Temat: Język polski na Ukrainie.
Wytłumaczę to tak: rosyjskojęzyczni na Ukrainie dzielą się na 2 zasadnicze grupy:
1) Zatwardziali rosyjskojęzyczni: uważają, że Ukraina ma być rosyjskojęzyczna lub dwujęzyczna, ukraiński to język wsi lub banderowców, naszą ojczyzną jest były Związek Radziecki, dawajcie integrujmy się z Rosją i Białorusia, nach*j Zachód, UE i NATO. Takich ludzi najwięcej jest w Donbasie i na Krymie, co zresztą potwierdza Twoja mapka.
2) Rosyjskojęzyczni "z przyzwyczajenia" lub "z lenistwa". Całe życie mówili po rosyjsku lub wychowali się w rosyjskojęzycznej rodzinie, ale czują się Ukraińcami, znają lub chcą się nauczyć języka ukraińskiego i uważają, że Ukraina w przyszłości ma być krajem całkowicie ukraińskojęzycznym, integrować się z UE i odciąć od Rosji. Rosja i Donieck to dla nich zło wcielone, ich nienawiść do "Moskali" nie da się opisać cenzuralnymi słowami. Te osoby mówią po rosyjsku, bo tak im łatwiej, bo tak się przyjęło, bo jak oni zawsze mówili w swoim środowisku szkolnym. w domu czy w pracy po ukraińsku, to by to dziwnie brzmiało (na początku, później by się wszyscy przyzwyczaili). Innymi słowy, są to osoby o podwójnej naturze - czują się ukraińskojęzycznymi, ale nie potrafią nimi być, bo... na przykład wstydzą się swojej słabej znajomości ukraińskiego, wstydzą się "coming outu". I tacy ludzie dominują w Kijowie, Obwodzie Kijowskim, Centralnej i Północnej Ukrainie, stosunkowo dużo ich na Południu (np. Obwód Chersoński).
Znam takie osoby bardzo dobrze. Gdy w 2003 roku pojechałem na studia do Kijowa, ukraińskiego się dopiero uczyłem, a rosyjskiego nie rozumiałem ni w ząb, nawet podstawowych zwrotów. Dało się ze mną rozmawiać albo po ukraińsku, albo wcale. I wyobraźcie sobie, z jaką euforią moi rosyjskojęzyczni koledzy i koleżanki do tego się odnosili. "Kłas, w końcu będę mogła sobie poćwiczyć mówienie po ukraińsku, super!". Ludzie chętnie ze mną spędzali czas również dlatego, że były to dla nich swoiste "korepetycje językowe", konwersacje po ukraińsku - zresztą dla mnie też. Chodziło właśnie o to przełamanie się - w gronie swoich rosyjskojęzycznych znajomych głupio im było rzucić hasło: dawajcie będziemy gadać po ukraińsku. To tak, jakbyśmy my tutaj się umówili, że będziemy pisać po niemiecku żeby poćwiczyć język - niby się da, ale jest to trudne.
Procentowo rozkłada się to mniej więcej tak:
Ukraińskojęzyczni: 55%
z tego połowa to zdecydowani ukraińskojęzyczni - np. z Galicji i Wołynia
reszta to tacy którym jest wszystko jedno, mówią surżykiem, pod wpływem rosyjskojęzycznego rozmówcy od razu przechodzą na rosyjski - takich dużo jest w obwodzie Chmielnickim, Winnickim, Żytomierskim, Zakarpackim, na Centralnej Ukraine
Rosyjskojęzyczni: 45%
z tego połowa to ci, którzy chcieliby być ukraińskojęzycznymi, ale się nie mogą przełamać
a druga połowa to Rosjanie oraz ci "szowiniści językowi" kształtu Tabacznyka.
To właśnie tłumaczy, dlaczego na Ukrainie jak dotąd nie przeszła idea zrobienia rosyjskiego językiem państwowym i nigdy to nie przejdzie. I to tłumaczy, dlaczego aż 2/3 obywateli Ukrainy wpisało w spisie powszechnym język ukraiński jako ojczysty, mimo że wśród tych ludzi jest wiele osób, którzy po ukraińsku nawet zbyt dobrze nie mówią.
Co więcej, największy sprzeciw wobec prób uczynienia rosyjskiego językiem regionalnym jest właśnie wśród tych "miękkich rosyjskojęzycznych". Bo dopóki jest tak jak teraz, to ta sytuacja ich motywuje i wręcz zmusza do stopniowego przechodzenia na ukraiński, czego oni chcą jeśli nie dla siebie, to dla swoich dzieci (stąd np. wielu rosyjskojęzycznych z Południa posyła dzieci do ukraińskojęzycznych szkół - chcą wychować świadomego, patriotycznego obywatela, który dzięki znajomości ukraińskiego będzie mógł zrobić karierę w Kijowie).