Temat: CIEKAWE PRZYPADKI W PRACY BHPOWCA
Żeby było w temacie.
Mam ciekawy przypadek - jak myślę.
Dawno temu w dużym markecie:
Poproszono mnie kiedyś abym zastąpił kolegę na szkoleniu. Pojechałem wiec do marketu. Skierowano mnie do sali. Dostałem listę około 15 pracownikow (dokładnie już nie pamiętam), podpisana lista obecności, wypełnione karty szkolenia.
Przychodzi około 8 osób. Po 10minutach wykreślam z listy nazwiska tych, którzy nie przyszli.
Zaczynam.
Po około 3h szkolenia przychodzi jakaś Pani - mówiąc tylko dzień dobry - wyczytuje jakieś nazwiska, mówi, że potrzebuje tych ludzi na chwilę i znika.
Wychodzi 6 osób
O co chodzi - pytam tych co zostali.
Pewnie jest ruch na sklpie więc kazali im wracać na kasy - odpowiadają
Co jest, czy to normalne - pytam przez telefon kolegę
Tak, prowadź dalej, nie przejmuj się, obciążymy ich i tak na postawie zlecenia na 15 osób - odpowiada.
Skreśliłem na wszelki wypadek również te 6 nazwisk. Dojechałem do końca szkolenia. Wychodzę. Ochronie zostawiam listę obecności i pozostałe dokumenty.
Dzwonię do firmy dla której pracowałem i mówię ile było osób. Na parkingu zatrzymuje mnie ochrona i prosi do biura. Tam pani Manager przeprasza i ma nadzieję, ze rozumiem sytuację. Prosi abym poczekał jeszcze chwile ponieważ zniszczyłem ważny dokument więc ponownie zbierane są podpisy na liście obecności. Mam podpisać nową listę i zabrać ze sobą dokumenty do biura które mnie zatrudniało. Odmawiam, wychodzę, prosze o wyjasnienie sobie sprawy ze zleceniobiorcą. Dzwonię do kolegi, mówię jak się sprawy mają i że nie podpisze protokołu z 15 nazwiskami. Firma dla której pracowałem nie chce mi więc wypłacić pieniędzy ponieważ usługa nie została zrealizowana. Ale promonują mi pewną kwotę w ramach ugody za te 2 osoby pod którymi mógłbym się podpisać. Przyjąłem ?
END.