Irek Ś.

Irek Ś. No bez przesady

Temat: TP a kampanie społeczne

No cóż, właśnie chciałem poruszyć ten sam temat.

Tylko, że chyba nie zostało wiele do dodania.
Anna B.

Anna B. Insurance
underwriting, risk
management, internal
audit

Temat: TP a kampanie społeczne

Irek Ślęzak:
Tylko, że chyba nie zostało wiele do dodania.

Ani do ujęcia...
Irek Ś.

Irek Ś. No bez przesady

Temat: TP a kampanie społeczne

Anna B.:
Irek Ślęzak:
Tylko, że chyba nie zostało wiele do dodania.

Ani do ujęcia...

Trafność i prostota.

Tylko nieodmiennie mnie dziwi.
Co tak pcha jednych ludzi do odbierania innym prawa do dokonywania wyborów.

Temat: TP a kampanie społeczne

Mnie troszeczkę zirytowało w artykule robienie z Pratchetta autora książek dla nastolatków. Mam wrażenie, że to jakaś taka próba umniejszania jego dorobku żeby... No właśnie, nie wiem co... Żeby się mniej liczył jego głos w dyskusji, do której się włączył? Czyli prymitywne argumentum ad personam?
Irek Ś.

Irek Ś. No bez przesady

Temat: TP a kampanie społeczne

Bartosz K.:
Mnie troszeczkę zirytowało w artykule robienie z Pratchetta autora książek dla nastolatków. Mam wrażenie, że to jakaś taka próba umniejszania jego dorobku żeby... No właśnie, nie wiem co... Żeby się mniej liczył jego głos w dyskusji, do której się włączył? Czyli prymitywne argumentum ad personam?

Może i tak, a może to tylko powierzchowność dziennikarza. Zresztą dla przykładu Carrol L. to tylko autor książek dla dzieci.

A nastolatki czytające Pratchetta... super.
Tomasz B.

Tomasz B. Hays Talent
Solutions Director
at Hays Poland

Temat: TP a kampanie społeczne

Po obejrzeniu wczorajszego dokumentu na BBC jestem nadal wstrzasniety. Bardzo, bardzo dobry dokument. Pratchett nie stara sie na sile narzucic swojego puntku widzenia widzowi i widac momentami ze sam ma czasem watpliwosci.

Przyznam, ze w momencie gdy glowny bohater wypija trucizne, zrobilo mi sie slabo. Dla kogos bardziej wrazliwego jest to naprawde wstrzasajaca scena.

Po obejrzeniu programu dalej nie wiem co myslec o eutanazji? Z jednej strony ludzie powinni miec wybor i nie nam jest dyktowac co jest dobre dla innych a co nie. Ale teoria teoria, a w praktyce nie jest juz tak latwo.

Swoja droga gratulacje dla BBC za wyemitowanie tak kontrowersyjnego programu.
Katarzyna Bielińska

Katarzyna Bielińska "Odważni nie żyją
wiecznie - tchórze
nie żyją wcale"

Temat: TP a kampanie społeczne

Hm... Ja nie jestem "poprawna politycznie". Jestem przeciwko eutanazji. Byłam pielęgniarką - również na onkologii. Widziałam wiele. Straszne jest to, że ludzie myślą o sobie w kategoriach "będę ciężarm dla rodziny". Czy wiecie jakim ciężarem jest niemowlak dla Matki? Ja miałam dni, że nie mogłam spokojnie iść do toalety, a moje dzieci są całkiem normalnymi spokojnymi dziećmi. Cierpienie? Jeśli zgodzimy się na eutanazję, szukanie nowych lepszych metod walki z nim stanie się już absolutnie nieopłacalne i po prostu zaniechane. Eutanazja nie jest rozwiązaniem. Jest naszą porażką. I to nie wobec choroby, cierpienia, bólu. Tylko porażką nas jako ludzi, rodzin, społeczeństw. Tydzien temu umarła moja sąsiadka. Bardzo aktywna kobieta. Zmarła w wieku 76 lat - nowotwór. Gdy byłam u niej ostatni raz nie przypominała tej osoby, którą poznałam 10 lat temu. ALe jej mąż patrzył na nią z tak ogromną miłością, że aż ... DLa niego ona miała wciąz 20 lat, jak wtedy gdy ja poznał. Tam nie było potrzeby eutanazji, choć cierpiała. Bo miała kogoś dla kogo nie była ciężarem tylko żoną i matką. Eutanazja nie jest wynikiem bólu tylko braku miłości.

Temat: TP a kampanie społeczne

Zauważ, że nie o to chodzi. Pytanie jest, czy człowiek powinien móc zdecydować czy chce dalej żyć. Posługujesz się argumentami z punktu widzenia rodziny, natomiast najistotniejsza, jak mi się wydaje, jest tutaj wola samego zainteresowanego.

Dlaczego to, że nie chcemy się przyznać do oczywistej porażki, ma skutkować czyimś cierpieniem? Skąd prawo "społeczeństwa" (a konkretniej polityków) do decydowania o życiu jednostki wbrew jej woli?
Anna Florentyna P.

Anna Florentyna P. Scriptoris.pl —
redakcja, korekta,
skład

Temat: TP a kampanie społeczne

Katarzyna Bielińska:
Czy wiecie jakim ciężarem jest niemowlak dla Matki?

Taka „maleńka” różnica — w zdecydowanej większości przypadków z biegiem miesięcy i lat dziecko staje się coraz bardziej samodzielne i niezależne, w końcu przestaje w ogóle być ciężarem, a często staje się oparciem dla rodziców. W przypadku osoby, którą niszczą wiek i nieuleczalna choroba, scenariusz jest odwrotny.
Katarzyna Bielińska

Katarzyna Bielińska "Odważni nie żyją
wiecznie - tchórze
nie żyją wcale"

Temat: TP a kampanie społeczne

Anna Florentyna Popis-Witkowska:
Katarzyna Bielińska:
Czy wiecie jakim ciężarem jest niemowlak dla Matki?

Taka „maleńka” różnica — w zdecydowanej większości przypadków z biegiem miesięcy i lat dziecko staje się coraz bardziej samodzielne i niezależne, w końcu przestaje w ogóle być ciężarem, a często staje się oparciem dla rodziców. W przypadku osoby, którą niszczą wiek i nieuleczalna choroba, scenariusz jest odwrotny.


Zgadzam się z Tobą Aniu. Proces jest odwrotny. Tylko czy naszym Mamom nie należy się pewność, że kiedy zacznie sie u nich ten "proces" to my oddamy im tę miłość, którą otrzymaliśmy na początku życia? To jest dla mnie naturalna kolej rzeczy. Najpierw opiekowano się mną, a potem ja się "rewanżuję" opiekując w dośc analogicznym okresie życia. Podejrzewam, że większośc z nas się rzuci, że oczywiście będzie się opiekować swoimi rodzicami w takiej chwili. To powiedzcie mi skąd sie bierze w ludziach brak tej pewności? Bo dla mnie chęć śmierci wynika właśnie w wielu przypadkach własnie z poczucia - będę ciężarem, oni mają własne życie, nie chcę, zeby się ze mną "męczyli". Nie dalej jak wczoraj słyszałam prawie takie własnie argumenty z ust kobiety, która ma dwie piekne córki, którym poświęca mnóstwo czasu i miłości. Dlaczego ona uważa, że nie ma prawa skorzystac z ich miłości i troski jeśli by tego potrzebowała? Tak naprawde to nie daje im szansy, zeby mogły oddać jej otrzymaną miłość. Nie daje im szansy, zeby mogły jej tę miłośc okazać. DLACZEGO?
Katarzyna Bielińska

Katarzyna Bielińska "Odważni nie żyją
wiecznie - tchórze
nie żyją wcale"

Temat: TP a kampanie społeczne

To prawda moje argumenty są "rodzinne". Ja się zgadzam, ze człowiek powinien miec prawo do decydowania o sobie, ale mnie bardziej martwią powody wyboru eutanazji. Dlaczego ludzie ją wybierają? Dla mnie argument: nie chcę być dla nikogo ciężarem jest przerażający. Skąd się bierze to, że "wola zainteresowanego" zmierza w tym kierunku? Wolałabym żeby nauka i medycyna szła w tym kierunku, żeby na tyle ograniczyć cierpienie tych ludzi, żeby mogli byc z bliskimi do końca. Zgoda na eutanazję spowoduje, ze nie będzie się nic dzialo w tym kierunku. A CI ludzie tak naprawdę wybierają eutanazję własnie z dwóch powodów (upraszczając oczywiście, bo każdy ma swoje niepowtarzalne):
1 - nie chcę TAK żyć (w bólu, cieprieniu)
2 - nie chcę być ciężarem dla innych (czyt. najbliższych)
Gdyby dac im metody zminimalizowania cierpienia, gdyby wiedzieli, że nie są ciężarem tylko dają nam szansę na okazanie miłości i niejako "zwrot długu", chcieliby żyć dalej. Bo zapewniam Was, że im człowiek jest starszy tym bardziej chce żyć. Jest to dla wielu zaskakujący fenoment do momentu kiedy nie osiągną pewnego wieku.
Eutanazja jest wycofaniem się z rozwijania opieki paliatywnej i powiedzeniem - tak nie kochamy Cię na tyle, żeby się Tobą zajmować.
Tak to widze i nie zgadzam się na to. :-) Mogę :-)
Bartosz K.:
Zauważ, że nie o to chodzi. Pytanie jest, czy człowiek powinien móc zdecydować czy chce dalej żyć. Posługujesz się argumentami z punktu widzenia rodziny, natomiast najistotniejsza, jak mi się wydaje, jest tutaj wola samego zainteresowanego.

Dlaczego to, że nie chcemy się przyznać do oczywistej porażki, ma skutkować czyimś cierpieniem? Skąd prawo "społeczeństwa" (a konkretniej polityków) do decydowania o życiu jednostki wbrew jej woli?
Anna Florentyna P.

Anna Florentyna P. Scriptoris.pl —
redakcja, korekta,
skład

Temat: TP a kampanie społeczne

Kasiu, rozpatrujesz tę sprawę bardzo jednostronnie, jakby zapominając, że nie wszyscy są kochającymi rodzicami mającymi kochające dzieci. Owszem, rozumiem, że może Cię smucić fakt, że ktoś, kto ileś tam lat życia poświęcił wychowaniu dziecka, obawia się potem to dziecko obciążyć opieką nad sobą (chociaż to wcale nie musi źle świadczyć o relacjach w rodzinie) — ale co z tymi, którzy dzieci nie mają, z tymi, którym nie ma kto „spłacać długu”?
Katarzyna Bielińska

Katarzyna Bielińska "Odważni nie żyją
wiecznie - tchórze
nie żyją wcale"

Temat: TP a kampanie społeczne

To prawda. To zagadnienie nie jest "jednorodne" bo każdy człowiek ma swoją historię i absolutnie indywidualną sytuację i powody. W pewnym zakresie rozumiem ludzi którzy cerpiąc straszny ból i nie mogąc liczyc na jego zmniejsznie pragną śmierci. W "pewnym zakresie" bo nigdy takigo bólu nie zaznałam. Tylko uważam, ze zgoda na eutanzję skieruje wysiłki naukowców w kierunku coraz bardziej "przyjemnych" środków eutanastycznych (czy jak to odmienić) a nie w kierunku leczenie i umniejszania bólu. Bo to po prostu będzie i trudniejsze, i droższe, i nieekonomiczne. To mnie najbardziej przeraża.
Zgadzam się z Tobą, że obawa przed obciążeniem sobą rodziny nie świadczy o złych relacjach w tej rodzinie. Moja rodzina raczej zalicza się do dobrych rodzin a mimo to moja Mama potrafi takie rzeczy walnąc i mam ochotę wtedy ją bić ;-). Przeraża mnie skąd się w niej takie coś bierze? Kto jej tak "przeprał" mózg. Jej Mama a moja Babcia pod koniec życie leżała już w łózku i opiekowały się nią po kolei - w miarę możliwości wszystkie córki. Ani jednej z nich nie przyszło do głowy zastanawiać się nad eutanazją Babci. Jej też nie chodziły po głowie takie myśli. Może nie cierpiała jakiś męczarni, ale jej życie było już wtedy bardzo trudne. Jednak nawet dla niej było w pewnyms ensie oczywiste, ze skoro ona teraz potrzebuje opieki to ją otrzyma. Skad teraz w ludziach się bierze takie poczucie: jestem niepotrzebny a wręcz przeszkadzam, nie chce być ciężarem.
Ja wiem - rozważam ten problem tylko z jednej strony, ale nie dam sama jedna rozważyc go ze wszystkich stron :-) Ale czy uważacie, że ten aspekt eutanazji jest mało ważny? Ja osobiście ciekawa jestem gdyby go wyliminować, to znaczy gdyby ludzie przestali myślec o sobie w aspeckcie "ciężaru" dla innych, o ile spadłoby zainteresowanie eutanazją? Co o tym myślicie?
Anna Florentyna Popis-Witkowska:
Kasiu, rozpatrujesz tę sprawę bardzo jednostronnie, jakby zapominając, że nie wszyscy są kochającymi rodzicami mającymi kochające dzieci. Owszem, rozumiem, że może Cię smucić fakt, że ktoś, kto ileś tam lat życia poświęcił wychowaniu dziecka, obawia się potem to dziecko obciążyć opieką nad sobą (chociaż to wcale nie musi źle świadczyć o relacjach w rodzinie) — ale co z tymi, którzy dzieci nie mają, z tymi, którym nie ma kto „spłacać długu”?
Anna Florentyna P.

Anna Florentyna P. Scriptoris.pl —
redakcja, korekta,
skład

Temat: TP a kampanie społeczne

Katarzyna Bielińska:
Ale czy uważacie, że ten aspekt eutanazji jest mało ważny? Ja osobiście ciekawa jestem gdyby go wyliminować, to znaczy gdyby ludzie przestali myślec o sobie w aspeckcie "ciężaru" dla innych, o ile spadłoby zainteresowanie eutanazją? Co o tym myślicie?

Myślę, że faktycznie zainteresowanie eutanazją mogłoby stać się mniejsze, gdyby udało się przekonać każdą osobę zdaną na jej bliskich, że nie jest dla nich ciężarem. Jeżeli życie nie boli zbyt mocno ani fizycznie (bo przecież brak samodzielności nie musi się wiązać z bolesną chorobą), ani psychicznie (czyli jeśli się ma przekonanie, że bliscy zajmują się swoim podopiecznym z miłością i szczerym zaangażowaniem), to i chyba przestaje się tak człowiekowi spieszyć do odejścia.

Kasiu, ja udzieliłam odpowiedzi na Twoje pytanie, powtórzę więc swoje, licząc, że tym razem odpowiesz: co sądzisz o sytuacji ludzi, którzy nie mają bliskich? Co z ludźmi nieposiadającymi rodziny, którymi muszą zająć się obcy, niemający wobec nich żadnego „długu do spłacenia”?
Katarzyna Bielińska

Katarzyna Bielińska "Odważni nie żyją
wiecznie - tchórze
nie żyją wcale"

Temat: TP a kampanie społeczne

Anna Florentyna Popis-Witkowska:

Nie wiem. Nie umiem sobie wyobrazić człowieka, który nie ma żadnych bliskich. Który nie ma rodziny lub przyjaciół. Wiem, że czasem w sytuacjach ekstremalnych można stracić rodzinę np. w wypadku. Wiem, że czasem w wyniku konfliktów można stracić kontakt z częścią rodziny (ja sama straciłam w ten sposób ojca). Brak rodziny na pewno powoduje, że powodów dla których chce się żyć jest mniej. Ale myślę, że samotność w obliczu eutanazji to tylko jeden z wielu aspektów samotności. Nie trzeba być terminalnie chorym, żeby mieć z tym problem - wystarczy starość, a nawet nagła grypa. Wtedy też zajmują się nami "obcy".
Wiem, ze ludziom bez rodziny trudnej walczyć o życie. Widziałam to pracując na ortopedii. Nie umiera się na skutek złamania nogi. Ale gdy przywożono nam kogoś powyżej 60-70 to już po kilku dniach wiedziałyśmy czy ta osoba wyjdzie z tego czy nie. Jeśli nikt do tej osoby nie przychodził - ani rodzina ani znajomi - na 80% byłyśmy pewne, że będą wszystkie możliwe powikłania i nawet śmierć. I niestety rzadko się myliłyśmy. Czy to jest odpowiedź an Twoje pytanie?
Nie myślę, ze brak rodziny może być wskazaniem do "pozytywnego rozpatrzenia prośby o eutanazję", ale ludzie samotni są bardziej skłonni do podjęcia takich decyzji. I tu rodzi się mi inne pytanie, czy to nie samotność ludzi mających rodziny pcha ich do takiej decyzji? Tyko czemu w rodzinach ludzie są samotni? To jest smutne i tu jest problem. Nie sądzisz?
Kasiu, ja udzieliłam odpowiedzi na Twoje pytanie, powtórzę więc swoje, licząc, że tym razem odpowiesz: co sądzisz o sytuacji ludzi, którzy nie mają bliskich? Co z ludźmi nieposiadającymi rodziny, którymi muszą zająć się obcy, niemający wobec nich żadnego „długu do spłacenia”?
Anna Florentyna P.

Anna Florentyna P. Scriptoris.pl —
redakcja, korekta,
skład

Temat: TP a kampanie społeczne

Katarzyna Bielińska:

Nie wiem. Nie umiem sobie wyobrazić człowieka, który nie ma żadnych bliskich. Który nie ma rodziny lub przyjaciół.

Zazdroszczę Ci tego. Też chciałabym „nie umieć sobie tego wyobrazić”. Niestety, nawet nie muszę sobie wyobrażać — faktów nie trzeba sobie wyobrażać, one po prostu są.
Wiem, że czasem w sytuacjach ekstremalnych można stracić rodzinę np. w wypadku.

Nie tylko w taki sposób można stracić rodzinę.
Wiem, że czasem w wyniku konfliktów można stracić kontakt z częścią rodziny (ja sama straciłam w ten sposób ojca).

Współczuję i, niestety, rozumiem.
Nie trzeba być terminalnie chorym, żeby mieć z tym problem - wystarczy starość, a nawet nagła grypa. Wtedy też zajmują się nami "obcy".

Tu znów częściowo nie zgodzę się z Twoją argumentacją — grypa jest na ogół stanem przejściowym i zdanie się wtedy na innych nie jest mocno bolesne, zawsze można sobie powiedzieć: „Przy okazji się odwdzięczę w jakiś sposób”. Wtedy nawet opieka kogoś obcego jest „do przełknięcia”. Stałe całkowite zdanie się na kogoś jest czymś zupełnie innym.
Wiem, ze ludziom bez rodziny trudnej walczyć o życie. Widziałam to pracując na ortopedii. Nie umiera się na skutek złamania nogi. Ale gdy przywożono nam kogoś powyżej 60-70 to już po kilku dniach wiedziałyśmy czy ta osoba wyjdzie z tego czy nie. Jeśli nikt do tej osoby nie przychodził - ani rodzina ani znajomi - na 80% byłyśmy pewne, że będą wszystkie możliwe powikłania i nawet śmierć. I niestety rzadko się myliłyśmy. Czy to jest odpowiedź an Twoje pytanie?

Po części tak, dziękuję. Wiem, niestety z bardzo bliskiego otoczenia, że kwestia psychiki jest czasami nie do przeskoczenia, nawet gdy ciało jest w całkiem niezłym stanie.
Nie myślę, ze brak rodziny może być wskazaniem do "pozytywnego rozpatrzenia prośby o eutanazję", ale ludzie samotni są bardziej skłonni do podjęcia takich decyzji. I tu rodzi się mi inne pytanie, czy to nie samotność ludzi mających rodziny pcha ich do takiej decyzji? Tyko czemu w rodzinach ludzie są samotni? To jest smutne i tu jest problem. Nie sądzisz?

Niewątpliwie coś w tym jest. Wszak o samotności wśród ludzi pisał już niejeden literat.

Ja akurat należę do osób, które jeśli kiedyś nie będą już mogły być samodzielnie, to nie będą miały od kogo chcieć „zwrotu długu”. Dziś jeszcze mam rodzinę, jednak prawdopodobieństwo, że gdy ja będę stara i niedołężna, to ktoś spośród tych „aż” dwóch osób będzie w stanie się mną zająć, jest w jednym przypadku żadne, a w drugim bardzo, bardzo niewielkie. I wiem, że jeśli tylko będę świadoma siebie i zdolna do jakichś czynów, to wybiorę godne odejście, gdy tylko stanę w obliczu całkowitej zależności. Po prostu dla mnie sens ciągnięcia egzystencji skończy się w chwili, gdy już trwale nie będę zdolna do wykonania przy sobie podstawowych czynności (samodzielne załatwienie potrzeb fizjologicznych, umycie się, ubranie, samodzielne spożycie posiłku). I bardzo, bardzo chciałabym wtedy mieć możliwość odejścia spokojnie, z gwarancją skuteczności i bezbolesności tego procesu.
Katarzyna Bielińska

Katarzyna Bielińska "Odważni nie żyją
wiecznie - tchórze
nie żyją wcale"

Temat: TP a kampanie społeczne

Anna Florentyna Popis-Witkowska:

Ja akurat należę do osób, które jeśli kiedyś nie będą już mogły być samodzielnie, to nie będą miały od kogo chcieć „zwrotu długu”. Dziś jeszcze mam rodzinę, jednak prawdopodobieństwo, że gdy ja będę stara i niedołężna, to ktoś spośród tych „aż” dwóch osób będzie w stanie się mną zająć, jest w jednym przypadku żadne, a w drugim bardzo, bardzo niewielkie. I wiem, że jeśli tylko będę świadoma siebie i zdolna do jakichś czynów, to wybiorę godne odejście, gdy tylko stanę w obliczu całkowitej zależności. Po prostu dla mnie sens ciągnięcia egzystencji skończy się w chwili, gdy już trwale nie będę zdolna do wykonania przy sobie podstawowych czynności (samodzielne załatwienie potrzeb fizjologicznych, umycie się, ubranie, samodzielne spożycie posiłku). I bardzo, bardzo chciałabym wtedy mieć możliwość odejścia spokojnie, z gwarancją skuteczności i bezbolesności tego procesu.

Rozumiem Twoje argumenty. Rozumiem Twoje podejście do zaganienia. Wynika ono z takiej a nie innej sytuacji. Powiem tak: rozumiem kobiety podejmujące decyzje o aborcji i nigdy ich nie potepiam, rozumiem ludzi którzy decydują się na eutanazję. Ale się na to nie zgadzam :-) Paranoja? W pewnym sensie tak. Nie zgadzam się po prostu na istnienie czynników, które doprowadzają do takich a nie innych decyzji. Chcę żeby świat szukał dróg i metod aby nie trzeba było podejmować takich decyzji. Czy to nie byłoby lepsze?
Anna Florentyna P.

Anna Florentyna P. Scriptoris.pl —
redakcja, korekta,
skład

Temat: TP a kampanie społeczne

Katarzyna Bielińska:

Chcę żeby świat szukał dróg i metod aby nie trzeba było podejmować takich decyzji. Czy to nie byłoby lepsze?

Byłoby. Szkoda, że osoby mające takie podejście stanowią mniejszość…
Katarzyna Bielińska

Katarzyna Bielińska "Odważni nie żyją
wiecznie - tchórze
nie żyją wcale"

Temat: TP a kampanie społeczne

Myślę, że jest ich całkiem sporo. Tylko gdy zaczynają mówić to zarzuca im się "niepoprawne politycznie" myślenie, ciemnogród itp. Poglądy mówiące: "szukajcie szansy dla życia" są "pase". Niestety teraz "nie wypada" mówić w ten sposób. Gdy mówi się o organizacjach "pro life" mówi się nich pogardliwie, a w najlepszym wypadku pobłażliwie. Zaraz powiesz, że są infantylne, fanatyczne, itp. Trochę może i są, ale organizacje promujące "wolny wybór" też są :-)
Uwierz, Aniu, że ludzi, którzy chcą szukać dróg dających szansę na godne życie jest dużo, tylko są "cichsi" :-) Życzę Ci abyś takich ludzi spotykała coraz częściej w swoim życiu.

Anna Florentyna Popis-Witkowska:
Katarzyna Bielińska:

Chcę żeby świat szukał dróg i metod aby nie trzeba było podejmować takich decyzji. Czy to nie byłoby lepsze?

Byłoby. Szkoda, że osoby mające takie podejście stanowią mniejszość…



Wyślij zaproszenie do