Temat: Wywiad Marka Adamkowicza, "Dziennik Bałtycki" 13 grudnia...


Obrazek


„Grudniowa tragedia w nowej aranżacji” – wywiad dla Dziennika Bałtyckiego

13 grudnia 2013
DZIENNIK BAŁTYCKI – REJSY
„Grudniowa tragedia w nowej aranżacji”
Marek Adamkowicz: „Marynarka” to powieść, która odwołuje się do wydarzeń Grudnia ’70. Trudno jednak nazwać ją powieścią historyczną.
MT: Z pewnością ci, którzy chcą się dowiedzieć czegoś więcej o Grudniu, powinni wybrać inne książki. Mnie o wiele bardziej interesowało to, w jaki sposób historia determinuje indywidualny los człowieka. Smutny, jeden z dwóch moich głównych bohaterów, za wszelka cenę stara się o historii zapomnieć. To dlatego swój zespół muzyczny nazwał Amnezja. Nie udaje mu się jednak uciec od przeszłości, podobnie jak Karolowi, drugiej kluczowej postaci powieści. Obciążenie dotyka każdego z nas osobno i naród, jako całość, głęboko dotknięty dramatami historii. Chętniej jednak nazwałbym moją powieść psychologiczną, punk rockową, obyczajową albo kryminalną.
MA: Pisząc tę książkę trudno było nie wracać pamięcią do tamtych grudniowych dni…
Mieszkałem wtedy blisko historycznego wiaduktu nad torami przystanku SKM Gdynia Stocznia, gdzie padli pierwsi zabici. 17 grudnia obudziły mnie odgłosy strzałów. Mama nie puściła mnie do szkoły. Nad domami latały helikoptery i rozrzucały ulotki. Groza tego dnia docierała do mnie powoli, przez lata, aż znalazła swój wyraz w powieści, jako tło wydarzeń współczesnych.
MA: Opisywanie tragedii sprzed 43 lat można odebrać jako próbę rozliczenia się z przeszłością.
W Grudniu zginął Staszek Sieradzan, chłopak z Technikum Chłodniczego, do którego chodziłem. On do klasy maturalnej, ja do pierwszej. W jakiś sposób „Marynarka” jest także hołdem starszemu koledze, którego nie dane mi było poznać. Grudzień 1970 był dla mnie największym doświadczeniem formacyjnym. W przeciwieństwie do czasów współczesnych, wtedy wybory moralne były bardzo proste. Dzisiaj w Kijowie też kształtują się postawy młodych ludzi, które zadecydują za jakiś czas o przyszłości Ukrainy. Teraz wrogowie i przyjaciele są dość jasno określeni. Potem, nic już nie będzie takie oczywiste.
MA: Rozmawiamy o przeszłości, a przecież akcja „Marynarki” w przeważającej mierze rozgrywa się współcześnie, poczynając od kwietnia 2005 r., kiedy to przeżywaliśmy śmierć Jana Pawła II.
Wybór czasu powieści wynika wyłącznie z algorytmu budowania struktury narracyjnej. Do roli Smutnego potrzebowałem bohatera, który w czasie akcji powieści ma niespełna 40 lat, ale ma jednocześnie, choćby niewielkie wspomnienie z Grudnia. Stąd wyniknął rok 2005. Dla tej postaci śmierć JPII nie ma większego znaczenia. Dla Karola było to wydarzenie mistyczne, po którym podejmuje decyzję będącą skutkiem targowania się z Bogiem. Dlatego rozpocząłem akcję 2 kwietnia 2005.
MA: Niezależnie od wątku kryminalno-sensacyjnego Pana powieść jest swego rodzaju portretem polskiego społeczeństwa. Widać, że kreślonego ręką scenarzysty.
Jako odrębny zawód scenarzysta filmowy w Polsce praktycznie niestety nie istnieje, więc nie mogę go skutecznie uprawiać. Oprócz wielu nienakręconych scenariuszy filmowych napisałem m.in. sztukę dla Teatru TV, słuchowiska dla Teatru Polskiego Radia i ok. 160 odcinków do seriali telewizyjnych. Między innymi „Pierwszej miłości”, „Galerii”… Podpisywanie się pod tytułami seriali jako ich scenarzysta sprawia mi pewien kłopot, bo zawsze była to praca zbiorowa, w której nie ja byłem szefem. Gdy pytano mnie gdzie pracujesz, mówiłem – w usługach dla ludności. Wiem z jakim uśmiechem politowania spotyka się pisanie dla seriali. Niesprawiedliwie. To wymagające rzemiosło. Napisałem wiele swoich projektów, z którymi znacznie chętniej bym się identyfikował, ale nie udało się ich zrealizować. Nie chcę jednak narzekać. Wyniosłem z tej pracy dobre wspomnienia, znajomość wielu zdolnych ludzi, umiejętność pracy w zespole oraz solidne doświadczenie warsztatowe realnej współpracy na linii producent-scenarzysta-reżyser-aktor. „Marynarka” była wcześniej scenariuszem filmu fabularnego. Mam cichą nadzieję, że historia zatoczy koło i będę mógł kiedyś zaprosić czytelników do kina na film zrealizowany na podstawie książki.
MA: Jeśli to się uda, to możemy być pewni, że film ten nie będzie powtórką „Czarnego czwartku”?
“Marynarka” to opowieść współczesna, pełna zdrad, manipulacji, seksu, zbrodni, zaskakujących zwrotów akcji oraz muzyki, zupełnie inna niż historyczny „Czarny czwartek”, całkiem zresztą niezły, a dla widzów Trójmiasta bardzo wzruszający. Szczególnie podobały mi się sceny masowe, które były kręcone przez gdyńskiego reżysera Pawła Chmielewskiego, o czym wie niewielu.Ten post został edytowany przez Autora dnia 18.04.14 o godzinie 16:55