Jerzy Kopyra

Jerzy Kopyra radca prawny,
obsługa prawna
inwestycji
budowlanych

Temat: Pozwolenie na broń

Adam R.:
Sergiusz B.:
Łukasz Terlecki:
- załóż stowarzyszenie kolekcjonerskie broni i możesz mieć praktycznie co chcesz

Z tego co rozumiem na podstawie ustawy do celów kolekcjonerskich nie możesz posiadać broni niepozbawionej cech użytkowych, tzn. strzelającej :)
Przeciwnie! WOLNO!
I to jest wyjście żeby dostać pozwolenie bez konieczności płacenia haraczu PZSS. A wtedy strzelnice stoją przed Tobą otworem.

Dokładnie-WOLNO-ja już zakładam stowarzyszenie kolekcjonerskie :)
Jerzy Kopyra

Jerzy Kopyra radca prawny,
obsługa prawna
inwestycji
budowlanych

Temat: Pozwolenie na broń

Mariusz M.:
A tu nowe rozporządzenia...

http://fakty.interia.pl/szukaj/news/mswia-chce-wprowad...

Jeszcze się śmiać, czy można już zacząć płakać?

Ale jakie znaczenia ma dla osób uprawiających strzelectwo sportowe taki zakaz ? Zgodnie z art. 20 ust. 9 ustawy o broni i amunicji: "W rozumieniu ustawy noszenie broni oznacza każdy sposób przemieszczania załadowanej broni przez osobę posiadającą broń" Ja na strzelnicę nie zamierzam łazić z załadowaną giwerą, bo po co ?
Marcin Dołęgowski

Marcin Dołęgowski Senior WebSphere
Administrator, Citi

Temat: Pozwolenie na broń

Dla uprawiajacych strzelectwo sportowe zadne, ale dla osob ktore nie dostana zezwolenia na bron do samoobrony a czuja sie zagrozone olbrzymie. Wystarczy bowiem miec klame pod pacha ale bez magazynka, a magazynek pelen pestek w kieszenii, i wszystko gra, pies z kulawa noga nic ci nie moze powiedziec. Wyciagasz klame, wkladasz magazynek i juz mozesz sie bronic. Wprawdzie to kilka sekund dodatkowo zanim bedziesz full metal jacket, ale mimo wszystko jest to juz cos. Niestety beda tez z tego korzystac malofiutkowcy dla ktorych bron to sposob na przedluzenie penisa, i sporo osobnikow nerwowych ktorzy zapytani przez zula o fajke moga zaczac robic show z pokazywaniem klamki i inne takie akcje. A to na dluzsza mete zaszkodzi wszystkim normalnym strzelcom.
Marcin Dołęgowski

Marcin Dołęgowski Senior WebSphere
Administrator, Citi

Temat: Pozwolenie na broń

Jerzy Kopyra:
Adam R.:
Sergiusz B.:
Łukasz Terlecki:
- załóż stowarzyszenie kolekcjonerskie broni i możesz mieć praktycznie co chcesz

Z tego co rozumiem na podstawie ustawy do celów kolekcjonerskich nie możesz posiadać broni niepozbawionej cech użytkowych, tzn. strzelającej :)
Przeciwnie! WOLNO!
I to jest wyjście żeby dostać pozwolenie bez konieczności płacenia haraczu PZSS. A wtedy strzelnice stoją przed Tobą otworem.

Dokładnie-WOLNO-ja już zakładam stowarzyszenie kolekcjonerskie :)
Co wiecej, to nie musi byc stowarzyszenie kolekcjonerow broni - w ustawie napisane jest jak wol - stowarzyszenie o charakterze kolekcjonerskim. Znaczki, motyle, puszki po piwie? Jak dlugo oficjalnie i z papierami, policja musi ci wydac zezwolenie.

konto usunięte

Rafał Szanser

Rafał Szanser Studio Rafał Szanser

Temat: Pozwolenie na broń

Przemysław G.:
http://www.tvn24.pl/0,1711727,0,1,pawlak-o-zaostrzaniu...

No, no! Robokop walczy o głosy! To tylko część kampanii wyborczej.
Co nie zmienia postaci rzeczy, że ma rację. :) Zobaczymy co będzie
po wyborach ;)

konto usunięte

Temat: Pozwolenie na broń

Mam tylko nadzieję , że się rządzącym w EU nie posra w głowach i rzeczywiście nie zaczną ograniczać .
Adam R.

Adam R. Running Wild

Temat: Pozwolenie na broń

Rafał Szanser:
Przemysław G.:
http://www.tvn24.pl/0,1711727,0,1,pawlak-o-zaostrzaniu...

No, no! Robokop walczy o głosy! To tylko część kampanii wyborczej.
Co nie zmienia postaci rzeczy, że ma rację. :) Zobaczymy co będzie
po wyborach ;)
Nie trzeba wiele szukać wystarczy prześledzić prasę fachową z czasów kiedy nowelizowano UoBiA :(((

konto usunięte

Temat: Pozwolenie na broń

Opinia jedynego słusznego, godnego medialnego zaufania eksperta od wszystkiego w tym kraju.

Pan Panie Dziwulski tkwi chyba mentalnie jeszcze w poprzednim ustroju i zapomniał Pan, że dziś juz nie ma w tym społeczeństwie ludzi równych i równiejszych. To niewątpliwa zaleta demokracji, wolności słowa oraz nadchodzącej liberalizacji zycia obywatelskiego.

Proszę nie opowiadać takich bzdur o jakich napisano w Newsweeku pod zamówienie. Proszę poczytać badania i statystyki związane z liberalnym i restrykcyjnym podejściem państwa do dostępu dla broni dla normalnych, uczciwych obywateli. Poza tym jak Pana tak broń zmienia to proponuję by swoja kolekcję na czele z DE oddał Pan czym prędzej do zezłomowania.

Rozmawiał Jakub Pacan - 03 sierpnia 2011

"Broń czyni z nas niewolników".
Dziewulski dla Newsweek.pl

- Byłem policjantem wiele lati proszę mi wierzyć: bandyta nie zrezygnuje tylko dlatego, że ktoś ma w domu broń, lecz wyposaży się w bazookę lub granatnik – mówi w rozmowie z Newsweek.pl wieloletni antyterrorysta i były poseł, który pracował nad ustawami o dostępie do broni Jerzy Dziewulski.

(dopisek: tak Panie Dziewulski ale to było wiele lat temu za poprzedniego ustroju. Tam był Pan osobą uprzywilejowaną. Tutaj proszę wyrównać w szeregu z pozostałymi obywatelami tego kraju)

Newsweek.pl: Czy nie dziwi Pana, że Anders Breivik, człowiek, który miał pozwolenie na broń i był zdrowy psychicznie, dokonał takiej masakry?
Jerzy Dziewulski: Nie dziwi mnie to wcale. Od początku mówiłem, że ten człowiek był zdrowy, działał metodycznie, bardzo konkretnie i fachowo. Zachował profesjonalną ocenę sytuacji, oczywiście według swojego trybu postępowania. Dla mnie to osobnik metodycznie brutalny. Ten mord został zaplanowany, przemyślany i zrealizowany z żelazną konsekwencją. Co więcej Breivik do końca trwa w swojej ocenie. Natomiast szaleńca jest niezwykle trudno zidentyfikować, ponieważ ci ludzie potrafią się naprawdę nieźle maskować i zdają sobie sprawę, że choroba u nich przebiega falowo, tzn. są okresy, w których pewnych pewnych zachowań oni nie kontrolują i wiedzą, kiedy te okresy się pojawiają.

Newsweek.pl: Czyli w okresie, gdy wiedzą, że są zdrowi, idą na testy psychologiczne, by uzyskać pozwolenie na broń. Udaje im się?
Jerzy Dziewulski: Niestety tak. W wielu przypadkach trudno wykryć chorobę psychiczną poprzez stosowanie testów. W Polsce np. rozpoznanie testu dla kandydatów, którzy występują o pozwolenie na broń, jest dziecinnie wręcz proste. Wszyscy, którzy zdawali te testy nie raz, m.in.ja wiedzą, że ich istotą jest udowodnienie, że nie jest się agresywnym. Innymi słowy w pytaniach „Czy w (...) przypadku użyłby pan broni?” Jak najczęściej należy odpowiadać "nie". Za fakt nie użycia broni w teście nic nie grozi, są nawet pozytywne efekty. Natomiast za fakt nie użycia broni w życiu można stracić głowę.

Newsweek.pl: Powiedział Pan, że broń zupełnie zmienia życie człowieka. Na czym ta zmiana polega?
Jerzy Dziewulski: Niestety istota posiadania broni polega na tym, że nie broń ma się dostosować do nas, ale my do niej. W momencie, kiedy posiadłem to narzędzie, musiałem dostosować się do przepisów prawnych regulujących jego posiadanie. Przecież moja praca zmieniła mój styl życia. To moja broń i robota zdecydowały o tym, że zostałem abstynentem. Podam przykład: zdecydowałem się na posiadanie broni, bo czułem zagrożenie. Teraz gdy ją mam, czuję się już bezpiecznie.

I jeżeli jadę do cioci na imieniny, a tam będzie wódka i mam świadomość, że muszę wypić parę kieliszków, więc zostawiam broń w domu, to ulica przestała być nagle niebezpieczna, bo mam wypić wódkę? Nie! Przed chwilą mówiliśmy, że czuję się niebezpiecznie. Jeżeli ktoś czuje się niebezpiecznie to w każdej sytuacji, wychodząc z domu ma świadomość, że może zostać napadnięty i użyć broni. Idąc do cioci na imieniny także biorę broń, ale muszę już zdawać sobie sprawę, że nie można mi wypić ani kieliszka.

Newsweek.pl: Co się dzieje z człowiekiem, który wszedł w posiadanie broni? Czy niektórzy ludzie traktują pistolet jak magiczny przedmiot, który daje im moc decydowania o czyimś życiu lub śmierci?
Jerzy Dziewulski: Ludzie bardzo zmieniają się w momencie, w którym dostają broń. Stanowi ona rodzaj gwarancji - posiadamy ją to prawie nic nam nie grozi. Nie mając broni nie poszlibyśmy w nocy na ulicę Ząbkowską, Kijowską, czy na dawne Szmulki, ponieważ wiedzielibyśmy, że to nieco ryzykowne. Człowiek, który ma broń, przestaje mieć takie opory, niknie gdzieś głos rozsądku, który podpowiadał, żeby tam nie zaglądać. Masz broń i zaczynasz prowokować los. Znam setki ludzi, którzy w taki sposób prowokowali los. W normalnych warunkach za Boga by tam nie poszli, bo nie było sensu, ale mając broń zmieniła im się optyka. Czując się mniej zagrożeni, byli coraz bardziej agresywni. Ten kto posiada broń, zaczyna się często zachowywać w sposób demonstracyjny. Pistolet przy pasie robi z człowieka w wielu przypadkach agresora.

Newsweek.pl: Czy to prawda, że człowiek, który znajdzie się nagle w posiadaniu broni przechodzi pewnego rodzaju inicjację, a po pewnym czasie zostaje nawet przez nią zdominowany?
Jerzy Dziewulski: Absolutnie tak. Broń w pewnym momencie zaczyna dominować w życiu człowieka. Ona zaczyna decydować, jak się będzie zachowywał jej posiadacz. Być może w wielu przypadkach człowiek by się odwrócił na pięcie i odszedł lub nawet wziął nogi za pas i uciekł, ale jeśli ma broń nie zrobi tego, tylko wyciągnie pistolet. Będąc posłem pracowałem nad zezwoleniem na tzw. broń domową, tzn. kto chciał mieć broń proszę bardzo, ale tylko w domu, bo ma tam kosztowności i był wielokrotnie obrabowany. Proszę sobie wyobrazić, że 90 proc. ludzi, którzy mogli trzymać broń tylko w domu, powiedziało "nie" – ja chcę ją nosić na ulicy. Broń podnosi ego. Wielu ludzi bardzo chętnie demonstruje, że ma przy sobie pistolet. I to jest jeszcze najmniej niebezpieczne, bo ta demonstracja podnosi jego ego, ale nie podnosi jego agresji.

Newsweek.pl: Ze statystyk wynika, że wiele osób, które starały się o posiadanie broni i w końcu ich marzenie się spełniło, po jakimś czasie oddają ją do złomowania policji, bo zbyt często i intensywnie o niej myślały. Co oznacza, że broń komuś "ciąży"...
Jerzy Dziewulski: Psychika człowieka zmienia się w momencie posiadania broni. Ludzie odpowiedzialni szybko zdają sobie sprawę, że to pistolet zaczyna pilnować ich, a nie oni jego. Posiadanie broni to masę obciążeń. Trzeba wiedzieć w jakim miejscu ona jest, czy jest odpowiednio zabezpieczona, przechowywana, etc. Posiadanie broni to nie tylko fakt administracyjny, ale też ogromne obciążenie kieszeni. Gwarancję bezpieczeństwa daje nie tylko samo jej posiadanie, ale przede wszystkim umiejętne posługiwanie się nią. Każdy strzał, to jakby pan zwinął kilka banknotów w lufę i wystrzelił w powietrze. Nie dziwi mnie więc, że po pewnym czasie ludzi z ulgą zanoszą broń na policję.

Newsweek.pl: A co Pan powie na argumenty zwolenników swobodnego dostępu do broni? Oni mówią m.in., że pozwolenia powinny być wydawane przez organy administracji samorządowej tak samo jak prawo jazdy i dowody osobiste i nie powinno być w tym zakresie żadnych elementów uznaniowości.
Jerzy Dziewulski: Szaleńcy! Twierdzę, że to nieodpowiedzialni ludzie, którzy przekonują, że im więcej broni tym bezpieczniej. Dyskusja o tym, że gdyby wśród młodzieży na wyspie Uttoya choć jedna osoba miała broń to Braivik nie zabiłby tyle osób, bo wcześniej sam by zginął, jest kompletnym odwróceniem sytuacji. Czy bandyta wiedzący, że ja w domu mam broń, nie wejdzie do niego? Byłem policjantem wiele lat i proszę mi wierzyć, bandyta nie zrezygnuje tylko dlatego, że ktoś ma w domu broń, lecz wyposaży się w bazookę lub granatnik. To jest typowe działanie przestępców. Oni zawsze chcą być o jeden szczebel wyżej. Jeżeli on chce wejść do domu to tak to zaplanuje, żeby być lepszy od innych. W domu jest pistolet? To ja wezmę kałacha. Taki styl myślenia eskaluje przestępczość.

Często przytaczam taki przykład. Mamy powszechny dostęp do broni. Wchodzę pewnego dnia do knajpy czy dyskoteki, gdzie 40 proc. osób ma broń. Czy te 40 proc. nie pije? Po drugie czy wśród tych 40 proc. facetów nie znajdą się tacy, którzy chcą wywołać awanturę? A jeśli awantura, to czy zamiast nakładać się po mordzie dadzą sobie po kulce? Ktoś, kto chce powszechnego dostępu do broni, to jakby chciał powszechnego dostępu do kłopotów.

Newsweek.pl: A czy przez tyle lat służby spotkał się Pan z ludźmi, policjantami, którzy według Pana nie powinni obcować z bronią?
Jerzy Dziewulski: Niestety tak. Czy broń powinien nosić policjant, którego przełożeni wiedzą, że nadużywa alkoholu? Nie powinien. Ale odbierając mu broń odbiera mu się prawo do obrony w warunkach wykonywania jego zawodu. Zdarzali się policjanci, którzy nosili broń po kielichu lub ją gubili. To gubienie często polegało na tym, że ktoś nosił broń w teczce, albo zostawił ją w toalecie, zdjął pas z kaburą powiesił na klamce i zapomniał. Każdy kto ma broń musi mieć świadomość, że może jej użyć w każdej minucie, taka jest zasada, jeżeli już ją mam, to mogę jej użyć. Dlatego zawsze muszę być w stanie, który nigdy nie będzie wątpliwy dla prawa.

Źródło: http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/spoleczenstwo/b...
Dariusz Lermer

Dariusz Lermer Właściciel firmy,
Mad Dariusz Lermer

Temat: Pozwolenie na broń

http://www.tvn24.pl/-1,1717117,0,1,zatrzelil-zone-_-my...
I co - można mieć pozwolenie i być bałwanem- można!
Adam R.

Adam R. Running Wild

Temat: Pozwolenie na broń

Dariusz Lermer:
http://www.tvn24.pl/-1,1717117,0,1,zatrzelil-zone-_-my...
I co - można mieć pozwolenie i być bałwanem- można!
Pytanie tylko czy ten myśliwy jest bądź był z mundurówki czy nie bo tego nie podali.
Tomasz Olejnik

Tomasz Olejnik Właściciel firmy
TechVeni sp z o.o.

Temat: Pozwolenie na broń

http://krakow.naszemiasto.pl/artykul/1076863,deweloper...

Nie był z mundurówki - tak przynajmniej wynika z artykułu.

Strzał do nierozpoznanego celu wciaż najczęstszym powodem wypadków...
Jerzy Kopyra

Jerzy Kopyra radca prawny,
obsługa prawna
inwestycji
budowlanych

Temat: Pozwolenie na broń

Dariusz D.:
Opinia jedynego słusznego, godnego medialnego zaufania eksperta od wszystkiego w tym kraju.

Pan Panie Dziwulski tkwi chyba mentalnie jeszcze w poprzednim ustroju i zapomniał Pan, że dziś juz nie ma w tym społeczeństwie ludzi równych i równiejszych. To niewątpliwa zaleta demokracji, wolności słowa oraz nadchodzącej liberalizacji zycia obywatelskiego.

Proszę nie opowiadać takich bzdur o jakich napisano w Newsweeku pod zamówienie. Proszę poczytać badania i statystyki związane z liberalnym i restrykcyjnym podejściem państwa do dostępu dla broni dla normalnych, uczciwych obywateli. Poza tym jak Pana tak broń zmienia to proponuję by swoja kolekcję na czele z DE oddał Pan czym prędzej do zezłomowania.

Dziwulski reprezentuje mentalność ubecką-przekonany o swojej wszechwiedzy i omnipotencji wygaduje takie głupoty, że aż przykro słuchać. Nadal mu się wydaje, że żyje w PRL-u a broń jest przywilejem władzy i sługusów, którzy tę władzę opartą na krzywdzie ludzkiej wspierają.
Adam G.

Adam G. Koordynator ds
zatrudniania, Be
Able Adam Gregorczyk

Temat: Pozwolenie na broń

Witam,

Jak ma się sprawa potencjalnego kupna przeze mnie broni - jaką mogę kupić, gdy jako nastolatek trenowałem strzelectwo sportowe przez 3 lata i jestem w posiadaniu licencji B PZSS. Licencja została przyznana bezterminowo od 2001 roku na strzelectwo sportowe: pneumatyczne, kulowe.
Chciałbym się dowiedzieć czy i ewentualnie jaką broń mógłbym sobie kupić, lub co jeszcze muszę "dorobić" ?
Pozdrawiam
Adam R.

Adam R. Running Wild

Temat: Pozwolenie na broń

Adam G.:
Witam,

Jak ma się sprawa potencjalnego kupna przeze mnie broni - jaką mogę kupić, gdy jako nastolatek trenowałem strzelectwo sportowe przez 3 lata i jestem w posiadaniu licencji B PZSS. Licencja została przyznana bezterminowo od 2001 roku na strzelectwo sportowe: pneumatyczne, kulowe.
Chciałbym się dowiedzieć czy i ewentualnie jaką broń mógłbym sobie kupić, lub co jeszcze muszę "dorobić" ?
Pozdrawiam
Adam!
Uważna lektura UoBiA wszystko Ci powinna wyjaśnić.
Generalnie mając patent strzelecki i możliwość wykazania się czynnym uprawianiem strzelectwa spełniasz wszystkie wymogi ustawowe do ubiegania się o pozwolenie na broń sportową.
Radzę również prześledź co w necie słychać (ROMB, Fundacja Rozwoju Strzelectwa, Klub Ba-Bach).

konto usunięte

Temat: Pozwolenie na broń

Martyna Bunda - 3 listopada 2011

Dziwne pozwolenia na broń
Zabawy bronią

W tym roku niemal podwoiła się sprzedaż broni. To niezaplanowany efekt zmiany prawa.Najliczniej do sklepów ruszyli myśliwi, mile zaskoczeni możliwością zakupu pistoletów oraz rewolwerów. Ot, wypadek przy pracy. Wraz z nowelizacją ustawy o broni ważność straciło rozporządzenie wyłączające używanie broni krótkiej przez tę grupę, a w mocy zostało inne, określające w dżulach, jakiej broni można używać do polowań, by zwierzę nie cierpiało, zabite od razu. W praktyce okazało się, że niektóre mocniejsze pistolety i rewolwery spełniają kryteria zawarte w rozporządzeniu o broni do polowań. Myśliwym to w smak. Argumentują: dzik szarżujący na polowaniu stanowi zagrożenie śmiertelne, a broń długa w podobnych okolicznościach nie chroni skutecznie myśliwego.


Obrazek

Kupują ci, którzy już broń mają, ale chcieliby więcej. A także nowi kandydaci na myśliwych, sportowców i kolekcjonerów. Kupił i Jarosław Lewandowski, redaktor naczelny magazynu o broni „Strzał” i prezes zarządu Fundacji Rozwoju Strzelectwa w Polsce. Parę lat temu bezskutecznie starał się w policji o zgodę na zakup drugiej sztuki broni do ochrony osobistej. Wówczas otrzymał pismo, że prawo do drugiego pistoletu nie będzie mu przyznane – „bo jeszcze nie użył pierwszego”. Nawet nie było od czego się odwoływać. Policja miała prawo do arbitralnej oceny. Po latach jednak z jego fundacji wyszedł projekt nowelizacji ustawy o broni i amunicji, kładący nacisk m.in. na uściślenie kryteriów przyznawania pozwoleń. Ustawę i tak trzeba było znowelizować, żeby dostosować prawo do standardów unijnych. Przy okazji fundacja wywalczyła swoje uściślenia. Nowelizacja weszła w życie w marcu 2011 r. Teraz państwu trudniej jest blokować dostęp do broni.

W Warszawie w pierwszej połowie tego roku sprzedano 1,4 tys. sztuk broni, niemal tyle samo co w całym 2010 r. Wnioski o pozwolenie na broń złożyło 45 sportowców, prawie dwukrotnie więcej niż przez cały 2010 r., bo teraz łatwiej mogą udowodnić, że są sportowcami. Sprzedawcy w Zielonej Górze, Poznaniu czy Wrocławiu potwierdzają – jest trend. A statystyki zapewne pójdą jeszcze w górę, bo większość potencjalnych nabywców dopiero w połowie roku zorientowała się, jakie zmiany przyniosła nowa ustawa.

Kontekst

W posiadaniu prywatnych osób jest dziś w Polsce ponad 500 tys. sztuk broni. Statystycznie 1,3 egzemplarza na 100 osób. Nawet jednak gdyby w Polsce sprzedało się drugie tyle, na tle Europy taka fala okazałaby się tylko małą strużką.

Jedynie Litwini mają w szafach (metalowych) mniej prywatnej broni niż Polacy – 135 tys. szt., po 0,7 sztuki na 100 osób. Na Ukrainie – o oczko wyżej w rankingach przed nami – prywatnej broni jest sześciokrotnie więcej niż w Polsce – 3,1 mln szt., po 6 szt. na 100 mieszkańców. A to i tak daleko od średniej europejskiej: 20–30 szt. broni na 100 mieszkańców. Najbardziej uzbrojone w Europie Finlandia i Szwajcaria mają ponad 45 sztuk broni na 100 mieszkańców, w Szwajcarii licencję na broń ma co czwarty dorosły.

Rzecz biorąc w makroskali – zachodnie trendy są jednak w sprawie broni podobne do polskich. Władza stara się, by w obiegu broni było jak najmniej, dostęp do niej jest reglamentowany, podlega rejestracji, a państwo wie, kto, co i gdzie zakupił. Tyle że zachodnie systemy są prostsze. Przede wszystkim dlatego, że oparte na innej filozofii. Można by tamte reguły porównać do systemu praw jazdy: inne warunki trzeba spełnić, by mieć rower (dubeltówka), inne by jeździć osobówką (pistolety, rewolwery), jeszcze inne – by jeździć ciężarówką z naczepą (broń strzelająca seriami – dla zwykłych obywateli w zasadzie niedostępna). W przeciwieństwie do systemu polskiego, gdzie starając się o taką samą broń z różnych paragrafów, trzeba spełnić kompletnie różne kryteria. To tak jakby inne prawo jazdy dostawało się na dojazdy do pracy, a inne na wyjazdy wakacyjne i wyprawy po zakupy.

Monitorowanie sprzedaży broni każdy kraj organizuje po swojemu. W Niemczech są dwa rodzaje książeczek. Właściciele książeczek żółtych, po dokonaniu zakupu, zgłaszają się na komendę po pieczątkę i wracają do sklepu po towar. Właściciele książeczek zielonych kupują na skróty – sam sklep wpisuje broń do dokumentów i powiadamia policję, że sprzedał. W systemie francuskim istnieje komputerowy system rejestracji pozwoleń.

Wszędzie na Zachodzie istnieją też sklepy internetowe. Chętni przesyłają potwierdzenie uprawnień do zakupu broni, a sklep odsyła broń paczką zwrotną – zwykle przesyłką kurierską, oznaczoną tak, by kurier wiedział, co wiezie, a osoba postronna nie mogła się zorientować. Choć niektóre państwa ostatnio zaostrzyły zasady bezpieczeństwa. Broń przesyła się teraz w częściach, w dwóch paczkach, żeby było bezpieczniej.

Praktyka

Te same przesyłki docierają i do Polski. Tu trafiają już jednak w inną rzeczywistość. Małe sklepy, np. te niemieckie, nie robią Polakom żadnych przeszkód, wystarczy wysłać kopię polskiego pozwolenia. Pocztą przesyłają też broń do Polski producenci, nadając paczkę zgodnie z przepisami obowiązującymi w ich kraju.

Jednak to, co do granicy jedzie jako paczka specjalnego traktowania – np. oznaczona w sposób czytelny dla listonosza czy kuriera – od granicy polskiej jedzie już jako zwykły karton, bo nikt nie rozumie oznaczeń. W praktyce trafia się więc pistolet pozostawiony w kwiaciarni naprzeciwko, bo adresata nie było. Albo karton z bronią na palecie leżący w otwartym samochodzie, bo kurier poszedł szukać kogoś do pomocy we wnoszeniu.

Żeby ta sama paczka mogła po Polsce podróżować oficjalnie, trzeba by zastosować rozwiązania zapisane w rozporządzeniu ministra infrastruktury z 2003 r. A więc: nawet do przewozu jednego pistoletu – samochód opancerzony, z wydzielonym przedziałem ze specjalnej blachy, alarmem i masą zabezpieczeń. Prócz kuriera co najmniej jeden pracownik ochrony z bronią palną bojową. No i strzeżone, specjalne magazyny broni, w których paczka oczekiwać miałaby na przesłanie, a potem na odbiór.

Nasi przedsiębiorcy uskarżają się, że jedynym efektem tak pomyślanych przepisów jest nierówne traktowanie Polaków w porównaniu z zachodnią konkurencją. Przesyłki zza granicy odbierają, ale nadać legalnie broni już nie mogą. W praktyce rusznikarz z Poznania, właściciel niewielkiego zakładu, naprawiający broń po dziadku dla klienta z Lublina musi wsiąść w auto i osobiście odebrać i odwieźć broń. A gdyby wiózł coś większego, czego nie da się ukryć wraz z pudełkiem pod swetrem, trasę Lublin–Poznań pokona bez przystanku na toaletę – bo przecież nie zostawi tej broni w samochodzie na parkingu. Pal diabli względy bezpieczeństwa. Zgodnie z prawem zawiniona przez niewystarczający nadzór utrata broni automatycznie spowoduje utratę licencji. Tej na broń własną, np. do polowania, ale też na obrót bronią i jej dystrybucję. Łatwo stracić źródło utrzymania.

Struktura

Jest, jak jest, bo polski system traktuje zagrożenia związane z bronią w rękach obywateli szczególnie serio. By wejść w posiadanie broni, trzeba przejść badania psychiatryczne i testy psychologiczne. Wykazać się niekaralnością. Zdać egzaminy (najtrudniejsze w przypadku starających się o broń do ochrony osobistej). Zaopatrzyć się w szafę metalową (myśliwi) albo sejf przytwierdzony na stałe do podłoża (reszta). Wreszcie przedrzeć się przez skomplikowane procedury biurokratyczne, zbierając kolekcję papieru, przekonać do siebie policję. Każda sztuka broni musi zostać przestrzelona, a na policję trafić muszą trzy łuski, które odtąd na zawsze już zalegną w magazynach.

Łatwo broń stracić. Wystarczy drobne przewinienie, na przykład nieopatrzna wysiadka z samochodu przy dystrybutorze paliwa z bronią przy pasku, niewystarczająco osłoniętą ubraniem – jak w przypadku jednego z pracowników firmy dystrybuującej broń. Albo użycie w zawodach sportowych broni, na którą dostało się pozwolenie z innego paragrafu – myśliwskiego, jak w przypadku warszawskiego sportowca – strzelca i myśliwego jednocześnie. W ten sposób stracił licencję na broń, a także zawód oraz hobby.

I tak liczba wydawanych pozwoleń na broń od lat regularnie spadała, a rygoryzm systemu rósł. W 2004 r., po kolejnej nowelizacji przepisów, zlikwidowano nawet sale przysposobienia obronnego w szkołach, a tysiące karabinków zostało sprzedanych na Zachód w cenie złomu. W przeciwnym razie karabinki te można by przechowywać jedynie w profesjonalnych magazynach broni.

Jednocześnie jednak, gdy przychodzi do konkretów, ten opresyjny system okazuje się własną karykaturą; nikt nie chce brudzić sobie rąk bronią; grzebać w prawie inaczej, niż je zaostrzając, więc detale systemu pozostają bez zmian. Na przykład sprawa promes: obywatel chcący zakupić broń i mający na to pozwolenie wybiera sobie coś w sklepie, a następnie zgłasza się na komendę po specjalny dokument – promesę. Czyli wypisany na kawałku zwykłego papieru kwit, podstemplowany tradycyjną pieczątką. Na podstawie papieru (i innego dokumentu) sklep wydaje broń.

Gdy wykryto przypadki fałszowania promes, m.in. na terenie Wrocławia, policja zarządziła, żeby wszystkie sklepy chcące sprzedać broń telefonicznie potwierdzały w komendach wojewódzkich prawdziwość przynoszonych przez klientów pozwoleń. W celu wsparcia systemu w każdej komendzie wojewódzkiej rozpoczęto dyżury do godz. 20.00 – i tak przez pół roku. Aż policjanci zbuntowali się i przestali dyżurować, więc sklepy też się zbuntowały, że mają prawo sprzedawać w godzinach pracy sklepu, a nie w godzinach pracy komend – do 14.00. Promes już nikt nie potwierdza. Wzór pisma do dziś się nie zmienił. Broń zakupiona nielegalnie we Wrocławiu trafiła zapewne do świata przestępczego, choć równie dobrze można sobie wyobrazić polski odpowiednik Breivika, kupującego broń na sfałszowaną promesę.

Tło

Tymczasem główny nurt pistoletowych apetytów Polaków i tak kanalizuje się gdzie indziej. Zamiast przebijać się przez oficjalny system, kupują np. rewolwery czarnoprochowe. Zabijają one podobnie jak każda inna broń krótka, a od nowoczesnych różnią się jedynie sposobem ładowania – przez lufę. Dla hobbystów czarnoprochowce to od lat argument za poluzowaniem rygorów: 100–200 tys. takich pistoletów kołacze się po rynku, a nic się dotąd nie stało (wyjąwszy epizod z lat 90.).

Kupują też wiatrówki. Jarosław Lewandowski z Fundacji Rozwoju Strzelectwa szacuje liczbę tej broni na co najmniej milion sztuk. Utarło się w powszechnym przekonaniu, że wiatrówki są bezpieczniejsze od kija – skoro tak restrykcyjny system umożliwia ich zakup bez żadnych obostrzeń. Polska bije więc rekordy w liczbie wypadków z wiatrówkami wśród dzieci. Tylko w tym roku było kilkanaście przypadków opisywanych przez prasę. W tym pięć bardzo poważnych w skutkach lub śmiertelnych. Był jeden szaleniec strzelający z wiatrówki do dzieci na placu zabaw.

Jest też Polska podziemna – w dosłownym tego słowa znaczeniu. Spuścizna powojenna: setki tysięcy pamiętających wojnę egzemplarzy, zakopanych w ogrodach, pochowanych pod podłogami, w garażach i szafach. W Czechach regularnie co paręnaście lat ogłasza się pistoletową amnestię, żeby wszyscy posiadacze nielegalnej broni mogli się ujawnić i – jeśli się okaże, że broń nie jest kradziona oraz nie została użyta do przestępstwa, a właściciel nie wzbudza podejrzeń policji – uzyskać prawo do zatrzymania jej legalnie. Państwo zyskuje w zamian wiedzę, ile, gdzie i czego mają obywatele. W Polsce amnestia też była, ale pod warunkiem oddania takiej broni państwu. A niewielu chce się rozstać z pistoletem. Polska broń podziemna poprawia więc policyjne statystyki. Policja odzyskuje ją, wpisując sobie zarekwirowane zardzewiałe rupiecie w rubryki „nielegalna broń odzyskana”. W 2010 r. odzyskano tak aż 2,1 tys. egzemplarzy. Na papierze sukces. Zdarza się też jednak, że ta broń zostaje znaleziona przez kogoś innego, jak w małopolskim Gruszowie, gdzie niedawno zastrzelił się 17-latek.

Bo jednocześnie zanika umiejętność obchodzenia się z bronią. Jacek Szymkowiak, prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów Broni, rusznikarz i myśliwy, ubolewa, że adepci myślistwa zdają egzaminy coraz gorzej strzelecko wyszkoleni. Prawo nie daje możliwości, aby syn ćwiczył na strzelnicy pod opieką ojca, a młody myśliwy pod okiem doświadczonego kolegi – jak na świecie, bo trzeba przestrzegać ściślejszych rygorów. Krzysztof Stefaniak, były mistrz Europy w strzelectwie, dodaje, że młodsze pokolenie wręcz głupieje, dostając do ręki broń. Gdy jako instruktor dawał dzieciakom do potrzymania atrapy pistoletów (mówiąc im, że to broń prawdziwa), te zawsze najpierw celowały do kolegi, a zaraz potem w swoją głowę.

Finisz

Broń pochowana w szafach i zakopana w ogrodach miała szansę zasilić oficjalne statystyki przy okazji ostatniej nowelizacji ustawy. Fundacja Rozwoju Strzelectwa proponowała, aby zalegalizować to, z czym człowiek zadeklaruje uprawdopodobniony związek emocjonalny – jeśli tylko nie będzie to broń szczególnie niebezpieczna. Zaprotestowali prawnicy z Komendy Głównej Policji, że to zbyt ogólne. Przeszło „to, co zostało odziedziczone w sposób potwierdzony notarialnie”. Podziemie zostało więc tam, gdzie było.

Inna rzecz, że Fundacja Rozwoju Strzelectwa proponowała, by ustawę w ogóle napisać na nowo. Uprościć system, odejść od dzielenia posiadaczy broni na kategorie użytkujących (czyli np. myśliwych, badających się psychiatrycznie raz na całe życie, oraz posiadaczy takiej samej broni, ale z innego paragrafu, badających się co 5 lat). Stworzyć rozwiązania pod komputerowy system rejestracji pozwoleń – coś jak karty kredytowe – zamiast papierów z pieczątką. Ich obywatelski projekt przebrnął nawet pomyślnie przez komisję Palikota, a potem spektakularnie się wywrócił. Strzelcy proponowali, by wydawanie pozwoleń przekazać samorządom, odezwały się więc głosy, że to otwarcie tamy dla szaleńców, chcących zalać Polskę bronią.

I tak, zamiast próby stworzenia nowego systemu, mamy doraźne łatanie starego. Prócz myśliwych na liście beneficjentów ostatniej nowelizacji ustawy są jeszcze obdarowani bronią i wyróżnieni nią – cokolwiek to znaczy – którzy też mają prawo zatrzymać broń legalnie. Albo sprawcy przemocy domowej. Policjanci z Komendy Głównej tuż po nowelizacji w popłochu rozsyłali do komend pisma, by – mimo braku przesłanek ustawowych – jednak sprawdzać i ten aspekt sprawy i odmawiać prawa posiadania broni, choćby bez podania przyczyn.

I tak zyskaliśmy kolejny powód, aby ponownie nowelizować znowelizowane. Parafrazując myśliwych: tym razem jednak warto zacząć od przyjrzenia się celom.

Źródło: http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1520668,1,dziwne-p...
>Dariusz D. edytował(a) ten post dnia 04.11.11 o godzinie 18:33

konto usunięte

Temat: Pozwolenie na broń

Adam G.:
Witam,

Jak ma się sprawa potencjalnego kupna przeze mnie broni - jaką mogę kupić, gdy jako nastolatek trenowałem strzelectwo sportowe przez 3 lata i jestem w posiadaniu licencji B PZSS. Licencja została przyznana bezterminowo od 2001 roku na strzelectwo sportowe: pneumatyczne, kulowe.
Chciałbym się dowiedzieć czy i ewentualnie jaką broń mógłbym sobie kupić, lub co jeszcze muszę "dorobić" ?
Pozdrawiam

Musisz posiadać aktualną licencję, potwierdzenie ważności patentu i przynależność do klubu, którego statutową działalnością jest strzelectwo sportowe (licencja B została anulowana ustawą z 2005 r.).
Dodatkowo badania psychologiczne i lekarskie.
Dariusz Lermer

Dariusz Lermer Właściciel firmy,
Mad Dariusz Lermer

Temat: Pozwolenie na broń

Po pewnym zastanowieniu .... może cel był dokładnie rozpoznany i .... znienawidzony ;-)
Tomasz Olejnik:
http://krakow.naszemiasto.pl/artykul/1076863,deweloper...

Nie był z mundurówki - tak przynajmniej wynika z artykułu.

Strzał do nierozpoznanego celu wciaż najczęstszym powodem wypadków...
Łukasz U.

Łukasz U. dr nauk prawnych /
radca prawny /
menadżer / biegły
sądow...

Temat: Pozwolenie na broń

Dariusz Lermer:
Po pewnym zastanowieniu .... może cel był dokładnie rozpoznany i .... znienawidzony ;-)
Tomasz Olejnik:
http://krakow.naszemiasto.pl/artykul/1076863,deweloper...

Nie był z mundurówki - tak przynajmniej wynika z artykułu.

Strzał do nierozpoznanego celu wciaż najczęstszym powodem wypadków...

Panie Dariuszu, z całym szacunkiem dla Pana uważam, że Pana komentarz do tej tragedii w kontekście uśmiechniętej buzi na końcu Pana zdania jest głęboko niestosowny.

Pozdrawiam.
Dariusz Lermer

Dariusz Lermer Właściciel firmy,
Mad Dariusz Lermer

Temat: Pozwolenie na broń

To prawda! Jedni takie zdarzenie traktują przez pryzmat ludzkiej tragedii , zaś inni przez pryzmat ,, hobby"polegającemu na zabijaniu istot żywych w ramach zabijania wolnego czasu. Ja należę do tej drugiej , a ponieważ uważam że człowiek dorosły ma prawo do samostanowienia , a co za tym idzie wie co robi i w jakim towarzystwie-wiec sytuacja w której takowy człowiek w ramach spędzania wolnego czasu strzela do swojej żony/ jako do dzika/ , daje jasny obraz owego ,, hobby" oraz osób go kultywujących! Pojawiają się jak wcześniej mówiliśmy dwie możliwości- albo koleś złamał wszelkie możliwe przepisy/ strzał do nierozpoznanego celu/- a co za tym idzie plasuje go w gronie totalnych dupków, albo .... wersja nr 2 którą przedstawiłem !Jest jakaś trzecia ? pomińmy tą że myśliwy strzela a Pan Bóg kule nosi - bo owa skłaniała by do jeszcze większych kpin! Śmierć .. człowieka? cóż- polowanie to polowanie - raz byk , raz torreador! Wszak gdyby zawsze myśliwy, cóż to by było za hobby- bardziej by przypominało pluton egzekucyjny. O pardon- polowanie z nagonką jakoś tak mi się kojaży.



Wyślij zaproszenie do