Temat: Orła cień, czyli o promocji polskiej gospodarki za granicą
Nie sądzę aby tak było w 100% jak pisało "Metro" (nie czytałem tego artykułu). W swojej dotychczasowej pracy spotykałem się raczej z osobami na imprezach promocyjnych, które były dobrze przygotowane do promocji swojego regionu. Znajomość języków tez była na przyzwoitym poziomie. Ale nie mogę stwierdzić autorytatywnie, że tak jest/było w 100% przypadków. Tak jak już wczesniej pisałem, problemem polskiej promocji jest określenie CO i JAK chcielibysmy promować i DO KOGO ma być ona skierowana. Chopin jest rozpoznawalnym znakiem "reklamowym", ale tylko w Europie, Japonii, czy częściowo w USA. Jest to też najłatwiejsza promocja, która niestety nie do wszystkich dociera.
Pisze Pan o pieknych zakątkach i imprezach masowych - znów pytanie - do kogo to kierujemy? Np. dla odwiedzajacych z Azji ważniejsze jest "zaliczenie" znanych ogólnie miejsc w Europie, noclegi w hotelach wielogwiazdkowych i tanie zakupy luksusowych towarów. Ekoturystyka, agroturystyka i przyroda nie są priorytetem.
Wiele ograniczeń w rozwoju promocji "siedzi" w nas samych. Wielokrotnie odrzucane były projekty promocyjne reklamujace Polskę, jako najwiekszego producenta sprzetu AGD w Europie, jednego z najbardziej liczacych sie producentów w branzy motoryzacyjnej, ośrodka naukowego, usług z sektora zdrowia... Dlaczego? Bo to zagraniczne, niepolskie... Tłumaczenie bzdurne! Tak promował się Tajwan, tak promowała się kiedyś Korea Płd.
Wydaje mi się, że ciagle za bardzo bujamy w obłokach, nastawiając się na bardzo wąską promocję "chopinowską i cepeliowską".