Maciej Wojewódka

Maciej Wojewódka analityk, manager,
badacz, organizator,
uhonorowany za kr...

Temat: Obiektywne dobro dziecka

Artykuł 3 Konwencji o Prawach dziecka (Dz.U. z 1991 r. Nr 120, poz. 526) stanowi:
1. We wszystkich działaniach dotyczących dzieci, podejmowanych przez publiczne lub prywatne instytucje opieki społecznej, sądy, władze administracyjne lub ciała ustawodawcze, sprawą nadrzędną będzie najlepsze zabezpieczenie interesów dziecka.
2. Państwa-Strony działają na rzecz zapewnienia dziecku ochrony i opieki w takim stopniu, w jakim jest to niezbędne dla jego dobra, biorąc pod uwagę prawa i obowiązki jego rodziców, opiekunów prawnych lub innych osób prawnie za nie odpowiedzialnych, i w tym celu będą podejmowały wszelkie właściwe kroki ustawodawcze oraz administracyjne.
3. Państwa-Strony czuwają, aby instytucje, służby oraz inne jednostki odpowiedzialne za opiekę lub ochronę dzieci dostosowały się do norm ustanowionych przez kompetentne władze, w szczególności w dziedzinach bezpieczeństwa, zdrowia, jak również dotyczących właściwego doboru kadr tych instytucji oraz odpowiedniego nadzoru.

O ile dobro dziecka jest oczywiście pojęciem obiektywnym, to jego interpretacja, zwłaszcza podczas procesu rozwiązywania rodziny i przeprowadzania rozwodów już nie. Coraz częściej słyszymy także, że stosowanie prawa rodzinnego staje się sztuką dla sztuki, a dobro dziecka odchodzi tu na drugi plan. Jestem bardzo ciekawy Waszego zdania o istniejącej sytuacji i zapraszam do publicznej debaty w tej sprawie oraz pojęcia obiektywnego dobra dzieckaMaciej Wojewódka edytował(a) ten post dnia 22.07.07 o godzinie 13:10
Agnieszka Nocoń

Agnieszka Nocoń psycholog,
terapeutka

Temat: Obiektywne dobro dziecka

Dobro dziecka. Ochrona praw dziecka. Szperając po internecie wygląda, że to pojęcia z krainy Harry Pottera. Niby coś jest ale w sumie żadnych konkretów w aspekcie rozstania rodziców.
Bogusława Andrzejewska

Bogusława Andrzejewska psycholog, trener
umiejętnosci
osobistych

Temat: Obiektywne dobro dziecka

Myślę, że trudno o obiektywizm, bo Sądy dostają jakiś tam kawałek informacji: zeznania swiadków, opinia kuratora plus ewentualnie opinia psychologów z RODK. Na tym muszą sie opierać, kiedy wydają wyrok.

O opiniach RODK juz sie wypowiadałam - dla niektórych sędziów sa wiążące, a jesli psycholog jest niekompetentny, to ... klapa.

Z pewnoscią jednak - przynajmniej z mojego doświadczenia - nikt dobra dziecka nie lekcewazy. U nas nawet jest tendencja do tego, ze ten temat jest na pierwszym miejscu. Jesli o czymkolwiek sie prowadzi zażarte dyskusje, to własnie o tym, bo kwestia winy stron nie ma większego znaczenia - tu nikt nikogo wszak nie karze i orzekanie winy jest dla mnie bezsensowną stratą czasu.

Jak już kiedyś Ci opowiadałam Macku, parokrotnie uczestniczylam w sytuacji, kiedy przyznano dziecko ojcu, poniewaz on miał lepsze warunki finansowe i mógł dziecku zapewnić własny pokój, komputer itd. Czy to bylo rozwiaznie lepsze dla dziecka? Nie wiem. Chwilami wydaje mi się, że miłosc i obecnośc matki nawet śpiacej z dzieckiem w jednym łożku jest wazniejsza od dóbr materialnych... Ale nie wiem, czy mam w tym względzie rację...

Co zatem jest dla dziecka nawyższym dobrem? Z pewnoscią pełna rodzina i miłosc obojga rodziców. Macku, caly czas podczas rozwodu szukamy tylko "mniejszego zła" dla dzieci...

konto usunięte

Temat: Obiektywne dobro dziecka

Witam,
A ja może za bardzo emocjonalnie to wszystko pojmuję, jednak odkąd sama miałam przypadek w rodzinie gdzie walczyliśmy o kontakt z dzieckiem, prawo do widzenia i jakiejkolwiek namiastki praw dla ojca tego dziecka po 5 latach nieznajomości (matka po urodzeniu dziecka nie pozwoliła na kontakt, zmieniła miejsce zamieszkania, 5 miesięcy później wzięła ślub, pozwoliła na przysposobienie dziecka swemu męzowi by po dwóch latach się rozwieść i rozwiązać przysposobienie i dopiero wtedy z braku stałego dochodu przypomniała sobie, że poprzedniego chłopaka nawet kocha i dała mu warunek, uznania dziecka lub sądu, zaznaczę jeszcze, że ma 30 lat, nigdy nie pracowała, utrzymuje się z pieniędzy matki, która pracuje za granicą, dziecko obecnie ma lat 7 lat, ojca widziało tylko na badaniach DNA) i to uznaję za tyradę w Polsce. Dziecko na poczatku pozwu 4,5 roku czeka wraz z ojcem na oficjane orzeczenie by się wreszcie zobaczyć. Owszem, moge napisać że mimo wszystko ojciec "wygrał", bo prawa do dziecka otrzymał jednak jakby nie patrzeć wraz z dzieckiem stał się ofiarą przekonania, że jakakolwiek matka jednak lepsza jest z zasady niż ojciec, który w zalezności od humoru mamusi może być ojcem lub nim nigdy nie bedzie. Wątek jest długi, jednak dla mnie jako matki dwójki dzieci jest niewyobrażale by z góry mówić o tym, że mężczyzna nie ma uczuć, że nie potrafi kochać jak matka, że jest niezaradny itd. W tych czasach to stereotyp!!! Skoro homoseksualistom daje się prawo do wychowywania dzieci, to dlaczego nie biologicznym ojcom równając szanse z biologiczną matką!!! to tyle wracam do pracy. Miłego dnia :)
Maciej Wojewódka

Maciej Wojewódka analityk, manager,
badacz, organizator,
uhonorowany za kr...

Temat: Obiektywne dobro dziecka

Jednak funkcjonowanie prawa rodzinnego, to nie tylko postanowienia sądów, które są momentem kulminacyjnym. To także istniejące procedury, sposób przeprowadzania badań psychologicznych dziecka, nierówność w dostępie do "lepszych specjalistów" (bo są za drodzy), chociaż i postanowienia sądów w tych sprawach często są skandaliczne, o czym świadczą chociażby co jakiś czas nagłaśniane w mediach sprawy. Jeszcze innym aspektem funkcjonowania prawa rodzinnego jest to co wydarza się później.

O niektórych z tych sytuacji także już w naszej grupie rozmawialiśmy.

W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę na dwa aspekty. Pierwszy jest związany ze źródłem prawidłowo stosowanego prawa rodzinnego, a drugi dotyczy bardzo ważnego czynnika wpływającego na postanowienia sądów, jakim są badania psychologiczno - pedagogiczne.

1. Psychologiczne i pedagogiczne aspekty ochrony dobra dziecka.
Temat oczywiście rzeka. Zajmijmy się dla przykładu kłótnią rodziców. Wszyscy się zgadzamy, że takie sytuacje są szkodliwe dla dziecka. Jednak zamiast poszukiwać rozwiązań mających na celu zoptymalizowanie dobra dziecka idzie się tutaj najprostszą linią oporu. Brak zgody rodziców wiąże się z mniejszym lub większym odizolowaniem kontaktu dziecka z drugim rodzicem, zazwyczaj z ojcem.

Mechanizm ten sam w sobie jest patogenny. Bo skoro gdy pojedynczy rodzice samodzielnie sprawujący opiekę i zamieszkujący na stałe, na dłużej, z dzieckiem, w 90% wywołują u dzieci syndrom Gardnera, to zamierzając ograniczyć drugiemu rodzicowi kontakty z dzieckiem prawdopodobnie będą prowokować konflikty (przy zastosowaniu m. in. tych samych mechanizmów jak podczas wywoływania syndromu Gardnera), aby uzyskać zamierzony efekt w sądzie lub silniejszą władzę nad dzieckiem. Oczywiście nie trzeba dodawać, że w takiej sytuacji w praktyce uprzywilejowana jest zazwyczaj matka, a prawna ochrona interesu dziecka okazuje się w efekcie pozorna.

Alternatywne rozwiązania dla tej sytuacji padły już w naszej dyskusji uprzednio, pod tematami zajmującymi się zmianą obecnej sytuacji w prawie rodzinnym. Przedstawię je także poniżej.

Po zanalizowaniu posiadanych przeze mnie informacji wiem także, że w takich sytuacjach często i psycholodzy określali je jako kłótnie czy silny konflikt rodziców, bez zagłębiania się w faktyczny mechanizm zjawiska.

2. Osobie nie będącej psychologiem czy pedagogiem trudno odnosić się do wiarygodności i rzetelności opinii z tej dziedziny. Używając języka obrazowego mamy tu do czynienia z sytuacją, którą przedstawia Joseph Heller w swojej książce "Paragraf 22" (taki amerykański odpowiednik "Przygód dobrego wojaka Szwejka")

A mianowicie, z jednej strony wydaje się logiczne, że osoby postronne nie mogą wiedzieć na czym polegają przeprowadzane testy czy badania dziecka, a z drugiej, jak można polemizować z czymś do czego jest pilnie strzeżony dostęp przez specjalistów.

Taka sytuacja oczywiście utrudnia debatę nad profesjonalizmem przeprowadzanych badań i umożliwia narzucanie swoich idei, co do metod ich wykonywania, przez dominującą grupę w tamtym środowisku. A stosowane metody wcale nie muszą być słuszne. I tak pozostają praktycznie poza kontrolą.

Obecnie występująca sytuacja w tej dziedzinie dyskryminuje dzieci, rodziców, którzy ze względów finansowych nie mogą sobie pozwolić na przeprowadzenie alternatywnych badań (brak równości wobec prawa).
Powtarzając za Bogusią:
Bogusława A.:
Myślę, że trudno o obiektywizm, bo Sądy dostają jakiś tam kawałek informacji: zeznania świadków, opinia kuratora plus ewentualnie opinia psychologów z RODK. Na tym muszą sie opierać, kiedy wydają wyrok.

O opiniach RODK już się wypowiadałam - dla niektórych sędziów są wiążące, a jeśli psycholog jest niekompetentny, to ... klapa.
A przecież można by inaczej.Maciej Wojewódka edytował(a) ten post dnia 28.07.07 o godzinie 19:31
Tomasz T.

Tomasz T. za gorąco...;)

Temat: Obiektywne dobro dziecka

Bogusława A.:
Myślę, że trudno o obiektywizm, bo Sądy dostają jakiś tam kawałek informacji: zeznania swiadków, opinia kuratora plus ewentualnie opinia psychologów z RODK. Na tym muszą sie opierać, kiedy wydają wyrok.

O opiniach RODK juz sie wypowiadałam - dla niektórych sędziów sa wiążące, a jesli psycholog jest niekompetentny, to ... klapa.

Z pewnoscią jednak - przynajmniej z mojego doświadczenia - nikt dobra dziecka nie lekcewazy. U nas nawet jest tendencja do tego, ze ten temat jest na pierwszym miejscu. Jesli o czymkolwiek sie prowadzi zażarte dyskusje, to własnie o tym, bo kwestia winy stron nie ma większego znaczenia - tu nikt nikogo wszak nie karze i orzekanie winy jest dla mnie bezsensowną stratą czasu.

Jak już kiedyś Ci opowiadałam Macku, parokrotnie uczestniczylam w sytuacji, kiedy przyznano dziecko ojcu, poniewaz on miał lepsze warunki finansowe i mógł dziecku zapewnić własny pokój, komputer itd. Czy to bylo rozwiaznie lepsze dla dziecka? Nie wiem. Chwilami wydaje mi się, że miłosc i obecnośc matki nawet śpiacej z dzieckiem w jednym łożku jest wazniejsza od dóbr materialnych... Ale nie wiem, czy mam w tym względzie rację...

Co zatem jest dla dziecka nawyższym dobrem? Z pewnoscią pełna rodzina i miłosc obojga rodziców. Macku, caly czas podczas rozwodu szukamy tylko "mniejszego zła" dla dzieci...


Witaj, tez jestem zdania , że mniej pieniędzy a więcej kontaktu jest dla dzieci bardziej istotne. Z jednym się natomiast nie zgadzam- w tych przypadkach nie można mówić o mniejszym źle, bo to jest zło i koniec. To mniej więcej tak jakbyś stwierdziła, że zabicie człowieka przy pomocy noża jest bardziej naganne niż z użyciem pistoletu...
pozdrawiam
tomek
Maciej Wojewódka

Maciej Wojewódka analityk, manager,
badacz, organizator,
uhonorowany za kr...

Temat: Obiektywne dobro dziecka

Bogusława A.:

Co zatem jest dla dziecka nawyższym dobrem? Z pewnoscią pełna rodzina i miłosc obojga rodziców. Macku, caly czas podczas rozwodu szukamy tylko "mniejszego zła" dla dzieci...

Czasami dla dobra dziecka jest lepiej aby rodzice mieszkali osobno. Jednak powinniśmy odejść od nastawienia na "poszukiwania mniejszego zła" podczas rozchodzenia się rodziców na poszukiwanie obiektywnego dobra dziecka, w tej sytuacji, unikając jednocześnie pozorowania takich działań. Oczywiście wymaga to przeprowadzenia szerokich reform w zakresie funkcjonowania prawa rodzinnego i pojmowania pewnych jego aspektów.
Agnieszka Nocoń

Agnieszka Nocoń psycholog,
terapeutka

Temat: Obiektywne dobro dziecka

O szkodliwości obecnie stosowanych rozwiązań dla dziecka możemy stosunkowo wyczerpująco przeczytać m. in. pod topiciem:
http://www.goldenline.pl/forum/prawa-ojca/12125
czy dowiedzieć się od czasu do czasu z mediów.
Jestem ciekawa czy oprócz rozważań zaproponowanych przez Maćka dla parodoksu rozstania są jeszcze jakieś inne propozycje alternatywnych rozwiązań w interesującej nas wszystkich sprawie.
Maciej Wojewódka

Maciej Wojewódka analityk, manager,
badacz, organizator,
uhonorowany za kr...

Temat: Obiektywne dobro dziecka

Zastanawiam się co czuje dziecko, które pomimo wyznaczonego przez sąd terminu nie może się spotkać ze swoim ojcem, bo ojca nie stać aby za takie spotkanie zapłacić matce. Czy jest to smutek i żal czy złość i nienawiść, wywołana syndromem Gardnera. A takie sytuacje, będące pośrednim skutkiem istniejących rozwiązań prawnych w cale nie rzadko występują. Możemy o nich poczytać pod tematem „Gdy matka każe płacić ojcu za kontakt z dzieckiem”.
W. Stojanowska już w 1990 roku zauważyła, że „niepokojąco częsta staje się strategia mszczenia się na aktualnym lub byłym współmałżonku przez odseparowywanie go od dziecka m. in. Przez utrudnianie postanowień sądu, w sprawie kontaktu z dzieckiem (…) Strategie rozgrywania znacznie częściej stosują kobiety niż mężczyźni. To one, korzystając z powierzonej im przez sąd pełnej władzy rodzicielskiej nadużywają jej albo uniemożliwiają faktyczna realizacje przyznanego ojcu kontaktu z dzieckiem.” (”Ochrona dziecka przed ujemnymi skutkami konfliktu między rodzicami (w:) rodzina w świetle prawa i polityki społecznej”. T. Smyczyński (red) Poznań 1990 s. 98).

Zanim przejdę do odpowiedzi na pytanie Agnieszki, chciałbym zwrócić uwagę, że w demokratycznym państwie prawa nie możemy dobrowolnie zezwalać na to, aby na skutek ograniczonego kontaktu dziecka z rodzicem, z którym nie mieszka dzieci
- miały problemy natury emocjonalnej i psychologicznej, a zwłaszcza doznawały regresji do wcześniejszego stadium rozwojowego, przeżywały lęki, kłopoty ze snem i obawy o bycie porzuconym
- cierpiały z powodu samotności
- odczuwały ciągły niepokój i żal do rodziców
- miały osłabioną motywację do osiągnięć i niską samoocenę
- nie były zdolne do rezygnacji z bieżących nagród dla korzyści w przyszłości (taki stan wiążę się z obniżeniem inteligencji emocjonalnej i stanowi ważną przeszkodę w osiąganiu celów życiowych)
- wykazywały objawy depresji, nadpobudliwości, myśli samobójczych czy drażliwości w kontaktach z rówieśnikami
- nie miały w wystarczającym stopniu możliwości nabywania wzorców rodzicielskich
- były mniej atrakcyjne dla rówieśników z punktu widzenia grupy
- na skutek nasilonego syndromu Gardnera wykazywały objawy psychopatii i paranoi oraz doznawały analogicznych odczuć do związanych ze śmiercią bliskiej osoby.

Nic nie usprawiedliwia tolerowania takiej sytuacji ani ze względów moralnych ani cywilizacyjnych. Nie wspominam tu o tym, że taka sytuacja jest także niekorzystna ze względów społecznych, gdyż negatywne doświadczenia z dzieciństwa zazwyczaj znajdują odbicie w dorosłym życiu, a w efekcie negatywnie odbijają się na kondycji całej populacji naszego kraju.
Do odpowiedzi Agnieszce przejdę w kolejnym wpisie.Maciej Wojewódka edytował(a) ten post dnia 28.07.07 o godzinie 19:35
Maciej Wojewódka

Maciej Wojewódka analityk, manager,
badacz, organizator,
uhonorowany za kr...

Temat: Obiektywne dobro dziecka

Joint custody – to pojęcie, które zaczęło się pojawiać w amerykańskim prawodawstwie rodzinnym już w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Pojęcie to zakłada współpracę obojga rodziców niemal we wszystkich zakresach dla dobra dziecka (A. Ślęzak „Reforma prawa rozwodowego w USA NPO 1988 nr 10 -12). Ważny element joint custody to przygotowanie i przedłożenie przez rodziców – sądowi – planu wychowawczego (parenting plan). W przypadku nie przestrzegania lub odrzucenia takiego planu, Parenting Act zobowiązuje sąd do takiej czynności. Taki plan to także możliwość ustalenia przez sąd pobytu dziecka na przemian u każdego z rodziców, a przypadku problemów z jego wykonywaniem, przez któregoś z rodziców – możliwość sądownej jego zmiany.
Przykładowo w założeniach The Washington State Parenting Act znalazły się 4 podstawowe funkcje:
- regulacji rozwodowej
- normatywna
- edukacyjna
- prewencyjna

W ustawodawstwie szwedzkim ustalanie pieczy nad dzieckiem jest przeważnie ustalane na drodze porozumienia rodziców. Podobnie jest w Bułgarii, gdzie rozchodzący się małżonkowie są zobowiązani do przedstawienia sądowi porozumienia w stosunkach osobistych oraz wychowawczych i finansowych dotyczących dzieci.
(T. Sokołowski „Skutki prawne rozwodu”, Wydawnictwo naukowe UAM Poznań 1996)
Zapraszam do dalszych wspólnych poszukiwań nowszych publikacji na omawiany przez temat i podzielenia się z nami na forum.

Poniżej przedstawiam link do opinii prof. dr hab. Anna Brzezińskiej, z Instytutu Psychologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu z 20 kwietna 1994 roku:
http://www.tata.pl/ab.htm
Pomimo, że nie znajdujemy w niej jeszcze informacji o wpływie syndromu Gardnera na więź emocjonalną dziecka z drugim rodzicem, to stanowi duży krok do przodu w stosunku do obecnie stosowanych rozwiązań.

Przy okazji zwracam uwagę na artykuł Roberta Kucharskiego, dotyczący opieki naprzemiennej w USA.
http://wstroneojca.pl/content/view/72/54/

Osoby czytające po angielsku, wspomnianą przez Roberta Kucharskiego, przystępną książkę „Joint Custdy with a Jerk, Raising a Child With an Uncooperative Ex", autorstwa Julii A. Ross i Judy Corcoran mogą nabyć m. in. pod adresem:
http://www.amazon.com/Joint-Custody-Jerk-Uncooperative...
Robert Kucharski twierdzi, że wspomniana publikacja w zabawny sposób uczy rodziców jak współpracować ze sobą i komunikować się dla dobra dziecka, po rozwodzie.Maciej Wojewódka edytował(a) ten post dnia 27.07.07 o godzinie 11:05
Agnieszka Nocoń

Agnieszka Nocoń psycholog,
terapeutka

Temat: Obiektywne dobro dziecka

A co w sytuacji, gdy jeden lub oboje rodziców nie współpracować ze sobą po rozwodzie dla dobra swojego dziecka?
Seweryn Mściwujewski

Seweryn Mściwujewski działam w internecie
i nie tylko

Temat: Obiektywne dobro dziecka

Jeśli rodzice chcą współpracować po rozwodzie, to raczej nie ma problemu. Jeśli nie chcą to problem gry dzieckiem się pojawia.
Wszelkie działania zmierzające do zmiany sytuacji polegają właśnie na spowodowaniu takiego oddziaływania na rodziców, aby wymusić na nich w miarę rozsądne postępowanie, jak najmniej szkodzące dziecku.
Maciej Wojewódka

Maciej Wojewódka analityk, manager,
badacz, organizator,
uhonorowany za kr...

Temat: Obiektywne dobro dziecka

Na pewno wszyscy się zgodzimy, że rodzic nie chcący współpracować z drugim dla dobra dziecka postępuje nieodpowiedzialnie.

I tu jest bardzo ważna rola dla sądów rodzinnych oraz dla prawodawców, aby stworzyć takie mechanizmy, które nakłonią rodziców do współpracy.

Powinno się stworzyć systemy nakłaniające rodziców do podejmowania odpowiedniej terapii rodzinnej lub rodzicielskiej, pod groźbą sankcji ograniczania praw rodzicielskich lub nawet czasowego ich pozbawiania. Czasem także wystarczy mediacja. Rodziców, którzy by stawiali opór przed takimi działaniami powinno obciążać się ich kosztami, które mogły by być ponoszone w formie finansowej lub jeszcze lepiej pracy społecznej na rzecz społeczeństwa np. dzieci czy osób chorych lub w podeszłym wieku.
Prawnie jest to mechanizm dość łatwy do wprowadzenia. Problem zaczyna się w praktyce.

1. Poziom kompetencji osób, które mogłyby pomagać psychologicznie w tych sprawach jest niejednokrotnie niski, a czasem nawet skrajnie niski. Przez kompetencje rozumiem tu minimum zarówno wiedzy i umiejętności oraz odpowiednią postawę, pozbawioną stereotypów i uprzedzeń.

2. Takie działania wiążą się z koniecznością poniesienia odpowiednich kosztów, co będzie stanowić pewne obciążenie dla społeczeństwa. Jednak koszt społeczny zaniechania tych działań jest bez porównania większy.
Pisząc o kosztach mam na myśli zarówno koszty terapii i edukacji rodziców jak i osób, które zajmowałyby się udzielaniem pomocy decydowania w tych sprawach.

Kolejnym elementem, o którym już, uprzednio, w naszej grupie dyskutowaliśmy, jest wprowadzenie odpowiednich programów w szkołach i na kursach rodzicielskich przedmałżeńskich.
Programy te nie powinny się ograniczać tylko do prostego przekazywania wiedzy, a zawierać także treningi, których efekty docierałyby do głębszych pokładów naszego umysłu (emocji), co zwiększałoby ich efektywność.
W tym projekcie nie przewiduje poniesienie poważniejszych kosztów w szkołach, gdyż w zamian można by było zrezygnować z części i tak już przeładowanych programów, absorbujących tylko logiczną część logiczną naszych dzieci.

Bardzo ważne jest przekonanie rozchodzących się i samotnych mam, że sytuacja spowodowana paradoksem rozstania nie jest korzystna ani dla nich ani dla "ich" dzieci, a także do tego że dzieci nie są własnością rodziców.
http://www.goldenline.pl/forum/prawa-ojca/12751Maciej Wojewódka edytował(a) ten post dnia 30.07.07 o godzinie 07:32
Agnieszka Nocoń

Agnieszka Nocoń psycholog,
terapeutka

Temat: Obiektywne dobro dziecka

A czy oprócz opinii prof. Anny Brzezińskiej są jeszcze jakieś inne przesłanki wskazujące na wyższość opieki naprzemiennej nad obecnie stosowanymi rozwiązaniami? Niektórzy konserwatywni polscy psycholodzy jeszcze twierdzą, że dziecko powinno mieć stabilne miejsce zamieszkania, tylko u jednego z rodziców.
Maciej Wojewódka

Maciej Wojewódka analityk, manager,
badacz, organizator,
uhonorowany za kr...

Temat: Obiektywne dobro dziecka

Tak. Przykładowo, amerykański psycholog Robert Bauserman z Departamentu Zdrowia i Higieny Psychicznej w Baltimore, w ostatnim dwudziestoleciu ubiegłego wieku przebadał ponad 2500 przypadków dzieci i stwierdził, że wraz ze wzrostem przebywania dzieci pod opieką obojga rodziców wzrasta ich przystosowanie społeczne.
("Child Adjustment in Joint-Custody Versus Sole-Custody Arrangements: A Meta-Analytic Review," Robert Bauserman, Ph.D., AIDS Administration/Department of Health and Mental Hygiene; Journal of Family Psychology, Vol 16, No. 1.)
Interesujące informacje na ten temat oraz wiele innych możemy znaleźć w innej publikacji Roberta Kucharskiego „Naprzemienna opieka rodzicielska nad małoletnim dzieckiem w USA”
http://www.tata.pl/rk.htm#_edn6
Agnieszka Nocoń

Agnieszka Nocoń psycholog,
terapeutka

Temat: Obiektywne dobro dziecka

Transparency International uważa, że jedną, z najbardziej dotkniętych plagą korupcji w Polsce są biegli sądowi. Ciekawe czy w prawie rodzinnym jest inaczej. Pewnie tego nie dowiemy się nigdy, więc jest to kolejny argument za zmianami w funkcjonowaniu prawa rodzinnego o których tu rozmawiamy. Raport obejmuje nie tylko korupcję wśród biegłych ale także w całym wymiarze sprawiedliwości i policji.
http://www.transparency.pl/www/index.php?a=36&text=228
O innych argumentach przemawiających z podjęciem tych działań możemy poczytać pod topiciem:
http://www.goldenline.pl/forum/prawa-ojca/106306
Jest to topic zatytułowany „Horror w majestacie prawa”
Nie może przecież tak być, że dziecko jest karane za to, że matka oskarża ojca o że molestuje je seksualnie, umieszczaniem w ośrodku opiekuńczym czy dochodzić do innych patologii.

Co na to i na inne tematy poruszane podczas naszej dyskusji Rzecznik Praw Dziecka. Ciekawe kiedy wreszcie doczekamy się reakcji?

Przy okazji to co proponujesz Maćku z docieraniem do emocji podczas treningów w szkołach nie zalatuje praniem mózgu? Bardzo ciekawi mnie Twoja wypowiedzi na ten temat.Agnieszka Nocoń edytował(a) ten post dnia 28.07.07 o godzinie 09:53
Maciej Wojewódka

Maciej Wojewódka analityk, manager,
badacz, organizator,
uhonorowany za kr...

Temat: Obiektywne dobro dziecka

Pranie mózgu ma oczywiście silnie pejoratywny kontekst np. Zmiany poglądów jeńców, podczas wymyślnie stosowanych tortur w niektórych obozach jenieckich.

Jednak na emocje można oddziaływać i w inny sposób. Przykładem mogą tu być reklamy czy melodramatyczne filmy w telewizji lub w kinie. Na niektóre osoby działają tak, że sobie i popłaczą i chętnie zobaczą coś nowego w tej dziedzinie. Mam na myśli nie tylko panie.

Bawiąc się z naszymi dziećmi też docieramy do ich świata emocjonalnego, dostarczając im radości i poczucia bezpieczeńtwa.

Również podczas treningów przeprowadzanych w szkołach można korzystać z zabaw, ogrywania ról, psychodram, a także organizować wizyty w domach poprawczych, ośrodkach socjoterapii, w połączeniu z pracami społecznymi uczniów, wykonywanych dla tych ośrodków, co będzie oczywiście się działo z obopólną korzyścią dla całości dzieci i młodzieży, zaangażowanych w ten proces.

Pewnie to co teraz napiszę wywoła protest w niektórych środowiskach.
Mam na myśli propozycję, że w zamian za czas poświęcony wspomnianemu projektowi można by było zrezygnować z części wiedzy przekazywanej w szkole, a mającej dla większości społeczeństwa znaczenie czysto hobbystyczne. Bo kto dzisiaj pamięta, oprócz oczywiście osób bezpośrednio zainteresowanych, wzór na ruch jednostajnie przyspieszony, co to są różniczki czy czym era hadeiku różniła się mezozoiku w historii ziemi.
Oczywiście to są tylko przykłady, zapomnianych przez większość z nas materiałów ze szkoły. Oczywiście nie jestem przeciwnikiem, uczenia w szkole matematyki, geografii czy fizyki ale odpowiednie proporcje w stosunku do przydatności społecznej musimy zachować, jeśli nie chcemy wyginąć jako cywilizacja.Maciej Wojewódka edytował(a) ten post dnia 28.07.07 o godzinie 11:44
Seweryn Mściwujewski

Seweryn Mściwujewski działam w internecie
i nie tylko

Temat: Obiektywne dobro dziecka

Jezeli nie chcemy wyginąć, to musimy mieć wykształcenie interdycyplinarne. Rezygnowanie z matematyki czy fizyki nie jest wyjściem. To, że czegoś zapomnieliśmy, nie oznacza, że nie wywarło to na nas wpływu.
Wprowadzanie zaś kursów dla rodziców etc to - przynajmniej dzisiaj - strata czasu i energii. Z równym powodzeniem można przypuszczać, że jakiś rezultat da szkolenie młodzieży uświadamiające o tym, że przestępstwa są niedobre.
A współpraca rodziców? Owszem, do pewnego stopnia. Jeśli ma polegać na uległości jednej strony, jest poddawaniem się przemocy.
Wszystko da się zrobić, jeśli strony reprezentują odpowiedni poziom. Jeśli nie - zostają środki stosowane od dawna i nazywa się je środkami przymusu. Są to wyroki sądowe, zagrożenie restrykcjami, działania policji etc. W zasadzie w sytuacji, kiedy strony trafiają do sądu, można założyć, że dobrowolna współpraca pomiędzy nimi jest niemożliwa.
Wymuszona terapia jest pomyłką.
Jeśłi kiedyś świadomość społeczeństwa istotnie wzrośnie - a ja w to wierzę - można będzie oddziaływać skutecznie poprzez szkolenia i inne sposoby propagowania wiedzy i umiejętności.
Maciej Wojewódka

Maciej Wojewódka analityk, manager,
badacz, organizator,
uhonorowany za kr...

Temat: Obiektywne dobro dziecka

Nie jest moją ideą rezygnacja z nauczania fizyki czy matematyki, a tylko skorygowanie ich programów tak aby można więcej czasu poświęcać na tematykę społeczną, w tym oczywiście rodzinną.

Samo prowadzenie kursów, opartych tylko na przekazywaniu wiedzy oczywiście jest mało efektywne ale treningi interaktywne, korzystające w praktyczny sposób z wiedzy o psychice człowieka już nie. Podobne metody stosowane są także podczas przeprowadzania szkoleń dla biznesu.

System funkcjonowania społeczeństwa i prawa jest w dużym stopniu oparty na przymusie i zazwyczaj jest efektywny.
Ponadto nasza psychika jest skonstruowana w taki sposób, że racjonalizujemy słuszność, działań do których jesteśmy przymuszani, utożsamiając się z nimi bez względu na to co wcześniej na dany temat sądziliśmy.

Często dobro dziecka jest tylko sloganem w ustach dorosłych, szczególnie, gdy rozumienie tego pojęcia odstaje od odziedziczonych wzorców rodzicielskich czy stereotypów społecznych, a ludzka psychika jest tak skonstruowana, że z różnych przyczyn broni się przed zmianą stanowiska, szczególnie gdy ono jest silnie oparte na emocjonalnym podejściu.

Jednak gdy udaje się wzbudzić inne emocje, związane z przyjęciem odmiennego stanowiska, gdy będą one odpowiednio silne, możemy zmieniać i przekonania. A nad wyższością wspólnej opieki nad dzieckiem (oczywiście nie w każdej sytuacji) przemawiają liczne argumenty, zarówno natury altruistycznej jak i egoistycznej, także z punktu widzenia rodzica.

Podobnie także działa akwizycja ubezpieczeń, które trudno jest sprzedać wprost ale gdy już klientowi uświadomimy w odpowiedni sposób, docierając do jego emocji, słuszność odkładania pieniędzy na starość zmienia on często swoje stanowisko, a ten segment rynku obecnie stale się rozwija.Maciej Wojewódka edytował(a) ten post dnia 31.07.07 o godzinie 15:49
Seweryn Mściwujewski

Seweryn Mściwujewski działam w internecie
i nie tylko

Temat: Obiektywne dobro dziecka

Swietny przykład ze szkoleniem dla biznesu. Kto z nich wynosi korzyść? Ci, ktorzy i tak mają silną motywację i chcą dodatkowo ją wzmocnić umiejętnościami. Jeśli ktoś tej motywacji nie ma, wytłumaczy sam sobie, że i tak nic się nie opłaca.
Aparat przymusu oczywiście działa od początku istnienia ludzkości. Ten aparat można wykorzystać dla spowodowania określonych działań jednostek, ale trudno zmusić kogoś do rozwoju osobowości.
Szkolenia interaktywne, na wysokim poziomie zapewniającym jaką taką skuteczność są możliwe jeśli istnieje odpowiednia kadra. Jej wykształcenie wymaga czasu i istnienia tych pierwszych superspecjalistów, którzy przekażą swoją wiedze następnym. Wymaga to wielu lat. Wprowadzanie teraz np. zmian do programów szkół, bez przygotowania kadry może przynieść więcej szkody. Owszem, na dzien dzisiejszy można coś takeigo organizować dla niewielu chętnych (uczestniczyłem kilkakrotnie), ale nie zmieni to świadomości ogółu. Działanie medialne potrafi znacznie więcej.



Wyślij zaproszenie do