konto usunięte
Temat: Świat duchowy - naukowa perspektywa
Maciej Majer:
Dokładnie. Więc zamiast pisać tak wiele różnych słów, które tylko drażnią (vide: komentarz "Masakra") wystarczyło krótko wyrazić swoją opinię, że naukowa perspektywa na świat duchowy prowadzi donikąd i potrzeba znaleźć autorytet.
Nie ja byłem pierwszym autorem "Masakry". Mój komentarz był odpowiedzią nacelowe użycie słowa "Masakra". I o ile masakrą nie jest w środowisku światłych ludzi zacytowanie kilkunastu wersetów z Bhagavad Gity, zwłaszcze że jest przejrzysta i klarowna i nie tak enigmatyczna jak np. Stary Testament, to mord zwierząt masakrą jest. W tym konkteście istotnie, słowo jest drażniące, bez wątpienia, ciężkie ale kontekst użycia i przykład przynajmniej adekwatny.
Rzecz w tym, że to jest twoje osobiste przekonanie, i bardzo dobrze.
Moje osobiste przekonania mnie już naprawdę nie interesują :) Próbuję osiągnąć stan w którym te przekonania które jeszcze wciąż mam, nabyte w trakcie egzystencji w tym marnym wymiarze nie będą wreszcie przeszkodą. A duchowa realizacja to nie jest ścieżka usłana różami. To test za testem siły wiary. Coraz trudniejszy test. Acz i nagroda niezwykła.
Zakładam, że przynajmniej kilkanaście lat szedłeś drogą naukową i to przekonanie nie powstało w oparciu o słowa innych osób, tylko o twoje osobiste doświadczenie.
Miałem kiedyś duże przekonanie i wiarę w moc nauki i tak dalej, pozytywne przekonanie iż kiedyś rozwiąże ona wszystkie problemy ludzkości i tak dalej, czytałem pozytywizm Lema, patrzyłem w gwiazdy ale równolegle szukałem wiedzy. I dziś po wielu latach to co widzę, to GESZEFT na każdym kroku w tej rzekomo rozwijającej się cywilizacji (lub doskonalenie konflkiktu czy przeznaczanie wielkich funduszy na zbrojenia) i rosnącą niewrażliwość. Wraz z silnymi próbami atakowania jakiejkolwiek religii.
Dyskutowałem ostatnio kwestię potrzeby religii rozumianej jako zasady współżycia i miłosierdzie z naukowcem ateistą, wybitnym myślicielem, przedsiębiorcą z sukcesem, self-made manem. Tematem dyskusji była matematyczna teoria gier połączona z gospodarczym rozwojem oraz automatyka przemysłowa, zwłaszcza kwestia zakłóceń i zaburzeń procesu.
Otóż ten naukowiec, badał kwestię interakcji gospodarczych i społecznych na bazie symulacji w oparciu o matematyczną teorię gier. Gdzie aplikuje się dla agentów-graczy reguły postępowania i one wchodzą ze sobą w interakcie.
Pisząc krótko, strategia wet za wet przykładowo. Gdzie jest ustalona punktacja za interakcje i patrzymy jaki jest wynik.
I tenże naukowiec, po analizie gier społeczno-gospodarczych gdzie tematem jest wspólne dobro, materialny dobrobyt po przebadaniu takich modeli gier stwierdził, iż taktyka wet za wet jest niewystarczająca.
Dodam że to człowiek, informatyk którego biznes obsłużył przez 20 lat 1700 klientów robiąc dedykowane systemy.
W każdym razie, stwierdził on, iż z jego badań wynika, że materialne dobro społeczne jest wtedy wolno rosnące kiedy gracze stosują wzajmenie taktyki wykraczające poza wet za wet, a więć z dozą tolerancji i miłosierdzia.
Inaczej punktacja takiej gry powoduje iż wynik jest marny kiedy jedna ze stron zaczyna oszukiwać i miłosierdzie zamienia się w wet za wet.
Pierwszy oszust odcina kupony, współgracze powielaja strategię i dochodzi do strat w całej grze dla wszystkich stron.
Ateista zadeklarowany twierdzi iż widzi nieuchronną potrzebę religii jako konstruktora społecznego, widzianą jako zasady a nie mitologizowanie, pusty kult czy instytucja hierarchiczna.
Religia jako zasady współżycia. Wzniesienie się ponad swój partykularny marny geszefcik.
I co jest interesujące.
Otóż okazuje się, że taka gra prowadzona przez zdyscyplinowane, świadome istoty, świadome i PRZESTRZEGAJĄCE zasad współżycia, prowadząca gra do dobrobytu, nawet czysto materialnego JEST PODATNA NA ZABURZENIA. Im więcej zasad a mniej tolerancji, małe zaburzenie jest w stanie przynieść duże szkody. Trzymanie się ścisłych wymagających zasad bez wewnętrznej siły aby tymi zasadami podążać w chwili pojawiającego się zaburzenia np. jakiegoś oszusta, powoduje iż cały proces symulacji może rozpocząc degradację wzajemnego dobrobytu.
Tak więc jak dla mnie ten aspekt może tłumaczyć pewna surowość odpowiedzialności za nie religijne zachowania (nieregijne rozumiane jako szkodliwe dla wzajemnego pożycia np. kradzieże, morderstwa, grabież, rozbój itp)
Moje kilkunastoletnie osobiste doświadczenie poszukiwania autorytetu jest takie, że takie poszukiwania prowadzą donikąd i że pojawia się kwestia podążania ścieżką naukową.
Nie wiem jaką ścieżką poszukiwania autorytetu szedłeś. Nie twierdzę że tak o tak można taki znaleźć.
Czytałem na internecie relację dziewczyny która nomen omen szukałą autorytetu w pewnym ruchu, postrzeganym jako niosący tradycję wedyjską rzekomo, o opisywała ona, dość zresztą niefrasobliwie, iż miałą ona już w swoim życiu 5 guru z tejże organizacji, ale wszyscy upadli. Dla mnie było to dość wstrząsające jak można lekko traktować szukanie autorytetu duchowego i wkładać swoje życie w ręce kogoś kogo nie jest się pewnym.
Jeśli chodzi o moje doświadczenie, lata temu gdy zdecydowałem się postawić całe życie na szali, rezygnując z wszelkich ambicji i dążeń i szukać autorytetu, miałem pewne szybkie widzenie, kto tym autorytetem może być lub nie. Babranie się w jakieś grupy nie było dla mnie warte życia składanego na szalli. W tym kontekście byłem bardzo ostrożny.
Wydaje mi się, że kluczem w tym poszukiwaniu jest Najwyższy i chęć Jego poznania. I jeśli ktoś tego naprawdę chce i jest gotowy, to prędzej czy później trafi. Nie mam co do tego wątpliwości.
Jeśli chodzi o poszukiwanie ścieżką naukową - jeśli ma doprowadzić kogoś do pewnej gotowości i zdecydowania czy jakiegoś zrozumienia - tak, to ma wartość. Zrozumienia że opada kolejna bariera która oddziela kogoś od pełnego i wiarą zaufania Najwyższej Przyczynie. Jaką by ona nie była.Tomasz Maciejewski edytował(a) ten post dnia 29.11.11 o godzinie 17:25