Temat: Związki DDA - problemy, trwałość, rola i miejsce partnera...

DDA są jedną stroną medalu. Ale są też tacy którzy próbują z nimi żyć. A codzienność bywa różna.

Czy są jakieś cechy wspólne partneró DDA? Podobno są oni z natury ulegli. Sądzicie że to prawda?

Jakie są wasze doświadczenia? Czy związki z DDA mają w ogóle sens? Co zmienia w relacjach terapia?

Sądzę że pytań jest równie wiele, co problemów samych DDA.

Liczę na Wasze wypowiedzi:)
Pozdrawiam
Monika Całka

Monika Całka Psycholog,
psychoterapeuta

Temat: Związki DDA - problemy, trwałość, rola i miejsce partnera...

Witaj Pawle,

Zacznę od Twego pytania na temat sensu związku z DDA.

Czy Ty zanim wejdziesz w związek, przeprowadzaz testy psychologiczne partnerce/partnerowi? ;-) Przecież niektórzy DDA dowiadują się o tym syndromie bardzo późno, czasem wcale, czasem nie chcą dopuścić do siebie takiej myśli-wolą zaprzeczać prawdzie.

Co masz na myśli pisząc, że DDA są jedną stroną medalu?

Wiele DDA posiada wiele wspólnych cech, np.niskie poczucie wartości, lęk przed odrzuceniem czy problem z wyrażaniem emocji.

Jestem w związku od 12 lat. Podejrzewam, że w moim związku nie jest gorzej, nie mamy większych problemów niż w "normalnych" parach. Są one (problemy) poprostu innego typu.

-Jako DDA mam większą potrzebę doznań, szukam więc, najczęściej nieświadomie, problemów. Ale czy nie-DDA tego nie robią?
-Jestem aż nadto lojalna, nawet wobec osób, które na to nie zasługują. Ale tylko do czasu, aż się nie zorientuję-potem, nie ma przebacz. (Mam problem z dostrzeganiem złych intencji i czynów - to wina treningu z dzieciństwa)
-Mam też potrzebę bliskości, przy jednoczesnym odpychaniu, jednakże jest to tak subtelne, że wręcz nie zauważalne. Po prostu to jest taka dynamika związku. Nic nadzwyczajnego ;-)

Wg mnie to nie prawda, z tą uległością. To raczej chodzi o elastyczność, umiejętność dostosowania się do każdej sytuacji, co często wychodzi na korzyść:-).

Czy terapia zmienia? Z moich badań wynika, że zmienia.
DDA zaczynają dostrzegać swoją wartość, wzrasta samoocena, w innym świetle widzą swoje problemy - wówczas zmniejsza się poczucie satysfakcji ze zwiazku. Ale to wyniki moich badań.
Ja to rozumiem w ten sposób, że praca nad sobą, wgląd w siebie powoduje, że zastanawiamy się nad swoim życiem, związkiem również. Zaczynamy dotrzegać co w nim nie gra, co należałoby zmienić. Wcale nie oznacza to rozstania. Może to być idealny moment aby coś razem zmienić, poprawić. Relacja wówczas może wiele zyskać. Choć czasem może to pozwolić na wyzwolenie się ze złego związku, w którym tkwiło się, z obawy przed byciem samym.

Kiedy rozmawiałam z ludzi przed terapią i po terapii, często wielomiesięcznej (ok. 12-24 mies.), zauważyłam kolosalną różnicę w postrzeganiu siebie, kontaktach z innymi, satysfakcji z życia. Coś niesamowitego.
Naprawdę polecam DDA terapię -grupową czy indywidualną, oraz czytanie literatury związanej z tym tematem.
To pozwala na otwarcie się na siebie, dawanie sobie prawa do popełniania błędów, odczuwanie uczuć, które się pojawiają, przeżycie swojego życia po swojemu. Wg własnych reguł a nie tych, które narzucili nam rodzice.

Pozdrawiam wszystkich DDA:-)
Monika Całka

Monika Całka Psycholog,
psychoterapeuta

Temat: Związki DDA - problemy, trwałość, rola i miejsce partnera...

Podobno są oni z
natury ulegli. Sądzicie że to prawda?
>
Zastanawia mnie bardzo Twoje pytanie.. Skąd takie przypuszczenia z tą uległością?
Może to chodzi bardziej, o to, że DDA unikają konfliktów, nie lubią się kłócić, maja lęk przed autorytetami? Sytuacje sporne wolą załagodzić zamiast konfrontować się..

Temat: Związki DDA - problemy, trwałość, rola i miejsce partnera...

Sytuacje sporne wolą załagodzić zamiast konfrontować się..

Wręcz przeciwnie: partnerzy DDA są na tyle ulegli, że nie stanowią zagrożenia.
DDA potrzebują uznania, budowania poczucia własnej wartości. Wiele działań, słów, sytuacji odzczytują jako OCENIANIE ich. Partner powinien byc taki, żeby tych sytuacji nie tworzyć. POwinien być na tyle elastyczny, aby DDA nie czuł się ograniczany, czy oceniany.
Joanna Przybyla

Joanna Przybyla Ready for new
challenges :)

Temat: Związki DDA - problemy, trwałość, rola i miejsce partnera...

Ja ostatnimi czasy badam własne niepowodzenia w związkach i odkryłam, iż jak wiele DDA kocham za bardzo, uzależniam się od partnera. Polecam lekturę książki "Kobiety, które kochają za bardzo" oraz odwiedzenie portalu http://kobieceserca.pl
Mechanizm doboru partnera powtarza się, dopóki nie zaczniemy walczyć o siebie zamiast stale poświęcać całą swą energię na wyciągnięcie drugiej osoby z jego/jej kłopotów. U siebie zauważyłam ten schemat dopiero po kilku latach nieudanych związków. Teraz mam zamiar pracować nad sobą by kolejny wybór był już tym dobrym.
Ania J.

Ania J. " Trzymaj się z dala
od ludzi, którzy
tłamszą twoje
marze...

Temat: Związki DDA - problemy, trwałość, rola i miejsce partnera...

tak...kochamy za bardzo...najczęściej tych, którzy na to nie zasługują i wykorzystują naszą potrzebę bycia dla kogoś ważnym, potrzeby bliskości, bycia kochanym, nasze ogromne serce wyciągnięte na dłoni...po prostu.

Temat: Związki DDA - problemy, trwałość, rola i miejsce partnera...

Witaj Moniko
Co masz na myśli pisząc, że DDA są jedną stroną medalu?

Otóż w zwiazkach z DDA jest "druga strona", czyli ta która żyje z DDA. Nie ukrywam, że jestem "drugą stroną".

Pozdrawiam
Joanna W.

Joanna W. Znajdziesz mnie na
fb

Temat: Związki DDA - problemy, trwałość, rola i miejsce partnera...

Paweł Kaczorowski:

Wręcz przeciwnie: partnerzy DDA są na tyle ulegli, że nie stanowią zagrożenia.
DDA potrzebują uznania, budowania poczucia własnej wartości. Wiele działań, słów, sytuacji odzczytują jako OCENIANIE ich. Partner powinien byc taki, żeby tych sytuacji nie tworzyć. POwinien być na tyle elastyczny, aby DDA nie czuł się ograniczany, czy oceniany.

święte słowa!!
a są terapie dla osob będącymi partnerami DDA? bo jednak nie każdy jest na tyle wyrozumiały ;))
Katarzyna Tracz

Katarzyna Tracz "Jeśli potrafisz o
czymś marzyć, to
potrafisz także tego
...

Temat: Związki DDA - problemy, trwałość, rola i miejsce partnera...

Joanna W.:
Paweł Kaczorowski:

Wręcz przeciwnie: partnerzy DDA są na tyle ulegli, że nie stanowią zagrożenia.
DDA potrzebują uznania, budowania poczucia własnej wartości. Wiele działań, słów, sytuacji odzczytują jako OCENIANIE ich. Partner powinien byc taki, żeby tych sytuacji nie tworzyć. POwinien być na tyle elastyczny, aby DDA nie czuł się ograniczany, czy oceniany.

święte słowa!!
a są terapie dla osob będącymi partnerami DDA? bo jednak nie każdy jest na tyle wyrozumiały ;))
Terapeuta moze zaproponować przyjście partnera na terapie razem z DDA.Podobno są jakies skutki u tej osoby,ale niestety malo trwałe gdy pojawiła sie ona tylko na jednej sesji.
Sylwia B.

Sylwia B. Poszukująca pracy

Temat: Związki DDA - problemy, trwałość, rola i miejsce partnera...

Paweł - jeśli o mnie chodzi - zgadzam się z Tobą. Osoby spokojne, elastyczne, uległe stwarzają u DDA większe poczucie bezpieczeństwa (istnieje większe prawdopodobieństwo, że taki człowiek "nie wytnie w przyszłości numeru").
Poza tym, taki człowiek więcej rozumie, daje większą przestrzeń i szybciej wybacza - taki jest mój chłopak. Cały czas dochodzę do wniosku, że ma ze mną przewalone: ogólnie mam silny charakter (ambicja, niezależność, kreatywność, ciągłe wymaganie od siebie); do tego potrzebuje silnych stymulantów (uwielbiam jak się coś dzieje - lubię ludzi, imprezy, wygłupy, coś czego nie mogę przewidzieć) - w większości spędzałam i spędzam czas w ten sposób z ludźmi, którzy nie mięli zielonego pojęcia, że wytrzymuje dłużej na imprezie, mam zwariowane pomysły, albo poznawałam najwięcej nowych ludzi w ciągu jednego spotkania, ponieważ odreagowuje w ten sposób napięcie nazbierane podczas patologicznych zachowań ojca w domu.
Ci ludzie są obcy - mimo, że lubię z nimi spędzać czas i robić różne ciekawe rzeczy, mogę na nich liczyć od czasu do czasu i spotkać się z nimi za 2 dni, albo 2 lata. Dzięki temu odzyskuje równowagę...i jest łatwiej, bo wtedy zawiązuje relację z takim natężeniem jakie mnie odpowiada.

A teraz do sedna sprawy...chcę mieć zdrowy związek, albo nawet lepszy od wszystkich pozostałych, więc kocham tą jedną wybraną osobę, ufam jej i chcę dla niej jak najlepiej, staram się współpracować itp. Pojawiają się te wszystkie wyższe uczucia, które w domu były marginalizowane albo wręcz unicestwiane...więc automatycznie ja czekam: kiedy się na nim zawiodę, zastanawiam się czy mnie nie wykorzysta, czy nie kłamie. Na co on musi reagować z natężoną pozytywnością - bo bym go zostawiła, zaraz po tym, gdybym się wewnętrznie nie przekonała, że jest wszystko ok.
No i gdy jest tak fajnie i czuję, że nic mi nie brakuje...to denerwuje mnie ta stagnacja (on jest domatorem, łagodnym, który we wszystkim ci pomoże i wspiera jak może najbardziej) i ciągnie mnie do ludzi, którym nie muszę tak bardzo ufać (tzn. na których się nie zawiodę, bo mało o mnie wiedzą). Szaleje z nimi, jestem zadowolona...i wracam taka zneutralizowana do niego. On się chce jakoś tak więcej przytulać, rozmawiać itp. niż tamci ludzie i to też mnie denerwuje (jakby sobie np. pograć z kolegami nie mógł na komputerze - tylko czeka kiedy mnie zobaczy). Na drugi dzień uświadamiam sobie, że przecież go kocham i nie widzieliśmy się na oczy 2 tygodnie...i, że taki neutral zadziałał na niego odpychająco - szczególnie - że miałam kontakt z tyloma obcymi facetami, których on nawet nie zna. Wiem, o tym wszystkim, wiem jak to działa...ale: dalej nie wierze mu, gdy mówi, że mnie kocha; dalej spotykam się z tabunem obcych mu ludzi; dalej denerwuje mnie, że ukazuje swoje uczucia tak często; dalej robię mu wyrzuty, gdy tego nie robi. Oczywiście staram się, żeby to wszystko oddziaływało na niego słabiej (staram się to zmienić i nie robić mu takiego prania mózgu), ale potrzebuje na to czasu - trudno zmienić coś co programowali ci przez kilkanaście lat w pięć miesięcy.

Dlatego, jeśli Twoja partnerka zachowuje się podobnie, to bądź cierpliwy i dawaj jej oznaki swojego zaangażowania w każdej możliwej chwili swojego życia, oczywiście dawaj znać, gdy kategorycznie nie jesteś w stanie czegoś zaakceptować - najważniejsza jest równowaga w związku (każdy musi się starać).
Uzależnij ją od swojej obecności. Wkurza mnie (szczerze) czasami jak facet się po mnie wiesza (aż do przesłodzenia - mimo, że dla niego to i tak za mało)...ale jak go nie ma, to mi tego brakuje (jak już jest to mi ta tęsknota przechodzi - ale nad tym też pracuję ;):D )
Ja w każdym razie widzę u siebie zmiany na lepsze, dzięki mojemu chłopakowi...mimo, że czasami obojgu nam "psychika siada". No i chyba jeszcze nie jest tak źle, skoro uważa, że fakt, iż mnie spotkał był najlepszym, co mogło go spotkać w życiu...
Anna Maria A.

Anna Maria A. W procesie...

Temat: Związki DDA - problemy, trwałość, rola i miejsce partnera...

Sylwio, życzę Ci siły i powodzenia w budowie szczęśliwego związku!

Co do pozostałych wątków związanych z DDA chciałam zasugerować, iż dzieci pochodzące z rodzin z problemem alkoholowym winny przed założeniem własnej rodziny (wejściem w związek) przejść własną terapię. Traumy z dzieciństwa zniekształcają mimo wszystko rzeczywistość, typowe u DDA jest poszukiwani/dążenie do tak zwanej "normalności".

Ponadto w jednym z postów pojawiło się stwierdzenie "jestem DDA" które etykietyzuje. Co prawda pomaga w identyfikacji na samym początku zdrowienia DDA czy nawet rozpoznawania problemów, jednak później istnieje niebezpieczeństwo stygmatyzacji oraz utwierdzania swoich niepowodzeń "byciem DDA".

Reasumując... Analizując dostępną literaturę (niestety jeszcze nie wszystką możliwą :) pojawia się pewien dualizm. Z jednej strony są pewne aspekty związane z "syndromem DDA", który niewątpliwie w mniejszym lub większym stopniu powodują (lub mogą powodować) problemy w funkcjonowaniu psychospołecznym (w zależności od wielu czynników zarówno osobowościowych jak i środowiskowych oraz doznanej traumy), z drugiej zaś strony rozwój osobisty, samoświadomość pozwala na lepsze i piękne życie pomimo doświadczeń wspólnych dla dorosłych osób pochodzących z rodzin z problemem alkoholowym.

Pozdrawiam a.a.

konto usunięte

Temat: Związki DDA - problemy, trwałość, rola i miejsce partnera...

Aniu, masz racje z tym, ze DDA powinni przejsc wlasna terapie zanim zaloza rodzine, tylko czasem zastanawiam sie nad tym, w ktorym momencie bez leku moga sie na to odwazyc, bezpiecznie pozwolic sobie na to. Ja osobiescie ciagle mam w sobie lek, ze wejde w zwiazek przemocowy, ze zwiarze sie z osoba uzalezniona lub współuzależnioną, ciagle zadaje sobie pytanie czy juz jestem gotow czy moze jeszcze nie itd. Pewnie wiele Doroslych Dzieci tak ma.

Jako pedagog rodzinny mam niby jakas tam wiedze na temat zwiazkow, niby ten teren wydaje mi sie bezpieczny, ale np zlapalem sie ostatnio na tym, ze rozmawiajac na temat zwiazku rzucilem tekstem, ze chcialbym sie w tej drugiej osobie, w uczuciu do niej zatracic ... tzn ktos to zauwazyl pierwszy, a ja zauwazylem to dopiero po jakims czasie. Pojawil sie we mnie lek, ze pomimo calej wiedzy na temat zwiazow, na temat komunikacji w zwiazkach i budowania zdrowych relacji, ciagle jest we mnie jakas czasteczka mnie, ktora pragnienie zwiazku bedacego dla mnie czyms takim jak alkohol dla mojej matki. Mimo calej wiedzy i posiadanych umiejetnosci, nadal we mnie jest taka czasteczka, ktora w tym momencie, w momencie badania terenu :) przed wejsciem glebiej w relacjie, po prostu sie odezwala i to wielce podekscytowana, niebezpiecznie poruszona. Zachwialo to lekko wszystkim na czym stoje.

Oczywiscie omowilem to na terapii i moj terapeuta jak zwykle powiedzial mi magiczne slowo "czasami" ... ze czasami w zwiazkach ludzie zatracaja sie w drugiej osobie, na ulamki chwil zupelnie sie w niej zatapiaja i ze to nie jest niewlasciwe. To faktycznie moj problem, gdyz boje sie nawet tego, co w zwiazkach jest naturalne i jest ich nieodlaczna czescia. Boje sie przekroczenia granicy i dlatego wole w ogole sie nie zblizac do takich uczuc czy emocji. Z jednej strony jest we mnie strach przed tym, ze wpakuje sie w cos nieodpowiedniego dla mnie i ciagle czerwona zarowka jest w stanie czuwania, by jesli zajdzie taka potrzeba sie zapalic, a z drugiej strony boje sie wszystkiego co oznacza utrate kontroli, nawet jesli jest to dobre i piekne. To temat na kolejne sesje terapeutyczne :-).

Tym razem jednak nie zamierzam uciekac, nie zamierzam sie wycofywac i tlumaczyc sie tym, ze jestem DDA. Jestem fakt ... i co z tego?
Anna Maria A.

Anna Maria A. W procesie...

Temat: Związki DDA - problemy, trwałość, rola i miejsce partnera...

Lęk jest uczuciem dostępnym również nieDDA, z tym, że DDA mają tendencję do lękowych reakcji w sposób nieadekwatny do sytuacji a bazującej na dziecięcych mechanizmach. Ten lęk, który umożliwił przetrwanie, w dorosłym życiu niestety go utrudnia. To o czym piszesz to z jednej strony lęk przed bliskością z jednej strony, a z drugiej świadomość bycia idealnym kandydatem na osobę współuzależnioną. A granice DDA? Cóż... są sztywne i nacechowane kontrolingiem... Rozumiem Twoje obawy związane z postrzeganiem rzeczywistości przez pryzmat "syndromu DDA" i w związku z tym cieszy mnie Twoja świadomość problemu. Niemniej jednak atom został już rozszczepiony i nie ma potrzeby rozszczepiać go po raz kolejny :)
Dystansu życzę i pozdrawiam jak widzę kolegę "po fachu". :)
a.a.

konto usunięte

Temat: Związki DDA - problemy, trwałość, rola i miejsce partnera...

To patrzenie przez pryzmat DDA na wszystko co sie da, moze byc niestety bardzo meczace. Jakis czas temu, to albo "zakochiwalem sie" w osobach nieosiagalnych i w takich ktorych strata byla do przewidzenie, albo wchodzac w relacje moglem robic zaklady, czy ta osoba ma problem z alkoholem, narkotykami czy ma sklonnosc do bycia agresywna. Juz nie podoba mi sie ani zabawa w zwiazki-nie-zwiazki, ani zaszczytna rola dysfunkcjometru :-) i postanowilem otworzyc sie na to co osiagalne, radosne i nieskomplikowane ... na ta chwile mam tylko lekkie rozwarcie, ale wszystko idzie ku dobremu :-).

Dziekuje za pozdrowienia i oczywiscie pozdrawiam w druga strone kolezanke "po fachu" :-).
Anna Maria A.

Anna Maria A. W procesie...

Temat: Związki DDA - problemy, trwałość, rola i miejsce partnera...

Tak to już jest, że DDA mają takie tendencje... jak pewnie wiesz jest to poszukiwanie niedostępnych/nieosiągalnych rodziców...
Cieszę się razem z Tobą z Twoich sukcesów w rozwoju!
Sylwia B.

Sylwia B. Poszukująca pracy

Temat: Związki DDA - problemy, trwałość, rola i miejsce partnera...

Dzięki Aniu - dajemy radę, mimo moich oryginalnych zachowań i wiecznego "nie jestem pewna".

Tak sobie czytam wypowiedzi Roberta...i doszłam do wniosku, że życie trzeba brać "z przymrużeniem oka". Każdy ma problemy w związku, każdy ufa do granic, każdy czegoś wymaga od tej drugiej osoby, każdy ma niekończące się pytania...

Może DDA zwraca na to większą uwagę, bo wie na co zwracać uwagę. Widzi więcej, słyszy więcej, wie więcej...i ufa mniej niż inni, bo dzieciństwo "wyssało z niego większość kredytu zaufania" do innych ludzi, który ma mu wystarczyć do końca życia - dlatego tak bardzo sobie go ceni i sprawdza ludzi, którzy naprawdę na zaufanie zasługują. I jedyne na co musi uważać w interakcjach z innymi, to to, żeby nie przesadzić z brakiem zaufania i z ciągłym upewnianiem się.
Taki człowiek (gdy już zdecyduje, że ufa) powinien jak najwięcej rozmawiać o tym co czuje, jak czuje i dlaczego tak czuje - bo to zostało mu zabrane w dzieciństwie - dlatego też, nie miał możliwości się tego nauczyć i odpowiednio z tego korzystać.
Co za tym idzie, my DDA czujemy się wyobcowani - nie potrafimy dawać uczucia - bo boimy się je przyjąć, bo zawsze widzimy jakieś "ale". Bez względu na to, czy kochamy, czy lubimy, czy tylko darzymy pozytywnymi uczuciami innych ludzi...
Ten schemat powtarza się w różnych sferach naszego funkcjonowania, bo wszystko w czym bierzemy udział jest nacechowane jakąś emocją. Dlatego sukcesywnie musimy się uczyć siebie od nowa i uczyć innych wytrzymywania z nami w trakcie "tej edukacji".

konto usunięte

Temat: Związki DDA - problemy, trwałość, rola i miejsce partnera...

Jestem wlasnie w takim punkcie, w ktorym bardzo powaznie mysle o drugiej osobie i zwiazku z nia ... ale w tym wszystkim jest strach, ze ta osoba po prostu nie wytrzyma tej jazdy bez trzymanki, jaka moze okazac sie zwiazek ze mna. Nie kazdy przeciez lubi sporty ekstremalne. :-) Czesto sie zastanawiam nad tym, ile moze przyjac druga osoba? Czy bedzie na tyle cierpliwa? Czy bedzie potrafila byc na tyle wyrozumiala? Czy mam prawo obciazac kogos tym wszystkim, co dzieje sie ze mna? Mysle, ze jest to szczegolnie trudne, jesli wzroslo sie w przeswiadczeniu, ze to my sami jestesmy tymi wspierajacymi i raczej nie doswiadczylismy tego, jak dziala to w druga strone.
Sylwia B.

Sylwia B. Poszukująca pracy

Temat: Związki DDA - problemy, trwałość, rola i miejsce partnera...

Robert - podejdź do tego w ten sposób: jak nie wytrzyma to się rozstaniecie. Nie ma co wybiegać w przyszłość...bo nie jesteś w stanie tego przewidzieć. Ludzie wytrzymują więcej, niż im się wydaje, że mogą wytrzymać. Poza tym, bycie "słabym" jest fajne - szczególnie, że ta druga osoba wie ile Cię to kosztuje.

Ja cały czas mam jakieś takie dziwne "coś" w środku, co mówi mi, że to - że jest dobrze, że się dogadujemy, że wspólnie coś planujemy, że nie mamy takich niedojrzałych problemów jak inne pary - jest podejrzane. To się zaraz popsuje, bo nikt nie ma idealnego życia.

Ale równocześnie staram się, żeby tego nie zepsuć. Gdy czuję, że mam jakieś "jazdy DDA", to próbuje mu opisać co czuję i że musi to przeczekać do momentu, aż poukładam sobie to wszystko do końca.
I powiem Ci - działa. Działa, mimo, że czuję "ten niewidzialny ciężar" i cały czas wydaje mi się, że to nie przetrwa.

Poza tym, jeśli ona będzie lub już Cię kocha - to automatycznie będzie Ci pomagała (z potrzeby, nie z obowiązku) "się poukładać". I dopiero wtedy, gdy nie będziesz jej na to pozwalał - zaczniesz ją obciążać i ranić.

Jeżeli uważasz, że to właściwa kobieta - to próbuj. Kto nie próbuje, ten nie żyje. Najważniejsze jest to, żeby się starać i w perspektywie mieć zawsze zdanie osób, na których nam zależy.

Temat: Związki DDA - problemy, trwałość, rola i miejsce partnera...

Sylwia K.:

Hmmm, Sylwio, Twój mąż musi mieć niesamowitą dozę cierpliwości. Ale może trafił na Ciebie i to mu pozwala przetrwać - Wam razem. Dbaj o niego, bo masz skarb.

Moja historia z DDA nabiera nowego wymiaru: rozpoczęcia oduzależniania się. Nie ma już możliwości trwania mojego związku. Czuję się jak wychodzący z uzależnienia. Ale jeszcze długi detox przede mną. I ciężki, bo rodzina nie była dwuosobowa.

Nie godzę się na to, że w imię tego że ktoś jest DDA może wszystko. Za łatwo przychodzi DDA odrzucanie odpowiedzialności: jesteśmy ofiarami złej przeszłości, więc nasze zachowania trzeba zaakceptować.
Nie trzeba.

Czego się nauczyłem: odpowiadać za siebie. Nie musze się z nikim ścigać i nic udowadniać. I bronić swojego, gdy najbliższy Cię ssie i trawi.

DDA fajnie się kocha. Bo całym sobą - inaczej by się nie wytrzymało. Czuje się to na wskroś: uczucie, potrzebę, miłość.

Gorzej jak DDA się nasyci. Bo zawsze przecież można znaleźć lepsze sposoby zaspokojenia swoich potrzeb - jakże ważnych. Ja, Ja, Ja - motto życiowe DDA. Egoizm z tych nieprzyjemnych, skrajnych.
Sylwia B.

Sylwia B. Poszukująca pracy

Temat: Związki DDA - problemy, trwałość, rola i miejsce partnera...

Pawle...jestem panną. Hmmm wyglądam już tak dojrzale, że pasuję Ci na mężatkę? [może lepiej nie odpowiadaj :D]
No, racja - Adam jest cierpliwy.
Ale lubi też jak się coś ciekawego dzieje w okół...a ja mam durne pomysły, albo spostrzeżenia na zawołanie. Lubi, gdy szanuje się człowieka za to jakim jest, a nie za to jakim mógłby być - a ja nie oceniam ludzi po pozorach. Ma do siebie dużo dystansu i mocno stąpa po ziemi - co pozwala mi się z niego śmiać, żartować, sprawdzać na ile mogę sobie pozwolić i przekonać się, czy nie robi czegoś tylko dlatego, że mnie się tak podoba.
Nie znam innych tak dobrze jak siebie - ale nie powiedziałabym, że wszech ogarnia mnie egoizm i myślę tylko o sobie, a swoje nieodpowiednie zachowanie zwalam na nieciekawą przeszłość - i myślę, że dużo jest takich ludzi jak ja.
Spostrzegam różne prawidłowości związane z DDA i staram się je eliminować w miarę możliwości, no ale to jestem ja. Myślę, że to kwestia charakteru, podejścia do życia, poradzenia sobie ze sobą robi nas takich ludzi, na jakich teraz wyglądamy.
Zgadzam się z tym co napisałeś (prócz wątku o egoizmie). Nie wolno tłumaczyć swojego wygodnictwa w ten sposób - nie można zniewalać drugiej osoby swoim brakiem pomysłu na rozwiązanie problemu. Tego nie można po prostu odsunąć, bo później napiera z większą siłą i wszystko niszczy.
Ale z tego trzeba sobie zdać sprawę, żeby móc to zmienić.
Może Wam w pewnym momencie zabrakło odpowiedniego systemu wartości, zatrzymania się przy tym razem i...rzeczywiście poddałeś się jej - zacząłeś pielęgnować jej ból zgadzając się na wszystko - dlatego czujesz się wykorzystany.
I prawidłowo...nie wolno się w spół uzależniać. Tylko nie wiadomo, czy ona jest teraz w stanie zrozumieć, że to jej niepoukładana przeszłość jest wszystkiemu winna...i czy będzie chciała to zmienić.
A i jeszcze jedno. Wszyscy się powinni tak fajnie kochać - całym sobą i bez egoizmu (do tego trzeba chyba dojrzeć). Ale, czy to związek z DDA czy nie - egoizm jest zawsze. Człowiek z natury jest egoistą - wiele zależy od tego jak bardzo chce z niego (egoizmu) korzystać, będąc w związku z drugim człowiekiem.



Wyślij zaproszenie do