konto usunięte

Temat: Gry: towarzyskie, sportowe, hazardowe i inne

Marcin Baran

Warcaby


Najpierw graliśmy w szachy, ale były za trudne.
Strącił je potop dziecięcych paluszków. Warcaby
były lepsze – mniej pionów, a wszystkie proste.
Ale oni natychmiast chcą posiąść królową,
typowa plebejska słabość. Chaotyczne ruchy – bez myśli
o następstwach. Gniewam się i rozczulam – jakbym
widział siebie. Lecz ja teraz jak Stwórca,
po drugiej stronie planszy. Daję i odbieram
nadzieję. Mówię, co robić. Czynię ruchy za nich,
kiedy nie pozostaje nic innego niż poddać się
biciu, a oni zwlekają nie mając odwagi. Albo
zsyłam ocalenie, przymykam oczy. Przy tym wszystkim
zdarza nam się remis. Tu parabola zaczyna
szwankować, chociaż niezupełnie. Teraz szanse
wyrównują się, układamy pucla z sześciuset
kawałków. Liczy się cierpliwość, której we trzech
nie mamy. Potem zagramy w kości.

z tomu: Roman Honet, Mariusz Czyżowski: Antologia nowej poezji
polskiej 1990-2000. Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2000
Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 04.12.10 o godzinie 10:57
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Gry: towarzyskie, sportowe, hazardowe i inne

Jan Kochanowski

Szachy


Jego Miłości Panu Janowi Krzysztofowi,
hrabi z Tarnowa, kasztelanowi wojnickiemu,
przypisane


Przedmowa

Wojnę powiedzieć myśli serce moje,
Do której miecza nie trzeba ni zbroje,
Ani pancerzów, ani arkabuzów,
Ta walka czyście może być bez guzów.
K temu wyjeżdżać nie potrzeba w pole,
Wszystka się sprawa ogląda na stole:
Jako dwa króle przeciw siebie siędą,
A równym wojskiem potykać się będą.
Jeden z nich w jasnej, drugi w czarnej zbroi,
Ten wygra, przy kim dobry hetman stoi.
Tym cię natenczas, mój hrabia, daruję,
Przyjmi za wdzięczne, póki nie zgotuję
Co godniejszego, czym bych mógł zabawić
Uszy twe i sam lepiej się postawić.
Masz przed oczyma domowe przykłady,
Jakiej potrzeba czasu wojny rady,
Jakiego miejsca szukać obozowi,
Jako szykować ufy ku bojowi,
Gdzie czas po temu, jako bitwę zwodzić,
Kiedy nierówno, jako lud uwodzić.
Ja zaś, czym mogę, tym się popisuję,
Drewniane wojska przed tobą szykuję,
A ty się nie wstydź, maszli czas spokojny,
Przesłuchać tej to krotochwilnej wojny,
Bo i Apollo łuku bez przestania
Nie ciągnie, pilen czasem i śpiewania.

Tarses, król duński, miał dziewkę nadobną,
We wszytkich sprawach swoich tak osobną,
Że jej natenczas równia mieć nie chciano,
Przeto z dalekich krain przyjeżdżano
Chcąc się przypatrzyć jej zbytniej gładkości,
A uczestnikiem być takiej miłości.
Pełen dwór zawżdy bywał cudzoziemców:
Czechów, Polaków, Francuzów i Niemców.
Ale dwa jednak przed wszystkimi byli,
Którzy na dworze czas długi służyli:
Fiedor a Borzuj, wielkich domów oba,
Co sama mogła pokazać osoba.
Ci dwa przed sobą często się skradali,
A o królewnę króla nalegali.
Na koniec oba taką chuć k niej mieli,
Że się bić o nię pojedynkiem chcieli.
Póki mógł ojciec, na słowie je chował,
Abowiem obu jednako miłował,
Ale że końca ich prośbie nie było,
Odmawiać mu się dalej nie godziło.
Wziąwszy je tedy na spokojne gmachy,
Ukazał palcem na toczone szachy
I rzekł: "W tych szrankach wasza bitwa będzie,
Duższy na łonie u mej córy siędzie".
Oba królowi z chucią dziękowali,
O czas i miejsce pilnie się pytali.
Miejsce na zamku, czas we dwie niedzieli
Z wolej królewskiej naznaczony mieli.
Obiema potym po karcie posłano,
Gdzie wszytek sposób tak im opisano:
"Kto grze rozumie, może śmiele sadzić,
A kto nie świadom, lepiej się poradzić.
Tablica naprzód malowana będzie,
Tę pól sześćdziesiąt i cztery zasiędzie.
Pola się czarne z białymi mieszają,
Te się owymi wzajem przesadzają.
W tym placu wojska położą się obie,
A po dwu rzędu wezmą przeciw sobie.
Czterykroć czterzej z każdej strony siędą,
A tym sposobem szykować się będą:
Rochowie z brzegów, więc Rycerze po nich,
A potym Popi przysiędą się do nich.
Król z Panią bierze w pojśrzodku dwie poli;
On różną barwę, a ta swoję woli.
Piechota przed nie wyciąga na czoło,
A między wojski pół tablice goło.
Każdy z tych tedy swoją drogą chodzi,
A przez drugiego skakać się nie godzi,
Chyba Jezdnemu, bo ten świadom drogi,
By też nacieśniej, nie zawadzi nogi.
Roch ma tę wolność i nadane prawo:
Przodkiem i zadkiem, w lewo bić i w prawo.
W trzeci rząd Rycerz zakoliwszy wpada,
Ale na inszej coraz barwie siada.
Białe a czarne co na ukoś idą,
Na Popy społem wszytki pola przydą.
Babie się próżno nawijać: i w oczy,
I w zad uderzy, w stronę także skoczy;
Czasem i z Popy jedną drogą chodzi,
Jeno się z samym Rycerzem nie zgodzi.
Król pospolicie swego miejsca pilen,
A wszakoż może swemu też być silen,
Bo w okrąg siebie wszytki miejsca trzyma,
Kto się nawinie, tego i sam ima,
A kiedy głodzien, do kuchnie rad skoczy,
Dokąd z pierwszego miejsca nie wykroczy.
Drab na prost chodzi, ale z boku kole,
A jego wszytek skok na pierwsze pole,
Chyba gdy z placu pierwszego zstępuje,
Wtenczas trzeciego pola doskakuje.
Gdzie też na zagon ostateczny padnie,
Tak wiele jako i Królowa władnie,
Szachu zarazem przedsię nie zyskuje,
Bo Pieszek na kres, nie Baba wskakuje.
To też na koniec przypomnieć nie szkodzi:
Jeden po drugim zawżdy w tej grze chodzi,
A nigdy więcej mknąć jednym nie dadzą,
A gdzie co wezmą, tam swego posadzą.
Gra koniec bierze, kiedy najachany
Król nie ma nigdziej uciec pewnej ściany.
Gdzie by wpadł w sidło, kiedy lud potraci,
A szachu nie wziął, taki met nie płaci".

Te w sobie karta zamykała sztuki.
Oni, choć mieli z potrzebę nauki,
Wszakoż ją przedsię radzi przeczytali,
A dla ćwiczenia zawżdy szachy grali.
Kiedy czas przyszedł, wsiedli na swe konie
Nic nie czekając, żeby słano po nie.
Nadzieja dobra obudwu cieszyła,
A z drugiej strony bojaźń je trapiła,
Abowiem tam już miało się pokazać,
Komu tak miły zakład miano skazać,
Kto zaś z lekkością miał z pałacu wynić;
Każdy miał z sobą nie lada co czynić.
Ale że była tak królewska rada,
Niż co poczęli, siedli do obiada,
Gdzie drudzy goście i z królem siedzieli,
A ci zeznawać z obudwu stron mieli.
Gdy się najedli, obrusy zebrano,
A potym na wet szachownicę dano.
Król pomilczawszy rzecz do nich uczynił
Prosząc, żeby go żaden z nich nie winił,
Iż ocz był proszon, aż dotąd odkładał,
Wszytko na same a ich godność składał,
Bo nie chciał na się brać rozsędku tego,
Kto by godniejszy był z nich dziewki jego.
"Lecz teraz niechaj Fortuna pokaże,
Komu przysądzić królewnę dziś każe.
A to wam mówię, coście tu zostali,
Byście żadnemu z tych nie pomagali.
W czym się nie zgodzą, zdanie swe powiecie,
Dalej nic; o co idzie, sami wiecie".

Zatym oni dwa tablice się jęli,
A wojska na niej szykować poczęli:
Biały się zastęp dostał Borzujowi,
A czarny przyszło wodzić Fiedorowi.
Stanęli przeciw sobie dwa Królowie,
Korona złota na obudwu głowie,
Tamże zarazem wedle boku żony,
Ta swego z lewej, owa z prawej strony.
Pop jeden słucha Królowej spowiedzi,
A drugi sobie wedle Króla siedzi.
Po nich Rycerze na koniech, we zbroi,
Każdy z nich pewnie swego się nie boi.
Na skrzydła srogie słonie postawiono,
A z nich się Rochom bronić polecono.
Wtóry rząd wszytek Pieszy zastąpili,
A gdy już wszyscy tak gotowi byli,
Napierwej losy (chocia na tym mało)
Rzucić o przodek obiema się zdało.
Dwie pięści Borzuj zamknione pokazał,
Jednę z nich obrać Fiedorowi kazał.
On wziął za prawą; w obieraniu zbłądził,
Pieszkowi przodek białemu przysądził.

Teraz by czas był, panny z Helikona,
Przywieść na pamięć, jakich która strona
Fortelów przeciw drugiej używała,
A nim się prawie wojna dokonała,
Jaka moc wielka ludzi poginęła,
A komu głowę czyja szabla ścięła.
Nie śmiem się bez was puścić na tę wodę,
Bo widzę zbytnie wielką niepogodę.
Wy same nawę i żagle sprawujcie,
A gdzie co trudno, tam mię zastępujcie.

Iż tedy przodek przypadł Borzujowi,
Kazał wnet w pole wyciągnąć Pieszkowi,
Który natenczas Paniej posługował,
Jednak nikomu serca nie zepsował.
Bo przeciw niemu Pan wojska czarnego
Wyprawił takież dworzanina swego.
Jeden drugiemu nie chciał namniej złożyć,
Natarszy na się, nie mogli się pożyć,
Bo Pieszek jeśli na bok nie uderzy,
Bać się nie trzeba, w czoło darmo mierzy.
Potym się cicho z obu stron skradali,
To stąd, to zowąd na się przymierzali,
Aż jednym razem czarny się powadził,
Co się był naprzód przed insze wysadził:
Białego Pieszka wnet gardła pozbawił,
A sam na jego miejscu się zastawił.
Ale nie wiedział, że drugi nań stoi:
Przebił go mieczem Pieszek w białej zbroi.
Zatym Król czarny przez jeden huf cały
Do kuchni skoczył za ostatnie wały.
A wtym Rycerze na plac wyjachali,
Okrutną szkodę w Pieszych podziałali,
Bo gdzie się jeno który z nich zawinął,
Trzej albo czterzej, rzadko jeden zginął.
Ale gdy Borzuj liche Pieszki dłażył,
Na coś więtszego chytry Fiedor ważył,
Rycerza swego to tam, to sam wodząc,
Prostemu ludu barzo mało szkodząc,
Stanąwszy, gdzie chciał, otrząsnął się z prochu
I dał szach Panu o prawego Rochu.
Utraty Borzuj nie mógł się uchronić,
Obudwu za raz trudno było bronić.
Wziął w prawo Króla, Rycerz natarł koniem,
Obalił Rocha i z wieżą, i z słoniem.
Nie lada szkoda przyszła na białego,
Bo po Królowej nie masz mężniejszego.
"Aleć to tobie, Rycerzu, zapłacić,
Byś miał i sto szyj, przedsięć je tu stracić!"
Tak mówiąc drogę pilno mu zawierał,
A każdą pomoc wielkim gwałtem spierał.
Ów nędznik baczy, w jakie przyszedł błędy,
Strach go zdjął, ano uciec nie masz kędy.
Baba do niego rozebrała ściany,
A tam się trudno wymknąć między pany;
Owa go mieczem Królowa przebiła,
Że nie kto inszy, ta go rzecz cieszyła.
Dobrze żyw biały, gniew mu przystępuje,
Że bok u siebie słabszy jeden czuje;
Rad by się pomścił a swego też ubił.
Jako gdy w zwadzie wół prawy róg zgubił,
Oślep się miece, a krew z niego pluszczy,
Ryk się rozlega wzdłuż i wszerz po puszczy –
Tę twarz miał biały po takim popłochu,
Kiedy mu cnego poimano Rochu.
Kto się nawinie, bierze, siecze, pali,
I tym nie cierpiał, co pod stróżą stali,
By jeno z nim też nieprzyjaciel leżał,
Z nieszczęsnym wojskiem na śmierć pewną bieżał.

Fortelu wszędy patrzał Fiedor swego,
Jedno szcie sobie przeglądał z drugiego,
A już nie blizu na Królową łowi,
Każe się pod nię przymykać Pieszkowi,
Zdrady nie da znać, wnet potym żałuje,
Jakoby źle szedł, w rzeczy się frasuje,
I już był Popu prawego nasadził
(A kogo by tak zły człowiek nie zdradził!),
Jedenże Pieszek drogę był zasłonił,
Tym natarł na huf, a nikt go nie bronił.
Borzuj już dawno na Draba przymierza,
Jeno że jeszcze nieprawie dowierza;
Ledwe tknął palcem, a ten, jako z kusze,
Porwał Królową wnet za federpusze.
"Stój! – rzecze Borzuj – gorącoś kąpany,
Nie tak ci grają, bracie, między pany,
Wróć mi sam Babę, czekaj, aż ja pojdę,
Bo pewnie z tobą tak rządu nie dojdę".
Więc Fiedor: "Bychwa poprawiać się miała,
Do sądnego dnia gra by trwać musiała,
Jużeś się dotknął, a w tej grze kto ruszy,
Wymówki nie masz, z tymże na plac kłuszy!"
Odpowie Borzuj: "Tego na wymowie
Nie było, niechaj powiedzą panowie!"
Tak by przystało i tak ma być słusznie:
Czego kto dotknie, tym by miał iść dusznie,
Lecz iż nie było żadnej o tym zmianki,
Kazano zasię puścić Babę w szranki.
Ale na potym niech się nikt nie myli,
Czymeś tknął, tym jedź, tak starzy chodzili.
Nie z dobrą wolą Paniej Fiedor wrócił,
Dobrze się wstrzymał, że tuż nie przewrócił
Wszytkiego wojska za raz i z Hetmany,
Jeno że baczył na zakład a pany.
Na koniec do tej rady się przychylił,
Aby go był gdzie przez nogę nachylił,
I kazał Księdzu drogą rycerzową
Najechać krzywym skokiem na Królową.
Rzecze mu Borzuj: "Tym mię nie oszukasz,
Raczej w czym inszym swoję biegłość ukaż!"
On jakoby się w tym był nie obaczył,
Upomniał Księdza, żeby na zad raczył.
Już mu na ręce pilniej poglądają,
A rady czasem dwiema pomykają;
I swego, widzę, swymże brać nie wadzi,
Kiedy pożytek jaki na to radzi.
Nie miło stronie, ale dzień targowy –
Patrz każdy swego a umykaj głowy!
Kapłan z Rycerzem, a obadwa biali,
Jeno przez jeden plac od siebie stali;
Ujźrzał Drab czarny i natarł na obu,
Pewnie jednego poniosą do grobu.
Każdy z nich dobrze nogi nagotował,
Kogoli drożej Król będzie szacował.
Wielka się godność w Rycerzu najduje,
Że jego drogi nikt nie zastępuje,
A swoim szachem może wiele szkodzić,
Bo zawżdy przed nim musi Król uchodzić;
A on tymczasem rad co złego zbroi,
Jeśli gdzie Baba albo Roch źle stoi.
Popu mi żaden niechaj też nie gani,
Bo tak szkodliwie jako który rani.
Kto drugi z bliska, a ten i z daleka
Podeprzeć może w potrzebie człowieka,
Może dać abszach, co też nie pół rzeczy,
Trzeba się wtenczas dobrze mieć na pieczy.
Tak tedy mówią gracze nauczeni:
W cieśni mąż Rycerz, a Pop na przestrzeni.
I ta przyczyna była Borzujowi,
Że tam folgował więcej Rycerzowi,
A Popu zabił Pieszek niecnotliwy,
Trzęsą go drudzy, a on już nieżywy.
Na Babę dawno czarny Rycerz godzi,
Jeno że mu Pop od spasi zachodzi.
Roch się też biały ku potkaniu stroi,
A w świetnej sobie poskakuje zbroi.
Potym o Babę dał szach Rycerz w bieli,
Tusząc, że mu jej obronić nie mieli.
Ale się bardzo tą nadzieją zdradził,
Bo się nań z łukiem czarny Pop wysadził.
Acz widział Draba, który nań też mierzył,
Wszakoż Rycerza tak barzo uderzył,
Że na nim przednia blacha się przepadła,
A strzała prawie aż do pierza wpadła.
Wzięto go z placu. Tamże też i Księdza
Zabiła z proce, jako mogła, nędza,
A tego zasię, przybieżawszy, drugi:
A ty sna bijesz, psie, królewskie sługi?
Zatym się wielkie zamieszanie stało,
Co raz tym więcej burdy przybywało.
Rochowie srodzy z wież na wojsko biją,
Kapłani z łuków bez przestanku szyją,
Rycerze bystre konie rozpuścili,
Nie był kąt jeden, gdzieby się nie bili.
Rada, dwór, Drabi społem się mieszają,
Nic więcej, jeno po bindach się znają.
Męstwo z Fortuną po społu stanęło,
To wojsko teraz, owo zaś moc wzięło.
Ten tego bije, ali sam zaś mdleje,
Wszytek się zastęp to tam, to sam chwieje.
Równie tak jako szumne morskie wody
Prze wielkie wiatrów upornych niezgody
Na oceanie północnym bałwany
Do krzywych brzegów walą na przemiany,
Tak Pani biała z mieczem się zawija,
Kto się nagodzi, do razu zabija.
Sprzątnęła Popu, jeszcze dalej bieży,
Dosięgła Rochu na wysokiej wieży,
To w tę, to w owę stronę szablą błyska,
A przed nią w kupę huf się czarny ściska.
Pełno jej wszędy, rwie się i w namioty,
Przez gęste wozy, przez wały, przez płoty.
Widząc Król czarny, że źle na wsze strony,
Uciekł się i sam do lepszej obrony:
Wysłał Królową w smalcowanej zbroi,
Alić już ona troje dziwy broi.
Kogoś tam na przód, kogoś na zad ścięła?
Wieleś głów, pani, na swą duszę wzięła?
Na poły żywe białe, czarne konie
Walą się prawie na obiedwie stronie,
Pospołu z Draby sieką i Fenrycha,
Tego tu wloką, sam owego Mnicha.
Kto klęskę może, kto pobite głowy
Tej ciężkiej walki wypowiedzieć słowy?
Drewniane trupy wszędy wkoło leżą,
A tu, co dalej, tym się barziej rzeżą.
Szyku nie patrzą, społem się motają,
Czarni lada gdzie i biali padają,
Tak jezdni jako pieszy, krom różnice,
Bowiem królewskie obie miłosnice,
Ogniste miecąc na przemiany strzały,
W zupełnych zbrojach przeciw sobie stały,
Pewne jednego nie ustąpić kroku,
Ażby z nich która kulkę miała w boku.
Tymczasem więźniów oba Króle strzegli
I trupów tych, co na placu polegli,
Żeby zaś jako z martwych nie powstali,
A drugi raz się znowu nie potkali.
Nie wiedzieć, którym fortelem szampierza
Podszedł wódz biały i dostał Rycerza,
Który niedawno przez kapłańską kuszę
Przed samym Królem dał był Bogu duszę.
Więc go przy desce, by nie czuła horda,
Cicho posadzi; a ten zaś do korda.
Jako gdy wiedmy tesalskie dostały
Świeżego trupa, a czartów zwołały,
Fałszywą duszę podmiatają w ciało,
Po chwili pojźrzysz, alić ono wstało,
Mówi bezpiecznie, widzi, jako trzeba,
Używa takież jako drugi nieba;
Poszedł na tego Rycerz był człowieka,
Ale go Fiedor obaczył z daleka,
Uśmiechnąwszy się rzecze: "Toć nowina!
A nie tyźeś był wskrzesił Piotrowina?
Nie trzebać świadków trzecioletnych tobie,
Masz prawo dobre, chowaj tego w grobie!"
Śmiałby się Borzuj, lecz mu nie do śmiechu,
Nie każe świętych wspominać dla grzechu.
Wzięto Rycerza zatym z szachownice,
Idziż, niebożę, znowu do ciemnice!
Już teraz barziej oba na się ważą,
Przeskoki lepszą opatrują strażą,
A Baby przed się puścili w zagony,
Mordują, biją okrutne, złe żony.
Siadły nierychło potym przeciw sobie
I strzegą pilnie swoich Królów obie.
A oto biała z tyłu przyskoczyła,
Murzynkę ścięła ni się obaczyła.
Sama też z boku tuż odniosła strzałę,
Niedługo miała z zacnych łupów chwałę.
Wszyscy pojźrzeli z tej strony i z owej,
Litował z płaczem każdy swej Królowej;
Słyszałby tam był lamenty niewieście,
Kiedy niesiono ciała na przedmieście.
Nuż hurmem za raz prawie wszytki roty
Na hetmańskie się naciskać namioty;
Każdemu za swe, jednako się boją,
Wszyscy nieprawie w dobrej toni stoją.
Lecz im nie wszytka jeszcze moc ustała,
Oboja strona swe posiłki miała.
Masz Rochu z Popem, Królu czarnej zbroje,
Masz i Rycerza, k temu Pieszków dwoje,
I ty tak wiele, białych hufów, panie,
Jeszcze-ć na zamiar jeden Drab zostanie.
Ostatek sami między sobą skłoli –
Człowieka patrząc prawie serce boli.
Ano z obu stron barzo poczet mały,
Szlachtę wybito, dwory spustoszały,
Królowie smutni po swych miłosnicach
Tęsknią, że sami legają w łożnicach.
Acz pierwsza miłość obiema panuje,
Wszakoż potrzeba sama rozkazuje,
Aby dla rządu i lepszej obrony
Każdy, gdzie może, patrzał sobie żony.
Naprzód do panien służebnych Król biały
Rozkazał, które na ostroniu stały,
Że, nie brakując bynamniej w osobie,
Jednę z nich myśli wziąć za żonę sobie,
Tylko żeby się mężnie popisała,
A ostatniego kresu dobieżała.
Wnet serce wzięły trzy królewskie sługi,
Poszły za sobą, jako był plac długi.
Lecz jedna przedsię ochotniejsza była.
Daleko nazad drugie zostawiła,
Wykrzyka lecąc, skrzydła jej pod nogi
Sława przydała i zakład tak drogi.
Nikt nie przeszkadza, bo też z drugiej strony
Król czarnej barwy szuka sobie żony.
Więc równym pędem bieżą ku kresowi,
Przypatrują się drudzy zawodowi.
Ale że czarna pozad zostać miała,
Na towarzysza poczekać wolała.
A Pop tymczasem z Rycerzem wyciekli.
Ostatek wojska białego wysiekli,
Rycerz nie zginął i Roch się obronił,
Ale nabarziej Król małżonki chronił:
Skoro też Pani na kresie stanęła,
Złotą koronę wnet na głowę wzięła.
Przybyło serca niemało białemu,
Ale zaś wiele upadło czarnemu.
Sam się Król barzo do kąta napiera,
Bo nań Królowa już barzo naciera,
A żeby Pana tym rychlej pożyła,
Rząd wszytek po nim Rochem zasadziła.
Sama już po nim cicho się przykradnie,
Skąd mogła Króla już pochodzić snadnie.
Zła Fiedorowa! Stoi w mecie prawie,
Tuszą, że będzie rychło po rozprawie,
"Daj się, niebożę!" – coraz kto mu rzecze.
A tego żałość nieboraka piecze.
Obrony żadnej od metu nie widzi,
Szkody lituje a k temu się wstydzi.
Wtym wieczór zaszedł, słońce już padało:
Prosto-ć się metu, Fiedorze, nie chciało.
Borzuj nalega, przedsię każe chodzić:
"Cóż o jedno szcie mamy się rozchodzić?"
Stanęło na tym, aby grać przestali,
A jutro rano ostatka dograli.
Wszakoż odchodząc szachy poznaczyli,
A z każdej strony grze się przypatrzyli.
Naprzód Król czarny (aby każdy wiedział)
Rochu się trzymał, który w kącie siedział.
Przed Królem stał Koń w piątym polu prawie,
A Pieszek w szóstym i na tejże ławie,
A wedle niego drugi w prawej stronie,
Pop przez jeden plac nazad ku obronie.
Król biały patrzał na swego szampierza
Przez Draba i przez czarnego Rycerza,
A swego Rochu posadził na stronie,
Pod Królem czarnym, na wtórym zagonie.
Na tymże rzędzie też Królowa była,
A jednym okiem na Księdza patrzyła.
Tym obyczajem oba ufy stały,
A czarnej przodek zeznawał Król biały.
Tego pałacu oba stróżom zwierzą,
Sami za królem idą na wieczerzą.

Trochę je Fiedor, pije barzo mało,
Wszytko mu serce u szachów zostało.
Cieszą go drudzy, drudzy k niemu piją,
A jemu prawie psi za uchem wyją.
Pokój każdemu potym naznaczono,
A mury zewsząd strażą opatrzono.

Anny już teszno (tak dziano królewnie),
Że dotąd nie wie, czyja ma być pewnie.
Na obu wprawdzie patrzyła łaskawie,
Ale co wiedzieć, komu serce prawie.
Wywiedziawszy się, na czym gra stanęła,
Jednę za rękę panią starą wzięła
I przyszła prosto przez tajemne gmachy
Na te drzwi, kędy zostawiono szachy.
Stróże poczują; poznawszy po mowie,
Puścili razem obie białegłowie.
Panna się zaraz do szachów rzuciła,
Więc pilnie pyta, gdzie by czyja była.
Pojźrzy na czarną, gorzej być nie może!
Do pierwszego szcia biała ją przemoże.
Jedno że czarnej przyjdzie naprzód chodzić,
Jeszcze by jej snać nieco mógł pogodzić.
I rzecze: "Dobry Rycerz jest od zwady,
Popu też nieźle zachować od rady;
Dać za miłego wdzięczną rzecz nie szkodzi,
Piechota przedsię jako żywo chodzi".
Obróci Rochu na Króla rogami,
Sama wynidzie zalawszy się łzami.

Fiedor już dawno zwątpił o królewnie,
A Borzuj mniema, że już wygrał pewnie;
Ten prosi Boga, by rychlej świtało,
Ów raczej, żeby nocy przybywało.
W swą miarę przedsię zeszła noc, a potym
Świat się rozświecił wszytek słońcem złotym.
Leniwo Fiedor ubiera się w szaty,
Widzi, że trudno ma być bez utraty.
Idź przedsię; kto wie, co szczęście przyniesie,
Nie każdyć szczęście jednakie dzień niesie.
Komu Bóg jeszcze nie obiecał śmierci,
By dobrze skonał, z grobu się wywierci.
Już go nie blizu czekają na sieni,
Wyszedł nierychło, a twarz mu się mieni.
Wszakoż, gdzie może, śmiechem żal pokrywa,
A sobą przedsię nędznik pochutnywa.
Przyszli na szachy do dawnego stoła,
Tam (jako mówią) taż baba, też koła.
Obrony przedsię nie widzi metowi;
Pyta, kto rogów nakrzywił Rochowi,
Bo wczora było wszytko poznaczono.
"Słuchaj, toć na to, błaźnie, uczyniono –
Stróże powiedzą – że królewna wczora
Przyszła tu była jedno samowtora,
Niemałą chwilę na szachy patrzyła,
Potym odchodząc Rochem obróciła".
"A cóż wżdy rzekła? – pocznie Borzuj pytać –
Już widzi, kogo ma za męża witać?"
Powiada: "Dobry Rycerz jest od zwady,
Popu też nieźle zachować od rady,
Dać za miłego wdzięczną rzecz nie szkodzi,
Piechota przed się jako żywo chodzi".
"Tom dawno słychał – Borzuj na to powie
– Każdy się tego barzo łacno dowie,
Że Rycerz męstwa ręką dokazuje,
Biskup podobno więcej w głowie czuje;
I Fiedor, co ma, dałby wszytko pewnie,
By się mógł jako zostać przy królewnie,
To też nie dziwno, że piechota chodzi,
Bo nie ma konia ani jeździć łodzi".
Odpowie Fiedor: "Niechaj pan błaznuje,
Łacno durować, kiedy przystępuje".
A sam po stole położywszy łokcie,
Myśli nad szachy a gryzie paznokcie;
Myśli, co ma być z Rycerzem za zwada,
Jaka to ma być ta Popowa rada,
Gdzie ta wdzięczna rzecz albo gdzie ten miły,
Dlaczego przed się piechoty chodziły?
Na koniec, czemu Rochem obróciła?
Pewnie, że darmo tego nie czyniła.
Dobrze żyw myśląc; a ten upomina:
"Fiedorze, bracie! Sna niedobra sina?"
Fiedor nie słyszy nawiętszego szumu,
Wszytki tam zmysły zwabił do rozumu,
Potym się dobrze długo namyśliwszy
Wstał i rzekł: "Królu mój namiłościwszy!
Jeden jest fortel na szczęście wszelakie,
Lub źle, lub dobrze, serce mieć jednakie.
Kogo Fortuna srogim nie pobiła,
Tego łaskawym okiem nie zmamiła,
A kto się barzo rozbuja w pogodę,
Ten zasię skrzydła powiesi w przygodę.
Niechże już idzie, a ty patrzaj pilnie:
Mam za to, żeś się radował omylnie.
A niechaj nie mam za wygraną k temu,
Jeśli trzecim szciem met nie będzie twemu".
Król zatym do nich bliżej się przysiędzie,
Wszyscy czekają, co na koniec będzie.
Uderzą w larmę, a Roch jednym skokiem
Usiadł królowi tuż pod samym bokiem.
Co czynisz, głupi? Mierzi cię ta trocha?
Chcesz darmo stracić tak wdzięcznego Rocha?
Tu próżno szukać jakiej inszej rady,
Przyjdzie do końca z Rochem patrzyć zwady,
Folgować darmo, bo tak króla dusi,
Że mu rad nie rad, Król wziąć gardło musi.
Wtym Drab przyskoczy, Król ustąpi kroku.
Przypadszy drugi poimał ji z boku.
To było tej gry sławnej dokonanie,
Prawie nad wszytkich ludzi domniemanie.
Tamże zarazem po pannę posłano,
Którą za żonę Fiedorowi dano.
A Borzuj nie chciał być proszon na gody,
Ani żegnawszy jechał precz z gospody.

Mnie też czas będzie uchwycić się brzegu
A odpoczynąć nieco sobie z biegu,
Wysiadszy z morza, gdziem Widę przejmował,
Który po wodach auzońskich żeglował,
Udatnym rymem opisując boje,
Na których miecza nie trzeba ni zbroje.

ok. 1562-1566

Obrazek
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 04.12.10 o godzinie 12:54
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Gry: towarzyskie, sportowe, hazardowe i inne

Zbigniew Herbert

Szachy


oczekiwany
w wielkim napięciu
turniej człowieka
znak szczególny: nóż w zębach
z potworem maszyny
znak szczególny: olimpijski spokój
skończył się zwycięstwem
smoka

na nic
poematy dojrzałe
w ogrodach Andaluzji
nuworysz
Deep Blue
rozpycha się po polach
uszytych z płaszcza arlekina
i drwiący ignorant
nafaszerowany
wszystkimi otwarciami
atakami obroną
a wreszcie radosnym
hallali nad zwłokami
przeciwnika

tak więc
królewska gra
przechodzi pod władzę
automatów

trzeba ją nocą wykradać
z obozu jeńców

kiedy umysł usypia
budzą się maszyny

trzeba na nowo rozpocząć
wędrówkę do wyobraźni

z tomu "Epilog burzy", 1998
Mar P.

Mar P.
www.mar-canela.blogs
pot.com

Temat: Gry: towarzyskie, sportowe, hazardowe i inne

Artur Pérez-Reverte

z powieści Szachownica flamandzka

Wszystko jest szachownicą nocy i dni.
Tu przygoda może w każdej chwili
skończyć się na zawsze,
albo zacząć na nowo.
Nic nie jest czarne albo białe.
Kontury są niewyraźne, liczą się odcienie.
Zawsze istnieje właściwe posunięcie,
trzeba je tylko znaleźć.

tł. Filip Łobodziński

Miguel Cervantes

Życie jest jak gra w szachy:
po skończonej partii i królowie,
i zwykłe pionki
składane są do tego samego pudełka.

http://www.youtube.com/watch?v=BS4x2DGQ980&feature=rel...

konto usunięte

Temat: Gry: towarzyskie, sportowe, hazardowe i inne

Włodzimierz Wysocki

Gra w karty w roku 1812


Panowie, przerywamy grę,
te karty są znaczone!
Hrabia na stół podrzucił je,
nie widział pan, baronie -

o proszę, na walecie znak,
rozdanie się nie liczy!
Pan oszukuje, hrabio, tak!
Spotkamy się o świcie.

E, pański honor! Tyle wart,
co i te pańskie karty!
A tam granicę akurat
przekraczał Bonaparte.

Naturellement, znaczony as!
Pan odda te brylanty!
Książę - panowie - proszę was
na moich sekundantów!

Po cóż ten urażony ton,
tak śmieszny u szulera,
no, panie hrabio - jaka broń?
Słuchamy - pan wybiera!

To nie da się obrócić w żart,
w tych sprawach nie ma żartów!
A tam granicę akurat
przekraczał Bonaparte.

Czym sprawnie włada pańska dłoń?
Co panu odpowiada?
Panu pasuje - oh, pardon -
damskie dessous, nie szpada,

już wiem - rapiery! Bronią tą
walczyłem w stu bataliach!
Lecz pańska ulubiona broń
to ta znaczona talia!

Tym razem, hrabio, miałem fart,
pan złą wyciągnął kartę!
A tam granicę akurat
przekraczał Bonaparte.

Panowie, sam potrafię wstać,
tylko ten stół się chwieje,
zadźgam hrabiego, psia go mać,
jak trochę wytrzeźwieję,

te, baron, milcz, a co mi tam,
to co, że służba patrzy?
Niech on mi powie, stary drań,
jak się te karty znaczy!

Zdradź, hrabio, sekret swoich kart,
no, nie bądź pan uparty!
A tam granicę akurat
przekraczał Bonaparte.

Nie chce powiedzieć, podły tchórz!
Panowie, ręczę słowem -
jego.hrabina może już
uważać się za wdowę!

Mnie tam nie wnerwia byle co,
lecz za te sztuczki głupie
to ja naprawdę udźgam go
excusez-moi, w półdupek!

W marcowym słońcu grzał się świat,
był wtorek, albo czwartek -
a tam granicę akurat
przekraczał Bonaparte.

...Wiem, hrabio, zachowałem się
niegodnie i grubiańsko,
lecz o pożyczkę prosić śmiem,
znając łaskawość pańską...

Chciałem już wtedy, podczas gry
z tym zwrócić się do pana,
ale zaszkodził szampan mi...
Nie znoszę wręcz szampana!

Mię powinienem wtedy pić,
ja wiem, mam głowę słabą...
ja - dureń? Co? Więc śmiesz mnie lżyć?
pan strzelasz pierwszy, hrabio!!!

1968

Tłumaczenie Michał B. Jagiełło

Temat: Gry: towarzyskie, sportowe, hazardowe i inne

A o grze komputerowej ktoś napisał?
To zresztą jest walka o znacznie wyższą niż tylko wirtualne życie stawkę:

Gra o życie
1: Lat piętnaście mam zaledwie
i błaganie w świat pobiegnie
by ratować młode życie
przed chorobą co mnie gryzie.
Życia mi ucieka wola
ale w kącie PC woła.
Włączam grę tak wciągającą
że aż czuję jej gorąco.
REFREN:
Bo ja gram o moje życie
walcząc w wirtualnym świecie
każdy punkt mi daje siły
w świecie gry i w tym prawdziwym
2:Serwis gdzie przyjaciół wielu
każdy ileś miał w portfelu
dał na leki bym żył dalej
serce odkrył w sprawie mojej
zagadali jak się czuję
ale też co ich nurtuje
jak mi idzie w domu szkoła
i jak klasa na mnie woła
REFREN…
3:Wyszła z gry by być na scenie
zaprosiła mnie serdecznie
stałem w środku tłumu fanów
czując szczęście w samym sercu
Znowu trafiam do szpitala
ale wrócić gra pozwala
Lara Croft jest na ekranie
i uśmiecha się tak ładnie

Wspomnienie internetowego znajomego – Darka Chrzanowskiego, którego heroiczna walka z chorobą zjednała mu wielu Internautów, a także m.in. prezenterkę odtwarzającą postać z jego ulubionej gry, co widać na fotografii.
http://vimeo.com/8380228

konto usunięte

Temat: Gry: towarzyskie, sportowe, hazardowe i inne

AGATA KALINOWSKA-BOUVY

Rozgrywka


Na stole światło, gdy sala w mroku
Spokój pozorny, skupienie w oku
Na szachownicy pionki czekają
Zaraz dwaj gracze w grze się spotkają.
Otwarcie frontem, środkiem na wprost
Szykując przejście niczym przez most
Profilaktyczny typowy ruch
Blokując trwale gońców dwóch
Gdy króla skrzydło obronę gra
W ruchu dwudziestym, skoczek F2
Hetmańska linia nieco chybiona
Wnet się gra białych o tym przekona
Kontratak gracza złym planem był
I ruch ten ujął mu nieco z sił
Z zaplecza jednak ważne placówki
Dadzą uwolnić ruch dla królówki
Oddając jakość, pozyskać piony
By układ nieco został wzmocniony
Powstrzymać gońca na diagonalni
Wnet się obrona czarnych zawali
I nie pomogą rekompensaty
Tak znaczne strona poniosła straty
Kontr gra na wiele się tu nie zdała
Co strona białych wykorzystała
I jeszcze kilka ruchów po polach
I ocieranie potu na czołach
Niestety graczom zagroził pat
I nikt nie powie już szach i mat!Krystyna Bielarczyk edytował(a) ten post dnia 06.12.10 o godzinie 18:10

konto usunięte

Temat: Gry: towarzyskie, sportowe, hazardowe i inne

Andrzej Bursa

Rzeźnia


Dwaj rzeźnicy grają w karty
O koronę króla
O mieczyk waleta
O uciechę z damą

W kojcach rząd baranów swojskich
Śpiewa w płaszczach apostolskich

Kto wygra koronę
Kto miecz brylantowy
A kto białogłowę

Komu skarb
Komu zawieja
Komu miecz
A komu róża

Diamentowy kwiat nadziei
Rozjaśnia ściany szlachtuza

1956

z tomu „Wiersze”, 1958

Temat: Gry: towarzyskie, sportowe, hazardowe i inne

Konsola
1:
Powiedziałem raz do taty
By mi kupił ją na raty
od laptopa bowiem wolę
wyćwiczoną w grach konsolę
Obraz płynny niczym rzeka
od uderzeń aż pot ścieka
Szybka jazda na skuterze,
Że aż czuć powietrze świeże
REFREN 1:
Ach jak ja lubię sobie pograć
Uwielbiam chwile w świecie pełnym magii
I tak sobie ciągle gram nocami
I uwierz mi, że to jest właśnie to o
2:
Matka woła na mnie z góry
Ucz się chłopie do matury!
A ja właśnie mecz rozgrywam
chociaż w szkole pałki zbieram
Miałem randkę mieć wieczorem
Lecz wybrałem swą Konsolę
W końcu kiedy noc zanika
Dłoń odrywam od dżojstika
REFREN 1:
Ach jak ja lubię sobie pograć
Uwielbiam chwile w świecie pełnym magii
I tak sobie ciągle gram nocami
I uwierz mi, że to jest właśnie to o
3:Bridge:
Już nie sypiam tydzień cały
Aż mi myszki się zwidziały
które gonią mnie tak szybko,
że się ranię zbitą szybką
REFREN 2:
Czemu ja kocham grać tak bardzo
Uwielbiam chwile w świecie pełnym fikcjii
I tak sobie ciągle gram nocami
I uwierz mi, że to jest czasem zło o o
REFREN 1:
Ach jak ja lubię sobie pograć
Uwielbiam chwile w świecie pełnym magii
I tak sobie ciągle gram nocami
I uwierz mi, że to jest właśnie to o

Żartobliwe przedstawienie chorobliwej pasji grania na komputerze i ostrzeżenie przed zgubnymi skutkami. Pisany z nadzieją, że może również spodoba się graczom komputerowym

http://vimeo.com/8380482Andrzej Urbański edytował(a) ten post dnia 07.12.10 o godzinie 18:56

konto usunięte

Temat: Gry: towarzyskie, sportowe, hazardowe i inne

Jorge Luis Borges*

Go


Dzisiaj, dziewiątego września 1978 roku
ważyłem na dłoni malutki krążek,
jeden z trzystu sześćdziesięciu jeden, których wymaga
astrologiczna gra zwana go,
te drugie szachy Wschodu.
Powstała dawniej niż najstarszy napis,
a jej tablica jest mapą wszechświata.
Jej czarno-białe kombinacje
wyczerpują czas.
Człowiek może się w niej zatracić
Jak w gmatwaninie miłości albo dnia.
Dzisiaj, dziewiątego września 1978 roku,
ja, który nie znam wielu rzeczy,
uświadomiłem sobie, że nie znam jednej jeszcze,
i dzięki składam swoim bóstwom
za objawienie labiryntu,
który nigdy nie będzie mój.

przełożył Leszek Engelking


Obrazek

*notka o autorze, inne jego wiersze i linki
w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańska
Marta K. edytował(a) ten post dnia 13.03.12 o godzinie 04:27

konto usunięte

Temat: Gry: towarzyskie, sportowe, hazardowe i inne

Ewa Sonnenberg

Hazard


Jurna klacz w zimowym berecie
galopuje wzrokiem za imponującym ogierem Platynowa grzywa
iskrzy w mrozie. Bezwstydnie zapala się
pod wpływem mężczyzn Wymarzony spaceruje kłusem
w bajkowej poświacie księżyca Niezły
trzydziestolatek w świetnie skrojonych portkach
srebrzysty zamek rozporka odbija magiczną siłę
księżyca obawy Armstronga odwagę Twardowskiego
podszepty białych czarownic Claire de lune
jak mówią Francuzi lśni w oczach klaczy
jakby chciała uronić łzę że jeszcze nie już
Rozdrobnione uderzenia serca tną na setki
tysięcy kawałków teatralną ciszę Ulegli spojrzeniom
Nieregularny tętent poniósł zwierzę Wybuchło
namiętnym westchnieniem Z nozdrzy powędrowało
w zad ciemny zaułek miłości
Wystartowało do pierwszej gonitwy
z przeszkodami Zarżała niezrozumiale
i znikła za krzakiem

Wrocław, zima 91/92

z tomu: Roman Honet, Mariusz Czyżowski: Antologia nowej poezji
polskiej 1990-2000. Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2000

konto usunięte

Temat: Gry: towarzyskie, sportowe, hazardowe i inne

Wojciech Młynarski

Ballada o szachiście


Mili państwo, pośród licznych
opowiastek satyrycznych,
z których nieraz luby słuchacz mój się śmiał,
nie publikowałem słodkiej
i niegłupiej anegdotki
facecie, który ze mną w szachy grał.

Choć niewąsko był obryty,
znał roszady i gambity,
bo teorię z mądrych książek kuł od lat,
grałem z nim bez przyjemności,
bowiem grywał słabo dość i
już po paru ruchach mu mówiłem – „mat”.

Aż tu facet dnia pewnego
krzyknął mi, że dosyć tego,
że tu jakiś podły spisek miejsce ma,
bo konkretna i realna
sytuacja aktualna
żąda, by wygrywał tylko on – nie ja!

Na protesty me nieczuły
rzekł – Zmieniamy gry reguły,
bo nie wytrzymują one życia prób,
od tej chwili nie ma skuchy,
na twój ruch trzy moje ruchy
i za każdy zbity pionek bierzesz w dziób!

Na krzesełku się poprawił,
za plecami mi postawił
byków trzech, na widok których trzęsie febra,
trzy figurki naraz ruszył,
dziób mi puchnie, płoną uszy,
najśmieszniejsze, że on chyba znowu przegra....

z tomiku „róbmy swoje”, 1985

konto usunięte

Temat: Gry: towarzyskie, sportowe, hazardowe i inne

Stanisław Grochowiak

Bilard


...Zieleń sukna bilardowego, zwłaszcza jak ta - na starym
Bilardzie typu karambol -
Tu i ówdzie rozbielona, plamami calvadosu, w gruzach
Brunatnych od cygar, kwaśno pachnąca
Potem mężczyzn, kapiącym wprost spod pachy,
Pastwisko małych kropelek śliny suchotniczej, wydęta
Podłużnymi fałdami, które od lat zniwelować pragną pracowite kciuki,
Zieleń sukna bilardowego - kotlina

...Jej intensywność i boleść można uzmysłowić sobie mechanicznie,
Naciskając rozstawionymi palcami
Powieki zaciśnięte na gałkach ocznych, to będzie czerwień,
Ale i siostra jej najbliższa: taką oleistą purpurę
Niósł synek rybaka w zardzewiałej puszce, biegnąc przez plażę
Naprzeciw ojcu, który czekał z pędzlem
Przy burcie łodzi, złuszczonej chemicznymi solami morza,
Siostra takiej czerwieni -

...Udręczenie jej - i rozkosz, znużone zawstydzenie i wyuzdanie
W pokusie, pracowitość robotniczą i kurewskie rozespanie,
Poddańczość na samczą ohydę mężczyzn, a także i mściwość
Herodiady, albo - co mówią - tej brudnej Małej, której trzeba płacić
Coraz więcej i więcej, narażając się przy tym na sprośne uwagi,
Całą tę psychologię, psychomachię, psychodewiację
Przechowuje doskonale dyskretna
Bila -

...Delikatna w swej żółtości, jak zęby umarłego, chłodna
Nieco odstręczającym ziąbem hotelowego prześcieradła, a jednak
Budząca sympatię swym twardym pancerzem, wysoko śpiewnym
dźwiękiem
Przy zwarciu, kokieteryjnym kolebaniem biodrami
Przed zejściem w głąb czeluści,
Jest bilardowa kula świadkiem najbieglejszym
Sukiennej zieleni -

...Ale i ten lekko zmaltretowany żakiecik kelnera, zawsze
Z wysadzoną na wierzch grzybnią nici zamiast środkowego guzika; i ten
Sino seledynowy słój po ogórkach, głęboko karbowany u kołnierza; ale
I fajka z oślinionym ustnikiem (ledwo co się wysmyknęła
Z mięsistych warg clocharda, przychodzącego tutaj na nocleg, pomimo
Huku wody spuszczanej w klozecie); ale i ten
Nekrolog rozlepiony dzisiaj na wszystkich białych murach Arles; ale i
Degas w miękkim berecie i jedwabnej kamizelce na okrągłym brzuszku:
"Arlezjanki proszę zostawić dla mnie"; ale i tyle rzeczy
Ta zieleń sukna -

...Myślał to wszystko uciążliwie, ukryty czujnie
Za plecami Gauguina, wygiętymi w pałąk urzędniczego garbu; patrzył,
Jak on łatwo kładzie
Te swoje ugry i Sjeny palone, nie pędzlem,
Lecz szpachlą.
Boże miłosierny -

z tomu "Bilard", 1975Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 27.12.10 o godzinie 14:46

konto usunięte

Temat: Gry: towarzyskie, sportowe, hazardowe i inne

Mikołaj Tichonow

Guliwer gra w karty


Rozognił Guliwera hazard nie na żarty,
Czad koniaku i cygar na oczy mgłę rzucił,
A przed nim, w małych rączkach zaciskając karty,
Rozsiedli się Lilipuci.

Nim gębą rozdziawioną bankier się wysłowi,
Nim jeszcze nad znaczoną talią kart się skuli,
Poprawiając mankiety ludzie dwucalowi
Podkradają drobne z puli.

Guliwer z Liliputów nic nie robi sobie,
Choć trawieni zawiścią wyłażą ze skóry,
On wygrywa i w kieszeń zgarnia tuzin kobiet
Mnąc niedbale ich fryzury.

Ale żadną z nich głowy sobie nie zaprząta,
Bo niby kłębek puchu jest ich kształt niewieści,
W domu zaś, który wygrał, nie ma nawet kąta,
Gdzie by jeden but się zmieścił.

Szczęście jednak niedługo trzymać można w dłoniach,
I wena Guliwera przeszła już gdzie indziej.
Kelnerzy do kielichów nalewają koniak,
Indyczki piętrzą się w windzie.

Guliwer swym partnerom nie szczędzi wyrzutów.
On - taki dotąd dumny - ze złości się pieni,
Ale wygrany dom wraca do Liliputów,
Kobiety znikają z kieszeni.

Wtenczas alkoholowym ogarnięty szałem
Liliowy czad hazardu otrząsa i wstaje,
I mówi, kark unosząc pod niebios powałę:
"Oszukali znów, hultaje!"

Po czym na stół splunąwszy w ten tłum lilipuci,
W ciżbę małych szulerów plugawego chowu,
Susem przesadza miasto, ucieka, lecz wróci,
By nazajutrz zgrać się znowu.

przełożył Jan Brzechwa

konto usunięte

Temat: Gry: towarzyskie, sportowe, hazardowe i inne

Tadeusz Kubiak

Gra w kości


Obijamy się o siebie,
kość w kość w blaszanym kubku,
w zimnych rękach zimnych graczy,
którzy siedli wokół stołu.

Skwierczą świece, niech w scenerii
będzie coś jak z renesansu.
Zaraz rzucą nas pod lichtarz,
by przeliczyć ilość oczek.

A to wszystko oczy bliskie,
oczy żony, matki, dziecka,
aptekarza i grabarza,
księdza, szewca i sędziego.

W białym domu, w czarnym domu,
w złotym domu, w moim domu,
czyżby wszyscy grali w kości
zimno,
chytrze,
po kryjomu?

z tomu „Los wielokrotny”, 1968
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Gry: towarzyskie, sportowe, hazardowe i inne

Stanisław Grochowiak

Szachy


W szachy grał Danton. Białe palce maczał
To w słoik kremu, to znowu w roszadę,
To znów palcami peruki dotykał,
Wpierw pośliniwszy o mosiężne wargi.

Niekiedy płakał. Załamywał ręce,
I wzywał Boga, w którego nie wierzył.
A w tymże rytmie na deskach szafotu
Pionki dawały po jedynej głowie.

W szachy grał Marat. Całował kobiety
Po każdym słodkim przewróceniu wieży.
Nim skonał w łaźni, poprzebijał tuzin
Dam spopielałych, potruchlałych laufrów.

Niekiedy płakał. Załamywał ręce
I wzywał Boga, w którego nie wierzył.
A w tymże rytmie na deskach szafotu
Pionki dawały po jedynej głowie.

W szachy gra każdy. I każdy się trudzi,
By w szafot zmienić zeschłą szachownicę.
A każdy żonę kocha spąsowiałą,
Dla której jutro zarzeza kurczaka.

Niekiedy płacze. Załamuje ręce
I wzywa Boga, w którego nie wierzy.
A w tymże rytmie na deskach szafotu
Kwoki oddają po jedynej głowie.

”Współczesność” 1960 nr 9

z tomu „Wiersze nieznane i rozproszone”, 1996

konto usunięte

Temat: Gry: towarzyskie, sportowe, hazardowe i inne

Dawid Owadija

Nad szachownicą


Tu walczą dwa światy, dwie armie!
Odległy wiek przyniósł ten dar ci!
Kwadraty te – białe i czarne -
znowu kuszą mnie nieprzeparcie!

Ach, ileż mądrości i woli
niezłomnej ruch każdy wymaga!
Nie, na błąd nie można pozwolić!
Jak w życiu – potrzebna odwaga!

Czy gra to, czy sztuka? Sam nie wiem.
Może losu jakiegoś znaki?
Lecz kocham wspaniałe zarzewie
oszałamiającej wprost walki!

Przekład z bułgarskiego Andrzej Czcibor-Piotrowski

konto usunięte

Temat: Gry: towarzyskie, sportowe, hazardowe i inne

Peter Gehrisch

Szach


W kalkulacjach
przydzielonego
planu
ataku -
i obrony

Ja
przesuwana
figura

Ten z wypranym mózgiem
skoczek
wykonujący zygzak
na danych sobie rombach

Lub dama
ach
umykająca przed szachem
po przegapionej

Roszadzie
Czy zdołam
białe
jeszcze obrócić

Wokół których
uwija się
mój źrebak mózgu

Moje skocz-na-pole
ów król królów
bez zegarka
bez

żadnej myśli...

przełożył Feliks Przybylak

konto usunięte

Temat: Gry: towarzyskie, sportowe, hazardowe i inne

Jorge Luis Borges*

Szachy


W swoim poważnym kącie głęboko zaszyci
gracze manewrują powolnymi figurami.
W srogim kręgu do świtu w szachu są trzymani
przez dwa kolory pełne wzajemnej nienawiści.

Magiczną ścisłością promieniują formy:
wszechzbrojna królowa, homerycka wieża,
król ostatni w szyku, skoczek lotna bestia,
goniec skośny oraz napastliwe piony.

Kiedy już będzie tak, że gracze wyszli,
kiedy już będzie tak, że czas ich zniszczył,
na tym się pewnie nie skończy ceremoniał.

Na Wschodzie owa wojna zapłonęła,
której widownią dziś jest cała ziemia.
Tak jak i tamta, ta gra jest nieskończona.

Delikatny król, chytry pion, przekątny goniec,
krwawa królowa, wieża prostolinijna,
tak po białych, jak i po czarnych gościńcach
poszukują się i staczają bitwy zbrojne.

Nie wiedzą tego, że z góry prowadzona
dłoń gracza kieruje ich przeznaczeniem;
i że jest rygor, któremu niewzruszenie
poddany jest ich tor oraz wolna wola.

Takoż i gracz za więźnia się liczy
(autorem sentencji jest Omar) na innej szachownicy,
tej z dni białych oraz czarnych nocy.

Bóg wprawia w ruch gracza, ten zaś figurę.
Jaki bóg zza pleców Boga rozpoczyna fabułę
z pyłu i czasu, i snów, i agonii?

przełożył Edward Stachura

*notka o poecie, inne jego wiersze oraz linki
w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańska

konto usunięte

Temat: Gry: towarzyskie, sportowe, hazardowe i inne

Andrzej Bursa

Z zabaw i gier dziecięcych


Gdy ci się wszystko znudzi
spraw sobie aniołka i staruszka
gra się tak:
podstawiasz staruszkowi nogę że wyrżnie mordą o bruk
aniołek spuszcza główkę
dasz staruszkowi 5 groszy
aniołek podnosi główkę
stłuczesz staruszkowi kamieniem okulary
aniołek spuszcza główkę
ustąpisz staruszkowi miejsca w tramwaju
aniołek podnosi główkę
wylejesz staruszkowi na głowę nocnik
aniołek spuszcza główkę
powiesz staruszkowi "szczęść Boże"
aniołek podnosi główkę
i tak dalej
potem idź spać
przyśni ci się aniołek albo diabełek
jak aniołek wygrałeś
jak diabełek przegrałeś
jak ci się nic nie przyśni
r e m i s

z tomu „Wiersze”, 1958

Wiersz ten jest też w temacie Nudzę się, nudzę piekielnie...

Następna dyskusja:

Treny, epitafia i inne wier...




Wyślij zaproszenie do