Bogusz Julian Kasowski zawodowy INV€$TOR
Temat: Im więcej mieszkań na własność tym wyższe bezrobocie? Jak...
Katarzyna N.:możliwe, ja jakoś nie miałem takich problemów, więc się po prostu nie znam. Zresztą gdybym wyrabiał dokumenty za każdym razem gdy zmieniam adres zamieszkania to bym miał czwarty dowód osobisty i czteroletnią lukę związaną z emigracją :P
Kar nie stosowano już od dawna. Spełnienie obowiązku pozwalało jednak na skorzystanie z praw np. wyrobienie paszportu, zapisanie dziecka do przedszkola, skorzystanie z biblioteki miejskiej.
No pewnie - urzędnikom, mają mniej petentów ;Pnie mówię o urzędnikach, a o ludziach.
Jechałam TLK 11.05.2013. Poprosiłam konduktora o otwarcie takiego przedziału, a on powiedział, że już takich nie ma. Nie tylko mnie spotkała taka niespodzianka:http://m.katowice.gazeta.pl/katowice/1,106509,13867944.... Z artykułu wynika, że przedziały mają wrócić.ja jechałem na weekend majowy :) w IR na pewno był, czy w TLK to nie wiem, bo miałem miejscówkę w drugim wagonie ;)
Nie żalę się. Gdybym chciała wrócić do Lublina, to bym wróciła. Akurat ja nie należę do osób, które uważają, że obowiązkiem dziadków jest nieustanna opieka nad wnukami. Chodzi mi o to, że jest wiele młodych par (znam niejednych osobiście), które kiedy sobie policzą, że w mieście X zarobią razem np. 1500 zł więcej niż w rodzinnym mieście Y, w którym mają mieszkanie i pomoc rodziny, dochodzą do wniosku, że szkoda zachodu. Po obliczeniu wszystkich kosztów i wzięciu pod uwagę niedogodności, uważają, że zyskaliby niewiele.No to prawda, jednak nie biorą pod uwagę czegoś innego - może się zdarzyć tak, że w innym mieście zaczną za 1500zł więcej, a po roku czy dwóch będzie to już 2500zł więcej, bo np pojawią się nowe możliwości, awans etc. ryzyko jest zawsze i wszędzie.
To moim zdaniem wyjaśnia też fenomen mobilności Polaków przenoszących się na Wyspy Brytyjskie. Wyjeżdżając wierzą, że zyskają naprawdę dużo. Mimo, że to o znacznie dalej niż do Warszawy, Wrocławia czy Gdańska, to sądzą, że i tak opłacalność wyjazdu za granicę jest większa.co do wyjeżdżających jako były emigrant stwierdzam, że tak różowo nie jest. Praca za minimalną tam a za minimalną tu jest dokładnie tym samym; życiem "byle do pierwszego". Z tym, że za granicą nikt z Polaków nie narzeka na 60-godzinny tydzień (z pracą w weekend) pracy dzięki któremu zarabia więcej niż minimalna, natomiast w Polsce każdy chce wyjść z pracy o 17 w piątek i robić tylko po 8 godzin. Taka mentalność niestety :(
Chyba nie masz dzieci :) Zabranie się ze wszystkimi bagażami do pociągu, zwłaszcza, kiedy jest zimno, jest nie lada wyzwaniem :)z tego co wiem to nie mam ;)
a z bagażami wiem jak jest - sam unikam pociągów, ale głównie dlatego, że jadą dłużej, a czas cenię bardziej niż koszty przejazdu :D
Zgadzam się, że część tak. Każdy jest jednak w innej sytuacji życiowej i nie można tak generalizować.dlatego mówię większość, nie wszyscy :)