konto usunięte

Temat: brak pewnosci siebie, asertywności, co mi dolega?

Piotr Jaczewski:
Magdalena Rodja:
Na głąbokoą wodę rzuciłam się już bardzo dawno temu, zaczęłam pracować w 2 klasie liceum. Na zewnątrz uczyłam się mówić: SPADAJ NA BAMBUS, w domu uczyłam się POKORY i SIEDZENIA CICHO, kiedy ktoś mi robi źle.
Ok! Teraz już nie jesteś w liceum i możesz uczyć się sama. Daję ci właśnie magiczną różdżkę, która wymazała przeszłość: jakie zasady chcesz wprowadzić teraz? Jaką kobietą chcesz być teraz? W jakim kierunku ma zmierzać przyszłość tej nowej ciebie teraz? Jakich umiejętności ona potrzebuje by tak było?

Ok, lista będzie długa i zaczęła powstawać już na kartce (bardzo fajna sprawa). Nie będzie to rzecz prosta, ale mocno skomlikowana też nie, gdyż wiem, czego chcę i w jakim chciałabym iść kierunku.
Jako osoba sporo o swoim życiu myśląca i analizująca, taką listę miałam już kiedyś w głowie. Trudniejsze będzie jednak odpowiedzenie na pytanie: jak tam sie dostać, jak to osiągnać i czy idę w dobrym kierunku? Przez kilka ostatnich lat próbowałam iść do przodu i realizować swoje cele, ale zawsze napotykałam na ten opór i rezygnowałam, kiedy tylko poczułam te emocje, z którymi nie mogłam sobie poradzić.
Dlatego postanowiłam się z nimi nieustannie mierzyć, wierząc, że wszystko siedzi tylko w mojej głowie i mogę sobie z tym poradzić. Troszkę pewnie porwałam się z motyką na słońce, ale nie widziałam lepszego wyjścia a o radę nie miałam kogo zapytać. Być może dla kogoś to nie bylby wielki wyczyn, ale dla mnie było to dużo.
I tak chcąc udowodnić sobie i innym, że nie jestem leniwa i niezaradna: skończyłam dzienne studia, zarabiając jednocześnie na swoje utrzymanie i dokladając się sprawiedliwie do czynszu/opłat. Chcąc udowodnić, że nie jestem nieodpowiedzialna i że będę potrafiła o siebie zadbać - zaraz po maturze zaczęłam jeździć jako pilot autokaru za granicę biorąc odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale przede wszystkim za dzieci, kótre nim jechały.
Poszłam pracowac do biura podróży, po pierwsze, bo to było zawsze moje marzenie mimo wykształcenia w zupłnie innym kiernku, po drugie tata zawsze ubolewła nad tym, ze nie dostałam się na turystykę i że nie będę mogła tam pracować. A co najwazniejsze chciałam nauczyć się asertywności. No i uczyłam się: na licznych szkoleniach ze sprzedaży, pracy z trudnym klientem. No i co z tego? A no nic, zrozumiałam tylko, że albo zołza, albo puch.
Momentem przełomowym miało być moje wyprowadzenie się z domu, bardzo, bardzo długo na to czekałam i ciężko pracowałam by to osiagnąć. I co? Owszem, nie muszę słuchać już awantur, spać z zaciśniętymi pięsciami, bać powrótów do domu, ale... ciągle napotykam na tą samą przeszkodę a być może mój stan się jeszcze pogorszył. Ciągle nie pozbyłam się stresu z tamtego okresu. Cały czas mam napięte mięśnie i ściśniętą klatke piersiową, czasem jeszcze mniej przyjemne rzeczy.
Być może źle wyznaczyłam sowje cele, ale chyba nie poszłam w dobrym kierunku? Udowadniłam rodzicom, że się mylili co do mnie, a co było dla mnie jeszcze ważniejsze - udowaniałam też sobie. Ale nic się nie zmieniało. Kiedy już z nimi przestałam mieszkać stwierdziłam, że być może musze odciąć się od przeszłości grubą kreską żeby móc układać sobie życie na nowo. Wybaczyłam im wszystko, nasze relacje się bardzo poprawiły.
Ale... te niszczące emocje ciągle wracają. A to co z takim trudem próbowałam im udowadniać powraca jak upiór. Nie potrafię np. odpocząć i zrelaksować się bo mam w domu bałagan, bo naczynia nie są umyte. Mam wyrzuty sumienia, że tracę cenny czas na pierdoły (np. na przyjemnosci których i tak mam niewiele lub odpoczynek) a przecież w tym czasie mogłabym robić coś konstruktywnego, np. ugotować obiad... w domu nie miałam 5 minut dla siebie a wyrywając z dnia choć chwilkę na relaks czułam się jak złodziej. Zresztą, nawet tego posta piszę w środku nocy bo tak się nauczyłam w domu, że jak wszyscy śpią to mam spokój i nikt mnie nie katuje z tego powodu.

Jak się od tego wszystkiego odciąć?
Piotr Jaczewski

Piotr Jaczewski Ciebie, Twoich
handlowców i resztę
pracowników
sprowokuję...

Temat: brak pewnosci siebie, asertywności, co mi dolega?

Magdalena Rodja:
Pomyślę nad tym i dam znać :)
My chciwi na przeżycia cudzych ludzi cołchowie, czekamy na poczęstunek:)

Nie chcę wcale... ale to jest tak: zawsze, kiedy ktoś jest dla mnie chamski czy ubliża mi czy krzyczy na mnie to ZAWSZE przywołuje we mnie te emocje, które towarzyszyły mi w domu, kiedy ktoś mi ubliżał, kazał siedzieć cicho, itd. Wtedy czułam się naprawdę puchem marnym. Te emocje były wtedy tak silne, że teraz, każda podobna sytuacja budząca te same emocje i rodzi to samo uczucie pucha marnego, a tego uczucia potem długo nie mogę z siebie wyrzucić
(Nie jest tak zawsze, choć na pewno dzieje się często)Reakcje emocjonalne stanowią wzorzec zachowań(fizjologicznych), których się uczymy, do których przystosowuje się nasze ciało. Gdy czegoś uczyliśmy się latami(choć zupełnie nieświadomie) to wymaga przynajmniej odrobiny uwagi i umiejętności włożonych w zmianę takiego wzorca. A jednym z najlepszych sposobów jest odgrywanie scen na żywo lub w wyobraźni - po to by wytrenować nowy wzorzec i zmienić stary i można robić to na kilka sposobów:
-przechodząc dokładnie przez taką scenkę, która miała miejsce, ale w zupełnie innej fizjologi- np. totalnie zrelaksowanym albo przeciwnie - wyciągniętym jak struna i koncentrując się utrzymaniu tejże pozycji, napięcia lub rozluźnienia mięśni.
-przechodząc przez taką scenkę z perspektywy osoby trzeciej, wcielając się w postać która udziela emocjonalnego wsparcia tej co reaguje na słowa sprzeciwem.
-przechodząc tą scenkę w nowy sposób, zmienioną: Np. gdy słyszysz takie słowa wyobrażając sobie, że rośniesz - stajesz się olbrzymką - z tej pozycji odpowiadasz, po czym wracasz do normalnych rozmiarów i bijesz sobie brawa(na żywo).
-przechodząc tą scenkę jak gdyby z perspektywy reżysera własnych zachowań i myśli:
Za moment usłyszę słowa, które zwykle były przykre () O! Teraz pora pomyśleć: Ty buraku! - Ty buraku! Teraz pora to powiedzieć w ten czy w inny sposób: Ty palancie! (na głos) Ok, zrobiliśmy co należało, pora to pomyśleć: Super sobie poradziłam! Super sobie poradziłam

Lub robiąc to wszystko naraz, i ew. łącząc w rundy 3-5 razy, bo taka 2-3 dialogowa scenka to ok 30 sekund.
To takie błędne koło. W tej sytuacji mogę albo odciąć się od wszelkich emocji, przestać czuć, czyli zasłonić się tą bezduszą zołzą, albo wziąść wszytko na klatę i zmierzyć się z emocjami, z którymi nie potrafię sobie poradzić. Stąd pewnie to moje wycofanie się, uleganie i bycie miłym - bądź co bądź to łatwiejsze i mniej bolesne.
Oczywiście, ze to błędne koło. Bo od emocji wywołanych zapamiętanym wzorcem(post factum) nie można się odciąć, bo one się dzieją i rzeczywiście odruchem wtedy jest napiąć mięśnie("na klatę") i przestać czuć. Paradoks wygląda tak: gdy puszczasz odcinanie się albo opancerzanie - nagle to zaczyna się zmieniać, bo wtedy stopniowo zmieniasz to co robisz i nie ma albo albo.

Jeśli zaczniesz traktować mnie jak wycieraczkę to ja po prostu bedę Cię unikać. A gdybym nie mogła z jakiegoś powodu i musiała się spotkać z Tobą twarzą w twarz - to albo zła zołza, która nic nie czuje i grzeczne SPADAJ NA BAMBUS, albo uczucie puchu :(
Ja to ja, możesz na niektóre wypowiedzi nie reagować. Tylko po co? Sprawdź co się będzie działo, puch potrafi latać:).
Ale przed sobą traktującą się jak wycieraczkę i wchodzącą w role zołzy i myślącą z tej perspektywy i przed poczuciem bycia puchem w obliczu swoich niektórych reakcji nie uciekniesz. I nie ma takiej potrzeby, te reakcje to są reakcje i można je zmienić, gdy nie robi się cały czas tego samego i choćby zmienia załorzenia co do tego co się dzieje.

Dość często to słyszałam:
Kobiety rozklejające się, płaczące, to zwykłe nic nie warte histeryczki!
Nic nie poradzę na to, że tak choć trochę odreagowuję stres, ale wstydzę się tego. Łzy pokazują otoczeniu, że wcale nie jesteś taka silna, w związku z czym to jest dobry moment, żeby ci dokopać...
To taki nasz narodowy zwyczaj: widzisz kogoś płaczącego - trzeba skopać. Wokół wszędzie chodzą bojówki czekające na kobietę co się rozhisteryzuje, gotowe w każdym momencie dokopać. 100 głowe smoki wyglądają z każdego okna i zioną ogniem na każdego co przechodzi, a później plotkują o nim. A poobgryzanymi głowami słabych brukujemy ulice, ze skór robiąc książki i podręczniki. Mniam.

No tak, być może to nie nasz narodowy zwyczaj, ale jeśli słyszysz taką rzecz ciągle, w dodatku od najbliższych, to po pewnym czasie uznajesz taką rzecz za pewnik.
Co przeszkadza powiedzieć sobie: tak nie jest i zacząć powtarzać inne rzeczy?

I (o ironio!) tylko pzy najbliższych zdarza mi się płakać.
To nie ironia, to naturalne, że przy bliskich otwieramy się i przeżywamy na zewnątrz to co w naszym wnętrzu na zewnątrz skrywamy.
Piotr Jaczewski

Piotr Jaczewski Ciebie, Twoich
handlowców i resztę
pracowników
sprowokuję...

Temat: brak pewnosci siebie, asertywności, co mi dolega?

Magdalena Rodja:
Piotr Jaczewski:
Magdalena Rodja:

Na głąbokoą wodę rzuciłam się już bardzo dawno temu, zaczęłam pracować w 2 klasie liceum. Na zewnątrz uczyłam się mówić: SPADAJ NA BAMBUS, w domu uczyłam się POKORY i SIEDZENIA CICHO, kiedy ktoś mi robi źle.
Ok! Teraz już nie jesteś w liceum i możesz uczyć się sama. Daję ci właśnie magiczną różdżkę, która wymazała przeszłość: jakie zasady chcesz wprowadzić teraz? Jaką kobietą chcesz być teraz? W jakim kierunku ma zmierzać przyszłość tej nowej ciebie teraz? Jakich umiejętności ona potrzebuje by tak było?

Ok, lista będzie długa i zaczęła powstawać już na kartce (bardzo fajna sprawa). Nie będzie to rzecz prosta, ale mocno skomlikowana też nie, gdyż wiem, czego chcę i w jakim chciałabym iść kierunku.
Jako osoba sporo o swoim życiu myśląca i analizująca, taką listę miałam już kiedyś w głowie. Trudniejsze będzie jednak odpowiedzenie na pytanie: jak tam sie dostać, jak to osiągnać i czy idę w dobrym kierunku? Przez kilka ostatnich lat próbowałam iść do przodu i realizować swoje cele, ale zawsze napotykałam na ten opór i rezygnowałam, kiedy tylko poczułam te emocje, z którymi nie mogłam sobie poradzić.
Dlatego postanowiłam się z nimi nieustannie mierzyć, wierząc, że wszystko siedzi tylko w mojej głowie i mogę sobie z tym poradzić. Troszkę pewnie porwałam się z motyką na słońce, ale nie widziałam lepszego wyjścia a o radę nie miałam kogo zapytać. Być może dla kogoś to nie bylby wielki wyczyn, ale dla mnie było to dużo.
I tak chcąc udowodnić sobie i innym, że nie jestem leniwa i niezaradna: skończyłam dzienne studia, zarabiając jednocześnie na swoje utrzymanie i dokladając się sprawiedliwie do czynszu/opłat. Chcąc udowodnić, że nie jestem nieodpowiedzialna i że będę potrafiła o siebie zadbać - zaraz po maturze zaczęłam jeździć jako pilot autokaru za granicę biorąc odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale przede wszystkim za dzieci, kótre nim jechały.
Poszłam pracowac do biura podróży, po pierwsze, bo to było zawsze moje marzenie mimo wykształcenia w zupłnie innym kiernku, po drugie tata zawsze ubolewła nad tym, ze nie dostałam się na turystykę i że nie będę mogła tam pracować. A co najwazniejsze chciałam nauczyć się asertywności. No i uczyłam się: na licznych szkoleniach ze sprzedaży, pracy z trudnym klientem. No i co z tego? A no nic, zrozumiałam tylko, że albo zołza, albo puch.
Momentem przełomowym miało być moje wyprowadzenie się z domu, bardzo, bardzo długo na to czekałam i ciężko pracowałam by to osiagnąć. I co? Owszem, nie muszę słuchać już awantur, spać z zaciśniętymi pięsciami, bać powrótów do domu, ale... ciągle napotykam na tą samą przeszkodę a być może mój stan się jeszcze pogorszył. Ciągle nie pozbyłam się stresu z tamtego okresu. Cały czas mam napięte mięśnie i ściśniętą klatke piersiową, czasem jeszcze mniej przyjemne rzeczy.
Być może źle wyznaczyłam sowje cele, ale chyba nie poszłam w dobrym kierunku? Udowadniłam rodzicom, że się mylili co do mnie, a co było dla mnie jeszcze ważniejsze - udowaniałam też sobie. Ale nic się nie zmieniało. Kiedy już z nimi przestałam mieszkać stwierdziłam, że być może musze odciąć się od przeszłości grubą kreską żeby móc układać sobie życie na nowo. Wybaczyłam im wszystko, nasze relacje się bardzo poprawiły.
Ale... te niszczące emocje ciągle wracają. A to co z takim trudem próbowałam im udowadniać powraca jak upiór. Nie potrafię np. odpocząć i zrelaksować się bo mam w domu bałagan, bo naczynia nie są umyte. Mam wyrzuty sumienia, że tracę cenny czas na pierdoły (np. na przyjemnosci których i tak mam niewiele lub odpoczynek) a przecież w tym czasie mogłabym robić coś konstruktywnego, np. ugotować obiad... w domu nie miałam 5 minut dla siebie a wyrywając z dnia choć chwilkę na relaks czułam się jak złodziej. Zresztą, nawet tego posta piszę w środku nocy bo tak się nauczyłam w domu, że jak wszyscy śpią to mam spokój i nikt mnie nie katuje z tego powodu.
Wspaniale sobie poradziłaś, pora zacząć się uczyć innych rzeczy.
Jak się od tego wszystkiego odciąć?
Jeszcze raz: Przeszłość możesz odciąć - przestać sobie nią zawracać głowę. Ale nie możesz się odciąć od swoich reakcji, ale one są teraz. Możesz je zmienić i owszem.
Zauważ: Jak siebie od tego wszystkiego odciąć? pyta zołza, która już się zaczeła odcinać i przestawać czuć jak puch.
Prowadź te negocjacje i dogaduj puch z zołzą.
Elżbieta Kalinowska

Elżbieta Kalinowska psycholog,
psychoterapeuta,

Temat: brak pewnosci siebie, asertywności, co mi dolega?

Magda, a ja się teraz zastanawiam, czy ta osoba, tak dużo, odważnie i szczegółowo mówiąca o sobie, to jesteś dalej Ty?
czy wciąż potrzebujesz napić się wina aby móc pisać o sobie? (a tak na marginesie można zastanowić się co to wino, w Tobie wyłączyło i co włączyło, co zmieniło, że byłaś gotowa odezwać się na swój temat i zająć sobą parę osób)

Pisałaś też, że w tej rozmowie przekroczyłaś wiele swoich granic - co w takim razie pokazało Ci to doświadczenie - czego się nauczyłaś o sobie i swoich granicach pisząc te posty i czytając odpowiedzi?

Na samym początku pytałaś, czy to co z Tobą się dzieje, to jakaś choroba - co to w ogóle jest.
Teraz w trakcie tej rozmowy powiedziałaś o tym, jak nauczyłaś się tego typu reakcji w przeszłości. Takie reagowanie było sensowne w tamtych czasach - wtedy miało sens, np. jak byłaś cicho i nie dyskutowałaś, to dostawałaś od bliskich coś co teraz nazywasz "jest miło". To ważne, że jako dziecko potrafiłaś tak się zachowywać, że dostawałaś to, czego potrzebowałaś.
A teraz to czego się wtedy nauczyłaś nie działa najlepiej i można zacząć się uczyć nowych rzeczy.

Np. tego, że to co lubili Twoi bliscy, ten rodzaj bycia miłym, nie jest jedynym. Ze jest wiele sposobów na bycie miłym i że nawet mówienie komuś "jesteś pasztet" może być na jakiś sposób miłe.

Jeśli komuś odmawiasz, jeśli stawiasz granicę to jest to też dobre dla tej drugiej osoby. Dajesz jej tym samym szansę na to, aby mogła czuć się bezpiecznie i pewnie przy Tobie. Bo widzisz wcale nie jest to zbyt komfortowe być przy kimś, kto nie ma granic.

Bo można go nadepnąć, wcale o tym nie wiedząc. A potem kiedy nadępnięć się nazbiera, oberwać znienacka czymś ciężkim.

Kiedy pokazujesz swoje granice wiadomo gdzie się nie pchać z butami i większość ludzi nie będzie się tam wpychać. Na nieliczne jednostki, wypuszczasz "Zołzę" - znasz takie tabliczki z wizerunkiem strasznego psa,jakie ludzie wieszają na ogrodzeniach "dobiegam do furtki w 5sec. a TY?"

Patrz oni nie spuszczają tego psa, na niewinnie przechadzających się ludzi. Na sąsiadów, co przez płot chcą porozmawiać. Tylko na intruzów.

Mówisz "Chcę umieć mówić SPADAJ NA BAMBUS KAKTUSIE, ale chyba wolę, mówić to w mój delikatny sposób, nie czyniąc przy tym nikomu krzywdy i zmniejszając ryzyko niemiłego napięcia.
Tylko, że zobacz, tak miło to można mówić "na poziomie stawiania" ogrodzenia i wieszania tabliczki. Natomiast jak ktoś Ci wchodzi tam, gdzie nie masz takiego życzenia, a Ty będziesz chciała "uniknąć niemiłego napięcia" to zaczynasz oszukiwać. Bo jak ten ktoś wlazł, gdzie nie trzeba to napięcie niemiłe się już pojawiło w Tobie. Jak unikniesz tego niemiłego napięcia, to skąd ta osoba ma wiedzieć, że już za siatką jest.
Jak gapa i nie widzi ogrodzenia to trzeba go jej pokazać. To oznacza coś więcej niż do tej pory.
Jak "aczkolwiek nie komfortowe" nie działa to nie ma co go powtarzać, trzeba coś mocniej powiedzieć, bo masz z gapą do czynienia, albo z kimś kto specjalnie to robi. Jeśli gapie pokażesz "zobacz tu jest ogrodzenie, tu furtka, a tu tabliczka" to ona z pewnością się wycofa. Jak się nie wycofa znaczy, że nie gapa tylko intruz. A intruzowi się mówi "słuchaj jak nie wyjdziesz za ogrodzenie, to spuszczę Zołzę". A jak dalej nic to spuszczasz Zołzę -ona go zagryza, a TY płaczesz, że mogło być tak miło tylko palant nie chciał"

W efekcie pozbywasz się intruzów, a wokół siebie masz osoby, które szanują Twoje granice.

konto usunięte

Temat: brak pewnosci siebie, asertywności, co mi dolega?

Piotr Jaczewski:
Magdalena Rodja:
Nie chcę wcale... ale to jest tak: zawsze, kiedy ktoś jest dla mnie chamski czy ubliża mi czy krzyczy na mnie to ZAWSZE przywołuje we mnie te emocje, które towarzyszyły mi w domu, kiedy ktoś mi ubliżał, kazał siedzieć cicho, itd. Wtedy czułam się naprawdę puchem marnym. Te emocje były wtedy tak silne, że teraz, każda podobna sytuacja budząca te same emocje i rodzi to samo uczucie pucha marnego, a tego uczucia potem długo nie mogę z siebie wyrzucić
(Nie jest tak zawsze, choć na pewno dzieje się często)Reakcje emocjonalne stanowią wzorzec zachowań(fizjologicznych), których się uczymy, do których przystosowuje się nasze ciało. Gdy czegoś uczyliśmy się latami(choć zupełnie nieświadomie) to wymaga przynajmniej odrobiny uwagi i umiejętności włożonych w zmianę takiego wzorca. A jednym z najlepszych sposobów jest odgrywanie scen na żywo lub w wyobraźni - po to by wytrenować nowy wzorzec i zmienić stary i można robić to na kilka sposobów:
-przechodząc dokładnie przez taką scenkę, która miała miejsce, ale w zupełnie innej fizjologi- np. totalnie zrelaksowanym albo przeciwnie - wyciągniętym jak struna i koncentrując się utrzymaniu tejże pozycji, napięcia lub rozluźnienia mięśni.
-przechodząc przez taką scenkę z perspektywy osoby trzeciej, wcielając się w postać która udziela emocjonalnego wsparcia tej co reaguje na słowa sprzeciwem.
-przechodząc tą scenkę w nowy sposób, zmienioną: Np. gdy słyszysz takie słowa wyobrażając sobie, że rośniesz - stajesz się olbrzymką - z tej pozycji odpowiadasz, po czym wracasz do normalnych rozmiarów i bijesz sobie brawa(na żywo).
-przechodząc tą scenkę jak gdyby z perspektywy reżysera własnych zachowań i myśli:
Za moment usłyszę słowa, które zwykle były przykre () O! Teraz pora pomyśleć: Ty buraku! - Ty buraku! Teraz pora to powiedzieć w ten czy w inny sposób: Ty palancie! (na głos) Ok, zrobiliśmy co należało, pora to pomyśleć: Super sobie poradziłam! Super sobie poradziłam

Lub robiąc to wszystko naraz, i ew. łącząc w rundy 3-5 razy, bo taka 2-3 dialogowa scenka to ok 30 sekund.

Piotrze, bardzo, BARDZO DZIĘKUJĘ Ci za te wskazówki! Od dziś zaczynam ćwiczyć! Jestem mocno zmotywowana :)
To takie błędne koło. W tej sytuacji mogę albo odciąć się od wszelkich emocji, przestać czuć, czyli zasłonić się tą bezduszą zołzą, albo wziąść wszytko na klatę i zmierzyć się z emocjami, z którymi nie potrafię sobie poradzić. Stąd pewnie to moje wycofanie się, uleganie i bycie miłym - bądź co bądź to łatwiejsze i mniej bolesne.
Oczywiście, ze to błędne koło. Bo od emocji wywołanych zapamiętanym wzorcem(post factum) nie można się odciąć, bo one się dzieją i rzeczywiście odruchem wtedy jest napiąć mięśnie("na klatę") i przestać czuć. Paradoks wygląda tak: gdy puszczasz odcinanie się albo opancerzanie - nagle to zaczyna się zmieniać, bo wtedy stopniowo zmieniasz to co robisz i nie ma albo albo.

Czyli mówisz, że jest to naturalny odruch? Jeśli dobrze zinterpretowałam Twoje słowa to byłoby to dla mnie bardzo budujące. Zawsze myślałam, że jeśli ktoś jest naprawdę silny to potrafi to od siebie odsunąć i tyle. Postrzeganie togo w kategorii... nawyku(?) byłoby łatwiejsze do przezwyciężenia...
Jeśli zaczniesz traktować mnie jak wycieraczkę to ja po prostu bedę Cię unikać. A gdybym nie mogła z jakiegoś powodu i musiała się spotkać z Tobą twarzą w twarz - to albo zła zołza, która nic nie czuje i grzeczne SPADAJ NA BAMBUS, albo uczucie puchu :(
Ja to ja, możesz na niektóre wypowiedzi nie reagować. Tylko po co? Sprawdź co się będzie działo, puch potrafi latać:).
Ale przed sobą traktującą się jak wycieraczkę i wchodzącą w role zołzy i myślącą z tej perspektywy i przed poczuciem bycia puchem w obliczu swoich niektórych reakcji nie uciekniesz. I nie ma takiej potrzeby, te reakcje to są reakcje i można je zmienić, gdy nie robi się cały czas tego samego i choćby zmienia załorzenia co do tego co się dzieje.

Dość często to słyszałam:
Kobiety rozklejające się, płaczące, to zwykłe nic nie warte histeryczki!
Nic nie poradzę na to, że tak choć trochę odreagowuję stres, ale wstydzę się tego. Łzy pokazują otoczeniu, że wcale nie jesteś taka silna, w związku z czym to jest dobry moment, żeby ci dokopać...
To taki nasz narodowy zwyczaj: widzisz kogoś płaczącego - trzeba skopać. Wokół wszędzie chodzą bojówki czekające na kobietę co się rozhisteryzuje, gotowe w każdym momencie dokopać. 100 głowe smoki wyglądają z każdego okna i zioną ogniem na każdego co przechodzi, a później plotkują o nim. A poobgryzanymi głowami słabych brukujemy ulice, ze skór robiąc książki i podręczniki. Mniam.

No tak, być może to nie nasz narodowy zwyczaj, ale jeśli słyszysz taką rzecz ciągle, w dodatku od najbliższych, to po pewnym czasie uznajesz taką rzecz za pewnik.
Co przeszkadza powiedzieć sobie: tak nie jest i zacząć powtarzać inne rzeczy?

Przeszkadzał brak przekonania, że jest inaczej. Pierwszy raz poznałam inny punkt widzenia i bardzo mi się on podoba :)

konto usunięte

Temat: brak pewnosci siebie, asertywności, co mi dolega?

Elżbieta Kalinowska:
Magda, a ja się teraz zastanawiam, czy ta osoba, tak dużo, odważnie i szczegółowo mówiąca o sobie, to jesteś dalej Ty?
czy wciąż potrzebujesz napić się wina aby móc pisać o sobie?

Tak, mam nadzieję, że ja :) Nie potrzebuję już wina, pierwszy krok był najtrudniejszy - nie wiedziałam z czym przyjdzie mi się zmierzyć. Było to o tyle trudne, że nigdy i nikomu nie mówiłam o sobie, nie zwierzałam się, nie pytałam o radę.
Bałam się krytyki z Waszej strony, wstydziłam się wielu rzeczy.
Bardzo miło się zaskoczyłam - nikt mnie nie wyśmiał, poczułam się zaakceptowana i oprócz tego, że dzieki Wam udało mi się spojrzeć na siebie i na swoje problemy z innego punktu widzenia, to poczułam również ogromną ulgę, kiedy wiele rzeczy wyrzuciłam z siebie. Nie spodziewałm się tego.
(a tak na marginesie można zastanowić się co to wino, w Tobie wyłączyło i co włączyło, co zmieniło, że byłaś gotowa odezwać się na swój temat i zająć sobą parę osób)

Pisałaś też, że w tej rozmowie przekroczyłaś wiele swoich granic - co w takim razie pokazało Ci to doświadczenie - czego się nauczyłaś o sobie i swoich granicach pisząc te posty i czytając odpowiedzi?

Przekraczanie niektórych granic może być bardzo fajne :)
Przedwczoraj pisząc i czytając plakałam i smiałam się. Płakałam bez wyrzutów sumienia, poczułam niezwykłą lekkość co przepłaciłam wczorajszą całodzienną migreną (zawsze tak mój organizm reaguje na spadek napięcia).
Na samym początku pytałaś, czy to co z Tobą się dzieje, to jakaś choroba - co to w ogóle jest.
Teraz w trakcie tej rozmowy powiedziałaś o tym, jak nauczyłaś się tego typu reakcji w przeszłości. Takie reagowanie było sensowne w tamtych czasach - wtedy miało sens, np. jak byłaś cicho i nie dyskutowałaś, to dostawałaś od bliskich coś co teraz nazywasz "jest miło". To ważne, że jako dziecko potrafiłaś tak się zachowywać, że dostawałaś to, czego potrzebowałaś.
A teraz to czego się wtedy nauczyłaś nie działa najlepiej i można zacząć się uczyć nowych rzeczy.

Masz rację, wielu rzeczy muszę się jeszcze nauczyć, bardzo chcę nad tym pracować...
Kiedy pisałam pierwszego posta miałam mętlik w głwie, nie wiedziałam w którą iść strone i gdzie leży sedno problemu. Pomogliście mi poprowadzić myśli w dobrym kierunku i dotrzeć do przyczyny. Teraz wiem, czego muszę się jeszcze nauczyć.
Np. tego, że to co lubili Twoi bliscy, ten rodzaj bycia miłym, nie jest jedynym. Ze jest wiele sposobów na bycie miłym i że nawet mówienie komuś "jesteś pasztet" może być na jakiś sposób miłe.

Jeśli komuś odmawiasz, jeśli stawiasz granicę to jest to też dobre dla tej drugiej osoby. Dajesz jej tym samym szansę na to, aby mogła czuć się bezpiecznie i pewnie przy Tobie. Bo widzisz wcale nie jest to zbyt komfortowe być przy kimś, kto nie ma granic.

Bo można go nadepnąć, wcale o tym nie wiedząc. A potem kiedy nadępnięć się nazbiera, oberwać znienacka czymś ciężkim.

Kiedy pokazujesz swoje granice wiadomo gdzie się nie pchać z butami i większość ludzi nie będzie się tam wpychać. Na nieliczne jednostki, wypuszczasz "Zołzę" - znasz takie tabliczki z wizerunkiem strasznego psa,jakie ludzie wieszają na ogrodzeniach "dobiegam do furtki w 5sec. a TY?"

Patrz oni nie spuszczają tego psa, na niewinnie przechadzających się ludzi. Na sąsiadów, co przez płot chcą porozmawiać. Tylko na intruzów.

Mówisz "Chcę umieć mówić SPADAJ NA BAMBUS KAKTUSIE, ale chyba wolę, mówić to w mój delikatny sposób, nie czyniąc przy tym nikomu krzywdy i zmniejszając ryzyko niemiłego napięcia.
Tylko, że zobacz, tak miło to można mówić "na poziomie stawiania" ogrodzenia i wieszania tabliczki. Natomiast jak ktoś Ci wchodzi tam, gdzie nie masz takiego życzenia, a Ty będziesz chciała "uniknąć niemiłego napięcia" to zaczynasz oszukiwać. Bo jak ten ktoś wlazł, gdzie nie trzeba to napięcie niemiłe się już pojawiło w Tobie. Jak unikniesz tego niemiłego napięcia, to skąd ta osoba ma wiedzieć, że już za siatką jest.
Jak gapa i nie widzi ogrodzenia to trzeba go jej pokazać. To oznacza coś więcej niż do tej pory.
Jak "aczkolwiek nie komfortowe" nie działa to nie ma co go powtarzać, trzeba coś mocniej powiedzieć, bo masz z gapą do czynienia, albo z kimś kto specjalnie to robi. Jeśli gapie pokażesz "zobacz tu jest ogrodzenie, tu furtka, a tu tabliczka" to ona z pewnością się wycofa. Jak się nie wycofa znaczy, że nie gapa tylko intruz. A intruzowi się mówi "słuchaj jak nie wyjdziesz za ogrodzenie, to spuszczę Zołzę". A jak dalej nic to spuszczasz Zołzę -ona go zagryza, a TY płaczesz, że mogło być tak miło tylko palant nie chciał"

W efekcie pozbywasz się intruzów, a wokół siebie masz osoby, które szanują Twoje granice.

Ja nigdy w ten spoósb nie myslałam, ale to co piszesz ma sens, dziwne, że nigdy nie widziałam sprawy stawiania granic w ten spsób. Jedyne granice stawiałm chyba tylko sobie. Każdy ma inny próg wrażliwości, inne potrzeby i inaczej patrzy na różne sprawy, to głupie myśleć, że wszysy chcą tego samego i że mają bardzo podobne wymagania co do innych i takie same granice.
Muszę popracować na tym.
Ale jak w takim razie pokazać granice osobom z którymi jest się bardzo długo? Teraz tak myślę, że chyba rzeczywiście robiłam krzywdę mojemu ukochanemu... nie mówiłam mu nigdy czego tak naprawdę chce i jak daleko może się posunąć, a złościłam się że sam tego nie widzi :( bedzie to chyba bardzo cięzko odkręcić...?
Piotr Jaczewski

Piotr Jaczewski Ciebie, Twoich
handlowców i resztę
pracowników
sprowokuję...

Temat: brak pewnosci siebie, asertywności, co mi dolega?

Magdalena Rodja:
Piotr Jaczewski:
Magdalena Rodja:
Nie chcę wcale... ale to jest tak: zawsze, kiedy ktoś jest dla mnie chamski czy ubliża mi czy krzyczy na mnie to ZAWSZE przywołuje we mnie te emocje, które towarzyszyły mi w domu, kiedy ktoś mi ubliżał, kazał siedzieć cicho, itd. Wtedy czułam się naprawdę puchem marnym. Te emocje były wtedy tak silne, że teraz, każda podobna sytuacja budząca te same emocje i rodzi to samo uczucie pucha marnego, a tego uczucia potem długo nie mogę z siebie wyrzucić
(Nie jest tak zawsze, choć na pewno dzieje się często)Reakcje emocjonalne stanowią wzorzec zachowań(fizjologicznych), których się uczymy, do których przystosowuje się nasze ciało. Gdy czegoś uczyliśmy się latami(choć zupełnie nieświadomie) to wymaga przynajmniej odrobiny uwagi i umiejętności włożonych w zmianę takiego wzorca. A jednym z najlepszych sposobów jest odgrywanie scen na żywo lub w wyobraźni - po to by wytrenować nowy wzorzec i zmienić stary i można robić to na kilka sposobów:
-przechodząc dokładnie przez taką scenkę, która miała miejsce, ale w zupełnie innej fizjologi- np. totalnie zrelaksowanym albo przeciwnie - wyciągniętym jak struna i koncentrując się utrzymaniu tejże pozycji, napięcia lub rozluźnienia mięśni.
-przechodząc przez taką scenkę z perspektywy osoby trzeciej, wcielając się w postać która udziela emocjonalnego wsparcia tej co reaguje na słowa sprzeciwem.
-przechodząc tą scenkę w nowy sposób, zmienioną: Np. gdy słyszysz takie słowa wyobrażając sobie, że rośniesz - stajesz się olbrzymką - z tej pozycji odpowiadasz, po czym wracasz do normalnych rozmiarów i bijesz sobie brawa(na żywo).
-przechodząc tą scenkę jak gdyby z perspektywy reżysera własnych zachowań i myśli:
Za moment usłyszę słowa, które zwykle były przykre () O! Teraz pora pomyśleć: Ty buraku! - Ty buraku! Teraz pora to powiedzieć w ten czy w inny sposób: Ty palancie! (na głos) Ok, zrobiliśmy co należało, pora to pomyśleć: Super sobie poradziłam! Super sobie poradziłam

Lub robiąc to wszystko naraz, i ew. łącząc w rundy 3-5 razy, bo taka 2-3 dialogowa scenka to ok 30 sekund.

Piotrze, bardzo, BARDZO DZIĘKUJĘ Ci za te wskazówki! Od dziś zaczynam ćwiczyć! Jestem mocno zmotywowana :)
Daj znak z wrażeń, a podpowiem ci jeszcze kilka rzeczy: jeśli intensywnie będziesz pracowała z uczeniem się nowych form wyrażania i myślenia: idź na jakąś formę masażu (głęboki lub łagodny, ważne że całego ciała) z jednej strony, a z drugiej znajdź nową formę ruchu(taniec, tai chi - cokolwiek) , której równolegle będziesz się uczyć. Silne nawykowe style myślenia, napięcie mięśni i sposoby poruszania się zwykle są jakby ze sobą zrośnięte.
Dwa, jeśli będziesz u ginekologa - poproś o badania hormonalne(też/głównie z tarczycą) oraz sprawdź poziom cukru. Takie przeskoki - twarda/miękka kontrolująca się/rozpłakana bardzo często powiązane z huśtawką hormonalną lub właśnie poziomem cukru. W zależności od sprawy zmiana diety/zmiana pigułek może bardzo przyśpieszyć integrację nowej postawy.

Czyli mówisz, że jest to naturalny odruch? Jeśli dobrze zinterpretowałam Twoje słowa to byłoby to dla mnie bardzo budujące. Zawsze myślałam, że jeśli ktoś jest naprawdę silny to potrafi to od siebie odsunąć i tyle. Postrzeganie togo w kategorii... nawyku(?) byłoby łatwiejsze do przezwyciężenia...
Tak:) Tłumienie emocji przez napinanie ciała w warunkach kontroli zachowania(z zewnątrz)jest odruchem - takim silnym, że w niektórych formach terapii pracuje się tylko z tym i nosi to nazwę pancerza mięśniowego.
Siła wewnętrzna nie polega na napinaniu się, odsuwaniu i kontrolowaniu emocji, ale na zwiększonej świadomości i ukierunkowywaniu zachowań - zanim dojdzie to do ekstremum(zresztą wtedy gdy to się wyrywa - przeżywa się silne emocje zupełnie inaczej)
Przeszkadzał brak przekonania, że jest inaczej. Pierwszy raz poznałam inny punkt widzenia i bardzo mi się on podoba :)
Czasem gdy spotyka się lub myśli "prawdę absolutną" warto zadać sobie pytanie: Czyja to opinia? Kto o tym decyduje?Piotr Jaczewski edytował(a) ten post dnia 30.09.09 o godzinie 08:58
Elżbieta Kalinowska

Elżbieta Kalinowska psycholog,
psychoterapeuta,

Temat: brak pewnosci siebie, asertywności, co mi dolega?

Magdalena Rodja:

Tak, mam nadzieję, że ja :) Nie potrzebuję już wina, pierwszy krok był najtrudniejszy - nie wiedziałam z czym przyjdzie mi się zmierzyć. Było to o tyle trudne, że nigdy i nikomu nie mówiłam o sobie, nie zwierzałam się, nie pytałam o radę.
Bałam się krytyki z Waszej strony, wstydziłam się wielu rzeczy.
Bardzo miło się zaskoczyłam - nikt mnie nie wyśmiał, poczułam się zaakceptowana i oprócz tego, że dzieki Wam udało mi się spojrzeć na siebie i na swoje problemy z innego punktu widzenia, to poczułam również ogromną ulgę, kiedy wiele rzeczy wyrzuciłam z siebie. Nie spodziewałm się tego.

Nawet nie masz pojęcia, jak często słyszę takie słowa, kiedy ludzie przekraczają ciasne granice, które sobie sami narzucili w kontaktach z innymi.
Te granice, które sobie wytyczyłaś w taki ostrożny sposób z jednej strony dają Ci poczucie bezpieczeństwa, bo nie wychodząc zbyt daleko do kogoś, jest małe prawdopodobieństwo, że go nadepniesz. Ale z drugiej strony nie pozwalają Ci na poznanie tego, na co w rzeczywistości możesz sobie z innymi pozwolić, co sprawia, że czujesz więcej lęku w kontakcie z innymi.

Tak więc coś co ma zapewniać bezpieczeństwo działa lękotwórczo.
Do tego, spodziewasz się, że zostaniesz oceniona tak jak sama siebie oceniasz. "Wkładasz w głowy" innych ludzi to co sama myślisz o sobie. Spodziewasz się odrzucenia równemu, temu, które sobie sama fundujesz.
To często się zdarza i dlatego ludzie stosujący takie strategie w relacjach z innymi, dziwią się, gdy okazuje się, że tak krytycznie jak oni sami, nikt o nich nie myśli.

Możesz przyjąć z dużym prawdopodobieństwem, że Twoje własne oceny samej siebie, są najbardziej krytyczne. Inni ludzie na ogół (jeśli nie masz pecha i nie trafisz na patologiczną jednostkę), wobec czyjejś słabości wykazują się dużym zrozumieniem, ponieważ słabość jest powszechnym doświadczeniem.

Przekraczanie niektórych granic może być bardzo fajne :)

:)

/.../
Kiedy pisałam pierwszego posta miałam mętlik w głwie, nie wiedziałam w którą iść strone i gdzie leży sedno problemu. Pomogliście mi poprowadzić myśli w dobrym kierunku i dotrzeć do przyczyny. Teraz wiem, czego muszę się jeszcze nauczyć.

możesz więc sobie podziękować za pierwszego posta, za to, że odważyłaś się wziąć dla siebie coś co okazuje się przydatne.


Ja nigdy w ten spoósb nie myslałam, ale to co piszesz ma sens, dziwne, że nigdy nie widziałam sprawy stawiania granic w ten spsób. Jedyne granice stawiałm chyba tylko sobie. Każdy ma inny próg wrażliwości, inne potrzeby i inaczej patrzy na różne sprawy, to głupie myśleć, że wszysy chcą tego samego i że mają bardzo podobne wymagania co do innych i takie same granice.
Muszę popracować na tym.

Kiedy pracuję z osobami, które nie stawiają granic, stosuję takie ćwiczenie. Zapraszam ich aby parami ustawili się, w takiej odległości od siebie, która zapewnia im komfortową rozmowę. Każdy człowiek ma swoją odległość na jaką dopuszcza poszczególne osoby (fizyczne granice w relacjach). Ale tych granic nie widać i aby ustalić dobrą odległość ludzie wykonują szereg ruchów, które pozwalają im dobrze się ustawić.
To jest dobra metafora granic - ich nie widać, a każdy może mieć inną. Jeśli nic nie zrobisz, aby druga osoba dostrzegła Twoja granicę, wówczas ona ustawi się tak jak sama czuje - ustawi się zgodnie ze swoją granicą. To może oznaczać, że dla Ciebie będzie ona za blisko, lub za daleko.
Ale jak w takim razie pokazać granice osobom z którymi jest się bardzo długo? Teraz tak myślę, że chyba rzeczywiście robiłam krzywdę mojemu ukochanemu... nie mówiłam mu nigdy czego tak naprawdę chce i jak daleko może się posunąć, a złościłam się że sam tego nie widzi :( bedzie to chyba bardzo cięzko odkręcić...?

Nie wiem czy ciężko. Myślę że zacznie być łatwiej jak on się zorientuje, co zyskuje w zamian za to czego mu odmawiasz. Mniej humorów i nieoczkiwanych wybuchów pretensji nie wiadomo o co. Weselsza i bardziej otwarta Magda, bardziej spontaniczna i wyluzowana. Myślisz, że będzie się upierał przy tym, żeby móc Ci wchodzić na głowę i nigdy nie spotkać się z odmową.
Agnieszka K.

Agnieszka K. ARCHITEKT WNĘTRZ

Temat: brak pewnosci siebie, asertywności, co mi dolega?

.Ten post został edytowany przez Autora dnia 16.10.17 o godzinie 00:42
Piotr Jaczewski

Piotr Jaczewski Ciebie, Twoich
handlowców i resztę
pracowników
sprowokuję...

Temat: brak pewnosci siebie, asertywności, co mi dolega?

Halo Halo, potworze z loch ness! Co tam puchu marny wymyśliłaś zołzę delikatnie wypuszczając do lotu? :)

konto usunięte

Temat: brak pewnosci siebie, asertywności, co mi dolega?

Piotrze, wolałabym jakiś bardziej hm...pieszczotliwy przydomek :)

Zmiana pewnych nawyków jest bardzo trudna. Nie miałam w ostatnich dniach zbyt dużo okazji by poćwiczyć, ale cieszę się, że kiedy się nadarzyły - działałam dużo bardziej świadomie. Naprawdę przyjemne uczucie :)

Piotrze, ćwiczenia które mi zaproponowałeś robię :) wcale to nie take proste by skupić się tylko na "sprawie" bez brnięcia w wątki poboczne, rozpamiętywania i użalania się choć trochę nad sobą. Ale już zaczynam odkrywać w nich jeszcze głębszy sens niż początkowo przypuszczałam. Rzeczywiście reakcji można się świadomie nauczyć... :)

Jesli chodzi o wytyczanie granic to póki co znęcam się nad swoim lubym :) jeszcze sie nie buntuje, reaguje raczej zdziwieniem, choć wiem, że to się szybko zmieni bo zawsze lubił dominować (w swoim domu) i zawsze stawiać na swoim a ja nie nauczyłam go kompromisu :(

Bardzo Wam dziękuję za cenne porady, czuję, że dzięki Wam ruszyłam do przodu!
Piotr Jaczewski

Piotr Jaczewski Ciebie, Twoich
handlowców i resztę
pracowników
sprowokuję...

Temat: brak pewnosci siebie, asertywności, co mi dolega?

Magdalena Rodja:
Piotrze, wolałabym jakiś bardziej hm...pieszczotliwy przydomek :)
Dobrze paszteciku z loch ness, jak zasłużysz i będziesz grzeczna to pomyślimy nad nadaniem Ci jakiegoś miłego miana typu godzilla.
Jak nie, to będziemy musieli podebatować nad wyborem "świnki złośniczki", lub "Karaluszka puszka", chyba że będą jakieś inne propozycje. W ostateczności umówimy jakiegoś dziennikarza, żeby wyjaśnił tą wiadomą przyczynę wyludnienia ulic w twojej dzielnicy na forum publicznym lub zaproponujemy twemu chłopakowi jakiś kontrakt za wystawianie cię na pokaz. Choć nie, to ostatnie to w nagrodę.
Zmiana pewnych nawyków jest bardzo trudna. Nie miałam w ostatnich dniach zbyt dużo okazji by poćwiczyć, ale cieszę się, że kiedy się nadarzyły - działałam dużo bardziej świadomie. Naprawdę przyjemne uczucie :)
O, naprawdę, a co zrobiłaś? Odmówiłaś niedoszłemu małżonkowi zrobienia kanapek i to było ekstatyczne?
Piotrze, ćwiczenia które mi zaproponowałeś robię :) wcale to nie take proste by skupić się tylko na "sprawie" bez brnięcia w wątki poboczne, rozpamiętywania i użalania się choć trochę nad sobą. Ale już zaczynam odkrywać w nich jeszcze głębszy sens niż początkowo przypuszczałam. Rzeczywiście reakcji można się świadomie nauczyć... :)
Trala la la, myślisz, że jak mnie pogłaszczesz to nie spytam co konkretnie udało ci się zmienić? Którą wersję wybrałaś? Jak to robiłaś? Co myślisz, że warto z tym zrobić, żeby zadziałało lepiej?
Jesli chodzi o wytyczanie granic to póki co znęcam się nad swoim lubym :) jeszcze sie nie buntuje, reaguje raczej zdziwieniem, choć wiem, że to się szybko zmieni bo zawsze lubił dominować (w swoim domu) i zawsze stawiać na swoim a ja nie nauczyłam go kompromisu :(
A jesteś pewna że wystarczająco się starasz? Bo wiesz, metoda pt rozpłacz się, kopnij w jaja, rozpłacz się, powiedz o co ci chodzi, kopnij w jaja zastępowana jakąś tam delikatną rozmową po cichu i wprost może się okazać niezbyt atrakcyjna, przygotowujesz się do uderzania we łzy? Tak pro forma, na wszelki wypadek?
Bardzo Wam dziękuję za cenne porady, czuję, że dzięki Wam ruszyłam do przodu!
Uach,no nie wiem, przemyślimy. Ale wiesz, że dobry ruch to wahadłowo spiralny? Do przodu to tak czasem trzeba na pych.
Anna Haczkowska

Anna Haczkowska Człowiek z wielkimi
ambicjami jest
silniejszy od tego,
kt...

Temat: brak pewnosci siebie, asertywności, co mi dolega?

Jeśli komuś odmawiasz, jeśli stawiasz granicę to jest to też dobre dla tej drugiej osoby.

Już nie pierwszy raz muszę przyznać, że to niezmiernie ważna sprawa – stawianie i pilnowanie własnych granic. Magdo możesz też spojrzeć na to z trochę innej strony – te granice są, istnieją niezależnie od tego czy je zakomunikujesz otoczeniu czy nie. Czujesz je, reagujesz na zachowania, słowa innych, one wzbudzają w tobie emocje, uczucia, myśli, powodują czasem złość, dyskomfort, bywają bolesne, ale są prawdziwe, TWOJE. Dlaczego więc ukrywasz je przed otoczeniem? Dlaczego nie pozwalasz swoim bliskim i innym ludziom z twojego otoczenia poznać Ciebie prawdziwą? Dowiedzieć się co cię irytuje, boli, smuci? I w drugą stronę – dlaczego nie pozwolisz im poznać swoich upodobań, dlaczego mieliby nie wiedzieć że wolisz knajpkę Z i uważasz, że knajpka X jest zadymiona i za głośna… Bo…

- burakowi zrobi się przykro a ja będę mieć wyrzuty sumienia, że sprawiłam mu przykrość a wcale nie musiałam

Jeśli powiesz komuś, że jego zachowanie cię denerwuje i zrobi mu się przykro TO SUPER. To znaczy, że jest choć elementarnie empatyczny, że zacznie myśleć zanim postąpi podobnie następnym razem, że weźmie pod uwagę, że jego zachowanie ci w jakikolwiek przeszkadza. Jeśli nie zrobi mu się przykro – spuść psa i nie miej wyrzutów sumienia! Dlaczego masz martwić się o przykrość osoby, której nie zależy na twoich uczuciach, która powoduje przykrość tobie??

- przestanie mnie lubic
A czy naprawdę tak jest, że jak dowiadujemy się, że nasz przyjaciel nie lubi naszej ulubionej knajpki to przestaje być naszym przyjacielem? Czy wyciągnięcie na światło dzienne tego, że zachowanie ukochanego czasem Ciebie wkurza zmienia coś w waszej miłości? Czy powiedzenie rodzicom „Bardzo nie lubię słuchać kiedy na siebie krzyczycie, moglibyście przestać przynajmniej kiedy u was jestem” sprawi, że przestaną Cię kochać?
Ludzie z takich powodów nie odbierają innym swoich uczuć, nie zrywają znajomości… A może i w drugą stronę – czy nie jest może tak, że darzymy szacunkiem ludzi, którzy potrafią wyrazić swój pogląd, dbać o swój interes, mówić o swoich potrzebach i je realizować? Ja osobiście podziwiam ludzi, którzy potrafią poprosić pasażera w tramwaju na siedzeniu z tyłu żeby nie stukał w ich krzesełko, bo im to przeszkadza… Wygodniej jest uznać, że nam to nie przeszkadza, ale chyba w głębi serca czujemy się trochę przegrani – ktoś narusza nasz komfort i pozwalamy mu to robić bezkarnie. W przypadku 15 minutowej podróży tramwajem może i umiemy to znieść, ale wyobraź sobie Magdo podróż z takim sąsiadem do Portugalii…

- wkurzy się, wygarnie mi co o mie myśli, zmiesza z błotem a ja poczuje się przy nim malutka i nic nie warta... i to czego boje się najbardziej, rozkleję się... co utwierdzi nas obu w przekonaniu, że ma rację...

Jeśli zwracasz komuś uwagę, że narusza twoje granice, a on wyskakuje „z mordą” to świadczy źle wyłącznie o nim – banał i truizm, ale pora się pogodzić z życiem pełnym chamów i prostaków, którym się to zdarza. Ale dlaczego od razu masz się czuć zmieszana z błotem? Może warto spojrzeć na sytuację z perspektywy 3 kroków do spuszczenia pieska z łańcucha… Naruszył granice – może nie zauważył, powiem mu, że tu wisi tabliczka. Znów naruszył granicę/nie zareagował – powiem mu znów, że mi to przeszkadza i jeśli nadal będzie tak robił spuszczę psa z łańcucha. Znów naruszył granicę/nie zareagował – spuszczam psa, PRZECIEŻ OSTRZEGAŁAM! Sam jest sobie winien…
Taki prosty (w teorii) zabieg, a magicznie przenosi poczucie odpowiedzialności za sytuację na drugą osobę. Przecież zrobiłaś wszystko żeby do tego nie dopuścić, starałaś się kulturalnie bronić swojego „terytorium”, ale on nie chciał cię słuchać. Terytorium obronione, ty zachowałaś się prawdziwie i w zgodzie ze swoimi granicami, to on wychodzi z sytuacji pogryziony… Czyj to problem?

Będąc hm... miłą liczę podświadomie na to, że ktoś odwdzięczy mi się tym samym.
Zależy mi na tworzeniu pozytywnych relacji a nie robieniu sobie wrogów, z kórymi własnie sobię nie radzę.

To moja osobiście ulubiona międzyludzka zgadywanka: po co mam im mówić, czego od nich oczekuję – przecież sami powinni się domyślić… A może jednak spróbować innym podpowiedzieć. Zamiast „Wybierzcie sami, podporządkuję się” może warto podrzucić inny pomysł, może nie od razu trzeba walczyć ze sobą szalejącą asertywnością z poradników w typie „Nie, nie pójdę z wami do knajpki X, bo jest tam za dużo dymu a mnie od niego pieką oczy”, może na początek pomoże „Głosujmy” albo „A może pójdziemy na spacer, za ładna jest pogoda na siedzenie w knajpie”…
A może komunikować sobą właśnie to, co napisałaś „Słuchaj lubię cię, ale to co teraz wtedy zrobiłeś bardzo mnie zdenerwowało. Nie chcę mieć w tobie wroga, więc wolałabym żebyś tego więcej nie robił”. Sprawa jasna dla obu stron – była żółta kartka, teraz od drugiej strony zależy czy dostanie czerwoną…

Jeśli zaczniesz traktować mnie jak wycieraczkę to ja po prostu bedę Cię unikać.

Jak spojrzysz na „traktowanie jak wycieraczkę" mniej dosłownie pomyśl ile wartościowych relacji przerodziło się w takie unikanie? Czy to, że ktoś cię swoim zachowaniem ranił (pewnie nawet nieświadomie, bo nie domyślił się, że boli) zdystansowało cię do fajnych wartościowych ludzi? W ten sposób zostaniesz w kręgu ludzi, którzy albo świetnie zgadują twoje emocje i nie ranią albo takich, którym po prostu na to pozwalasz… Bardziej osobista kwestia, na którą odpowiedz sobie sama – czy relacje z rodzicami są luźniejsze i lepsze czy ich właśnie unikasz?

Ale jak w takim razie pokazać granice osobom z którymi jest się bardzo długo? Teraz tak myślę, że chyba rzeczywiście robiłam krzywdę mojemu ukochanemu... nie mówiłam mu nigdy czego tak naprawdę chce i jak daleko może się posunąć, a złościłam się że sam tego nie widzi :(

Błagam! Nie zaczynaj od najbliższych. Zmiana nawyków i postrzegania sytuacji jest mozolna (ponoć zmiana najprostszego nawyku typu gaszenie światła w toalecie zajmuje 3 miesiące, a co dopiero gdy w grę wchodzą emocje, postawy…). Przejdź się do najdalszego od domu sklepu NIEsamoobsługowego, do którego nigdy nie chodzisz i poproś o 13 dkg sera białego – nie 15 i nie 10 tylko 13 i już. Nie tłumacz dlaczego 13 dkg – klient wymaga i kropka – MASZ DO TEGO PRAWO! I pogódź się z faktem, że nie zostaniesz wzorową i ulubioną klientką tego sklepu – nie o to ci przecież chodzi tylko o 13 dkg sera. Nie odchodź od kasy w supermarkecie zaskoczona, że coś kosztowało więcej niż było napisane na półce – oddaj to!
A potem zrób sobie listę praw, które sobie dajesz – do płaczu, do siedzenia przy komputerze w środku dnia, do nieporządku w domu i do wielu innych rzeczy, które składają się na codzienne życie w zgodzie z twoimi emocjami. Powieś ją w widocznym miejscu – pilnuj siebie a z czasem może i twój ukochany pomoże ci w przestrzeganiu twoich praw. Wierzę, że niedługo i w sklepie pod domem też będziesz umiała poprosić o 13 dkg sera, bo najtrudniejsze już za tobą ;)
Piotr Jaczewski

Piotr Jaczewski Ciebie, Twoich
handlowców i resztę
pracowników
sprowokuję...

Temat: brak pewnosci siebie, asertywności, co mi dolega?

Halo halo, gdzie się podziała nasza mała urocza godzilla, czyżby pustoszyła tokyo? :)

konto usunięte

Temat: brak pewnosci siebie, asertywności, co mi dolega?

Piotr Jaczewski:
Halo halo, gdzie się podziała nasza mała urocza godzilla, czyżby pustoszyła tokyo? :)

hihi :) a godzilla jest rozłożona na łopatki i pustoszy apteki i lodówkę... jest tak koszmarnie przeziębiona że w depresje wpada...nie ma siły kiwnąć palcem a co dopiero główką ruszyć :/
Piotr Jaczewski

Piotr Jaczewski Ciebie, Twoich
handlowców i resztę
pracowników
sprowokuję...

Temat: brak pewnosci siebie, asertywności, co mi dolega?

Magdalena Rodja:
Piotr Jaczewski:
Halo halo, gdzie się podziała nasza mała urocza godzilla, czyżby pustoszyła tokyo? :)

hihi :) a godzilla jest rozłożona na łopatki i pustoszy apteki i lodówkę... jest tak koszmarnie przeziębiona że w depresje wpada...nie ma siły kiwnąć palcem a co dopiero główką ruszyć :/
Odchorowujemy zmiany czy szukamy czasu na zastanowienie się nad sobą?
Wiesz, bycie słabą i delikatną ma tą zaletę, że wszyscy wokół ciebie skaczą..i opiekują się i starają się i ...wogóle..
Piotr Jaczewski

Piotr Jaczewski Ciebie, Twoich
handlowców i resztę
pracowników
sprowokuję...

Temat: brak pewnosci siebie, asertywności, co mi dolega?

Magdalena R.:
.Magdalena Radomska edytował(a) ten post dnia 07.10.09 o godzinie 15:54??
A co to za utajnione wieści?? Hę, godzillo nasza najlmilsza?:)

konto usunięte

Temat: brak pewnosci siebie, asertywności, co mi dolega?

Piotr Jaczewski:
Magdalena Rodja:
Piotr Jaczewski:
Halo halo, gdzie się podziała nasza mała urocza godzilla, czyżby pustoszyła tokyo? :)

hihi :) a godzilla jest rozłożona na łopatki i pustoszy apteki i lodówkę... jest tak koszmarnie przeziębiona że w depresje wpada...nie ma siły kiwnąć palcem a co dopiero główką ruszyć :/
Odchorowujemy zmiany czy szukamy czasu na zastanowienie się nad sobą?

hihi - cały Piotr :)
To tylko zwykłe przeziębienie z gorączką, ale okropnie męczące. Czasu na zastanowienie się nad sobą będę miała teraz baaardzo dużo (skończył mi się okres wypowiedzenia więc od wtorku siedzę w domku).
Wiesz, bycie słabą i delikatną ma tą zaletę, że wszyscy wokół ciebie skaczą..i opiekują się i starają się i ...wogóle..
hm...to by mogło być przyjemne, ale mi się nie zdarza (skakanie innych wokół mnie), może kiedyś -jak sobie chłopa wytresuje :)
Piotr Jaczewski

Piotr Jaczewski Ciebie, Twoich
handlowców i resztę
pracowników
sprowokuję...

Temat: brak pewnosci siebie, asertywności, co mi dolega?

Magdalena R.:
hihi - cały Piotr :)
To tylko zwykłe przeziębienie z gorączką, ale okropnie męczące. Czasu na zastanowienie się nad sobą będę miała teraz baaardzo dużo (skończył mi się okres wypowiedzenia więc od wtorku siedzę w domku).
A tam, czas to będziesz miała na wysyłanie ofert ;) No chyba, że chwila na odpoczynek, druga na poużalanie się nad światem, a trzecia część na opiekowanie się domem i 10 min wysyłania ofert.
Najwyżej będziesz miała więcej tematów na pisanie tu z nami ;)
Wiesz, bycie słabą i delikatną ma tą zaletę, że wszyscy wokół ciebie skaczą..i opiekują się i starają się i ...wogóle..
hm...to by mogło być przyjemne, ale mi się nie zdarza (skakanie innych wokół mnie), może kiedyś -jak sobie chłopa wytresuje :)
Na co czekasz?

Następna dyskusja:

Brak pewnosci siebie.




Wyślij zaproszenie do