konto usunięte
Temat: brak pewnosci siebie, asertywności, co mi dolega?
Piotr Jaczewski:
Magdalena Rodja:
Na głąbokoą wodę rzuciłam się już bardzo dawno temu, zaczęłam pracować w 2 klasie liceum. Na zewnątrz uczyłam się mówić: SPADAJ NA BAMBUS, w domu uczyłam się POKORY i SIEDZENIA CICHO, kiedy ktoś mi robi źle.Ok! Teraz już nie jesteś w liceum i możesz uczyć się sama. Daję ci właśnie magiczną różdżkę, która wymazała przeszłość: jakie zasady chcesz wprowadzić teraz? Jaką kobietą chcesz być teraz? W jakim kierunku ma zmierzać przyszłość tej nowej ciebie teraz? Jakich umiejętności ona potrzebuje by tak było?
Ok, lista będzie długa i zaczęła powstawać już na kartce (bardzo fajna sprawa). Nie będzie to rzecz prosta, ale mocno skomlikowana też nie, gdyż wiem, czego chcę i w jakim chciałabym iść kierunku.
Jako osoba sporo o swoim życiu myśląca i analizująca, taką listę miałam już kiedyś w głowie. Trudniejsze będzie jednak odpowiedzenie na pytanie: jak tam sie dostać, jak to osiągnać i czy idę w dobrym kierunku? Przez kilka ostatnich lat próbowałam iść do przodu i realizować swoje cele, ale zawsze napotykałam na ten opór i rezygnowałam, kiedy tylko poczułam te emocje, z którymi nie mogłam sobie poradzić.
Dlatego postanowiłam się z nimi nieustannie mierzyć, wierząc, że wszystko siedzi tylko w mojej głowie i mogę sobie z tym poradzić. Troszkę pewnie porwałam się z motyką na słońce, ale nie widziałam lepszego wyjścia a o radę nie miałam kogo zapytać. Być może dla kogoś to nie bylby wielki wyczyn, ale dla mnie było to dużo.
I tak chcąc udowodnić sobie i innym, że nie jestem leniwa i niezaradna: skończyłam dzienne studia, zarabiając jednocześnie na swoje utrzymanie i dokladając się sprawiedliwie do czynszu/opłat. Chcąc udowodnić, że nie jestem nieodpowiedzialna i że będę potrafiła o siebie zadbać - zaraz po maturze zaczęłam jeździć jako pilot autokaru za granicę biorąc odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale przede wszystkim za dzieci, kótre nim jechały.
Poszłam pracowac do biura podróży, po pierwsze, bo to było zawsze moje marzenie mimo wykształcenia w zupłnie innym kiernku, po drugie tata zawsze ubolewła nad tym, ze nie dostałam się na turystykę i że nie będę mogła tam pracować. A co najwazniejsze chciałam nauczyć się asertywności. No i uczyłam się: na licznych szkoleniach ze sprzedaży, pracy z trudnym klientem. No i co z tego? A no nic, zrozumiałam tylko, że albo zołza, albo puch.
Momentem przełomowym miało być moje wyprowadzenie się z domu, bardzo, bardzo długo na to czekałam i ciężko pracowałam by to osiagnąć. I co? Owszem, nie muszę słuchać już awantur, spać z zaciśniętymi pięsciami, bać powrótów do domu, ale... ciągle napotykam na tą samą przeszkodę a być może mój stan się jeszcze pogorszył. Ciągle nie pozbyłam się stresu z tamtego okresu. Cały czas mam napięte mięśnie i ściśniętą klatke piersiową, czasem jeszcze mniej przyjemne rzeczy.
Być może źle wyznaczyłam sowje cele, ale chyba nie poszłam w dobrym kierunku? Udowadniłam rodzicom, że się mylili co do mnie, a co było dla mnie jeszcze ważniejsze - udowaniałam też sobie. Ale nic się nie zmieniało. Kiedy już z nimi przestałam mieszkać stwierdziłam, że być może musze odciąć się od przeszłości grubą kreską żeby móc układać sobie życie na nowo. Wybaczyłam im wszystko, nasze relacje się bardzo poprawiły.
Ale... te niszczące emocje ciągle wracają. A to co z takim trudem próbowałam im udowadniać powraca jak upiór. Nie potrafię np. odpocząć i zrelaksować się bo mam w domu bałagan, bo naczynia nie są umyte. Mam wyrzuty sumienia, że tracę cenny czas na pierdoły (np. na przyjemnosci których i tak mam niewiele lub odpoczynek) a przecież w tym czasie mogłabym robić coś konstruktywnego, np. ugotować obiad... w domu nie miałam 5 minut dla siebie a wyrywając z dnia choć chwilkę na relaks czułam się jak złodziej. Zresztą, nawet tego posta piszę w środku nocy bo tak się nauczyłam w domu, że jak wszyscy śpią to mam spokój i nikt mnie nie katuje z tego powodu.
Jak się od tego wszystkiego odciąć?