Temat: Sztuka przetrwania w Zimie-jak przetrwać
Dariusz Lermer:Jak idziesz się wspinać solo- to się wspinasz solo , jak z liną , to z liną!
No właśnie Darku!
Nie zrozumiałeś kontekstu.
Powtórzę jeszcze raz.
Grupa nastolatków wybiera się zimą w Bieszczady. Dysponują karimatami, śpiworami, namiotami, kuchenkami, rakietami, telefonami, jedzeniem i nawet jakiś tam GPS mają.
Czyli w zasadzie mają wszystko czego potrzebują (pomijam jakość części ich sprzętu). Nie muszą kopać jam śnieżnych ani budować szałasów, rozpalać ognisk, zdobywać pożywienia, uprawiać prymitywnej nawigacji, konstruować narzędzi, itp.
Więc powtórzę pytanie - gdzie tu jest survival?
Czy w tym, że wybrali się w góry, chodzili po śniegu i spali pod namiotami?
Przecież to jest klasyczna górska turystyka zimowa!
Powtarzam - górska turystyka zimowa, która na skutek załamania pogody, błędów opiekunów i braku dostatecznej wiedzy i umiejętności nastolatków zamieniła się w survival.
Więc jak zabieramy cały sprzęt potrzebny do poruszania się i biwakowania w górach i go używamy, to nie mówmy, że idziemy na survival !!! Tak jak wspinając się z liną nie mówimy, że wspinamy się na żywca.
Jeżeli ktoś wybiera się w góry na przykład ze śpiworem, karimatą i kuchenką, ale bez namiotu i rakiet śnieżnych, bo zakłada że będzie sobie budował schronienia w postaci jam, szałasów, a rakiety sobie zrobi, to wówczas można powiedzieć, że jest to wyprawa z elementami survivalowymi.
Natomiast, jeżeli ktoś idzie do lasu zimą na kilka dni i zabiera ze sobą na przykład tylko siekierę, krzesiwo i garnek, lub nawet tego nie zabiera, to już jest pełen survival.
Można przytoczyć i inne typy zdarzeń.
Jedzie ktoś samochodem z przyczepą campingową wypchaną sprzętem oraz jedzeniem i na skutek na przykład uszkodzenia przez deszcz drogi utyka w niezamieszkałym terenie na kilka dni. Czy to będzie dla tej osoby survival, skoro ma komfortowe schronienie, jedzenie, kuchnie, lodówkę, prysznic i WC?
I druga sytuacja.
Jedzie ktoś samochodem osobowym wyposażonym tylko w to, co dostał w salonie samochodowym. Nie ma jedzenia, śpiwora, kuchenki a z ubrania ma tylko to co na sobie. Utyka na kilka dni w podobnym miejscu co poprzedni kierowca. Ale żeby przeżyć musi zdobyć wodę i ją uzdatnić, co wiąże się z rozpaleniem ogniska i wykonaniem jakiegoś naczynia z materiałów naturalnych lub elementów wyposażenia samochodu, musi zrobić sobie jakiś koc również z materiałów naturalnych lub elementów wyposażenia samochodu, itd. I to jest już survival.
Tylko po jakie licho takie oczywiste rzeczy tłumaczę ludziom, którzy podobno są instruktorami survivalu?