i zobowiązania. Dorosłość polega między innymi na dojrzałym ponoszeniu konsekwencji własnych decyzji, a nie szukaniu usprawiedliwień.

Wychowywanie dziecka to praca głównie nad sobą. Praca nad swoimi słabościami, kompleksami, niewłaściwymi nawykami wyniesionym z dzieciństwa. I nie ukrywajmy - nie jest to łatwe. Ale WARTO. Nagrodą jest postawa i zachowanie dzieci, gdy już dorosną. Ja mam dzieci w wieku 9 i 12 lat, i już teraz widzę, że takie właśnie metody wychowania (o jakich Sabinko mówiłaś) dały wspaniałe efekty.

Najwyższy czas skończyć ze stereotypem, że ja jestem dorosły, więc wiem wszystko lepiej, więc wszystko mi wolno, więc mam prawo do wszystkiego. Jeśli traktuje się dziecko z pełnym szacunkiem, ono odpłaci się tym samym - w stosunku do nas i w stosunku do innych. I jestem przekonana, że wszystkie zasady dotyczące właściwej i zdrowej komunikacji międzyludzkiej czy też budowaniu pozytywnych relacji z innymi ludźmi, odnoszą się w takim samym stopniu do naszej komunikacji z dziećmi.

konto usunięte

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

Och, ja to miło czytać, ze są tacy fajni rodzice !!! i to jeszcze z Poznania. Mam nadzieję, ze po wakacjach wiecej rodziców tutaj zajrzy i może powiększy się jeszcze bardziej krąg tak myślących jak my, fajnie byłoby mieć wśród nas tatusiów a nie tylko "oświecone" mamy nie uważacie byłoby fajnie??

konto usunięte

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

poprawka: och "jak" a nie "ja" ...

konto usunięte

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

na wakacjach nic nikt nie usłyszał??

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

podpisuje sie pod wszystkim co tu napisala sabina

kazde zachowanie ma swoj powod i warto go poznac zanim wlepi sie dziecku klapsa albo nakrzyczy
Katarzyna Schütze

Katarzyna Schütze Wlaściciel, agentur
schütze,
Deutsch-Polnische
Wirtschaft...

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

Ja również zgadzam się z Sabiną.

Wogóle nie rozumiem co to znaczy złe bądź głupie zachowanie, być może jest ono w danej sytuacji nieodpowiednie, ale skąd o tym ma wiedzieć dziecko. Niektórzy dorośli zachowują się strasznie, a wiedzą, że tak nie należy...
Dorota G.

Dorota G. coaching, AC/DC,
szkolenia

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

Dziecko nie jest przede wysztkim przedmiotem. To mały i może niedoświadczony, ale nadal człowiek. Nikt nie ma wątpliwości, że w przypadku dorosłych przemoc w rozwiazywaniu problemów jest ZŁA.
Czy mamy usprawiedliwiać przemoc wobec dziecka tylko dlatego, że jest mniejsze, mniej mądre, mniej cieprliwe, bardziej od nas zależny a my jestesmy silniejsi? NIE POWINNISMY STOSOWAĆ PRZEMOCY wobec dzieci - podobnie jak ma to miejsce w relacjach z dorosłymi.

Jeśli widzę, że dziecko biegnie do piekranika, to je po prostu zabieram z kuchni i tak zabezpieczam pomieszczenie, żeby nie mogło sobie zrobić krzywdy. Nie tłumaczmy naszych porażek i naszego braku umiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach dobrem dziecka, bo to naprawdę przesada.

Dziecko nie jest nam równe pod względem rozwoju intelektualnego, emocjonalnego i społecznego, dlatego nie możemy oczekiwać od niego, że zrozumie i zaakceptuje nasze zmęczenie, zły humor i frustrację. To nie dziecko ma nas wspierać, ale odwrotnie.

KAŻDY KLAPS I KRZYK NA DZIECKO JEST NASZĄ - RODZICÓW PORAŻKĄ
I teraz coś jeszcze - każdy ma prawo do błędów i porażek - jeśli już zdarzyło nam się dać ponieść emocjom i nakrzyczeliśmy na dziecko lub uderzylismy je, nie bójmy się go przeprosić - na pewno nie zmniejszy to naszego autorytetu, a pozwoli zbudowac dobrą relację z "małym człowiekiem".
Zgadzam się z Sabiną całkowicie!
Katarzyna Prusinowska

Katarzyna Prusinowska Doświadczony
Handlowiec- praca
musi mnie rozwijać
nie mog...

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

>Rany czyli mam oczekiwac od 3,5 latka ze ma byc grzeczny i cichutki bo mamusia jest zmęczona bo ledwo panuje nad nerwami bo ją klient wpienił...
Co wy wygadujcie DZIECKO TEGO NIE ZROZUMIE
a najlepeij zacznijmy traktowac dzici na równo z sobą mają rozumiec tyle co my bo ptrzecież to jedna komórka społeczna,,, a na tej zasadzie to jak ty dasz niewiinego twoim zdaniem klapsa to pozwól aby ci oddało

Katarzyna P.:
Sabina G.:
jezeli jest pani zmęczona to problem ma Pani a nie dziecka,

nie zgodze sie z Pania - jesli mam ciezki dzien jest to tak samoproblemmoj jaki dziecka. podobnie jak dziecko wracajac zle ze szkoly moze szukac oparcia w rodzicach, tak samo rodzic ma prawo wymagac od dziecka zrozumienia dla swojego zmeczenia i trudnych chwil (nie mysle tu o dzieleniu sie problemami z dzieckiem, ale o wyrozumialosci jaka dziecko powinno sie wykazac w chwili slabosci rodzica), w koncu zyjemy razem, jestesmy nie tylko "podstawowa komorka spoleczna", ale najblizszymi sobie ludzmi.

konto usunięte

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

U. Ale wojna się zrobiła... Ja mam tylko takie swoje 0,03PLN.

Pierwszy grosz:

Bardzo fajne jest to porównanie "odzywek" do dzieci z "odzywkami" do partnera. Konia z rzędem bowiem temu, komu w trakcie kilku-kilkunastu lat bycia razem, wspólnego mieszkania, wspólnych problemów i różnych sytuacji - ANI RAZU nie zdarzyło się podnieść głosu w rozmowie z partnerem.

Kto bez winy - zapraszam do rzucania we mnie kamieniami. Mi się zdarzało, jemu też się zdarzało. Nijak nam z tego nie wyszło że się nie kochamy, nie szanujemy i ogólnie mamy siebie w nosie. Stosunki międzyludzkie to nie tylko słodzenie sobie, ciumcianie o miłości, słodziutkie szepciki - to również czasami poważna różnica zdań czy zwykła wściekłość na partnera o zrobienie czegoś tam. To są EMOCJE. Ma je każdy. Czasami nie idzie nad nimi zapanować bo ludźmi jesteśmy, nie robotami.

Dowcip moim zdaniem nie polega bynajmniej na tym, żeby walić się czymś ciężkim w głowę jak akurat szarpią nami silne emocje - żeby tylko nie podnieść głosu, nie wyładować tych emocji, nie pokazać że się je odczuwa.

Dowcip polega na tym, żeby wzajemne stosunki UMOŻLIWIAŁY w razie potrzeby także wyładowanie emocji - bez jednoczesnego "szmacenia" bliskich nam osób. Można, zapewniam - daje się rozedrzeć na całe gardło w taki sposób, że nie jest to obraźliwe i nie sprawia że nagle nasze stosunki padają na pysk.

Drugi grosz:

Może byliśmy patologiczną rodziną, pal licho - u nas się emocje wyrażało. W formie różnej, czasami syczenia pod nosem, czasami ciśnięcia czymś szklanym o ścianę. Dla wszystkich było oczywiste jak wschód słońca, że jest to wyładowanie emocji własnych, nie zaś sugerowanie że się komuś zaraz przypiertego. Działało także w drugą stronę - miłość i radość też okazywało się całkowicie, normalnym zjawiskiem było skakanie do góry jak ping-pong, zrobienie salta z radości, ale też przylecenie kompletnie bez powodu, przytulenie się i powiedzenie "ależ ja cię kocham, tak się cieszę że jesteś!" I nikt nigdy nie sugerował że coś jest głupie czy niestosowne.

Nie wiem, może jakaś durna jestem, ale nie za bardzo widzę powód, dla którego rodzic miałby udawać słup soli. Dostałam w życiu nie jeden opierdziel, nie raz skończyło się klapsem - nic mi się od tego nie stało, natomiast komunikat "przeginasz" zazwyczaj na przyszłość zapamiętywałam. I to też nie było tak, że zawsze to wina rodziców była że ja coś robię; jako dziecko automatem też nie byłam, własne pomysły posiadałam, nie dziwię się że mnie opierdzielili jak np. zobaczyli swoje 4-letnie dziecię ok. 7 metrów nad ziemią na drzewie. Ja ze swojej strony natomiast widząc jak silnie to rodziców ruszyło uwierzyłam na słowo że to kiepski pomysł był i nie testowałam więcej.

Trzeci grosz:

Uważałabym mocno na "czepianie się słów". O ile są takie zwroty, które są jednoznaczne - o tyle w każdej rodzinie funkcjonuje masa takich, które na zewnątrz mogą być zupełnie mylnie interpretowane. Mój tato do tej pory potrafi jak się o coś tam spieramy stwierdzić "a ty tu szczylu nie podskakuj" - i interpretacje można sobie robić dowolnie sugerujące zaburzone relacje i brak szacunku, a ja akurat wiem, że takie stwierdzenie mur beton oznacza, że jednak się ze mną zaraz w spornej kwestii zgodzi. Ostatnio pojechałam z kolei do kumpla, kawał drogi notabene; na wejściu rzucił mi "a ty tu po jakie licho?" - na co mu odparłam że "żeby cię powpieniać". Całość została wygłoszona jak najbardziej poważnym tonem - też sobie można dowolnie interpretować, ale to jest takie nasze prywatne drażnienie się, które oboje bardzo lubimy, i które akurat wyrażało radość ze spotkania.

Nie wszystko co dla nas jest wyrazem obrażania i braku szacunku jest tak samo odbierane w relacjach znających się, żyjących ze sobą, bliskich sobie ludzi. Tak że sugeruję jednak z takimi interpretacjami uważać.

konto usunięte

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

A, jeszcze odnośnie mojego skrzywienia: owszem, jako osobę dorosłą też mnie kilka razy opierniczono. Owszem, zrobiła to rodzina i przyjaciel. Owszem, chcę się z nimi zadawać - właśnie dlatego, że wiedzieli kiedy należy mnie opierniczyć i postawić do pionu...

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

kira mam wrazenie ze spor nie idzie o to czy... tylko jak...

wiesz jak ojciec wrzeszczy do dziecka "spieprzaj debilu" bo mu zaslania telewizor to owszem jest to prywatny jezyk tej rodziny ale jakos jednak budzi to we mnie sprzeciw...
(pewnie dlatego ze moj tata odzywal sie do mnie z szacunkiem nawet jak bylam mala)

konto usunięte

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

Katarzyna P.:
kira mam wrazenie ze spor nie idzie o to czy... tylko jak...

Ja wiem? Parę razy padły takie kawałki jak stwierdzenie, że to że matka ma zły dzień to jej problem i ma "zrobocieć" ale absolutnie tego złego dnia nie pokazywać, nie być nerwowa, wykazywać świętą cierpliwość...

Mam wrażenie, że jednak chodzi o "czy"...
wiesz jak ojciec wrzeszczy do dziecka "spieprzaj debilu" bo mu zaslania telewizor to owszem jest to prywatny jezyk tej rodziny ale jakos jednak budzi to we mnie sprzeciw...
(pewnie dlatego ze moj tata odzywal sie do mnie z szacunkiem nawet > jak bylam mala)

We mnie też, i pisałam że są i zwroty całkowicie jednoznaczne. Ale padło tu i kilka takich, których do jednoznacznych nie zaliczyłabym akurat (nie chce mi się szukać, wrażenie mi zostało) - a ocena jednoznacznie negatywna.

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

gdzie jest granica?
jakie zwroty sa dopuszczalne jakie nie?
Kasia M.

Kasia M. "Świat jest taki,
jaki myślisz, że
jest"

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

aż mi się uśmiechnęło, kiedy sobie przypominam, gdy czasem mówiłam do mojego męża "nie pyskuj gówniarzu" to a propos wywodów Kiry. Mój mąż jest młodszy ode mnie o 3 lata i gdy czasem nie zgadzaliśmy się za sobą i chciałam rozładowac atmosferę, zawsze tak do niego mówiłam i ZAWSZE skutkowało to śmiechem i końcem sporów. dla dobra naszego synka już tak nie mówię, żeby właśnie nie zaburzyc relacji i szacunku tata - dziecko. ale czasem, gdy maluszek śpi, mówię tak do niego, żeby się choc trochę podrażnic ;-))))

konto usunięte

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

Katarzyna P.:
gdzie jest granica?
jakie zwroty sa dopuszczalne jakie nie?

Ogólnie? Takie, które w danej rodzinie nie są odczuwane jako brak szacunku czy obelga. W szczegółach - nie wiem; tak jak mówiłam, u mnie się czasami takie odzywki stosuje i takim tonem wypowiedziane, że w zasadzie moich rodziców jak byłam mała można by posądzić wręcz o znęcanie się nad dzieckiem ;) Pamiętam jak któregoś razu przy okazji spaceru, jak to kilkuletni szkrab, mój braciak latał naokoło próbując za wszelką cenę wleźć na jezdnię. W końcu mama nie wyrobiła i całkiem poważnym tonem rzuciła do niego "uspokój się bo ci zaraz normalnie obrożę założę i na smyczy będziesz latać!". Miny ludzi naokoło - bezcenne...

I właśnie o tym mówię - najczęściej to jest jednak tak, że rodzic i dziecko świetnie się rozumieją, a ktoś patrzący na to z boku może sobie pomyśleć cholera-wie-co. W większości przypadków błędnie. Przykłady z tej rozmowy, co do których mam wątpliwości?

"No, i jak idziesz ty ofiaro !" - nie znam tonu, ale u mnie też stosowane od czasu do czasu.

"Przy wiezy widokowej: mamo ja tam nie chce wchodzic bo sie boje ! a czego sie boisz - chodz i nie marudz !!" - strachliwe dziecię byłam i jakby się nade mną cały czas użalali tak, jak chciałam, to wątpię czy dałabym radę cokolwiek samodzielnie zrobić. Odzywka była całkowicie standardowa, a żeby jeszcze tragiczniej to wyglądało, to ja czasami odstawiałam histerię, a rodzice ze stoickim spokojem ją przeczekiwali. Po jakimś czasie się opanowywałam, stwierdzałam że to może jednak żadna tragedia, i przechodziliśmy do porządku dziennego.

"Mama trzyma za raczke chłopczyka ok. 1,5 roku - chłopczyk sobie radosnie podskakuje na niepewnych jeszcze nóżkach - Mama do synka: PRZESTAń SIE WYDURNIAC !!" - pardon: sama o sobie nawet czasami mówię że się wydurniam, nie uważam żeby to musiało koniecznie mieć negatywne znaczenie. Ostatnio z Młodą wydurniałyśmy się na placu zabaw, też jakoś się nie czuła obrażona - ani ja, bo określenie stosowałyśmy obie. W jak najbardziej pozytywnym znaczeniu.

I tak dalej, i tak dalej... Fajnie, że się tak wszyscy przejmujecie biednymi dzieciaczkami - ale może one wcale takie biedne nie są, tylko po prostu wy "nie w temacie"?
Kasia M.

Kasia M. "Świat jest taki,
jaki myślisz, że
jest"

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

cieszę się, że Kira dorzuca tu takie "prysznicowe" 3 grosze, bo dzięki temu nie damy się zwariowac i popaśc w skrajnośc ;-))))

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

ok moge sie z tym zgodzic chociaz u mnie w domu takie zwroty by nie przeszly... i moze dlatego troche mnie raza
ja tez nie odezwalabym sie tak do mojego syna
owszem tez sie wyglupiamy ale uzywajac chyba bardziej neutralnego jezyka
nie powiedzialabym ze jest ofiara i zapytalabym dlaczego sie boi
(zwrot o marudzeniu to troche lekcewazenie uczuc dziecka...)

konto usunięte

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

Katarzyna P.:
ok moge sie z tym zgodzic chociaz u mnie w domu takie zwroty by nie przeszly... i moze dlatego troche mnie raza

Najprawdopodobniej - dlatego też zwracam uwagę, że właśnie ta różnica we własnych sposobach komunikacji może zaburzać odbiór "na ulicy".
nie powiedzialabym ze jest ofiara i zapytalabym dlaczego sie boi
(zwrot o marudzeniu to troche lekcewazenie uczuc dziecka...)

Gdybyś paruletnią mnie zapytała czego się boję, to odpowiedzią byłby ryk, wrzask i zero konkretów :) Nie miałam zielonego pojęcia czego się boję ani dlaczego - defaultowo bałam się wszystkiego jak leci co nowe i kropka. A nawet nie tyle może bałam, co z zasady odstawiałam przy każdym takim nowym cyrk. Zastrzel, sama nie wiem dlaczego, ale metoda "na ignora" dość szybko przyniosła efekty w postaci braku histerii i używania w komunikacji słów zamiast ryku.



Wyślij zaproszenie do