Marek P.

Marek P. Albergolog,
Współpracownik Domu
Gospodarki Niemiecko
- Po...

Temat: Fatalne pierwsze wrażenie przy wjeździe do Polski

Dodam jeszcze,że w wielu miejscowościach Kotliny Kłodzkiej przeprowadzane są remonty wielu budynków, w tym wielu pensjonatów i hoteli. Wiele się także buduje nowych pensjonatów i hoteli. Widać wyraźnie,że odrabiane są wieloletnie zaległości w tym zakresie i sektorze. Istotną rolę odgrywają zapewne fundusze unijne.Przy wielu takich inwestycjach stoją stosowne tablice informacyjne. Wiele takich remontów i nowych inwestycji widziałem nie tylko w Kudowie-Zdroju, ale także w Polanicy, która także dźwiga się mozolnie po jednej z ostatnich powodzi. Efekty są widoczne zaraz po przyjeździe i budzą u przyjezdnych m.in. Czechów wyraźny zachwyt. Nie mamy czego się wstydzić. Powinniśmy być dumni z naszych dokonań!
Jak miałem okazję się przekonać, nie zawsze inni mogą odnieść niekorzystne wrażenia po wjeździe do PolskiMarek Polakiewicz edytował(a) ten post dnia 16.07.11 o godzinie 22:21

konto usunięte

Temat: Fatalne pierwsze wrażenie przy wjeździe do Polski

Jeśli mogę zabrać głos: Nie będę wypowiadać się na temat przejść granicznych, stanu dróg, braku oznaczeń itd. - fakt, pełno wszędzie niedociągnięć i ewidentnych zaniedbań, ale pozwolę sobie nie dorzucać własnych trzech groszy. Mimo że zjawisko znam, oceniam je zawsze z perspektywy tubylca - jako polską "ciasną, ale własną" oczywistość, dzięki której szybciej adaptuję się w tzw. domu.

Zastanawia mnie inna rzecz. Na lotniskach (celowa mnogość) jeszcze wszystko pięknie, ładnie i europejsko - wystarczy jednak wyjść z portu lotniczego i ...o ile Polak potrafi (bo koniec języka za przewodnika), o tyle obcokrajowiec najczęściej już w tym momencie zaczyna odczuwać dezorientację. Brak informacji na temat alternatywnych względem taxi środków komunikacji pomiędzy lotniskiem a centrum miasta (lub lotniskiem a najbliższym miastem). No i rzecz najgorsza, dworcowa - kasy biletowe PKS i PKP oraz tzw. punkty informacji. Kilkukrotnie byłam świadkiem (lub nawet przypadkowym uczestnikiem) sytuacji, w której skonfundowany turysta detali podróży (cena biletu, przesiadki, godzina odjazdu, z którego peronu, itd.) dowiadywał się w tzw. body language, bo pan/i w okienku po angielskiemu ni w ząb.
Marek P.

Marek P. Albergolog,
Współpracownik Domu
Gospodarki Niemiecko
- Po...

Temat: Fatalne pierwsze wrażenie przy wjeździe do Polski

Poruszyła Pani bardzo ważny temat. Dotyczy on wielu aspektów tego problemu.
Od wielu lat bowiem naszym polskim problemem jest niewłaściwa identyfikacja w drogownictwie oraz w szeroko pojętej identyfikacji ulic, dworców, w tym portów lotniczych. Jest oczywiście już dużo lepiej jak niegdyś, ale rzeczywiście, zwłaszcza obcokrajowcy mają w Polsce poważny problem. O ile kwestia znajomości języków obcych /czy jej braku/ w Polsce, to problem znany od lat, to przecież właściwa identyfikacja zwłaszcza na lotniskach jest podstawą szacunku dla przyjezdnych. Będąc na pięknym lotnisku w Toronto i nie znając akurat języka angielskiego, znakomicie i bardzo czytelnie wszystko było wskazane, i nie miałem żadnego problemu. Wszędzie czytelne piktogramy. I nikt się nie gubił. Nie rozumiem z czego ten problem wynika u nas? Brak wyobraźni, bylejakość i brak zdolności przewidywania? A wystarczy najzwyczajniej wczuć się w rolę podróżnego. Prawda? Jakie to proste?Marek Polakiewicz edytował(a) ten post dnia 18.07.11 o godzinie 21:02

konto usunięte

Temat: Fatalne pierwsze wrażenie przy wjeździe do Polski

Marek Polakiewicz:
kwestia znajomości języków obcych /czy jej braku/ w Polsce, to problem znany od lat,
- tutaj akurat zgodzić się nie mogę (nie w 100%). Trudno mi porównywać aktualną sytuację ze stanem sprzed "lat", ale wydaje mi się, że Polacy potrafią się komunikować w sposób podstawowy w najprostszych sytuacjach (sklep/restauracja/pytanie o drogę). Problemem jest nieumiejętna rekrutacja osób pracujących w miejscach takich, jak dworcowe kasy / punkty informacji. Oczywiście nie musi to być filolog - wystarczy osoba umiejąca przekazać najprostszy komunikat (godzina, numer peronu) w obcym języku.

Lotniska akurat funkcjonują w miarę dobrze, tak mi się wydaje. Gorzej dworce PKP (aktualnie w większości w remoncie) lub PKS. Często, żeby otrzymać "fachową" pomoc, trzeba dostać się najpierw do Punktu Informacji Turystycznej - a droga do tego punktu (z lotniska, przez dworce, przystanki autobusowe, itd.) do najprostszych - z reguły - nie należy ;)Barbara S. edytował(a) ten post dnia 18.07.11 o godzinie 21:35

konto usunięte

Temat: Fatalne pierwsze wrażenie przy wjeździe do Polski

W tej kwestii jeszcze np. zapowiedzi słowne na dworcach - prawie wszędzie normą jest, że przy międzynarodowych połączeniach kolejowych, zawsze jest zapowiedź po angielsku i niemiecku. U nas obcokrajowiec ze strachem nasłuchuje komunikatu, po czym szybko kogoś pyta "Warszawa???" wskazując palcem na siebie i ucieka...
Izabela Szczypka

Izabela Szczypka właściciel,
Translator

Temat: Fatalne pierwsze wrażenie przy wjeździe do Polski

Jakub Łoginow:

Polska - Czechy: właściwie tylko w komunikacji dalekobieżnej, czyli Praga/Brno/Ostrawa - Katowice/Kraków/Warszawa. Zero lokalnych transgranicznych połączeń kolejowych, brak połączeń z Wrocławiem itp. Te pociągi co są, są horrendalnie drogie, a to nie sprzyja wyrobieniu sobie pozytywnej opinii.
Nieprawda - o Kolei Izerskiej to nikt nie słyszał??? Wystarczy poszukać w rozkładzie PKP połączeń Szklarska Poręba - Korenov.
My sobie połączenia lokalne z Czechami i Niemcami powolutku budujemy, bo są nam zwyczajnie potrzebne na co dzień - w końcu nasze lokalne lotniska to Wrocław, Praga i Drezno, a weekendy spędzamy po obu stronach Karkonoszy. Niech się Wrocław martwi, żeby reszta Polski miała z tych połączeń również pożytek. Bo stolica naszego pięknego województwa od 20 lat ma w nosie nasze starania o remont jedynej linii kolejowej Jelenia Góra - Wrocław. Przed wojną pociąg pospieszny na tej trasie jechał 2h10, teraz 3h15... No cóż, najwyżej będziemy mieć lepsze połączenie kolejowe z Pragą niż z Wrocławiem. W sumie tylko 60 km różnicy odległości...
A stolica województwa zamiast pomagać w rozwoju transgranicznych kolei lokalnych, to go torpeduje. Przykład? Proszę bardzo:
http://www.jelonka.com/news,single,init,article,28648 Bareja wiecznie żywy...Izabela Szczypka edytował(a) ten post dnia 18.07.11 o godzinie 23:13
Jakub Łoginow

Jakub Łoginow Nie ma kangurów w
Austrii

Temat: Fatalne pierwsze wrażenie przy wjeździe do Polski

W kwestii języków to nie do końca się zgodzę.

Trudno wymagać od kasjerki w PKP, by znała język angielski, skoro zarabia grosze, a praca jest niefajna, nierozwojowa, nieprestiżowa itp. To po pierwsze. Po drugie, na angielskim świat się nie kończy. Pisałem w innym wątku, że chciałbym, aby rolę języka międzynarodowego w tej części Europy przejął niemiecki. Na Słowacji jest wiele miejsc, gdzie napisy są tylko po słowacku i po niemiecku - i nie po angielsku. Analogicznie na Węgrzech. A Anglicy, Amerykanie, Irlandczycy i Australijczycy to również nie są święte krowy, oni też powinni znać co najmniej dwa języki obce, domyślnie niemiecki lub francuski.

Aktualnie mieszkam (jeszcze) w Austrii, tutaj wszystko jest po niemiecku i nikt anglojęzycznym się tak nie podlizuje, jak to jest w Polsce. Na pytanie "do you speak English" rozmówca potrafi z uśmiechem odpowiedzieć "a little" i wcale nie ma z tego powodu kompleksów. Nie mówię tu o kosmopolitycznym Wiedniu, ale o mniejszych miejscowościach.

Ja osobiście wyznaję zasadę, że jadąc turystycznie do jakiegoś kraju staram się nauczyć podstawowych słów i zwrotów w miejscowym języku. Jest taki wynalazek jak rozmówki i poświęcenie godziny - dwóch na ich przeczytanie, choćby podczas podróży, naprawdę nie boli.

Spójrzcie na Francuzów, oni się cenią i nie poddają się bezmyślnie dominacji angielskiego. OK, angielski jest najważniejszym językiem, ale nie jest jedynym językiem międzynarodowym, o czym często zapominamy.

Aha, nie byłem w Londynie i ciekaw jestem, czy tam w miejscach turystycznych są jakieś oznaczenia w innych językach, np. po niemiecku lub francusku?

konto usunięte

Temat: Fatalne pierwsze wrażenie przy wjeździe do Polski

Są, nawet po polsku.

Na angielskim świat być może się nie kończy, ale nie każdy się nim (niemieckim) potrafi posługiwać na zasadzie "a little". A w Budapeszcie ostatnio dogadałem się po rosyjsku :-))) Ja osobiście nie chciałbym, by językiem międzynarodowym stał się u nas niemiecki - i nie chcę słyszeć, że ja jako Ślązak powinienem tego chcieć.Damian P. edytował(a) ten post dnia 19.07.11 o godzinie 10:08

konto usunięte

Temat: Fatalne pierwsze wrażenie przy wjeździe do Polski

Jakub Łoginow:
Trudno wymagać od kasjerki w PKP, by znała język angielski, skoro zarabia grosze, a praca jest niefajna, nierozwojowa, nieprestiżowa itp. To po pierwsze.
- OK, masz rację, ale "znać język angielski" można na różnych poziomach zaawansowania - ja mam na myśli taki, który pozwoli przekazać najprostszy komunikat (rzeczone "a little" wystarcza).

Poza tym, nie tłumaczmy słabej znajomości języka angielskiego (lub innego języka obcego) mało satysfakcjonującymi zarobkami. Czy słabymi zarobkami będziemy usprawiedliwiać również fakt, że panie z tzw. okienka do najmilszych nie należą (chociaż nie wszystkie) i wysiłkiem nie z tej ziemi jest czasami powtórzenie drugi raz numeru peronu? Wiele osób w Polsce może narzekać na pracę i zarobki. Bycie miłym i pomocnym (lub chociaż troszkę zaangażowanym w swoją pracę), mimo że nie najlepiej płacą (ale jednak płacą), zamiast wiecznie narzekającym i nieuprzejmym to chyba całkiem pozytywna postawa?

Po drugie, na angielskim świat się nie kończy. Pisałem w innym wątku, że chciałbym, aby rolę języka międzynarodowego w tej części Europy przejął niemiecki. Na Słowacji jest wiele miejsc, gdzie napisy są tylko po słowacku i po niemiecku - i nie po angielsku. Analogicznie na Węgrzech. A Anglicy, Amerykanie, Irlandczycy i Australijczycy to również nie są święte krowy, oni też powinni znać co najmniej dwa języki obce, domyślnie niemiecki lub francuski.

Nie kończy się - to fakt. Ale jest chyba najbardziej popularnym językiem w Europie, najważniejszym - jak sam przyznajesz, więc można wysnuć hipotezę, że zna go najwięcej osób. Z Twoim postulatem wprowadzenia konkurencyjnego (względem angielskiego) języka międzynarodowego nie miałam jeszcze okazji się zapoznać, ale chętnie to zrobię i się ustosunkuję.

I na Majorce napisy są po niemiecku. Łatwiej też dogadać się po niemiecku niż po hiszpańsku. To wynika z prostej zależności: najwięcej tam Niemców. W Polce, mam wrażenie, ta zależność nie jest taka oczywista, a przynajmniej ja nie dysponuję żadnymi statystkami na temat narodowości najczęściej odwiedzających Polskę.
Aktualnie mieszkam (jeszcze) w Austrii, tutaj wszystko jest po niemiecku i nikt anglojęzycznym się tak nie podlizuje, jak to jest w Polsce. Na pytanie "do you speak English" rozmówca potrafi z uśmiechem odpowiedzieć "a little" i wcale nie ma z tego powodu kompleksów. Nie mówię tu o kosmopolitycznym Wiedniu, ale o mniejszych miejscowościach.

Daleka jestem od jakiejkolwiek formy podlizywania się anglojęzycznym nacjom. To bardziej mój pragmatyzm daje o sobie znać i stąd takie wypowiedzi.
Ja osobiście wyznaję zasadę, że jadąc turystycznie do jakiegoś kraju staram się nauczyć podstawowych słów i zwrotów w miejscowym języku. Jest taki wynalazek jak rozmówki i poświęcenie godziny - dwóch na ich przeczytanie, choćby podczas podróży, naprawdę nie boli.

Mam dokładnie ten sam zwyczaj i również staram się samodzielnie zadbać o losy mojej podróży. To jednak nie zmienia mojego zdania o kiepskiej dystrybucji informacji w miejscach takich, jak: lotniska, dworce PKS i PKP itd. Po coś one są, przynajmniej w teorii.
Spójrzcie na Francuzów, oni się cenią i nie poddają się bezmyślnie dominacji angielskiego. OK, angielski jest najważniejszym językiem, ale nie jest jedynym językiem międzynarodowym, o czym często zapominamy.

Właśnie Francję miałam przytoczyć, obok Hiszpanii, w moim poprzednim poście jako przykład. Zarówno Francuzi (którzy "się cenią"), jak i Hiszpanie angielski znają słabo, chociaż oczywiście nie wszyscy. Oba te kraje całkiem sprawnie radzą sobie z tzw. piktograficznymi oznaczeniami, więc drogę z lotniska na najbliższy przystanek autobusowy jesteś w stanie znaleźć, umiejętnie czytając strzałki. Również nie boli ;) Tylko że u nas strzałek brak.

Pozdrawiam,
B.Barbara S. edytował(a) ten post dnia 19.07.11 o godzinie 11:39

konto usunięte

Temat: Fatalne pierwsze wrażenie przy wjeździe do Polski

Czy fatalny wjazd do Polski bądź innego kraju ma mi przeszkodzić w zaspokojeniu mojej ciekawości? Otóż nie :-) Tegoroczny urlop spędziłem na Lubelszczyźnie. Spodziewałem się Polski B - tam jej nie zastałem, była natomiast na trasie między wawą, a poznaniem ;-)
Miło było po blisko 5 latach wrócić do znajomych miejsc. Zaskoczył mnie Chełm z dobrymi drogami, ścieżkami rowerowymi oraz niewielka Włodawa leżąca przy granicy polsko-białoruskiej, gdzie zastałem "kawałek" świata - również dobre drogi, miłych mieszkańców oraz Tajlandczyków przechadzających się uliczkami mieściny w ramach międzynarodowego festiwalu folklorystycznego.

Z drugiej strony mieszkam na Pomorzu Zachodnim - Niemcy już dawno zauważyli świetny interes w ściąganiu Polaków do siebie. Od kilku dobrych lat zapraszają do swojego parku zwierzęcego Uckermunde - Szczecinian - oferując im zniżki na bilety wstępu, miejscowość Schwedt - przyciąga do centrum handlowego na zakupy (7 na 10 tablic jest ze skrótem PL). Kolejne miasto ostrzy sobie pazurki na Polaków - Stralsund. W lokalnej prasie już pojawiają się artykuły na jego temat. W sierpniu wybieram się na wycieczki do Berlina, Poczdamu i Stralsundu. Wszak się trzeba uczyć ;-)

Obcokrajowiec sobie poradzi, kupi rozmówki i dogada się z kim trzeba :-)
Marek P.

Marek P. Albergolog,
Współpracownik Domu
Gospodarki Niemiecko
- Po...

Temat: Fatalne pierwsze wrażenie przy wjeździe do Polski

Potwierdzam to co pisze Krzysztof, jeśli chodzi o nasze tereny graniczące z Niemcami. Niemcy w tym zakresie uczynili naprawdę bardzo dużo. Współpraca transgraniczna przynosi z pewnością obopólne korzyści. Więcej do zrobienia mamy my po naszej stronie, ale powoli to także się zmienia.
Do tego co napisał Krzysztof chciałbym dodać jedną bardzo ciekawą i znamienną rzecz. Niemcy od strony marketingowej stosują szereg chwytów, które w turystyce znakomicie się sprawdzają. Ale niech mi ktoś pokaże podobny przykład z innego rejonu przygranicznego, gdzie niemieckie ZOO w Uckermunde w swoich reklamach wyraźnie zaznacza, że zaprasza do "Szczecińskiego ZOO".
Z jednej strony kurtuazja, a z drugiej czysty biznes.
Izabela Szczypka

Izabela Szczypka właściciel,
Translator

Temat: Fatalne pierwsze wrażenie przy wjeździe do Polski

Marek Polakiewicz:
Z jednej strony kurtuazja, a z drugiej czysty biznes.
Biznes można robić ładnie, a można i brzydko... W każdej branży. :)

Następna dyskusja:

Wizerunek Polski i innych k...




Wyślij zaproszenie do