Błażej Sarzalski

Błażej Sarzalski radca prawny, bloger
prawniczy

Temat: Wizerunek radcy prawnego - nasze chciejstwo, a fakty...

Kiedyś popełniłem taki oto post na blogu:

Czym jest dla prawnika śmierć matki? Otwarciem spadku. Przynajmniej tak głosi jeden z popularnych na całym świecie dowcipów o prawnikach. Wrogość, bądź co najmniej rezerwa, wobec przedstawicieli profesji prawniczej to światowy fenomen. Trudno powiedzieć, czy istnieje bardziej nielubiany zawód na świecie (No może stomatolog – przyp. późniejszy). Nie jest to też fenomen naszych czasów.

Wykonywania zawodu prawnika zakazano pod koniec XVIII wieku we Francji i Prusach, chociaż obydwa państwa szybko zdały sobie sprawę z tego, że ich systemy wymiaru sprawiedliwości nie mogą działać efektywnie bez prawników, szczególnie ze względu na rozbudowane i kazuistyczne regulacje ówczesnych kodyfikacji. Po wybuchu afery Watergate w Stanach Zjednoczonych popularne stały się poradniki prawnicze dla nie-prawników, z badań firm wydawniczych wynikało bowiem, że wielu ludzi chciałoby móc rozwiązywać swoje problemy prawne bez kontaktu z prawnikiem. Większość dowcipów o prawnikach także jest pokłosiem tejże afery.

W 1989 r. amerykańskie wydawnictwo Nolo Press wydało blisko dwusturonicową publikację obejmującą negatywne anegdoty o prawnikach ukształtowane od zarania dziejów. W badaniach komparatystycznych dotyczących etyki prawniczej profesor Geoffrey C. Hazard Jr. wykazał daleko idące podobieństwa w wielu regulacjach prawnych służących zapobieganiu nadużyciom ze strony prawników. Nie byłoby to może dziwne w obecnych latach, gdzie systemy prawne przenikają się, a międzynarodowe organizacje prawnicze formułują jednolite zasady etyczne, jednakże badania te rozciągały się w czasie i przestrzeni na okres biblijny, średniowieczną Anglię czy cesarskie Chiny.

Według badań najczęstsze w dziejach przypadki nienależytego wykonywania przez prawników ich profesji obejmują:

rozmaite nadużycia procedur dochodzenia praw, takie jak stosowanie taktyki przeciągającej dochodzenie, przedstawianie fałszywych dowodów, nadużywanie wolności słowa;
przygotowywanie fałszywych dokumentów prawnych, jak umowy czy testamenty;
oszukiwanie klientów i osób trzecich;
zwlekanie w wykonywaniu swojej pracy;
obciążanie klientów zbyt wysokimi opłatami.

Przyznam, że lekko potraktowałem te dane i same badania. Choć przyznam, że miałem kiedyś styczność z pismem pozwanego, który wnosząc o oddalenie pozwu napisał, że wszelkie dowody są sfingowane, a on to wie, bo robili już tak warszawscy adwokaci , o czym opowiadał mu jego kolega z partyzanckich czasów-adwokat. Nie będę może więc negował wszelkich przypadków nadużyć ze strony prawników jednakże przeszło mi przez myśl, że wrogość wobec prawników może wynikać z trochę bardziej złożonych, niż nienależyte wykonywanie zawodu, okoliczności – w sensie społecznym i psychologicznym.

Prawo od zawsze było czymś na kształt wiedzy tajemnej i z samej swojej definicji służy regulowaniu życia jednostki – czyli ograniczania stanu w jakim jednostka funkcjonuje w naturze. Prawo jest narzędziem karania, pobierania danin publicznych, reglamentacji gospodarki. Prawo wprowadza ograniczenia. Nie wszyscy lubią ograniczenia, tym bardziej nie każdy lubi się im podporządkowywać. Opór ten wyrażany jest czasami w bardziej subtelny sposób niż jawne łamanie porządku prawnego, czasem po prostu wyraża się niechęcią wobec przedstawicieli systemu. Cóż… trzeba z tym żyć. Obecnie zaś prawnicy mogą być uznawani za niepotrzebnych – mamy erę informacji – mamy google, mamy serwisy internetowe, mamy poradniki – na co komu prawnik? Z drugiej strony mamy niesamowitą inflację norm prawnych, niesamowite nowe dziedziny prawa, nowe środki komunikacji – ten kto pierwszy zda sobie sprawę z nowych możliwości udowodni, że można być prawnikiem w erze informacyjnej. Inni… cóż, kto wie?

Niedowiarkom tylko na koniec rzeknę, że śmierć matki dla prawnika byłaby tragedią.

Rozwijając jednak trochę temat. Przeglądając ostatnio fora internetowe spotykam się z jawną wrogością ludzi wobec idei korporacji prawniczych, samych korporantów oraz z masą historyjek o tym, jak bardzo prawnicy krzywdzili biednego pana X, pana Y i panią Z.

Chcielibyśmy być reprezentantami zawodu zaufania publicznego, chcielibyśmy być szanowani i doceniani. Jaka jest rzeczywistość? Czujecie ten szacunek? Co robicie by go zdobywać? Czy może przyszedł czas na ogólnopolską akcję wizerunkową, która przybliżyłaby ludziom to kim jest radca prawny i dlaczego warto mu zaufać, zamiast po nim bluzgać?
Paweł Judek

Paweł Judek Partner, Działyński
i Judek Spółka
Partnerska Radców
Praw...

Temat: Wizerunek radcy prawnego - nasze chciejstwo, a fakty...

Myślę, że nie ma jednego dominującego uczucia wobec radców prawnych, a najczęściej spotyka się swego rodzaju mieszankę. Część osób z jednej strony zazdrości im np. możliwości finansowych (bo raczej już nie wiedzy) ale jednocześnie pogardza nimi jako elementami "systemu". Inni odczuwają w kontaktach z prawnikami swego rodzaju strach i na wszelkie sposoby starają się okazać szacunek (słynne miętolenie czapki w ręce w drzwiach) choćby poprzez używanie w każdym zdaniu formułki "Panie mecenasie" (co mnie osobiście nieco razi). Jeszcze inni traktują prawników jak naciągaczy, którzy biorą ciężkie pieniądze za powiedzenie czegoś, co przecież i tak wiedzą. Ale z drugiej strony są tacy, którzy wiedzą, że prawnik może pomóc w trudnej sytuacji i wiedzą, że zdecydowanej większości można powierzyć swoje najtrudniejsze i najbardziej sekretne problemy. Jak to wygląda procentowo? Nie mam pojęcia, ale myślę,że dużo bardziej pozytywne uczucia mają Ci, którzy kiedykolwiek z usług prawnika skorzystali niż Ci, którzy wyobrażenia o tym zawodzie czerpią z telewizji, tabloidów i wypowiedzi polityków jednej z głównych partii politycznych.

konto usunięte

Temat: Wizerunek radcy prawnego - nasze chciejstwo, a fakty...

Mam znajomą prawniczkę, która pewnego razu zszokowała mnie opowieścią o tym, że wystawia faktury, gdy ktoś do niej zadzwoni w czasie jej godzin pracy. Wystawia fakturę za rozmowę telefoniczną, zaokrąglając czas bodajże do 15 min. Dla mnie to była maksymalnie szokująca informacja. "Wiesz, przecież ja wtedy pracuję, a o czym ten ktoś chce ze mną rozmawiać to już jego sprawa, ja za swój czas pracy wystawiam fakturę." Szok! Nie dziwi mnie więc zupełnie, że ludzie mogą mieć niechęć (delikatnie mówiąc) do radców prawnych.

Z drugiej strony ja mam osobiście bardzo pozytywne doświadczenia z radcą prawnym (wtedy chyba jeszcze aplikantem), który nie dość że pomógł mi tak, że moja inwestycja w niego zwróciła mi się 1000%, to jeszcze nauczył mnie wielu rzeczy i spotkania z nim traktuję jak szkolenie dla mnie.

Szczerze mówiąc szokuje mnie też używanie nieco zabawnej dla mnie formy "panie mecenasie" w co drugim słowie :) Jak weszłam na jeden wątek założony przez Błażeja, do którego kiedyś linkowałeś, to padłam na widok "proszę pana", "panie mecenasie", itp. w co drugim zdaniu właśnie :) Myślałam że na Goldenie wszyscy są na "ty" :)
Błażej Sarzalski

Błażej Sarzalski radca prawny, bloger
prawniczy

Temat: Wizerunek radcy prawnego - nasze chciejstwo, a fakty...

Beata Rzepka:
Szczerze mówiąc szokuje mnie też używanie nieco zabawnej dla mnie formy "panie mecenasie" w co drugim słowie :) Jak weszłam na jeden wątek założony przez Błażeja, do którego kiedyś linkowałeś, to padłam na widok "proszę pana", "panie mecenasie", itp. w co drugim zdaniu właśnie :) Myślałam że na Goldenie wszyscy są na "ty" :)

Stare psychologiczne powiedzenie mówi: Jeśli wchodzisz między wrony, musisz krakać tak jak one. Przynajmniej do czasu, aż sprawisz, że one będą krakały jak Ty ;) Powiedzenie stosować odpowiednio do papug ;)

A bardziej serio. Kiedyś moja była szefowa poszła na spotkanie z klientem. Po spotkaniu, gdy pytałem o wrażenia, stwierdziła, że okej, tylko strasznie ją bawi, jak w co drugim zdaniu, ktoś mówi do niej per "Pani Mecenas". Ja rozumiem, że to jest zwrot grzecznościowy, ale grzeczność łatwo może się zmienić w groteskę. Prawnikom, którym nie znam zwykle "mecenasuję" :) To i tak jest mniej sztuczne od korporacyjnej formy "Kolega", "Koleżanka".

A co do rzeczonego wątku, bo wiem o którym wątku piszesz... tam dyskusja była ciut napięta, może stąd to "mecenasowanie" ;)

Co zaś się tyczy 15 minut pracy. Cóż, to może przegięcie, ale... Pamiętam też sytuację jak jeden klient przyszedł do kancelarii po "trzy szybkie pytania", wyszedł, nie zapłacił. Był właścicielem restauracji. Następnego dnia prawnik poszedł do jego restauracji, zamówił trzy dania i także nie zapłacił... Szanujmy wszyscy swój czas.

Temat: Wizerunek radcy prawnego - nasze chciejstwo, a fakty...

Błażej Sarzalski:

Co zaś się tyczy 15 minut pracy. Cóż, to może przegięcie, ale... Pamiętam też sytuację jak jeden klient przyszedł do kancelarii po "trzy szybkie pytania", wyszedł, nie zapłacił. Był właścicielem restauracji. Następnego dnia prawnik poszedł do jego restauracji, zamówił trzy dania i także nie zapłacił... Szanujmy wszyscy swój czas.

Otóż to. Przychodzi klient, chce dowiedzieć się "tylko" o koszty prowadzenia sprawy, po 45 minutach rozmowy wstaje, nie sięgając do portfela. W takich sytuacjach mówię z uśmiechem: "Chciałabym się z Panem/Państwem/Panią rozliczyć". Kiedyś mnie to krępowało, teraz już nie.

Z dawnych lat w innym miejscu pracy pamiętam taką sytuacją: klient dwa piętra niżej, prawnik prowadzący często spotykał się z nim przypadkowo w windzie, gdzie podczas rozmów wielokrotnie udzielał mu porad prawnych. Zostało to ujęte w fakturze, co spotkało się ze zdziwieniem klienta, bo przecież to było tylko takie "friendly elevator chat". Tutaj już nawet nie chodziło o czas, tylko o to, że ten prawnik wiele lat pracował na swoją wiedzę i doświadczenie, dzięki czemu klient miał fachową i ekspresową obsługę. Za to też się płaci.

Jakoś mało kto oburza się, gdy ma zapłacić bardziej doświadczonemu lekarzowi więcej pieniędzy za wizytę, a do prawników ciągle jakies pretensje :-)

konto usunięte

Temat: Wizerunek radcy prawnego - nasze chciejstwo, a fakty...

Wybaczcie, ale jak "zwykły" człowiek, taki jak ja, może się za otworzenie prawniczych ust spodziewać faktury, to strach oblatuje w ogóle o cokolwiek prawnika pytać.

Ja też mam pewną wiedzę w swoim obszarze, którą sprzedaję i ludzie płacą mi za nią, ale nie przyszłoby mi do głowy kazać płacić komuś za to, że mu w windzie doradziłam jak ma dajmy na to odpowiedzieć na trudne dla niego pytanie na rozmowie kwalifikacyjnej. Albo gdy dzwoni do mnie klient, bo po szkoleniu chce jeszcze o coś dopytać - czy mam mu wystawiać fakturę za to? Wszak też szanuję swój czas, a on go zajmuje rozmawiając ze mną.

Rzecz w tym, że czasami aby zdobyć klienta trzeba też zainwestować - czas, pieniądze, itp. Gdybym chciała brać pieniądze za "otworzenie ust" to długo bym nie przetrwała na konkurencyjnym rynku :)

Zrozumiałe, że gdy spędzam nad czymś więcej czasu, to i liczę za to odpowiednią kwotę. Ale "trzy szybkie pytania", na które odpowiadam z marszu, albo koleżeńska porada w windzie? Przecież im bardziej komuś pomogę "za free" tym chętniej on wybierze mnie spośród innych, gdy będzie mu potrzebna bardziej skomplikowana pomoc.

Tamten mój prawnik, o którym pisałam, właśnie tym mnie zdobył jako klientkę. Informacją. Na etapie pierwszej, bezpłatnej rozmowy telefonicznej poinformował mnie o czymś, i to zaważyło, że wybrałam go do rozwiązania mojej sprawy. Wszystkie telefony i spotkania jakie z nim miałam były bezpłatne. Tzn. z góry na początku była ustalona cena i te wszystkie rzeczy się w niej zawierały. Byłam bardzo zadowolona, bo nie było żadnych niespodziewanych dla mnie kosztów. I teraz gdybym potrzebowała prawnika to też bym go wybrała.
Artur Król

Artur Król Profil nieaktywny,
proszę o kontakt
mailowy. Psycholog,
t...

Temat: Wizerunek radcy prawnego - nasze chciejstwo, a fakty...

Kalina Jarosławska:
Otóż to. Przychodzi klient, chce dowiedzieć się "tylko" o koszty prowadzenia sprawy, po 45 minutach rozmowy wstaje, nie sięgając do portfela. W takich sytuacjach mówię z uśmiechem: "Chciałabym się z Panem/Państwem/Panią rozliczyć". Kiedyś mnie to krępowało, teraz już nie.

Gdybym był w takiej sytuacji, jako Twój potencjalny klient odpowiedziałbym na coś takiego "O, to super: a ile chce mi pani zapłacić i za co mam wystawić Pani rachunek?"

W takiej sytuacji to TY popełniłaś błąd, a teraz chcesz obciążyć za niego kosztem klienta. Klient być może da się zastraszyć "prawnik, to wie co mówi", ale popełni w tym przypadku błąd, ponieważ, o ile nie ustaliliście jasno warunków współpracy ani nie były one dostępne dla klienta przed podjęciem z Tobą kontaktu, to na jakiej podstawie chcesz od niego jakiekolwiek pieniądze?

Zachowaniem fair w takiej sytuacji byłoby, w momencie, w którym uznasz, że co za wiele, to za wiele, powiedzieć jasno "STOP" i zadeklarować, że jeśli klient chce więcej, to oczywiście, ale w tym momencie zaczynasz już liczyć jak za poradę i niech ma tego świadomość. Natomiast nie tak jak to robisz, bo to podobne do - biorąc przykład podany przez Błażeja - sytuacji gdy wchodzisz do restauracji, przeglądasz kartę, stwierdzasz, że Ci nie pasuje i chcesz wyjść, a kelner stawia przed Tobą rachunek "za zużycie krzesła".Artur Król edytował(a) ten post dnia 02.08.11 o godzinie 21:50
Katarzyna P.

Katarzyna P. radca prawny -
TemidaJestKobieta.p
i MedycznePrawo.pl

Temat: Wizerunek radcy prawnego - nasze chciejstwo, a fakty...

Beata Rzepka:

Zrozumiałe, że gdy spędzam nad czymś więcej czasu, to i liczę za to odpowiednią kwotę. Ale "trzy szybkie pytania", na które odpowiadam z marszu, albo koleżeńska porada w windzie? Przecież im bardziej komuś pomogę "za free" tym chętniej on wybierze mnie spośród innych, gdy będzie mu potrzebna bardziej skomplikowana pomoc.

I w ten sposób byłabym wyłącznie prawnikiem pro bono....
Odbieram mnóstwo telefonów ponieważ ktoś coś wyczytał na jednym z moich blogów i "ma jedno krótkie pytanko".
Oczywiście odpowiadam na pytania i udzielam porad (dla klientów bezpłatnych, z określonych dziedzin prawa) - ale w ramach pewnego fundacyjnego projektu, w którym jestem wynagradzana.
Poza tym projektem odpowiadanie na takie krótkie pytanka - to praca, za darmo wiedzy nie zdobyłam.
Ciekawe czy do doktora też ktoś wpada na "małe badanko"?
Artur Król

Artur Król Profil nieaktywny,
proszę o kontakt
mailowy. Psycholog,
t...

Temat: Wizerunek radcy prawnego - nasze chciejstwo, a fakty...

Katarzyna P.:
Ciekawe czy do doktora też ktoś wpada na "małe badanko"?

Pewnie nie, ale w wielu sytuacjach towarzyskich lekarze i pielęgniarze proszeni są o opinie, terapeuci o rady, itp. Nie wspominając o tym, że np. większość dentystów badania kontrolne robi za darmo, co im się opłaca, bo zwykle wyłapują wtedy coś więcej do zrobienia.

Może prawnicy potrzebują dobrego szkolenia z upsellingu?

konto usunięte

Temat: Wizerunek radcy prawnego - nasze chciejstwo, a fakty...

W mojej branży jest tak, że im więcej ktoś ode mnie się dowie "przy okazji", "z netu", itp. i im bardziej jest to dla niego przydatne, tym większe zaufanie zbudowałam u tej osoby i tym chętniej ta osoba przyjdzie do mnie na płatne usługi i poleci mnie swoim znajomym.
Czy u prawników jest inaczej?

Temat: Wizerunek radcy prawnego - nasze chciejstwo, a fakty...

Artur Król:
Kalina Jarosławska:
Otóż to. Przychodzi klient, chce dowiedzieć się "tylko" o koszty prowadzenia sprawy, po 45 minutach rozmowy wstaje, nie sięgając do portfela. W takich sytuacjach mówię z uśmiechem: "Chciałabym się z Panem/Państwem/Panią rozliczyć". Kiedyś mnie to krępowało, teraz już nie.

Gdybym był w takiej sytuacji, jako Twój potencjalny klient odpowiedziałbym na coś takiego "O, to super: a ile chce mi pani zapłacić i za co mam wystawić Pani rachunek?"

Aż taki przytomny nie był ;-)
W takiej sytuacji to TY popełniłaś błąd, a teraz chcesz obciążyć za niego kosztem klienta. Klient być może da się zastraszyć "prawnik, to wie co mówi", ale popełni w tym przypadku błąd, ponieważ, o ile nie ustaliliście jasno warunków współpracy ani nie były one dostępne dla klienta przed podjęciem z Tobą kontaktu, to na jakiej podstawie chcesz od niego jakiekolwiek pieniądze?

Wypowiadasz się, a nie wiesz, jakie były ustalenia. Każdy klient, z którym się umawiam, uzyskuje informację o koszcie porady prawnej, nawet jeśli o nią nie pyta - właśnie po to, aby nie było niedomówień. Tego nauczyłam się już dawno. Widocznie ten nie potraktował tego jako poradę prawną, bo przecież chciał porozmawiać tylko o kosztach sprawy, czyli w domyśle... zleci mi ją? OK, bardzo fajnie, wtedy kliencie płacisz za poradę, a jak się zdecydujesz, to ja Ci zaliczę już zapłaconą kwotę na poczet mego dalszego wynagrodzenia.
Zachowaniem fair w takiej sytuacji byłoby, w momencie, w którym uznasz, że co za wiele, to za wiele, powiedzieć jasno "STOP" i zadeklarować, że jeśli klient chce więcej, to oczywiście, ale w tym momencie zaczynasz już liczyć jak za poradę i niech ma tego świadomość. Natomiast nie tak jak to robisz, bo to podobne

Wnioskowanie z jednego szczegółu - z jednego przypadku, który opisałam - do ogółu jest dość niebezpieczne i zazwyczaj prowadzi na manowce.
Artur Król

Artur Król Profil nieaktywny,
proszę o kontakt
mailowy. Psycholog,
t...

Temat: Wizerunek radcy prawnego - nasze chciejstwo, a fakty...

Kalina Jarosławska:
Wypowiadasz się, a nie wiesz, jakie były ustalenia.

Ok, odnosiłem się do opisanej sytuacji, w której takich szczegółów zabrakło, przyjmuje korektę na uzupełnione informacje :)

Temat: Wizerunek radcy prawnego - nasze chciejstwo, a fakty...

Beata Rzepka:
W mojej branży jest tak, że im więcej ktoś ode mnie się dowie "przy okazji", "z netu", itp. i im bardziej jest to dla niego przydatne, tym większe zaufanie zbudowałam u tej osoby i tym chętniej ta osoba przyjdzie do mnie na płatne usługi i poleci mnie swoim znajomym.
Czy u prawników jest inaczej?

Ależ oczywiście, że jest podobnie - niby dlaczego piszemy np. blogi? :-) Tylko trzeba złapać granicę pomiędzy "budowaniem zaufania" a pracą za darmo. Pracować za darmo nie możemy, bo z tego żyjemy.

Wracając jeszcze do rozmów w windzie: porad prawnych klient uzyskał tam wiele. Czy gdyby spotkanie odbywało się z gabinecie albo w pokoju konferencyjnym, ocena była inna? A jeśli tak/nie, to dlaczego?

Myślę, że osoby indywidualne przychodzące po poradę/jednorazową usługę nie mają się co bać faktury za 15 minut rozmowy :-)

Temat: Wizerunek radcy prawnego - nasze chciejstwo, a fakty...

Abstrahując od dyskusji, ale trzymając się tematyki wątku (bo w końcu wysokość wynagrodzenia również kreuje wizerunek radcy prawnego) - dużo osób narzeka, że usługi prawne są drogie. Chciałabym się dowiedzieć, ile to jest drogo? Na przykład za poradę prawną - klient przychodzi, rozmawiamy godzinę, półtorej, uzyskuje pomocne informacje, wie, co ma dalej robić. Jaka kwota za taką poradę to jest drogo?
Paweł Judek

Paweł Judek Partner, Działyński
i Judek Spółka
Partnerska Radców
Praw...

Temat: Wizerunek radcy prawnego - nasze chciejstwo, a fakty...

Szczerze powiedziawszy wypowiedzi w tym wątku najlepiej pokazują, jak wiele pracy jeszcze trzeba wykonać, żeby ludzie zrozumieli na czym polega praca prawnika :) Prawnikowi najczęściej płaci się za coś ulotnego czyli za wiedzę. Nawet idąc do lekarza, mamy pewien element materialny w postaci badania. Porada prawda to natomiast często nic więcej poza powiedzeniem przez prawnika tego co już i tak wie. Tyle że nikt prawnikowi nie płaci za zdobywanie tej wiedzy - to jest jego inwestycja. Dlatego dziwią mnie wypowiedzi, że prawnik nie powinien oczekiwać zapłaty za rozmowy telefoniczne. Wśród znanych mi kancelarii dominującym systemem rozliczeń jest właśnie rozliczanie godzinowe, gdzie płaci się za czas pracy prawnika. Rozmowy telefoniczne, które często mogą trwać bardzo długo są również czasem pracy. Nie widzę żadnego powody, żeby za ten czas pracy klienta nie obciążać. Może mam szczęście do klientów, ale zdecydowanej większości z nich również to nie oburza.

Oczywiście na etapie zdobywania klienta można próbować zaoferować jakąś wiedzę klientowi za darmo, ale nie można tego mylić z darmowymi poradami prawnymi, do czego najczęściej sprowadzają się porady przez telefon. Taki klient prawie nigdy nie pojawia się później w kancelarii.

No i rzecz jasna nie ma to nic wspólnego z poradami towarzyskimi. Prawnicy również takich udzielają i nie oczekują za to pieniędzy.
Błażej Sarzalski

Błażej Sarzalski radca prawny, bloger
prawniczy

Temat: Wizerunek radcy prawnego - nasze chciejstwo, a fakty...

Artur Król:
Kalina Jarosławska:
Wypowiadasz się, a nie wiesz, jakie były ustalenia.

Ok, odnosiłem się do opisanej sytuacji, w której takich szczegółów zabrakło, przyjmuje korektę na uzupełnione informacje :)

Kodeks etyki wręcz nakazuje ustalić zasady współpracy przed jej podjęciem, to tyczy się także jednorazowej porady. Sądzę, że większość, przynajmniej młodych radców doskonale sobie zdaje sprawę z istoty tego postanowienia, co zresztą trafnie uchwyciliście w powyższej dyskusji.
Błażej Sarzalski

Błażej Sarzalski radca prawny, bloger
prawniczy

Temat: Wizerunek radcy prawnego - nasze chciejstwo, a fakty...

Kalina Jarosławska:
Abstrahując od dyskusji, ale trzymając się tematyki wątku (bo w końcu wysokość wynagrodzenia również kreuje wizerunek radcy prawnego) - dużo osób narzeka, że usługi prawne są drogie. Chciałabym się dowiedzieć, ile to jest drogo? Na przykład za poradę prawną - klient przychodzi, rozmawiamy godzinę, półtorej, uzyskuje pomocne informacje, wie, co ma dalej robić. Jaka kwota za taką poradę to jest drogo?

A widzisz, to jest pytanie, które zadał Robert tutaj: http://www.goldenline.pl/forum/2471022/watpliwosci-ety...

Szczerze powiedziawszy, nie wiem czy w gronie radców moglibyśmy rozstrzygnąć co jest drogie, a co nie. To klient i jego wrażenia odgrywają tutaj rolę, może powinniśmy pytać klientów? Np. z tego co wiem Artur wprowadza ostatnio w życie plan oszczędnego gospodarowania środkami jakie posiada, może mógłby nam napisać, ile z jego perspektywy to jest drogo? Może powinniśmy zadać to pytanie na jakimś forum dla przedsiębiorców?

Ja natomiast wiem jakie mam czynniki cenotwórcze dla mnie, ile mnie kosztuje najem lokalu, ile kosztuje baza informacji prawnej, energia elektryczna, składki korporacyjne, ew. dojazdy do klienta, no i ile mnie kosztowało nauczenie się tego wszystkiego.

I jeszcze jedno, tak z praktyki... ostatnio dzwoni do mnie klient, rzuca hasło - uchwała o dopłatach, potrzebuje ją na za tydzień, pyta się mnie ile kosztuje u mnie projekt protokołu ze zgromadzenia wspólników obejmującego tylko uchwałę o dopłatach, przy założeniu, że wszyscy są "za". Rzuciłem kwotę XXX (w dolnych rejonach XXXów ;) - klient zaakceptował, po czym w którejś kolejnej rozmowie rzuca, że dzwonił do innego prawnika, w tej samej miejscowości co ja, który rzucił sumę XXX x 10 co dało XXXX :) Zacząłem się zastanawiać, czy nie mam cen dumpingowych...
Artur Król

Artur Król Profil nieaktywny,
proszę o kontakt
mailowy. Psycholog,
t...

Temat: Wizerunek radcy prawnego - nasze chciejstwo, a fakty...

Błażej Sarzalski:
Szczerze powiedziawszy, nie wiem czy w gronie radców moglibyśmy rozstrzygnąć co jest drogie, a co nie. To klient i jego wrażenia odgrywają tutaj rolę, może powinniśmy pytać klientów? Np. z tego co wiem Artur wprowadza ostatnio w życie plan oszczędnego gospodarowania środkami jakie posiada, może mógłby nam napisać, ile z jego perspektywy to jest drogo?

Błażej, akurat podejście na którym się opieram w kwestii oszczędności sprowadza się do dokładnej analizy korzyści do inwestycji w danej sytuacji i próby uzyskania jak najlepszej proporcji. Stąd w wielu wypadkach porady mogłyby być pewnie nawet droższe, GDYBY korzyści z nich płynące były wyraźniej przedstawione.

Cóż, chyba znów się odzywa kwestia rozwoju umiejętności sprzedaży dla prawników ;)

konto usunięte

Temat: Wizerunek radcy prawnego - nasze chciejstwo, a fakty...

Artur Król:

Gdybym był w takiej sytuacji, jako Twój potencjalny klient odpowiedziałbym na coś takiego "O, to super: a ile chce mi pani zapłacić i za co mam wystawić Pani rachunek?"

W takiej sytuacji to TY popełniłaś błąd, a teraz chcesz obciążyć za niego kosztem klienta. Klient być może da się zastraszyć "prawnik, to wie co mówi", ale popełni w tym przypadku błąd, ponieważ, o ile nie ustaliliście jasno warunków współpracy ani nie były one dostępne dla klienta przed podjęciem z Tobą kontaktu, to na jakiej podstawie chcesz od niego jakiekolwiek pieniądze?

Zachowaniem fair w takiej sytuacji byłoby, w momencie, w którym uznasz, że co za wiele, to za wiele, powiedzieć jasno "STOP" i zadeklarować, że jeśli klient chce więcej, to oczywiście, ale w tym momencie zaczynasz już liczyć jak za poradę i niech ma tego świadomość. Natomiast nie tak jak to robisz, bo to podobne do - biorąc przykład podany przez Błażeja - sytuacji gdy wchodzisz do restauracji, przeglądasz kartę, stwierdzasz, że Ci nie pasuje i chcesz wyjść, a kelner stawia przed Tobą rachunek "za zużycie krzesła".

Moim zdanie jest to chybiony przykład. Bardziej pasuje: "Popróbowałem dań, które były wystawione i mam za to zapłacić?" O jakim zasadach współpracy mówimy, jeżeli ktoś przychodzi do kancelarii i dostaje odpowiedzi na swoje pytania prawne, to chyba oczywiste w jakim celu przyszedł. Dostał konkretne odpowiedzi z zakresu prawa na swoje pytania. Zachowanie opisane przez Kalinę jest nagminne i świadczy o użyje mocnego słowa chamstwie.
Artur Król

Artur Król Profil nieaktywny,
proszę o kontakt
mailowy. Psycholog,
t...

Temat: Wizerunek radcy prawnego - nasze chciejstwo, a fakty...

Robert Frey:
Moim zdanie jest to chybiony przykład. Bardziej pasuje: "Popróbowałem dań, które były wystawione i mam za to zapłacić?"

To jeśli mówimy o próbowaniu dań wystawionych i płaceniu za to - to tak, ale przenieśmy scenę do promocji produktów w supermarkecie ;) Albo gdybyś wystawił klientowi rachunek za kawę którą go poczęstowałeś gdy czekał na spotkanie.

Btw. W zeszłym roku byłem na urlopie w Japonii. W pewnym momencie - parna, wczesna japońska jesień, 30-kilka stopni odczuwalnych - weszliśmy do kawiarni. Niczego nie zamawialiśmy, nawet nie zdążyliśmy, a przed nami pojawiły się szklanki lodowatej wody z listkiem mięty.

Wtedy uznaliśmy, że skoro już postawili, to musimy coś kupić i zapłacić, natomiast gdy omawialiśmy sprawę z naszymi znajomymi w Japonii, powiedzieli, że bynajmniej tak nie było.

Kawiarnia dała nam ten poczęstunek W ZAMIAN ZA SZANSĘ by coś nam sprzedać więcej. Jeśli nie skorzystalibyśmy z tej szansy, to zinterpretowaliby to jako SWOJĄ porażkę, a nie jako naciąganie z naszej strony.

Ot, taki przykład mentalności z kraju, w którym dobra obsługa klienta to świętość.
przychodzi do kancelarii i dostaje odpowiedzi na swoje pytania prawne, to chyba oczywiste w jakim celu przyszedł.

Nie, to nie oczywiste. Ja jako klient nie muszę mieć świadomości gdzie jest granica między pogawędką i badaniem terenu, kompetencji prawnika, itp., a gdzie zaczynają się już konkretne porady prawne.
konkretne odpowiedzi z zakresu prawa na swoje pytania. Zachowanie opisane przez Kalinę jest nagminne i świadczy o użyje mocnego słowa chamstwie.

Nie. Świadczy o niezdolności prawników do stawiania granic i jasnego definiowania sytuacji. To potrzeba rozwinięcia umiejętności obsługi klienta ze strony prawników i obwinianie tutaj klienta jest bardzo mało profesjonalne.

EDIT: Swoją drogą, mam wrażenie że takie postawy jak Twoja są jednym z głównych źródeł dystansu klientów do prawników, którego dotyczy wątek. W końcu jeśli prawnik oczekuje, że klient będzie wiedział coś, czego klient wcale wiedzieć nie musi, a jak nie wie, to poniesie koszy tej niewiedzy, to nic dziwnego, że generuje to dystans.Artur Król edytował(a) ten post dnia 03.08.11 o godzinie 15:51



Wyślij zaproszenie do