Temat: Pierwsza miłość i pierwszy zawód. Jak wyleczyć złamane...

Cóż, myślę że temat już był, ale to jedyne miejsce, gdzie mogę się wygadać i zaczerpnąć jakiejś sensownej opinii, porady, sama nie wiem.
Zakochałam się. W mężczyźnie w którym nie powinnam, ale stało się. I to już jakiś czas temu. Poznaliśmy sie krótko po jego rozstaniu z pierwszą dziewczyna. Na początku znajomość była czysto koleżeńska, chciał tylko porozmawiać więc stwierdziłam, że to nic złego. Z czasem jednak zaczęliśmy się do siebie zbliżać a ja nie zauważyłam czerwonej lampki, że przecież jest dopiero co po rozstaniu. Bo tak dobrze się z nim czułam, tak komfortowo i bezpiecznie. Z czasem jednak zaczął mnie dostrzegać, myśleć o mnie bardziej jako dziewczynie a nie koleżance. Było mnóstwo słów , które chciałam usłyszeć. I zostaliśmy para. Byłam taka szczęśliwa. Pierwsze miesiące były cudowne. Mnóstwo pięknych słów . Widziałam w jego zachowaniu, że faktycznie chce ruszyć naprzód ze mną. Bo przecież dałam mu tyle dobrego, praktycznie wszystko bo bardzo mi zależało. Starałam się i walczyłam o niego. Około 4 miesiece temu zerwał że mną. Tłumaczył to chęcią bycia samemu, ale wiedziałam że miała do czynienia jego była. Że wciąż ją kocha. Po rozstaniu, odezwał się, odzywał się przez kilka miesiecy. Myślałam, że robi podchody bo chce do mnie wrócić. Rozmawialismy, żartowaliśmy, kłóciliśmy się, spotkaliśmy się parę razy. Przez niego jestem na emocjonalnym rollercoasterze, bo niczego nie jest pewny, bo nie wie czego chce. Raz jest mu obojętne to czy będziemy utrzymywać kontakt a raz mówi że nie chce go ze mną tracić. Mówi że żałuję że nam się nie udało i wie że to jego wina, ale nie zmienił zdania jeśli chodzi o powrót. Powtarzam sobie że to koniec, codziennie ale w sercu tli się nadzieja, że może jeszcze wroci. Odmieniony. Bo nie jest złym człowiekiem tylko zranionym przez kobietę. Mocno wrażliwym i mocno zranionym.
Wiem, że to zabrzmi żałośnie i śmiesznie ale bez niego moje życie straciło sens. To mój pierwszy chłopak, pierwsza miłość, pierwsze takie uczucie. Kompletnie niespodziewane. Wydaje mi się, że z nikim nie będę się czuła tak swobodnie, tak komfortowo, bezpiecznie i dobrze. Że nie poznam już nikogo, nikogo nie pokocham. Nikt nie pokocha mnie choć w tym przypadku on mnie też nie kochał mimo że mówił że kocha. Po prostu bardzo teksnie, mimo że mega mnie zranił. Bardzo dużo się przez niego wycierpiałam i wypłakałam. Właściwie wciąż cieprie i płacze. Całe miasto mi o nim przypomina, każde miejsce w którym byliśmy razem przypomina mi o iluzji szczęścia. Szybko zgodziłam się na związek nie patrząc na to, że przecież jestem klinem. Bo byłam taka szczęśliwa i zakochana, a teraz? Jestem wrakiem człowieka. Dlatego muszę się odkochać. Chce przestać go kocha , skoro nie mamy już żadnych szans. Chce by był obojętny, by przestał tyle dla mnie znaczyć. Nie mogę się już tak więcej ranić. Co mam zrobić?