konto usunięte

Temat: Użyteczność księgarni, czyli w poszukiwaniu The Smashing...

... czyli jak stracić klienta w kilka chwil.

Zanim kupiłem tę książkę wybrałem 3 księgarnie w okolicy w których prawdopodobnie powinna się ona znaleźć, obrałem kierunek - do której zajrzę najpierw, do której później itp. Trasa krótka, cel banalny, a zadziwiające jednak ile napotkałem problemów - ile razy spotkałem się z nieużytecznością.

Najpierw empik, choć przyznam nie spodziewałem się że zastanę tę książkę mimo iż wersja internetowa podaje że książka jest dostępna. Ważna rzecz która często mnie irytuje - internetowe edycje sklepów które istnieją fizycznie w okolicy podają czy dany produkt znajduje się także w sklepie, czy tylko na magazynie. Jeśli mam wybór kupić jakiś produkt przez internet w sklepie x, a kupić go w tym samym sklepie lecz w realu, to wolę te drugie rozwiązanie. Problem w tym że nie ma informacji o dostępności produktów.

Ruszyłem dalej do kolejnej księgarni, w której swoją drogą jeszcze nigdy nie byłem. I na wstępie - nie lubię kiedy pomieszczenia publiczne są stosunkowo wąskie a biurko sprzedawcy znajduje się na środku pomieszczenia, przez co trzeba się przeciskać nie raz za cudzymi plecami.

[W internecie - to trochę jak reklamy lub inne elementy graficzne wkradające się w głąb pożądanej informacji - przeszkadzają i irytują]

Problem w tym, że nie widzę działu "Informatyka". Ale tylko przez chwilę. Dojrzałem na końcu kolejne pomieszczenie w którym najprawdopodobniej coś takiego powinienem znaleźć. I nie myliłem się... pozornie.

Między jednym a drugim pomieszczeniem coś stoi na samym środku przejścia. Przypominało trochę krzesło przyklejone do kawałka jakiegoś biurka czy szafki, nawet skojarzyłem to w pewnym momencie z drewnianym wiadrem i mopem. W każdym bądź razie nie wyglądało to jak barierka, tylko jak coś co ktoś mógł postawić i zapomnieć. Nie przyglądałem się, byłem zainteresowany czymś innym, dopiero później zobaczyłem że jest to jakiś element "blokady".

Nie wiedziałem co to i po co tam stoi.

[W internecie - to jak wyskakujące okienko przypominające "błąd", lecz nie mówiące co jest problemem i dlaczego nim jest]

Ale zorientowałem się mimo braku informacji, że rzeczywiście nie można tam wejść - z nieznanego mi powodu. Więc wchodzę... Pani krzyczy że tam nie można.

[W internecie - to jak wejść na podstroną (zobaczyć zawartość) a później się dowiedzieć że tak naprawdę nie da się tam wejść]

Mówi mi że mogę się rozejrzeć. I widzę - nadal żadnych oznak na podstawie których miałbym tam nie wejść. Ani śladu remontu, ani przeciekającego dachu, nic. Czysto i schludnie. Nie rozumiem o co tak naprawdę tutaj chodzi.

[W internecie - to tak jakby kliknąć w wklęsły szary button w który przecież nie da się kliknąć a jednak się da i wykonuje pożądaną akcję]

Stała nade mną i czekała aż pooglądam co mam pooglądać i sobie pójdę. Oczywiście ze względów bezpieczeństwa - nie wiem jakich. (kuleje polityka prywatności... :) )

[W internecie na szczęście to klienci mogą nie mieć zaufania do sprzedawcy, nie odwrotnie]

Oczywiście Smashing Book'a nie znajduję choć Helion podaje że to partnerska księgarnia.

[W internecie - znowu kuleje kwestia dostępności produktu]

Wracam do poprzedniego pomieszczenia, miła Pani nie odstaje mnie na krok. Druga patrzy się na mnie wzrokiem jakbym włamał się do jej mieszkania. Wprowadzili mnie w błąd i jeszcze mają pretensje.

Oczywiście mogłem podejść, zapytać - może Smashing Book'a mają, tylko na zapleczu albo mogą zamówić, cokolwiek. Nie zrobiłem tego umyślnie. No i przecież chciała żebym się tylko rozejrzał.

[W internecie - jeśli będziesz miał korzystniejszą ofertę a łatwością obsługi e-sklepu będzie kulała, użytkownik może się poświęcić i wybrać nie korzystną ofertę, ale taką z której sprawnie i szybko skorzysta, a ponadto w między czasie nic go tak nie będzie irytować. Ponadto liczy się jasność komunikatów]

W owej księgarni było taniej, mimo to wolałem dreptać kilkaset metrów do następnej w której książkę kupiłem, ale najpierw musiałem oddzielić ją od turystyki, budownictwa, mechaniki, przyrody... bo architektura informacji nie wskazywała gdzie co się zaczyna, a gdzie kończy.

[W internecie - odpowiednie pogrupowanie informacji oraz ich nazewnictwo to przecież podstawa. Jedna z podstaw]

W przeszukiwaniu kolejnych półek nasłuchałem się ciekawych rzeczy. Jedna z Pań tam pracujących (chyba po 40-tce) - wynikało z tego że jest nowa i nie bardzo orientowała się o co chodzi. Żałuję że nie prześledziłem dokładnie co ona tam mówiła, byłem zajęty książkami. Padały jednak niezłe kwiatki - pytała drugą Panią między innymi o co chodzi z "pobraniem" (metoda płatności), co to przelew elektroniczny, czy tak książka to na pewno ta itd. Wyglądało na to że kompletuje zamówienia.

Będę o tym pamiętał - nigdy nie zamówię nic z tej księgarni przez internet. ;p

[W internecie - to tak jakby podać klientowi na tacy, że nie jesteśmy profesjonalni i tak naprawdę nie wiemy co tutaj robimy, ale zapraszamy a nóż się uda]

Książkę kupiłem. Nudnej historyjki koniec. Jestem ciekaw jak z (nie)użytecznością w realu spotykacie się Wy :)Adam R. edytował(a) ten post dnia 02.03.12 o godzinie 17:17