Temat: naciąganie?
Artur Jazienicki:
Panie Jerzy, wracając do przymusu którego tak Pan się czepił. Pominąłem go ponieważ nie był istotny, ale...
Podaję przykład stosowanego przymusu zakupu który jest ewidentnym naciąganiem:
Pewien bank X (na priv mogę podać jaki, ale nie chce opisywać oferty bo będzie kolejna długa dyskusja) oferuje kredyt gotówkowy. I wszystko jest piękne do czasu podpisania umowy kiedy bank informuje że do kredyty jest dołączana karta kredytowa na dodatkową kwotę. Ja im na to że dziękuję za kartę i jestem zainteresowany tylko kredytem. Bank na to, ze to nie jest promocja i karta jest elementem oferty bez którego nie dostane kredytu. Oczywiście nie muszę mówić, że za posiadanie (nie koniecznie używanie)płaci się ponadprzeciętnie.
Karta kredytowa jest całkowicie osobnym produktem od kredytu. Oczywiście nie ma mowy, ze przymus polega na tym że jak wchodzę do banku to nie mogę wyjść bez niego bez produktu. Ale jest przymus, że jeżeli decyduję się na jeden produkt to muszę zakupić drugi.
To się zdziwiłem, bo albo Pan nie przeczytał umowy (drobny druczkiem) na kredyt, gdzie informacja o karcie musi być zawarta... i podpisał, albo też nie zapytał Pan o wszelkie związane z kredytem koszty przed podpisaniem, albo wmówiono Panu, że karta jest powiązana z kredytem.
Bez podpisu nie ma przymusu ;-) I stąd moje zainteresowanie, jak bez świadomego wyrażenia woli można zostać przymuszonym w Polsce i jak to się ma do tego, że tylko wtedy ma to być naciąganie.
Panie Jerzy od pewnego czasu działa Pan na tym froncie sam. Co nie oznacza, że źle, ale to wygląda tak ze "My" atakujemy a Pan odpiera nasze uwagi. (generalnie, proszę nie czepiać się jak raz czy dwa było inaczej).
Cóż, ja nie liczę liczby postów wypowiadanych przez jedną dosłownie dwie-trzy osoby broniące swego stanowiska a raczej rozważam głosy (nie ich ilość). Nie przeszkadza mi, że wydaje się Panu, że "Wy" mnie atakujecie. Nie odbieram tego jak atak.
Proponuję teraz aby Pan przedstawił po tych całych dywagacjach swoje "ZA" o tym, że to było jednak naciąganie. Mowa jest cały czas o tym ze cena jest za wysoka. No ok. Ale każdy wie jaka jest i co w zamian dostaje. Wg prawa nieznajomość prawa nie jest usprawiedliwieniem. Nieznajomość ofert konkurencyjnych przez kupujących też nie może być.
Skąd Pan wie, że ja uważam, tę ofertę za naciąganie? :-)) Poza tym przedstawianie Panu argumentów za moim stanowiskiem w sytuacji, gdy Pan rozumie zupełnie inaczej pojęcie o którym dyskutujemy jest bezasadne. Najpierw trzeba mieć pewność, że obaj rozmawiamy o jednej kwestii a dopiero znajdować ZA i PRZECIW tejże. Inaczej każdy argument zostanie obalony stwierdzeniem, że "to nie tak, bo jest inaczej, bo nie tak to się powinno rozumieć" :-))
Powiedzmy, że podam kilka argumentów, że jest to naciąganie (pare sugestii możliwych już padło) i usłyszę, że przeciez nie o naciąganiu rozmawiamy :-))
Zatem może jeszcze raz zdefiniuje Pan prosto słowo "naciąganie"? :-))