Temat: Bóg jest wymyślony.
Można zakładać osobnego posta, ale tytuł tego jest czy Bóg jest wymyślony a nie który kosciół właściwy...
odwołuje do mojego posta z piątku i wrzucam swoje świadectwo,może nie szablionowe,ale sama prawda;)
Jak to napisałm w piątkowym poscie dla tych co sie zastanawiają czy Bóg istnieje i wchodzą na te forum.
W świecie w którym człowiek jest samotny.
W tym świecie,gdzie potrzeba bliskości, gdzie pragnienie szczerego bycia oddanym, miesza się z egoizmem, przekonaniem, że jeśli ja sie nie zatroszcze o siebie to nikt nie zatroszczy się o mnie.
Przeplatający się brak akceptacji i miłości z poczuciem pustki i osamotnienia,w tłumie identycznych przypatków...
Mam prawdziwego PRZYJACIELA, spotkałam Go, pięc lat temu w kinie.
Wiem że mogę Mu ufać, mogę mu opowiedzieć o wszystkim, nie wstydzę się Go.
Wiem że mnie zrozumie, nie zostawi, pomoże-zawsze!
i jestem pewna, że nie jestem naiwna tak uważając.
Ta przyjaźn zmieniła moje życie o 180stopni.
Jeszcze pięć lat temu,byłam inną osobą, żyłam inaczej.
Byłam bardzo nieszczęśliwą, znerwicowaną dziewczyną.
Byłam w związku z mężczyzną 19 lat starszym odemnie, tak naprawdę to nie był związek ale bardzo toksyczny uklad. Czułam wstręt do siebie i do niego.
W łóżku fizycznie było "fajnie" ale emocjonalnie czułam się gwałcona, nie przesadzam ,bywało że podczas seksu łzy same mi leciały. Byłam tak zagubionabiona że dopiero wtedy, kiedy nie byłam pewna czy nie bedę w ciąży i sięgnełam po tabletki poronne, zrozumiałąm jak bardzo nie chce go w moim życiu i próbowałam z nim zerwać. Ale on był tak "zakochany", wzbudzał we mnie litość, i tak to się ciągnęło.
Pracowaliśmy razem,dużo sie od niego nauczyłam,a on ciągle kradł moje pomysły i przedstawiał przełożonym i zespołowi jako swoje. Poza tym to ja go utzrymywałam finansowo.
Płaciłam wysoką cenę za tą naukę, którą dostałam od niego ,za wysoką.
W tym czasie kochałam kogoś innego , ale miałam Łukasza za bożka w którgo miłośc nie wierzyłąm, bo ja w tedy nie wierzyłam w miłość. Uważałam, że muszę na nią zasłurzyć, być kimś, wieć popadłam w pracoholizm. Mając 21 lat prowadziąłm szkolenia w firmach ubezpieczeniowych , rozmowy handlowe funduszy inwestycyjnych z prezesami dużych firm min. kopalni.; rekrutacje nowych pracowników, startowałam na stanowisko dyrektora...
Wmięszałam się w towarzystwo poetów sama pisząć...tworzyłam koło młodych partiii (polityka to dobry chleb,perspektywy). Świetnie zarzadzałam swoim czasem i znajomosciami itp.
Byle tylko osiągnąc sukces , móc powiedzieć że jestem wiecej warta niż inna, żeby Łukasz mógł mnie kochać,podziwiać. Oczywiście nie dawałam sobie rady z presją, z emocjami zabijałam je: np. paląc haszysz, łykając sld, pozostając w ciągu na amfie po kilka dni, słuchając głosno techno i przy prędkości 180km/h na liczniku próbowałam zostawić wszystko w tyle, uciec. Ciągle stawiałam sobie pasjansa żeby móc panować nad życiem, jeszcze bardziej uważałam, że każdy ma jakieś znieczulacze, bo bez tego się nie da żyć. Są nimi sex,alkohol wszystko co zabija ból, bo życie to ból -tak myślałam.
Miałam trudne dzieciństwo,przemoc,molestowanie,alkoholizm w rodzinie.
Często myslalam o samobójstwie i nie tylko myślałam....
Wtedy poznałam mojego Przyjaciela, w sumie najpierw na niego na krzyczałam, tylko dlatego że Go nie znałam, wydawał mi sie wyniosły,nieczuły,egoistyczny, mało atrakcyjny, nudny ślepy, bierny ,mściwy, nietolencyjny...
Wtedy w kinie zobaczyłam, że On nie jest egoistą, i że to ja jestem nieczuła.
Powiedziałam sobie "Ok, dam Ci szanse". Powiedziałam Mu, że zobaczymy się za miesiąc, bo beda święta więć bedzie mi "po drodze" .
Potem potoczyło się tak, że On pomógł mi kilka razy, a ja zobaczyłąm ze On jest w porządku, że to nie On jest nietolerancyjny i mało atrakcyjny tylko, że ja tak Go "zaszufladkowałam" nawet nie znając, przeprosiłam a On bez problemu wybaczył mi WSZYSTKO, a miał sporo tego...
Zaczełam spędzać z nim czas... codziennie i poznawać Go.
Byłam w szoku, kiedy przekonałam się jak bardzo kocha, bez stawiania warunków, całym sobą, za darmo, po prostu, za to że jestem, bez względu czy z Nim czy bez Niego to kocha szok! mnie?!
jak mnie?
moja mama nie potrafiła,ojciec nie umiał.
a On...
JEZUS okazał się tym, który kocha.
W maju 2004 przyjełam Go jako Pana i Zbawiciela.
Dzis moją pasją jest głosić Dobrą Nowinę, "zaraziłam się tym" od Mela Gipsona w kinie na Pasji, gdy doswiadczyłam w moim sercu po raz pierwszy poruszenia w kierunku tego Przyjaciela o którym tu piszę.
Po pięciu latach mogę powiedzieć, że życie z Jezusem jest pełne niespodzianek:)
jest bezpieczne i spełnione.
Od mojego PRZYJACIELA dostałam kilka "prezentów":)
Pierwszym z nich było moje uwolnienie (ezgorcyzmy)
dziś jestem wolna, pełna pokoju i radośći .
Moje modlitwy są wysłuchiwane: te o codzienność i te o uzdrowienia, byłam świdkiem wielu cudów medycznych.
Bogu zawdzięczam dobre relację z rodzicami i siostrą.
Przyjaciółkę kochającą, której sama sobie zazdroszczę i wspólnotę, która nie tylko wierzy ale są to ludzie, kórzy uwierzyli Jezusowi i idą oraz uczą innych jak iść za Jego Słowem.
Męża, którego kocham i który mnie bardzo kocha,człowieka o złotym sercu i wielkim poczuciu humoru,przy którym się nie nudzę:)
Noszę w sobie dziecko, które jest owocem tej miłosci:)
Bóg zmienił moje myślenie.
Nauczył jak to jest być kochną i jak zdrowo kochać.
Co to znaczy prawdziwe spełnienie, samorozwój a nie światowy wysciłg szczurów.
Studiuję kierunek, który mnie fascynuje. Bóg dał mi pasję, śpiew na którego zajęcia chodzę z mężem.
To niesamowite , iż On sam przekonuje mnie o tym jak bardzo wierzy we mnie i , że to dopiero początek tego, co On chce dokonać w moim życiu,tego jak chce okazywać mi każdego dnia swoją miłość i jak pragnie dawać i patrzeć na moje szczęście.
Chwała Panu! :)