konto usunięte
Temat: Żona zdradziła mnie na imprezie czy to da się jeszcze...
WitamMam 32 lata po ślubie jestem 11 lat. Mamy dwójkę dzieci. Do tej pory byliśmy wzorową parą.
Poznaliśmy się mając po naście lat i od tej pory byliśmy razem. Nie mieliśmy żadnych widocznych problemów: dobra praca, mieszkanie, samochód, zdrowe dzieci, fajne wakacje, wyjścia do kina do teatru. Byliśmy bardzo szczęśliwi i często stawiani za wzór. Często inne pary patrzyły z zazdrością jak chodzimy za rękę na spacery z dziećmi jak się całujemy. Jak podczas weekendowych grilli żona siada mi na kolanach śmiejemy się i wygłupiamy. Wszystko było pięknie, prawie wszystko. Ja zacząłem tyć. Siedząca praca i dobre obiadki szybko sprawiły, że wyrósł mi brzuszek. Żona często prosiła, żebym się za siebie zabrał ale ja zawsze miałem jakieś wymówki. Nie mniej ona ciągle powtarzała, że jestem dla niej najśliczniejszy i świata za mną nie widzi a odchudzanie to dla zdrowia nie dla wyglądu by mi się przydało (ona jest baaardzo atrakcyjna z wyglądu). Niemniej jednak oboje cieszyliśmy się każdym dniem. Kilka razy w roku wychodziliśmy bez siebie w jednolitym płciowo towarzystwie na wieczory (męskie lub damskie). Tym razem była kolej żony. Poszła z dziewczynami do modnego lokalu dla ludzi w naszym wieku. Zawsze wracaliśmy koło 12-1 tym razem żonka wróciła do domu o 6 rano dość mocno pijana. Kiedy wstała z łóżka zaczął się mój najgorszy koszmar. Okazało się (nie ważne jak), że zdradziła mnie na imprezie. Po prostu wypieła się pod dyskoteką o 5 nad ranem jakiemuś kolesiowi starszemu o 10 lat. Był przystojny zadbany a ona pijana i było jej w zasadzie wszystko jedno więc tak oto dała mu jak gówniara jak pustak dyskotekowy. Oczywiście opowieść była przez straszne łzy.
Co drugie słowo "przepraszam" i "wybacz mi". Mówi, że sama nie wie jak do tego doszło. Stali rozmawiali i naglę o 5 rano zaczęli się całować i uprawiać sex.
Powiem szczerze, że dla mnie świat właśnie się skończył.
11 lat małżeństwa kilkanaście lat razem i oto moją ukochana piękna żonka oświadcza mi, że się puściła.
W pierwszej chwili kazałem się jej wynosić... ale dzieci, mieszkanie tyle wspólnych lat, ona cała we łzach...
No dobra postanowiłem wybaczyć.
Długie rozmowy, przytulanie trochę pomagają, ale ja nie mogę tego wymazać z pamięci.
Minęło 7 dni.
Obiecaliśmy sobie zacząć wszystko od początku dać sobie szanse tym bardziej, że bardzo się kochamy. Ja sobie bez niej życia nie wyobrażam. Całe moje życie była przy mnie.
Jak mam sobie z tym poradzić? Moja ulubiona pozycja w łóżku już nie ma racji bytu, bo zaraz mam przed oczami ją i obcego faceta w takiej pozycji.
Nawet jak się po coś schyla to mi się robi nie dobrze i muszę wyjść albo zająć się czymś innym bo aż mi się aż w głowie kręci i widzę oczami wyobraźni jak się tak wypina przed innym.
Obiecałem, że się postaram, ona robi wszystko ( a nawet więcej) żeby tylko mi dogodzić. Ja się nie mogę wytrzymać jak cały czas ukradkiem na mnie spogląda, ciągle pyta czy jest ok. Staram się uśmiechać i mówić że jest już dobrze ale czuję jak bym umierał, jak by mi ktoś wlewał gorący ołów do brzucha.
Cały czas krzyczę na dzieci, nie mam ochoty nigdzie wychodzić, w pracy jestem na urlopie a myśl o tym, że muszę tam wrócić sprawia mi ogromny ból. Kiedy jej mówię, że jest mi źle, że nie daję z tym rady odpowiada, że kocha, że zrobi wszystko, poczeka ile będzie trzeba i obiecuję że zniesie i zrobi wszystko co zechcę. Jest strasznie smutna a mi w tedy jeszcze gorszej.
Godzinne rozmowy kończą się tym, że damy radę, że tylko nasza rodzina się liczy i wtedy jest dobrze uśmiechamy się i przytulamy, czuję się szczęśliwy i wierzę, że damy radę a potem przychodzi następny dzień i wszystko zaczyna się od nowa.
Jak ona sama mówi nie możemy przekreślać tylu wspaniałych wspólnych lat, wszystkich naszych planów tym, że straciła kontrole na 10 min.
10 min nie może przekreślić tego wszystkiego na co tyle pracowaliśmy.
Jak sobie z tym poradzić. Nie liczę, że będzie jak było, bo to raczej niemożliwe. Chciałbym żeby było przynajmniej względnie bo teraz jest nam tragicznie.
Proszę o jakąkolwiek radę i opinię czy to się może udać? Czy jednak nie ma wyjścia i muszę zostawić rodzinę, bo jak tak dłużej nie dam rady. Nic nie zrobiłem żeby aż tak cierpieć.