Hanna S.:
77 kilometr, 13 godzin i jedna minuta, o jedną za dużo. Biegłam z przyjacielem Jankiem, z sędzią nie było dyskusji. Była zażarta awantura o tę minutę. Pozostały do Krynicy cztery godziny i 23 km, nawet gdybym przyczłapała się na metę o 21 to i tak byłabym przeszczęśliwa. Odebrali numery, odebrali chipy, sposób w jakim sędzia to uczynił nazwałabym aroganckim. Ja i Janek byliśmy pierwszymi, którym przerwał bieg, a zrobił to z nieukrywaną satysfakcją.
Co do biegu. Zacznę od minusów.
1. Dezorientacja informatyczna żenująca- w materiałach, które otrzymaliśmy w pakietach sprzeczne informacje dotyczące czasowych limitów na punktach
2. 10 minut za grupą 100 puścili grupę 66, czołówka 66 przebijała się przez gąszcz zawodników na wąskich, leśnych ścieżkach, my zamiast biec swoim tempem wielokrotnie ustępowaliśmy drogi tym z drugiego biegu
3. Chore limity czsowe, dla tych, którzy biegli 66 km limit dłuższy o dwie godziny niż dla tych, którzy biegli setkę.
4. I dalej o limitach- uważam, że wyśrubowano je po to, by jak najwięcej ludzi wyeliminować, jeżeli orgi uważają, że setka B7D nie jest dla amatorów, nawet z dużym doświadczeniem ultra górskim, to niech wprowadzą punktację przy rejestracji tak, jak na Biegu Granią Tatr,
5. Absolutny brak tolerancji na limitach czasowych. Ostateczna decyzja o dopuszczeniu do dalszego biegu należy do sędziego, jedna minuta na 77 km i 13 przebytych godzin to zaledwie kilkadziesiąt metrów przed pomiarową matą, ci, którzy wbiegli na nią pół minuty przed nami kontynuowali bieg, my do autokaru.
6. Brak jakichkolwiek oznaczeń kilometrowych na trasie, po 9 godzinach wysiadają baterie w garminach i właśnie dlatego nie zmieściliśmy się w limicie. Pojęcia nie miałam, w którym miejscu jestem ani ile jeszcze czasu przede mną. Przynajmniej na 5 km przed punktami limitowymi powinny być umieszczone jakieś info, no ale trzeba by się trochę wysilić.
Nie zakładano nagród w kategoriach wiekowych kobiet na 100 km ( dla mężczyzn tak), ale skoro 30 pań bieg ukończyło, naprędce takie kategorie stworzono już w czasie dekoracji. Dla mnie żenada, Sylwia w toalecie dowiedziała się o tym, że wyczytywano ją na pudło.
Jeżeli chodzi o sam bieg. Trasa bardzo trudna, nie doceniłam skali tej trudności ale lubię takie wyzwania. Pogoda nam nie sprzyjała. Już podczas startu ( trzecia w nocy ) było ciepło, i cieplej z każdą godziną. Przepiękny wschód słońca a widoki dolin, owitych watą mgieł zapierał dech. Od 33 km morderczy upał i tak przez wiele następnych godzin. Burza zaskoczyła nas na około 70 kilometrze, momentalnie zrobiło się ślisko i bardzo niebezpiecznie. Glina wsysała buty, a na zbiegach niejeden zaliczył glebę. Na całej trasie kamienie, glina i korzenie o jakich mi się nie śniło. A betonowe płyty z dziurami- co za paskudztwo ! A na kilka kilometrów przed Krynicą dziesiątki powalonych drzew.
Wielki plus dla wolontariuszy, byli wspaniali.
Mariusz, nakolanniki? rękawice? proszę cię....
Pogoda na pewno była ekstremalnie niekorzystna, bardzo mało ludzi znosi w marę dobrze wysokie temperatury, umiarkowane temperatury. Najlepiej na tej pogodzie wyszli faworyci, gdyż metę zaliczali około południa, czyli w porze gdy upał nie osiągnął jeszcze maksa. Burza z ulewą to z kolei spowolnienie z powodu utraty przyczepności butów.
Miejmy nadzieję, że w przyszłorocznym B7D pogoda będzie bardziej łaskawa.
Masz racje Haniu co do tych sprzecznych info o limitach, odnoszę wrażenie, że sędziowie i orgi nie czytają strony netowej biegu, przez co podawane są niewiarygodne info.
Do pewnego stopnia limity na 77 i 88 mogą być zrozumiałe, ale to jak kto rozkłada tempo w końcówce, to jego sprawa, a jeśli już są, to organizatorzy powinni podejść elastyczniej do limitów w sytuacji ulewy, gdy należy postawić na bezpieczeństwo biegaczy, by się nie łamali i nie kontuzjowali. Zwłaszcza, że takie drobne straty po upale i ulewie zwykle daje się nadrobić.
Zupełnie bez sensu są krótkie odstępy czasowe startu na 100, 66 i 36 km. To nie miało dużego znaczenia w pierwszych latach, ale z tego co podały media, to miało wystartować 2000 ludzi, którzy wzajemnie prawie tratowali się. A to jest zupełny brak wyobraźni orgów, którzy wiedzieli wcześniej że ilość startujących lawinowo wzrasta z roku na rok.
Jestem zdania, że skoro to ma być krynickie ultra, to meta dla wszystkich dystansów powinna być w Krynicy. czy starty dla 36 i 66 zrobić w Rytro i piwnicznej, czy wszystkie starty i mety w Krynicy, to można przedyskutować, ale na pewno da się tak dobrać trasy, by przewyższenia były zbliżone.
P.S.
Tak sobie głośno pomyślałem o rękawicach i nakolannikach. Na pewno glebogryzaki załatwiają w dużej mierze problem, poza tym, ze jest poroblem tego rodzaju, że potrzebne są zwykle nie na przepaku, ale na trasie.
Dzięki za naoczne, nanożne relacje.