Zygmunt B.

Zygmunt B. Specjalista, PGNiG
SA Dolnośląski
Oddział Obrotu Gazem

Temat: O przemijaniu...

Przypomnę i w tej Grupie, może nazbyt gorliwie (żeby nie napisać dosadniej), wiersz Rabbiego, w którym dotyka on wieczności.

Roman Brandstaetter "Panie, dlaczego kocham zmierzch..."Zygmunt B. edytował(a) ten post dnia 24.08.08 o godzinie 07:46
Beata Aleksandra Gutocka

Beata Aleksandra Gutocka Życie jest piękne

Temat: O przemijaniu...

Słusznie, że przypomniałeś, bo warto było...
Jest przepiękny...
Zygmunt B.

Zygmunt B. Specjalista, PGNiG
SA Dolnośląski
Oddział Obrotu Gazem

Temat: O przemijaniu...

Beata Aleksandra Gutocka:
Słusznie, że przypomniałeś, bo warto było...
Jest przepiękny...

A ja zachwyciłem się twoim Latem, Beato!
U mnie już jesień... Choć i ta przecież bywa piękna.
W miarę upływu czasu przybywa przecież wspomnień. Pięknych też.

Skoro spodobał się tamten wiersz Rabbiego, to może i tym trafię do serc Ludzi wierszy:

Roman Branstaetter

Pamiętam...

Urodziłem się na dwa lata
Przed śmiercią Wyspiańskiego.

Jeszcze żyła Orzeszkowa,
Jeszcze żył Prus,
Jeszcze żył Sienkiewicz,
Jeszcze pamiętam dokładnie,
Jak przeprowadzałem na drugą stronę ulicy
Ślepego Tetmajera.

Pamiętam jeszcze lampy naftowe
I lampy gazowe,
I pierwsze telefony,
I pierwszy samochód,
I pierwsze żarówki,
I pierwszy kinematograf,
I katastrofę Titanica,
I konne tramwaje.

Kasztany inaczej kwitły niż dzisiaj,
Bzy inaczej pachniały.

Kocham ten czas,
Na początku którego...

Na początku którego...

To było moje sakralne
"Na początku"
Moje biblijne
"Na początku",
Moje
"Na początku",
Które minęło
I nigdy dotychczas nie powróciło do życia.

Czy chciałbym do tego czasu wrócić?

Może tak... Może nie...

A zresztą...

Do utraconego raju
Nie powinno się wracać,
Zwłaszcza jeżeli nie ma się pewności,
Że był on naprawdę rajem.

A ja tej pewności nie mam.
Jadwiga Z.

Jadwiga Z. Bardzo długoletni
dyrektor
przedszkola,
nauczyciel dyplom...

Temat: O przemijaniu...

SPÓŹNIŁAM SIĘ

Spóźniłam się na pociąg -
odjechał
jak upiorna gąsienica
to nic
mogę poczekać
w tej drodze donikąd

spóźniłam się na bal -
już świta
tancerze i biesiadnicy sunęli
jak zjawy upiornie świetliste
w korowodzie nie z tej ziemi

spóźniłam się na spotkanie z życiem...
mijaliśmy się obojętnie
pełzając po różnych orbitach
ślimaczą drogą okrężną

spóźniłam się na skruchę i żal
serce zastygło i skamieniało
w martwy
nieczuły głaz -
wreszcie skonało

spóźniłam się na miłość!
gorejącej świecy ogarek
już się dopala
ostatni płomyk gaśnie

spóźniłam się na miłość ...
to straszne!
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: O przemijaniu...

Beata Aleksandra Gutocka:
Lubię lato swojego życia
nie żałuję mijających dni
Gdy Twoje dłonie z miłością gładza moje ciało
Żal mi kobiet walczących ze zmarszczkami
Letni wiatr wiejący od morza rozwiewa moje włosy
Podobają Ci sie ich srebrne pasma
A mi żal kobiet płaczących nad każdą siwą nitką
Moja dojrzała kobiecość
Promieniuje szczęściem i miłością
Lubię lato swojego życia

Afirmacja życia, wiersz delikatny i subtelny, jak piękna kobieta.
Gratuluję.
Pozdrawiam.
Zygmunt B.

Zygmunt B. Specjalista, PGNiG
SA Dolnośląski
Oddział Obrotu Gazem

Temat: O przemijaniu...

Jadwiga Z.:
SPÓŹNIŁAM SIĘ

Spóźniłam się na pociąg -
odjechał
jak upiorna gąsienica
to nic
mogę poczekać
w tej drodze donikąd

spóźniłam się na bal -
już świta
tancerze i biesiadnicy sunęli
jak zjawy upiornie świetliste
w korowodzie nie z tej ziemi

spóźniłam się na spotkanie z życiem...
mijaliśmy się obojętnie
pełzając po różnych orbitach
ślimaczą drogą okrężną

spóźniłam się na skruchę i żal
serce zastygło i skamieniało
w martwy
nieczuły głaz -
wreszcie skonało

spóźniłam się na miłość!
gorejącej świecy ogarek
już się dopala
ostatni płomyk gaśnie

spóźniłam się na miłość ...
to straszne!

Poruszył mnie twój wiersz, Jadwigo!
Przejmująco uchwyciłaś egzystencjalny smutek, a może nawet rozpacz.
Chyba każdy miewa podobne chwile zwątpienia.

W ramach poetyckiej polemiki z klimatem i tezą twojego utworu wiersz Edwarda Stachury:

Jest już za późno, nie jest za późno

Jeszcze zdążymy w dżungli ludzkości siebie odnaleźć,
Tęskność zawrotna przybliża nas.
Zbiegną się wreszcie tory sieroce naszych dwu planet,
Cudnie spokrewnią się ciała nam.

Jest już za późno!
Nie jest za późno!
Jest już za późno!
Nie jest za późno!

Jeszcze zdążymy tanio wynająć małą mansardę
Z oknem na rzekę lub też na park,
Z łożem szerokim, piecem wysokim, ściennym zegarem,
Schodzić będziemy codziennie w świat.

Jest już za późno!
Nie jest za późno!
Jest już za późno!
Nie jest za późno!

Jeszcze zdążymy naszą miłością siebie zachwycić,
Siebie zachwycić i wszystko w krąg.
Wojna to będzie straszna, bo Bóg nas będzie chciał zniszczyć,
Lecz nam się uda zachwycić go.

Już jest za późno!
Nie jest za późno!
Nie jest za późno!
Nie jest za późno!


i dwie piosenki do wiersza:

1. "Jest już za późno, nie jest za późno" śpiewa i gra Edward Stachura

2. "Jest już za późno, nie jest za późno" śpiewa i gra Stare Dobre MałżeństwoZygmunt B. edytował(a) ten post dnia 25.08.08 o godzinie 18:30
Jadwiga Z.

Jadwiga Z. Bardzo długoletni
dyrektor
przedszkola,
nauczyciel dyplom...

Temat: O przemijaniu...

Zygmunt B.:

[...]
Poruszył mnie twój wiersz, Jadwigo!
Przejmująco uchwyciłaś egzystencjalny smutek, a może nawet rozpacz.
Chyba każdy miewa podobne chwile zwątpienia.

W ramach poetyckiej polemiki z klimatem i tezą twojego utworu wiersz Edwarda Stachury:

Jest już za późno, nie jest za późno

[i]Jeszcze zdążymy w dżungli ludzkości siebie odnaleźć,
Tęskność zawrotna przybliża nas.
Zbiegną się wreszcie tory sieroce naszych dwu planet,
Cudnie spokrewnią się ciała nam.

Jest już za późno!
Nie jest za późno!
Jest już za późno!
Nie jest za późno!

[...]

Piękny to utwór, Zygmuncie! Znałam, ale tylko tekst. Ktoś mi go parę lat temu przesłał... Nawet nie wiedziałam, że jest śpiewany!

Jednak ja... dalej "po swojemu"! To, co bliższe moim klimatom...

CZEKANIE

Nie, do drzwi nikt nie puka,
to tylko wiatr fałszywy
raz jeszcze mnie oszukał
bez końca tłukąc w szybę.

A jednak do drzwi biegnę,
wstrzymuję oddech, czekam.
Marzenia niedościgłe
w realny kształt oblekam.

Nie, to nie twoje kroki
na schodach zadzwoniły.
To tylko sen złowrogi,
co razem z nocą minie.

A jednak nasłuchuję,
nadzieję złą rozpalam,
a ona potem długo
usnąć mi nie pozwala.

I oto w środku nocy
obudza się tęsknota.
Bez skarg cię czekam - twoja
wzgardzona Penelopa!

I tylko oszalałe
mojego serca bicie.
Daremne to czekanie!
Na pewno znów nie przyjdziesz...
Zygmunt B.

Zygmunt B. Specjalista, PGNiG
SA Dolnośląski
Oddział Obrotu Gazem

Temat: O przemijaniu...

Andrzej Poniedzielski

Kardiogram

To nie tętent setek końskich kopyt
To nie pociąg to nie stukot kół
Tak pracuje Twoja stacja pomp
Twoje serce wybija ten rytm

Gonisz gdzieś wciąż prędzej prędzej prędzej
Nie wiesz gdzie i nie wiesz czy doganiasz
Twoje serce musi razem z Tobą
Odpoczywa gdy twarz rękami zasłaniasz

Zanim zdążysz na szelest liczonych banknotów
Zanim zdążysz na uśmiech od ucha do ucha
Ucisz wszystkich i wszystko głowę pochyl
Tam z lewej strony jest serce posłuchaj

Nie to jeszcze nie koniec
Jeszcze trochę pożyjesz
Założysz jeszcze niejedną czapkę
Niejednym się płaszczem okryjesz

Tylko przystań na chwilę
Ktoś tam poczeka z obiadem
Przez ten moment świat i bez Ciebie
Na pewno da sobie radę

I nie kombinuj już wtedy
Nie myśl o własnej sile
Spójrz za siebie na tamtej łące
Łapałeś kiedyś motyle

Nie to jeszcze nie koniec
Jeszcze trochę pożyjesz
Założysz jeszcze niejedną czapkę
Niejednym się płaszczem okryjesz

Tylko przystań na chwilę
Na którymś ostrzejszym zakręcie
Diabli niech porwą dostatek
Diabli niech porwą szczęście

"Kardiogram" - słowa, muzyka i wykonanie - Andrzej Poniedzielski

Ech!... - to były czasy, to były piosenki... A my?... - przystańmy na chwilę.Zygmunt B. edytował(a) ten post dnia 28.08.08 o godzinie 13:50
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: O przemijaniu...

Bułat Okudżawa

Aleksander Siergiejewicz Puszkin


Co było — nie wróci, i szaty rozdzierać by próżno.
Cóż, każda epoka ma własny porządek i ład...
A przecież mi żal, że tu, w drzwiach, nie pojawi się Puszkin —
tak chętnie bym dziś choć na kwadrans na koniak z nim wpadł.

Dziś już nie musimy piechotą się wlec na spotkanie
i tyle jest aut, i rakiety unoszą nas w dal...
A przecież mi żal, że po Moskwie nie suną już sanie,
i nie ma już sań, i nie będzie już nigdy, a żal!

Przyjmuję pojętny mój wiek, mego stwórcę i mistrza,
ten trzeźwy wiek mój, doświadczony mój wiek pragnę czcić.
A przecież mi żal, że jak dawniej śnią nam się bożyszcza
i jakoś tak jest, że gotowiśmy czołem im bić.

No cóż, nie na darmo zwycięstwem nasz szlak się uświetnił,
i wszystko już jest — cicha przystań, nonajron i wikt...
A przecież mi żal, że nad naszym zwycięstwem niejednym
górują cokoły, na których nie stoi już nikt.

Co było — nie wróci; wychodzę wieczorem na spacer
i nagle spojrzałem na Arbat i — ach, co za gość! —
rżą konie u sań, Aleksander Siergiejewicz przechadza się,
ach, głowę bym dał, że jutro wydarzy się coś!

przekład Witold Dąbrowski

Aleksander Siergiejewicz Puszkin – słowa i muzyka Bułat Okudżawa, śpiewa Edmund Fetting

I jeszcze w oryginale, przepiękna wersja w wykonaniu samego Bułata Okudżawy:

Aleksandr Siergiejewicz Puszkin – słowa, muzyka i wykonanie Bułat OkudżawaJolanta Chrostowska-Sufa edytował(a) ten post dnia 28.08.08 o godzinie 23:54
Beata Aleksandra Gutocka

Beata Aleksandra Gutocka Życie jest piękne

Temat: O przemijaniu...

***

Za oknem nic
lśnią zimne gwiazdy
na nieba czarnym aksamicie

minął znów rok
i przesypało się przez palce
jak piach
to trudne, smutne życie

Za oknem świt
promienie słońca
kładą już cienie kolorowe

I znów przed tobą
w mroźnej zaspie
z zakrytą twarzą staje nowe
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: O przemijaniu...

Beata Aleksandra Gutocka:
***

Za oknem nic
lśnią zimne gwiazdy
na nieba czarnym aksamicie

minął znów rok
i przesypało się przez palce
jak piach
to trudne, smutne życie

Za oknem świt
promienie słońca
kładą już cienie kolorowe

I znów przed tobą
w mroźnej zaspie
z zakrytą twarzą staje nowe
Podoba mi się zarówno Twoja wcześniejsza impresja w wątku Miniatury, jak i ten wiersz – ich zwiewność, lapidarność i refleksyjność. Deszczowa Warszawa chyba nastraja melancholijnie? Czy jeszcze pada? Pozdrawiam z Bielska. :-)
Beata Aleksandra Gutocka

Beata Aleksandra Gutocka Życie jest piękne

Temat: O przemijaniu...

dziekuję Jolu za Twoją życzliwość
w Warszawie już zimna rozgwieżdżona noc
a te drobinki pochodzą sprzed trzech lat
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: O przemijaniu...

Ludmiła Marjańska

Żyjemy prędko


Więc owa szybkość, ta nerwowa prędkość,
jest świadomością przemijania? Chęcią,
aby zmieścić się w sobie przydzielonym czasie?
Nie wiem tego i nie chcę pamiętać
o g r a n i c z e n i a, w jakim żyję.
Żyję szybko, bo w ruchu widzę życie, chciwie
chłonę zapach dojrzałych zbóż, które czekają
na żniwiarzy; a żniwa są po sianokosach,
które pachniały przedtem; a przedtem akacje
i bzy jak banał całe abecadło
zapachów. Ulewa kwiatów, krzewów, drzew.
Czy żyjąc szybko żyje się podwójnie?
Żyjąc powoli, wolniej się umiera?
W jedynym życiu, jakie dane ciału,
by na śmierć czekać czasu mam za mało:
ona posłusznie czeka mnie poza nim.
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: O przemijaniu...

Horacy

Pieśń 11 (Księga I)
Do Leukonoe


Nie dociekaj nie nasza to rzecz Leukonoe
kiedy umrzeć mam ja kiedy ty nie odsłaniaj
babilońskich arkanów Co ma być niech będzie
Czy wiele zim przed nami czy właśnie ostatnia
pędzi Morze Tyrreńskie na oporne skały
rozważnie klaruj wino nadzieję odmierzaj
na godziny - czas biegnie zazdrosny o słowa -
i weseląc się dziś nie dowierzaj przyszłości

przekład Adama Ważyk

Nie pytaj próżno, bo nikt się nie dowie.
Jaki nam koniec gotują bogowie,
I babilońskich nie pytaj wróżbiarzy.
Lepiej tak przyjąć wszystko, jak się zdarzy.
A czy z rozkazu Jowisza ta zima,
Co teraz wichrem wełny morskie wzdyma,
Będzie ostatnia, czy też nam przysporzy
Lat jeszcze kilka tajny wyrok boży,
Nie troszcz się o to i ... klaruj swe wina.
Mknie rok za rokiem, jak jedna godzina.
Wiec łap dzień każdy, a nie wierz ni trochę
W złudnej przyszłości obietnice płoche.

przekład Henryk SienkiewiczJolanta Chrostowska-Sufa edytował(a) ten post dnia 14.09.08 o godzinie 01:43
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: O przemijaniu...

Józek

Obudził mnie kiedyś donośny głos,
był słoneczny, letni poranek.
Wyjrzałem przez okno,
na chodniku przy ulicy stał młody,
rosły mężczyzna
z dużą miotłą w dłoni,
przy nim wózek na śmieci.
Szeroko gestykulując, opowiadał
jakąś historię, nie wiadomo komu.
Nieliczni przechodnie,
mijając go, przyspieszali kroku,
spuszczali głowy,
starając się nie patrzeć mu w oczy.
To był Józek - nowy pracownik
urzędu miasta,
zatrudniony do sprzątania ulic.

Z czasem wtopił się w krajobraz
podgórskiego miasteczka.
Znał wszystkich jego mieszkańców,
a oni znali jego.
Codziennie rano budził nas
swoim potężnym głosem,
przekrzykując nawet dzwon
na wieży kościoła.
Kłaniał się wszystkim z daleka,
zginając w pół w teatralnej pozie
swoje wielkie, umięśnione ciało.
Mówił dużo do wszystkich,
niezależnie, czy był, czy nie był
przez kogokolwiek słuchany.

Kiedy po latach wróciłem
do swojego miasteczka, zaczepił mnie
na ulicy obszarpany, brudny włóczęga.
- Kierowniku, pożycz złotaka na bułkę -
zachrypiał spod bujnej, dawno niestrzyżonej
brody. - Pożycz ? - powtórzyłem
z niedowierzaniem. Położyłem na dłoni
srebrzysty krążek i patrząc w znajome oczy,
spytałem: - A kiedy mi oddasz, Józek?
Brudnymi palcami zgarnął szybko monetę,
w szerokim uśmiechu pokazał żółte,
zepsute zęby - Niech ci Bóg da zdrowie,
za twe dobre serce!

Widziałem go potem wiele razy.
Krążył po ulicach z wielkim,
parcianym worem na plecach.
Zaglądał do sklepów, na bazar,
nawet do kościoła w czasie nabożeństwa.
Wyciągał do wszystkich wielkie jak swe serce, brudne ręce i żebrał o pomoc.
Wszyscy go tutaj znali,
nieliczni odpowiadali na jego pozdrowienia,
jeszcze mniej było tych, którzy mu coś
„pożyczali”.

Na ulicach mojego miasteczka
nie ma już Józka.
Wczoraj zobaczyłem jednak znajomą sylwetkę. Wielki, zwalisty mężczyzna,
brudny, zarośnięty, w obszarpanym ubraniu
krzyczał coś do przechodzących ludzi,
gestykulował szerokimi, zamaszystymi
ruchami
Podszedłem bliżej,
nie, to nie on, chociaż bardzo podobny.
Józek odszedł już przecież
do innego miasteczka.

13. 02. 2008Ten post został edytowany przez Autora dnia 31.08.13 o godzinie 13:01
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: O przemijaniu...

Syn ogrodnika

Idzie pomalutku małymi kroczkami
przystaje odpoczywa
dźwiga z wysiłkiem pusty karton
podnosi głowę
która mu wciąż ciężko opada na piersi
patrzy nieruchomo przed siebie
za nim kilkadziesiąt lat.

Chodziłem tam wiele razy
kupowałem kwiaty
na Dzień Matki i zakończenie
roku szkolnego.
Pomagał swoim rodzicom
wybierał kwiaty
przynosił
pakował w przezroczysty papier
przycinał kolorowe wstążki
grzeczny uśmiechnięty
rozgadany na różne tematy
syn ogrodnika.

Nie patrzył wtedy przed siebie
nie widział starości
opuszczonego ogrodu zrujnowanej szklarni
samotności
nędznej egzystencji i siebie
idącego pomalutku małymi kroczkami
z kartonem pod pachą
pustym jak jego dom rodzinny
i życie
które mu jeszcze zostało.

Syn ogrodnika
ścięty kwiat wyrzucony z wazonu
do pustego kartonu
zabranego przez bezdomnego włóczęgę
ze śmietnika.

21. 04. 2008

Postscriptum:
Taniec syna ogrodnika


Syn ogrodnika
tańczył dzisiaj na ulicach miasteczka
pożegnalny taniec wsparty
na kulach
stał na jednej nodze a drugą kreślił
w powietrzu taneczne figury
trzepotał nią bezradnie
jak ptak ze złamanym skrzydłem
który nie może
ani wznieść się nad ziemię
i lecieć ani
stanąć na niej bezpiecznie
runął więc po chwili
bezładnie
jak konar ściętego drzewa
i leżał
rozglądał się dookoła błagalnie
przechodzący obok młody mężczyzna
nawet nie spojrzał
w jego stronę kiedy płynnym ruchem
szybko go omijał
niczym kałużę po deszczu
po chwili zaczęli podchodzić
przechodnie
jedni popatrzeć tylko inni
wyciągali do niego ręce
obwąchawszy go wcześniej
dokładnie
próbowali podnieść
postawić na nogi
ktoś przez komórkę wzywał pomocy.

W oknie naprzeciw
więdnąca staruszka przyciskała do piersi
ściętą różę wyjętą z wazonu.

23. 09. 2008Ten post został edytowany przez Autora dnia 31.08.13 o godzinie 13:49
Beata Aleksandra Gutocka

Beata Aleksandra Gutocka Życie jest piękne

Temat: O przemijaniu...

Nie wiem co napisać Ryszardzie...
Świetne wiersze, okrutne w swej wymowie, tylko dlaczego są takie prawdziwe...
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: O przemijaniu...

Ryszard M.:
Syn ogrodnika

21. 04. 2008

Post scriptum:
Taniec syna ogrodnika


23. 09. 2008

Parabola z klamrą, bardzo mi się podoba ten wiersz i jego PS., Ryszardzie, ileż w nim prawdy o życiu i odruchach tłumu wobec tragedii jednostki. Gratuluję, Michał.Michał M. edytował(a) ten post dnia 23.09.08 o godzinie 23:44
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: O przemijaniu...

Zbigniew Herbert

Epizod w bibliotece


Jasna dziewczyna pochyliła się nad wierszem. Ostrym jak lancet ołówkiem przenosi na białą kartkę słowa i zamienia je na kreski, akcenty, cezury. Lament poległego poety wygląda teraz jak salamandra objedzona przez mrówki.
Kiedy nieśliśmy go pod ostrzałem, wierzyłem, że jego ciepłe jeszcze ciało zmartwychwstanie w słowie. Teraz, kiedy widzę śmierć słów, wiem, że nie ma granicy rozkładu. Pozostaną po nas w czarnej ziemi rozrzucone głoski. Akcenty nad nicością i prochem.

Wiersz znajduje się również w temacie W zamieci słowa - M.M.Michał M. edytował(a) ten post dnia 24.11.09 o godzinie 21:13
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: O przemijaniu...

Zbigniew Herbert

Objawienie


dwa może trzy
razy
byłem pewny
że dotknę istoty rzeczy
i będę wiedział

tkanka mojej formuły
z aluzji jak w Fedomie
miała także ścisłość
równania Heisenberga

siedziałem nieruchomo
z załzawionymi oczami
czułem jak stos pacierzowy
wypełnia trzeźwa pewność

ziemia stanęła
niebo stanęło
moja nieruchomość
była prawie doskonała

zadzwonił listonosz
musiałem wylać brudną wodę
nastawić herbatę

Sziwa podniósł palec
sprzęty nieba i ziemi
zaczęły znowu wirować

wróciłem do pokoju
gdzież ten pokój doskonały
idea szklanki
rozlewała się na stole

usiadłem nieruchomo
z załzawionymi oczami
wypełnionymi pustką
to znaczy pożądaniem

jeśli zdarzy mi się to raz jeszcze
nie ruszy mnie ani dzwonek listonosza
ani wrzask aniołów

będę siedział
nieruchomy
zapatrzony
w serce rzeczy

martwą gwiazdę

czarną kroplę nieskończoności



Wyślij zaproszenie do