Jarosław Jodzis

Jarosław Jodzis Nauczyciel
Taijiquan,
akcesoria do
treningu (import z
Chin)

Temat: Trening taijiquan-sztuka nauczania

Było pytanie Michała jak wyglądają zajęcia taijiquan w poszczególnych szkołach, może ktoś cos napisze na ten temat, choć wygląda, że mało kto chce się eksponować na forum.
Ci co do tej pory się udzielali, stracili rezon, a pozostali wola tylko poczytać.
Może obecny temat zainspiruje do dyskusji mistrzów i nauczycieli.

Spróbuje przekazać kilka zalecen mistrza Chen Xiaowanga jak prowadzic trening, aby był efektywny. Taijiquan jest sztuka, uczenie się efektywnie jest sztuka i nauczanie też jest sztuka.
Są dwa powiedzenia chińskie związane z uczeniem się i nauczaniem;
Trudno jest spotkać dobrego mistrza, ale dobrego ucznia jeszcze trudniej
i
gdy uczeń jest gotowy, mistrz się pojawia

Nauczanie to swego rodzaju transmisja wiedzy pomiędzy mistrzem /nauczycielem a uczniami.
Aby to było możliwe nauczyciel musi mieć wiedzę, a uczniowie musza mieć chęć, otwartość do nauki.
To podstawa. Nikt nikogo na siłę niczego nie nauczy i co jeszcze bardziej oczywiste, gdy nauczyciel ma wiedze pozorna, lub niepełna, efekty tego nauczania tez będą mizerne.
Więc zanim zaczniemy nauczać, musimy sami uchwycić sedno sztuki. Nie oznacza to, ze trzeba być od razu wielkim mistrzem, ale jak wspomniałem, sedno musi być uchwycone.
Jest kilka barier które ustawia się, aby potencjalni uczniowie wykazali pewne minimum zainteresowania i chęci uczenia się.

Podstawowa bariera są pieniądze, koszt nauki. To bardzo ważna bariera, od razu eliminuje powierzchowne zainteresowanie. Na zajęcia przychodzą tylko ci których to interesuje. Powinna występować, nawet gdy nauczyciel mógłby pozwolić sobie na nauczanie za darmo.
W zasadzie powinno sie też unikac zbyt duzej reklamy (plakaty na kazdym rogu, lub płatne reklamy w mediach) Wystarcza czytelna informacja typu, strona internetowa, lub gablota w jakims punkcie miasta. Ktos kto szuka, łatwo znajdzie. Gdy zbyt nachalnie cos eksponujemy, w dalszej perspektywie powoduje to jakąs forme dewaluacji sztuki.
Masowość zawsze prowadzi do dewaluacji i degeneracji. Tak sie stało z karate i masowymi szkołami typu taichi taoistyczne itp.
Więc pierwszy punkt to nauczyciel i uczniowie we właściwych pozycjach.

Nie chce rozwlekac tematu w jednym poscie. Rozłoze to na cykl i w miare ew. dyskusji opisze kolejne zalecenia dotyczace sztuki nauczania i efektywnego prowadzenia treningów.
Jarosław Jodzis

Jarosław Jodzis Nauczyciel
Taijiquan,
akcesoria do
treningu (import z
Chin)

Temat: Trening taijiquan-sztuka nauczania

cd. Sztuki Nauczania

Aby być dobrym nauczycielem nie wystarczy dużo wiedzieć, trzeba jeszcze potrafić tę wiedze przekazać. Mistrz Chen Xiao Wang, mówiąc o nauczaniu innych, często porównuje Nauczyciela do naczynia wypełnionego herbatą, a ucznia do pustej filiżanki.
Nauczanie to po prostu wypełnianie pustej filiżanki ucznia. Tylko tyle i aż tyle. Powyższe porównanie jest pozornie bardzo proste, ale istnieje wiele okoliczności i warunków, które muszą być spełnione aby ta transmisja mogła mieć miejsce.

Po pierwsze:
Naczynie Nauczyciela musi być pełne i mieć dostęp do źródła. Jest to jedna z tych cudownych sytuacji, gdy im więcej oddajemy z naszego naczynia, tym bardziej się ono wypełnia. Oznacza to, że Nauczyciel powinien mieć wiedzę, rozumieć dobrze temat, którego naucza i znać wiele tzw. zręcznych środków aby tę wiedzę przekazać.
Na pewnym etapie dalszy postęp można uczynić tylko poprzez nauczanie innych. Ucząc Nauczyciel zdobywa nowa wiedzę, nowy wymiar tego, co już wydawało mu się że zna i rozumie. Zdobywa cenne doświadczenie. Jest to proces, który kształtuje zarówno uczniów jak i nauczycieli. Ale ten etap musimy osiągnąć, tzn. zdobyć tę wiedzę i rozumienie na tyle, aby swobodnie poruszać się w temacie, oraz co równie ważne, mieć dostęp do źródła. Czyli mieć możliwość poszerzania i rozwijania zakresu swojej wiedzy.

Jest takie powiedzenie " przelewanie z pustego w próżne". Dobrze ilustruje ono sytuację, gdy uczący powierzchownie znający temat, usiłuje przekazać uczniom coś, czego tak naprawdę sam nie rozumie. Co gorsza często jest tak, że taki nauczyciel nawet nie zdaje sobie sprawy z tego czego nie wie i nie mając dostępu do źródła, tworzy własne teorie oparte na swoich fantazjach i wyobrażeniach. Nie oznacza to, że trzeba być wielkim mistrzem żeby zacząć nauczanie, ale sedno tematu powinno być uchwycone.
Np. jeżeli nauczamy taijiquan, to powinniśmy mieć jasność co do zasady spiralnego ruchu z centrum i swobodnego przepływu qi w technikach które wykonujemy, w solowych formach, w ćwiczeniach z partnerem lub walce.
Wówczas będziemy rozumieli co znaczy właściwa struktura ciała, zakres i proporcje ruchów, punkty przemiany yin i yang i wiele innych rzeczy, które związane są z ruchem z centrum i ze swobodnym przepływem qi.

Swobodny przepływ to jedno, a rodzaj i charakter ruchów to drugie.
Nie są to ruchy dla samych ruchów, jakiś ezoteryczny taniec. Są to techniki walki i wszystkie zasady ruchu są określone w celu maksymalnej skuteczności i efektywności w walce. Czy możemy kogoś nauczyć taijiquan, gdy znamy tylko z grubsza zewnętrzne ruchy formy? Oczywiście nie. Jeśli wiec uczymy czegoś, upewnijmy się, że rozumiemy na czym polega sedno tematu i czy mamy dostęp do wiedzy, czy tylko brniemy w nasze wyobrażenia i fantazje.

Po drugie:
Naczynie ucznia musi być puste i otwarte, dopiero wówczas można je napełnić. Oznacza to, że uczeń musi być gotowy i otwarty na przyjęcie wiedzy.

Rzadko jest tak, że uczniowie od razu są gotowi i otwarci. Jest to stan umysłu, który dobry Nauczyciel powinien w uczniach wzbudzić. Jest to umysł pełen zaufania, zapału i chęci do pracy, umysł spokojny i zrelaksowany, umysł otwarty, który z wiara przyjmuje wskazówki Nauczyciela i z zapałem wprowadza je do praktyki. Nauczyciel swoją postawa, poziomem wiedzy i stosunkiem do uczniów powinien ten stan umysłu w uczniach obudzić i umacniać. Dopiero wtedy naczynie ucznia otwiera się i przekaz wiedzy może nastąpić. Zdarzają się uczniowie przekonani, ze wiedzą już wystarczająco dużo i oczekują specjalnego traktowania. Mają ustalone wyobrażenie czego i jak powinno się ich uczyć. To jest jak pełne naczynie z zamkniętą pokrywka.
Nic tam się już nie zmieści.

Cała sztuka uczenia polega tylko na tym jak spowodować, aby umysły uczniów otworzyły się na wiedzę i mieli oni inspirację do praktyki. Innymi słowy, jak otworzyć naczynie ucznia i spowodować, aby zechciał on wypić to czym je wypełnimy.
Są to dwa warunki podstawowe, ale należy jeszcze wziąć pod uwagę trzeci warunek skutecznego nauczania...

ale o tym za jakiś czas.Jarosław Jodzis edytował(a) ten post dnia 17.12.10 o godzinie 11:24
Jarosław Jodzis

Jarosław Jodzis Nauczyciel
Taijiquan,
akcesoria do
treningu (import z
Chin)

Temat: Trening taijiquan-sztuka nauczania

Po trzecie:
Przelewając herbatę musimy trafić do filiżanki ucznia, czyli nie wystarczy, aby była ona pusta i otwarta, musimy jeszcze wiedzieć gdzie ona stoi. Sama herbata również powinna być nie za gorąca, ani za zimna.
Oznacza to, że to czego uczymy powinno w jakimś stopniu spełniać oczekiwania i możliwości uczniów. Dobry Nauczyciel zawsze robi rozpoznanie czego uczniowie chcą i czego są w stanie się nauczyć. To jest często trudne. Wiele osób chce czegoś, czego tak naprawdę nie jest w stanie na danym etapie przyjąć. Nauczyciel powinien widzieć gdzie rzeczywiście jest naczynie ucznia nawet gdy twierdzi on, że jest w innym miejscu. Powinien tak poprowadzić temat, aby zaczynając od tematu oczekiwanego, przekazać wiedzę, która będzie dopasowana do poziomu uczniów, a sam sposób przekazania wiedzy powinien być dostosowany do istniejących warunków i okoliczności.
W innym wypadku, albo naczynia się zamkną, albo przelejemy herbatę w miejsce gdzie nie ma żadnego naczynia, albo też temperatura będzie nieodpowiednia i nikt jej nie wypije.

Musimy jako nauczyciele spełniać te trzy warunki, jeśli chcemy skutecznie nauczać. Jak to realizować w praktyce, to właśnie jest sztuka nauczania. Jest to, jak pisałem, proces zdobywania doświadczenia i poszerzania arsenału tzw. zręcznych środków, które każdy nauczyciel musi sobie wypracować.
Podstawą jest oczywiście punkt pierwszy, czyli wiedza i rozumienie tematu przez Nauczyciela. I to wiedza zdobyta ciężką pracą nad sobą i swoimi ograniczeniami. Wiedza ugruntowana praktyką. To daje poczucie zaufania do siebie i do tego co robimy, poczucie stabilności i pewności siebie, a co za tym idzie, wewnętrznego spokoju i pogody ducha. Jeśli nie potrafimy wyjaśnić dlaczego dany ruch wygląda jak wygląda i jak go wykonać prawidłowo zgodnie z zasadą ruchu z centrum i swobodnego krążenia qi, oznacza to, że nasza wiedza jest niepełna i chociaż robimy cos, to tak naprawdę nie rozumiemy tego. Trudno jest wówczas uczyć innych.

Jeśli chcemy być dobrymi nauczycielami musimy stale rozwijać i pogłębiać zakres naszej wiedzy. To umożliwi nam z coraz lepszym skutkiem realizowanie drugiego warunku, a dopiero lata praktyki i doświadczeń spowodują, że zostaniemy dobrymi Nauczycielami spełniającymi wszystkie wymagania sygnalizowane w punkcie trzecim.
Jarosław Jodzis

Jarosław Jodzis Nauczyciel
Taijiquan,
akcesoria do
treningu (import z
Chin)

Temat: Trening taijiquan-sztuka nauczania

Wracając do praktycznych wskazówek chciałbym przedstawić kilka typowych sytuacji, w których umysły uczniów się zamykają i uczenie jest co najmniej trudne. Mistrz Chen omawiając ten temat podzielił się swoimi doświadczeniami z kilkudziesięciu lat nauczania, jak prowadzić zajęcia, aby nauka była efektywna, a uczniowie chętni do wysiłku i zaangażowania

1. Nauczyciel powinien wzbudzać zaufanie, być pewny tego czego naucza. Jego spokój, opanowanie, uprzejmość i życzliwość otwiera umysły uczniów i daje im poczucie bezpieczeństwa. Podczas prowadzenia treningu powinien być jak generał na czele armii, a w kontaktach z uczniami, jak dobra babcia cierpliwie i życzliwie wyjaśniająca wszelkie pytania. Każda niepewność, nerwowość, brak opanowania czy agresja powoduje, że atmosfera ta udziela się uczniom i ich umysły zamykają się.

2. Nauczyciel powinien ocenić i zorganizować przestrzeń i możliwości poruszania się w zależności od miejsca, ilości osób i tematu jaki jest nauczany. Jak generał na polu bitwy ze spokojem i pewnością ustawić grupę tak, aby wszyscy jak najlepiej mogli skorzystać z lekcji i być w stanie widzieć, słyszeć i poruszać się podczas zajęć. Niewielka grupa na dużej sali nie stanowi problemu, ale wiele osób na stosunkowo małej sali wymaga wiedzy i doświadczenia jak zorganizować trening, aby był efektywny.
Np. tui shou czy chansi gong nie wymaga dużo miejsca i można ustawić grupę dość ciasno, ale długa forma czy formy z bronią wymagają większej przestrzeni i wówczas, jeśli jest za dużo osób, sensowne będzie podzielenie grupy na dwie, lub trzy części, z których jedna wykonuje formę, a druga obserwuje lub koryguje. Również, gdy wyjaśniamy coś dla dużej liczby osób, lepiej jest, jeśli wszyscy skupią się wokół nauczyciela tak, aby był on dobrze widziany i słyszany przez wszystkich. Jeśli tego nie zorganizujemy dobrze, powstanie bałagan i wszyscy będą niezadowoleni i stracimy dobrą atmosferę treningu.

3. Zrozumiałe jest, że na pierwszych treningach, lub gdy uczymy nowego materiału wszyscy są trochę spięci i zablokowani. Nauczyciel powinien umiejętnie dozować nowy materiał wyjaśniając, że na początku zawsze jest trochę trudno, i że stopniowo, po pewnej ilości powtórzeń stanie się to bardziej zrozumiałe. Jeśli tego nie zrobimy, grupa pozostanie spięta i zniechęcona, nie zaangażując się w rzetelne ćwiczenie.

4. Należy tak rozplanować trening, aby przerobić zaplanowany materiał w przewidzianym czasie. Jeśli mamy np. dwa dni seminarium na naukę jakiejś formy, tak rozplanujmy zajęcia aby ją skończyć. Powinniśmy mieć jasność co chcemy robić i ile na to potrzeba czasu. Czy nastawiamy sie na nauke ruchów, wówczas zbyt duzo szczegółów tylko zaciemnia przekaz. Czy ma byc to korekta juz znanych ruchów, wowczas sposob prowadzenia zajęc jest inny, bardziej szczegółowo traktujacy poszczególne fazy ruchu.
Jescze inaczej pracuje sie z forma w indywidualnych korektach, wówczas zalecane sa małe fragmenty i duzo pracy własnej po szczegółowej korekcie kazdej fazy ruchu.

cdn.Jarosław Jodzis edytował(a) ten post dnia 25.12.10 o godzinie 12:25
Jarosław Jodzis

Jarosław Jodzis Nauczyciel
Taijiquan,
akcesoria do
treningu (import z
Chin)

Temat: Trening taijiquan-sztuka nauczania

Nauczyciel ma do dyspozycji trzy rodzaje komunikacji

· Słowne instrukcje i wyjaśnienia
To, co wymaga ustnych instrukcji i omówienia, powinno być jasno i klarownie wyjaśnione. Zbyt długie i zawiłe tłumaczenie powoduje, że ludzie przestają słuchać i rozumieć i w efekcie zamykają się.
· Tzw. mowę ciała.
Mówi się, że lepiej raz zobaczyć niż 100 razy usłyszeć. Pewne aspekty ruchu można tylko pokazać. Omawianie ich szczegółowo nie ma większego sensu. Gdy demonstrujemy jakiś ruch lub fragment formy jego zakres i sposób prezentacji powinien być dostosowany do możliwości uczniów i czasu jakim dysponujemy.
· Komunikacja poprzez dotyk, korektę ciała.
Często jest to jedyny sposób na odblokowanie i wzmocnienie przepływu qi. Dajemy wówczas szansę uczniowi na poczucie pogłębionej równowagi i rozluźnienia, do którego to odczucia będzie mógł on się później odwołać we własnym treningu.
Indywidualna korekta postaw i komunikacja poprzez odczucia nie maja większego sensu na początku nauki, gdy ciało jest sztywne, a przepływ qi słaby. Natomiast w dalszej perspektywie jest to niezbędne do głębszego poczucia równowagi i rozluźnienia, oraz zwiększenia przepływu qi. Bez indywidualnej korekty nie wziesiemy się ponad dosc przecietne i powierzchowne rozumienie.

Te trzy języki Nauczyciel powinien zręcznie stosować w zależności od potrzeb.
Nauczanie jest sztuką. Nie wystarczy dużo wiedzieć i potrafić. Dobry Mistrz zawsze dostosuje metodę i zakres materiału do możliwości i aspiracji uczniów. Jak już wspomniałem, cała sztuka uczenia polega głównie na wzbudzeniu i utrzymaniu wśród uczniów otwartego i chłonnego umysłu, oraz inspirowaniu do wysiłku. Nawet najlepszy Nauczyciel jest bezradny jeśli uczeń nie ma aspiracji do praktyki.

Nauczanie jest jak przelewanie z pełnej filiżanki do pustej. Potrzeba dużo doświadczenia, mądrości i całej gamy zręcznych środków, aby ta transmisja się odbyła, a zawartość filiżanki wypita i przetrawiona.
Pewien mistrz powiedział - „Trudno jest spotkać dobrego Nauczyciela, ale dobrego ucznia jeszcze trudniej". Ponieważ uczenie się tez jest sztuką, bodaj czy nie trudniejszą, gdyż dopiero kształtujemy nasze aspiracje i zbieramy doświadczenie.
Uczenie się i nauczanie przeplatają się ze sobą i uzupełniają. Ucząc innych sami zdobywamy wiedzę i uświadamiamy sobie nasze braki. Inspiruje to do wysiłku i poszukiwania odpowiedzi na pytania, które mogłyby wcale się nie pojawić gdyby nie nasi uczniowie.
Jarosław Jodzis

Jarosław Jodzis Nauczyciel
Taijiquan,
akcesoria do
treningu (import z
Chin)

Temat: Trening taijiquan-sztuka nauczania

Dodam jeszcze ze swego doświadczenia w prowadzeniu treningów.
Docelowo powinniśmy ustawić swoje treningi w 3 grupach zaawansowania, płynnie uzupełniając każdą grupę po nowym cyklu programowym.
Cykl programowy najlepiej sprawdza sie w układzie semestralnym.
np od września/pazdziernika do stycznia i od lutego do konca lub połowy czerwca.
Z początkiem kazdego semestru nowy nabór i ew. przejscie do kolejnej grupy zaawansowania.
Po semestrze zimowym dobrze robi przerwa, ze 2 tygodnie (ew. oboz zimowy)
oraz po letnim, przerwa wakacyjna (obóz letni)

W grupie początkujacej pomocne jest organizowanie zajec uzupełniajacych raz na jeden lub 2 miesiace. Ułatwia to osobom póżniej dołączajacym do grupy nadrobienie materiału.

Z doświadczenia wiem, ze nowa grupa powinna liczyć minim. 8-10 osób zeby miała szanse sie utrzymać (nie licząc kosztów sali) Po prostu mniej osób powoduje, ze energia jest słaba i ćwiczacy czuja sie niepewnie i traca zapał.

Nie popadajmy w przesadę i nie organizujmy za dużo grup z prowadzeniem treningów 7 dni w tygodniu. Dla mnie najlepiej sprawdza sie układ prowadzenia zajęć max 4 dni w tygodniu, z ew. weekendowym warsztatem co jakis czas.
Zachowujemy wtedy świeżość w prowadzeniu zajec i mamy czas na swoj trening.

Byłoby miło gdyby ktos z prowadzacych zajecia zechciał podzielic sie też swoim doswiadczeniem w tym temacie.
Dariusz Szymik

Dariusz Szymik nauczyciel, zs nr 1

Temat: Trening taijiquan-sztuka nauczania

Możliwe,że przy takim rozwoju jaki spostrzegam tai chi chan też doczeka się opracowań dydaktycznych.
Jarosław Jodzis

Jarosław Jodzis Nauczyciel
Taijiquan,
akcesoria do
treningu (import z
Chin)

Temat: Trening taijiquan-sztuka nauczania

Sebastian Z.:

... Jest na rynku wiele książek na temat tego jak się teoretycznie "uczyć" taiji. Ich zastosowanie czy jakość prawdopodobnie już była wielokrotnie tutaj dyskutowana, na pewno się wszyscy jednomyślnie zgodzą, że z książki samej nauczyć się dobrze nie da. Ale nie znam materiałów na temat tego, jak faktycznie uczyć Taijiquan. I nie mówię tu znów o filozofiach, koncepcjach yin/yang, słuchających siłach ting jing, tylko o czystej nieromantycznej "metodyce". Taijiquan to sztuka w pewien sposób ulotna, ale przecież da się ją ująć ostatecznie w jakieś ramy, prawda? A jeśli się da, to czy nie da się opracować mniej lub bardziej "ogólnie" skutecznego sposobu nauki? Przez wykład intelektualny, dobór ćwiczeń, sparingi, itd?
Problem jest jednak tego typu ze hasłem taijquan, taichi itp
okresla sie mnostwo, czesto bardzo rozniacych sie w zawartosci i zasadach, ze tak powiem, "zabaw ruchowych" aspirujacych do rodziny sztuk walki, qi gong, medytacji w ruchu, rekreacji i gimnastyki zdrowotnej itp. Nasladowcow ruchu w zwolnionym tempie, ubranych w chinskie uniformy i odwołujacych sie do filozofii yin/yang, taoizmu itp, jest całe mnostwo. Prostota tak postrzeganej sztuki, powoduje, że prawie kazdy kto pocwiczy pare lat i dosc ładnie wykonuje powolne miekkie ruchy, czuje sie ekspertem. Wystarczy poczytac wypowiedzi na tym forum.
Wiekszosc wypowiadajacych sie jest przekonana, ze wie na czym polega taijiquan. Jest pełno 'znawcow' ktorzy w wiekszosci z jakims sensownym przekazem nigdy nie mieli do czynienia, i nawet jesli brali udział w jakichs pojedynczym otwartych seminariach, renomowanego mistrza, to oprocz mniejszego lub wiekszego fragmentu zewnetrznych ruchow formy, niczego nie mogli sie tam nauczyc.
Załóżmy hipotetycznie, że mamy oto u progu kogoś nowego, kto coś tam słyszał o taiji, ale tak naprawdę nic nie wie. Bardzo jednak chce się nauczyć i obiecuje przykładać się. Jaki "program" czy metodykę ogólną możnaby zastosować by taką osobę poprowadzić? Przecież niemal każda inna dziedzina taki program mniej więcej ma! Nie jest rzeczą niemożliwą nauczyć się robić witraże, grać dobrze w koszykówkę czy programowania na komputerze. Są trenerzy, są podręczniki, uspójnione pojęcia i ćwiczenia. W tychże dziedzinach oczywiście na pewnym poziomie też wchodzi jakiś nieciągły "artyzm", indywidualny sznyt nadany sztuce przez adepta. Ale nie ma (chyba?) aż takich niejasności jak w taiji.
Dyskusje przedmówców są najlepszym dowodem. Mamy oczywiście style. Ale pod stylami są różne szkoły, dziesiątki intepretacji i "sekretów"

W taijiquan jest w sumie podobnie. Jest okreslona zawartosc, metodyka, teoria. Sa doswiadczeni nauczyciele i sprawdzona sciezka robienia postepów. Problemem jest, jak wspomniałem trafic na dobra szkołe i dobrego nauczyciela i miec zapał do cwiczenia.
Jak wspomniałem powyzej, w powodzi nasladowcow i tzw 'samoukow' lansujacych tajczopodobne twory, trudno niezorientowanym sensownie trafic. Ale kto szuka, ten znajdzie.
Globalne organizacje takie jak YMAA czy WCTA mają tyluż zwolenników co i wrogów, ale przynajmniej, na swoje potrzeby, podejmują próbę usystematyzowania i nałożenia kolejności w treningu taiji - czy skuteczną i jedyną słuszną - nie jest przedmiotem mojego pytania. Bardzo byłem pozytywnie zaskoczony metodycznym przygotowaniem Sam China przy treningach ILC. Nie jestem wielkim fanem ILC, ale opisy ćwiczeń, rozłożenie ich w czasie i jasny "program", aż może do przesady owocujący egzaminami na kolejne "stopnie", bardzo mi zaimponował. Ktoś zadał sobie trud przemyślenia sprawy i spisania toku ćwiczeń. A jednak z takim podejściem spotykam się rzadko. Czy wielcy mistrzowie unikają "formalizacji", z obawy że przestaną być potrzebni? Czy właśnie dlatego promują swoje osoby, by móc przekazywać tę unikalną, intymną wiedzę, sam na sam, "wewnętrznym uczniom", itd? Jest taki ciekawy tekst CXW nt. ewaluacji własnego poziomu w chen taiji (ang. "Five levels of skill in chen taijiquan") - jedyna szczera próba o jakiej mi wiadomo (a wiem, jak sądzę, niewiele) ułożenia teoretyczno-praktycznego sztuki taijiquan.
Metodyka jest w sumie prosta. Jasno to opisuje Chen Zhaopi
1. budowa zewnetrznej struktury:
otwarcie stawow, wzmocnienie nog i talii. Opanowanie zewnetrznej formy go granic jej zawartosci.
2. Budowa wewnetrznej koordynacji jednoczenia ruchu - chansijin
3. Doskonalenie i unifikacja intencji, ruchu i oddechu
Kazdy z tych etapow ma swoje metody praktyki i charakterystyczne oznaki potwierdzajace postep.
Potrzebna jest wiedza, przekaz doswiadczonego mistrza i własna praktyka. Naiwnoscia jest sadzenie, ze wystarczy nauczyc sie z grubsza ruchow w zwolnionym tempie i dalej samemu to doskonalic fantazjujac jaki to postep sie robi. To zabawa i nasladowanie i nie ma nic wspolnego z prawdziwa nauka sztuki.
To mnie zastanawia. Miałem styczność z kilkoma mistrzami Taijiquan czy innych stylów wewnętrznych (Yiquan, Iliqchuan) i o ile ich umiejętności (czytaj: demonstracje) przeważnie nie podlegają dyskusji, o tyle z jakością nauczania jest już różnie. Jest to bowiem także sztuka sama w sobie - i nie jest nigdzie powiedziane, że doskonały praktyk taiji będzie w stanie tę swoją sztukę skutecznie przekazać innym. Wymagany jest tu warsztat dydaktyczny, umiejętność pracy z ludźmi, systematyczność, spójność, organizacja, a także ciągłe poszerzanie wiedzy w tematach ściśle związanych z ruchem czy walką, biomechanika, anatomia, itd itp. Zdarzały mi się sytuacje, w których mistrz pysznie pokazywał jakiś ruch, ale jego wyjaśnienia były cokolwiek "mętne". Nie znaczy to że mówił bzdury, ale może raczej, że źle dobierał komunikat. Czy nikomu z Was, teraz bądź w przeszłości, tak szczerze, nie zdarzyła się nigdy sytuacja, że po jakimś spotkaniu, czy seminarium, ogólne odczucie było, że "super" i "tyle ćwiczeń, wiedzy", a podświadomie, dystansując się od rangi czy niesamowitości mistrza, coś kazało się szczerze zapytać "właściwie czy ja się czegoś dziś nauczyłem/łam?".
Panuje takie ogolne nieporozumienie, ze uczestniczac raz czy dwa razy w roku na kilkudniowych seminariach prowadzonych nawet przez wybitnego mistrza, zrobimy jakis sensowny postep.
Mozna co najwyzej poznac jakies ogolne zasady, nauczyc sie ruchow formy. To takie wprowadzenie do treningu. Zacheta i inspiracja. Potem musi byc własne zaangazowanie i szukanie dalszych mozliwosci nauki. Musi byc trening. Nawet mieszkajac z mistrzem musimy ułozyc sobie plan i systematycznie cwiczyc np 10 powtorzen długiej formy dziennie.
Robienie postepow to proces, ktory trwa latami. Niewiele nam mistrz pomoze jesli zatrzymamy sie na etapie nauki ruchow form. Potem trzeba budowac strukture cwiczac po kilka godzin dziennie.
Co i jak cwiczyc to pokazuje i wyjasnia mistrz na seminariach.
Niektorzy wymagaja od mistrza zeby jakos specjalnie sie nimi zajał, pokazał wiecej, skorygował postawe itp. Bez uruchomienia procesu przemiany ciała, a to jest tylko mozliwe przy systematycznym ciezkim treningu, to takie "głaskanie" poprawiajace cos doraznie i na krotko.
Oczywiście, można się tu spierać, że "trzeba być na odpowiednim poziomie, żeby zrozumieć", ale czy nie jest to właśnie okrutną ironią? Czy to uczeń musi stawać na głowie żeby pojąć sens niezrozumiałych wyjaśnień, czy to nauczyciel powinien umieć zejść do poziomu ucznia i tak mu rzecz wyłożyć, by możliwie wydajnie przyczynić się do jego progresu? Ludzie są różni i z każdym się pracuje trochę inaczej, jak to Tomasz wyłożył uprzednio. Rodzi się więc tutaj kolejne pytanie - czy "zbiorowe" uczenie taijiquan ma w ogóle sens? Czy jest możliwy stały progres, powtarzająć ćwiczenia w grupie, bez częstych indywidualnych wskażowek nauczyciela? Czy może proces nauki taijiquan jest na tyle "osobisty" czy "intymny", że wymaga faktycznie pracy 1vs1, nauczyciela poświęcającego większość uwagi uczniowi?
Własnie, znowu zakłada sie ze to mistrz ma nas ukształtowac. To co potrzebne do przejscie tzw pierwszego etapu mistrz pokauje i omawia wielokrotnie. Nawet jego synowie nie dostaja wiecej. Mamy wszystkie narzedzia, tylko trzeba wziac sie do roboty. Samodzielnie to bardzo trudne, utrzymac zapał i systematyczny wysiłek. Ale nawet wieloletni pobyt w dobrej szkole, gdzie jest okreslony program i cykl treningów, co niejako wymusza systematyczna praktyke, bez własnego zaangazowania, osiagnie sie tylko przecietny poziom.Jarosław Jodzis edytował(a) ten post dnia 21.03.12 o godzinie 12:05
Sebastian Z.

Sebastian Z. Konsultant /
Freelancer jako
Feerie Software

Temat: Trening taijiquan-sztuka nauczania

Czy zaistniał jakiś ważny powód, dla którego moja wypowiedź została skopiowana bez mojej wiedzy i zgody z jednego forum do drugiego i poddana komentarzowi? Jeśli chodzi o uznanie jej zasadności w odniesieniu do tytułu tego tematu ("sztuka nauczania"), to bardzo mi miło i chętnie podyskutuję - ale proszę mi uprzednio dać szansę określić się. Etykieta rozmów w internecie zobowiązuje.
Jarosław Jodzis

Jarosław Jodzis Nauczyciel
Taijiquan,
akcesoria do
treningu (import z
Chin)

Temat: Trening taijiquan-sztuka nauczania

Sebastian Z.:
Czy zaistniał jakiś ważny powód, dla którego moja wypowiedź została skopiowana bez mojej wiedzy i zgody z jednego forum do drugiego i poddana komentarzowi? Jeśli chodzi o uznanie jej zasadności w odniesieniu do tytułu tego tematu ("sztuka nauczania"), to bardzo mi miło i chętnie podyskutuję - ale proszę mi uprzednio dać szansę określić się. Etykieta rozmów w internecie zobowiązuje.
Nie ma zadnego waznego powodu. Traktuje obie grupy dyskusyjne jako w sumie te same tematycznie i w zasadzie ci sami ludzie tu i tu sie wypowiadaja. Przeniosłem moja wypowiedz do tego watku dla czytelnosci tematycznej i oczywiscie jesli sie odnosze do czyjejs wypowiedzi to ja cytuje. Czy to jest dla ciebie problem, że to nie w tej grupie ? W wiekszosci członkowie jednej sa tez czlonkami drugiej grupy. Gdy wszystko wrzuca sie do jednego tematu forum jest mało czytelne.
Sebastian Z.

Sebastian Z. Konsultant /
Freelancer jako
Feerie Software

Temat: Trening taijiquan-sztuka nauczania

Jeśli obie grupy są te same tematycznie, z tymi samymi ludźmi, to ciekawość każe zadać pytanie - dlaczego istnieją dwie? :) Wygląda to na zbędną nadmiarowość, chyba że coś mi umyka.

Umieszczenie mojej wypowiedzi poza wątkiem w którym została zamieszczona, nie jest dla mnie problemem, oczywiście. Problemem jest to, że informacja o tym do mnie nie dotarła (ani do pozostałych uczestników oryginalnej dyskusji, jak sądzę), a dobrze by było, gdyby tak się jednak działo - z zrozumiałych, mam nadzieję, względów. Czujne przeszukiwanie forów i tematów w poszukiwaniu moich wypowiedzi nie należy do moich zajęć, chcę by ktoś mnie zwyczajnie poinformował.

Zgadzam się oczywiście z pewnego rodzaju "segregacją" treści i tworzeniem nowych tematów z przedłużających się dyskusji, czy odnoszeniu pewnych wypowiedzi do istniejących już kontekstów.

Żeby jednak nie wykolejać tematu, moje odpowiedzi:
Jarosław Jodzis:
Problem jest jednak tego typu ze hasłem taijquan, taichi itp
okresla sie mnostwo, czesto bardzo rozniacych sie w zawartosci i zasadach, ze tak powiem, "zabaw ruchowych" aspirujacych do rodziny sztuk walki, qi gong, medytacji w ruchu, rekreacji i gimnastyki zdrowotnej itp. Nasladowcow ruchu w zwolnionym tempie, ubranych w chinskie uniformy i odwołujacych sie do filozofii yin/yang, taoizmu itp, jest całe mnostwo. Prostota tak postrzeganej sztuki, powoduje, że prawie kazdy kto pocwiczy pare lat i dosc ładnie wykonuje powolne miekkie ruchy, czuje sie ekspertem. Wystarczy poczytac wypowiedzi na tym forum.
Wiekszosc wypowiadajacych sie jest przekonana, ze wie na czym polega taijiquan. Jest pełno 'znawcow' ktorzy w wiekszosci z jakims sensownym przekazem nigdy nie mieli do czynienia, i nawet jesli brali udział w jakichs pojedynczym otwartych seminariach, renomowanego mistrza, to oprocz mniejszego lub wiekszego fragmentu zewnetrznych ruchow formy, niczego nie mogli sie tam nauczyc.

Oczywiście, rozumiem ten niepokój. Sam spotkałem się z różnymi dziwnymi szkołami i wynalazkami, które moim skromnym zdaniem z taiji miały bardzo niewiele wspólnego. Ale nie widzę też sensu w jakimś rozwlekłym ciągłym ubolewaniu nad tym faktem. Poza samą obserwacją czyjegoś wykoniania formy, istnieje przecież kilka prostych i efektywnych sposobów na sprawdzenie, czy ktoś rozumie co robi i czy potrafi zasady taiji przenieść w ruch, pozycję czy walkę. Więc, załóżmy, że filtrujemy owo udawane taiji z rozmów, a dyskutujący reprezentują podstawowe choćby zrozumienie. Ponieważ nie jesteśmy w stanie zweryfikować się zdalnie, a piękne teorie stworzone przez innych można przytaczać w nieskonczoność, można założyć, że albo "wszyscy są głupi" albo "każdy coś umie i wie i chciałby wiedzieć więcej". Do chwili ewentualnego bezpośredniego spotkania, wolę na potrzeby tego forum optymistycznie zakładać ten drugi wariant.

Wciąż zostaję przy pytaniu o brak rzetelnych materiałów o samej metodyce nauki. Dyskusje róznych nauczycieli i praktyków na tym forum dobitnie pokazują, że pomysłów na to jest wiele, często różnych. Zgodzę się, że faktycznych znawców taiji będących jednocześnie swiadomymi, rzetelnymi nauczycielami jest w Polsce czy na świecie zapewne znacznie mniej niż się powszechnie uważa. Mimo to, brak materiałów jest dla mnie zagadką i pytałem o różne teorie na temat dlaczego tak jest. Czy nauczycielom brakuje chęci? Wiedzy? Czy są zbyt zajęci po prostu uczeniem (opracowanie takich materiałów to ogromna ilość dodatkowej pracy)? Czy wydanie takich materiałów nie leży w ich interesie? Itd. Przecież, logicznie rzecz biorąc, gdyby takie materiały był ogólnie dostępne na rynku, nic nie stałoby na przeszkodzie w wykształceniu nowej, kompetentnej kadry nauczycielskiej dla taiji. Nie muszą to być przecież znów zawsze i wszędzie mistrzowie rangi światowej w tui shou z podcięciami. Świat taiji tylko by na tym zyskał, obecni mistrzowie/nauczyciele mieliby mniej podstaw do utyskiwania na "mistyczne" przekazy innych, a i uczniowie mieliby szerszy dostęp do kompetentnie przekazanej wiedzy.
W taijiquan jest w sumie podobnie. Jest okreslona zawartosc, metodyka, teoria. Sa doswiadczeni nauczyciele i sprawdzona sciezka robienia postepów. Problemem jest, jak wspomniałem trafic na dobra szkołe i dobrego nauczyciela i miec zapał do cwiczenia.
Jak wspomniałem powyzej, w powodzi nasladowcow i tzw 'samoukow' lansujacych tajczopodobne twory, trudno niezorientowanym sensownie trafic. Ale kto szuka, ten znajdzie.

Nie jestem pewien. Gdyby tak było, to taijiquan byłoby jedno, sztywne, skamieniałe. A przecież mamy style, bazujące na tych samych podstawach, ale wyrażające je w inny sposób. Style, utworzone wiele lat temu, a nie przez obecnych praktyków, zwracam na to uwagę. Po mojemu, jeśli ktoś tworzy nowy styl (a jest kompetentny), to znaczy że ma lepszy pomysł na to jak przedstawić te same rzeczy, ergo - podejść dydaktycznie do sprawy z nieco innej strony.

Nigdy nie przyszłoby mi do głowy porównywać samych "styli" jako takich - jest to wg mnie najbardziej klasyczny błąd rozumowy jaki można popełnić. Chińczycy oczywiście w dawnych czasach też mieli ten problem, wskutek mnogości stylów północnych i południowych, organizowano turnieje, walki itd. Jest ładny film z Jetem Li o postaci Huo Yuanjia z Tianjin (chiński tytuł: Huo Yuanjia, angielski: Fearless), w którym w postych słowach Huo Yuanjia tłumaczy japońskiemu mistrzowi karate Tanace, że żaden styl chińskiego wushu (w tym dawnym oryginalnym znaczeniu jako sztuka walki, nie obecne sportowe ujęcie) nie jest wyraźnie lepszy od innego. To pojedynczy ludzie są lepsi od innych, czyli ich osobiste umiejętności są lepsze, ponieważ naturalnym jest że w obrębie danego stylu, szkoły, różni ludzie będą przejawiać różny poziom umiejętności. A walczy się po to, by móc odnaleźć się na tej drabinie, ponieważ bez tego nie mamy punktu odniesienia. Tę postawę odnoszę i do taiji.

Jeśli jest określona metodyka, teoria, zawartość - bardzo chętnie się z nią zapoznam, poproszę o szczegóły. Ja się do tej pory jeszcze nie spotkałem z klarownym i jasnym wyjaśnieniem tego jak nauczać i jak uczć się taiji. Obecność nieskutecznych nauczycieli taiji jest dla mnie potwierdzeniem. Przecież większość z nich, zakładam, nie ćwiczy źle świadomie, ze złą intencją oszustwa, wprowadzenia kogoś w błąd. Są przekonani że ćwiczą dobrze, ale może nie wiedzą jak to sprawdzić, nie mają weryfikacji. Gdyby mieli, zakładam że chętnie zweryfikowaliby swoje umiejętności i zmienili sposób nauki. Jan Silberstorff opowiadał, że przy swoim pierwszym spotkaniu z Chen Xiaowangiem, też był przekonany że robi formę fantastycznie i zaskoczony był bardzo, gdy CXW pochwalił jego wykonanie, a potem uśmiechnął się dodając komentarz "bardzo to było ładne, ale nie miało treści" (niedokładne, cytuję z pamięci). On miał szczęście uczyć się bezpośrednio u mistrza, ale nie każdy będzie miał taką możliwość. Choć częściowo dobrze byłoby sprotezować to rzetelną wiedzą spisaną w jasny i przystępny sposób.
Metodyka jest w sumie prosta. Jasno to opisuje Chen Zhaopi
1. budowa zewnetrznej struktury:
otwarcie stawow, wzmocnienie nog i talii. Opanowanie zewnetrznej formy go granic jej zawartosci.
2. Budowa wewnetrznej koordynacji jednoczenia ruchu - chansijin
3. Doskonalenie i unifikacja intencji, ruchu i oddechu

Niestety, jest to szalenie ogólny (choć dobry) opis. Czy nauczycielowi jest on w czymkolwiek pomocny? Architekt też może powiedzieć, że ten dom musimy zbudować tak, że najpierw zaczniemy od fundamentów, potem położymy główne bloki a na końcu rozkleimy piękne tapety. Jest to jakiś ogólny zarys planu, ale brakuje tu konkretów. Uczeń patrzący na taki plan będzie tak samo zagubiony, jak wcześniej. To o co pytałem na samym początku to właśnie *konkretyzacja* tegoż planu - zestaw ćwiczeń, nawet tych podstawowych, weryfikacja, łączenie w większe całości. Nie interesuje mnie szafowanie trudnymi pojęciami, interesuje mnie (i potencjalnych nowych uczniów) ich wprowadzenie w praktyce.
Kazdy z tych etapow ma swoje metody praktyki i charakterystyczne oznaki potwierdzajace postep.

Gdzie mogę odnaleźć *szczegółowe* informacje na ten temat? Najlepiej poza internetem, bo tam są głównie ogólniki albo te same strzępki klasyków tłuczone po raz setny. No i nie "u dobrego mistrza" - ustaliliśmy już chyba bowiem, że nie o taki kanał przekazu pytam.
Potrzebna jest wiedza, przekaz doswiadczonego mistrza i własna praktyka. Naiwnoscia jest sadzenie, ze wystarczy nauczyc sie z grubsza ruchow w zwolnionym tempie i dalej samemu to doskonalic fantazjujac jaki to postep sie robi. To zabawa i nasladowanie i nie ma nic wspolnego z prawdziwa nauka sztuki.

Istotnie. Ale nie trzeba tego na każdym kroku powtarzać, bo nic z tego nie wynika. Myślę, że Ci co mają wiedzieć, to wiedzą, a Ci co nie wiedzą i tak będą ćwiczyć dalej po swojemu, ponieważ to nie przybliża ich ani trochę do weryfikacji. Do czasu, aż uzyskają taką możliwość. Przez spotkanie z kimś kto zna dobrze taiji i potrafi je objaśnić albo przez lekturę rzetelnych materiałów.
Panuje takie ogolne nieporozumienie, ze uczestniczac raz czy dwa razy w roku na kilkudniowych seminariach prowadzonych nawet przez wybitnego mistrza, zrobimy jakis sensowny postep.
Mozna co najwyzej poznac jakies ogolne zasady, nauczyc sie ruchow formy. To takie wprowadzenie do treningu. Zacheta i inspiracja. Potem musi byc własne zaangazowanie i szukanie dalszych mozliwosci nauki. Musi byc trening. Nawet mieszkajac z mistrzem musimy ułozyc sobie plan i systematycznie cwiczyc np 10 powtorzen długiej formy dziennie.

Zgadzam się. To cenna uwaga, o której warto pamiętać. Tak już jest z psychologią. Faktycznie ludzie wolą czasem wydać dużo pieniędzy na 2-dniowe zajęcia, zamiast zmobilizować się do systematycznego treningu za darmo przez 2 tygodnie, nierzadko wydajniejszego.
Robienie postepow to proces, ktory trwa latami. Niewiele nam mistrz pomoze jesli zatrzymamy sie na etapie nauki ruchow form. Potem trzeba budowac strukture cwiczac po kilka godzin dziennie.
Co i jak cwiczyc to pokazuje i wyjasnia mistrz na seminariach.
Niektorzy wymagaja od mistrza zeby jakos specjalnie sie nimi zajał, pokazał wiecej, skorygował postawe itp. Bez uruchomienia procesu przemiany ciała, a to jest tylko mozliwe przy systematycznym ciezkim treningu, to takie "głaskanie" poprawiajace cos doraznie i na krotko.

Tutaj już bym był ostrożniejszy. Nie uważam by nauka taiji do przyzwoitego poziomu to proces który ma się rozciągać na dziesiątki lat. Przy odpowiednim zaangażowaniu intelektualnym, można ten czas skrócić. Oczywiście mówimy o ciągłej pracy z ciałem i dążeniu do doskonałości, a więc od pewnego miejsca jest to nauka, która nie ma końca, ale to jest progres od 95% do 99,99%, a nie od 50% do 90%.
To prawda, że mistrz nie może wszystkiego zrobić za ucznia i jest pewna granica do której może pomóc. Ale znowu bez przesady, mistrz może podejść do ucznia i poprawiając jego strukturę i wyjaśniając, może sprawić, że uczeń w danym momencie "zaskoczy" jakiś niuans i dzięki korekcie będzie miał właściwie odczucie i od tej pory będzie robił poprawnie. Jednak to racja, że to rzadkie. Przeważnie jest to rzeczywiście na krótko.
Oczywiście, można się tu spierać, że "trzeba być na odpowiednim poziomie, żeby zrozumieć", ale czy nie jest to właśnie okrutną ironią? Czy to uczeń musi stawać na głowie żeby pojąć sens niezrozumiałych wyjaśnień, czy to nauczyciel powinien umieć zejść do poziomu ucznia i tak mu rzecz wyłożyć, by możliwie wydajnie przyczynić się do jego progresu? Ludzie są różni i z każdym się pracuje trochę inaczej, jak to Tomasz wyłożył uprzednio. Rodzi się więc tutaj kolejne pytanie - czy "zbiorowe" uczenie taijiquan ma w ogóle sens? Czy jest możliwy stały progres, powtarzająć ćwiczenia w grupie, bez częstych indywidualnych wskażowek nauczyciela? Czy może proces nauki taijiquan jest na tyle "osobisty" czy "intymny", że wymaga faktycznie pracy 1vs1, nauczyciela poświęcającego większość uwagi uczniowi?
Własnie, znowu zakłada sie ze to mistrz ma nas ukształtowac. To co potrzebne do przejscie tzw pierwszego etapu mistrz pokauje i omawia wielokrotnie. Nawet jego synowie nie dostaja wiecej. Mamy wszystkie narzedzia, tylko trzeba wziac sie do roboty. Samodzielnie to bardzo trudne, utrzymac zapał i systematyczny wysiłek. Ale nawet wieloletni pobyt w dobrej szkole, gdzie jest okreslony program i cykl treningów, co niejako wymusza systematyczna praktyke, bez własnego zaangazowania, osiagnie sie tylko przecietny poziom.

Proszę zwrócić uwagę, że używałem słowa nauczyciel, nie mistrz. Zrobiłem to świadomie. Mistrz to ktoś reprezentujący pewien ideał i wiedzę, do której dążymy. Kontakt z nim mamy najczęściej ograniczony i sporadyczny. Potrzeba posiadania mistrza rodzi się dużo później, gdy jesteśmy na pewnym poziomie i poruszamy się już wśród subtelności i niuansów. Na początku potrzebny jest nauczyciel, który powoli i systematycznie wprowadzi w arkana tej sztuki. Jeśli nauczyciel i mistrz to ta sama osoba, to jestesmy wyjątkowymi szczęśliwcami, takimi jak synowie mistrza chociażby.

"To co potrzebne do przejscie tzw pierwszego etapu mistrz pokauje i omawia wielokrotnie" - ale jak się rzekło wcześniej, mistrz może uwagi swojej poświęcić tylko trochę i tylko czasem, a czas nauki jest długi. Stąd potrzeba nauczyciela, który istotnie nie musi codziennie nudzić o tym samym, ale może obserwować proces i lekko nakierowywać, szukać sposobów "dotarcia" do ucznia, a przede wszystkim weryfikować, czy uczeń nie zbacza ze ścieżki.

I tak, twierdzę, że nauczyciel własnie jest od tego, żeby ukształtować. Jakże ma to zrobić uczeń, kiedy jeszcze nie wie czego się uczy, jak się tego uczyć itd? Ja rozumiem te piękne chińskie bajki o idealnym uczniu i nauczycielu, którzy się nawzajem znajdują i uzupełniają, ale one opowiadają o sytuacjach doskonałych. Dopiero od pewnego poziomu uczeń ma pewne obycie, świadomość i wyobrażenie tego czego się dalej uczyć, jak i od kogo - i wtedy jego zaangażowanie i zapał są kluczowe w osiągnięciu dalszego postępu. Mówimy przecież, że w taiji "błąd rzędu milimetra znosi nas ze ścieżki o całe kilometry". Uczeń początkujący nie dokona sam na sobie prawidłowej korekty, nieprawdaż?
Jarosław Jodzis

Jarosław Jodzis Nauczyciel
Taijiquan,
akcesoria do
treningu (import z
Chin)

Temat: Trening taijiquan-sztuka nauczania

Sebastian Z.:

... nauczyciel własnie jest od tego, żeby ukształtować. Jakże ma to zrobić uczeń, kiedy jeszcze nie wie czego się uczy, jak się tego uczyć itd? Ja rozumiem te piękne chińskie bajki o idealnym uczniu i nauczycielu, którzy się nawzajem znajdują i uzupełniają, ale one opowiadają o sytuacjach doskonałych. Dopiero od pewnego poziomu uczeń ma pewne obycie, świadomość i wyobrażenie tego czego się dalej uczyć, jak i od kogo - i wtedy jego zaangażowanie i zapał są kluczowe w osiągnięciu dalszego postępu. Mówimy przecież, że w taiji "błąd rzędu milimetra znosi nas ze ścieżki o całe kilometry". Uczeń początkujący nie dokona sam na sobie prawidłowej korekty, nieprawdaż?

Odpowiem tak ogolnie odnoszac sie do poruszonych watków.
Powtorze po raz kolejny, chaos w temacie nauki taijiquan, materiałow, nauczycieli, zasad i stylow wynika własnie z tego ze jest to popularne hasło i mnostwo najrozniejszych "projektow" sie pod to podpina. W pełnej gamie, od zupełnie odjechanych nasladowcow, do szerokiego nurtu styli odnoszacych sie do zrodłowej sztuki w mniejszym lub wiekszym zakresie.
W sumie nie ma czegos takiego jak podział na style taijiquan. To sztuczny podział, robiony z zewnatrz i czesto przez analitykow, historykow lub kontynuatorow, chcacych jakos sie wyroznic i dowartosciowac swoj przekaz. Taijiquan zasadniczo jest jedno i nie zwiazane jest z formami ale z podstawowa zasada. To transformacja i budowanie ciała/struktury oraz sposobu poruszania sie wg tej zasady determinuje postep w taijiquan. Takie czy inne układy ruchów, nie sa istotne, o ile sztucznie nie ograniczaja jakims narzuconym tempem, jednostajnoscia czy powolnascia. Pełne bogactwo, roznorodnosc i naturalnosc ruchów jak najbardziej jest pozadana.
I oczywiscie nie jest istotny 'styl' tylko mistrz, osoba i stopien w jakim realizuje podstawowa zasade sztuki. Jesli sa od niej odstepstwa, to one osłabiaja i zmieniaja jej charakter i tak powstaja rzesze nasladowcow i style 'nibytaiji' z chaotycznym przekazem i zawartoscia.

Wiec najpierw trzeba sie okreslic czego sie szuka, co nas "kreci" i przyciaga w taijiquan. Co pod tym hasłem rozumiemy, lub czego oczekujemy.
Jesli nie mamy rozeznania co jest czym, jak mamy wybrać w tym chaosie?
Trzeba posłuzyc sie logika i poszukac zrodełowej sztuki, bo tam bedzie najpełniejszy przekaz.
Wiec interesujac sie tematem, warto troche poszperac o historii, co kto i od kiedy, przefiltrowac na logike co jest prawdopodobne, a co od poczatku 'nie trzyma sie kupy"
W powodzi fantazji i najrozniejszych wymyslonych historii, głowny nurt i wiarygodny przekaz jest ciagle zywy i przy niewielkim wysiłku, łatwy do okreslenia i znalezienia.
Wiec to od razu filtruje i ukierunkowuje poszukiwania.

Dalej to poruszanie sie zwezajaca sie sciezka do zrodła i głownego nurtu sztuki. Tu jest jasne, jacy sa dostepni mistrzowie i nauczyciele. Gdzie jest głowne zrodło wiedzy i jakie sa dostepne materiały. Bardzo szybko okreslimy tez co jest wazne w nauce, co jest podstawa, jak i gdzie cwiczyc.
Jest całe mnostwo materiałow szkoleniowych plyt DVD, ksiazek, albumow. Sa w nich opisane formy zasady, podstawy. Na seminariach jest to omawiane i wszelkie watpliwosci mozna wyklarowac.
Wazny jest oczywiscie systematyczny trening u dobrego nauczyciela rozumiejacego podstawowa zasade, niekoniecznie na mistrzowskim poziomie. To pomaga ugruntowac podstawy i korzystac lepiej z rzadkich spotkan z mistrzem.
Jesli sami nie mamy mozliwosci jak najczestszych kontaktow ze zrodłowym przekazem, szukajmy kogos kto ma taki kontakt.
Tu nie wystarczy jak pisałem, ze raz czy dwa razy spotkamy sie z mistrzem na kilkudniowej imprezie.
Wielu nauczycieli tak naprawde przekazuje własne wyobrazenia o sztuce, lekko tylko ukierunkowane w ogolnym zarysie przez te rzadkie spotkania z mistrzem, na ogolnych seminariach, bez mozliwosci indywidualnej weryfikacji.
Z doswiadczenia wiem, ze np tygodniowy indywidualny trening w małej grupie pod okiem mistrza, diametralnie zmienia i podejscie do treningu i poczucie struktury i rozpoznanie sedna. Od razu dostraja nas na własciwa sciezke. Ktos kto tego nie doswiadczył zawsze bedzie we własnych ogolnych wyobrazeniach co i jak robic.
Było to widoczne np na egzaminie certyfikujacym chansi gong (podstawowe krazenia) gdzie wiele osob juz długo cwiczacych, niby robiło poprawnie, ale brakowało w tym tzw chansijin, jednosci ruchu i wewnetrznego przepływu.
Pisałem o chansijin wielokrotnie. O tym jak pomieszane i chaotyczne jest postrzeganie taijiquan i zasad, swiadczy to, ze mało kto rozumie czym jest i jak tworzyc chansijin.
A jest to popdstawa taijiquan.

Jeszcze jedno na koniec
W twojej wypowiedzi przewija sie czesto, ze nauczyciel/mistrz powinien jakos sie przejmowac i zajmowac postepem uczniow. Jakos ich 'dopieszczac', sprawdzac, kształtowac, pilnowac czy robia postep itp.
Tak naprawde nauczyciel nie powinien wykazywac tu inicjatywy. Pokazuje i wyjasnia temat i zasade. Demonstruje ruch, pilnuje czy jest rozumiany i czy poprawnie odtwarzamy "narzedzie"
Co kto robi z tym dalej, jest dla niego obojetne. Kazde zbytnie zaangazowanie szkodzi uczniom i prowadzi do rozczarowan i roznych komplikacji w relacjach. Nawet, jak pisałem, wobec synow tak powinno byc. Yang Lu Chan sie na tym "przejechał"
Dalej inicjatywa jest po stronie ucznia. To jemu ma zalezec, on ma dociekac, szukac, pytac, sprawdzac i weryfikowac. Uczen musi podazac za i nagabywac mistrza. Musi robic to inteligentnie i szczerze poszukiwac. Kazde udawanie i popisywanie sie, pytanie bez zaangazowania mistrz zbywa albo zartem albo powierzchowna odpowiedzia.
Tylko zaangazowanie sie ucznia daje szanse jego rozwoju.
Pisałem o tym w "Linia przekazu.."
http://www.goldenline.pl/forum/2112690/linia-przekazu-...Jarosław Jodzis edytował(a) ten post dnia 23.03.12 o godzinie 12:45
Sebastian Z.

Sebastian Z. Konsultant /
Freelancer jako
Feerie Software

Temat: Trening taijiquan-sztuka nauczania

Jarosław Jodzis:
Powtorze po raz kolejny, chaos w temacie nauki taijiquan, materiałow, nauczycieli, zasad i stylow wynika własnie z tego ze jest to popularne hasło i mnostwo najrozniejszych "projektow" sie pod to podpina.

Powtórzę po raz kolejny (ale ostatni) - z uwagi na utrzymanie jakości rozmowy, proszę już tego nie powtarzać. A tematem wątku jest sztuka *nauczania*, nie uczenia (się).
W sumie nie ma czegos takiego jak podział na style taijiquan. To sztuczny podział, robiony z zewnatrz i czesto przez analitykow, historykow lub kontynuatorow, chcacych jakos sie wyroznic i dowartosciowac swoj przekaz. Taijiquan zasadniczo jest jedno i nie zwiazane jest z formami ale z podstawowa zasada.

Czyli podziału nie ma, ale jest. Albo odwrotnie? I kto decyduje o sztuczności? Chiński język też jest jeden, a mimo to mamy "sztuczny" (?) podział na dialekt mandaryński i kantoński, plus dziesiątki odmian prowincjonalnych. Negowanie faktu, że podział na style istnieje wydaje mi się dość odważnym stanowiskiem. Styl to pewien charakterystyczny sposób wykonywania czegoś. Chen, Yang, czy Wu to są nazwy dla pewnych zestawów ruchów (ale także, co interesujące, uwaga!, metody nauczania), różnych manifestacji zasad taiji. To oczywiste, że muszą one czerpać z tych samych prawideł, bo inaczej nie byłyby taiji. Warto to podkreślić początkującemu uczniowi, ale na potrzeby treningu, styl i tak trzeba wybrać, choćby dlatego by nie wprowadzać niepotrzebnego nagromadzenia i pomieszania - uczniowie lubią rzeczy spójne. A w początkowym etapie, ćwiczenie jednocześnie dwóch form naraz (np. chen i yang), budzić będzie dysonans i szereg pytań o "lepszość" - pytań, na które odpowiedź moża być dla ucznia niezrozumiała albo nieciekawa.

Gdy mówimy o stylach artystycznych np. w malarstwie, mówimy o sposobie ekspresji. Jednak świat otaczający, narzędzia do pracy (farby, płótno) pozostają w każdym stylu takie same. Pewnie że można to uogólnić do stwierdzenia, że to wszystko to jest machanie pędzlem, który trzeba maczać w farbie, bo inaczej nic nie namalujemy. To oczywiście przypomina nam o pewnych wspólnych korzeniach i zasadach. Ale nie popycha nas jakoś istotnie merytorycznie do przodu.

Podział na style wg mnie jak najbardziej istnieje. Nie widzę nic złego w "dowartościowywaniu" przekazu. Każdy to robi, bo jest człowiekiem i potępianie tego w czambuł wydaje mi się niewłaściwe. Każdy nauczyciel (także rodów Chen, czy Yang) wprowadza do sztuki swój własny charakter, sposób opowiadania o taiji, sposób przekazywania wiedzy. Marnym byłby nauczycielem, gdyby tylko się ograniczał do bezmyślnego powtarzania nauczonych interpretacji. Każdy ma inne usposobienie, inną budowę ciała, nie dla każdego wszystko działa dokładnie tak samo. Przekaz wiedzy jest żywy, pulsujący, dynamiczny, obrastający w dodatkowe wyjaśnienia, ćwiczenia. To pewne, że w tym zlepku znajdą się i mało wartościowe dodatki, ale to nic strasznego, z każdą sztuką tak jest.

Może zamiast styl, używajmy po prostu stwierdzenia np. "metoda yang/chen/wu nauczania taijiquan". W nauce języków funkcjonuje to od dawna i jakoś nikt nie krzyczy, a ostatecznie wszyscy uczą się w końcu tych samych języków, niezależnie od metody.

"Taijiquan zasadniczo jest jedno i nie zwiazane jest z formami ale z podstawowa zasada." - gdyby formy nie istniały, zasady teoretycznej nie dało by się nijak oddać w praktyce. Zasadą teoretyczną nie można walczyć. Aplikacjami z form (użytymi zgodnie z zasadą) - tak. Formy jako materiał egzemplifikacyjny pozwalają zapoznać się z tym "jak może wyglądać przykładowe zastosowanie" i pozwala zaawansowanemu uczniowi na wypracowanie własnych pomysłów aplikacji, a potem wręcz do przeniesienia zasady do każdego ruchu. Pośrednio więc nauka taijiquan *jest* związana z formami.
Trzeba posłuzyc sie logika i poszukac zrodełowej sztuki, bo tam bedzie najpełniejszy przekaz.
Wiec interesujac sie tematem, warto troche poszperac o historii, co kto i od kiedy, przefiltrowac na logike co jest prawdopodobne, a co od poczatku 'nie trzyma sie kupy"

Taka dygresja - kupy się trzyma przede wszystkim i najpierw - to co działa. Nie to, co jest prawdopodobne, bądź nie. Oczywiście są różne pobudki - jedni będą chcieli posiadać skutecznie tajiquan do walki, a drudzy puszczą się w pogoń za historią, by odtworzyć "oryginalne, dawne tajiquan". Wypełniamy w ten sposób osobne potrzeby (choć niewykluczone że można w sobie uosobić obydwie). Nie umniejszam tu zasadności dociekania źródeł, sam zadaję sobie dużo pytań co do genezy i zastosowania każdego ruchu z poznanych form, ale nie róbmy z tego idee fix każdej rozmowy o tajiquan, bo będziemy nudni.
Jest całe mnostwo materiałow szkoleniowych plyt DVD, ksiazek, albumow.

Nt. metodyki i skuteczności nauczania tajiquan? Bo o takie przecież pytałem. Jeśli są, prosiłbym o konkretne tytuły, linki - będę wdzięczny.
Było to widoczne np na egzaminie certyfikujacym chansi gong (podstawowe krazenia) gdzie wiele osob juz długo cwiczacych, niby robiło poprawnie, ale brakowało w tym tzw chansijin, jednosci ruchu i wewnetrznego przepływu.

To ciekawe, nie wiedziałem że są egzaminy skupiające się tak detalicznie na pewnej jakości, aspekcie. Czy można prosić o krótki opis jak wygląda taki egzamin i co się na nim wykonuje? Znam chansijin jako zasadę oraz kilka elementarnych wariacji ćwiczenia chansigong, w pozycji ma bu z jedną ręką i deng shan bu na dwie ręce. Co jeszcze wchodzi w skład takiego egzaminacyjnego zestawu?
W twojej wypowiedzi przewija sie czesto, ze nauczyciel/mistrz powinien jakos
sie przejmowac i zajmowac postepem uczniow. Jakos ich 'dopieszczac', sprawdzac
kształtowac, pilnowac czy robia postep itp.
Tak naprawde nauczyciel nie powinien wykazywac tu inicjatywy.
Pokazuje i wyjasnia temat i zasade. Demonstruje ruch, pilnuje czy jest rozumiany
i czy poprawnie odtwarzamy "narzedzie".

Nie, nie to miałem na myśli. Miałem na myśli właśnie to o czym mówisz. Motywacje wewnętrzne ucznia pozostają jego motywacjami i albo ktoś chce się uczyć albo nie - nauczyciel może mieć swoich ulubieńców i słabość do niektórych osób, przejawiającą się w tym że "bardzo będzie chciał", żeby się nauczyli, ale faktycznie nie może nic na to poradzić. Chodziło mi o warstwę merytoryczno-pedagoiczną samego procesu nauki, czyli to co napisałeś - pokazywanie i wyjaśnianie zasad oraz pilnowanie. Brzmi to niewinnie, ale wydaje mi się, że to też jednak ciężka praca. Nauczyciel nie jest marionetką czy wykładowcą, przy każdym kontakcie z uczniem musi się odpowiednio dopasować i im lepiej to zrobi, tym skuteczniejszy będzie. W każdym procesie uczenia tak jest i jest to duże wyzwanie.
Dalej inicjatywa jest po stronie ucznia. To jemu ma zalezec, on ma dociekac,
szukac, pytac, sprawdzac i weryfikowac. Uczen musi podazac za i nagabywac mistrza.
Musi robic to inteligentnie i szczerze poszukiwac.

Jak najbardziej, zgadzam się. Przy czym kładę tu nacisk na "dalej". Trudno określić gdzie jest to dalej. Początkowy temat zakładał osobę, która jest na treningu nowa ale chce się uczyć i o ten nieciągły etap jej rozwoju pomiędzy - "nie mam pojęcia o niczym", a "widzę już światło w tunelu i teraz za nim pójdę". Sebastian Z. edytował(a) ten post dnia 23.03.12 o godzinie 13:50
Jarosław Jodzis

Jarosław Jodzis Nauczyciel
Taijiquan,
akcesoria do
treningu (import z
Chin)

Temat: Trening taijiquan-sztuka nauczania

Sebastian Z.:
Jarosław Jodzis:
W sumie nie ma czegos takiego jak podział na style taijiquan. To sztuczny podział...

Czyli podziału nie ma, ale jest. Albo odwrotnie? I kto decyduje o sztuczności?
Dokładnie. Zasadniczo podziału nie ma z punktu widzenia zasad sztuki. Jest tylko stopien i jakosc realizacji. Ocenic to mozna z punktu widzenia i rozumienia podstawowej zasady.
Podział wg nazwisk jest sztuczny i niczego nie okresla, oprocz w sumie nieistotnych roznic w choreografi układow. To zasada decyduje czy sposob wykonania danej choreografii jest zgodny z idea czy nie.
Negowanie faktu, że podział na style istnieje wydaje mi się dość odważnym stanowiskiem. Styl to pewien charakterystyczny sposób wykonywania czegoś. Chen, Yang, czy Wu to są nazwy dla pewnych zestawów ruchów (ale także, co interesujące, uwaga!, metody nauczania), różnych manifestacji zasad taiji. To oczywiste, że muszą one czerpać z tych samych prawideł, bo inaczej nie byłyby taiji. Warto to podkreślić początkującemu uczniowi, ale na potrzeby treningu, styl i tak trzeba wybrać, choćby dlatego by nie wprowadzać niepotrzebnego nagromadzenia i pomieszania - uczniowie lubią rzeczy spójne. A w początkowym etapie, ćwiczenie jednocześnie dwóch form naraz (np. chen i yang), budzić będzie dysonans i szereg pytań o "lepszość" - pytań, na które odpowiedź moża być dla ucznia niezrozumiała albo nieciekawa.
Podział na style wg mnie jak najbardziej istnieje. Nie widzę nic złego w "dowartościowywaniu" przekazu. Każdy to robi, bo jest człowiekiem i potępianie tego w czambuł wydaje mi się niewłaściwe. Każdy nauczyciel (także rodów Chen, czy Yang) wprowadza do sztuki swój własny charakter, sposób opowiadania o taiji, sposób przekazywania wiedzy. Marnym byłby nauczycielem, gdyby tylko się ograniczał do bezmyślnego powtarzania nauczonych interpretacji. Każdy ma inne usposobienie, inną budowę ciała, nie dla każdego wszystko działa dokładnie tak samo. Przekaz wiedzy jest żywy, pulsujący, dynamiczny, obrastający w dodatkowe wyjaśnienia, ćwiczenia. To pewne, że w tym zlepku znajdą się i mało wartościowe dodatki, ale to nic strasznego, z każdą sztuką tak jest.
Nie napisałem, że nie istnieje podział na style. Napisałem ze taijiquan jest jedno i rownie dobrze mozna okreslac styl kazdego mistrza osobno. I tylko jakosc mistrza okresla wartosc jego przekazu.
Ten obecny podział na Chen, Yang, Wu itp jest dosc sztuczny i kryterium nie jest zwiazane z zasada. Kazdy z nich powstawał na bazie zrodłowej sztuki rozwijanej w rodzinie Chen w roznym stopniu i zawartosci go odwzorowujac. Zaden z nowo powstałych, nie proponuje nic odkrywczego w temacie, a czesto akcentuje jakis tylko wybrany aspekt, co wypacza charakter całosci przekazu.
Wiec jesli patrzymy z p. widzenia podobienstw choreografii jakies grupy mozna wyodrebnic.
Jeśli z p. widzenia zasad, sztuka jest jedna, albo lepiej albo gorzej realizowana.

Kazdy wiec wybiera do czego ma po pierwsze dostep, a po drugie co mu bardziej sie podoba wg wyobrazen i nie wiem, estetyki prezentacji formy, nauczyciela, lub grupy.
Czesto atrakcyjne towarzystwo lub prowadzacy, decyduja czy wybieramy taka czy inna grupe.
W wiekszosci komus zaczynajacemu trening taijiquan jest doskonale obojetne jaki styl, forma czy przekaz.

Może zamiast styl, używajmy po prostu stwierdzenia np. "metoda yang/chen/wu nauczania taijiquan". W nauce języków funkcjonuje to od dawna i jakoś nikt nie krzyczy, a ostatecznie wszyscy uczą się w końcu tych samych języków, niezależnie od metody.
Bardzie adekwatne byłoby raczej pisanie 'metoda Chen Xiaowanga' lub np. 'metoda Chen Fake"
"Taijiquan zasadniczo jest jedno i nie zwiazane jest z formami ale z podstawowa zasada."
- gdyby formy nie istniały, zasady teoretycznej nie dało by się nijak oddać w praktyce. Zasadą teoretyczną nie można walczyć. Aplikacjami z form (użytymi zgodnie z zasadą) - tak. Formy jako materiał egzemplifikacyjny pozwalają zapoznać się z tym "jak może wyglądać przykładowe zastosowanie" i pozwala zaawansowanemu uczniowi na wypracowanie własnych pomysłów aplikacji, a potem wręcz do przeniesienia zasady do każdego ruchu. Pośrednio więc nauka taijiquan *jest* związana z formami.
Oczywiscie ze bez form nie ma sztuki, zeby zrozumiec i poczuc zasade potrzebne sa formy, ale po uchwyceniu zasady, po prostu poruszamy sie naturalnie bo zasada przenikneła kazdy nasz ruch.
Powiem tak, nie jest wazny rodzaj czy choreografia formy, ale sposob jej wykonywania, prowadzenia i generowania ruchu. To ma nas kształtowac od srodka. Forma to narzedzie, ale trzeba wiedziec jak uzyc narzedzia i co chcemy zbudowac.
Nauka formy dla samej choreografii to zabawa w nasladowanie taijiquan.
Trzeba posłuzyc sie logika i poszukac zrodełowej sztuki, bo tam bedzie najpełniejszy przekaz.
Wiec interesujac sie tematem, warto troche poszperac o historii, co kto i od kiedy, przefiltrowac na logike co jest prawdopodobne, a co od poczatku 'nie trzyma sie kupy"

Taka dygresja - kupy się trzyma przede wszystkim i najpierw - to co działa.
Zeby sprawdzic co działa, trzeba wiedziec jakiego rezultatu poszukujemy i potem poszukac tego rezultatu u nauczyciela, a potem przekonac sie czy u nas tez "zadziała" Trzeba na to czasu.
Sprawdzenie co działa z p. widzenia poczatkujacego gdy nie ma sie pojecia o co chodzi, jest iluzoryczne.

cd. jutro musze konczyc na dziś.Jarosław Jodzis edytował(a) ten post dnia 23.03.12 o godzinie 15:19
Jarosław Jodzis

Jarosław Jodzis Nauczyciel
Taijiquan,
akcesoria do
treningu (import z
Chin)

Temat: Trening taijiquan-sztuka nauczania

Sebastian Z.:
Jarosław Jodzis:
Jest całe mnostwo materiałow szkoleniowych plyt DVD, ksiazek, albumow.

Nt. metodyki i skuteczności nauczania tajiquan? Bo o takie przecież pytałem. Jeśli są, prosiłbym o konkretne tytuły, linki - będę wdzięczny.
Moze nie jest to dokładnie o metodyce i skutecznosci, tzn. nie tylko o tym,
Na ten temat dosc duzo jest w ksiazce "The essence of taijiquan"
Wiele płyt prezentuje, materiał z formami ich dokładnym opisem i detalami.
najciekawsze z tego jest przekrojowy wykład prezentacja mistrza CXW
3 płytowy album DVD
materiały dostepnie w sklepie taiji na
http://chentaiji.pl/index.php?mact=ShopMadeSimple,cntn...
Było to widoczne np na egzaminie certyfikujacym chansi gong (podstawowe krazenia) gdzie wiele osob juz długo cwiczacych, niby robiło poprawnie, ale brakowało w tym tzw chansijin, jednosci ruchu i wewnetrznego przepływu.

To ciekawe, nie wiedziałem że są egzaminy skupiające się tak detalicznie na pewnej jakości, aspekcie. Czy można prosić o krótki opis jak wygląda taki egzamin i co się na nim wykonuje? Znam chansijin jako zasadę oraz kilka elementarnych wariacji ćwiczenia chansigong, w pozycji ma bu z jedną ręką i deng shan bu na dwie ręce. Co jeszcze wchodzi w skład takiego egzaminacyjnego zestawu?
Tak, od niedawna mistrz CXW na prosby uczniow przeprowadza certyfikacje, wybranych form.
To takie dokładne sprawdzenie poprawnosci we wszystkich aspektach standardu formy.
Pamietanie ruchow to zbyt banalne zeby to sprawdzac. oczywiscie podstawa jest stopien integracji ruchu z wewnetrznym przepływem i zachowanie struktury. Co łaczy sie jako zintegrowany ruch z centrum.
Poniewaz mistrz dajac certyfikat pod ktorym sie podpisuje gwarantujeąc poprawnosc i zachowanie standardu, traktuje to powaznie. Taki certyfikat upowaznia do nauczania danej formy we wzystkich krajach gdzie respektowany jest autorytet mistrza.
Zaliczenie w minim 80 % poprawnosci daje ceryfikat na dana forme. Przy poziomie 60-80% jest ceryfikat warunkowy, z ponownym sprawdzeniem po 3 latach. jesli nie ma postepu, traci waznosc.
dla przykładu:
z komentarza mistrza wynika, że nikt nie robi w 100 % poprawnie nawet on
Wiec te 80 % to juz duzo i nie wystarczy nawet poprawnie i gładko zrobic formy. To gdzies miedzy 50-60 %
Bez czucia chansijin nie ma szans.

Pierwsza pozycja jesli ktos chce przystepowac do certyfikacji sa formy chansigong.
- zhanzhuang i siedem podstawowych krazen, z czego dwie formy z wariantami krokow w przod i w bok.
To tylko pozornie proste formy. Kazdy bład w strukturze i prowadzeniu chansijin jest od razu widoczny. Jesli tu nie zaliczymy na wysoki procent w formach bedzie tylko gorzej.
Chodziło mi o warstwę merytoryczno-pedagoiczną samego procesu nauki, czyli to co napisałeś - pokazywanie i wyjaśnianie zasad oraz pilnowanie. Brzmi to niewinnie, ale wydaje mi się, że to też jednak ciężka praca. Nauczyciel nie jest marionetką czy wykładowcą, przy każdym kontakcie z uczniem musi się odpowiednio dopasować i im lepiej to zrobi, tym skuteczniejszy będzie. W każdym procesie uczenia tak jest i jest to duże wyzwanie.
To oczywiscie zalezy od doswiadczenia i wiedzy nauczyciela. Musi rozumiec temat ktorego naucza i potrafic sprowadzic skomplikowany układ do prostego typu jibengong i pokazac jak ta sama zasada dalej prowadzi bardziej złozony ruch. Musi byc jasnosc co do postaw i punktow przemiany yin/yang.
W wiekszosci instruktorzy ucza tylko nasladowania zewnetrznego ruchu.
Dalej inicjatywa jest po stronie ucznia....

Jak najbardziej, zgadzam się. Przy czym kładę tu nacisk na "dalej". Trudno określić gdzie jest to dalej. Początkowy temat zakładał osobę, która jest na treningu nowa ale chce się uczyć i o ten nieciągły etap jej rozwoju pomiędzy - "nie mam pojęcia o niczym", a "widzę już światło w tunelu i teraz za nim pójdę".
Dlatego własnie pisałem o chaosie w zawartosci, przekazach i metodach nauczania.
Ktos kto sam zna tylko choreografie i z grubsza zasady trzymania prostej postawy nie wyjasni ani nie przekaze podstaw do rozwijania i poczucia zasady.
Dlatego warto poszukac dobrego nauczyciela. Chaos we własnym rozumieniu skutkuje chaosem w nauczaniu i poczuciem pomieszania u uczniow.Jarosław Jodzis edytował(a) ten post dnia 24.03.12 o godzinie 12:58
Robert Obara

Robert Obara Praktyk Tai Chi

Temat: Trening taijiquan-sztuka nauczania

Jarosław Jodzis:
Powtorze po raz kolejny, chaos w temacie nauki taijiquan, materiałow, nauczycieli, zasad i stylow wynika własnie z tego ze jest to popularne hasło i mnostwo najrozniejszych "projektow" sie pod to podpina. W pełnej gamie, od zupełnie odjechanych nasladowcow, do szerokiego nurtu styli odnoszacych sie do zrodłowej sztuki w mniejszym lub wiekszym zakresie.

Nie. Chaos wynika z tego, że nie istnieje ( nie została sformułowana przez twórców oraz ich następców ) jednozdaniowa definicja czym jest Taijiquan zawierająca jasne kryterium dla odróżnienia go od wszystkiego innego.
Jarosław Jodzis

Jarosław Jodzis Nauczyciel
Taijiquan,
akcesoria do
treningu (import z
Chin)

Temat: Trening taijiquan-sztuka nauczania

Robert Obara:
Jarosław Jodzis:
Powtorze po raz kolejny, chaos w temacie nauki taijiquan, materiałow, nauczycieli, zasad i stylow wynika własnie z tego ze jest to popularne hasło i mnostwo najrozniejszych "projektow" sie pod to podpina. W pełnej gamie, od zupełnie odjechanych nasladowcow, do szerokiego nurtu styli odnoszacych sie do zrodłowej sztuki w mniejszym lub wiekszym zakresie.

Nie. Chaos wynika z tego, że nie istnieje ( nie została sformułowana przez twórców oraz ich następców ) jednozdaniowa definicja czym jest Taijiquan zawierająca jasne kryterium dla odróżnienia go od wszystkiego innego.
Alez skad! Oczywiscie ze istnieje. wielokrotnie o tym pisałem.
To understand taijiquan you must understand chansijin (spiral force) if you don`t understand chansijin you don`t know taijiquan"
Czym jest chansijin?
Też pisałem o tym dziesiatki razy, ale zawsze powtorze to z ta sama swiezoscia.
To zintegrowany ruch całego ciała prowadzony z centrum na zasadzie splatania/zwijania jedwabnej nici.
Intencja daje impuls do dantian i stamtad poprzez zainicjowana rotacje, w zaleznosci od ruchu, w osi poziomej lub pionowej, lub najczesciej w złozeniu tychze, spiralnie rozwija sie do konczyn.
Poczatkowa rotacja z dantian, przenosi sie do nog i uzyskuje podparcie w podłozu, Dzieki reakcji, prowadzi transmisje siły dalej kontrolowana przez centrum az do punktu emisji w dłoniach lub innych czesciach ciała.
To tak jak wiazka nici umocowana na jednym koncu (podłoze) poprzez rotacje (spiralne zwijanie/centrum) splatana jest az do zamkniecia struktury. Tworzac zintegrowany, kumulujacy ruch wszystkich miesni ciała
Wszystkie tzw "zasady taiji" sprowadzaja sie do tego, aby utrzymac rownowage i swobode ruchu centrum oraz połaczenie wszystkich czesci ciała z tymze.
Chaos wynika z nierozumienia tejze zasady.
Mnozy sie dziesiatki reguł i "zasad" ktore tylko ten chaos pogłebiaja. Bez powiazania z centrum, nie mają punktu odniesienia i tylko zaburzaja ruch.
Bez tej zasady, to jak tez wielokrotnie pisałem, zwykły ruch w zwolnionym tempie z wyprostowana sylwetka.
Jaka w tym jest wowczas sztuka? Zwykła choreografia i udawanie niezwykłosci gdzie w sumie załozenia sa banalne.Jarosław Jodzis edytował(a) ten post dnia 26.03.12 o godzinie 09:54
Bartosz S.

Bartosz S. Psychoanalityk
jungowski,
psychoterapeuta

Temat: Trening taijiquan-sztuka nauczania

Jarosław Jodzis:
Też pisałem o tym dziesiatki razy, ale zawsze powtorze to z ta sama swierzoscia.

"Świerzość" przede wszystkim!
Jarosław Jodzis

Jarosław Jodzis Nauczyciel
Taijiquan,
akcesoria do
treningu (import z
Chin)

Temat: Trening taijiquan-sztuka nauczania

Bartosz S.:
Jarosław Jodzis:
Też pisałem o tym dziesiatki razy, ale zawsze powtorze to z ta sama swierzoscia.

"Świerzość" przede wszystkim!
Dzieki, zawsze moge liczyc na ciebie w odniesieniu do meritum.
Bartosz S.

Bartosz S. Psychoanalityk
jungowski,
psychoterapeuta

Temat: Trening taijiquan-sztuka nauczania

Jarosław Jodzis:
Bartosz S.:
Jarosław Jodzis:
Też pisałem o tym dziesiatki razy, ale zawsze powtorze to z ta sama swierzoscia.

"Świerzość" przede wszystkim!
Dzieki, zawsze moge liczyc na ciebie w odniesieniu do meritum.

Żeby było jakieś wspólne meritum, musi być dialog, a tu go nie ma, jest monodram. Jak sam napisałeś, powtarzasz dziesiątki razy jedną koncepcję, mimo, że inni koledzy z forum dawno już ujawnili nierzetelność naukową koncepcji, że Taiji można ograniczyć do stylu Chen. A Robert pisał nie o Chen Taiji tylko o Taiji ogólnie. Nie do końca wiadomo też, kiedy to chansijin pojawiło się w Chen. Po drugie, jak mówiliśmy, jakość ruchu kryjąca się za chansijin nie jest tylko właściwością Chen, chociaż ten szczególny sposób pracy nad tą jakością może być szczególny dla Chen. Dlatego piję do "świerzości" dyskusji - bynajmniej nie chodzi tu o samą ortografię - ta rozmowa miała już miejsce dawno temu. Kontynuowanie jej w identyczny sposób to jakby wyraz ignorowania pozostałych dyskutantów a także faktów, które rozmowa ta ujawniła.Bartosz S. edytował(a) ten post dnia 26.03.12 o godzinie 11:46



Wyślij zaproszenie do