Temat: JA PRACODAWCA czyli zabawa w boga...
Maciej W.:
Ostatnimi czasy kilkakrotnie zdarzyło mi się trafić na rozmowę kwalifikacyjną gdzie usłyszałem "Damy znać w piątek"... Piątek minął...a po nim jeszcze kilka dni..albo kilkanaście i ... głucha cisza. Gdy się nieśmiało zadzwoni i upomni o informację to albo zbywają człowieka, że "decyzja jeszcze nie zapadła" albo wręcz kłamią w żywe oczy że jak to?? przecież wysyłaliśmy do Pana mail/sekretarka miała zadzwonić... wreszcie po 2 czy 3 tygodniach "wymusi" się na nich informację, że jednak mnie nie chcą - ewidentnie widoczne od dawna.
Jeśli pracodawca obiecał w rozmowie, że zadzwoni, to jest nieeleganckie zachowanie, ale dalekie od "zabawy w Boga" (offtop: nawet ateista taki, jak ja, pisze "Boga" przez duże "B"). BTW - nigdzie nie było napisane, że "pracodawca" to nie osoba z HR, a np. dyrektor. Ze mną w 95% przypadków kontaktuje się ktoś z HR, a przez pracodawcę rozumiem przedstawiciela ze strony firmy, która daje ogłoszenie. To zwykle jest ktoś z HR.
Co do "zabawy w Boga" - do takiej zaliczałoby się raczej wymuszanie deklaracji o nierozmnażaniu od kobiety. To, o czym piszesz, to jest olewatorstwo.
Z innej perspektywy patrząc - jeśli do pracodawcy przychodzi kandydat, który nakłamał w CV i w zw. z tym zupełnie nie jest osobą, o którą chodziło w ogłoszeniu rekrutacyjnym, to wg mnie pracodawca ma pełne prawo go całkowicie zignorować. Tylko, że wtedy nie powinien mu nic osobiście obiecywać.
Co do klauzul o w ogłoszeniach rekrutacyjnych i Twojego tekstu:
Pracodawca mówi...niewyraźnie. Pracodawca mówi, że skontaktuje się z wybranymi, przy > czym ja nie mam żadnej możliwości weryfikacji tego czy wybrany jestem czy nie. A
gdyby napisał ze skontaktuje się do np. 15go to...16już wiem że to nie ja... A jeśli > pracodawca sam tego nie wie to...chyba nie najlepiej o nim świadczy... i o tym jest > mój wątek.
Na to nawet nie powinno się liczyć, bo na dane stanowisko może przyjść 20 albo 2000 zgłoszeń. I zwyczajnie do 15-go można nie zdążyć przejrzeć wszystkich, choćby się miało do tego wielu pomocników. To są trochę niedorzeczne wymagania wobec pracodawcy. Analogicznie - jeśli ktoś przychodzi do Ciebie, aby obejrzeć mieszkanie, które chcesz sprzedać i mówi, że się będzie zastanawiał, bo musi jeszcze obejrzeć inne, to przecież nie obrażasz się na niego za to, że przez 2 tyg. nie oddzwania. A tym bardziej nie wyznaczasz mu takiego terminu.
Ludzie, którzy mają wydać niemałe pieniądze na zatrudnienie kogoś/zakup czegoś mają prawo wybierać długo i nie można mieć do nich o to pretensji i nękać ich o to telefonami.