Temat: Czy trener musi byc praktykiem?
Przemysław Lisek:
Tak w ogóle to smuci mnie wracanie co i raz do wielokrotnie przemielonego już tematu. Naprawdę sądzicie, że doszły jakieś nowe fakty, które już wcześniej nie padły?
Przemku, powiem więcej, ten temat będzie wracał jeszcze wiele razy, prawdopodobnie tak długo, jak długo będzie istniało to forum.
Dokładniej, będzie wracał ilekroć jakiś "trener-praktyk" (w rozumieniu "trener, który najpierw wykonywał jakiś zawód, a następnie zaczął w nim szkolić) poczuje się niedoceniony, niedowartościowany, lub w inny sposób w słabszej pozycji (niekoniecznie w swojej roli trenera, może np. wyda się komuś, że żona za długo uśmiechała się do innego faceta, ktoś inny dłużej pakował na siłowni, czy cokolwiek innego) i postanowi podwyższyć swój status i samopoczucie poprzez układ "my, praktycy jesteśmy lepsi".
Następnie zadziałają procesy grupowe, w tym przede wszystkim polaryzacja, inni "praktycy" przyłączą się do tej argumentacji, bo to sprzyja ich poczuciu wartości, "niepraktycy" zaprotestują - część z takich samych względów statusowo-samopoczuciowych, część bardziej ze względu na konkretną argumentację. I rozmowa mniej lub bardziej burzliwie potoczy się dokładnie tymi samymi torami, ponieważ nie o argumentację tu chodzi, tylko o status, a gry statusowe z natury są grami o sumie zerowej.
Ewentualne przeramowanie problemu i spojrzenie na niego z innej perspektywy nie przejdzie, gdyż odwracałoby uwagę uczestników od głównej gierki p.t. "ja jestem lepszy od Ciebie/ nie nie jesteś". Stąd wszelkie próby przeramowania problemu zostaną zignorowane i/lub odrzucone jako retoryka i dowód niższości wskazujących inną perspektywę "teoretyków". Co najwyżej z każdą taką wymiana więcej osób może patrzeć na dyskusję z meta-poziomu, ale raczej wątpię, by ją wtedy tak komentowała.
W zasadzie jedynym wyjściem z sytuacji, pozwalającym tymczasowo zakończyć sprawę (ale nie na stałe, gdyż znowu kogoś kiedyś zaboli poczucie wartości i zdecyduje się je podbić) może być znalezienie sobie jakiegoś wspólnego "chłopca do bicia", wobec którego wszyscy mogliby podwyższyć sobie status. Oczywiście nie musi to być konkretna osoba, może być cała grupa, np. "trenerzy vs. trenerzy e-learningu", "trenerzy vs coachowie", itp. - grunt, by mógł zajść dokładnie ten sam mechanizm "my dobrzy, wy kiepscy", co w przypadku "praktyków i teoretyków".
Koniec końców, to po prostu zabawa o to, kto jest w piaskownicy najlepszy. Tylko niewiele osób zdaje się dostrzegać piasek, łopatki i wiaderka ;)
Edit: Dodane "zjedzone" słowo.
Artur Król edytował(a) ten post dnia 02.01.12 o godzinie 14:14