Temat: Podawanie
Witajcie!
Moim zdaniem wszystko zależy od tego jaką "łyżka" spożywam. Dam kilka przykładów:
1. Jack Daniels - ten zwyczajny, kwadratowy - najlepiej smakuje z gwinta (oczywiście trzeba mieć odpowiednią butelkę - bez przeszkadzajki w szyjce). Odkąd spróbowałem tego sposobu degustacji JD na wyjeździe na Egiptu i Izraela, gdzie warto odkażać, żeby się nie zakazić, jakoś nie umiem pić JD inaczej ;-)
2. Delikatne smakołyki w rodzaju Balvenie (różne warianty - z tańszych mniam jest Doublewood 12, z droższych na przykład Old Port Wood Finish 21) albo Strathisla (bardzo polecam 12) najlepiej się spożywa z wzorcowego nosing glass bez żadnych dodatków.
3. Bardziej hardkorowe lub mocniejsze rzeczy (jak większość wyrobów z Islay czy napoje o mocy Cask Strength) warto skropić choć trochę wodą, żeby się nie zabić :-))) To pomaga się podelektować wyspowym torfem...
4. Ale jest wyjątek - Lagavuliny najbardziej mi wchodzą z koniakówki, jeśli je trochę "zaprawię" dymkiem z dobrego cygara.
5. Burbony (inne niż kwadratowy JD) jakoś przystojniej wyglądają i smakują mi z typowej szklaneczki łyżkowej - na ogół bez żadnych dodatków chyba, że trafi się jakiś szczególnie "walący" mocą - wtedy trochę wody jest go w stanie okiełznać.
6. Lodu nie dodaję. Moim zdaniem zabija za dużo smaków i aromatów - każdą whisky raczej staram się troszkę zagrzać dłonią niż schłodzić :-)
7. Jeśli chodzi o drinki z W. to akceptuję tylko jeden - pół na pół z likierem Benedictine. Jakiś dobry Bushmills na przykład...
Pozdrawiam,
Paf