Dorota Baran

Dorota Baran Rekrutacja dla
Ericsson

Temat: Szkodliwa książka

Jowita Matys:
Dorota Baran:
"S@motność w sieci" nie jest moim zdaniem książką szkodliwą, to tylko idea platońska grafomanii. Dziwi mnie, że ktoś w ogóle traktuje to jako normalną literaturę... Toż to gorzej napisane od harlekinów.

Biorąc pod uwagę, ile osób się tym zachwyca, jest szkodliwa - wypacza gusta...

Po chwili zastanowienia się przyznaję, że to całkiem dobry argument.

konto usunięte

Temat: Szkodliwa książka

Zgadzam się co do "Malowanego ptaka" - faktycznie powinien być on zakazany dla b. młodych ludzi, a dla starszych jako antidotum polecam nawiązującą do tego dzieła książkę o Kosińskim autorstwa Joanny Siedleckiej pt "Czarny ptasior". O "Samotności w sieci" zmilczę, bo co prawda nie czytałam ale poszłam kiedyś nieopatrznie na ekranizację tego dzieła no i oczywiście 2 godziny poszły wniwecz...
Aleksandra P.

Aleksandra P. Specjalista HR

Temat: Szkodliwa książka

Dorota Baran:
Najbardziej szkodliwą książką, jaka przeczytałam był "Malowany ptak". Osoby młode powinny mieć absolutny zakaz czytania jej, zapaskudza wyobraźnię okropnie. Następna taka to "American Psycho", za to samo.
Interesujący punkt widzenia. Zgadzam się że - oględnie rzecz ujmując - "American Psycho" to nie jest przyjemna książka. Jej lektura mnie męczyła, i to męczyła do tego stopnia, że czytałam ją na raty kilka miesięcy. Ale żeby szkodliwa?

konto usunięte

Temat: Szkodliwa książka

A ja poprosiłbym o rozwinięcie tematu "zapaskudzania wyobraźni okropnie", bo nie jestem pewny co się za tym kryje. :-)

konto usunięte

Temat: Szkodliwa książka

Charlie Brown:
A ja poprosiłbym o rozwinięcie tematu "zapaskudzania wyobraźni okropnie", bo nie jestem pewny co się za tym kryje. :-)
Może chodzi o to, że podsuwa takie obrazy, których potem trudno się pozbyć, pomimo szczerych chęci?
Aleksandra D.

Aleksandra D. radca prawny,
doradztwo prawne i
podatkowe

Temat: Szkodliwa książka

Charlie Brown:
tak, tak - Wiśniewski to nasz rodzimy przykład potwierdzający moją teorię. wszyscy tak niesamowicie się nad tym - pardon - spuszczają, a ja się dawno tak nie wynudziłem. sięgnąłem tylko po najsłynniejszą "S@motność w sieci" i ledwo dociągnąłem, straszny gniot. kiedyś w towarzystwie ośmieliłem się przedstawić swoją opinię i zostałem oskarżony o brak ludzkich odruchów i uczuć wyższych. bo "przecież to taka piękna historia!" - taaa...

Mi akurat się "Samotność w sieci" podobała, ale odłóżmy gusta na bok.

Razi mnie okropnie argument: nie podobała mi się, chociaż powinna, bo najsłynniejsza. Z całym szacunkiem, to argument mierny. Nie podobała się - okej, miała prawo, ale poproszę argumenty MERYTORYCZNE. Uzależnianie stopnia szkodliwości książki od jej popularności jest pozbawione sensu. Biblia jest popularna, więc jest szkodliwa. Tak samo książka telefoniczna. A już Mein Kampf nie jest książką szkodliwą, bo mało kto przez to przebrnął. Coś mi tu nie gra.

Nagle modne zrobiło się kontestowanie książek, które sprzedają się w milionach egzemplarzy, tak dla zasady. No bo "skoro podoba się masie, to musi być słaba". Lubię Samotność w sieci (jedynie książkę, ekranizacja jest beznadziejna) i jestem w stanie wytłumaczyć dlaczego. Nie lubię Coelho i też jestem w stanie wytłumaczyć dlaczego. Ale nie jest dla mnie argumentem "bo za dużo osób go czyta". Również za dużo osób jada w McDonaldzie, ale to nie ilość klientów jest argumentem na rzecz szkodliwości hamburgera.
Dorota Baran

Dorota Baran Rekrutacja dla
Ericsson

Temat: Szkodliwa książka

Charlie Brown:
A ja poprosiłbym o rozwinięcie tematu "zapaskudzania wyobraźni okropnie", bo nie jestem pewny co się za tym kryje. :-)


Paweł ujął to tak, że nie można lepiej. Nie mam wiele do dodania ;) A czytałeś "Malowanego ptaka" ? Uważam, że jak ktoś czytał, to wie doskonale o co mi chodziło odnośnie "zapaskudzania wyobraźni".

Czytanie "Malowanego ptaka" jak byłam nastolatką wywarło na mnie dość negatywny wpływ. Jeszcze długo po przeczytaniu wracały do mnie różne drastyczne sceny. Wiele lat później wzięłam się za "American Psycho" i nie mogłam się od niej oderwać "jęta" chorą fascynacją, dość typową w takich przypadkach. Była to jednak druga książka w moim życiu, której przeczytania żałowałam.

Z tych właśnie powodów nie oglądnę np. "120 dni Sodomy" Pasoliniego. Kto oglądał, ten wie o co chodzi.

konto usunięte

Temat: Szkodliwa książka

Dorota Baran:
Paweł ujął to tak, że nie można lepiej. Nie mam wiele do dodania ;) A czytałeś "Malowanego ptaka" ? Uważam, że jak ktoś czytał, to wie doskonale o co mi chodziło odnośnie "zapaskudzania wyobraźni".

Czytanie "Malowanego ptaka" jak byłam nastolatką wywarło na mnie dość negatywny wpływ. Jeszcze długo po przeczytaniu wracały do mnie różne drastyczne sceny. Wiele lat później wzięłam się za "American Psycho" i nie mogłam się od niej oderwać "jęta" chorą fascynacją, dość typową w takich przypadkach. Była to jednak druga książka w moim życiu, której przeczytania żałowałam.

Z tych właśnie powodów nie oglądnę np. "120 dni Sodomy" Pasoliniego. Kto oglądał, ten wie o co chodzi.

Nie, szczerze mówiąc o "Malowanym Ptaku" nigdy nawet nie słyszałem, "American Psycho" widziałem w wersji celuloidowej i był nieźle pokręcony, chyba nawet nie wiedziałem, że to ekranizacja. Sięgnę po obie, mimo argumentów za tym, by tego nie robić. ;-)

A'propos "zapaskudzania wyobraźni", może nie mam jakichś super hardkorowych przykładów, ale pamiętam jakie miałem ciary czytając "Władcę Much" Goldinga czy "Zbrodnię i Karę" Dostojewskiego (chodzi mi tutaj głównie o sny i przywidzenia głównego bohatera: zatłukiwanie konia na śmierć, hałasy na klatce schodowej, rechocząca staruszka z siekierą w głowie - brrr!)
Aleksandra Dziemaszkiewicz:
Razi mnie okropnie argument: nie podobała mi się, chociaż powinna, bo najsłynniejsza. Z całym szacunkiem, to argument mierny. Nie podobała się - okej, miała prawo, ale poproszę argumenty MERYTORYCZNE. Uzależnianie stopnia szkodliwości książki od jej popularności jest pozbawione sensu. Biblia jest popularna, więc jest szkodliwa. Tak samo książka telefoniczna. A już Mein Kampf nie jest książką szkodliwą, bo mało kto przez to przebrnął. Coś mi tu nie gra.

Nagle modne zrobiło się kontestowanie książek, które sprzedają się w milionach egzemplarzy, tak dla zasady. No bo "skoro podoba się masie, to musi być słaba". Lubię Samotność w sieci (jedynie książkę, ekranizacja jest beznadziejna) i jestem w stanie wytłumaczyć dlaczego. Nie lubię Coelho i też jestem w stanie wytłumaczyć dlaczego. Ale nie jest dla mnie argumentem "bo za dużo osób go czyta". Również za dużo osób jada w McDonaldzie, ale to nie ilość klientów jest argumentem na rzecz szkodliwości hamburgera.

Już spieszę z wyjaśnieniem swojego stanowiska. :-)
"S@motność w sieci" podpiąłem po prostu pod argument, o którym wcześniej pisałem przy Coelho i może w niejasny sposób spisałem swoje myśli, ale chodziło mi bardziej o to, że to przede wszystkim książki słabe pod względem treści a dopiero później, o dziwo, bardzo popularne. Zrobiła się z tego mała dyskusja a'propos masowych gustów, która uzasadniła szkodliwość owych tytułów.

Przytoczę pewną anegdotkę związaną akurat z Wiśniewskim. Miałem okazję przez jakiś czas dorabiać sobie przez kilka miesięcy w księgarni, gdzie często w czasie wolnym dyskutowaliśmy sobie o tym, co sprzedajemy. Była tam sobie pani, która przeczytała jego najnowszą książkę (nie przypomnę sobie tytułu, ale na okładce była chyba klamka z zawieszką) w jeden wieczór i z przejęciem opowiadała nam jej treść. Słuchając tego, o czym jest ta książka, miałem ochotę parsknąć śmiechem. Może teraz coś pokręcę, ale było chyba o alkoholiku, który nawrócił się w cudowny sposób na trzeźwy tryb życia i o gościu, którego jako dziecko znaleziono kiedyś na śmietniku i on teraz jeździ co roku na ten śmietnik zostawiać kwiaty (!!!!!). Ludzie, błagam! Przecież takie sceny to się chyba nawet Łepkowskiej nie śniły!

I może nie powinienem oceniać, skoro jej nie przeczytałem, ale "S@motność w sieci" dała mi jako takie pojęcie o kunszcie pana Wiśniewskiego i nie sięgnę po nic więcej.

Na czym polega szkodliwość słabych książek? Na tym, że często nie zasługują na tak rozwiniętą promocję, jak utwory Coelho czy Wiśniewskiego i - pozwolę sobie zacytować jedną z wcześniejszych wypowiedzi - "dają masom złudzenie, że czytają mądre i głębokie rzeczy i sami są równie mądrzy i głębocy".

Zejdę lekko z tematu, ale podobnie rzecz ma się z muzyką, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Słyszeliście kiedyś radio ESKA? Orientujecie się, co jest obecnie najpopularniejsze? W przerażającej większości są to straszne szmiry, a mimo to osiągają wysokie pozycje na listach i są niemiłosiernie tłuczone przez radiostacje cały dzień. I te piosenki nie są złe dlatego, że tyle osób ich słucha, ale są beznadziejne same w sobie, co w połączeniu z taką popularnością jest wyjątkowo szkodliwe, bo kreują i wypaczają gusta słuchaczy. A można byłoby puścić coś nawet tylko troszkę trudniejszego, ambitniejszego, by pokazać ludziom, że nie mają pojęcia o wielu innych, dużo bardziej wartościowych dziełach, bo najłatwiej łyka się to, co zostaje podane na pięknej tacy (na którą nie zasługuje).

Uff... mam nadzieję, że udało mi się to jakoś sensownie ubrać.Charlie Brown edytował(a) ten post dnia 01.02.09 o godzinie 23:53
Dorota Baran

Dorota Baran Rekrutacja dla
Ericsson

Temat: Szkodliwa książka

Charlie Brown:

Nie, szczerze mówiąc o "Malowanym Ptaku" nigdy nawet nie słyszałem, "American Psycho" widziałem w wersji celuloidowej i był nieźle pokręcony, chyba nawet nie wiedziałem, że to ekranizacja. Sięgnę po obie, mimo argumentów za tym, by tego nie robić. ;-)

[/edited]

Ano właśnie. A jeśli chodzi o ekranizację "American Psycho", to lajcik, panie, lajcik... w porównaniu do książki.Dorota Baran edytował(a) ten post dnia 01.02.09 o godzinie 23:57
Jowita M.

Jowita M. Experienced CS
Manager

Temat: Szkodliwa książka

Aleksandra Dziemaszkiewicz:
Charlie Brown:
tak, tak - Wiśniewski to nasz rodzimy przykład potwierdzający moją teorię. wszyscy tak niesamowicie się nad tym - pardon - spuszczają, a ja się dawno tak nie wynudziłem. sięgnąłem tylko po najsłynniejszą "S@motność w sieci" i ledwo dociągnąłem, straszny gniot. kiedyś w towarzystwie ośmieliłem się przedstawić swoją opinię i zostałem oskarżony o brak ludzkich odruchów i uczuć wyższych. bo "przecież to taka piękna historia!" - taaa...

Mi akurat się "Samotność w sieci" podobała, ale odłóżmy gusta na bok.

Razi mnie okropnie argument: nie podobała mi się, chociaż powinna, bo najsłynniejsza. Z całym szacunkiem, to argument mierny. Nie podobała się - okej, miała prawo, ale poproszę argumenty MERYTORYCZNE. Uzależnianie stopnia szkodliwości książki od jej popularności jest pozbawione sensu. Biblia jest popularna, więc jest szkodliwa. Tak samo książka telefoniczna. A już Mein Kampf nie jest książką szkodliwą, bo mało kto przez to przebrnął. Coś mi tu nie gra.

Nagle modne zrobiło się kontestowanie książek, które sprzedają się w milionach egzemplarzy, tak dla zasady. No bo "skoro podoba się masie, to musi być słaba". Lubię Samotność w sieci (jedynie książkę, ekranizacja jest beznadziejna) i jestem w stanie wytłumaczyć dlaczego. Nie lubię Coelho i też jestem w stanie wytłumaczyć dlaczego. Ale nie jest dla mnie argumentem "bo za dużo osób go czyta". Również za dużo osób jada w McDonaldzie, ale to nie ilość klientów jest argumentem na rzecz szkodliwości hamburgera.

Samotności w sieci przeczytałam ok. 20 stron. Wymiękłam przy scenie, gdy niewidomą narzeczoną głównego bohatera zabila koparka w chwili gdy ratowała również niewidome dziecko. Myślałam, że rzygnę.
Argument merytoryczny zatem: Samotność w sieci to wytwór grafomana. Żałosna szmira.
Michał Kosakowski

Michał Kosakowski I am what I am.
Someone has to be.

Temat: Szkodliwa książka

Szkodliwe - ostatnio mnostwo jest w ksiegarniach ksiazeczek w stylu "Medytacja na codzien" albo "Joga dla poczatkujacych" itp... niby sa przeznaczone dla doroslych, ale praktycznie same w nich zdjecia, tresc ma forme opisow do zdjec, a cale ksiazki nie przekraczaja 100 stron. Szkodliwe dla inteligenji i portfela.
Aleksandra D.

Aleksandra D. radca prawny,
doradztwo prawne i
podatkowe

Temat: Szkodliwa książka

Jowita Matys:
Samotności w sieci przeczytałam ok. 20 stron. Wymiękłam przy scenie, gdy niewidomą narzeczoną głównego bohatera zabila koparka w chwili gdy ratowała również niewidome dziecko. Myślałam, że rzygnę.
Argument merytoryczny zatem: Samotność w sieci to wytwór grafomana. Żałosna szmira.

Z całym szacunkiem, to dalej nie jest argument merytoryczny. Masz prawo do takiej oceny, ale sam fakt, że Ty uważasz, iż autor jest grafomanem, jeszcze z niego grafomana nie czyni. To emocjonalny argument ad personam, ergo, sofizmat. Nadanie mocy sprawczej jednostkowej opinii na temat domniemanego grafomaństwa wybranego pisarza spowodowałoby, że najprawdopodobniej każdy pisarz nosiłby to miano - bo zawsze znajdzie się ktoś, komu się "nie podoba".

Spójrz na moje zarzuty wobec przeczytanej przeze mnie szmiry, w poście inicjującym temat. Jeśli twierdzę, że autor miesza związki frazeologiczne, to znaczy, że znam te związki i jestem w stanie wskazać błąd palcem. Jeśli twierdzę, że autor buduje redundantne zdania, to znaczy, że jestem w stanie ową redundancję wykazać i podać prawidłową wersję tego, co autor chciał napisać, tylko mu kapinkę nie wyszło.

Nie podoba Ci się, że narzeczona bohatera zginęła pod koparką? Okej, ma prawo. Tak samo, jak komuś może się nie podobać, że pani Bovary popełniła samobójstwo, Anna Karenina rzuciła się pod pociąg, Tosca skoczyła w przepaść etc. Każdy ma prawo wymyśleć sobie inne rozwinięcie wątku/zakończenie utworu i nawet sądzić, że zrobiłby to lepiej niż autor. Ale ciągle nie dowodzi to grafomaństwa autora. W porządku, gdyby narzeczona bohatera zginęła zmiażdżona meteorytem, który uderzył właśnie w nią, a chłopak przeżył; albo z broni ufoludków, którzy wylądowali właśnie tam, żeby ją zabić - eee, okej, autor JEST grafomanem, bo takie rozwiązanie w powieści obyczajowej jest straszliwym zgrzytem przez swoje WYSOKIE nieprawdopobieństwo. Ale koparka?? W XX wieku? Głusi ludzie? Co w tym dziwnego? Czekam na poważniejsze zarzuty ;)

Aha, nie jestem fanką Wiśniewskiego. "Samotności..." absolutnie nie uważam za dzieło wybitne. Ale jestem w stanie wskazać pewne zalety tej książki, a już na pewno nie nazwałabym jej książką szkodliwą, zwłaszcza w czasach, kiedy doświadczamy zalewu książek NAPRAWDĘ kiepskich, na które zwyczajnie szkoda lasów. Stąd polemika z mojej strony :)
Aleksandra D.

Aleksandra D. radca prawny,
doradztwo prawne i
podatkowe

Temat: Szkodliwa książka

Charlie Brown:
Przytoczę pewną anegdotkę związaną akurat z Wiśniewskim. Miałem okazję przez jakiś czas dorabiać sobie przez kilka miesięcy w księgarni, gdzie często w czasie wolnym dyskutowaliśmy sobie o tym, co sprzedajemy. Była tam sobie pani, która przeczytała jego najnowszą książkę (nie przypomnę sobie tytułu, ale na okładce była chyba klamka z zawieszką) w jeden wieczór i z przejęciem opowiadała nam jej treść. Słuchając tego, o czym jest ta książka, miałem ochotę parsknąć śmiechem. Może teraz coś pokręcę, ale było chyba o alkoholiku, który nawrócił się w cudowny sposób na trzeźwy tryb życia i o gościu, którego jako dziecko znaleziono kiedyś na śmietniku i on teraz jeździ co roku na ten śmietnik zostawiać kwiaty (!!!!!). Ludzie, błagam! Przecież takie sceny to się chyba nawet Łepkowskiej nie śniły!
Również nie czytałam, więc ciężko mi się ustosunkować do tej akurat pozycji. W porządku, te kwiaty brzmią trochę nieprawdopodobnie, ale faktem jest, że ludzie mają nawyki i schizy, o których innym by się nawet nie śniło (polecam obejrzeć Dzień świra! ;)). Nawrócenie się alkoholika w ogóle mnie nie dziwi, mam taki przypadek wśród znajomych moich Rodziców, a wśród byłych sąsiadów - nawróconego narkomana, obecnie szczęśliwego męża i ojca dwójki dzieci, budującego dom dla swojej rodziny. Znam też kobietę, która na cmentarzu, na grobie swojej córki, zostawia jej ulubione jedzenie, "żeby Ania nie była głodna" i inną, która nie żyjąc z mężem od 15 lat (gość siedzi w USA), hucznie wyprawiła ich 30. rocznicę ślubu. Sama.

Ludzie są dziwni, a niektórzy, jak Mr Wiśniewski, mają ochotę to opisać. I ja w tym nic złego nie widzę :)
Jowita M.

Jowita M. Experienced CS
Manager

Temat: Szkodliwa książka

No cóż sądziłam, że mamy pisać o odczuciach, a nie o prawdach absolutnych.
W przytoczonych przeze mnie (oraz przez przedmówcę) scenach nie chodzi o rodzaj śmierci danego bohatera, ale o nie wiem, jak to nazwać, "jelonka na rykowisku". Stężenie kiczu to chyba właśnie to co różni grafomaństwo (w tym przypadku) od przywołanej Anny Kareniny.
Dla mnie Samotność to książka szkodliwa pod tym względem, że jako lektura bardzo kiepska jest jednocześnie bardzo promowana. I wiele osób sięgnie po nią, zamiast byc może po historię pani Bovary.
Aleksandra D.

Aleksandra D. radca prawny,
doradztwo prawne i
podatkowe

Temat: Szkodliwa książka

Jowita Matys:
No cóż sądziłam, że mamy pisać o odczuciach, a nie o prawdach absolutnych.
W przytoczonych przeze mnie (oraz przez przedmówcę) scenach nie chodzi o rodzaj śmierci danego bohatera, ale o nie wiem, jak to nazwać, "jelonka na rykowisku". Stężenie kiczu to chyba właśnie to co różni grafomaństwo (w tym przypadku) od przywołanej Anny Kareniny.
Dla mnie Samotność to książka szkodliwa pod tym względem, że jako lektura bardzo kiepska jest jednocześnie bardzo promowana. I wiele osób sięgnie po nią, zamiast byc może po historię pani Bovary.

Podsumowując, zgadzamy się co do jednego: czasem szkodliwe nie są książki per se, ale rozszalała promocja książek co najwyżej średnich lotów. Z drugiej strony: kto ma dziś interes w tym, żeby promować Panią Bovary? :(

Temat: Szkodliwa książka

Paweł B.:
Charlie Brown:
A ja poprosiłbym o rozwinięcie tematu "zapaskudzania wyobraźni okropnie", bo nie jestem pewny co się za tym kryje. :-)
Może chodzi o to, że podsuwa takie obrazy, których potem trudno się pozbyć, pomimo szczerych chęci?
dokladnie
dlatego drugi raz tego nie przeczytam...
Helena S.

Helena S. profesjonalnie i z
wyobraźnią

Temat: Szkodliwa książka

Faktem jest,ze wymienieni wyzej autorzy typu Wisniewski -przeslodzony jak ptys z pianka, Cohelo- tani filozof, Kosinski- obrzydliwy aczkolwiek wciągający. Można by tak wymieniac bez konca ale czy nie jest bardziej szkodliwe nie czytanie ksiązek niż czytanie nawet tych poślednich? Ostatecznie lepiej zeby czytano owych panów niż ogladano kolejny debilny serial w telewizji.

Temat: Szkodliwa książka

Cząstki Elementarne pana H.

zaluje, ze w ogole wzielam do reki

konto usunięte

Temat: Szkodliwa książka

Wiktoria K.:
Cząstki Elementarne pana H.

zaluje, ze w ogole wzielam do reki

na czym polega jej szkodliwość?

Temat: Szkodliwa książka

trudno mi to ubrac w slowa, ale po przeczytaniu jej czulam sie, jakbym zanurkowala w szambie. stracony czas, niepotrzebne zle emocje.



Wyślij zaproszenie do