konto usunięte

Temat: Po zdradzie w depresji, a szukanie zrozumienia dlaczego...

Kolejny związek, kolejna depresja, kolejne zawiedzenie.
Każdemu kto zdoła przeczytać tą historię będę niezmiernie wdzięczny...

Pochodzę z patologicznej rodziny pełnej alkoholizmu zdrad i innych złych rzeczy. Zawsze się to na mnie odbijało i w kontekście braku zaufania wobec kobiet. Z racji że w śród moich rodziców nigdy nie było widać miłości nie wierzyłem w to.
Pokrótce, jako młodziak spotkałem dziewczynę która pozwoliła mi zaufać i poczuć możliwość bycia kochanym i samemu też pokochać. Byłem z nią 6 lat po czym sam doszedłem do prawdy i jej zdrady. Wtedy dowiedziałem się prawdy o sobie i o tym że byłem w stanie wybaczyć zdradę. Jednak ona się odcięła ode mnie. Bardzo mnie to bolało doprowadzając rok temu do skrajnej depresji gdzie samemu ostatkiem sił szukałem pomocy u psychoterapeuty i psychiatry. Było ciężko, potwornie. Pamiętam do dziś jak to bolało i to że nie można spotkać się i zakończyć tego w 4 oczy. Ten niedosyt i dojrzale zakończenie jeśli się kochało. Zawsze tego potrzebowałem.
Depresje przechodziłem ciężko, prawie zawaliłem pracę, musiałem rzucić studia bo nie dawałem sobie rady zdany na samego siebie.
Nie poddawałem się i chodziłem ostatecznie na terapię po paru miesiącach zacząłem stawać na nogi jednak nie wierzyłem w żaden związek. Za bardzo przeszedłem wcześniejszy żeby myśleć o nowym. Miałem wstręt do kobiet jednak wiedziałem że muszę z nimi rozmawiać by ten wstręt nie stał się nawykiem. Podjąłem decyzje o poznawaniu nowych ludzi bo tamten związek ograniczył mi znajomości i też o wychodzeniu do nich, jednak był nacisk na kobiety. Nie wiem czemu, chyba czułem się bardziej przez nie rozumiany uczuciowo a i chciałem nie nabrać obrzydzenia do tej płci po tym wszystkim.
Ból pozostawał jednak czułem że staję na nogi, trochę imprez trochę odmieniony tryb życia. Zacząłem wprowadzać w swoje życie coś nowego, naukę pływania jazdę na nartach. Terapii nie zaprzestawałem.
Po 5 miesiącach poznałem przez internet a raczej sama mnie poznała m.in. Monikę. Monika była o 6 lat starsza, balem się młodych kobiet i tego ze są zwyczajnie niedojrzale. Monika prowadziła ciekawa prace w jednej z korporacji w Krakowie w finansach, znała mnóstwo języków i była bardzo inteligentna. Dla mnie kontakt z takim człowiekiem to było coś nowego. Uwodziłą mnie jej doskonała znajomość jezyka francuskiego co wydawało mi się arcy romantyczne. Czułem się przy niej nikim ale ona bardzo dobrze sprawiała żebym tego nie odczuwał. Liczyło się dla niej moje serce i to że pragnę stabilności i wierności, a nie to co mam do zaoferowania materialnego. Monika przechodziła właśnie rozstanie z partnerem bo nakryła go na zdradzie. Pozwalając mu mieszkać dwa tygodnie spotykaliśmy się jako po prostu znajomi. Wyciągała mnie do restauracji, w ciekawe miejsca. Ja nie byłem gotów na szukanie kobiety na związek i też nie ufałem. Fajne było to że obydwoje chodziliśmy na różne terapie i wymienialiśmy się doświadczeniami w jakiś sposób mieliśmy wspólne tematy i dopingowaliśmy się w terapii. Ona potrzebowała kogoś kto w czasie gdy jej były partner mieszkał u niej przez jeszcze 2 tyg, kogoś do pogadania żeby nie siedziała w domu.
Była to dla mnie bardzo mila znajomość i coś nowego. Monika dawała od siebie ogromne wsparcie i motwyację mimo że ja tego wprost nie oczekiwałem. Podnosiła moją samoocenę mówiła wiele rzeczy które ja słysząc czułem się lepiej. Mogłbym powiedzieć że wychodziła od razu z inicjatywą aby mi pomóc. Pokazała mi ciekawe spędzanie czasu. Masa restauracji i innych ciekawych miejsc w których przebywaliśmy.
Po 2 miesiącach spotkań na stopie koleżeńskiej przerodziło się to w coś więcej po pierwszym pocałunku. Miałem jednak wątpliwości i bagaż wcześniejszych doświadczeń sprawiał że nie czułem się pewnie w tym związku ale myślałem czemu nie skoro mi jest coraz lepiej. Dogadywaliśmy się bez problemu, potrafiliśmy rozmawiać o każdych problemach i budować związek dojrzały. Monika była bardzo empatyczna, nie musiałem nic mówić a już była wtedy kiedy czułem że fajnie jakby się pojawiła. Wspierała mnie przychodząc pod budynek w którym mam terapie i czekając na mnie abym od razu mógł odreagować. Takich elementów było wiele i nie jestem w stanie tego przytoczyć. Bardzo się o mnie troszczyła. Wiele w tym wszystkim pojawiało się krytyki jej wcześniejszego partnera a idealizowanie mnie i ciągle mówienie jaki jestem w tej kwestii fajny bądź w tamtej. Czułem się coraz lepiej coraz bardziej wartościowy. Rozmawiałem z nią na temat szybkości naszego związku i krótkim czasie po depresji na co mówiła że ona już związek zakończyła pół roku wcześniej a dopiero teraz skończyła z facetem ostatecznie po nakryciu w telefonie dowodów zdrady więc jest gotowa na nowy związek nie stosując metody klin klinem.
Zaraz po miesiącu naszego związku wylądowaliśmy w łóżku gdzie widać starała się abym czuł się dobrze czuł się zaopiekowany. Nigdy o to nie prosiłem, a dostawałem w potężnych ilościach. W maju stwierdziliśmy żebym się do niej wprowadził bo naprawdę do siebie pasujemy i nie ma na co czekać, a tez razem mieszkając ludzie szybko się poznają na wylot. Było pięknie. Ona bardzo się o mnie troszczyła a ja dawałem z siebie ile mogłem sprzątając i będąc na tyle na ile jestem w stanie. Gdy potrzebowała żebym ja podrzucił zawsze bylem zawsze proponowałem. Mówiła ze nigdy kogoś takiego nie miała jak ja, że jestem wspaniałym facetem i ciągle to słyszalem. Monika dawała mi poczucie zaufania, mówiła, że gdy będę miał jakieś wątpliwości to mogę zawsze przeglądnać jej telefon, że gdy ktoś pojawi się to będzie mi mówić bo ona sama by nie chciała żebym rozmawiał z kimś na boku. To było to co potrzebowałem, a nie prosiłem, a dostawałem. Pojawił się facet z pracy który ją podrywał to mnie o nim poinformowała utwierdzając że sobie z nim poradzi a mówi mi by być fair. Wtedy już wiedziałem, że to jest ta kobieta i ten związek który daje mi radość szczęście i poczucie bezpieczeństwa i że chce ją kochać i być kochanym.
Przez kilka miesięcy zwiedziliśmy kupę ciekawych miejsc gdzie zawsze byliśmy szczęśliwi i czuć było wzajemną radość sobą. Wszystko było wspaniałe, a zarazem inne niż mój poprzedni związek. Dostrzegałem jak wielkim niewypałem było to co rok temu tak przeżywałem. Było na tyle wspaniałe, że ból po ostatnim zanikł całkowicie. Kiedyś wspomniała mi o sekrecie o jej przyjaciółce Marcie która ma męża i dziecko, a jednak rok czasu go zdradzała. Nie wiedziała jak jej pomóc więc pytała mnie o to i stąd to zdradzenie sekretu. Zapewniała mnie żebym się nie martwił bo ona taka nie jest i że utrzymując z nią z znajomość to na nią nie przejdzie, ale też żebym nie zmieniał zdania o Marcie. Wciąż mnie kochała i pokazywała swoją wierność i szczerość.
Byłem tak zafascynowany tym związkiem że nie miałem czasu na nic innego. Chłonęliśmy siebie nieustannie. Nie nudziliśmy się sobą.

4 tyg temu Monika zapytała mnie czy będę miał coś przeciwko jeśli pójdzie na babski wieczór do swojej koleżanki Marty. Była to sobota trochę mi to nie grało bo myślałem, że ten czas razem spędzimy no ale nie chciałem stać na przeszkodzie. Zawiozłem ją pożegnaliśmy się czule. Byliśmy związkiem, który w razie milczenia przez dłuższy czas informował się co i jak bądź pytał czy wszystko ok. Pytałem ją o której kończy spotkanie. Padła odpowiedź ok 22 więc o 22 pojawiłem się już przy osiedlu na którym mieszkała jej koleżanka. Czekałem, a jej nie było dopiero przed 23 poinformowała mnie, że wyjdzie ok północy mimo że jej pisałem że czekam. No ale pojechałem zbić czas. O północy ją odebrałem, była podchmielona winem ale wyprzytulała się do mnie wygłaskała, a też poszliśmy do łóżka utęsknieni za sobą. Na następny dzień była trochę osowiała ale pewnie po alkoholu. Pogadaliśmy o tym że to było trochę nie w porządku że musiałem na nią poczekać, ale rozmowę zakończyliśmy. Czas leciał a my wciąż pełni przytulania głaskania i ogólnie gestów osób zakochanych. Brakowało mi jednak czegoś. Rozmów? Nie wiem. Mówiłem będąc obok "Monika brakuję mi Ciebie, Tęsknie za Tobą" dawałem sygnały bo widziałem że jakoś niby jesteśmy blisko, a coś jest nie tak, a cała gama smsów z koleżanką przynosi jej frajdę. Dwa tygodnie przed końcem miewałem koszmary że mnie zostawia. Mówiłem jej o tym przytulaliśmy się po nocach utwierdzając, że to głupoty i nie ma co tego wspominać. Monika przechodziła ciężki tydzień bała się o wyniki badań piersi i ogólnie była wypruta więc uzyskała tydzień zwolnienia lekarskiego. Po dobrym wyniku badań pojawiła się od razu u mnie w pracy. Byliśmy szczęśliwi a ona przytulała się i widać było że mnie kocha.
Monika odpoczywała a ja pracowałem po pracy razem gotowaliśmy śmialiśmy się przytulaliśmy. Byliśmy dla siebie jak zawsze.
W piątek Monika odwiedziła Martę, a potem fryzjera. Wyglądała ślicznie o czym oczywiście jej od razu mówiłem. Przyszedł weekend.
Ciężki czas bo początek mojego powrotu na studia. Trochę się obawiałem jak to będzie gdy będę musiał na to trochę czasu poświecić i czy nie powiększy to braku siebie. Monika rozpoczęła kurs księgowości który trwał do godziny 15. Z uczelni dzwonię do niej po 15 z propozycją czegoś czy to wyjścia itp jednak od razu stwierdziła że jest tak wypruta po tym kursie że musi iść do Marty. Trochę mnie to zabolało z racji że już była a to końcówka tygodnia gdzie ma wolne i moglibyśmy to jakoś razem spędzić. Pytałem kiedy wrócisz a dostałem sms "Nie wiem, nigdy nie wiem, nie chce sobie psuć wieczoru". To był kolejny cios dla mnie bo czy psuciem wieczoru jest powrót do ukochanego? Napisałem by wróciła jeszcze dzisiaj... Zależało mi na tym. od 17 godziny kontakt z jej strony się urwał. Ja wróciwszy przed 21 kupiłem jej kwiaty i czekoladę myśląc że zaraz będzie i będzie milej. Czekałem...
Czekałem wybiła już 23... Zero odzewu. Zacząłem się martwić bo zawsze byliśmy w kontakcie który sama narzucała. Z racji iż telefony mieliśmy oba na mnie w abonamencie postanowiłem że sprawdzę czy w ogóle wykonuje jakieś połączenia ostatnio bo sam narzucać się nie chciałem. Ku mojemu zdziwieniu widzę parę smsów do numeru Marty począwszy od godziny 21. Byłem zdezorientowany na jakiej podstawie jesteś u koleżanki, piszesz do niej smsy, do mnie się nie odzywasz? Czułem że mnie okłamała więc postanowiłem że sprawdzę jak jest. Pojechałem pod osiedle koleżanki czekając w samochodzie i obserwując czy wychodzi od niej i wraca taxówką. Wyczekałem się do 0:40. W między czasie na bilingu widziałem jakiś nietypowy numer. Myślę pewnie to jakaś koleżanka więc luz. Przed 1 dzwoni do mnie z pytaniem gdzie jestem bo nie ma mnie w domu, na co powiedziałem ze się martwiłem itp i ze zaraz będę.
Przyjechałem do domu. Przytuliła się bardzo mocno pocałowała mówiła że tęskniła. Mnie jednak kłamstwo odpychało tym bardziej po zeszłorocznych przejściach. Zapytałem jak tam u Marty i czy nie lepiej było po mnie zadzwonić niż wydawać kasę na taxówkę nocą. Mówiła że fajnie było i że u niej spoko. Usiadłem obok. Zaczęła się przytulać i całować mnie w ucho jednak widząc że się denerwuje zapytała o co chodzi. Powiedziałem wprost. Wiem że nie jechałaś taksówką od Marty i dlaczego mnie okłamujesz ani się nie odzywasz gdy wiesz że ja czekam. Usłyszałem że tego się po mnie nie spodziewała. Po kilku chwilach odpowiedziała że była ze znajomymi na rynku że plany jej się zmieniły że sama nie wie czemu mi nie powiedziała ale że strasznie mnie przeprasza bo fakt wyglądało to dziwnie. Ja to strasznie przeżyłem. Nałożyły mi się emocje ze związku wcześniejszego gdzie mnie okłamywano a ja sam dochodziłem do prawdy. Płakałem trząsłem się, chciałem się spakować i wynieść. Ona mnie zatrzymywała mówiła żebym nigdzie nie jechał żebym się położył obok niej żebym uspokoił że jutro pogadamy bo dziś jest zmęczona.
Przeryczałem całą noc a ona mnie przytulała. Rano gdy wstałem przyszła do mnie i stwierdziła że dobrze będzie jak chwilkę od siebie odpoczniemy na kilka dni bo powstało napięcie. Byłem osobą która rozwiązuje wspólnie wspólne problemy związku więc nie za bardzo się na to chciałem zgodzić. Przekonywała mnie że tak będzie lepiej i że mnie bardzo przeprasza bo faktycznie to wszystko wyszło dla mnie bardzo przykro. Przekonywała że potrzebuje odetchnąć z nerwów że będziemy pisać i że tylko kilka dni. Strasznie się rozpłakała, strasznie ją wytrzęsło. Mówiła przy tym abym nie odcinał się od niej, żebym nie przestał kochać ani nie znienawidził za to co zrobiła, że przeprasza, że wie ile od życia dostałem po tyłku i co przeszedłem a ona mi jeszcze takie rzeczy robi.
Kolejny raz zaproponowałem wspólne rozwiązanie problemu ale odmówiła. Powiedziała że jeszcze jest coś ale nie chce mi o tym mówić a na to potrzebuje czasu. Nie chce bo się wstydzi. Jednak koniec końców zdradziła mi że ma problem z myślami samobójczymi. Zmieniło to punkt widzenia mój na to wszystko i rozumiałem że potrzebuje czasu. Płakała mówiła żebym był spokojny że nic sobie nie zrobi ale że potrzebuje to załatwić sama ze sobą osobno. Mówiła że mnie strasznie kocha że jestem jedyną osoba która daje jej szczęście w tym wszystkim i że nie chce mnie stracić. Płakała i błagała o to. Mówiła że jestem dobrym człowiekiem a ona nie powinna żyć. Nie podobało mi się to abyśmy takie problemy załatwiali osobno tym bardziej że ja zostaję z setką pytań i mogę tego nie wytrzymać...
Przekonała mnie i postanowiłem się spakować. Po zaniesieniu bagaży do samochodu postanowiłem ją zapytać co to za numer i czy jest mi w stanie dac telefon tak jak to obiecywała kiedyś że gdy będziemy mieli wątpliwości to możemy śmiało sobie sprawdzić. Wybuchła nerwami. Kazała mi się wynosić. Stwierdziła że pokazałem swoje prawdziwe ja a ja tylko chciałem wiedzieć prawy by nie zostawać z tym sam na sam... Błagając ją wreszcie wydusiła że to znajmy poznany na tym spotkaniu u swojej koleżanki i że wyminili się nr i tak sobie piszą, że mają podobny problem ale że do niczego między nimi nie doszło i nie mam o co robić szumu. Ja nie rozumiałem dlaczego ona systematycznie z nim piszę a ja gdy czekam jestem pomijany co wcześniej nie miało miejsca. Koniec końców zapytałem czy ten facet był na tej imprezie o której rzekomo mnie okłamała. Powiedziała że tak.
Trochę się uspokoiło, postanowiła iść odreagować do Marty więc zaproponowałem że ją podwiozę. W samochodzie sama od siebie przytulała mnie ściskała za rękę mówiąc że mnie bardzo kocha i to tylko parę dni gdzie będziemy się ze sobą kontaktować i że się wszystko dobrze ułoży.
Na następny dzień napisała mi sms że mam jej oddać rzeczy typu rower i rolki które znajdywały się u mnie w domu. Dla mnie sprawa wyglądała jasno i raczej nie sugerowało to kilku dni przerwy.
Zadzwoniłem i zapytałem jak to się ma do wcześniejszych obietnic na co powiedziała żebym już nie panikował że pogadamy jak pooddajemy sobie wszystko... Mając na uwadze dzień wcześniej mówione w strasznym płaczu stwierdzenia że mnie bardzo kocha i nie chce mnie stracić zapytałem czy mnie w końcu kochasz? Odpowiedziała stanowczo NIE.
To nie dobiło mnie całkowicie. Postanowiłem podziękować jej za wszystko i stwierdziłem w sms że tutaj moja psychika niestety się kończy. Wydzwaniała do mnie, pisała że jej na mnie zależy jak na przyjacielu, że przecież się spotkamy i pogadamy, żebym nie robił głupstw. Nie reagowałem. Byłem w potwornym szoku że nagle osoba która dała ci wszystko o czym marzyłeś nagle mówi takie słowa. Nie mogłem się pogodzić i wytłumaczyć dlaczego skoro w ciągu tygodnia przed wyjścia prawdą na jaw przytulała się do mnie cały czas była mówiła że w łóżku jest jej ostatnio jakoś lepiej ze mną. Nie rozumiałem nic...
Wylała się na mnie całość przymkniętej depresji z zeszłego roku. Zacząłem łykać tabletki na uspokojenie bo czułem jak to potwornie mnie rozrywa jak tracę ostatni grunt. Ostatnia myśl to że zadzwonię do tego faceta i podziękuję mu za zniszczenie mojego związku i utraty sensu życia. Facet jednak pogadał że mną przeszło godzinę. Mówił że on sam jest ostatnio po przejściach i rozstaniu z kobietą po 4 latach i nigdy by nie wtrącał się między dwoje ludzi. Był zdziwiony bo usłyszał od Moniki że od 3 tygodni Monika się rozstała ze mną mimo że ze mna była i kochaliśmy się przez ten czas jak normalna para. Podobnie zdziwiło go że ja już tam nie mieszkam skoro dzień wcześniej dopiero się wyniosłem na jej prośbę. Wypytałem o powód jaki podała że się niby rozstaliśmy. Padło "Przemoc". Nic nie wiedział o jej myślach samobójczych ani on też takich nie miał. Było dla mnie za dużo już tego, nie mogłem się z nią spotkać i dowiedzieć prawdy leki zaczynały coraz mocniej działać. Facet postanowił do niej przedzwonić żeby się ze mną skontaktowała.
Zadzwoniła, pytając gdzie jestem że już wsiada do taksówki i że porozmawiamy, ostatkiem sił jej powiedziałem.
Za moment zjechała się policja karetka, Moniki nie było.
W nocy dostałem od niej SMS że nikt wcześniej jej tyle wstydu nie narobił i że tym co zrobiłem wygasiłem w niej wszelkie uczucia do siebie i że już nigdy się do mnie nie uśmiechnie. Na koniec padło hasło "Odwal się".
Dziś nie mam z nią żadnego kontaktu. Usunęła Facebooka i zmieniła numer telefonu. Moje bagaże zostały i jedynie mogę jej odzyskać przez matkę która też jest na mnie obrażona. Podejrzewam że wszyscy dookoła jej poznają tylko jej prawdę. Boli mnie to.
Jestem w potwornym stanie depresji, nie jem nie ruszam się mam dość wszystkiego. Na własne rzyczenie spędziłem 4 dni w Szpitalu dla psychicznie chorych z myślą że będę mógł mieć psychologa nad sobą co jednak było błędem i uzyskałem wypis.
Nie umiem się pozbierać, dawała mi to co mnie budowało a sam tego nie wymagałem dawała to ciągle nieustannie. Nigdy nie wierzyłem że spotkam taką kobietę i teraz nie wierze że ktoś taki mnie znajdzie. Wiążąc się o 6 lat starszą kobietą myślałem że będzie to dojrzały związek jaki długi czas był. Opowiadałem jej jak skończył się mój wcześniejszy i dała mi poczucie bezpieczeństwa że ten nigdy się tak nie skończy. Szukam tylko odpowiedzi dlaczego tak postąpiła i gdzie ja w tym wszystkim zawiniłem. Nie potrafię o niczym innym myśleć. Nie potrafię zrozumieć jak ktoś kto tak prawdziwie kochał nagle się ode mnie odciął i porzucił.
Czuję potrzebę o tym rozmawiać stąd to opisałem bo już sam głupieje z tym wszystkim. Zostałem praktycznie sam...

Kolejny dzień przyniósł kolejne rzeczy...
Miałem problem z odebraniem bagaży z jej mieszkania. Z nią kontaktu zero natomiast matka pośredniczyła i stawiała mi warunki że rzeczy moje oddadzą mi jak przywiozę jej rower i rolki które są w moim domu. Zastanowiłem się i wymyśliłem że dlaczego ja mam zawozić te rzeczy skoro to ona mnie oszukała i co to za stawianie warunków przez matkę. Ponadto nie będąc w stanie prowadzić ani zorganizowac transportu.
Kilka rozmów i smsów z jej matką gdzie stwierdzam że jej rzeczy są gotowe do odbioru i mogą je odebrać natomiast ja chcę odebrać swoję. Słyszę w kółko "Warunek oddania twoich rzeczy to jak przywieziesz rolki i rower" po czym rzucała słuchawką. Nie dochodziło do niej że nie mam nawet jak na chwilę obecną przetransportować tych rzeczy a zawsze mogą sami jakiś transport wykombinować.
Postanowiłem ostatni raz napisać że chcę w dniu dzisiejszym odebrać rzeczy i że wasze są u mnie przygotowane do odbioru i czy jest ktoś w domu. Padło że nie ma nikogo ma być rower i że każda następna próba nękania zostanie zgłoszona na policję.
Zawiadomiłem policję. Opowiedziałem jak wygląda sprawa przedstawiłem smsy i stwierdziłem co się tam znajduję. Wyszliśmy na górę. Z początku nikt nie otwierał dopiero po wyrazie polcija prosze otworzyć otworzyła. Otworzyła Monika. Widac lekko zszokowana. Mówiła "Emilek po co to wszystko...", zachowywała się tak jakby z jednej strony dalej była dla mnie taka miła jak zawsze, a z drugiej jakby ją to nic nie bolało. Zaczęła mi pomagać wyciągać rzeczy ja ją przy tym przepraszając, że nie chciałem w ten sposób załatwiać sprawy bo wiem że pewnie i na swój sposób to przeżywasz, ale skoro twoja matka stawia mi jakieś ultimatum i straszy policją to musiałem sobie jakoś poradzić. Mówiła spokojnie mi, że myślała że po prostu jej przywioze te rzeczy bo ona zwyczajnie nie ma jak, że przecież nie wynajmie taksówki bagażowej. Tłumaczyłem jej że ja na chwilę obecną transportu nie mam, a że rzeczy przetrzymywać nie mam zamiaru choć twoja matka mi w to nie wierzyła rzucając słuchawką. Powiedziała, że jutro spóbuje sobie jakiś transport zorganizować i mnie poinformuje kiedy mam być w domu. Zachowywała się spokojnie, powtarzając Emilek, Emilku. Zaczynałem się zastanawiać czy może to ja przegiąłem przez napięcie wytworzone przez jej matkę czy też może stara się na mnie zrzucić winę tej całej sytuacji. Znów zacząłem się gubić w myślach i odczuciach. Mówiła że widzi że jestem zdenerwowany i że jak czegoś nie znajdzie to mi to dostarczy. Powiedziałem że wszystko byłoby ok gdybyś mnie nie zdradziła na co się zaśmiała pod nosem i odwróciła. Nie rozumiałem tego, dodając że wszystko Dominik przez telefon mi wyjaśnił przeszło godzinę. Minuta w progu dogadania się co do telefonu i chęć przepisania go na nią oraz odbioru rzeczy. Podziękowałem i przeprosiłem.
Rzeczy odzyskałem. Jednak zostałem z ponownym mętlikiem w głowie. Z myślami co ona czuje i co robi i z niedosytem że mogłem więcej powiedzieć spotykając się twarzą w twarz. Cała sytuacja napiętnowana przez matkę pozwoliła mi stanąc na nogi wytwarzając nienawiść i walkę o swoję, rzucając gdzieś w kont żal smutek przygnębienie. Wszystko przykryła adrenalina. Jednak do czasu. Widząc osobę w progu którą nadal kocham i która niby mnie znienawidziła po ostatnim SMSie, a odzywa się jak do dalej ukochanego ze spokojem wszystko ze mnie zeszło. Nie wiem czy to efekt asysty policji czy może jej matka nakręciła całą sytuację. Nie przespałem nocy zastanawiając się czy dobrze postąpiłem tym bardziej, że raczej zdawałem sobie sprawę, że też ona to wszystko przeżywa i po co dokładać jej zmartwień. Myśl, czy nie zrzuciła kolejny raz winy na mnie? Myśl, co mogłem jeszcze powiedzieć? Może zaproponować spotkanie neutralne aby sobie wyjaśnić i zakończyć to dojrzale... Mam żal do siebie. Widząc ją poczułem znów co straciłem... I znów ten brak możliwości pogodzenia się z tym wszystkim.

Następnego dnia mimo chęci rozmowy z mjej strony, niestety po swoje rzeczy nie postanowiła przyjechać. Wysłała rodziców. Pomogłem zapakować wszystko bez najmniejszych oporów udowadniając, że ja tego nie kradnę, nie przetrzymuję. Tylko słyszałem jak rozmawia z matka przez telefon i pyta czy nie było problemów. Skąd to założenie z góry że będą robił problem? eh..
Na następny dzień mieliśmy przepisać umowę jednego z telefonu ze mnie na nią, liczyłem, że wtedy się pojawi i będę miał ostatnią szansę, aby normalnie porozmawiać i powiedzieć co myślę. Postanowiłem napisać jej wcześniej list w którym wprost nie wskazuję winnego. List z przeprosinami, własnymi odczuciami. List opisujący wszystko co miało miejsce, wszystkie nerwy, które miały już miejsce podczas zażywania leków antydepresyjnych i że nie do końca miało to wszystko złe intencje i dążenie do znienawidzenia się bo w jakiś sposób swoim zachowaniem też do tego się przycyzniłem. Podkreślałem, że dziękuję za to co sobą dała i w zamian za to że potrafiliśmy się kochać prawdziwie warto rozejść się w zgodzie nie kryjąc urazy i być może za jakiś czas gdy to minie kontynuowaniu tylko znajomość.
Przyszedł dzień gdzie miała nastąpić cesja telefonu, jednak jej matka z góry zaczęła mi stawiać warunki. Chciałem dać Monice ostatnią wiadomość na co odpisano mi żebym swoje chore wyjaśnienia zostawił dla siebie. Że wkroczy prawnik, że mam zakaz kontaktowania się z nią i z jej znajomymi co wcześniej uczyniłem pisząc do byłego jej partnera z pytaniem jak na prawdę się rozstali bo oba nasze scenariusze są dość podobne, no ale było to z samego początku w nerwach... Zdałem sobie sprawę, że listu chyba nie wręczę... że nie wyślę go bo mimo dobrych intencji zostanie to potraktowane jako nękanie. Ból i żal gdy pragniesz dobrze, a zatyka ci się usta...
Nadmieniłem pośredniczącej, żeby się dogadać jak robimy z telefonami i opłatą za telefon, by później nie mówić że kombinuję i stoję na przeszkodzie. Wszystkiego dowiesz się na miejscu - Taką dostałem odpowiedź. Pomyślałem, dlaczego ja, dochodząc do prawdy i będąc oszukiwanym, a mając koniec końców dobre intencje mam iść na stawianie mi warunków tym samym jakbym zgadzał się na przyjęty wizerunek, że ja zawiniłem na całej linii...
Pojawiłem się w punkcie Orange i pytam jej matkę czy wszystko ustalone. Decyzją że nie na Monikę a na siebie przepisuję. Nie ma problemu. Chciałem jednak wiedzieć jeszcze jedno, co ze sprawą telefonów. Mając abonamenty i każde z nas posiadało telefon od nieswojego abonamentu w przyszłości może rodzić problemy. Opowiedziałem o tym na co usłyszałem "albo przepisujemy abonament albo w tym momencie zostajesz z abonamentem na dwa lata". Krótka piłka i szybka myśl. Dlaczego mam tracić godność w tym wszystkim i tańczyć jak mi zagra jej matka chcąca pokazać córce że zrobi dla niej wszystko tak jak będzie chciała? Powiedziałem wprost, że proszę mi oddać telefon bo nie chcę przepisywania umowy. Jej matka nie wiedziała co robić, nie spodziewała się tego. Była pewna swego i tego, że pójdę na stawiane mi z łaską warunki tak jak była pewna przy odbieraniu rzeczy, że zrobię jak ona zechce. Rozumiem, chęć poprawy kontaktów z córką, które podczas naszego związku im się trochę osłabiły, ale bez przesady...
Po 10 minutach wyszedłem z telefonem zostawiając w jej rękach kartę SIM a zakładając blokadę kradzieżową. Przy tym czasie nasłuchałem się całej masy obelg w moim kierunku ze strony jej ojca, który nie szczędził epitetów. Próba zgnojenia mnie do końca mimo mojego stanu udana. Mimo, że skrajne załamanie, nerwy wytrzymały i nie dałem się sprowokować. Gdybym chciał źle, miał złe intencje, wiedząc, że ma tam całą masę kontaktów zapisanych zażądałbym i zwrotu karty natychmiast. Bo to w końcu moja własność. Tak nie zrobiłem mając tylko i wyłącznie wyrzuty sumienia, że zabieram jej numer telefonu który prowadziła kilka dobrych lat. Ale czy nie chciałem dobrze?

List pozostał w moich rękach. Żal, straconego tego wszystkiego. Żal, że nie udało się wyjść na prostą z tego wszystkiego. Żal, że mimo starań i dobrych intencji i tak pośrednictwo rodziców wyeliminowało możliwość rozstania w zgodzie. Kolejne dni sprawiają, że się męczę. Śni mi się co noc. W nocy sypiam krótko bo na lekach parę godzin budząc się automatycznie gdzie w każdym śnie jest ona.
Na oddział jeszcze się nie zgłosiłem. Wiedząc, że to wyeliminuje mnie na kilka miesięcy z pracy, gdzie jestem zatrudniony na kontrakcie sprawi że i pracę stracę.
Postanowiłem ruszyć się do pracy, spróbować złapać dzień pełną parą. Przecież trzeba stanąć na nogi i brać to co jeszcze mam. W pracy nie dałem rady. Ciągle spięty, ciągle uczucie niepokoju, strachu. Uczucie palącego serca. Ciągle powracająca myśl o niej, dobre wspomnienia na każdym kroku, których w żaden sposób nie kontroluje. Pojawiają się same i mnie dobijają. Nie wiem, czy to przez początkowy okres przyjmowania leków, czy może tak silnie działa ta depresja doprowadzająca do bezwładu nóg rąk. Do odbierania chęci do przebierania się, mycia, robienia czegokolwiek.
Straszny stan - z którego kiedyś za małolata się śmiałem.

konto usunięte

Temat: Po zdradzie w depresji, a szukanie zrozumienia dlaczego...

o kurczaki, nie dałam rady przebrnąć
w skrócie może?

konto usunięte

Temat: Po zdradzie w depresji, a szukanie zrozumienia dlaczego...

Nie mogłem skrócić. Niestety wszystko co tam jest opisane jest dla mnie ważne. Ważne do przekazania aby ktoś spróbował mi wytłumaczyć to całe zachowanie ten związek...
Związek który dziś kosztuje mnie masę zdrowia, dodając potężna depresję i ciągła chęć przeaanalizowania tego wszystkiego...
Alicja Maj

Alicja Maj szczęśliwym się
bywa, zadowolonym
się jest :)

Temat: Po zdradzie w depresji, a szukanie zrozumienia dlaczego...

Dlaczego przyjechała policja i karetka, gdy moniki nie było?
Moim skromnym zdaniem za dużo uwagi poświęcasz na analizowaniu swojego pochodzenia i wcześniejszych związków, przy czym nakręcasz się negatywnie i być może niechcący przytłaczasz emocjonalnie drugą osobę, w tym wypadku Monikę. Zastanawiałeś się, że ,,przemoc,, sugerowana przez nie jest fizyczna a psychiczna. Czy była winna czy nie myślę, że po prostu nie wytrzymała. Myślę, że miała dobre intencje jednak po etapie fajerwerków dopadła ją rzeczywistość.
Wstań z łóżka, weź się za siebie i żyj dla siebie. Jak kiedyś postanowisz wejść w związek nie opowiadaj, nie porównywaj i nie rozpamiętuj wcześniejszego. Człowiek to nie maszyna do udoskonalania. Jest jaki jest, albo go się bierze z wadami albo nie.

konto usunięte

Temat: Po zdradzie w depresji, a szukanie zrozumienia dlaczego...

Wg mnie dlatego się nie pojawiła bo miała do mnie żal o to że rozmawiałem z tym facetem do którego pokładała nadzieje, któremu opowiedziałem cała prawdą ją zarazem dyskredytując, o czym mi potem napisała "Nikt nigdy nie narobil mi tyle wstydu, nigdy sie juz do ciebie nie usmiechne, robilam to wszystko i pisalam bo mialam cie dosc, nie dziwie sie ze tamta laska cie zostawila. odwal sie"

Sęk w tym wszystkim taki, że podchodząc do tego związku nie starałem się nią przytłaczać swoimi problemami. Fakt, mówiło się kto ma jakie problemy, czy rodzinne czy zawodowe, ale nigdy nie oczekiwałem od niej wsparcia, chociaż ona chciała mi usilnie pomagać. Nie jestem osobą która wchodzi w związek i szuka kogoś do dźwigania moich problemów, bo jestem osobą która raczej sama stara się z nimi poradzić.
Do tego związku po półrocznej terapii podchodziłem dojrzale, tak samo licząc z jej strony, co widząc że jest starszą osobą jeszcze mnie w tym utwierdzało. Szukałem związku, gdzie osoba wie jak boli zdrada, gdzie wie co znaczy wierność i miłość. Setki rozmów ugruntowało fundamenty na związek który zbudowaliśmy. Monika była dość empatyczną i bardzo troskliwą osobą, duża frajdę sprawiało jej sprawianie mi szczęścia ale nie chiałem aby wyglądało to tylko w jedną stronę, więc z mojej strony też było wiele poświeceń i troski wobec niej.
Co prawda wiele razy w związku mowilismy o poprzednich partnerach, ale kazde z nas tego chcialo, chciało słuchać, pzy tym zachwalając drugą osobę że taka nie jest, więc też nie mogę powiedzieć, że przytłoczyłem ją poprzednim związkiem.
Te fajerwerki towarzyszyły jej do końca. Do końca się do mnie przytulała przychodziła mówiła że mnie kocha że fajnie że możemy sobie prozmawiać i rozwiązac każdy problem. To wszystko w trakcie gdy komuś opowiadała już ze ze mną nie jest. Po co napędzanie siebie ku sobie jeszcze bardziej? Po co kochanie się i mówienie że jest mi jeszcze lepiej niż ostatnio? To wszystko własnie w tym czasie kiedy za plecami buduję nowy grunt. Chcąc się rozejść raczej powinna stopniowo mnie odpychać i się rozstać niż potęgować miłość? Skąd te słowa w tak wielkim płaczu i trzęsieniu się, że mnie potwornie kocha, że nie chce żebym ją znienawidził, że jestem dobrym człowiekiem a ona mnie tak rani, że ja na nią nie zasługuje swoją szczerością. Po co mówienie że ten facet to zwykły znajomy i wiesz że nigdy bym cię nie zdradziła nawet w myślach bo taka nie jestem. Nie rozumiem tego postępowania kolosalnie. Nie rozumiem znienawidzenia na koniec co można uznać za zrzucenie winy na mnie za to że zadzwoniłem i dowiedziałem się prawdy. W końcu miałem po tym wszystkim prawo do tego...
Joanna Małgorzata W.

Joanna Małgorzata W. Wiceprezes
Zarządu/Dyrektor
zarządzający J4J Sp
z o.o.

Temat: Po zdradzie w depresji, a szukanie zrozumienia dlaczego...

Emil..czasem tak jest,ze spotykamy kogoś po coś..
Niektóre osoby zostają w naszym zyciu na zawsze, inne były na chwile ale kontakt z nimi był nam potrzebny..widzisz czasem jest tak..jestesmy wiele lat w jakimś toksycznym zwiazku, uwalniamy się z niego i spotykamy kogoś..powoli sie otwieramy myslac wielkie wow a tymczasem ta osoba była tylko po to by nasz czas przejsciowy zmienił się w coś stałego.
Myslę,ze potrzebowaliscie siebie nawzajem az ona poczua się silniejsza lub zbyt słaba (dowolnie), tak jak napisano Ci przedtem nie skupiaj sie na tym co było, zamknij swoje demony na 4 spusty, przepracowałes je już.To kim jesteś teraz nie musi byc związane z tym co było choć na pewno takie przezycia zostawiają slad. Nie pozwól na to. Życie nie polega na tym by uzalezniac szczescie od drugiej osoby, musimy szczecie znaleźć w sobie, tylko w ten sposób jesteśmy pełnowartościowym partnerem dla kogoś ale tez dla siebie, zamknij temat Moniki, nie analizuj go, dziewczyna wyraźnie miała poważne problemy emocjonalne a Ty raczej potrzebujesz kogoś zrównowazonego, tylko sam stan się takim. Nie pozwol na to by niepowodzenia miały wpływ na Twoje życie, tak jak napisałam, niektórzy ludzie są tylko etapami w naszym zyciu, etapami z których mamy wyciagnąc wnioski by przygotowac sie na coś trwalszego i pełniejszego. Życzę Ci wiele siły i radosci zycia.

konto usunięte

Temat: Po zdradzie w depresji, a szukanie zrozumienia dlaczego...

wybacz ,ale jak Ciebie czytam ,przytlaczaja mnie te slowa
klimat Twojej opowiesci jest za bardzo duszny ,niestety ,ale problemem wedlug mnie sa Twoje mysli ,ktore nalezaloby by zmienic .I nasuwa mi sie mysl podobne przyciaga podobne .

ps.bardzo duzo ludzi jest z rodzin patologicznych i walcza o siebie o zmiane

czego w zyciu chcesz ? jaki jest Twoj cel zycia nad tym sie zastanow

praca i jeszcze raz praca nad soba .

leki to tylko lagodza ,a przyczyna zostaje .

teraz w doroslym zyciu wydaje mi sie bys szukal przyczyny problemow w sobie nie w zwiazkach
zwiazki tylko alarmuja ,daja sygnaly co w Tobie nie jest tak

konto usunięte

Temat: Po zdradzie w depresji, a szukanie zrozumienia dlaczego...

Joanna Małgorzata W.:
Emil..czasem tak jest,ze spotykamy kogoś po coś..
Niektóre osoby zostają w naszym zyciu na zawsze, inne były na chwile ale kontakt z nimi był nam potrzebny..widzisz czasem jest tak..jestesmy wiele lat w jakimś toksycznym zwiazku, uwalniamy się z niego i spotykamy kogoś..powoli sie otwieramy myslac wielkie wow a tymczasem ta osoba była tylko po to by nasz czas przejsciowy zmienił się w coś stałego.
Myslę,ze potrzebowaliscie siebie nawzajem az ona poczua się silniejsza lub zbyt słaba (dowolnie), tak jak napisano Ci przedtem nie skupiaj sie na tym co było, zamknij swoje demony na 4 spusty, przepracowałes je już.To kim jesteś teraz nie musi byc związane z tym co było choć na pewno takie przezycia zostawiają slad. Nie pozwól na to. Życie nie polega na tym by uzalezniac szczescie od drugiej osoby, musimy szczecie znaleźć w sobie, tylko w ten sposób jesteśmy pełnowartościowym partnerem dla kogoś ale tez dla siebie, zamknij temat Moniki, nie analizuj go, dziewczyna wyraźnie miała poważne problemy emocjonalne a Ty raczej potrzebujesz kogoś zrównowazonego, tylko sam stan się takim. Nie pozwol na to by niepowodzenia miały wpływ na Twoje życie, tak jak napisałam, niektórzy ludzie są tylko etapami w naszym zyciu, etapami z których mamy wyciagnąc wnioski by przygotowac sie na coś trwalszego i pełniejszego. Życzę Ci wiele siły i radosci zycia.

Malgosiu dodalam bym ;)
aby zmienic przyszlosc trzeba zastanowic sie nad przeszloscia .Oby nie za dlugo
chodzi mi o krotka analize ;) a nie rowlekanie sie miesiacami i latami
pzdr Twoja znajoma z aby poznac kogos ..... ;))

konto usunięte

Temat: Po zdradzie w depresji, a szukanie zrozumienia dlaczego...

Emil J.:
Nie mogłem skrócić. Niestety wszystko co tam jest opisane jest dla mnie ważne. Ważne do przekazania aby ktoś spróbował mi wytłumaczyć to całe zachowanie ten związek...
Związek który dziś kosztuje mnie masę zdrowia, dodając potężna depresję i ciągła chęć przeaanalizowania tego wszystkiego...

lepiej wyjdziesz na tym jak zaczniesz studiowac
trening uwaznosci ;)
to co bylo ma tylko Ciebie czegos nauczyc .Ten post został edytowany przez Autora dnia 30.10.14 o godzinie 12:16



Wyślij zaproszenie do