konto usunięte

Temat: Poezja czeska i słowacka


Obrazek
Jaroslav Seifert (1901-1986)*

Báseň nejpokornější


Na hoře vysoké a klonící se k městu
stoje s rukama rozpjatýma,
jsem jako prorok, který ukazuje cestu
a chudým věští slavný zítřek jejich,
jsem mudrc, který radí v beznadějích,
v své ruce drže květ, jenž nikdy neuvadne,
jsem ten, jenž v revoluci střelí první,
jsem ale také ten, jenž první padne
a který první přiklekne, by zavázal raněným rány,
zázračný jako bůh
a mocný jako bůh,
jsem víc, jsem ještě mnohem víc,
a přece nejsem nic
než milosti zástupů pokorně odevzdaný
básník
Jaroslav Seifert.

przekład Józefa Waczkowa pt. „Wiersz najpokorniejszy”
w temacie Być poetą...


Hříšné město

Město fabrikantů, boháčů a surových boxerů,
město vynálezců a inženýrů,
město generálů, obchodníků a vlasteneckých básníků
černými hříchy přestoupilo božího hněvu míru
a bůh zuřil;
stokrát již slíbil pomstu městu tornu,
dešť síry, oheň s burácením hromů,
a stokrát odpustil,
neboť vždy vzpomněl si, že jednou slíbil,
že pro dva spravedlivé nezahubí města svého,
a nedodržet slova bylo těžko bohu:

dva milenci šli totiž jarním sadem,
zhluboka vdechujíce vůni rozkvetlého hlohu.

przekład Adama Włodka pt. „Grzeszne miasto”
w temacie Miasto


Píseň

Bílým šátkem mává,
kdo se loučí,
každého dne se něco končí,
něco překrásného se končí.

Poštovní holub křídly o vzduch bije,
vraceje se domu;
s nadějí i bez naděje
věčně se vracíme domů.

Setří si slzy
a usměj se uplakanýma očima,
každého dne se něco počíná,
něco překrásného se počíná.

przekład Ludmiły Marjańskiej pt. „Pieśń”
w temacie Zaśpiewam ci pieśń


Píseň o dívkách

Uprostřed města dlouhá řeka teče,
sedm mostů ji spíná,
po nábřeží chodí tisíc krásných dívek
a každá jiná.

Od srdce k srdci jdeš zahrát si ruce
v paprscích lásky veliké a hřejné,
po nábřeží chodí tisíc krásných dívek
a všecky jsou stejné.

przekład Adama Włodka pt. „Pieśń o dziewczynach”
w temacie Zaśpiewam ci pieśń


Jarní pout'

Střelnice, houpačky a kolotoče
probudily časně z jara spáče.
Kde je má dýmka a mé zápalky,
půjdu si koupit fialky.

Na střelnici je lev a Sňury dýmek,
za pět minut hotov je muj snímek,
od polibku opuchlý mám ret,
co vám budu o tom vyprávět.

Loďky na houpačce mají jména:
Marta, Marie, Helena, Zdena;
miloval jsem v jiném pořadí,
na posteli, v mechu, v kapradí.

Osud rozhodil mi jinak kartu:
Zdenu, Helenu, Marii, Martu;
jméno páté nevíme;
pláči jí právě na klíně.

Každá přichází konec konců
zmuchlaná trochu od milenců,
od polibků opuchlý má ret,
co mi bude o tom vyprávět.

przekład Andrzeja Czcibor-Piotrowskiego pt.
„Wiosenny jarmark” w temacie Kolorowe jarmarki


Umrlčí ulička

Bylo to na podzim a psal se osmnáctý rok.
Pušky v jehlanech vroubily tu a tam
chodníky domu,
veliká válka končila.

Raněni vojáci mlčky se loudali uličkou,
do které nemohl jsi vkročit,
aby se nevědělo, kam jdeš.
Děvčata v nedbalkách česala si v oknech
rozcuchané vlasy.

Slova, kterým jsem se tehdy učil jenom u básníku,
slovo Touha, slovo Sen, slovo Láska,
neznamenala pro mě nic jiného
než prosmýknout se chodbou,
kde visel kříž a páchl záchod,
kde špinavá omítka
byla již tak lokty vyleštěna,
že se podobala stěnám kaple s temnými polodrahokamy.

Zastavil jsem se až na schodech
k Svatému Mikuláši, abych si mohl usednout
a odhrnout od sebe strach i vábivou hruzu.

Ale tváře z oken s bílou vrstvou pudru
šly stále prtijezdem na mnou
až k chrámu.

Zavřel jsem oči, abych neviděl.
První, druhá i dvě ostatní
sedaly si však blízko na schody,
a usmívajíce se,
nechaly s paží volně klouzat
ramínka košil.

Proboha! Dosud je světlo
a lidé chodi mimo!

Jedna z nich měla jizvu na tváři,
druhá dva zlaté zuby vpředu, třetí byla opilá,
čtvrtá to měla napsáno na čele.

Někdo mi však zašeptal do ucha:
Otevři oči!

Z hloubi chrámu
jako pod sametem ševelily
mešní zvonky
a schodiště bylo prázdné.

przekład Adama Włodka pt. „Uliczka umarłych”
w temacie Na miejskich ulicach


A sbohem

K miliónUm veršů na světě
přidal jsem jen pár slok.
Nebyly o nic moudřejší než píseň cvrčku.
To vím. Odpusťte mi.
Už končím.

Nebyly to ani první šlápoty
v měsíčním prachu.
Jestliže však přece někdy zazářily,
nebylo to jejich světlo.
Miloval jsem tuto řeč.

A ta, když přinutí mlčící rty,
aby se zachvěly,
snadno přiměje milence k polibkum,
loudají-li se červánkovou zemi,
kde zapadá slunce pomaleji
než v tropech.

Poezie jde s námi od počátků.
Jako milování,
jako hlad, jako mor, jako válka.
Někdy byly mé verše pošetilé
až hanba.

Ale za to se neomlouvám.
Věřím, že hledat krásná slova
je lepší
než zabíjet a vraždit.

przekład Andrzeja Czcibor-Piotrowskiego pt.
„Na pożegnanie” w temacie Pożegnania, ostatnie słowa...

*Notka o poecie oraz linki do innych jego wierszy
na naszym forum w temacie Nobliści
Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 16.09.12 o godzinie 06:15

Temat: Poezja czeska i słowacka

JAN NOHA


Obrazek

JAN NOHA się urodził 26 listopada 1908 w mieście Benešov, koło Pragi, w rodzinie miejscowego szewca. Miał bardzo trudne dzieciństwo, dotknięte cierpieniem w czasie pierwszej wojny światowej. Już jako mały chłopiec stracił matkę, trzy z siedmiu rodzeństwa, a później ojca. Jednakże czerpał siłę z korzeni rodzinnych, miał duże wsparcie i miłość ze strony swoich sióstr, kiedy jako praktykant typograficzny w Jindřichově Hradci pokazał poetycki talent. Początkowo pisał pod wpływem poezji nurtu robotniczego, podobnie jak wielu jego współczesnych kolegów po piórze, ale jego wiersze zawsze odzwierciedlały głębokie wewnętrzne uczucia i liryzm autora. Zwłaszcza wiersze dedykowane matce i odwołujące się do czasów dzieciństwa. Wiersze o miłości były na początku pełne smutku po śmierci ukochanej żony, a później pełne radości pod wpływem nowej miłości, drugiej żony i trójki dzieci. Trzeba powiedzieć, że dla dzieci Jan Noha napisał wiele pięknych wierszy, kalamburów i powiedzeń, które do dziś można znaleźć w różnych czasopismach, podręcznikach i zbiorach wierszy dla młodych czytelników. W dojrzałym wieku pojawiają się w jego utworach, nieustannie z większą mocą, kwestie istnienia i sensu ludzkiego życia. Było to spowodowane częściowo jego walką z ciężką chorobą, której uległ 19-go stycznia 1966 roku. Ale jeśli uważnie czytamy jego wiersze, w wiadomościach zaklętych pomiędzy wersami, nadal czujemy, że Jan Noha był zawsze wierny myślom dotyczącym ludzkiego życia i problemów egzystencjalnych. W swojej twórczości zawsze był sobą, szczery i wiarygodny.

Mít rád

Kdo tě má rád,
nikdy nezapomíná
na tvé oči,
na tvé ruce,
na všecka tvá slova.

Kdo tě má rád,
všude vzpomíná,
hledá tě
a očekává
toužebně a znova.

Každý má mít někoho,
někoho tak rád,
aby chtěl
a aby musel,
musel vzpomínat.

Kochać

Kto cię kocha
nigdy nie zapomina
o twoich oczach
o twoich dłoniach
zna wszystkie twoje słowa

Kto cię kocha
wszędzie wspomina
szuka cię
wciąż tęskni
i czeka

Każdy może mieć kogoś
kogo mógłby tak miłować
aby chciał
aby musiał
musiał wspominać

Smutné naučení

Kdo žije jenom pro sebe,
ošidí jiné o sebe,
ošidí sebe o jiné
a zakrní a zahyne.

Smutna nauczka

Kto żyje tylko dla siebie
oszuka innych o sobie
oszuka siebie o innych
i skarłowacieje i zginie

Nejdelší cesta

Viděl jsem slunce
v kapičce
Stékalo po nádobě.

Nejdelší cesta
v životě
Je cesta k sobě

Najdłuższa droga

Widziałem słońce
w kropelce
spływało po niebie

Najdłuższa droga
w życiu
droga do siebie

tłumaczenie na język polski:
Alena Mrázová
Ryszard Mierzejewski
Alena Mrázová edytował(a) ten post dnia 20.09.12 o godzinie 08:35

Temat: Poezja czeska i słowacka

Dzień dobry, serdecznie pozdrawiam wszystkich, zwłaszcza Krzystofa Adamczyka :o)
I proszę przekleić tutaj wierszy czeskich i słowackich opublikowanych już w innych tematach.

konto usunięte

Temat: Poezja czeska i słowacka

Alena Mrázová:
Dzień dobry, serdecznie pozdrawiam wszystkich, zwłaszcza Krzystofa Adamczyka :o)
I proszę przekleić tutaj wierszy czeskich i słowackich opublikowanych już w innych tematach.

Witaj Aleno! Dziękuję za pozdrowienia. Temat ten chcielibyśmy prowadzić podobnie jak inne nasze tematy obcojęzyczne, a mamy już takie z poezją anglojęzyczną, francuskojęzyczną, niemieckojęzyczną, iberoamerykańską (hiszpańsko- i portugalskojęzyczną), skandynawską (szwedzką, norweską, duńską i finlandzką) oraz rosyjską, tzn. publikować w nim utwory gównie w ich oryginalnej wersji językowej ze wskazaniem linków do tłumaczeń w innych tematach. Próbowaliśmy na początku umieszczać w tych tematach zarówno wersje oryginalne, jak i tłumaczenia pod nimi, ale przekonaliśmy się, że mało kto zaglądał do tych tematów, tracąc w ten sposób również możliwość poznania wierszy tłumaczonych na polski. Oczywiście, jeśli autor postu uzna za właściwe, może tak dalej postępować. Zalecamy jednak inny wariant, który wskazałem, a więc: tutaj przede wszystkim wersje oryginalne
i linki do przekładów w innych tematach. O ile to możliwe, zwłaszcza przy szerszej prezentacji dorobku danego autora, zamieszczamy też krótką notę bio- i bibliograficzną
o autorze oraz jego zdjęcie. Taki jest wypracowany przez nas przez cztery lata istnienia grupy standard. Nie oznacza to jednak żadnego przymusu, a wybór koncepcji pozostawiamy autorom postów. Można też wpisywać tutaj pojedyncze utwory, najlepiej w ich oryginalnej wersji językowej. Przypominam też, że dopuszczalne jest dublowanie utworów z podaniem wzajemnych linków i odniesień. Można więc wpisać tłumaczenie w tym temacie pod oryginalną wersją utworu i powtórzyć je w innym temacie.
Pozdrawiam serdecznie i zachęcam też innych członków grupy do rozwijania tego tematu - KrzysztofKrzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 16.09.12 o godzinie 06:13
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja czeska i słowacka


Obrazek
Ivo Harák (ur. 1964) – czeski poeta i krytyk literacki. Urodził się w Brnie. Tam studiował filologię czeską i socjologię na Uniwersytecie Masaryka. Tam też obronił na Wydziale Filozoficznym w 2002 roku pracę doktorską na temat twórczości wybitnego czeskiego poety katolickiego Zdeňka Rotrekla, prześladowanego i więzionego przez władze komunistyczne
w latach 50-tych ubiegłego wieku. Obecnie jest pracownikiem naukowo-dydaktycznym
w Katedrze Bohemistyki na Uniwersytecie Jana Ewangelisty w Ústí nad Łabą. Jest członkiem czeskiego PEN-Klubu. W Centrum Kultury Chrześcijańskiej pomaga debiutować początkującym poetom. Zasiada w radzie redakcyjnej pisma poświęconego poezji współczesnej „Psí víno”, a także pisma teologicznego „Salve”. Mieszka w miasteczku Chotěboř w Republice Czeskiej. Opublikował tomy poezji: „Lednový Motýl” (Motyl styczniowy, 1992.), „Země Dým” (Dym ziemi, 1993), „Masna” (Sklep mięsny, 2000), „Měkké gumy” (Miękkie gumy, 2006), „Panel nebe” (Wina psa, 2009), a także zbiór szkiców literacko-krytycznych „Nepopulární literatura” (Literatura niepopularna, 1999). Jego wiersze tłumaczyli na język polski m. in. Franciszek Nastulczyk , Wilhelm Przeczek i Lech Przeczek.

Z tomu „Měkké gumy”, 2006

Nevědět, nemít, neptat se


(D. H.)

nevědět, nemít, neptat se
zdali ještě – zdali už
odcházím?: za tebou? před tebou?

odmítán, zavržen
a přijat: slouha
(přináší zprávu kterou nepřečte)

děsím se úsměvu, za rty
zatím skrytých zubů

slov bloudících
mimo řeč, doteků
přes neexistující sklo

nevědět, nemít, neptat se
proč zrovna tady, tudy
po mase: tvé nehty píší
co zazpívá až samota

przekład Franciszka Nastulczuka pt. „Nie wiedzieć,
nie mieć, nie pytać” w temacie Być poetą...


Barokní fenomén

po bitvě tělo dohořívá
poslední uhlíky
k obloze vzlínají

s tajícím sněhem
řeka sní
o dalších cestách, našich obydlích

na jaře v létě
staré břehy mele
vůní nových puškvorců a ryb

je podzim, stoupá mlha
to naše těla hořela by
líp?

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „Fenomen barokowy”
w temacie Jesień przychodzi za wcześnie...


Mák

tma běží po úbočí, klopýtá
dech páchne potem, kouří se
z ní zvoní podkovy i kameny
krev o spánek a v dálce nůž

strom v řece nahlíží své mlčení
zatímco list se líbá se stínem
zatímco řeka obtékajíc obléká
kameny ňadra tolik přítomná

až listí nebude až já tu nebudu

na trnkách žíně, dusot, zaržání
o jezdce lehčí běží úvozem
já mimo tebe trapně klopýtám
o tělo, milá má, jen o tělo

něco se může jiné smí
žiješ už z druhé strany snu
dýchajíc v dvojzápřahu s tmou
na jiném konci lůžka nežli já

bdí vyloupnuté oko měsíc snad

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „Mak”
w temacie Ciemność


Nikde

a je to návrat
podle mapy
zbořených zdí

a je to cihla
která nepatří…
vlastně taky hlína

ty
s jiným; jinak
jiná

przekład Franciszka Nastulczyka
pt. „Nigdzie” w temacie Powroty


Měkké gumy

ani ne stopy, ještě méně
podobny špíně, černé čáry
podobny cárům těla v noci
když pojímá se s jiným tělem

ani ne stopy, ještě méně
blednoucí každým příštím deštěm
přes staré nové, nové: zatím
jsem tady, někam kráčím

ani ne stopy, ještě méně
ty které dobrý přítel smývá
pro vlastní – – neřekl bych podpis
spíš šmouhy: bez směru a tváře

hádanka někomu a pro jiného práce
:na hranách patrné, přítomné; snad stálé…?

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „Miękkie gumy”
w temacie Wędrówką życie jest człowieka


Uprostřed polární noci

ještě svítí, ještě píše
šifrované zprávy
možná jsou poslední
možná je poslední
chladný a temný
měsíc černá hvězda
v krku kost
velkých slov
když se prohlíží
v zrcadle tváří, minulých
na stopy, které nebyly
tam venku padá padá sníh

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „Wśród
nocy polarnej” w temacie Być poetą...


Na rubu staré pohlednice

úsměv děcka
které už není
zatímco trvá

maminčino pohlazení
uprostřed neděle, před
zdí kostela

který už není

(Chabařovice)

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „Na odwrocie starej widokówki”
w tematach: Poezja i fotografia i O przemijaniu...


Inne wiersze Ivo Haráka w tematach:
Wspomnienia, Wiersze na każdy dzień tygodnia, Wędrówką życie jest człowieka,
Jesień przychodzi za wcześnie..., Poeci poetom, Ogród przedziwny, Modlitwa, Cmentarze, Góry, poezja i my/Samotność
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 17.09.12 o godzinie 10:24
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja czeska i słowacka


Obrazek
Rudolf Jurolek (ur. 1956) - poeta słowacki. Urodził się w Zakamennym. Ukończył studia techniczne. Pracował jako technolog, nauczyciel i dziennikarz. W latach 1991-2003 prowadził własne wydawnictwo literackie. Obecnie pracuje jako dziennikarz w Orawie.
Mieszka w Breze koło Orawy i w Baden pod Wiedniem. Wydał zbiory wierszy: „Posunok” (Gest, 1987), „Poézia ticha a plnosti” (Poezja ciszy i zgiełku, 1993; 1997), „Dobrovožná samota” (Dobrowolna samotność, 1994), „Putovanie Jakuba z Rána” (Podróż Jakuba od Rana, 1996), „Hierografia” (Hierografia, 1999), „Život je možný” (Życie jest możliwe, 2007), „Smrekový les” (Las smrekowy, 2009).

Z tomu „Smrekový les”, 2009


Obrazek


* * *

Problém sveta je dnes v tom,
že neviem napísať
báseň.

Nemám miesta.

Chodím s bielym oblakom,
trasiem sa s lístím osiky.

Sladkosť detstva.

Raz sa usídlim
v jeho jadierku.

* * *

Problem świata polega dziś na tym,
że nie umiem napisać wiersza.

Nie mam miejsca.
Chodzę z białą chmurką,
trzęsę się z liściem osiki.

Słodycz dzieciństwa.

Kiedyś zadomowię się
w jej pestce.

* * *

Stačí zopár
čistých stálych slov,

v ktorých sa zrkadlí
jednoduchý jasný svet:

oblak, kopec, rieka.

* * *

Wystarczy parę
czystych stałych słów,

w których odzwierciedla się
prosty jasny świat:

obłok, w górze, rzeka.

Zaokrúhlené

Čo nájsť, akú ešte krásu,
akú radosť?
Všetko sa už stalo.
A predsa idem,
nachádzať minulé:
sneh, stále biely,
tieň stromu, stále vľúdny,
môj dych, stále teplý:
minulosť, stále schopnú
prítomnosti,
báseň, stále schopnú
života.

Zaokrąglone

Co znaleźć, jakie jeszcze piękno,
jaką radość?
Wszystko już się wydarzyło.
A jednak idę,
znajdywać minione:
śnieg, wciąż biały,
cień drzewa, wciąż miły,
mój oddech, wciąż ciepły:
przeszłość, wciąż zdolną
do obecności,
wiersz, wciąż zdolny
do życia.

* * *

Vietor nesie ponad polia biele chumáčiky z odkvitajúcich vŕb.
Padnú kamsi a stratia sa, hoci v sebe nesú
všetku krásu sveta.
Koľko snov vyjde navnivoč,
len preto, že realita sveta sa s nimi nezhoduje.
Ale sny sa neúnavne vracajú,
vynaliezavé, menia podoby, permutujú,
v novom a novom pokuse o večnosť.

* * *

Wiatr niesie ponad polami biały puch z przekwitających wierzb.
Spadną gdzieś i zginą, chociaż niosą w sobie
całe piękno świata.
Ile snów obróci się wniwecz,
tylko dlatego, że nie są zgodne z rzeczywistością świata.
Lecz sny wytrwale powracają,
pomysłowe, zmieniają postać, permutują,
wciąż od nowa podejmują próbę wieczności.

* * *

Toto je vrchol života,
povie istá Portugalka Sophia
a ďalej hľadá, no nemôže nájsť, cestu do raja.
Keď na to myslím, žiari slnko
vonia rozpálený asfalt,
neuveriteľne chutia lesné jahody
a v tieni starých stromov
blažene chladí vánok.
Raj niekedy míňame len o chĺpok reality,
o chýbajúci protón jasu.

* * *

To jest szczyt życia,
powie pewna Portugalka Sophia
i dalej szuka, lecz nie może znaleźć, drogi do raju.
Kiedy o tym myślę, świeci słońce,
pachnie rozgrzany asfalt,
niewiarygodnie smakują poziomki,
a w cieniu starych drzew chłodzi powiew.
Raj czasami omijamy tylko o włos realności,
o brakujący proton blasku.

* * *

Čo robím, keď nič nerobím.
Napríklad.
Škrabem sa za uchom.
Rozmýšľam. Len tak. O tom, čo mi prvé napadne.
Siakam do pokrčenej vreckovky.
Pomaly kráčam poľnou cestou.
Stretávam skupinu talianskych turistov a turistiek.
Na jednu, v hráškovom tričku, sa usmejem.
A ona na mňa.
To je všetko.

* * *

Co robię, kiedy nic nie robię.
Na przykład.
Drapię się za uchem.
Myślę. Tylko tak. O tym, co pierwsze wpadnie mi do głowy.
Siąkam do zmiętej chusteczki.
Powoli kroczę polną drogą.
Spotykam grupę włoskich turystów i turystek.
Do jednej w groszkowym podkoszulku się uśmiechnę.
I ona do mnie.
To wszystko.

wszystkie wiersze tłumaczył ze słowackiego
Franciszek Nastulczyk


Inne wiersze Rudolfa Jurolka w tematach:
Być poetą..., Smutek czy radość... miłość, czy nienawiść..., Pamięć,
O przemijaniu..., „Okrutną zagadką jest życie”..., Wiersze na różne pory dnia
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 02.12.12 o godzinie 06:37
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja czeska i słowacka


Obrazek
Karel Kryl (1944-1994) – czeski poeta, pieśniarz i grafik. Urodził się w okupowanej przez Niemcy hitlerowskie Czechosłowacji, na terenach obecnych Czech. Jego ojciec był właścicielem drukarni, którą po wojnie skonfiskowały władze komunistyczne. W 1962 roku ukończył średnią szkołę zawodową na kierunku ceramiki. W 1968 roku zamieszkał w Pradze, gdzie pracował jako asystent w telewizji. W wolnych chwilach występował w klubach
i pubach, gdzie grał i śpiewał swoje utwory. Po wkroczeniu wojsk Układu Warszawskiego do Czechosłowacji w 1969 roku zaangażował się w ruch politycznej opozycji demokratycznej. Jego twórczość była identyfikowana z tzw. ruchem publicystycznym w poezji śpiewanej. Wydał wtedy swój pierwszy album muzyczny pt. „Bratříčku zavírej vrátka” (Zamknij bramę, braciszku), który został skonfiskowany i zabroniony rozpowszechniania przez państwową cenzurę. Pod pretekstem wyjazdu na festiwal muzyczny w Castle Waldeck w Niemczech Zachodnich opuścił kraj i pozostał na emigracji. W Niemczech wystąpił o azyl polityczny, zdał maturę i studiował na kierunkach historii sztuki oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Ludwika Maksymiliana w Monachium. Pracował też dla Radia Wolna Europa. Odbył wiele podróży artystycznych m. in. po krajach skandynawskich, Ameryce Północnej i Australii, gdzie śpiewał i grał swoje pieśni, będące protestem wobec reżimu komunistycznego w Europie. Pieśni te prezentował w języku czeskim, niemieckim i polskim. Szybko stał się postacią kultową wśród opozycji demokratycznej w krajach socjalistycznych. W czasie aksamitnej rewolucji w 1989 roku powrócił do Czechosłowacji. Początkowo był bardzo entuzjastycznie nastawiony do przemian politycznych w swojej ojczyźnie, ale wkrótce doznał rozczarowania, co stało się też powodem, że postanowił do końca życia pozostać ze statusem emigranta. Zmarł na atak serca w szpitalu w Passau (Dolna Bawaria), w wieku 50 lat. Pozostawił po sobie kilkanaście zbiorów wierszy i pieśni, i tyle samo albumów muzycznych. Na uwagę zasługują jego związki z Polską. Kryl mówił i pisał po polsku, wiele razy koncertował
w Polsce, przyjaźnił się również z polskimi artystami, m. in. z Jackiem Kaczmarskim i Antoniną Krzysztoń.

Ukolébavka

Spinkej, synáčku, spi,
zavři očička svý
dva modré květy hořce,
jednou zšednou jak plech,
zachutná tabákem dech
a políbení hořce.

Na zlomu století
v náruči zhebkne ti
tvá první nebo pátá,
než kdo cokoli zví,
rány se zajizví
a budeš jako táta.

Spinkej, synáčku, spi,
zavři očička svý,
máma vypere plenky,
odrosteš Sunaru,
usedneš u baru
u trochu jiné sklenky.

A že zlé chvíle jdou,
k vojsku tě odvedou,
zbraň dají místo dláta,
chlast místo náručí
couvat tě naučí
a budeš jako táta.

Spinkáš, synáčku,
spíš, nouze vyžrala spíž
a v sklepě bydlí bída,
v jeslích na nároží
máma tě odloží,
když noc se s ránem střídá.

Recepis na lhaní
dají ti na hraní
a nález bude ztráta,
kompromis, z života
zbude ti samota
a budeš jako táta.

przekład Renaty Putzlacher-Buchtovej pt. „Kołysanka”
w temacie Kołysanki, nie tylko dla dzieci


Září

Přinesl srpen září od západu,
trs aster kvete pod jeřabinami,
zubaté slunce bije do výkladů,
do stánků s buřty, květy, novinami.

Několik bláznů na trh kůži nese
a časný podzim marně čeká na sníh,
do cizích věcí nevměšujeme se -
- a ještě méně - vlastně - do těch vlastních.

A mraky jako Karavely plují
od nebe k nebi přerozličných vlastí,
odvaha váhá, váhá nad propastí,
paměti těch, kdo sotva pamatují.

Několik bláznů na trh kůži nese
a časný podzim marně čeká na sníh,
do cizích věcí nevměšujeme se -
- a ještě méně - vlastně - do těch vlastních.

przekład Renaty Putzlacher-Buchtovej pt. „Wrzesień”
w temacie Kalendarz poetycki na cały rok


Žalm 120

Vyhnaný dostal jsem útulek v porobě,
v salaších ciziny bylo mi spáti,
opuštěn volal jsem, Pane můj, po tobě,
Pane můj jediný, nedej mi lháti,

ačkoli k pokoji volaly rety mé,
ačkoli prosily o útěchu,
na hesla o boji změnili věty mé
ti, jimž je násilí ku prospěchu.

przekład Renaty Putzlacher-Buchtovej
pt. „Psalm 120” w temacie Psalmy


Martině v sedmi pádech

V obálce džbán a květina a list,
v němž ptá se Martina,
jak chutná chleba,
co jím, když země vymetám
a proč jsem tady - a ne tam,
kde je mne třeba?
Smažím si vejce na špeku a,
ač je očím do breku,
ústa se smějí,
když nad otázkou přemítám,
proč nejsem tady ani tam,
kde prý mne chtějí.

Smět sedět vedle Martiny
a píti suché Martini
k mokrému masu,
sotva bych asi uznával
to, co jsem doma zpívával
za starých časů.
Ošlehán vichry větráků,
měl bych už kolem metráku
tak, jak se sluší,
a kromě piva v žejdlíku
měl bych i bachor z knedlíků
a tučnou duši.

Ač je to jenom dvě stě kilometrů
nebo ještě blíže
a zbývá už jen duše k proclení,
na politickém barometru setrvalá níže,
a dokud trvá,
svět se nezmění.

Kdybych chtěl zajet k Martině,
snad bych pak dělal v Martině
holoubky míru,
nebo bych bydlel v Záluží
a doma z vody z kaluží
vyráběl síru.
A snad bych, věru, na to dbal
a chodil řváti na fotbal -
- to kvůli hlasu,
v putyce zpíval s čundráky
a rumem léčil mindráky
z absence pasu.

Kdybych chtěl líbat Martinu,
dal bych svou páteř za třtinu,
ohnutou větrem,
trávil si život schůzemi
a večer brblal v přízemí
nad Černým Petrem.
Nosil bych hesla v zástupu
a třeba stavěl chalupu
a kradl cihly,
koupil bych láhev stoličné
a z jedné sklínky hořčičné
bychom si přihli.

Kdybych chtěl mluvit s Martinou,
plet' bych si bukvy s latinou
a knutu s žezlem,
měnil bych pravdu ve lhaní,
v častušku hudbu varhanní,
plet' dobro se zlem.
Dbal místo snění konzumu,
nabádal děti k rozumu,
z prospěchu podlý,
žil pěkně vprostřed ohrady
a zdobil okna, výklady
a vzýval modly.

Snad moh' bych najít v Martině
přítele ve zlé hodině,
kdy člověk zoufá,
jenž uspí v stínu borovic
a ví, že chlap chce skoro víc,
nežli si troufá.
Obalí trny sametem,
v náruči skryje před světem,
horečku zchladí,
má cit i rozum člověčí
a dá ti pocit bezpečí,
když všichni zradí.

Svět dává nerad, Martino,
zadarmo nebo lacino,
však poznáš s lety,
že čas i kámen rozhlodá
a poušť když jednou zřídlo dá,
rozkvetou květy.
Až svět mne steskem obklopí,
dám si tvou kytku do klopy,
jak kážou mravy,
po vzoru starých Habánů
připiji vínem ze džbánu
na tvoje zdraví.

przekład Renaty Putzlacher-Buchtovej pt. „Martina”
w tematach: Emigracja i Ballady


Vůnĕ

V tůni nad mlýnskou strouhou vteřinu pouhou zdrží se proud,
z víru nad bílou hrází rašící mlází vyráží z pout,
[: louky červených máků pod křídly ptáků oněmělých,
had, co kůži si svléká, z medu a mléka voněl mně líh. :]

R:
Výsměch a potíže s kázní, jsme snílci a blázni
tří generací,
s vráskami rytými dobou, čas zmařený mdlobou
se nenavrací,
v bronzu jen tyčí se kopí, lev uši své klopí,
tak kdo by se bál,
nečiny značené vinou se dějinami vinou,
ó, Bože, co dál?

Vůně potu a kůže, nad něhou růže cynický smích,
lásko, na konci léta osudy splétá ledový sníh,
[: vůně vody a prádla, chlastu a žrádla k opojení,
lež a zrosený džbánek pro mdlobný spánek pokolení. :]

R:
Schůzku nahradíš schůzí, belháním chůzi, povykem klid,
vůně piva a kvásku nahradí lásku, Boha a cit,
[: klec co náhražka křídel, kulturní příděl za umění,
dálky v zrcadle sklínky z prolhané skříňky na civění. :]

R: Výsměch a potíže s kázní, jsme snílci a blázni
tří generací,
s vráskami rytými dobou, čas zmařený mdlobou
se nenavrací,
nečiny značené vinou se dějinami vinou,
co dělat že máš:
navzdory otcům a synům se odhodlat k činům,
kde domov je náš, kde domov je náš?

przekład Renaty Putzlacher-Buchtovej pt. „Zapachy”
w tematach: Zapach w poezji i Ballady


Inne wiersze Karela Kryla w tematach:
Poezja i taniec, Listy poetyckie, Autoportret w lustrze wiersza, Ballady, Emigracja, Poezja kawiarń i pubów, Nudzę się, nudzę piekielnie..., Toasty wierszem wznoszone, Zapach w poezji, W świecie baśni, legend i mitów, WdzięcznośćRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 19.09.12 o godzinie 12:27

konto usunięte

Temat: Poezja czeska i słowacka


Obrazek
Nóra Ružičková (ur. 1977) – jest jedną z najbardziej oryginalnych i znaczących postaci we współczesnej sztuce słowackiej. Urodziła się w Bratysławie. Studiowała malarstwo (w latach 1996-2000) oraz grafikę (w latach 2000-2002) w Akademii Sztuk Pięknych w Bratysławie. Tam też ukończyła eksternistycznie w 2005 roku studia doktoranckie. Zajmuje się poezją, malarstwem i grafiką. Wiersze publikuje od 1997 roku w słowackich czasopismach kulturalnych. Wydała tomy poezji: „Mikronauti” (1988), „Osnova a Útok” (2000), „Beztvárie” (2004), „Parcelácia vzduchu” (2007), „Pobrežný výskum” ( 2009). W ostatnim okresie koncentruje się na sztuce wideo i tworzeniu tekstowych animacji. Mieszka i pracuje
w Bratysławie.

v kalnom náleve

sneh prežraný červotočom dažďových kvapiek
sa spúšťa zo striech do ulíc. s vertikálnou vervou
vracia prežité späť do stredu diania. navlhnuté zástavy
na priečeliach ambasád čmudia okolo žrdí, do slučky
chytený pohyb: odlietanie/neodlietanie. zvyšky usychajúce
na tanieri napínajú a dráždia citlivú zimnú pleť porcelánu
kopy starého stvrdnutého snehu, ktorý sa už nikdy neroztopí
ufúľané plastové makety veľhôr v sklených vitrínach
mestského múzea. neurčitá žaba so zaprášenou pokožkou
pod ľadom pomaly zacúva, zazimuje sa v prázdnej fľaši
od zaváranín, v kalnom náleve

w mętnej zalewie

śnieg dziurkowany kornikiem deszczowych kropel
ześlizguje się z dachów na ulice. z wertykalną werwą
przeżyte powraca z powrotem do centrum wydarzeń. zawilgocone flagi
na frontonach ambasad smużą sie wokół masztów, zapętlony
ruch: odlatywanie/nie odlatywanie. resztki zasychające
na talerzu napinają i drażnią delikatną zimną skórę porcelany
gromady starego stwardniałego śniegu, który już nigdy się nie roztopi
zmięte plastikowe makiety wysokich gór w szklanych witrynach
muzeum miejskiego. nieokreślona żaba z zakurzoną skórą
pod lodem powoli się cofnie, przezimuje w pustym słoju
na przetwory, w mętnej zalewie

cibule

v najtesnejšej priliehavej blízkosti
hltavo sústreďujem zvyšky svetla
ktoré uľpeli v ryhách a záhyboch kože
a hlbšie v ťažkej tme sedimentujúcej pri dne
ukladám vzácne cukry do naleštených cibúľ
a všetko naraz márnotratne premrhám
na poplašný zákmit svetiel
a varovné zajačanie sirén
keď sa z rozťatej kože do ticha
vyhrnie záplava kriklúnskych tulipánov
celé stádo tých perfídnych tvorov
ktoré som v detstve odvážne stojac
zoči-voči obrovskému záhonu
jediným švihnutím prútu
masovo demaskovala

cebula

w najściślejszej dopasowanej bliskości
łapczywie skupiam resztki światła
które utkwiły w załomach i zagięciach skóry
i głębiej w ciężkiej ciemności osadzającej się przy dnie
układam cenne cukry do wypolerowanych cebul
i wszystko nagle marnotrawnie roztrwonię
na alarmowe błyśnięcie światłami
i ostrzegawcze zawycie syren
kiedy z rozciętej skóry w ciszę się
wyleje się powódź krzykliwych tulipanów
całe stado tych perfidnych stworzeń
które w dzieciństwie odważnie stojąc
twarzą w twarz przed ogromnym klombem
jednym machnięciem witki
masowo demaskowałam

oblosť

všetky nahnité opadané aj tie ktoré sme nahryzli a odhodili
v okamihu zacelené - ovocná pleť sa napla a rozžiarila
vzlietli nahor a vznášajú sa okolo nás ako bubliny
vzduch vyrobený z pravej vody a výživného planktónu
ideme stále rovno nebadane sa vraciame
do východiskového bodu narážame na nové zhluky
plachtiaceho ovocia nárazy sú tlmené ale citeľné
uvoľňujú sa vône miešajú sa rozptyľujú
z týchto okamihov keby sme ich pozbierali
keby sme ich ponavliekali na jedno poletujúce vlákno
mohlo by byť už aj na celú večnosť

obłość

wszystkie nadgnite opadłe i te które nadgryźliśmy i odrzuciliśmy
w mgnieniu oka scalone - skóra owoców napięła się i rozbłysła
wzleciały w górę i unoszą się wokół nas jak bąbelki
powietrze wyprodukowane z prawdziwej wody i pożywnego planktonu
idziemy stale prosto nieoczekiwanie wracamy
do punktu wyjścia zderzamy się z nowymi gromadkami
unoszących się owoców zderzenia są przytłumione lecz odczuwalne
uwalniają się zapachy mieszają się rozpraszają
z tych chwil gdybyśmy je pozbierali
gdybyśmy je ponawlekali na jedno unoszące się włókno
mogło by być i na całą wieczność

diskrétne spoje

po zime s komplikovaným pôdorysom
plným krivolakých sporo osvetlených chodieb
napokon vychádzame aj my najavo
tápavo akoby nás niekto práve
vytriasol zo zadymených rukávov
odkrveným pohľadom čelíme
neľútostnému jasu
nechávame si na jazyku
vybuchovať deň po dni
explózie v spomalenom zábere
precedené cez tisícky
husto tkaných plátien: číre klišé
dych po celé mesiace zašitý
v tlejúcom zamate
ale teraz už viac nie
teraz je všetko znovu hladké
bez švov bez vôle
a na polici už ležia naše srdcia
opatrené lesklou glazúrou
a ľahko čitateľným motívom

dyskretne połączenia

po zimie o skomplikowanych podstawach
po załamujących się skąpo oświetlonych korytarzach
w końcu i my wychodzimy na jawę
po omacku jakby nas właśnie ktoś
wytrząsł z zadymionych rękawów
niedokrwionym wzrokiem mierzymy się
z bezlitosnym blaskiem
pozwalamy by na języku
wybuchał nam dzień za dniem
eksplozje w zwolnionym ujęciu
przecedzone przez tysiące
gęsto tkanych płócien: przejrzyste klisze
oddech przez całe miesiące zaszyty
w tlejącym aksamicie
lecz teraz dalej już nie
teraz jest znów wszystko gładkie
bez szwów bez woli
i na policji leżą nasze serca
opatrzone błyszczącą glazurą
i łatwo czytelnym motywem

strihy

ako sa pokúšaš
roztriediť to množstvo
neroztriedeného
vzduchu
odhŕňaš si vlasy z čela
berieš si ďalšiu cigaretu
uhýbaš pred prilietajúcim holubom
ako pred hodeným kameňom
nestíhaš sa nenadýchnuť
zbierka zautomatizovaných pohybov
obnosených gest a chybných úkonov
roztrúsených a provizórnych rámcov
listy ich presné okraje
starostlivo povystrihované tvary
tiene ktoré ti kladú na tvár
mimovoľné dlane

cięcia

kiedy próbujesz
posegregować tę ilość
nie posegregowanego
powietrza
odgarniasz włosy z czoła
bierzesz następnego papierosa
uchylasz się przed przylatującym gołębiem
jak przed rzuconym kamieniem
nie dajesz rady nie wziąć oddechu
zbiór zautomatyzowanych ruchów
znoszonych gestów i błędnych działań
rozproszonych i prowizorycznych ram
liście ich dokładne skraje
pieczołowicie powycinane kształty
cienie które kładą ci na twarz
mimowolne dłonie

sweet and dear

pri smrtiacej zrážke prudko oživená krása
jeleň na mieste spolujazdca
kopýtka mrazu na skle
hranatého bieleho mercedesu
krabica s ľadovými kvetmi
na ceste k neznámemu príjemcovi
nemôžem vyladiť šumiace autorádio
parohy obalil srieň začína snežiť
vločky vo vetre ako šípky značia
smer jazdy s takou horlivosťou
že to zvnútra vyzerá
akoby sme zrazu
celkom zastali

sweet and dear

podczas śmiertelnego zderzenia nagle ożywione piękno
jeleń na miejscu współpasażera
kopytka mrozu na szkle
kanciastego białego mercedesa
pudło z lodowymi kwiatami
w drodze do nieznanego odbiorcy
nie mogę dostroić szumiącego radia samochodowego
szron otulił poroże zaczyna padać śnieg
płatki na wietrze jak strzałki wyznaczają
kierunek jazdy z taką gorliwością
że z wewnątrz wygląda to
jakbyśmy nagle
zupełnie się zatrzymali

ďaleko

meravé ryby
ako hmlisté ihly
šikmo zapichnuté
do čistej ľadovej vody
nepostrehnuteľné vzdialené
keď som si namočila prst
do ich šumiacej elektrickej krvi
ktorá na svetle tak rýchlo
mení farbu
keď som si ju naniesla
na pery a oblizla
hneď som zabudla
na všetko nečervené

daleko

zdrętwiałe ryby
jak mgliste igły
skośno wbite w lodowatą wodę
niewyobrażalnie odległe
kiedy zmoczyłam palec
w ich szumiącej elektrycznej krwi
która w świetle tak szybko
zmienia kolor
kiedy ją nałożyłam
na wargi i oblizałam
natychmiast zapomniałam
o wszystkim co nie jest czerwone

verejný park

kotúľajú sa slová ako kvapky vody po namastenom perí
strácam sa v splývavej koži cudzinca. nadbytok
z ktorého napoludnie vztyčujem jagavý šiator
vyháňam prašivú burinu na zahmlený breh reči
míňam sa s dneškom, náhodným okoloidúcim
na periférii včerajška. vlečiem sa do verejného parku
kde: nenadväzujem kontakty, nezapúšťam korene
nerozvíjam načaté, nenechávam sa kŕmiť
neďakujem, nezdravím, len ticho neprerývane
dýcham, takže sa nedá s určitosťou povedať
ku ktorému z mnohých druhov vlastne prináležím

park publiczny

toczą się słowa jak krople wody po natłuszczonych piórach
gubię się w spływającej skórze cudzoziemca. meble
z których w południe wznoszę jarmarczny kram
wyganiam parszywe chwasty na zamglony brzeg mowy
rozmijam się z dniem dzisiejszym, przypadkowym przechodniem
na peryferiach dnia wczorajszego. wlokę się do parku publicznego
gdzie: nie nawiązuję kontaktów, nie zapuszczam korzeni
nie rozwijam rozpoczętego, nie pozwalam się karmić
nie dziękuję, nie pozdrawiam, tylko nie przerywaną ciszą
oddycham, więc nie można z pewnością powiedzieć
do którego z wielu gatunków właściwie należę

ornament

možno sú to nečujné nitky
po ktorých sa nečakane spúšťa
doprostred rozvitého deja
možno dážď ktorý naplní
zanechané stopy po okraj
jemné škrabance
na celuloidovej fólii
zvuky z ktorých tvaruje
opatrné slová alebo ornament
na fasáde úzkosti
nech je vzdialenosť
medzi nimi
akokoľvek vymeraná
neurčitosť zostáva
zakaždým na dosah
pritom odosobnená

ornament

może są to niesłyszalne nitki
po których nieoczekiwanie się opuszcza
do środka rozwiniętego zdarzenia
może deszcz który napełni
pozostawione ślady po brzeg
delikatne zadrapania
na celuloidowej folii
dźwięki z których kształtuje
ostrożne słowa lub ornament
na elewacji lęku
chociaż jest odległość
między nimi
jakkolwiek wymierzona
nieokreśloność pozostaje
zawsze w zasięgu
a jednak bezstronna

parcelácia vzduchu

ohyb mosta
zahryznutý do škvrnitej šije
elektrifikovanej noci
kým čakám
krehnú ruky do odporných pukov
alveoly nevrlých orchideí
plné
ostrého februárového vzduchu
vzduch plný celofánu
vzduch plný
premietacích plátien
kým čakám
rozvinú sa všetky
natenko nakrájané
ako plátky mäsa
zo studeného bufetu

parcelacja powietrza

zagięcie mostu
wgryzione w plamistą szyję
zelektryfikowanej nocy
kiedy czekam
ręce do wstrętnych pęknięć kostnieją
pęcherzyki posępnych orchidei
pełne
ostrego powietrza lutego
powietrze pełne celofanu
powietrze pełne
ekranów projekcyjnych
kiedy czekam
rozwiną się wszystkie
cieniutko pokrojone
jak płatki mięsa
z zimnej płyty

wszystkie wiersze z języka słowackiego
przełożył Franciszek Nastulczyk


Inne wiersze Nóry Ružičkovej w tematach:
Wstrzymaj się chwilo, jesteś tak piękna!..., W wynajętych pokojach, Śmiech, Wędrówką życie jest człowieka, Mury, ściany, granice, „Okrutną zagadką jest życie”..., Wybory, Theatrum mundi (teatr świata)Marta K. edytował(a) ten post dnia 20.09.12 o godzinie 07:56

konto usunięte

Temat: Poezja czeska i słowacka


Obrazek
František Halas (1901-1949) – czeski poeta i tłumacz. Urodził się w Brnie w rodzinie robotniczej. Wcześnie został osierocony przez matkę, która zmarła na gruźlicę. Po ukończeniu siedmioletniej szkoły podstawowej, jako piętnastoletni chłopak zatrudnił się jako praktykant w księgarni. Pracę zarobkową łączył z samokształceniem. Od 1919 roku zaangażowany był w polityczną działalność robotników, pisał artykuły do pism lewicowych: „Rovnost”, „Sršatec” i „Fronda” i „Pásmo”. Angażował się w pomoc dla Hiszpańskich robotników w czasie wojny domowej w 1936 roku. W czasie II wojny światowej działał w lewicowym podziemiu, a po wojnie pracował w Ministerstwie Informacji i był posłem na sejm. Pod koniec życia jego twórczość była krytykowana przez socrealistów i marksistów. Poeta zmarł w 1949 roku, w wieku 48 lat, w wyniku długotrwałej choroby serca. Po 1956 roku został rehabilitowany. Dzisiaj uważany jest za jednego z najwybitniejszych poetów czeskich XX wieku.
František Halas pozostawił po sobie zbiory poezji: „Sepie” (Sepia, 1927), „Kohout plaší smrt” (Kogut płoszy śmierć, 1930), „Tvář” (Twarz, 1931), „Ženy” (Kobiety, 1935), „Dokořán” (Na oścież, 1936) „Torzo naděje” (Kadłub nadziei, 1938), „Naše paní Božena Němcová” (Nasz pani Bożena”, 1940), „Ladění” (Strojenie instrumentów, 1942), „Já se tam vrátím” (Ja tam powrócę, 1947), „V řadě” (W szeregu, 1948). Pośmiertnie wydano wybór jego wierszy
„A co?” (I co?, 1957). Oprócz własnej twórczości, tłumaczył poezję z języka polskiego, rosyjskiego, serbochorwackiego i węgierskiego.
W Polsce wydano tomy jego poezji: „Oczekiwanie” (wybór Andrzej Piotrowski, 1959 ), „Wybór poezji” ( wybór i wstęp Marian Grześczak, 1974), „Wybór poezji” ( wstęp i opracowanie Jacek Baluch, 1975), „I co? Wybór poezji” ( wybór, przekład i posłowie Adam Włodek, 1978), „Imagena” (wybór, wstęp i opracowanie Józef Waczków, 1982 ). Poezje Halasa tłumaczyli na polski m. in. Józef Czechowicz, Leszek Engelking, Marian Grześczak, Kazimierz Andrzej Jaworski, Anna Kamieńska, Andrzej Piotrowski, Arnold Słucki, Józef Waczków, Adam Włodek.

Ze zbioru „Sepie” (1927)

Sepie


Sepie sepie
ty prcháš ve svém inkoustu
můj mne neskryje
Jak to děláš má sepie

Zrána strážce majáku
sbírám své vlaštovky
Sny narazily o hlavu
už nevzletí

Pak mám podezíravě oči
trápím se nepostihlými slovy
prý je to osud básníků
kdo ví kdo ví

Slova přicházejí jak slzy
slova tekou jako med
od slov ke rtům ty vzdálenosti
nepřejdeš

Tropy pod lampou
leč jako cizinec tu zabloudíš
nepoznáš že slova tvá to jsou
znamenala vše i nic

Zuby času zoubky Berenice
plížíš se jak maniak
hvězdy nejsou berné mince
fantasie vyplašený pták

Sepie sepže ty prcháš ve svém inkoustu
kol věcí z veršů zeď hřbitovní
a poezii na vše jak patinu
Sepie sepie řekni mi

przekład Adama Wołka pt. „Sepia”
w temacie Być poetą...


Mazurské bažiny

Lesklé plody šrapnelů s hořkým jádrem smrti
kdo prosil o tu ocelovou manu
tvář mrtvých prázdná jak palimpsesty
spí v bahnu

Zavšivenci po příkladu svých vší
do kůže země se zahryzli
nebesa plyny rezaví
setniny zbloudily

Mazurské bažiny podivných žab
lstivá melodie smrti
bahnem se zalykat
a zpívat příšerný zpěv lásky

Maminko
Maminko

przekład Adama Włodka pt. „Mazurskie grzęzawiska”
w temacie Błoto, które sięga niebios...


Stín

Stín každý i tvůj je stínem věčnosti
dvojčata siamská jež rozloučí jen smrt
číhá na každý pohyb bezděčný
tvůj černý chrt

Viděti se stále v poloze z níž se už neobrátíš
skoupá míra země ti vyměřena je
tvá černá křídla když bílá s dětstvím ztratíš
a každodenní pád tvůj Ikare

Kaluž smutku to z tebe vytéká
oči se v ní zhlížejí bez naděje a útěchy
což tento průvod konce nemá
Tys rakev stín tvůj vraník pohřební

przekład Adama Włodka pt. „Cień”
w temacie Świat chwiejnych cieni


Ze zbioru „Kohout plaší smrt” (1930)

Cekání


Nečekám na nikoho
a přec se dívám stále na dveře
Přijdete-li k nim
prosím nevstupujte
ani s dechem ztajeným
Nečekám na nikoho
na sebe jenom čekám já

przekład Adama Wołka pt. „Oczekiwanie”
w temacie Oczekiwanie


Tlení

V chorobách květin tlení sladký pach
růžové cévy země žížaly kornatí
noc natáhla se na márách

Radost minutu stará umírá

Nebe stařena utopená
jedovatými mraky nadýmá se
nestoudně roztažená

Den líná smutek

Zas v jiném skupenství déšť kvete
měsíčním světlem červiví ovoce stínů
výhost lásce dejte

Prchám průjezdem tmy

Pohyb kyvadla je mrkáním smrti
vzpomeňte svých smyslů
když myšlenky hrabou se v zemi

Usmívám se všemu pod kůží

przekład Adama Włodka pt. „Gnicie”
w temacie Turpizm


Večer na vesnici

Mizí sličný tah ptáků nad zvonicemi ovsů
bosé dítko na strništi teskní do dálky
do pěkných truhliček jeho očí padá nebe

Za večernicí obrací tvář zpěváček
opřena o jeho obočí hvězda tiše sestupuje
v průvodu krví opentlených beránků

Děvče prchá plaše z vrátek za humna
srdce zvonů utišují klekánice
tupě mlčí piják u vína

Ticho po všem zůstává
konec času zjevuje se v hodinách
tváře spících opatrně ruší hniloba

przekład Adama Włodka pt. „Wieczór na wsi”
w temacie A mnie jest szkoda słomianych strzech


Ze zbiotu „Tvář” (1931)

Tiše


Kláskem hubeným je tělo tvé
z nějž zrno vypadlo a nevzklíčí
jak klásek hubený je tělo tvé

Přadenein z hedvábí je tělo tvé
toužením popsané do vrásky poslední
jak přadeno z hedvábí je tělo tvé

Spáleným nebem je tělo tvé
číhavé v tkáni smrtka sní
jak spálené je tělo tvé

Přetichě je tělo tvé
jeho pláč zachvívá mými víčky
jak tiché je tělo tvé

przekład Adama Włodka pt. „Cicho”
w temacie Ciało mojego ciała


Kroky

Tichnoucí kroky v dáli
komu patříte
jak jsme vás milovali
vy to nevíte

Patříte ženám snad
co měly rády nás
chvět se a nepoznat
která teď přešla z vás

Přešla a víc se nevrátí
dobře že minula
toužení nezkrátí
když láska zhynula

Tichnoucí kroky v dáli
komu patříte s
nad jsme vás milovali
míjíte mizíte

przekład Adama Włodka pt. „Kroki” w temacie
Nogi, stopy i wszystko to, do czego służą


Ze zbioru „Ženy” (1935)

Mladé ženy


Ó noci šumivé 6 dny šumící
kdy vzduch je piný drobných
svlečených dívek
tančících mezi sloupky
našich žádostí

Bříška mladých žen
pahorky stříbrných větrů
pupavy rajské
dopuštění našich chtivostí
elegie něhy
angory s čumáčky dovnitř
dížky kynoucí něžností
Hic sunt leones
amfory nemluvňat
hnízdo štěstí holubic
prapory rodu
ó bříška mladých žen

v nichž plápoláme žíznivou prudkostí
plnou zvůle obrátit vás narub
vzteklí na stvořitele který tak málo
myslel na lásku

Prsty mladých žen
paličky bubínku milostných
dveřníci slasti
blizny orosené
nahé masturbantky
klopící víčka nehtů
nad naší neomaleností
parůžky stydlivé vilnosti
vřeténka náramná
úponky našich vztyčení
rukavičky něhy
ó prsty mladých žen
krotící uzdou stisků
milióny údečků naší krve
srocených v bojové linii
mající obrys divěiho klína

Ňadra mladých žen
ústa nahoty
bulvy vzrušené Venuše
ponoukadla rozkoší
tlamičky telátek
pečetě nocí
bříška veliké sasanky
spiknutí sametu
bojiště polibků
hrudky smyslných skřivanů
ó ňadra mladých žen

se vzpurnými čečulkami
ó nechati vás rozrůsti po celém těle
aby nikdy nebylo dosti dotyků

Klíny mladých žen
perlorodky lůžka
houštiny rozverné
rozparky andělské
jizvy z růží
ó chlácholinky
smyčec našich strun
dravá ústa faunek
líbezná geometrie plotů
lampy kouzelné
rukávníčky
ó kliny mladých žen

piné rozryvné touhy zřásněné vilností
v níž náš člunek tká trvání pokolení
v taktu ještě ne -ještě ne - ještě ne
Zadničky mladých žen
amoreti boubelatí
slunce pod košilí
bárky milostných rytmů
broskve stromu života
krásky jednooké
žarlivosti našich dlaní
cibulky úchvatné
košíčky pohlaví
klaviaturo milostných her
ó písni zad
ó zadničky mladých žen

neposedná kůzlata našich ulic
kudy bloudíme smutni
pastýři nemohoucí sehnati
tato stáda do houfu
pro pohlazení pro popleskání pro zalechtáni

Prsty mladých žen
ňadra mladých žen
bříška mladých žen
klíny mladých žen
zadničky mladých žen

a vůbec vsěcko mladých žen

przekład Adama Włodka pt. „Młode
kobiety” w temacie Erotyka


Ze zbioru „Dokořán” (1936)

V dešti


Hnát větve z hrobu noci ční
déšť zní ta harfa Máchova
má hořká slltovnice měsíční
má struno krví nachová

Tma v těžkých kusech padá teď
strom třese se v své bezlistnosti
pad snění hrad a trčí holá zeď
počmáraná od lítosti

przekład Adama Włodka pt. "W deszczu" w temacie
W czasie deszczu nudzą się dzieci, ale nie poeci


Podzim

Jak peníz tiše položený slepci
jsi tu můj podzime
jak peníz tiše položený slepci
jste tady vy dny mé

Ty krásná větrnosti čistá
mi v dýmu natí dětství vracíš zpět
a zase žádostiv se vracím v stará místa
svou lásku povědět

Chudobě tvé a lidské bídě
že navždy jsem jen s ní
podzime ve své teskliviné
jen na mne dolehni

a vyplať kovy listí svého
mě ze dnů odraných
a zbav mě všeho bázlivého
bych jiné v sebe vdých

Jak peníz tiše položený slepci
jsi tu můj podzime
jak peníz tiše položený slepci
jste tady vy dny mé

przekład Adama Włodka pt. „Jesień”
w temacie Jesień przychodzi za wcześnie...


Ze zbioru „Naše paní Božena Němcová” (1940)

Oslovení


Pobledlý vážím slova
jak to jen nejlíp říci
misky se tak chvějí
jak po Vás vzít ta Vaše slova křticí
a zda je nepřeleji

Pobledlý vážím slova
Vám paní mezi stíny
z mošničky řeči nasbírané
Vy bosky v Jordán mateřštiny
ja plaše Co se stane

Pobledlý vážím slova
má řeč kol sebe hmatá
popřejte dobré pořízení
a chvála s kříže veršů sňata
nechť sama je jak ruce při modlení

przekład Adama Włodka pt. „Inwokacja”
w temacie W zamieci słowa...


Ze zbioru „Ladění” (1942)

Ladění


Malou noční hudbu slov odzpívaných z ráje
do usínání dětí zazpívat bych chtěl
a oddychna si dozpíváno maje
bych do daleka s nimi odletěl

Do země lazurné kde vlezlé zimy není
a lidé nevědí co je to míti hlad
bóžinku jaké by to bylo posezení
na hoře z marcipánů jen si vzpomínat

Malá noční hudba podařit se nechce
do usínání dětí však pošeptat jsem šel
Dětičky malé kdo musí vzlétat těžce
ten věřte vždycky nejvýš vyletěl

A to je tatínek a to je vaše máma
a to jsou chudáci ba u nás skoro všem
vyrážejí křídla celá země s náma
se chystá letět nebi do oken

przekład Adama Włodka pt. „Strojenie
instrumentów” w temacie Poezja i muzyka


Loučení

Vytrhnout slova i s kořínky
teď zrovna ted'
kdy na nohou mám pino krajiny
pino plének pino rubášů
mé krajiny mé krajiny
krajiny mé a mých kamarádů

Jako by naráz pomřeli
jako když pustíš housle na zemi
právě tak listím větvemi
zní odcházení zní

Kuvíká sýček kuvíká
má javor duši vyraženou
Kam se ti chlapci kam se ženou
s javoru duší vyraženou
Kuviká sýček kuvíká

Jako ta kapka slunce
v slupce hroznové
takový byl jsi domove
domove můj a kamarádů

Z vnitřností slov jsme osud hádali
a přísné poznání nám s čela stékalo
až na srdce na růže hovorů

Cest praporu

Čest praporu

przekład Adama Włodka pt. Pożegnanie”
w temacie Pożegnania, ostatnie słowa...


Prosba

Ne Pane nejsem hoden přízně Tvé
já po léta žil jak ta zvěř
a Tvoje rány ohnivé
mně nesvítily ale věř

že nacházím-li jméno Tvé
pak ne ze strachu před trestem
já prosím vroucně za jiné
Jen neopouštěj tuto zem

Ta země krev Tvou pila vždy
a mečem jiné nutila
pít z dlaní ztěžklých od vraždy
však také od díla

Od díla Pane slávy Tvé
snad lid ji po svém vykládal
ne netresci ty nevinné
ta srdce prostná chtěla dál

Až k Boží říši mířila
ta měla ležet v klíně Čech
Ty nedej aby přesila
nám zakládala jinou v zdech

v zdech v ohradě Tvé zbrojnice
za niž se mřelo s úsměvem
pro příkaz Tvůj snad nejvíce
s milostí popatř na tu zem

Je bezčasý Tvůj vládčí čas
dej prožít jí do sebe jít
A rci jí I když zklamalas
chci v milosrdenství tě vzít

To vše nám vnukni Pane
nám bloudícím dnes ve snu zlém
a srdce máš-li rozhněvané
ne hanbou trestej železem

Ne Pane nejsem hoden lásky Tvé
za zpokornělý prosím lid
Dej výzbroj zemi truchlivé
v posledním boji najít klid

przekład Adama Włodka pt. „Modlitwa”
w temacie Modlitwa


Ze zbioru „A co?” (1957)

Osudy


Bázlivé starostlivé oči
břichatě ztěžklých samic
a každou chvilku
může to být venku

Naše dny ěenichavé

Z kouta do kouta budou přenášet
to holé a slepé

Zpozdilé ráno
nevrlé
že nemá kam zavěsit
opozdilého netopýra
žravé myšlenky noční
vyhrnuje tmu

Mění se kulisa

Cely nesvůj
jako bys byl někde sám
se ženou
kterou tajně chceš

Znáte to když se setmí
nemoci mít
nepoznat přítělí

Vyrážka oči Čest po pupek
Poslouchají co bude
i narovnané uši listí

Dnešek je cely nesvůj

Mění se kulisa

Jsou zase jiné
visící na lásce
hnete jim srdcem
vypadne dítě
Hmatník žen Ne
Ústa Maso po bodnutí

Mění se kulisa

Zvednou se i zplihlé holubice
z dětských náhrobků
spadnou ohlávky
přestane pálení vápna z antických soch
odlévání myšlenek do olova

Zhubne čas
na žebra básní

Té samoty

Je špatně vidět
ve stínu čel nevěstčích
za přežvykování

Chovám však něco křehkého
pin pokušení t
o upustit

Tak je to křehké

Mění se kulisa

Cosi milovat
slepě do toho vrazit
někde být
v samotě jablka na stole
pít ryšák podzimu
v ránech vod
večerech kamenů
žebrat po duchu země
zmenšován
zvětšován
slovy

Vrátit se k nepoznání
a vést jen svou

Uvaděčka smrt
přes hlínu pozve
po trávě mrtvých

Však se dočká
Ticho Tma Prach

Úzkostné a soustředěné oči
Hýbe se to

Mění se kulisa

Koho budeš trápit
kdo tě bude trápit
Jsi spoluvinnik
ty odpadlíku

przekład Adama Włodka pt. „Losy”
w temacie Los i przeznaczenie


Az bomba praskne

Poleze dál
rýhujíc bahno
Otevře se

Škeble

Bledé pohlaví vod

Všecko začne znova
za netečnosti prvních ryb
a hvězdy
plankton bývalých básníku
otřesou se nudou
v chátnu mlhovin

przekład Adama Włodka pt. „A kiedy bomba trzaśnie” w temacie Apokalipsa
i eschatologia (motyw końca świata i sądu ostatecznego w poezji)
Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 23.09.12 o godzinie 20:09

konto usunięte

Temat: Poezja czeska i słowacka


Obrazek
Marián Grupač (ur. 1973) – słowacki poeta i prozaik. Urodził się w Szadcy na Słowacji. Studiował dokumentację dziedzictwa kulturalnego na Uniwersytecie Żylińskim. Od 2000 roku pracuje w piśmie „Dotyky” poświęconym współczesnej literaturze i sztuce, początkowo jako redaktor, obecnie jako zastępca redaktora naczelnego. Debiutował w 1998 roku tomem poezji „Cudná noc v Paríži” (Niewinna noc w Paryżu). Potem wydał następne tomy: „Dráždenie v daždi” (Drażnienie deszczu, 1999), „Smädné čarodejstvá” (Spragnione czarowania, 2001), „Noblesa” (2005) i „Luxus” (2009).
Swoje utwory drukuje też na łamach słowackich i zagranicznych czasopism literackich. Oprócz poezji pisze nowele, opowiadania, powieści, reportaże i słuchowiska radiowe. Współpracuje ze Słowackim Radiem. Jest laureatem licznych słowackich i międzynarodowych nagród literackich. Był jednym z uczestników międzynarodowych spotkań pn. „Wiersze
w metrze”.

Zátišie

Na drevenom stole
bez obrusa
leží mokrý strapec hrozna
Vedľa pohár s muštom
vypitvaný pstruh v utierke
husle
         a papier
na ktorom je rukou
napísaná báseň

Ktosi nečakane
otvorí dvere
Prievan uchytí báseň
a prilepí ju
         na hrozno...

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „Martwa natura”
w temacie Poetyckie studium przedmiotu


Meškanie lásky

A opäť sme zmeškali príliv...

Máme smolu
Vždy prídeme
až keď už niečo odchádza
A ja sa bojím
že ak ti poviem:
„Ľúbim ťa,”
už to nebude pravda

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „Spóźnienie
miłości” w temacie Schyłek miłości...


Samota

Rozbitý krčah
Odkrojený chlieb
Studená káva
A jedno slovo

przekład Franciszka Nastulczyka
pt. „Samotność” w temacie Samotność


Divé čerešne sa topia v liehu;
zauzlené koľaje


Čas odiera hrdlo
drápežne kmáše slová
z jazyka
Domŕza ako zradca
s drevenou rukou
Íver pod viečkom
Dvaja bezprizorní
tu fatálne hltajú
najostrejšie nápoje polnočné
Gniavia si myšlienky
a dlane
Navzájom
On potom skučí do nemoty sám
Je ako bastard
ako mulat a kríženec
Ponad višňové pery
jej preletel perleťový
netopier obavy
A odrazu sú
všetky príšernosti
skvostné
Cez obruče obratníkov
sa im vzpína krv
briskne praská
Do zbláznenia!
Cez priezor dvoch právd
klíči nepatrné klamstvo
Keď vyrastie
bude platiť

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „Dzikie czereśnie topią się w spirytusie;
zawęźlone koleje” w temacie Motyw bezdomności w poezji


Vdovy a panny, milenky hviezdavé;
utajené pohlavia


Z básní ostane rozdroba slov
popraskané pery a zvlhčené obrazy, vízie -
- rosnaté z plaču vdov a panien

Imaginárne plodenia
Zvyšky z vodnatých útrob...

Smútok žien čo stratili pýchu
je výsostný a neprestáva
V oblinách ukrývajú
suché vence a trblietky na cvernách
V erboch smrti
si hovejú

Prútom chcú byť
vyšibané
A miazga kvapká
do perín

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „Wdowy i panny, kochanki
gwiazdowe; utajone płcie” w temacie Kobiecy portret


Apatia v NYC

Dážď je na spadnutie
Ulice zatopené v mede
pomaly pomaly pomaly
Ukrižovaný na 5. Avenue
cítim
ako mi 8. Street láme chrbát
Nad New Yorkom
sa plní oblak z Merlotu
Pomaly sa posúvam ďalej a tiež bližšie
Ako to mám poznať

Narodil som sa
a o viac sa nestarám
Som spokojný
keď precitnem
a už mi nič
         nebude jasné

przekład Franciszka Nastulczyka” pt. „Apatia
w NYC” w temacie Ameryka wczoraj i dziś


Zaklínanie

Na Washington Square v New Yorku
sú zjavenia zadarmo
Chodia v skupinkách ako turisti
a všetky majú žalostne biele nohy
Vlasy im horia slnkom
a ak budete chcieť
budú sa za vami obzerať
a žmurkať
až tomu smútku
uverí napokon každý

Na Washington Square v New York City
sú preludy vítané
Vyzerajú nevinne mlado
a bezbranne
Cupkajú vždy po chodníku
na opačnej strane
a kto ich v dave zbadá
zostarne
aj za ne

Mladé chiméry
tu starnú naruby

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „Zaklinanie”
w temacie Ameryka wczoraj i dziś
Marta K. edytował(a) ten post dnia 27.09.12 o godzinie 07:11

konto usunięte

Temat: Poezja czeska i słowacka


Obrazek
Vít Slíva (ur. 1951) – poeta czeski. Urodził się w Hradcu koło Opawy. Ukończył studia filozoficzne na Uniwersytecie w Brnie. Po studiach był nauczycielem w szkole średniej. Wydał tomy poezji: „Nepokoj hodin” (1984 ), „Černé písmo” (1990 ), „Volské oko” (199.), „Tanec v pochované base” (1998 ), „Na zdech stíny osik” (1999), „Grave” (2001), „Bubnování na sudy (2002 – uhonorowany nagrodą Fundacji Czeskiej Literatury), „Rodný hrob” (2004), „Souvrať, Host” (2007), „Račí mor” (2011). Mieszka w Brnie, gdzie jest wykładowcą języka czeskiego
i łaciny w Wyższej Szkole Episkopatu.

Souvrať

Stöhrům

V černonebi ticho.
Ropot v černozemi.
Sněhu! Rajská cícho
draná perutěmi!
Děti mluví ze sna,
hvězdy mlčí z bdění.
Mluva je vždy děsná!
Zněním všecko zněmí.
Červánky se vlní,
povylezlí červi.
Krvi! Auro trní!
Víčka s očí servi!
Požár sovích mlýnů:
oheň žere žernov,
mele čertovinu.
V pytlích čisté černo.

Nawrót

Stöhrom

W czarnoniebiu głucho.
W czarnoziemiu wrzawa.
Śnieg! Rajska poducha
skrzydłami szarpana!
Dzieci mówią we śnie,
gwiazdy to niemowy.
Straszne jest mówienie
bezsłowymi słowy!
Czerwieni się niebo,
rozlazły się czerwie.
Krwi! Cierniowa auro!
Odrzyj oczy z powiek!
Sowie Młyny płoną:
ogień trawi żarna,
miele sztuczki kuse.
W workach czerń przepastna.

Úplněk vyje

Mamince k dnešnímu pohřbu

Úplněk vyje.
Přestal se modlit
můj věřící pes.
Světlo se zahryzlo do tuhé šíje.
Do tlamy tmy jsem se
s měsícem snes.

22. 12. 2005; 02.05

Pełnia tak wyje

Mamie w dzień pogrzebu

Pełnia tak wyje,
że przestał się modlić
mój wierzący pies.
Światło się wgryzło w odrętwiałą szyję.
Wpadłem w paszczę mroku.
Księżyc już tam jest.

22 grudnia 2005 r., 02:05

Synové pochovávají matku

Nosilas nás pod srdcem
a my tě na ramenou nesem.
(Pod krovem rakve tvá tma,
světlo už navždycky zardoušené;
v podsklepí čela tma uhelná tak,
že najisto vzplane.)
Nesu tě na těle,
co ve vaně včera leželo
a hřálo si kosti --
jako tvé leželo v lednici...
Ó ty dvě nahoty!
(Ty dnes jen v lehounkých šatečkách,
v těžkém zimníku já.)
Tolikrát jsi nás chovávala,
a my tě jen jednou pochováme...
Hřbitovní lipině
mráz hryzá do útrob.
Vánice zchváceně funí.
Lidskou řečí straka skřečí:
"Kří…!"
Zajíkavě pláče ptáče: "Jí…"
Tolikrát jsi nás chovávala,
a my tě jen jednou pochováme...
Sama v novém bytě...
V noci za tebou přelezu zeď.
Závějemi dobrodím se k hrobu,
v sněhu po srdce, nad srdcem v tmě.
Loky slzného lihu,
maminečko...
Nosilas nás pod srdcem
a my tě na ramenou nesem.
Pak ulehnu do kůlny,
kde se předloni oběsil Lojza.
Snad budu trochu i ty,
svalená socha mučednice,
do jejíchž očnic,
když padala,
havran nametl planoucí vločky hvězd.
3. 1. 2006

Synowie składają do grobu matkę

Nosiłaś nas pod sercem
a my cię na ramionach niesiemy.
(Pod wiekiem trumny twoja ciemność,
światło na zawsze zduszone;
w podziemiach czoła ciemność tak węgielna
że tylko patrzeć, jak zajmie się ogniem.)
Niosę cię na ciele,
co wczoraj leżało w wannie
i grzało kości -
a twoje leżało w lodówce...
Dwie nagości!
(Ty dziś w lekkiej sukienczynie,
ja w ciężkim palcie).
Tyle razy układałaś nas do snu,
teraz my cię ułożymy, tylko raz...
Cmentarnej lipie
mróz wgryza się w trzewia.
Zadyszana zamieć świszczy.
Sroka skrzeczy ludzką mową:
"Kra...!"
Ptak łka: "To ta..."
Tyle razy układałaś nas do snu,
teraz my cię ułożymy, tylko raz...
Sama w nowym domu...
W nocy przyjdę do ciebie, przeskoczę płot.
Przez zaspy dobrnę do grobu,
w śniegu po serce, od serca w górę w mroku.
Hausty łzawego trunku,
mamusiu...
Nosiłaś nas pod sercem
a my cię na ramionach niesiemy.
Potem położę się w szopie,
gdzie przed rokiem powiesił się Lojza.
Może stanę się trochę tobą,
figurą męczennicy, która upadła
a wtedy kruk
nagarnął jej w oczodoły
płonących śnieżynek gwiazd.

3 stycznia 2006 r.

przełożyła z czeskiego Dorota Dobrev
Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 06.10.12 o godzinie 13:35

Temat: Poezja czeska i słowacka

Jaromír Nohavica (ur. 7 czerwca 1953 w Ostrawie) – czeski pieśniarz, kompozytor i poeta.

Zaczął swą karierę od pisania tekstów dla innych wykonawców. Dopiero od 1982, namówiony przez przyjaciół, zaczął sam wykonywać swoje utwory.
Twórczość Nohavicy, mieszkającego na pograniczu kultur na Śląsku Cieszyńskim, przesiąknięta jest również polskimi akcentami, a artysta swobodnie mówi po polsku (prowadzi konferansjerkę swoich koncertów po polsku, choć twierdzi, że nigdy się nie uczył tego języka, a tak naprawdę cały czas mówi po czesku).
Napisał ponad 400 piosenek. Gra na gitarze i akordeonie („heligonce”) lub występuje z zespołem. Pisze własne teksty, ale także tłumaczy utwory innych wykonawców (Okudżawa, Wysocki, Cohen, Vian i inni), śpiewa też utwory Karela Kryla. Jego płyty, należące do gatunku poezji śpiewanej, należały do najlepiej sprzedających się płyt w Czechach. Płyta Divné století z 1996 uzyskała status platynowej płyty.
W 2002 roku wystąpił w roli głównej w filmie Petra Zelenki Rok diabła.

http://youtube.com/watch?v=EaadAK72kWs&feature=related

Jaromír Nohavica
Darmoděj

Šel včera městem muž
a šel po hlavní třídě
šel včera městem muž
a já ho z okna viděl
na flétnu chorál hrál
znělo to jako zvon
a byl v tom všechen žal
ten krásný dlouhý tón
a já jsem náhle věděl
ano to je on

Vyběh jsem do ulic
jen v noční košili
v odpadcích z popelnic
krysy se honily
a v teplých postelích
lásky i nelásky
tiše se vrtěly
rodinné obrázky
a já chtěl odpověď
na svoje otázky

Dohnal jsem toho muže
a chytl za kabát
měl kabát z hadí kůže
šel z něho divný chlad
a on se otočil
a oči plné vran
a jizvy u očí
celý byl pobodán
a já jsem náhle věděl
kdo je onen pán

Celý se strachem chvěl
když jsem tak k němu došel
a v ústech flétnu měl
od Hieronyma Bosche
stál měsíc nad domy
jak čírka ve vodě
jak moje svědomí
když zvrací v záchodě
a já jsem náhle věděl
ano to je Darmoděj
můj Darmoděj

Můj Darmoděj
vagabund osudů a lásek
jenž prochází všemi sny
ale dnům vyhýbá se
můj Darmoděj krásné zlo
jed má pod jazykem
když prodává po domech
jehly se slovníkem

Šel včera městem muž
podomní obchodník
šel ale nejde už
krev skápla na chodník
já jeho flétnu vzal
a zněla jako zvon
a byl v tom všechen žal
ten krásný dlouhý tón
a já jsem náhle věděl
ano - já jsem on

Váš Darmoděj
vagabund osudů a lásek
jenž prochází všemi sny
ale dnům vyhýbá se
váš Darmoděj krásné zlo
jed mám pod jazykem
když prodávám po domech
jehly se slovníkem

tłumaczenie: Antoni Muracki

Darmodziej

Słyszałem jego krok
Wzdłuż mojej kamienicy
Utkwiłem chciwy wzrok,
gdy kroczył po ulicy

Chorałem flet mu brzmiał
donośnie - niczym dzwon
I był w tym cały żal
i czerń tysiąca wron
I wtedy zrozumiałem
nagle - że to on
że to on

Na boso zbiegłem w dół
wyszedłem mu naprzeciw
W podwórzu głodny szczur
buszował w stercie śmieci

Przy bokach ciepłych żon
gdzie chuć z miłością śpi
wtuleni w kołdry schron
rodzinny grali film
A ja tak chciałem znać
odpowiedź - dokąd iść
dokąd iść

Po bruku gnałem w dół,
żeby mu zabiec drogę
Miał płaszcz z wężowych skór
i wokół wiało chłodem

Obrócił ku mnie twarz
Swe oczy pełne wron
A blizny dawny blask
skrywały niby szron
I wtedy zrozumiałem nagle,
kim był on

Ze strachu ledwo szedł
i słaniał się jak kloszard
Do ust przykładał flet
od Hieronima Boscha

W niebie się księżyc tlił
jak lampa w ciemną noc
jak mój sumienia krzyk,
gdy rzyga schlane w sztok
I że to jest Darmodziej
czułem że to właśnie on

Mój Darmodziej, miłość gra, wierny naszym losom
Bard, który zna wszystkie sny i przemyka nocą
Mój Darmodziej, słodki grzech z jadem pod językiem,
Gdy sprzedać chce to co ma - igły ze słownikiem.

Przez miasto wczoraj szedł
ot - zwykły domokrążca,
A drogi jego kres
znaczyła krwawa wstążka

Flet jego wziąłem ja,
a brzmiał mi niczym dzwon
i był w nim cały żal
i czerń tysiąca wron
I wtedy już wiedziałem,
że ja to on

Wasz Darmodziej, miłość gram, wiernym waszym losom
Bard który zna wszystkie sny i przemyka nocą
Wasz Darmodziej, słodki grzech, z jadem pod językiem
Gdy sprzedać chcę to co mam - igły ze słownikiem.Alena Mrázová edytował(a) ten post dnia 08.10.12 o godzinie 18:32
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja czeska i słowacka


Obrazek
Ján Zambor (ur. 1947) – słowacki poeta, tłumacz i krytyk literacki. Ukończył studia na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu J. A. Komenskiego w Bratysławie. Był redaktorem
w radiu i wydawnictwach, pracownikiem zakładu krytyki sztuki i redaktorem naczelnym
pisma „Dotyky” - poświęconego współczesnej literaturze. Obecnie jest wykładowcą literatury słowackiej i literaturoznawstwa na Uniwersytecie J. A. Komenskiego. Wydał tomy poezji: „Zelený večer” (Zielony wieczór, 1977), „Neodkladné” (Niezwłoczne, 1980), „Kôň na sídlisku” (Koń na osiedlu, 1983), „Plné dni” (Pełne dni, 1988), „Pod jedovatým stromom” (Pod trującym drzewem, 1995), „Soprán dažďových kvapiek” (Sopran kropli deszczu, 2000), „Melancholický žrebec” (Melancholijny ogier, 2003), „Sťahovavé srdce” (Migotliwe serce, 2007), „Zelený večer” (Zielony wieczór, 2012), a także monografii z krytyki i teorii
literatury: „Ivan Krasko a poézia českej moderny” (Ivan Krasko i poezja czeskiego modernizmu, 1981), „Báseň a ticho, O poézii slovenských, ruských a španielskych básnikov” (Wiersz i cisza, O poezji słowackich, rosyjskich i hiszpańskich poetów, 1997), „Preklad ako umenie” (Przekład jako sztuka, 2000), „Interpretácia a poetika. O poézii slovenských básnikov 20. storočia” (Interpretacja i poetyka. O poezji słowackich poetów 20. wieku, 2005). Tłumaczy poezję z języka rosyjskiego, ukraińskiego i hiszpańskiego. Otrzymał nagrodę wydawnictwa Slovenský spisovatež , nagrodę A. Matuški, przyznawaną przez Asocjację Organizacji Pisarzy na Słowacji i czasopismo „Romboid” oraz wiele innych, zarówno za własną twórczość poetycką, jak i za przekłady.
Jego wiersze tłumaczyli na polski Bohdan Urbankowski i Franciszek Nastulczyk. Opublikowano je w książce: Bóg dał mi słowo. Antologia współczesnej poezji słowackiej w przekładach Bohdana Urbankowskiego. Wydawca: Towarzystwo Słowaków w Polsce, Kraków 2002 oraz w kwartalniku „Pobocza” nr 1(31)/2008.

Z dní zimy

Len nezmeravieť
od toľkého chladu,
mrazivej ignorancie.

Nepoddávať sa
vlastným trampotám.

Nedať sa obalamutiť
honosným tramtaratatam.
Len v sebe nedať zašliapať
blikavý íverček.

Daj tomu klíku síl.

Aby sa kvílivo-radostne rozspieval.

Veď čo keď jeho blízkosť,
ľahšia ako vánok,
rozševelí
osamotenú harfu,

v podkrovnom okne pohne
zvončeky sneženia.

przekład Franciszka Nastulczyka
pt. " Z dni zimy" w temacie Zima


Na hrobe Borisa Pasternaka

Peredelkinom chodiť
s drobným lístkom vo vlasoch

A v sychravej lesnej temrave
alabastrový
svit

(náhrobku)

Na nepoškvrnený sneh
na brezové telo

s hlavou zvesenou nabok

položiť
vetvičku červenej jarabiny
Lebo tiež bol
tŕním korunovaný

To vo vztýčenom
rovnoramennom lichobežníku
so širšou hornou základňou

v tme
úzkostnej opustenosti
svieti

Velázquezov Ukrižovaný Kristus -
„apolónsky krásny”

K jeho nohám
ktoré bozkávajú kvety
položiť
jabĺčko

A zo zlatých kupol javorov
pláty svetla
láskajúce
ticho
sa znášajú
a kladú
na tmavé tmavé
blato
dní

przekład Franciszka Nastulczyka pt. "Na grobie Borysa Pasternaka"
w temacie Treny, epitafia i inne wiersze o tematyce żałobnej


Čím sa vám priblížim?

Pochybná vestálka
deviatich plameňov deviatich veží
Chrámu Vasilija Blaženého
pred prísnymi očami Smolenskej Matky Božej
zabratá do čítania bulvárneho románu,

jej kamoš, strážca, sediaci v hlavnej cerkvi
s plameňom stúpajúcim - unášajúcim
vysoko - vysoko,
až k hudbe sfér,
slúchadlá na ušiach,
pokyvkávajúci nohou,

ty, čo sa na môj pokus o kontakt ježíš

(pálčivým ostňom píšem tieto riadky),

i ty, čo s ikonkami ponúkaš na predaj
matriošky s podobizňou hviezd šoubiznisu a politiky,
Stalina,
a nechceš počuť, že Ježiš
vyháňal kupcov z chrámu,

vy, čo ste sem nepadli z Mesiaca,
naše deti.

Pre svoje záťahy,
úlety
zaťahujúci pred nami rolety.

Akým slovom
sa vám prihovoriť,
čím?

przekład Franciszka Nastulczyka pt. "Czym się do was
zbliżę?" w temacie Wędrówki po śladach historii


Pri rannom stole

V tme tvojich vlasov nad hrnčekom čaju
zasvitol sivý. To som na glazúre
prstom objavil prasklinu. A dlho
ju, ostrie noža, nebadane hladkám.

Jasne sivý vlas, aký silný, hrubý,
vyzývavý. A pri dotyku zrakom
vydá clivý tón... Aj keď vytrhneš ho,
zaznie v nástroji o jedinej strune.

Dym či výhonok podozrivo bujnej
vegetácie, ktorá inú dusí?
Svit v húští, jarček. Aký? Kam sa pohol?
Začiatok smutnej rieky z dávnych mýtov?

Prasklina, struna, dym, burina, Styx aj
strieborný klenot v ebenovej schránke.

przekład Franciszka Nastulczyka
pt. "Przy porannym stole" w temacie Włosy


Rieka

nič iba sedieť na vyschnutých hrudách
modelovaných raticami kráv
a pozerať sa do plynúcej vody,
sledovať nepretržitý film času,
bezmernú čriedu z čried, čo tadiaľ prešli,
mĺkvu vlnohru, nad ňou vlnu vtáka,
ako sa vlny tvarujú a tratia,
ako sa blíži a vzďaľuje lístok,
ako sa rozhára a hasne vietor
v korunách stromov, v kríkoch pozdĺž toku,
ako sa rozdúva a tíchne príbeh
jednotlivcov a rodov, zabudnutých
generácií, spoločenstiev, sídlisk,
tečúce krivky nástrojov a nádob
už tisícročia zaniknutých kultúr,
odblesky dávno rozpadnutých mečov
(kopije bojovníkov pripomenú
ich kópie - pichliače z riečnych brehov),
prúdenie vlasov žien, hrív, chvostov koní,
tiel v tanci, ktoré zašli v nenávratne,
dnešné hmýrenie motýľov a vážok,
blýskavých rýb, ich vyhadzovanie sa,
sledovať, ako tečie sám čas, hľadať
v tom uzmierenie, cítiac, ako plynie
tvoj vlastný život

Tušická Nová Ves, leto 2006

przekład Franciszka Nastulczyka pt. "Rzeka"
w temacie Rzeki, potoki, strumienie...


Stôl

Písací stôl, zazretý
v bývalej garáži v opustenom tichom
dome, oddychujúci
na boku, odniekiaľ
privezený, zatiaľ
odložený,
mocný ako dub, (ešte)
hladký ako list,

silná túžba
tu ostať,
pohladiť ho jemnou handričkou,
vniesť slávnostne do izby,
rozložiť sa na ňom, rozložitom,
položiť naň tanierik so zvoniacou šálkou,

leštiť ho lakťami, dlaňami a prstami,

tvárou,

zakúšať pustovnícke
rozkoše.

Určite by rozkvitol, vydal listy,
zarodil.

Predkov vôl,
by ťahal ťažký náklad,
vyslobodzoval z bahna zapadnutý voz.

Predkov dobrý verný kôň,
by ma niesol,
cválal krajinou,
okolo našich hláv vietor.

przekład Franciszka Nastulczyka pt. "Biurko"
w temacie Poetyckie studium przedmiotu


*Inne wiersze Jána Zambora w tematach:
„Niebo jest u stóp matki”..., O przemijaniu..., W czasie deszczu nudzą się dzieci,
ale nie poeci
, Wstrzymaj się chwilo, jesteś tak piękna!..., Lot nasz podniebny..., "Okrutną zagadką jest życie"..., Miary i wagi, Cyganie i ich kultura, Motyw kamienia,
Co się poetom śni...?, Archetypy i symbole w poezji, Świecie nasz, Kalendarz poetycki
na cały rok
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 01.11.12 o godzinie 06:27

konto usunięte

Temat: Poezja czeska i słowacka


Obrazek
Kateřina Rudčenková (ur. 1976) – czeska poetka, pisarka i dramatopisarka. Urodziła się
i wychowała w Pradze. Tam ukończyła studia w Konserwatorium Jaroslava Jezeka oraz na Wydziale Biznesu i Ekonomii Czeskiego Uniwersytetu Rolniczego. Debiutowała jako poetka na łamach prasy literackiej w 1998 roku. Rok później ukazał się jej pierwszy tomik
wierszy pt. „Ludwig”. Następne tomy jej wierszy to: „Není nutné, abyste mě navštěvoval” (Nie jest konieczne, żebyś mnie odwiedzał, 2001), „Popel a slast” (Popiół i rozkosz", 2004). Jest poza tym autorką tomu opowiadań „Noci, noci” („Nocy, nocy", 2004) oraz dramatów „Frau in Blau” (Pani w błękicie, 2004), „Niekur” (2006) i „Čas třešňového dýmu” (Czas wiśniowego dymu, 2007). Jej wiersze publikowane są też w czesko- i niemieckojęzycznych antologiach. W 2003 roku otrzymała niemiecką nagrodę Huberta Burdy dla młodych poetów wschodnioeuropejskich.

Sutiny

Začalo to schizofrenií.
Šikmé světlo je denně budilo.
Dům se otřásal duněním tramvají.
Už odmala.

Zabydlujeme se, hodinu po hodině.
Zde v této haldě jsme žili s bratrem.
Tady nás budil hluk.
Stál tu vánoční strom
a vedle v kuchyni žila babička.
Zněly tu kroky,
cinkání příborů, puštěná voda, smích,
hřeben pokládaný před zrcadlo.
Mívala jsi dlouhé vlasy.

Že budeš ze sutin vytahovat knihy, fotky,
dopisy a šperky.
Že tam najdeš své dětské ruce, svou hlavu,
svůj spánek a strach.

K čemu se upínáme.
Ke zmaru jako vždy.
K čemu se vracíme.
Do zdí.

Prach už tomu neublíží,
už ho neutírej.

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „Gruzy” w tematach: Ruiny -
– dosłownie i w przenośni
oraz W głąb siebie („Szaleństwo i geniusz”)


Bílý štít

Dokážu celý den pročekat a vůbec nevyjít ven.
Dokážu celý den myslet na ztracené věci
a s nikým nepromluvit.

Večer začal padat sníh
a v noci byl dvůr pokrytý i s auty.
Teprve o pár hodin později se ve sněhu objevily
stopy, poté co hlasy odezněly.
Ráno dál sněžilo, ale vyšlo slunce,
za chvíli voda ťukala do okapů.
A můj strach, že kdybych byla nemocná
nebo umřela, nikdo mi nepřijde k lůžku.
Protože jsem záměrně všechny odehnala,
abych už víckrát nemohla o nikoho přijít.

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „Biała osłona”
w tematach:Lęk i Zima


* * *

Slavila jsem život na pobřeží
v příboji vzrušení a slunce
sdírali mi z těla
dávnou zahořklost

Mé sny se přitom opíraly o kameny
a splývaly mi po slabých prstech
v bílé pěně

Mezi stehny se mi zvedalo
moře jako ohňostroj
a trsy šneků přisáté k útesu
seděly pevně po mém boku

Nebyla jsem ve vlnách sama
zálivem hýbal příští čas
hebké tkanivo vody
vědělo o mé krvi

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „***[Świętowałam
życie na wybrzeżu...]” w temacie Ciało mojego ciała


Noc s delfínem

Delfín celou noc hledal miny
aby nám vyčistil moře
my pluli za ním

Z města znělo dunění
a nářek

Čím hlouběji jsem byl v ní
tím víc se mi otvírala

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „Noc
z delfinem” w temacie Co się poetom śni...?


Přijď setmění

Ten večerní doznívající proud lidí
slábnoucí světlo které ustupuje z ulic
Nechci zestárnout jako žena u vedlejšího stolu
jejíž vrásky jsou hluboké jako vzor svetru
jejího partnera
nechci zestárnout jako žena u druhého stolu
jejíž vlasy se více podobají paruce
než by paruka byla schopna podobat se vlasům
nechci aby se můj obličej ztratil ve výloze brýlí
vůbec nechci svou tělesnost která mě svírá
jako nepohodlná kajuta
těch zářivých lidí a trosek já mezi nimi
nastavující tělo slunci
a život náhodným výkladům

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „Przyjdź
zmierzchu” w temacie O przemijaniu...
Marta K. edytował(a) ten post dnia 02.12.12 o godzinie 07:44

konto usunięte

Temat: Poezja czeska i słowacka


Obrazek
Ivan Štrpka (ur. 1944) - jeden z czołowych współczesnych poetów słowackich. Urodził się w rodzinie nauczycielsko-urzędniczej. Dzieciństwo spędził na wsi w miejscowości Pata. Ukończył studia na kierunkach filologii słowackiej i hiszpańskiej na Uniwersytecie Komeńskim w Bratysławie. Pracował jako redaktor w słowackich pismach literackich i wydawnictwach.
Był członkiem grupy poetyckiej „Osamelí bežci” (Samotni biegacze), której członkowie debiutowali pod koniec lat 60 ubiegłego stulecia. Do grupy tej należeli też Ivan Laučík i Peter Repka. Wydał kilkanaście tomów poezji, m.in.: „Tristan tára” (Tristan bredzi, 1971), „Teraz a iné ostrovy” (Teraz i inne wyspy, 1981), „Všetko je w škrupine” (Wszystko jest w skorupie, 1989), „Rovinsko, juhozápad. Smrť matky” (Równina, południowy zachód. Śmierć matki, 1995), „Majster Mu a ženské hlasy” (Mistrz Mu i kobiece głosy, 1997), „25 básní” (25 wierszy, 2003), „Tichá ruka. Desať elégií” (Cicha ręka. Dziesięć elegii, 2006), „Veľký dych: Psychopolis, tenký ľad” (Wielki oddech: Psychopolis, cienki lód, 2009). Uprawia też twórczość prozatorską, pisze teksty piosenek, eseje , a także tłumaczy literaturę hiszpańską
i portugalską. Za swoją twórczość otrzymał wiele ważnych nagród literackich na Słowacji. Jego utwory tłumaczone są m. in. na angielski, francuski, niemiecki, portugalski, rumuński, bułgarski, serbski i polski. Po polsku ukazały się jego książki: Cicha ręka. Dziesięć elegii. Przełożył Zbigniew Madej. Wyd. słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2009 i Równina, południowy zachód. Śmierć matki. Przełożył Franciszek Nastulczyk. Instytut Mikołowski, Mikołów 2011.
Jego wiersze publikowane też były w kwartalniku „Pobocza” nr 1/2003 i nr 1-3 /2005,
a także w internecie.

Náčrt (prvej) elégie

I. časť


Si ty môj anjel? Nie, len tvoj trápny fízel
vytrvalo špehujúci tvoj krátky výstrel, svoj chladný
úsmev aj čiusi večnú kosť. Nahý blesk. Príbeh
v prázdnej sekunde. Ríše a štáty? Pakty? Únie? Holé
Fantazmagórie! Každý jednotlivec je vlastný cieľ
všetkého toho hmýrenia a spolčovania ľudských tvorov
vo svete, každý je zhromaždením mnohých aj
vlastným rozhodnutím súčasne, každý sám
osebe a v sebe je ten neumdlievajúci
spev (stebiel trávy) plný hermafroditických semien
trieštiacich sa hlasov (Deklarácie) seba samého.
Ale kam vlastne mieri (na čo) (a kým sa máme
stať) čo môže byť (čo chce byť, čo tvaruje a
čím sa vlastne stáva) aký len môže byť (práve
TERAZ) (účel, konečný) zmysel toho (aktu-
álneho) smiešne dojemného kráľovstva seba
samého?
Plakal by som uprostred prudkej tmy
v tom filme plnom skvelých komikov.
Napokon, po členky (stále) v mútnej a ustrnutej
vode zrodenia, každý sám (na hranici bezvetria)
tlačí svoj vlastný papierový čln, až kým ho
nerozbije prvý závan z približného brehu
vlastnej predstavy. Stroskotávame na ironicky suchom
vánku (mentálnej sodomie & holej slasti) čírej
platonickej myšlienky, ktorá tu v piesku (pred
nami aj za nami) zanecháva len (zášklby, len nahé
nervy prázdnych znakov bez tela, len) virtuálnu
stopu tieňa vecí, bez potomkov aj bez predkov. Toto chcel
na svoj obraz? Toto chcel na svoj obraz ten obraz
urobený z obrazu TY vo svete živej bezobraznosti?
A kde je precitnutie, oduševnenie a extáza,
náš každodenný chlieb z nás samých, zo seba samého?
Pečme sa! Smejme sa ako zrno! Trasme sa pri ohni seba
samého (lebo) to „my“ (v nás aj okolo nás) prakticky je
celé „ja“ a to „ja“ je celé bezhraničné „my“ bez hĺbky
aj bez dna.
Tlačme len ďalej náš prázdny čln do mora dún.
Prekračujme sa. Skepsa je Uroburos večne od konca
požierajúci svoj chvost, Leviatan, prstenec
stvorenia obsahujúci blúznivo premenlivé more
preludov oddeľujúcich ťa slepo od sveta. A kto
si ty? Ja že som planéta? Radšej sa napi!
Prepni na B 666! Čo budeš jesť, to zo seba aj
vytlač. Podaj mi misu! Počuješ ten ston? Nalej
mi! Len to zhltni! Za čo predáš? Hovor! Len ne-
prestávaj. Hovor. Hovor sám so sebou.
Evanjelium pravdy ťa pod krk
drží nad vodou a vďaka životu
zanikne smrť, tak ako vďaka svetlu temnota.
Si ty môj anjel? Obraz
sa skrúca v miske mlieka.
Médium praská. Ktosi farbí.
Analytici uprostred slova miznú
z obrazovky. Sliediči tupo hľadia
pred seba. Psovodi blednú, temní chrti
sa prepadajú v čerstvej stope. Krv
na papieri tečie prúdom. Stierači zotierajú
z čiel obetí aj okolodúcich plamenný bozk
skutočnosti. Čističi čistia. (Dovidenia, de-
terminátor je plný aury neovládateľných skratov.)
V elektronickom šere plnom božských
odkazov a posunkov odpočúvatelia vo dne -
v noci (ticho a) vytrvalo stoja pri stenách.
Až rozum tuhne v zákrutách priamej
temnoty. Si ty môj anjel? Si to ty?
A dieťa ďalej odovzdane nasleduje
žiariace mlieko uprostred svojho kráľovstva,
médium hmlisto šumí, v tme sa
skrúca had. Poďme sa hrať!
A myseľ celé leto páli knihu
ako lampu. A leto celé páli
lampu ako knihu. A kniha číta
myseľ ako lampu: text sa rozpúšťa
a tanec trvá ďalej, vždy znova precitajúc
nad tým istým riadkom, ktorý celé leto
lúšti v prudkom svetle stále dokola.
Tieň celkom mizne, bledne aj
sám strach. Smäd do seba sa ponára.
Krik hasne. Vzdor je iba dym. Žiarivý
výsmech kvitne na márach. A každé
ráno znova sústreďuje myseľ
na záhradu chladného svetla rovno
pod oknom. Deň naho prúdi. Uprostred temný
dom na výsostnej pôde skvelej prázdnoty.
Prázdno: ty, miznúce echo
(každú reč v mihu rozložíš).
Si ty môj anjel?
Horúci vietor ľahko čerí
lesklé lístie na stromoch
v nezapísateľnej reči
poludňajšej temnoty.
(Jej škvrny nemo rastú
na čepeli harpúny.) Pot
stojí. Spánky sú holé, hladké
čelo svieti, napätie prázdnej
kože stúpa. Pach olovenie.
Strelci mlčia. Zameriavači
vytrvalo stoja pri stenách:
nahý delfín sa mihá
v mysli bez myšlienky.
(Si? Ty? Môj anjel?)
Svetlý tieň bez plavca
sa mihá v holej mysli.
Priezračný delfín sviští neosedlaný
klokotaním a smiechom ligotavej siluety.
Tvor plávajúci v mysli bez myšlienky
striebristého výskania: text sa
rozpúšťa a mokrý tanec
trvá ďalej. Horúca božská stopa
Prvotného dieťaťa, blysni sa mi zo svetlých
hlbín uprostred dňa bez hĺbky a bez dna,
vyplaz svoj záblesk v ústrety temnej strele,
obnaž tú nahosť, vystrel k nám!

II časť

Každá bábka je strašná (tým holým
obscénnym predstieraním ničoho na pomedzí života).
A teba vykazujú: reflektor žije vo dne, svetlo
preniká barbarským lonom priepasti, krik mizne
od úst, skrytosť na dne, šťastie kvitne v nešťastí.
A teba (živého a) vrhajúceho sa do prvej vlny
na vratkej stope akéhosi nepravdepodobného anjela
(ach, len sa mihol na strmom brale) odclonenej
mysle v pradávnom čírom okamihu
spoločného závratu (nicht wahr, Rilke?).
a teba loví a na holý breh vlečie (v hustnúcej
hmle a v delikátnej sieti príkazov & varovaní)
hraničná hliadka. (Čln zavýja a kvíli. Putá a siete
majú skvelý lesk.) Pohybuješ sa na hranici,
ktorú vrhá svetlý tieň rozumu na vzdúvajúcu sa
matnú chladno nepokojnú zliatinu
následku a príčiny. Tú vlnu
neprekročíš (nedosiahneš, nepreplávaš, neprekričíš
ani v nej nezhoríš) lebo tam ďalej po povrchu
vodnej masy hladko kráča už iba bábka:
tá hraničná vec (bez svetla aj bez temnoty)
čo sama nezanechá stupaj, ale
(s operne trochu rozviatymi vlasmi, rozjarene) absor-
buje (závratné, pateticky) elektrizujúce ovzdušie
Veľkej opony (ktoré sa rozkladá a bobtná) v neurčitom
priestore vždy kdesi tak tesne medzi mŕtvymi a živými.
Nenechaj stopu miznúcim chrtom bledých
psovodov. Neskúmaj pôvod, dottor Serafico. Nestrá-
caj hlavu, Scardanelli (1940). Nasleduj
ten vrzgotavý tanec na povrchu. Nebešťania
nezmôžu všetko – bábky však klesnú ľahko až
na samé dno priepasti. Mechanizmus
je hladký. Predmet, bytosť bez vlasti len
kráča vzduchom. Deň nevlastní, smiech
nemá ale si ho obratom ruky požičia. Deti bábok
nepijú mlieko poznania, neponárajú sa,
bravúrne šoférujú na povrchu, s ľahostajnosťou (hraničiacou
s ľahkým pohŕdaním) prekračujú hadov. Sú mimo
každý prsteň aj každý jed. Ach, tie ich hladké
snivé čelá, v zrkadlách pripomínajúce
letmo čosi z anjelov. Bludný tieň inej
skutočnosti? Tieň klamstva, ktoré neprotirečí
pravde? Sme na dne?
Aká priepasť sa vracia? A koho vlastne
poznáva náš strach? Len zľahka dýchnuť a stopy
letmo vystupujú na skle. Prasklina smädu
mizne na vodách. Tu vzduch kladie hladký
odpor za svetla aj za tmy. Tu je (raz navždy)
strmý každý krok. Ovocie planie zvnútra. Prázdne
nádoby sa lesknú priehľadným potom nosičov
prázdna, nič v nich nehorí. Toto je, politicky vzaté,
stručná správa o stave vecí v podhubí
Permanentnej premeny: puberta fičí, para
stúpa, pretlak sa nedá zastaviť. Tanečná hudba
melie z posledného – zostáva priama akcia.
Mám v sebe nerozvinutý (vojensko-priemyselný)
komplex a skvelý úsmev robotických armád. Otec,
kde si? Neviem čo s ľavou rukou na vtákovi. Von
z klietky, terorista! Trčíš tu vlastne zaživa!
Nahá koža kričí. Ceny sú dole. Ženy na titulkách
sú bez tajomstva holé. Semeno mieri
na pustý kút záhrady. Hudba je v piči,
frontman celkom mimo. Kapela neladí.
Aká priepasť sa vracia?
Bábky sú s nami v čase plné bezčasia.
A horia s nami na hranici, ktorú dokážu (pre-
kročiť aj) zapáliť samé pod našimi
rukami. Chvíľa ich nemá, svetlo
ich nemámi. Ach, sme si tak blízko
ako ešte nikdy odkedy žijeme. „Čia krv
ťa práve škrtá?“ Nikdy neodpovieš
dieťaťu v sebe na poslednú otázku, len
rozväzujúc zlatý uzol na horiacom povrázku
(uprostred prehnitej Fantazmagórie) zrazu pohybom prázdnej
ruky bábky pod hluchým tlakom k sebe dramaticky
vystrelíš. (Guľka je slepá. So zbraňou je kríž.) A bábky
idú ďalej. Fobos a Daimos,
dva zrkadlové mesiace
cudzej planéty vrhajú k ich nohám
neskutočné tiene. A ony prekračujú
náš spánok aj bdenie, ktoré v sebe
nedokážu rozlíšiť. Na dno ich ďalej
vedie holá fantazmagorická niť.
Nebo a peklo je číra vec voľby
ako u swedenborgiánskych tvorov.
Písmo či orol? V ich kroku plocho
splývajú. Smäd ironicky vypíja
ich pochod k Predpekelnej bráne vecí,
hlad (nemá ich, ony ho) nemajú.
Na tváre bábok sa stále predierajú
ústa s ligotom čírej sliny v posúvajúcom sa
kútku. S bublinou svetla, ktorá práve
môže vybuchnúť. Kto koho
straší? Kto koho vlastne zbaví
temných pút?
Aká priepasť sa vracia?
„Si ty môj anjel?“ pýtam sa nerozvážne
(s rastúcim napätím aj pochybnosťou) každého koho
stretám – ale uprostred slova žmurkne na mňa
iba nemo pracujúca šou. Alebo šoa?
Sme ponorení stále v čejsi krvi, keď žijeme?
Možnože jednoducho odpradávna každý z nás
plodí (svoju vlastnú fantazmagoricko identickú,
na nerozoznanie podobnú aj nepodobnú) planúcu
bábku a hrá s ňou akési dlhé nezrozumiteľné a ne-
priehľadné hry, z pravidiel ktorých zachytáva
a vníma nechápavo len ničotné útržky (a roz-
paľuje ju po všetkých možných ihriskách)
a tak si svoju holú bytosť tápavo a podvedome
vodí a modeluje na povrchu, nenahliadnúc
vôbec hlbšie do vnútra aj do sveta. Je ona
náš veľký tieň? Alebo (bez viery aj bez zachvenia
iba tak blazeovane a) nonšalantne prekračujeme
neviditeľnú čiaru krvi (ktorá trvá) medzi nami –
a stávame sa letmo sami živými tieňmi
tejto nemej krásky. Tej vernej veci líčenej divo
v štýle ľahkej sestry masky, ktorou sa odpozajtra
svorne smejeme. Len chlad v nej svieti,
zlaté plamene. Prázdnota blesku v ktorej
kvitne šialenstvo. Načo to vôbec pre nás (živých)
celé je? Vec oživenia? Cesta k mokvajúcej niti?
Cesta k anjelom? Alebo k iným, k mŕtvym, k (vše-
obsiahlosti smiechu potomkov aj predkov súčasne)?
K zvíchrenému prachu, čo sa nenavracia
do hrsti tvorcu (ani v úsmeve zvierat, ktoré
svetlo prehltlo) na polceste k vyprázdneným
symbolom? Úsmev bez tváre nás desí.
Tvar strieda tvar. náš smäd je jeho tlo.
Ach, ten ťah, ten cval (a úprk zvierat stále tak
naplno a neovládnuteľne na úniku pred srsťou).
A ruka bábky horí ďalej. Čo to z nej
sucho vyšľahlo, kam mieri prstom
pripodobňujúc sa anjelovi? Čo
na plecia tmy kladie? Kto
z nás to unesie? A nás
čo unieslo?
Načo tie temné hry uprostred temnej chodby
plnej tieňov a ich šašov? Len pre ich posunky
a gestá vedúce (neistou krajinou) k
neznámej (ešte neexistujúcej moci) reči?
Prekričať (prekračovať sa) ďalej
aj na hranici (ktorá nikdy nemôže byť iba
naša vlastná). Nie naša vlastná. Teda
s kým? Krok je strmý
a priepasť dýcha, čaká: dotyk,
ktorá nás zotiera v nás samých,
tma, ktorá spája všetky veci
skúmajúcej noci, hmla, ktorá nás
oddeľuje od gest, od výrazov.
Z análov šumu, z kanálov Fantazmagórie
prázdnota obrazoviek civie na nás
s rastúcou priľnavosťou kojencov
vsávajúcich nás do svojho nerozlíšeného
sveta bez (duality, bez zrkadiel, bez)
rozdvojenia medzi mnou a obrazom.
S kým vlastne sa môžme stretnúť
& prelnúť (tam kdesi) cestou na
planúce vlhké dno nášho videnia,
na dno každej správy a veštby,
na samé dno hladu,
na naše holé každodenné dno?

III. časť

Priepasť. Holá skutočnosť, nie znak. Miesto
ja namieste. Znak bez opory blúdi. A dieťa
samé od seba rýchlo chápe rýchly obraz krajiny
letmo načrtnutý za letu z výšky obsiahnutej
jedným pohľadom.
„Víziu hermetickej nádoby je treba
hľadať viacej ako spisy“ mrmle si
slepý alchymista stopujúc záblesk
vlastnej tváre na dne plytkej misy
svietiacej v štvorci zeleného stola
a zapletá sa čoraz viacej v húšti
vlastných symbolov. Uterus, matrix:
premena pokračuje. Slina bežcov
a slina rýchlej plápolavej zvere zlatne,
Merkúr sa blýska, stopa farbí a oheň
beží. Nekončí sa lov
na obsiahnutie toho, čo obsahuje
priepasť.
Queste. Smäd trvá. Srdce bije. Kopyto
búši v prsti pod brnením lesku.
Nos na skle. Padne správna otázka?
(Ty si môj anjel?) Som len lesk zbroje, ktorý
hľadá hlbší lesk. A inú krv.
Pohár sa rozbil ale musí sa
ísť ďalej. To „musí sa“ je (náš holý
smäd) holý tvar mnohoznačne smerujúci
k zmnožujúcemu sa návratu do Prvej
stupaje alebo iba naša vlastná jednoznačnosť
vydávajúca sa za osud, v ktorej sme
uzavretí (s nosom na skle, priezračnej
gule a) rozmazaní, takmer bez znaku.
Čia je to krv? „Od šípu
vo dne letiaceho ochraňuj nás Pane“
väziacich v krunieri dokonale zamlčanej
otázky. Nerozumieme noci,
dni sa pokúšame precválať skôr ako nás
vlastná neistota rozpozná a dostihne
nás naša pochybnosť. Rozum
sa vzpiera. Húštie hustne. Kopyto duní
na povrchu sna. Len holý plášť
cvála? Ale kto potom nesie
znak? Kto (čo) koho (čoho)
vedie? Len holá obloha
a plápolavá zášť. Púšť nad oblohou.
Na planých pláňach takto planieme.
Kto hľadá nájde, ale toto je
(iba) číre rytierske blúdenie & hľadanie
(gnothi seauton – poznaj sám seba)
preniká nás ako nahý meč pravdu, ktorú
naše zviera neunesie ani
o krok ďalej, aby sme vo Veľkej stope
celkom splynuli. „Čo to máš na rukách?“
pýtame sa možno len zaskočení
opakovaním sa príležitosti (v prítomnosti
nástrojov, na ktorých naša ruka ešte nestihla
spočinúť ani spísať temné objavy).
Možno sa pýtame a vstupujeme
ale iba v sebe. A stúpame tak stále
hore po tých istých strmých točitých schodoch
stavieb priveľkých aj pre nás. NO EXIT.
Svetlo zhora sa čmára po stene.
V poslednej zákrute schodov už vlastne
nie sme. Na vrchol (bez brány aj bez
klenby) vystupuje iba
náš celý, úplný a zlatoskvúci strach.
Kto hľadá nájde? Číťaš holú
moc miesta: tu nemá váhu
sek meča, pohyb písma zľahka usína.
Priepasť je plná a živo dýcha.
(Obdaruj ju súc obdarovávaný ničím,
snúbenec prázdnej obrúčky).
Kto hľadá nájde, ale
(celkom) neprečíta (seba ako
znak). „Neznámy? Skôr zrejmý
ako nebo“,
šepká s nosom na skle
(Hölderlin) stráž v tenkej veži vzbĺkajúcej
na hranici papiera a šialenstva. Vietor v nej
bez zmyslu a bez príčiny tká (stále
tú istú) temnú oblohu, nehybné hviezdy
na nej aj ďaleké blikotavé mestá v tom
istom gobelíne pod nimi. Ó, tichý
spev za olovenejúceho úsvitu. Vietor ustal.
Hovoriť teda (ale cez stenu, na druhú
stranu obrazu) k neprítomnej tvári.
Čo je to obraz? A kam vlastne
vedú tie strmé kroky dolu na ceste?
Modro sa stráca, delfín
v diaľke píska, striebro svieti
na povrchu bezslovnosti. Dych
dopĺňa to staré kvarteto.
A niť sa napla. Nafúknuté
debilné hlavy na tenučkých krkoch sa namáhavo
zdvihli. Svet pokračuje. V kyslastomliečnom odgrgnutí
rozkvitá kómatický úsmev večných kojencov.
Na rozdiel od anjela, od bábok a zabudnutých
vecí, ktoré znova stretávame v holej skutočnosti
videnia, nepoznáme náš účel. A predsa:
ten okamih – prejsť dvermi,
tá slasť ísť stále ďalej, tá sladkosť kráčať
ďalej proti rastúcemu vánku do svetla.
Šíp sviští. Prázdny vzduch sa scelí.
Škľab blesku trvá až po samé dno tla.

z tomu „Rovinsko, jihozápad. Smrt matky” (1995)

Szkic (pierwszej) elegii

I. część


Jesteś ty moim aniołem? Nie, tylko twoim żenującym szpiclem,
wytrwale szpiegującym twój krótki wystrzał, swój chłodny
uśmiech, także czyjąś wieczną kość. Naga błyskawica. Zdarzenie
w pustej sekundzie. Rzesze i państwa? Pakty? Unie? Nagie
Fantasmagorie! Każda jednostka jest celem dla siebie
w całym tym mrowieniu i łączeniu się ludzkich stworzeń
w świecie, każdy jest zgromadzeniem wielu i
swoją własną decyzją równocześnie, każdy sam
o sobie i w sobie jest tylko niekończącym się
śpiewem (źdźbeł trawy) pełnym hermafrodytycznych nasion
trzeszczących głosów (Deklaracje) samego siebie.
Lecz dokąd właściwie zmierza (po co) (i kim mamy
zostać) to co może być (co chce być, co nadaje kształt i
czym się właściwie staje) jaki tylko może być (właśnie
TERAZ) (znaczenie, ostateczne) sens tego (aktu
alnego) śmiesznie wzruszającego królestwa samego
siebie?
Płakałbym w środku nagłej ciemności,
w tym filmie pełnym świetnych komików.
Wreszcie, po stawy (stale) w mętnej i zastygłej
wodzie zrodzenia, każdy sam (na granicy flauty)
pcha swoją własną papierową łódkę, dopóki
nie rozbije go pierwszy powiew ze zbliżonego brzegu
własnego wyobrażenia. Rozbijemy się na ironicznie suchym
powiewie (mentalnej sodomii & nagiej rozkoszy) przejrzystej
platonicznej myśli, która tutaj w piasku (przed
nami i za nami) pozostawia tylko (grymasy, tylko nagie
nerwy pustych znaków bez ciała, tylko) wirtualny
ślad cienia rzeczy, bez potomków i bez przodków. To chciał
na swój obraz? To chciał na swój obraz ten obraz
zrobiony z obrazu TY w świecie żywej bezobrazowości?
A gdzie jest przebudzenie, uduchowienie i ekstaza,
nasz chleb codzienny z nas samych, z siebie samego?
Pieczmy się! Śmiejmy się jak ziarno! Trzęśmy się przy ogniu samego
siebie (ponieważ) to "my" ( w nas i wokół nas) jest praktycznie
całym "ja" i to "ja" jest całym bezgranicznym "my" bez głębi
i bez dna.
Pchajmy tylko dalej naszą pustą łódkę do morza diun.
Przekraczajmy się. Sceptycyzm jest Uroburosem wiecznie od końca
pożerającym swój ogon, Lewiatanem pierścieniem
stworzenia zawierającym bluźnierczo zmienne morze
widm oddzielających cię ślepo od świata. A kim
ty jesteś? Ja mam być planetą? Lepiej się napij!
Przełącz na B 666! Co będziesz jadł, to z siebie także
wyciśnij. Podaj mi misę! Słyszysz ten jęk? Nalej
mi! Tylko to przełknij! Za ile sprzedasz? Mów! Tylko nie-
przestawaj. Mów. Mów sam do siebie.
Ewangelia prawdy trzyma cię za kark
nad wodą i dzięki życiu
zniknie śmierć, tak jak dzięki światłu ciemność.
Jesteś ty moim aniołem? Obraz
skręca się w misce mleka.
Medium pęka. Ktoś puszcza farbę.
Analitycy w środku słowa znikają
z ekranu. Tropiciele tępo patrzą
przed siebie. Przewodnicy psów bledną, ciemne charty
przepadają w świeżym śladzie. Krew
na papierze leje się strumieniem. Ucieracze ścierają
z czół ofiar i przechodniów płomienny pocałunek
rzeczywistości. Czyściciele czyszczą.(Do widzenia, de-
terminator jest pełen aury nieopanowanych spięć.)
W elektronicznym półmroku pełnym boskich
przesłań i gestów wysłuchującego dzień
i noc (cicho i) wytrwale stoją przy ścianach.
Aż rozum drętwieje w zakrętach prostej
ciemności. Jesteś ty moim aniołem? Jesteś to ty?
A dziecko dalej z pokorą podąża za
świetlistym mlekiem w swoim królestwie,
medium mgliście szumi, w ciemności
skręca się wąż. Chodźmy się bawić!
A myśl całe lato pali książkę
jak lampę. A lato całe pali
lampę jak książkę. A książka czyta myśl jak lampę: tekst się rozpuszcza
a taniec trwa dalej, zawsze na nowo budząc się
nad tą samą linijką, którą całe lato
rozwiązuje w nagłym świetle wciąż w koło.
Cień całkiem znika, blednie także
sam strach. Pragnienie zanurza się w sobie.
Krzyk gaśnie. Sprzeciw to tylko dym. Olśniewająca
prześmiewczość kwitnie na marach.. I każdy
poranek znów skupia umysł
na ogrodzie chłodnego światła wprost
pod oknem. Dzień nago płynie. W środku ciemny
dom na suwerennej ziemi świetnej pustki.
Pustka: ty, znikające echo
(każdą rzecz w mgnieniu rozłożysz).
Jesteś ty moim aniołem?
Gorący wiatr lekko marszczy
lśniące liście na drzewach
w niezapisywalnej mowie
południowej ciemności.
(Jej plamy niemo rosną
na ostrzu harpuna.) Pot
stoi. Skronie są gołe, gładkie
czoło świeci, napięcie pustej
skóry rośnie. Odór ołowieje.
Strzelcy milczą. Celowniczy
wytrwale stoją przy ścianach:
nagi delfin przemyka
w umyśle bez myśli.
(Jesteś? Ty? Moim aniołem?)
Jasny cień bez pływaka
przemyka w nagiej myśli.
Przezroczysty delfin mknie nie osiodłany
przez bulgot i śmiech migotliwej sylwetki.
Stwór pływający w umyśle bez myśli
srebrzystego okrzyku: tekst
się rozpuszcza a mokry taniec
trwa dalej. Gorący boski śladzie
Pierwotnego dziecięcia, zabłyśnij mi z jasnych
głębin w środku dnia bez głębi i bez dna,
wystaw swój błysk na powitanie ciemnej strzały,
obnaż tę nagość, wystrzel do nas!

II. część

Każda lalka przeraża (tym gołym
obscenicznym udawaniem niczego na pograniczu życia).
A ciebie wypędzają: reflektor żyje w dzień, światło
przenika przez barbarzyńskie łono przepaści, krzyk znika
od ust, skrytość na dnie, szczęście kwitnie w nieszczęściu.
A ciebie (żywego i) rzucającego się do pierwszej fali
na niepewnym tropie jakiegoś nieprawdopodobnego anioła
(ach, tylko przemknął na stromym grzbiecie) odsłoniętego
umysłu w pradawnej przejrzystej chwili
wspólnego omdlenia (nicht wahr, Rilke?).
A ciebie łowi i na goły brzeg wlecze (w gęstniejącej
mgle i w delikatnej sieci poleceń & ostrzeżeń)
patrol graniczny. (Łódź wyje i kwili. Kajdanki i sieci
mają świetny połysk.) Poruszasz się na granicy,
która rzucana jest przez jasny cień rozumu na spiętrzającą się
matową chłodno niespokojną mieszaninę
skutku i przyczyny. Tej fali
nie przekroczysz (nie dosięgniesz, nie przepłyniesz, nie przekrzyczysz
ani w niej nie spłoniesz) albowiem tam dalej na powierzchni
wodnej masy gładko kroczy już inna lalka:
ta graniczna rzecz (bez światła i bez ciemności),
która sama pozostawi ślad lecz
(z operowo trochę rozwianymi włosami, ochoczo) absor-
buje (zawrotnie i patetycznie) elektryzującą atmosferę
Wielkiej kurtyny (która się rozkłada i pęcznieje) w nieokreślonej
przestrzeni zawsze gdzieś tuż pomiędzy martwymi i żywymi.
Nie pozostawiaj śladu znikającym chartom bladych
psiarczyków. Nie badaj pochodzenia dottor Serafico. Nie
trać głowy, Scardanelli (1940 r.). Idź
za tym zgrzytającym tańcem na powierzchni. Niebianie
nie pokonają wszystkiego - lalki jednak opadną lekko aż
na samo dno przepaści. Mechanizm
jest gładki. Przedmiot, istota bez ojczyzny tylko
kroczy w powietrzu. Dnia nie posiada, śmiechu
nie ma lecz sobie go ruchem ręki wypożycza. Dzieci lalek
nie piją mleka poznania, nie zanurzają się,
brawurowo szoferują na powierzchni, z obojętnością (graniczącą
z lekką pogardą) przekraczają węże. Są obok
każdego pierścienia i trucizny. Ach te ich gładkie
śniące czoła, w lustrach przypominające
przelotnie coś z aniołów. Latający cień
rzeczywistości? Cień kłamstwa, które nie jest w sprzeczności
z prawdą? Jesteśmy na dnie?
Jaka przepaść powraca? I kogo właściwie
poznaje nasz strach? Tylko lekko dmuchnąć i ślady
pojawiają się na powierzchni szkła. Pęknięcie pragnienia
niknie w wodach. Tutaj powietrze kładzie gładki
opór w świetle i w ciemności.. Tu jest (raz na zawsze)
stromy każdy krok. Owoce płoną od wewnątrz. Puste
naczynia lśnią od przejrzystego potu nosicieli
pustki, nic w nich nie płonie. To jest, politycznie biorąc,
zwięzła wiadomość o sytuacji w podziemiu
Permanentnej przemiany: pokwitanie pędzi, para
się podnosi, ciśnienia nie da się powstrzymać. Muzyka taneczna
ledwo zipie - pozostaje akcja bezpośrednia.
Mam w sobie nierozwinięty (militarno-przemysłowy)
kompleks i świetny uśmiech armii robotniczych. Ojcze,
gdzie jesteś? Nie wiem co robić z lewą ręką na ptaszku. Precz
z klatki terrorysto! Sterczysz tu właściwie żywy!
Naga skóra krzyczy. Ceny spadają. Kobiety na czołówkach
są bez tajemnic gołe. Nasienie mierzy
w pusty kąt ogrodu. Muzyka jest w piździe,
frontman całkiem obok. Kapela nie stroi.
Jaka przepaść powraca?
Lalki są z nami w czasie pełne bezczasu.
I płoną z nami na stosie, który potrafią (prze
kroczyć i) zapalić same pod naszymi
rękami. Chwila ich nie posiada, światło
ich nie mami. Ach, jesteśmy sobie tak bliscy
jak jeszcze nigdy w życiu. „czyja krew
cię właśnie przekreśla?” Nigdy nie odpowiesz
dziecku w sobie na ostatnie pytanie, tylko
rozwiązując stary węzeł na płonącym sznurku
(wewnątrz przegniłej Fantasmagorii) nagłym ruchem pustej
ręki lalki pod głuchym naciskiem do siebie dramatycznie
strzelisz. (Kula jest ślepa. Z bronią jest krzyż.) A lalki
idą dalej. Fobos i Daimos,
dwa lustrzane księżyce
obcej planety rzucają do ich stóp
nierzeczywiste cienie. A one przekraczają
nasz sen i czuwanie, których w sobie
nie potrafią odróżnić. Na dno ich dalej
prowadzi naga fantasmagoryczna nić.
Niebo i piekło to tylko rzecz wyboru
jak u swedenborgiańskich stworzeń.
Orzeł czy reszka? W ich krokach płasko
spływają. Pragnienie ironicznie wypija
ich marsz do Przedpiekielnej bramy rzeczy,
głód (nie ma ich, one go) nie mają.
Na twarze lalek stale przedzierają się
usta z lśnieniem przejrzystej śliny w przesuwającym się
kąciku. Z bańką światła, które w tej chwili
może wybuchnąć. Kto kogo
straszy? Kto kogo właściwie pozbawi
ciemnych okowów?
Jaka przepaść powraca?
„Jesteś ty moim aniołem?” pytam nieroztropnie
(z rosnącym napięciem i wątpliwościami) każdego kogo
spotykam - lecz w środku słowa mrugnie do mnie
tylko niemo pracujące szoł. Albo szoa?
Jesteśmy stale zanurzeni w czyjejś krwi, kiedy żyjemy?
Może jest tak, że od pradawna każdy z nas
płodzi (swoją własną fantasmagoryczno identyczną
nie do rozpoznania podobną i niepodobną) płonącą
lalkę i gra z nią w jakieś długie niezrozumiałe i nie-
przejrzyste gry, z reguł których łapie
i pojmuje niepojętnie tylko nieznaczne urywki (i roz-
pala ja na wszystkich możliwych igrzyskach)
i tak sobie swoją nagą istotę po omacku i podświadomie
wodzi i modeluje na powierzchni, nie zaglądając
wcale głębiej do wnętrza i do świata. Jest ona
naszym wielkim cieniem? Lub (bez wiary i drżenia
tylko tak zblazowanie i) nonszalancko przekraczamy
niewidzialna linię krwi (która trwa) między nami-
i stajemy się przelotnie sami żywymi cieniami
Tej niemej piękności. Tej wiernej rzeczy umalowanej dziko
w stylu lekkiej siostry maski, którą się od pojutrza
zgodnie śmiejemy. Tylko chłód w niej świeci,
złote płomienie. Pustka błyskawicy w której
kwitnie szaleństwo. Po co właściwie dla nas (żywych)
jest to wszystko? Rzecz ożywienia? Droga do moknącej nici?
Droga do aniołów? Lub do innych, do martwych, do (wszech-
objętości śmiechu potomków i przodków równocześnie)?
Do skłębionego prochu, który nie wraca
do dłoni stwórcy (nawet w uśmiechu zwierząt, które
światło przełknęło) w pół drogi do opróżnionych
symboli? Uśmiech bez twarzy nas przeraża.
Twarz zmienia twarz.. Nasze pragnienie jego tłem.
Ach, ten ciąg, ten cwał (i ucieczka zwierząt stale tak
na całego i bez opanowania żeby uniknąć sierści).
A ręka lalki płonie dalej. Co z niej
wzbiło się sucho, gdzie mierzy palcem
upodabniając się do anioła? Co
na plecy ciemności kładzie? Kto
z nas to uniesie? A nas
co uniosło?
Po co te ciemne zabawy w ciemnym korytarzu
pełnym cieni i ich błaznów? Tylko dla ich min
i gestów prowadzących (niepewną krainą) do
nieznanej (jeszcze nie istniejącej mocy) mowy?
Przekrzyczeć (przekraczać siebie) dalej
i na granicy (która nigdy nie może być tylko
nasza własna). Nie nasza własna. Więc
z kim? Krok jest stromy
a przepaść oddycha, czeka: dotyk,
która nas ściera z nas samych,
ciemność, która łączy wszystkie rzeczy
badawczej nocy, mgła, która nas
oddziela od gestów, od wyrazów.
Z annałów szumu, z kanałów Fantasmagorii
pustka ekranów gapi się na nas
z rosnącą przylepnością niemowląt
wsysających nas do swojego niezróżnicowanego
świata bez (podwójności, bez luster, bez)
rozdwojenia pomiędzy mną i obrazem.
Z kim właściwie możemy się spotkać
& przeniknąć (tam gdzieś) w drodze na
płonące wilgotne dno naszego widzenia,
na dno każdej wiadomości i proroctwa,
na samo dno głodu,
na nasze gołe codzienne dno?

III. część

Przepaść. Naga rzeczywistość, nie znak. Miejsce
ja na miejscu. Znak bez oparcia błądzi. A dziecko
samo z siebie szybko pojmuje szybki obraz krainy
pobieżnie naszkicowany w locie z wysokości objętej
jednym spojrzeniem.
„Wizji naczynia hermetycznego trzeba
szukać bardziej aniżeli ksiąg” mamrocze do siebie
ślepy alchemik śledząc odblask
własnej twarzy na dnie płytkiej misy
świecącej w kwadracie zielonego stołu
i plącze się coraz bardziej w gęstwinie
własnych symboli. Uterus, matrix:
przemiana postępuje. Ślina biegaczy
i ślina szybkiej zwiewnej zwierzyny złoci się,
Merkur błyska, ślad barwi a ogień
biegnie. Nie kończy się łów
na zawartość
przepaści.
Queste. Pragnienie trwa. Serce bije. Kopyto
uderza w glebę pod zbroją blasku.
Nos na szkle. Czy padnie właściwe pytanie?
(Ty jesteś moim aniołem?) Jestem tylko lśnieniem zbroi, które
szuka głębszego lśnienia. I innej krwi.
Naczynie się rozbiło ale trzeba
iść dalej. To „trzeba” jest (naszym nagim
pragnieniem) nagim kształtem wieloznacznie zmierzającym
do pomnażającego się powrotu, do Pierwszego
śladu albowiem tylko nasza własna jednoznaczność
podająca się za los, w którym jesteśmy
zamknięci (z nosem na szkle, przezroczystej
kuli i) rozmazani, niemal bez znaku.
Czyja to krew? „Od strzał
za dnia lecących chroń nas Panie”
tkwiących w pancerzu doskonale przemilczanego
pytania. Nie rozumiemy nocy,
dni próbujemy przecwałować prędzej zanim nas
własna niepewność rozpozna i dogoni
nas nasza wątpliwość. Rozum
się przeciwstawia. Gęstwina gęstnieje. Kopyto dudni
na powierzchni snu. Tylko nagi płaszcz
cwałuje? Lecz kto wtedy niesie
znak? Kto (co) kogo (czego)
prowadzi? Tylko nagie niebo
i płonąca nienawiść. Pustynia nad niebem.
Na jałowych błoniach tak płoniemy.
Kto szuka, znajdzie lecz to jest
(tylko) czyste rycerskie błądzenie & szukanie
(gnothi seauton poznaj samego siebie)
przenika nas jak nagi miecz prawdę, której
nasze zwierzę nie uniesie nawet
o krok dalej, żebyśmy w Wielkim śladzie
całkiem spłynęli. „Co to masz na rękach?”
pytamy może tylko zaskoczeni
powtarzaniem się okazji (w obecności
narzędzi, na których nasza ręka jeszcze nie zdążyła
spocząć ani spisać ciemnych odkryć).
Może pytamy i wstępujemy
lecz tylko w siebie. I kroczymy tak stale
w górę po tych samych stromych kręconych schodach
budynków zbyt wielkich i dla nas. NO EXIT.
Światło z góry bazgrze się na ścianie.
Na ostatnim zakręcie schodów już właściwie
nas nie ma. Na szczyt (bez bramy i bez
sklepienia) wstępuje tylko
nasz cały, zupełny i złocisty strach.
Kto szuka znajdzie? Czytasz nagą
moc miejsca: tu nic nie waży
cięcie mieczem, ruch pisma lekko zasypia.
Przepaść jest pełna i żywo oddycha.
(Obdaruj ją będąc obdarowany niczym,
narzeczony pustej obrączki).
Kto szuka, znajdzie lecz
(całkiem) nie przeczyta (siebie jako
znak). „Nieznany? Raczej oczywisty
jak niebo”
, szepcze z nosem na szkle
(Hölderlin) strażnik w cienkiej wieży zapalającej się
na granicy papieru i szaleństwa. Wiatr w niej
bez sensu i bez przyczyny tka (stale
to samo) ciemne niebo, nieruchome gwiazdy
na nim i dalekie migoczące miasta w tym
samym gobelinie pod nim. O, cichy
śpiew podczas ołowiejącego świtania. Wiatr ustał.
Mówić więc (lecz przez ścianę, na drugą
stronę obrazu) do nieprzytomnej twarzy.
Co to jest obraz? I dokąd właściwie
wiodą te strome kroki w dół na drodze?
Błękit znika, delfin
w oddali gwiżdże, srebro lśni
na powierzchni bezsłowności. Oddech
uzupełnia ten stary kwartet.
A nić się napięła. Nadmuchane
debilne głowy na cieniutkich szyjach z wysiłkiem się
podniosły. Świat trwa dalej. W kwaśno mlecznym beknięciu
rozkwita nieprzytomny uśmiech wiecznych osesków.
W odróżnieniu od aniołów, lalek i zapomnianych
rzeczy, które znów spotykamy w nagiej rzeczywistości
widzenia, nie poznamy naszego przeznaczenia. A jednak:
ta chwila - przejść drzwiami,
ta rozkosz iść ciągle dalej, ta słodycz kroczyć
dalej pod rosnący powiew do światła.
Strzała świszczy. Puste powietrze się zasklepi.
Grymas błysku trwa do samego dna tła.

z języka słowackiego przełożył Franciszek Nastulczyk

Inne wiersze Ivana Štrpki w tematach:
Elegia, Wędrówką życie jest człowieka, „Niebo jest u stóp matki”, Krew, Wstrzymaj się chwilo, jesteś tak piękna!..., Angelologia i dal..., czyli motyw anioła w poezji, Za bramą piekieł, czyli motyw diabła w poezji, Pochodnie, świece, znicze - symbolika ognia
i poetyckie odniesienia
Marta K. edytował(a) ten post dnia 07.11.12 o godzinie 07:18
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja czeska i słowacka


Obrazek
Viola Fischerová (1935-2010) – czeska poetka i tłumaczka, dość zgodnie uważana przez krytykę literacką za najwybitniejszą współczesną poetkę Czech. Urodziła się w Brnie, jej ojcem był znany filozof i socjolog prof. Josef Ludvík Fischer. Studiowała slawistykę na Uniwersytecie Masaryka w Brnie i na Uniwersytecie Karola w Pradze. W czasie studiów należała do grupy poetyckiej o nazwie „Pokolenie '36”. Przyjaźniła się z późniejszym prezydentem Czech Vaclavem Havlem. Po studiach pracowała jako redaktorka Czechosłowackiego Radia. Jej pierwszy tom wierszy „Propadání” został w 1957 roku zakazany do rozpowszechniania przez państwową cenzurę. Tak rozpoczęły się problemy
z publikacją dalszych jej utworów. Po stłumieniu Praskiej Wiosny w 1968 roku wyemigrowała wraz ze swoim przyszłym mężem, pisarzem Karelem Michalem (1932-1984) do Szwajcarii. Tam pracowała jako szatniarka, akwizytorka, nauczycielka i asystentka reżysera w teatrze. Na Uniwersytecie w Bazylei ukończyła studia historyczne i germanistyczne. Po tragicznej śmierci swojego męża, przeniosła się w 1985 roku do Monachium, a potem do Augsburga. Współpracowała przez wiele lat z Radiem Wolna Europa oraz paryskim emigracyjnym pismem „Svĕdectvi”. W tym czasie zniknęła ze sceny literackiej, na którą powróciła dopiero
w 1993 roku tomem wierszy „Zádušní básně za Pavla Buksu” (Wiersze za duszę Pavla Buksy), który uważany jest za jej oficjalny debiut literacki.
Inne jej tomy wierszy, to: „Babí hodina” (Babia godzina, 1995), „Jak pápěří” (Jak puch, 1995), „Odrostlá blízkost” (Odchowana bliskość, 1996), „ Divoká dráha domovů” (Karuzela domów, 1998), „Matečná samota” (Macierzysta samotność, 2002), „Nyní: Praha-Elba-Praha 2002-2003” (Teraz: Praga-Elba-Praga 2002-2003, 2004), „Předkonec” (Przedkoniec, 2007), „Písečné dítě” (Dziecko piasku, 2007), „Domek na vinici” (Domek przy winnicy, 2009). Tłumaczyła też na czeski literaturę niemieckojęzyczną (m. in. Franza Kafkę) i polską (Witkacego i Mirona Białoszewskiego. Od 1994 roku mieszkała w Pradze. Zmarła w 2010 roku, w wieku 75 lat.
Jej wiersze tłumaczone były na niemiecki, angielski, francuski, hiszpański, włoski, rosyjski, białoruski, serbski, chorwacki i polski. Na polski tłumaczyli je Franciszek Nastulczyk
i zaprzyjaźniona z poetką Dorota Dobrew. Przekłady te publikowane były w kwartalniku „Pobocza” nr 2/2005 i 3/2007, a także w najobszerniejszym, jak dotąd, polskim wyborze
jej wierszy: Babia godzina. Wybrała i przełożyła Dorota Dobrew. Wyd. ATUT, Wrocław 2006.

Z tomu „Matečná samota”, 2002


Obrazek


* * *

Za patami přátel zbyl smutek
odešli z domku na vinici
se svými dětmi kufry a hlasy

stoupá samota
volno pro mrtvého s jeho rancem
roků nocí a dní

pijeme ji
polykáme co máme
nemůžeme se dosytit

nemůžeme se dosytit

przekład Doroty Dobrew pt. „***[Za plecami
przyjaciół pozostał smutek...” w temacie Samotność


* * *

        Bohumilu Hrabalovi

To se ti podobá
že jsi rozpíjel lidi
příběhy řečmi a pivy
- co jsem se nasmála -

To se ti podobá
že jsi měl hlad
se všemi kočkami
v lese

To se ti podobá
že jsi smrti
číhající a zkřehlé

dal podobu holubů
nadrobil bábovku
a hodil sebe

To se ti podobá

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „***
[To jesteś cały ty...]” w temacie Poeci poetom


* * *

        Jiřímu Kolářovi

Nakonec
bude slunce už jenom na jiné straně
ulice věčně letní nedělní
chodci se vracejí od vody

a my
jako bychom vždycky bydleli
jen v pokoji s očima do zdi
budeme snít na postelích

o tom jak snadno
dojdeme ke dveřím

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „***
[W końcu...]” w temacie Poeci poetom


* * *

Zjara ještě stará dáma
útlá křehká a s knihami
Teď v zšeřelém zimním pokoji
jenom jí

cpe do sebe lžící a prsty
hovězí s mrkví a brambory
a lačně mlaská

jak už jen její tělo ví
o co tu jde
a že umře

pozítří

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „***[Wiosną
jeszcze stara dama...]” w temacie Starość


* *

Zahrada bílá zelenící
něžně náhrobek na náhrobek květů
a listí vrší

náhlý smaragd světlo a sníh
mezi ploty utržený
pruh zjevení
před léty v dubnu
sťatých jabloní

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „***[Ogród
biały zieleniejący ...]” w temacie Ogród przedziwny

         
        
Z tomu „Předkonec”, 2007


Obrazek


* * *

                              Rezce

Ne strach
už osud
poodkrytá roura

Nemáš parkinsona
je to prý
degenerativní nervové onemocnění

Těžce vyslovuješ
kameníš
máš závratě až padáš

nalomila sis ruku
rozbila hlavu
a pořezala záda

Přitom se ale nezabiješ
Ani sama ne
K tomu ti chybí odvaha
řeklas

s tím srdcem - jako zvon

przekład Doroty Dobrew pt. „***[Już
nie strach...]” w temacie Los i przeznaczenie


* * *

Když sní
vidí tuhou tmu
zná úlek pádu ze srázu
a zezadu tupý
úder do hlavy

Volá mi
ať za ní přijdu
do té staroby
kde není s kým mluvit

Pak se však stydí
že se nedokázala
vyhnout smrti

a leží
a mlčí

przekład Doroty Dobrew pt. „***
[Kiedy śni...]” w temacie Lęk


* * *

Jednou to přijde
Smrt ve vlastním těle
čistém a spořádaném
jako byt

kde ve zdi
vlhne cihla
šíří se houba
roste tíseň

jíž se nezbavíš

przekład Doroty Dobrew pt. ***
[Kiedyś to przyjdzie...]” w temacie Śmierć


* * *

Na postelích
utonulé maso
plesnivé nehty
jámy úst

Nespící spící oči

a život pouštěný do žil
přivazovaných k mříži
fáči

Nechte ho být
když šmátrá po kanyle!
Je to můj brácha
a už chce pryč

przekład Doroty Dobrew pt. „***
[Na łóżkach...]” w temacie Śmierć


* * *

I naše děti šedivějí

V ulicích prázdné rysy zdí
z kdysi -
už bez dávna

Není koho se ptát
kde je hospoda
kam chodívám s otcem

dveře ke staré paní
která se uměla modlit
a věřila
na nebolestnou smrt

przekład Doroty Dobrew pt. „***[I nasze dzieci
już siwieją...]” w temacie O przemijaniu...]


* * *

Tak docela nevíme

Ten stařec
chtěl těžké dveře
otevřít nám

stařena na lavičce
prý kdysi taky tak hezky
chodila

vychrtlý pes u popelnice
- než se rozmyslíme -
před námi uteče

A co se počítá?

Pokoření - ještě muže
bolest - už ne ženy
zaváhání - beznaděj psa

Nevina na nevinu
od rána do večera

przekład Doroty Dobrew pt. „***[I tak do końca nie wiemy...]”
w temacie „Okrutną zagadką jest życie”...


Inne wiersze Violi Fischerovej w tematach:
Dom, W nigdzie nic..., czyli o pustce w poezji, Rodzeństwo, Świat chwiejnych cieni, Miłość, Treny, epitafia i inne wiersze o tematyce żałobnej, Między bogactwem
a ubóstwem
, Wspomnienia, Jesień przychodzi za wcześnie.../Kalendarz poetycki
na cały rok
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 30.10.12 o godzinie 07:35

konto usunięte

Temat: Poezja czeska i słowacka


Obrazek
Josef Topol (ur. 1935) – czeski poeta, prozaik, dramaturg i tłumacz. Po maturze w 1953 roku pracował jako bibliotekarz. W latach 1954-1959 studiował teatrologię i dramaturgię
w Szkole Teatralnej w Pradze. Po studiach uprawiał wolny zawód, utrzymując się
z pisarstwa. W 1965 roku wyjechał na 4-miesięczne stypendium Fundacji Forda do Stanów Zjednoczonych. Po powrocie był współzałożycielem Teatru za Bramą w Pradze. Po zdjęciu
w 1972 roku z repertuaru przez czeską cenzurę państwową sztuki „Dwie noce
z dziewczyną” i zamknięciu teatru pracował fizycznie jako kamieniarz. W 1977 roku podpisał Kartę 77, która była sprzeciwem czeskiej opozycji demokratycznej wobec łamania praw obywatelskich w byłej Czechosłowacji. W tym czasie pracował również jako tłumacz (pod nazwiskiem jednego z jego przyjaciół) w Studio Dramatycznym w Uście nad Łabą, przełożył m. in.na czeski dramaty Szekspira. W 1989 roku przeszedł na rentę inwalidzką. W 1997 roku został odznaczony Medalem za Zasługi I stopnia. Josef Topol jest autorem 10 dramatów, uważany - obok Václava Havla - za najwybitniejszego czeskiego dramaturga po II wojnie światowej. W 1997 roku wydano w Czechach jego „Básně” (Wiersze). Wiersze Josefa Topola tłumaczyli na język polski Dorota Dobrew i Franciszek Nastulczyk.

Z TOMU „BÁSNĔ”, 1997


Obrazek


První verš

Nemám stání myslím na poesii
jako by to byla vysněná zem
ale nechce se mi tam prodlít
a zvučet jako zpívající fontána
v parku s vykázanými pěšinami
Tak jsem si to jednou zamířil
přes trávník v Chotkových sadech
k památníku Julia Zeyera
poklonit se milovanému poetovi
seřval mě tam postarší pán
a zaplatil jsem pokutu byl to Hlídač
Nedivil jsem se
ale taky chci věřit že jsem od Boha
ne zrovna básník ale Ten a Ten
který se nebude už opakovat
a stále čekám na svůj První verš
(ten od Boha: Paul Valéry)
Ne že bych jako Walt Disney
chtěl mít svůj Disneyland
se sty hektarů urvaných poušti
s umělými jezery a vodopády
s umělým bělochem mučeným umělými Indiány
s hrochy na elektrický pohon
s životem na baterku

przekład Doroty Dobrew pt. „Pierwszy wiersz”
w temacie Być poetą...


Záznamy

A tehdy
kdy se už sobě nepodobáme
a jenom cizí pohledy a prsty
nás obrábějí k svému obrazu -
všecko je mimo:
Venku jásot třeskání do obruče výstřely
dutě prázdně a naléhavě -
uvnitř je to dům
ve kterém se léta nemiluje
kam jenom v uskřípnutí spánku
jen zřídka nervózně se vkrádají sny
stíny života! - když venku
zatím potoky zurčí
svítá na volátku vlaštovky
a svěží osení se vlní
pod paprsky pod paprsky

Dokud nebylo mělčin
nořili jsme se potápěli -
tak nám tanulo na mysli
slovo hloubka!

Čeřeny byly plné lastur
otvírali jsme je nedočkavě
zplozence hlubin! - ale umíralo
nám všecko pod rukama páchlo
v sluneční výhni tonuli jsme
v potu jenž nám po lících stékal
už jen jako pláč slova hloubka

Tedy zítra -
neboť dneska dvě židle stůl
kocovina plný popelník louže vína
pozdní lítost dávná předsevzetí skoba v hlavě
opilý Haydn kříž a postel
ticho za oknem bosé nohy
znovu závrať pád do spánku
a zlodějsky rukama se chytat
stébla naděje - tedy zítra:
dvě židle stůl - -
a možná báseň kterou hřeby slov
už polomrtvou přibíjejí
na papír na papír

O andělích
nic nového se už nezdá
neboť všecko
v kůži vázáno
někde odpočívá
A přece jsou to
andělé andělé
kteří nás zřídka obletují
po kterých se marně ohlížíme:
aby mávli nad námi křídly
jenom mlha se páří
v podvečer kolem lucerny

A někdy buší ne křídly ale perutěmi
bijí nás po hlavě až omámeni
otvíráme oči a zíráme -
nejsou nejsou
jak se v prvopočátku zdáli:
a tak jsme probuzeni

Někdy noc
vlhkým čumákem nás očmuchává očuchává
je prosinec kamna vyhasla na stropě
jako by se prasklinami podepsal
něčí žal -
ach ano tam tam nade mnou
někdo po mně chodí sem a tam
chřadnu od jeho nohou
den po dni rok po roce -
a srdce bolí popraskává
jak bere za svůj cizí žal

V čekárně s oknem na peron
obdélník mezi kosočtverci
bdím vstoje s bradou pokleslou -
Prší svítat zapomnělo
noc umírajíc setrvává
sama po sobě pozůstalá
nad rakví drnčí telegraf
hřbitovem projíždějí vlaky -
a srdce jako kyvadlo
živě mi měří mrtvý čas

A přece
je třeba něco říct o andělích
kteří nás zřídka obletují
které my marně vyhlížíme -
sami nad námi mávli křídly

Ale neřekne se tím
nic nového nihil novum -
byli nebyli jsme nejsme
a jeden skoro zapomenutý verš:
Těm voní růže kdo k ní přivoní

28. prosince 1967

przekład Doroty Dobrew pt. „Zapiski”
w temacie „Okrutną zagadką jest życie”...


Černá hodinka

A tak jsme hnili spolu s jinými
poznávali se podle pachu
jenom oči jsme někdy nechali pást
v mdlobě prožili celý den
a do úmoru do noci civěli na televizi
kde naše životy se obracely
v černé kroniky a hlášení
o těžbě uhlí boji o zrno

Sledovali jsme Kabaret u dobré pohody
kde potměšilý stařík
(který pamatoval Osvobozené divadlo)
drmolil abecedu smíchu a polechtával
jí pivní pokolení

Ale stávalo se
že porucha výpadek elektřiny
zhaslo akvárium s plovoucími rybkami
pak chtěj nechtěj
naše nevrlost dala zadoutnat
petrolejce života pod zhaslými zářivkami

Vzpomněli jsme na Viktorku a její splav
na otce na kterého zařveme
aby nechrchlal když chceme mít ticho
na matku které jsme od Vánoc nenapsali

A co bude s dětma jak to povědět ženě

przekład Doroty Dobrew pt. „Czarna godzina”
w temacie Świecie nasz


* * *

Na dnešek mi ve světnici ožil motýl
V půli února! Slunce za poledne v noci mráz
Jde mu o život - ach nepochopil
že je milenec květin a ne zimostráz!

przekład Franciszka Nastulczyka pt. ***[W moim pokoju
ożył motyl...]” w temacie Kalendarz poetycki na cały rok


* * *

Když holedbavý smutek všecko obrací nazmar,
komu říci: Dobrý den, vítej, posaď se,
a buď chvíli se mnou, než mě opustíš.
Není komu to říci a není co.
Den se neprobudí, noc neusne.
Ptáci nepohnou křídlem.
Naplnilo se všecko, až po okraj.
Stín stromu neví, co je strom.
Hlučná hudba neopíjí
sobotní průvod. Hladové
jsou nedělní obědy. V podhůří
hrůzy bují plevel, ten
nevyplenitelný.

Ohnivé léto? S chladným srdcem
se dívám zpátky. Nepřemýšlím,
abych se nezahubil,
tolik ponoukán,
abych zabil někoho místo sebe.

21. října 1986

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „***[Kiedy chełpliwy smutek
wszystko unicestwia...]” w temacie Smutek, melancholia, nostalgia


* * *

Hlásí se to jako únava
je to podhoubí smutku:
Všecko, co jsem nedovedl oslovit
vše svůdné co se do mne kdy vbodlo
z dálky jako krahujčí dráp!

Neboť jsem byl stvořen být hladem
bezednou jímkou všeho laskání
to vše míjené a zapuzované
mě obrůstá jako břečťan:
tolik chapadel pro jedno tělo
těch hlubinných vírů pro jednu duši!

Ne zemřít zmizet - ne: Být nestvořen
si říkám nejrouhavěji k životu

A přece nevím jaký rošt
v popelu znovu rozdmychává jiskru
Úsvit je blaho probouzím se
abych to přežil

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „***[Zgłasza się to jak
zmęczenie...]” w temacie Smutek, melancholia, nostalgia


* * *

Stanul jsem zjihlý na ledové kře
pojednou jsem uslyšel bouřit tóny
brunátnějící barvy nejtřeskutější svět
a při ohlédnutí
je to skvrna po lásce která pouští
když nezadržíme dech

26. července 1978

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „***[Stanąłem złagodniały
na lodowej krze...]” w temacie Schyłek miłości...


* * *

Buď šťastná, že jsem se tě nedotkl
Usínala jsi když jsem se naklonil
a jako v hluboké studni
jsem zřetelně viděl (byla noc)
že je mi souzeno milovat
už jenom utonulé hvězdy
kdysi tak skvěle upevněné v nebi
když ještě vzpřímený jsem šel
od lásky k lásce
odkládal je
jakoby mi u nohou ležela věčnost!

Teď jsou drahé a vzácné
vteřiny okamžiky
pouhý dotek tak prchavý
chvíle před úsvitem
který se nerozední

A když tak ne pro mne

21. října 1986

przekład Franciszka Nastulczyka pt. ***[Bądź szczęśliwa,
że cię nie dotknąłem...]” w temacie Schyłek miłości...


Vzkříšení

Krásní trilobiti skrytí v kamení
jak vám závidím!
A načechraným hladinám řek
(jsme u Berounky)
s umrlci na dně s oblázky
valenými od věků k věkům
a jen za sucha či v povodni
uvízlých v břehu!

Zda má cenu
drát se zdola nahoru
od mrtvých mezi živé
z včerejška k dnešku
když se není čím chlubit
jsme jen pštrosi
s hlavami v písku
když nám nerozbuší srdce
úder vlaštovky která látá
a vyspravuje kdyby loňské
už letité a přece hnízdo!

Pak si vzpomenout na Apollony
delfskou věštírnu bohy ve skalách nymfy v trávě
na to všecko
co nás živilo divými představami
o živém neutuchajícím světě
jehož zřídlo jsme možná obcházeli
ale netušili kde je!

Vše z toho co tu zanechali
ti před námi: svět odvíjený
z naděje Ariadnina klubka
naveskrz utajený
neznající dosud naše míry a váhy
vzpírající se paklíči pacholků vědy
jejich prstů dobrých tak leda na zatlačení
našich očí -
                  uviděl jsem
pradávný neuvěřitelný život
jehož mluvčím je Homér
a Vykupitelem Kristus

Krakovec, Velikonoce 1980

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „Wskrzeszenie”
w temacie „Okrutną zagadką jest życie”...


Inne wiersze Josefa Topola w tematach:
Nadzieja, Ciało mojego ciała, W zapomnieniu, Miłości sprzed lat, Pożegnania, ostatnie słowa..., Treny, epitafia i inne wiersze o tematyce żałobnej, Los i przeznaczenie, Obraz Madonny w poezji, W harmonii z przyrodą, Poezjomalowanie. Poezja kolorów - kolory poezjiMarta K. edytował(a) ten post dnia 15.11.12 o godzinie 05:57
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja czeska i słowacka


Obrazek
Petr Halmay (ur. 1958) – jeden z najbardziej wyrazistych poetów czeskich średniego pokolenia. Urodził się w Pradze. Jest synem znanego poety Karola Šiktanca. Do czasów aksamitnej rewolucji pracował dorywczo jako robotnik w różnych zawodach. Obecnie zatrudniony jest jako technik w Teatrze Narodowym w Pradze. Debiutował w 1991 roku tomikiem wierszy „Strašná záře” (Okropny blask, 1991). Następnie wydał: „Bytost” (Istota, 1993), „Koncová světla” (Tylne światła, 2005 - wyróżniony nagrodą im. Jana Skácela)
i „Země nikoho” (Ziemia niczyja, 2008). Opublikował też krótkie utwory prozą w tomie „Hluk” (Hałas, 1997). Po polsku ukazał się jego dwujęzyczny tom wierszy: Tylne światła/Koncová světla. Przełożyła Dorota Dobrew. Wyd. słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2011 w znanej i cenionej serii Europejski Poeta Wolności.

Z tomu „Koncová světla”, 2005

Bytost


Psát verše v jednačtyřiceti letech.
Jaký úpadek!
Milovat otisk času
ve vlastním mozku.

Obrazy mizí za obzorem v dálce.
Obrazy, city, vlastní příběh - všechno.

Kráčíme stále starou ulicí
a ona stojí dál ve dveřích umývárny -
nádherný barvotisk,
co nás stál celé mládí.

przekład Doroty Dobrew pt. Istota”
w temacie Być poetą...


Most

Most se pne v šeru u bývalých jatek.
Škraloupy ledu na špinavé dlažbě;
dál lampa zpívá nekonečnou píseň -
nese se nocí do samého rána.

Konkrétní slova, konkrétní okolnosti.
Konkrétní obrazy hluboko pod námi -
na pohled konkrétnější než cokoli kolem.

Světlo se snáší pomalu do ulice,
lehké jak lidský hlas...

przekład Doroty Dobrew pt. „Most”
w temacie Mosty w poezji


Déšť

Déšť padá na louky okolo sídliště.
Jak zvuky televize line se ten praskot.
Den bliká jako cigareta
na mokrém asfaltu.

Tak jako výkřik
zvedá se tato chvíle...

„Vem si ten život!” říká moje žena.

Déšť stéká z oken jak plodová voda;
je chladné léto - čas se narodit!

przekład Doroty Dobrew pt. „Deszcz” w temacie
W czasie deszczu nudzą się dzieci, ale nie poeci


Koncová světla

Léto už pomalu vyklízí pozice.
Zahradní stoly
zůstaly opuštěné...

Smísená s událostmi, prachem
zdá se ta chvíle
neobvykle lehká.

Syn vyšel z kurtu na okraji lesa,
z louky se táhne
slabá vůně sena...

przekład Doroty Dobrew pt. „Tylne światła”
w temacie Jesień przychodzi za wcześnie...


Světlušky

Pomalu, s citem rozkolébal vítr
několik pivoněk za plotem zahrady.

Jakoby skoro opuštěné časem
zdají se zřetelnější
až nyní - po letech - v mých očích.

Couráš se po pláži a vyslovuješ: „Písek!”
A vyslovuješ: „Kouř!" A: „Drobná tílka hmyzu!”
Zní to v tom tichu skoro jako skřeky,
jak vytí beze smyslu.

Pak cestou do kempu narazíš na člověka
(na malé písčině, kde každý šelest leká):
rákosí šustí, slyšíš poryv větru
hluboko od řeky za budkou záchodů.

Světluška zabliká - barvotisk této noci!

przekład Doroty Dobrew pt. „Robaczki świętojańskie”
w tematach: Owady są wszędzie... i Plaża, dzika plaża...


Oslnivě bílé

Vánoční kaktusy na bílém parapetu.
Za okny pohyb -
jako by právě pohyb
vytvářel pocit této skutečnosti.

(Ale i výhled do dvora
je hoden pozornosti.
Dál věci žijí vlastním životem...)

A o co ostřejší je dnes kresba tvých rtů,
když lžička z alpaky zazvoní ve tvých prstech
o oslnivě bílý okraj šálku.

przekład Doroty Dobrew pt. „Jaskrawobiałe” w temacie
Poezjomalowanie. Poezja kolorów - kolory poezji


Byly to naše hlasy?

Pes běží sluncem rozpáleným prachem
až k plotu dvora.
Z okresní silnice se nese opilý zpěv.

Byly to naše hlasy?
Nebo snad dokonce už i hlas mého syna
zmítající se v odpoledním žáru?

Myslívám na otce.
Sedáme spolu občas na zápraží:
trhlina v betonu, korýtko na květiny
mají teď pro nás čím dál větší význam.

Dvojí tvář skutečnosti!
Dál člověk stoupá k zřícenině hradu,
v okolním lese nepohne se list.

przekład Doroty Dobrew w tematach: Głosy i dźwięki,
szepty i krzyki
oraz Wędrówką życie jest człowieka


Paprsek

Odejít po špičkách (tak trochu nazapřenou)
po starých parketách okolo sekretáře,
zahlédnout v polštářích zapadlé, spící tváře -
bledou tvář dítěte v objetí s mojí ženou.

Kdopak je vyprostí z té křehké závěje!?
A jaká podivná obleva se tu čeká?
Paprsek - život sám - vystříkne na člověka
a člověk je.

Paprsek vystříkne a vzduch je jako krystal.
Nějaký drobný hmyz na okně právě přistál;
procitá celá čtvd, kam oko dohlédne.

Odejít po špičkách, když štěstí dosud dýchá,
dlouze se ponořit do léčivého ticha,
než záblesk zanikne a nebude už dne.

przekład Doroty Dobrew pt. „Promień słońca”
w temacie Wędrówką życie jest człowieka


Inne wiersze Petra Halmaya w tematach:
Wspomnienia, Miasto, Dziecko jest chodzącym cudem..., W harmonii z przyrodą,
A mnie jest szkoda słomianych strzech, Wstrzymaj się chwilo, jesteś tak piękna!..., Najpiękniejsze łąki
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 28.11.12 o godzinie 08:40

konto usunięte

Temat: Poezja czeska i słowacka


Obrazek
Pavel Bunčák (1915-2000) – poeta słowacki. Pochodził z rodziny nauczycielskiej. Studiował filologię słowacką i francuską na Uniwersytecie w Bratysławie. Po studiach pracował jako dziennikarz. W 1955 roku zaczął wykładać literaturę słowacką na Uniwersytecie w Bratysławie, a potem - aż do emerytury – był wykładowcą na Uniwersytecie Karola w Pradze. W latach 1967-1969 wykładał też na Uniwersytecie w Strasburgu. Debiutował w 1941 roku tomem wierszy „Neusínaj, zažni slnko” (Nie zasypiaj, zapal słońce). Należał wówczas do siedmioosobowej grupy surrealistów słowackich. Po wojnie wydał jeszcze dwa tomy wierszy surrealistycznych: „S tebou a sám” (Z tobą i sam, 1946) i „Zomierať zakázané” (Zabrania się umierać”, 1948). Swoją pozycję dojrzałego liryka w literaturze słowackiej ugruntował na przełomie lat 60-tych i 70-tych. Wydał wówczas tomy wierszy: „Je to pravda, je to sen” (To jest prawda, to jest sen, 1966) i „Hrdá samota” (Dumna samotność, 1971). Inne znaczące jego książki poetyckie to: „Útek a návrat” (Ucieczka i powrót, 1973), „Básne” (Wiersze, 1975), „Spáč s kvetinou” (śpiący z kwiatem, 1978), „Klopanie na okná” (Pukanie do okien, 1983), „Škola nostalgie” (Szkoła nostalgii, 1987). Oprócz poezji, uprawiał też twórczość prozatorską oraz tłumaczył poezję z francuskiego, rosyjskiego i polskiego. Jego wiersze tłumaczyli na polski: Antoni Brosz, Marian Grześczak, Andrzej Czcibor-Piotrowski i Józef Waczków (w tomie: Z tobą i sam. Wybór i wstęp Józef Waczków. Wydawnictwo „Śląsk”, Katowice 1988), a także Franciszek Nastulczyk na łamach kwartalnika „Pobocza” nr 2 (36)/2009.

Ktorá je to krajina

Svoje srdce stádo býkov
Vyhnal som na pašu
Nech prebehne sa v hore rozmarínu
Moje srdce smrekových klátov ohradu
Prelomilo stádo býkov
Ich oči visia na jabloniach
Jak hodinoví obesenci

Krajina je samodruhá žena
S fakľami jesienok
Aby nepočula svoj vlastný plač
Zlietol jej do lona lístoček
Hrobári jej vykopali z útrob zimu
Dupoce dolinou za ovcami

Položil som na vlastný hrob
So zemou zarovnaný
Veniec krídel hladných havranov

przekład Franciszka Nastulczyka
pt. „Jaki to kraj” w temacie Ojczyzna


Prostá reč

Slovo za slovom,
deň po dni,
knihu za knihou
a rok po roku
skladám pravdu
pre budúcnosť.

A keď ma nebude,
ani teba,
každý si nájde,
čo má rád.

Deň prešiel.
Čo bude zajtra?
Chvejú sa listy,
padajú od strachu.
Noc všetko zaplní
pochodom zďaleka,
aj tá má svoju pravdu,
pravdu detí, pravdu matiek
aj zhasínajúcich životov.

Ale ja, sliedič ducha,
hľadám všetky cesty,
vy, moje deti, k vám.

Staviam deň po dni,
slovo za slovom, tehlu za tehlou.

To nie som ja,
len ruka osamelá,
rúčka slnečných hodín,
tieň a nič iné.
Vietor ju pohýna
a plachetnica píše
pieseň na hladine.

przekład Franciszka Nastulczyka
pt. „Zwykły język” w temacie Być poetą...


Pred rodným domom

Podvečer
je malý, malilinký,
oveľa menší ako v predstavách.
A predsa nemení sa,
človek sa mení,
rastie rýchlosťou strely.
Ó srdce detinské,
ako pred polstoročím.
V takejto chvíli
vychádzal otec z brány
v čiernom klobúku, s fúzmi,
zatvoril školu,
keď žiaci pochopili,
že svet je guľa s jadrom ohnivým.

Dávno ho niet.
Školáci zostarli,
už majú vnukov,
hrajú sa okolo brány
na letcov medziplanetárnych.

Možno som jedným z nich,
kým sedím na lavičke,
starnem v predstavách,
cez mňa prechádzajú veky,
životy ľudí známych, neznámych.

Je skoro noc, a nikto neprichádza,
ani otec, ani mať,
s rozkazom:
Deti, večerať!

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „Przed
domem rodzinnym” w temacie Wspomnienia


Hľadanie času

Kto sa to vlúdil
kľúčovou dierkou
tenučkým prameňom nudy v ležatej polohe
strmhlav oblokom plným smiechu
kto spútal čas rinčaním reťaze
vkradol sa do hodinového stroja noci
ako nepokoj
a chvíľa ktorá padá tisícimi nohami

Hľadajte vinníka
ktorého zomlel jarný deň
na listy stromov steblá trávy jazerný piesok
a na prach čo sa neúprosne vracia
späť až ku končekom prstov
až po zatajený dych a matný lesk
podvečera
kde sa už končí myšlienka
a začína neviditeľná pieseň
dolu hlavou hore koreňmi
že dýchaš zem a stúpaš po ovocí
ktoré dozrelo v tejto chvíli
pre teba pre teba pre teba
a práve preto sa ho zriekaš
neľudský božský
bez vzorca bez nákresu

okamih

či sa mi vrátiš
ešte raz

przekład Franciszka Nastulczyka
pt. „Poszukiwanie czasu” w temacie Czas, zegary...


Oči

Cez tvoje oči zázračné
do hĺbky padám ako do jazera
modrého mora Dalmácie,
kde plachty belejú sa na hladine,
mornári spievajú ťahavé Adio mare
a deň hlavu skláňa pri zlatistom víne.

Cez tvoje oči plné budúcnosti
aj nádej rastie, mizne strach,
do diaľky plávam k samotám,
kde nymfy ležia na pobreží
a k slnku vystierajú svoje nekonečné údy,
v záblesku zraku tisícročie beží.

Cez tvoje oči v olivovom háji
sám Narcis zazrel svoju vlastnú tvár,
všetko, čo bolo, je a bude po storočí,
svet dávno mŕtvy, aj dnes nezmenený,
do venca vpletá večnú nostalgiu,
ten pohľad modrých očí ženy.

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „Oczy” w temacie
Gdy otworzysz oczy wydaje ci się już, że widzisz


Inne wiersze Pavla Bunčáka w tematach:
Góry, poezja i my, Jesień przychodzi za wcześnie..., Poezja kolei żelaznych, Kobiecy portret, Szczęście, Defilady i pochody, Lęk, Milczenie, Umysł i potęga mysli, Czym jest wiersz?, Ruiny – dosłownie i w przenośni, Imiona w poezji, Skąd Tęczy okrąg..., Apokalipsa i eschatologia (motyw końca świata i sądu ostatecznego w poezji), Samobójstwo w wierszach..., Powtórki: zamierzone, przypadkowe, nieudane...,
O czytaniu i czytelnikach
, Miłość, s. 13, s. 20
Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 10.12.12 o godzinie 08:24

konto usunięte

Temat: Poezja czeska i słowacka


Obrazek
Eva Košinská (ur. 1983) – poetka czeska, ukończyła studia w zakresie bohemistyki na Uniwersytecie Karola w Pradze, obecnie jest doktorantką Uniwersytetu Południowo-
czeskiego w Czeskich Budziejowicach. Wydała tomik wierszy „Solný sloup” (Słup soli, 2008). Publikowała też w pracy zbiorowej Antologii české poezie II. 1986-2006 (2007) i w dwu-
języcznym, francusko-czeskim, almanachu Poésies de Paris à Prague/Poezie mezi Prahou a Paříží (2007). Pisze także utwory prozatorskie. Zaliczana jest do jednej z najbardziej obiecujących młodych autorek literatury pięknej w Czechach.

Z tomu „Solný sloup” (2008)


Obrazek


stav nula

myslela jsem na vodu celé dopoledne
ale horko ovládlo veškerý pohyb
až jsem přestala dýchat
sad vysušený k prasknutí. ženy pod stromy
jak ohořelé hrušky. stav nula. stav bez tíhy.
čekala jsem na bouřku.
ale žádný hromy nerezonovaly stísněným pokojem.
čekala jsem. zatímco na okně mráz.
zatímco v lednici hlína. Zatímco
vzpomínka na lásku z Itálie narušovala
klidný chod noci....

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „stan zero”
w temacie Oczekiwanie


Pásmo neklidu

Krk žhne letním parnem,
prabába zaříkává peří a v levé ruce -
ostří sekery. Zavírám oči – horko
letního dne. Koloběh vesnice.
Zastavený čas.


A mlha. Najednou mlha. Tři kostely
tonou. Věřící na prahu budí v nás
démony. Propast města se zvětšuje. Ozvěna
havranů. Opuštěná věž pomalu mizí do země.
A mlha. Zbývají ústa – průstřel do šílené noci.

Dlouhá léta chodila v noci okolo domu
v němž chlapec pokaždé usne při četbě knihy
jeho zborcená silueta u stolu svítí vesnicí
stojím tam hodiny
bez náznaku řeči - bez náznaku


Ráno.
Přízračná vteřina otevřených očí
opilí chlapi na nároží hulákají
cosi o spáse světa
chce se mi zvracet ze světla zpod záclony
z hlasité muziky z chodby
ze studené ruky položené na opěradlo
která stejně nikomu nepatří.
Věž včera zmizela. Propast se zvětšuje.
Město tone. Město to ne.

-

Krky žhnou letním parnem
Na lednici vzkaz -
nežerte led!
To já si ho uzurpuji
pro vnitřní chlad.
Slovo, co napadlo ústní dutinu
v záchodové míse – jako právě vyslovená
věštba.
Nejspíš to přežiju.
Volám matce. Že prádlo je vybělené.
Koloběh vesnice. Koloběh města.
Turisté spouštějí bleskovou smršť
stojím uprostřed davu
čekám na přívalové deště.

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „Strefa niepokoju”
w temacie Niepokój


Kdo rozbil zrcadlo?

I.


To ty – uprostřed zvíření černých ulic
ty tápeš nepoznán
však ve stokách tvé další tváře
chystají útok
napadnou město bezbarvou masou

II.

Byla noc. Když´s viděl své kosti
na zdi křížovku stvořit
však tajenka ležela ti v úzkosti
a promluvit šlo
jen hlas se změnil v Godota
který nepřišel – to všechno jsi tušil
dávno předtím než jsem se zeptala

III.

Cestou dolů jsi spatřil muže
s ochrannou kuklou přes obličej
zbavoval město plevele
po tobě však ruku nevztáhl
podivný robot bez rysů
a přece ta dlaň
tak lidská, teplá na dálku
křičela tvé jméno

IV.

je země. A v tomto čase
tak krutě tuhá
že by se smilovali
že by se smilovali
kdyby jen byli
černá vlna města však bere vše
a pokoj v moři světla
topí se s námi
země – žrout
země – morna
uprostřed příruční apokalypsy
dívka čtoucí nahlas dějiny Čech

V.

,,Ustrnuli jsme!“ konstatuje matka
když ráno roztahuje závěs
za oknem ledová pláň a dál už nic
tečka uprostřed věty
je jediná co nás svazuje
nic jako můj příznak
křičím do chodby
vzápětí sousedka modlí se
zdrávas páter noster
zdrávas techniko
zdrávas

VI.

to zvíře rozbilo zrcadlo!
Pokoj pokryt sklem
sklo na tvém jazyku
že tě až vidím
přímo z útrob
šedá mlha stoupá nad lesem
hrůza zhaslých obličejů...

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „Kto rozbił lustro?”
w temacie Motyw zwierciadła, lustra i odbicia


Sad

Jsou dny. Kdy krk je příliš úzký aby se polkla
ta strašná pachuť nastávajícího léta
říct že jsem doma, v noci se převalit
na levý bok, okna ještě svítí, tiché sídliště
ruce klepající o zeď. To všechno. Muž čtoucí
do tmy pohádku dívce z vedlejšího domu.
to všechno. a nic za dějem.
jako by nebyla jiná možnost
než se nedívat na souseda
se skleněnýma očima
co je mi po něm
řekne žena s krásnýma rukama
zaboří nos do knihy
a že je šílený
a že je
ještě tolik - v městě masek
Praha namísto Benátek
nekonečný karneval víří ulicemi
být jako ostrov uprostřed
tupého moře
volat o trosečníka
volat ...
uprostřed noční zahrady
nechat tvář vysušit měsíčním
světlem. nechat se strhnout
padající zdí.

przekład Franciszka Nastulczyka pt. „Sad”
w temacie Poezja codzienności
Marta K. edytował(a) ten post dnia 28.12.12 o godzinie 06:28

Następna dyskusja:

Góry, poezja i my




Wyślij zaproszenie do